Przegląd Nowości

  • Podniebie
    Graca Agnieszka, „Podniebie”Autor: Agnieszka Graca Wydawnictwo: Agora Agnieszka Graca zadebiutowała w 2023 roku kryminałem „Czarny poniedziałek” i to w takim stylu, że od razu dostała za niego cenioną w branży Nagrodę Wielkiego Kalibru dla najlepszej polskiej powieści kryminalnej roku. Wydana w marcu tego roku druga powieść tej autorki – „Podniebie” – to zarazem druga część cyklu o parze krakowskich detektywów, Idze Bagińskiej i Igorze Szocie. Da się ją czytać bez znajomości części pierwszej, choć pewnie lepiej poznawać książki wchodzące w skład cyklu w kolejności wydawniczej. Charakterystyczne dla autorki jest połączenie intrygującej zagadki kryminalnej ze starannie odmalowanym tłem społecznym. Powieści Gracy zwracają uwagę na codzienne problemy – głównie problemy kobiet – przedstawiając nieoczywiste i trudne sytuacje, w których znajdują się drugo- i trzecioplanowi bohaterowie jej opowieści. W „Podniebiu” autorka dotyka na przykład takich tematów, jak polski system szkolnictwa, wypalenie zawodowe nauczycieli, nierówność płci, niedostateczne egzekwowanie praw dziecka czy molestowanie seksualne. Fakt, że na szczególną uwagę w „Podniebiu” zasługują tło obyczajowe i pogłębione portrety psychologiczne nie powinien jednak całkiem przysłonić dania głównego, czyli zagadki kryminalnej. Ta również jest udana i pozwala na łatwe wciągnięcie się w opowieść. „Podniebie” można polecić jako zakup biblioteczny – najlepiej w pakiecie z „Czarnym poniedziałkiem”. To po prostu udana powieść gatunkowa, która w dodatku za sprawą poruszanych w niej problemów, sposobu ich przedstawienia, a także warsztatu autorki wyróżnia się na tle innych polskich kryminałów. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Ostatni akt łaski
    Duvanel Adelheid, „Ostatni akt łaski”Autor: Adelheid Duvanel Wydawnictwo: Cyranka Skromne pod względem objętości opowiadania Adelheid Duvanel zawarte w tomie „Ostatni akt łaski” liczą zaledwie od dwóch do trzech stron. To w zasadzie portrety osób niepasujących do otoczenia, wykluczonych, odmiennych i cierpiących. Oczywiście nie suche charakterystyki, ale takie portrety, w których poznajemy bohaterów w akcji – obserwujemy, co myślą, co czują, co robią i co im się przydarza. To proza, którą trudno byłoby mi porównać do czegokolwiek, co czytałem wcześniej – autorka znajduje swój oryginalny głos gdzieś w przestrzeni pomiędzy niemal bolesnym naturalizmem, a nie unikającym humoru surrealizmem. Bohaterom Duvanel przydarzają się naprawdę dziwne rzeczy, bardzo często w natężeniu, które wydaje się nadrealistycznie przesadne, ale czy przypadkiem osoby, które los doświadcza w podobny sposób nie przechadzają się pośród nas każdego dnia, niezauważone, najczęściej z opuszczoną lękliwie głową? Warto dopowiedzieć, że bohaterowie tej prozy najczęściej są ofiarami przemocy, i to takiej, która przyjmuje najróżniejsze kształty. Dla kontekstu wypada napisać, kim właściwie jest niewydawana dotąd w Polsce Adelheid Duvanel. To żyjąca w latach 1936-1996 szwajcarska autorka, która za życia doceniona była głównie przez krytyków, a pośmiertnie wyrasta na jedną z najwybitniejszych szwajcarskich pisarek XX wieku. Twórczyni z pewnością nie miała łatwego życia – sama zmagała się m.in. z chorobą psychiczną, przemocą ze strony męża i narkomanią córki. Z pewnością to jej własne problemy i przejścia rezonują w przepełnionych lękiem bohaterach jej krótkich opowiadań. Duvanel zmarła tragicznie jako zaledwie sześćdziesięciolatka w wyniku przedawkowania leków nasennych i śmiertelnego wychłodzenia. „Ostatni akt łaski” nadaje się do polecenia amatorom literatury niecodziennej i osobom lubiącym odkrywać mało znane głosy literackich oryginałów, którzy dopiero po latach przebijają się do kanonu światowej literatury. To książka, która potrafi zarówno poruszyć, zadziwić, jak i skłonić do myślenia – zwłaszcza o osobach wyszydzanych, pomijanych i nieszczęśliwych. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Król w Żółci
    Chambers Robert W., „Król w Żółci”Autor: Robert W. Chambers Wydawnictwo: Art Rage Wydany oryginalnie w 1895 roku tom opowiadań Roberta W. Chambersa pt. „Król w Żółci” przeszedł do historii przede wszystkim jako dzieło, które zainspirowało arcymistrza literackiej opowieści grozy Howarda Phillipsa Lovecrafta. Zresztą nie tylko jego – ostatnio o „Królu w Żółci” głośno było za sprawą bardzo popularnego i nie mniej udanego serialu „True Detective” (twórcy serialu umieścili w swoim dziele bardzo czytelne aluzje do dzieła Chambersa). Choć zbiór amerykańskiego autora był już wcześniej wydany w Polsce, to jeszcze nigdy w całości – poprzednie wydanie zawierało tylko niektóre spośród oryginalnie zawartych w tomie opowiadań. Z książką na pewno warto się skonfrontować, choć pomysł na nią wydaje się zaskakujący. Głównie dlatego, że nie wszystkie opowiadania zawarte w zbiorze w istocie są opowiadaniami grozy, nawet jeśli teksty łączy motyw tajemniczego dramatu „Król w Żółci”, który stopniowo doprowadza do szaleństwa wszystkich, którzy mieli z nim styczność. Początkowe opowiadania z tomu rzeczywiście stanowią lovecraftowskie studium psychozy i do dziś mogą wzbudzić w czytelniku poważny niepokój, jednak w kolejnych tekstach autor zbliżył się raczej do podszytego fantastyką romansu i opowieści obyczajowej, w niektórych fragmentach nie stroniąc nawet od humoru. Nie są to opowiadania złe, ale jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że to właśnie w gatunku horroru pisarstwo Chambersa osiągnęło swoje wyżyny, na przykład w otwierającym tom opowiadaniu „Reperacja reputacji”. Mimo to z pewnością warto poznać całość tomu – i to nie tylko dlatego, że jest to nieznana wcześniej w Polsce amerykańska klasyka, ale raczej dlatego, że to kawałek ciekawej literatury, którą do dziś dobrze się czyta. Niekwestionowaną zaletą jest również polski przekład „Króla w Żółci”, za który odpowiada Tomasz S. Gałązka, czyli jeden z naszych najlepszych tłumaczy literackich z języka angielskiego. Mimo wszelkich powyższych zastrzeżeń polecam zakup tej książki. Nawet jeśli miłośnicy literatury grozy ograniczą się tylko do lektury części opowiadań w niej zawartych, z pewnością będą zadowoleni, a może nawet zachwyceni. Warto wspomnieć, że książka została opatrzona wyjątkowo estetyczną, abstrakcyjną okładką i w ogóle pięknie wydana – w twardej, szytej oprawie, z obwolutą.
  • Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych
    Park R. Jisung, „Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych”Autor: R. Jisung Park Wydawnictwo: Copernicus Center Press Autor tej książki to ekonomista związany z Uniwersytetem Pensylwanii, który zajmuje się wpływem czynników środowiskowych na ekonomię czy społeczne nierówności. W swojej książce, która została wydana w Polsce niecały rok po światowej premierze, przygląda się on temu, jak na ekonomię wpływają i będą wpływały postępujące zmiany klimatyczne. Dobrych książek o zmianach klimatycznych nigdy dość, a „Niewidzialny pożar” ma tę dodatkową zaletę, że skupia się na wątkach, o których rzadziej się w tym kontekście mówi. Tymczasem udowodniono naukowo, a wszyscy doskonale wiemy z empirii na przykład o tym, że człowiek w upalny dzień jest dużo bardziej omylny i mniej skuteczny niż w dzień z optymalną pogodą. Łatwo przewidzieć, co może się stać, kiedy upalnych dni będzie wciąż przybywać, a w dodatku staną się one jeszcze trudniejsze do zniesienia. To oczywiście tylko najprostszy przykład, który pojawia się już w opisie wydawniczym książki. Czytelnik, który sięgnie po „Niewidzialny pożar” może być jednak pewien, że autor w swojej publikacji jest o wiele bardziej konkretny – same przypisy stanowią tu prawie pięćdziesiąt stron drobnym drukiem. A jednak, chociaż aparat naukowy jest tu bez zarzutu, książka stanowi także przykład nowoczesnej publikacji z pogranicza akademii i chcącej realnie wpływać na kształt świata publicystyki. Oznacza to, że jest ona nie tylko merytoryczna i odkrywcza przynajmniej o tyle, że porusza bardzo aktualny temat, ale także zwyczajnie przystępna i przyjemna w lekturze. Choć autor przywołuje bardzo wiele dowodów naukowych na swoje twierdzenia, nie boi się także anegdoty czy osobistej perspektywy – są mu one potrzebne właśnie po to, by książkę przyjemniej się czytało i by łatwiej było potraktować ją osobiście. Krótko mówiąc: wykonał dobrą, potrzebną robotę. „Niewidzialny pożar” to kolejna ciekawa i wyczerpująca pozycja popularnonaukowa w katalogu wydawnictwa Copernicus Center Press. Polecam zakup. Oprawa miękka, klejona.
  • Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia
    Graeber David, „Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia”Autor: David Graeber Wydawnictwo: Zysk i S-ka Przedwcześnie zmarły w 2020 roku David Graeber to niewątpliwie ciekawy przypadek – praktykujący anarchista, a jednocześnie profesor antropologii na najlepszych uczelniach świata i jak dotąd jeden z ważniejszych intelektualistów XXI wieku. Ostatnio na naszej liście pojawiła się jego znakomita książka „Praca bez sensu” (przegląd 1/2020). „Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia” to ostatnie dzieło badacza, które zostało wydane już po jego śmierci. Ostatnia książka Graebera to liczący zaledwie około dwustu stron esej naukowy, w którym autor powraca do swojej trwającej wiele lat fascynacji piratami. Tytułowa Libertalia to na poły mityczna piracka republika, która rzekomo istniała w końcówce XVII wieku na Madagaskarze. Chociaż żadnego państwa nazwanego Libertalią prawdopodobnie nie było, to rzeczywiście mnóstwo piratów zamieszkiwało w tamtym okresie Madagaskar i istnieją dowody na to, że eksperymentowali oni z nowymi formami porządku społecznego, samorządności i dysponowania własnością. Żeby stworzyć o nich historyczno-antropologiczną książkę, Graeber nie tylko przeczesał źródła pisane, ale także odbył badania antropologiczne wśród potomków piratów, którzy do dnia dzisiejszego żyją na Madagaskarze, kultywując zresztą swoją kulturową odmienność. Do głównych tez książki Graebera należy ta o genezie Oświecenia. Otóż, według niego, wiele spośród racjonalistycznych idei oświeceniowych wcale nie narodziło się w głowach europejskich mędrców – istnieje wiele dowodów na to, że dużą część z nich zaczerpnęli oni od ludów pozaeuropejskich, ale później dziwnym trafem zapomnieli się na nie powoływać. Według autora „Pirackiego Oświecenia” to właśnie społeczność malgaskich piratów, żyjących zresztą w dobrej komitywie z tubylcami, w wielu aspektach zasługuje na miano twórców, a przynajmniej współtwórców myśli oświeceniowej. Taka teza brzmi prowokacyjnie? Tylko do momentu, aż przeczyta się, co ma na ten temat do powiedzenia Graeber. Książkę serdecznie polecam – to bardzo ciekawy, odkrywczy esej naukowy, który w dodatku sięga po wręcz przygodowo-sensacyjne wątki. Bo nawet jeśli autorowi koniec końców niecpecjalnie zależy na romantyzowaniu piratów, to siłą rzeczy w jego historii pojawiają się bitwy morskie, porwane księżniczki, bunty niewolników czy choćby miejscowa magia. Oprawa twarda, szyta.
  • Dziedzictwo przemocy
    Elkins Caroline, „Dziedzictwo przemocy”Autor: Caroline Elkins Wydawnictwo: Znak Horyzont Caroline Elkins jest profesorką historii, afrykanistyki i studiów afroamerykańskich na Uniwersytecie Harvarda, a także autorką słynnej, nagrodzonej Pulitzerem książki „Rozliczenie z imperium. Przemilczana historia brytyjskich obozów w Kenii” (jej polski przekład omawialiśmy podczas przeglądu 10 w 2013 roku). „Dziedzictwo przemocy. Historia imperium brytyjskiego” to kolejna publikacja Elkins, i to jeszcze bardziej ambitna. Ta monumentalna książka powstawała przez dziesięć lat, a żeby ją napisać, autorka dokonywała kwerendy na czterech kontynentach. Sama bibliografia zajmuje w niej około czterdziestu stron drobnym drukiem. Przypisy – około stu stron. Co tu dużo mówić: książki ukazujące historię podbojów kolonialnych i traktowania kolonizowanych ziem przez białego człowieka to zwykle przerażające, wstrząsające lektury. Nie inaczej jest w przypadku „Dziedzictwa przemocy”. Celem autorki jest dokonanie wiwisekcji brytyjskiej polityki imperialnej, wraz z całą przemocą, na której się zasadzała. W książce autorka skupia się na wydarzeniach dwudziestowiecznych, rozgrywających się jednak pod niemal każdą szerokością geograficzną (bo i pod niemal każdą szerokością geograficzną znajdowały się w dwudziestym wieku brytyjskie kolonie). Dużo pisze o krwawym tłumieniu powstań, m.in. w Irlandii, Afryce Południowej czy Palestynie. Wiele spośród wydarzeń, na których się skupia, do dziś pozostaje stosunkowo mało znana i zamieciona pod dywan przez oficjalną, europocentryczną wersję historii. Przykład? Nawet tak głośna sprawa jak masakra dokonana przez brytyjskich żołnierzy w Amritsar, znajdującym się w Indiach świętym mieście Sikhów, do dziś nie doczekała się wzmianki w polskiej Wikipedii. „Dziedzictwo przemocy” to jednak nie tylko fakty, ale też porażające wnioski, które z nich płyną – na przykład taki, że okrucieństwo imperium brytyjskiego było systemowe, a rachunku za nie w zasadzie nie da się spłacić. Nowa publikacja Caroline Elkins to najwyższy możliwy poziom – prezentuje ona całościowe, syntetyzujące spojrzenie na tzw. „brytyjską misję cywilizacyjną”, mnóstwo w niej nowych ustaleń i nieznanych wcześniej faktów, a w dodatku bardzo dobrze się ją czyta (oczywiście jak na poważną publikację historyczną – zupełnego laika akademicki tok wywodu może rzecz jasna zmęczyć). Polecam zakup wszystkim bibliotekom, którym zdarza się inwestować w poważne książki historyczne. W końcu chyba każda osoba na poważnie zainteresowana historią chciałaby od czasu poczytać o czymś innym niż druga wojna światowa czy historia rodu Piastów, a już zwłaszcza kiedy chodzi o książkę tak dobrą, jak „Dziedzictwo przemocy”. Oprawa twarda, szyta. Nieco powiększony format. W środku trochę czarno-białych, archiwalnych zdjęć.
  • Genialnie zmyślone
    Kuza Jakub, „Genialnie zmyślone”Autor: Jakub Kuza Wydawnictwo: Znak Kolejna książka Jakuba Kuzy, który zasłynął jako autor popularnego fanpage’a na Facebooku pt. „Krótka historia jednego zdjęcia”, a następnie zaczął także pisać książki o podobnej tematyce. Ostatnio na naszej liście gościł za sprawą publikacji pt. „Tajemnicza Polska. Niewyjaśnione historie, zapomniane skarby, sensacyjne odkrycia” (przegląd 5/2023). Jego najnowsza książka, „Genialnie zmyślone”, składa się z jedenastu reportaży historycznych na temat barwnych oszustw, fałszerstw i mistyfikacji, które miały miejsce w historii Polski. Niektóre z zagadek prezentowanych przez Kuzę do dziś nie doczekały się rozwiązania. Każdy z reportaży poświęcony jest innej historii. Co my tu mamy? Na przykład dziwną, utrzymaną jakby w stylu tego ekscentrycznego artysty historię samobójstwa i pogrzebów Witkacego (użycie liczby mnogiej bynajmniej nie jest tu przypadkowe). Niejasną historię tzw. Idola ze Zbrucza, który uchodził za jedną z najlepiej zachowanych pamiątek po czasach prasłowiańskich na naszych ziemiach, ale w rzeczywistości jego pochodzenie może być zupełnie inne. Albo historię domniemanych, zabarwionych erotycznie listów Fryderyka Chopina do Delfiny Potockiej, które w swoim czasie wywołały w polskim światku kulturalnym niemałe poruszenie (dziś wiadomo, że były one sfałszowane). A także historię odkrycia i prób ustalania znaczenia słynnego Manuskryptu Wojnicza – jednego z najbardziej tajemniczych zabytków rękopiśmienniczych średniowiecza (przed paroma laty za pomocą specjalistycznych technik archeologicznych ustalono, że rzeczywiście powstał on w średniowieczu na terenie Europy, ale język ani nawet alfabet, którym został napisany pozostają nieznane). Brzmi to wszystko intrygująco? Nieprzypadkowo – autor celowo wybrał właśnie takie, a nie inne sensacyjne tematy, które mogą zainteresować szersze grono odbiorców. Właśnie ta „sensacyjność” i potencjalna chwytliwość stanowi chyba największą zaletę publikacji. Z kolei za największą wadę można uznać fakt, że opowieści snute przez Kuzę były już niejednokrotnie opowiadane przez innych. Jeśli jednak ktoś szuka książki, która zbierze kilka stosunkowo dobrze znanych tajemnic w jednym miejscu – z pewnością będzie zadowolony. Sądzę, że „Genialnie zmyślone” można z czystym sumieniem polecić jako zakup biblioteczny. Głównie ze względu na jej przebojowy potencjał – książka taka jak ta może po prostu nieźle się wypożyczać. Oprawa miękka, klejona.
  • Dagfrid. Córka wikinga
    Mathieu-Daudé Agnès, Tallec Olivier, „Dagfrid. Córka wikinga”Autorka: Agnès Mathieu-Daudé Ilustrator: Oliver Tallec Wydawnictwo: Tatarak Poziom czytelniczy: BD I „Dagfrid. Córka wikinga” rozpoczyna nową serię zabawnych książek dla dzieci o przygodach tytułowej bohaterki. Od niedawna na rynku powinna być już dostępna także część druga, zatytułowana „Dagfrid. Bunt na pokładzie”. Kiedy czytelnik poznaje Dagfrid, nie jest ona zbyt zadowolona za swojego życia. W wiosce, w której mieszka, dziewczynki powinny nosić absurdalną według niej wikińską fryzurę (określaną przez nią mianem „buł na uszach”) i do bólu niepraktyczne długie suknie. Poza tym nikt nie chce pozwolić jej zabrać się za odkrywanie Ameryki, a w dodatku ciągle musi jeść ryby, bo jej współmieszkańcy nie znają innego jedzenia. Tylko że Dagfrid ma już dość ryb! Mimo niesprzyjających okoliczności dziewczyna z całych sił stara się stawiać na swoim. Uczy się szyć, po to, żeby zrobić sobie o wiele praktyczniejsze spodnie (a także krótką sukienkę, bo w gruncie rzeczy lubi sukienki). W końcu udaje się także na wyprawę. Może niekoniecznie po to, żeby odkryć Amerykę – jej celem jest raczej zjedzenie czegoś innego niż ryba. No cóż, po pewnym czasie jej się to udaje. Nie chcąc zdradzać szczegółów powiem tylko tyle, że Dagfrid rzeczywiście coś odkrywa i przywozi do swojej wioski istotne innowacje. A przy okazji zaczyna doceniać kilka rzeczy, których wcześniej nie doceniała (jak choćby swoje imię, które wcześniej uważała za brzydkie). Historia o wielkim kulinarnym odkryciu Dagfrid na pewno może pokazywać dziewczynkom, że najważniejsze jest bycie sobą, a żeby być sobą przydaje się odwaga. Jeszcze większą wartością książki jest jednak to, że robi to nienachalnie i z dużą dawką przyjemnego dowcipu. Bohaterka jest pewna siebie, zaradna, niepozbawiona poczucia humoru, a nawet ironiczna. Książka napisana jest w pierwszej osobie – to Dagfrid opowiada czytelnikom o swojej przygodzie. Pierwszoosobowa narracja jest tym bardziej przekonująca, że prowadzona raczej potocznym, mówionym językiem, co robi bardzo dobre wrażenie. Obrazu całości dopełniają humorystyczne, kolorowe ilustracje Oliviera Talleca, które mogą kojarzyć się z estetyką francuskiego komiksu dla dzieci (nawet jeśli dymków komiksowych w książce brak). Polecam zakup. Oprawa miękka, klejona.
  • Lilja złodziejka. Skarb trzech królów
    Kukkonen Janne, „Lilja złodziejka. Skarb trzech królów”Autor: Janne Kukkonen Wydawnictwo: Kultura Gniewu Poziom czytelniczy: BD III/IV „Lilja złodziejka. Skarb trzech królów” to przeznaczony dla nieco młodszego czytelnika przygodowy komiks fantasy. Jego główną bohaterką jest tytułowa Lilja – młoda dziewczyna, która wprawdzie została przyjęta do złodziejskiego cechu, ale z racji młodego wieku i płci nie jest szanowana przez większość swoich towarzyszy. Mimo że już od lat sprawia się bardzo dobrze, wciąż dostaje od mistrza tylko banalne zlecenia. Zdolna złodziejka ma tego dość. Postanawia wykraść z kieszeni mistrza bardzo ważne zlecenie, które zapewne chciał on powierzyć jednemu z najbardziej doświadczonych członków cechu. Rzeczywiście okazuje się, że zadanie to jest wyjątkowo niebezpieczne i trudne. Próbując je wykonać, Lilja na własne życzenie wplątuje się nie tylko w tajemniczą dworską intrygę, ale także w walkę, którą toczy grupa fanatyków religijnych chcących wskrzesić dawnego, zapomnianego i bardzo groźnego boga (o którym dziewczyna, z racji słabego wykształcenia, nigdy wcześniej nie słyszała). Jeśli im się to powiedzie, cały świat może popaść w ruinę. A najgorsze jest to, że działania Lilji przybliżają fanatyków do osiągnięcia ich celu, z czego młoda złodziejka przez większość czasu nawet nie zdaje sobie sprawy. Komiks Janne Kukkonena jest bez wątpienia udany – świat w nim przedstawiony jest bogaty i przekonujący, a akcja pełna nieoczekiwanych zwrotów. Może i fiński twórca miał prosty pomysł na bohaterkę, ale był to pomysł dobry. Losy nieco lekkomyślnej, zadziornej i bystrej Lilji, próbującej wytyczyć własną ścieżkę w zmaskulinizowanej złodziejskiej profesji, aż chce się śledzić. W „Lilji złodziejce” nie brakuje kontrowersyjnych jak na komiks dla dzieci i młodzieży treści: trup ściele się dość gęsto, zdarza się krew, a wśród postępków, których dopuszcza się honorowa złodziejka są m.in. kradzież urny, w której spoczywają prochy możnej pani czy włamania do grobowców dawnych królów. Według mnie nie powinno to jednak stanowić problemu, bo świat przedstawiony w komiksie nie przypomina naszego realnego świata. Innymi słowy: zarzucać „Lilji złodziejce” brutalność i promowanie nieakceptowalnych zachowań to tak, jak gdyby zarzucać to samo na przykład „Władcy Pierścieni” (mówiąc jak najkrócej: to pozbawione sensu). Warto odnotować, że choć „Skarb trzech królów” stanowi zamkniętą całość, to końcówka komiksu jasno sygnalizuje, że możemy spodziewać się kolejnych tomów przygód młodej złodziejki. Polecam zakup. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Dzień, w którym kredki miały dość/Dzień, w którym kredki wróciły do domu
    Daywalt Drew, Jeffers Oliver, „Dzień, w którym kredki miały dość”Daywalt Drew, Jeffers Oliver, „Dzień, w którym kredki wróciły do domu”Autor: Drew Daywalt Ilustrator: Oliver Jeffers Wydawnictwo: Kropka Poziom czytelniczy: BD 0/I Dwie oparte na zabawnym pomyśle książki, które swego czasu były bestsellerami „New York Timesa”. Jaki to pomysł? Otóż do bohatera tej książki, małego Dominika, piszą jego kredki. W książce „Dzień, w którym kredki miały dość” w pudełku z kredkami znajduje on listy od swoich małych kolorowych przyjaciół, w których donoszą mu, że z różnych powodów są rozczarowane, smutne, złe lub zbyt zmęczone, żeby dalej rysować i kolorować. Czarnej kredce jest na przykład przykro, że Dominik używa jej niemal wyłącznie do rysowania konturów – dlaczego nie mógłby raz na jakiś czas narysować choćby czarnej piłki plażowej? Z kolei taka czerwona kredka jest po prostu przemęczona i przepracowana, bo Dominik używa jej ciągle, musi pracować nawet w święta (choćby kolorując strój Świętego Mikołaja). Czy chłopiec mógłby zrobić coś, by zadowolić swoich kolorowych przyjaciół? Z kolei w drugiej książce, zatytułowanej „Dzień, w którym kredki wróciły do domu”, listonosz przynosi Dominikowi stos pocztówek od kredek, które zostały dawno temu zgubione. Jasnoczerwona kredka pisze do niego znad basenu, nad którym chłopiec spędzał wakacje wraz z rodziną (wciąż tam jest!), jasnobrązowa kredka któregoś dnia została na dywanie, przez co zjadł i zwymiotował ją pies Domnika (co za upokorzenie!). Turkusowa kredka natomiast jest… w jednej ze skarpetek chłopca. Jak to się właściwie stało? To proste: Dominik zostawił ją w kieszeni, w ten sposób trafiła do prania i podczas wirowania znalazła się w skarpetce. Czy chłopiec mógłby ją stamtąd wreszcie zabrać? Podobnie jak w poprzedniej części Dominik wpada na pomysł, co zrobić, by kredki były zadowolone (oczywiście kiedy już z powrotem zbierze je wszystkie w jednym miejscu). Sądzę, że taka pomysłowa narracja oparta na korespondencji może rozbawić wielu młodszych czytelników. Stylizowane na dziecięce rysunki ilustracje robią bardzo dobre wrażenie, a całości dodatkowego kolorytu przydaje fakt, że listy do Dominika rzeczywiście napisane są kolorowymi kredkami na graficznie przedstawionym papierze listownym i rewersach pocztówek. Obie książki powinny się sprawdzić jako zakup biblioteczny. Oprawa twarda, szyta. Powiększony, kwadratowy format.
  • Też się o ciebie boję
    Autorka: Mira Suchowiejko                                                  Biuro Literackie

    Biuro Literackie kojarzymy mocno z poezją i to dobrą poezją. Jeśli pojawiają się na naszych listach tomiki wierszy, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wywodzą się właśnie z tej oficyny. Tym razem jest inaczej. Za tytułem „Też się o ciebie boję” kryje się bardzo dobra, intymna powieść nagrodzona w konkursie „Połów. Prozatorskie debiuty 2024”. Autorka urodziła się w 1985 roku w Sofii, przez wiele lat pracowała w redakcjach zagranicznych polskich stacji tv, realizowała telewizyjne reportaże z Irlandii Północnej, Bułgarii czy Libanu. Teraz osiadła w lesie pod Warszawą. Na pewno łatwo go znaleźć. Nie zdobyłem informacji, czy proza Miry Suchowiejko jest autobiograficzna.

    W gruncie rzeczy nie jest to ważne w kontekście książki, ponieważ tak czy inaczej mamy do czynienia z jednym z najbardziej przejmujących, przenikliwych portretów borykania się ze świadomością śmiertelnej choroby, w każdym razie z wysokim ryzykiem śmierci. Narracja przypomina diarystyczną relację z pierwszej ręki, na bieżąco. Strach chorej bohaterki ma naprawdę wielkie oczy. Poznajemy ją niedługo przed diagnozą, a potem do końca już – jakby powiedział ksiądz Kaczkowski – „szału nie ma, jest rak”. Nowatorskie studium doświadczania choroby nowotworowej stało się faktem za sprawą Miry Suchowiejko. Autorka odnalazła nowy język opowiedzenia o zagrożeniu w dziele – bezpośredni, jednocześnie wciąż literacki, subtelny, ironiczny, czasem mrocznie zabawny.

    Gdy odlicza kolejne dni (np. 488 dni po diagnozie), czytelnicy mogą poczuć dreszcze. Nie wiedzą, co może czekać bohaterkę w kolejnym rozdziale. Suchowiejko poszerza jednocześnie pole znaczeniowe. Na wiele rozdziałów składają się wspomnienia bohaterki, które nie dotyczą samej choroby, a wychowania, dorastania, rodziny, miłości. No cóż, obecność w bibliotekach publicznych obowiązkowa. Potencjał tej książki jest prawie nieskończony: od konfesyjnego przez terapeutyczny po przyjemność bezkreśnie dobrego tekstu. Oprawa miękka, klejona.

  • Czarna księga
    Autor: Lawrence Durrell                                        Wydawnictwo Zysk i S-ka

    Pierwsze polskie wydanie wczesnej, dość obrazoburczej powieści Lawrence’a Durrella. Oryginał ukazał się w 1937 roku w Paryżu, w takiej Anglii za to książka pojawił się dopiero w latach 70. Sam autor w przedmowie określa powieść „oburęczną napaścią na literaturę w wykonaniu młodego gniewnego lat trzydziestych…” (s. 5). Prezentowana pozycja na pewno dała pisarzowi poczucie niezależności, nieograniczonej ekspresji twórczej, która znalazła swoje ujście, wybuchła. W „Czarnej księdze” pobrzmiewają echa fascynacji powieścią „Zwrotnik raka” Henry’ego Millera. Lektura zrobiła na Durrellu ogromne wrażenie, pisarze nawiązali z sobą korespondencyjny kontakt i przez wiele lat prowadzili intelektualne dysputy.

    Punktem wyjścia fabuły jest dziennik pozostawiony w słabym hotelu w Londynie. Napisał go Herbert „Śmierć” Gregory, po czym zniknął bez śladu. Dziennik jednak pozostał, traf chciał, że wpadł w ręce początkującego pisarza Lawrence’a Lucifera. Okazuje się, że dziennik Gregory’ego jest potężnym i niebezpiecznym narzędziem w ręku wrażliwego literata. Notatki są zaproszeniem do świata inteligencji żyjącej na granicy czegoś, co można jeszcze zdefiniować jako elastyczność moralna, naginana dowolnie – tak aby było jak najwygodniej i najprzyjemniej. Jest w tym obrazie dzika namiętność, wszędobylska chuć jak u naszego Stanisława Przybyszewskiego, zatracenie. Pod powierzchnią tej niepokojącej kreacji znajdziemy jednak refleksje na temat rzeczywistych wartości. Egzystencjalne klimaty i czarny humor podbite eksperymentalną formą czynią z tej powieści jedno z pierwszych literackich przedstawień bohemy z początków XX wieku. Trzeba docenić również trud tłumacza, Macieja Machały. Oprawa twarda, szyta.

  • Czemu na podłodze śpisz
    Autor: Darko Cvijetić                                                          Oficyna Literacka Noir sur Blanc

    Druga na liście pozycja pisarza i poety z Republiki Serbskiej – poprzednio zaprezentowaliśmy „Windę Schindlera” (P. 12/2024). Autor pozostał wierny tematyce wojny domowej na Bałkanach. Obie książki można czytać po sobie – może nawet dobrze tak zrobić; tyle że autor wykonał teraz większą pracę pamięci, operując własnymi wspomnieniami i swojej rodziny. Brat Darko Cvijeticia należał do rekrutów JNA /Armii Jugosłowiańskiej/ w koszarach w Sarajewie, które zostały oblężone. Nie rozpoznamy jednak w przyjętej konwencji typowo autobiograficznej prozy. Trzydzieści dwa minimalistyczne, krótkie rozdziały stoją na pograniczu prozy i poetyckich obrazów. Cvijetić jako prozaik przejawia silną skłonność do metaforyzowania wszystkiego, dzięki temu świat przedstawiony może jest jednak bardziej znośny, bo nie podany aż tak wprost, w sposób – powiedzmy – reportażowy. Cvijetić osiąga za pomocą tego jeszcze jeden cel. Mianowicie, zbliża się przekazem do Conradowskiego z „Jądra ciemności” – zwłaszcza do wersji z adaptacji filmowej Francisa Forda Copolli.

    Wojna na Bałkanach – jak każdy konflikt militarny – mimo pewnej bazy faktograficznej jest też potraktowana pretekstowo. Autor wykorzystuje szansę, aby poszukać odpowiedzi na pytanie o genezę zła. Powieść objętościowo nie jest długa, ale wielość punktów widzenia różnych narratorów, których dotknęły konsekwencje wojny w Bośni i Hercegowinie, pozwala na w miarę możliwości pełne spektrum zjawisk, interpretacji. Każdy bohater odbiera wojnę w inny sposób, ponosi inną ofiarę – niekoniecznie tożsamą z tą opisaną rozdział wcześniej lub później. Może być to wynikiem chociażby ról płciowych, uwarunkowań biologicznych oraz wrodzonych instynktów. Dla autora istotna jest również refleksja o tym, co następuje po oficjalnym zawieszeniu broni. Wojna kończy się na papierze, na polu walki, bitwy, ale nie kończy się w głowach, jest obecna także na poziomie wszelkich regulacji skutkujących na przykład emigracją. Cvijetić mocno bije, ale bez tego nie ma dobrej literatury wojennej. Oprawa miękka, klejona.

  • Po co nam inteligencja?
    Autor: Manuel Martin-Loeches                              Wydawnictwo Znak

    Manuel Martin-Loeches w swojej książce podejmuje analizę fascynującego zagadnienia jakim jest ludzki umysł i jego rozliczne paradoksy. Autor, światowej sławy badacz z zakresu psychobiologii stawia przy tym dość prowokujące – choć w obliczu obserwacji tego, co ludzie są w stanie zrobić, żeby utrudnić sobie życie – jak najbardziej zasadne pytanie: czy rzeczywiście wykorzystujemy w pełni nasz intelektualny potencjał? Publikacja nie tylko analizuje mechanizmy ludzkiego myślenia, ale także pokazuje, jak często dajemy się zwieść fałszywym narracjom, własnym lub cudzym i podejmujemy irracjonalne decyzje. Loeches przywołuje liczne przykłady z psychologii, neurobiologii i historii, aby udowodnić, że inteligencja nie zawsze idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem. Autor porównuje sposób myślenia ludzi do zachowań zwierząt, wskazując na mądrość delfinów, empatię słoni czy pomysłowość kruków.

    To zestawienie pozwala spojrzeć na naszą inteligencję z nowej perspektywy i zastanowić się, czy rzeczywiście jesteśmy tak wyjątkowi, jak nam się wydaje. Najważniejsze wnioski, jakie można wysnuć z tych rozważań, można sprowadzić do kilku punktów: po pierwsze – inteligencja nie gwarantuje mądrości, po drugie – emocje odgrywają kluczową rolę w podejmowaniu decyzji, prowadząc nas niekiedy na manowce, a po trzecie – znaczącą rolę w podejmowaniu przez nas decyzji odgrywają społeczne uwarunkowania czy też wprost presja otoczenia. Książka jest napisana w sposób przystępny, ale jednocześnie konsekwentny w swoim analitycznym podejściu. Zawiera dużo naprawdę ciekawych przykładów, które w sposób bardziej plastyczny naświetlają analizowane zagadnienia. Zapewniam wszystkich potencjalnych czytelników, że po tej lekturze zupełnie inaczej będą patrzeć na słonie, już nie tylko jako przyrodniczą ciekawostkę ze względu na ich słuszne gabaryty. Książka z pewnością znajdzie wielu czytelników, szczególnie spośród osób zainteresowanych psychologią. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Punkty zwrotne II wojny światowej
    Autor: Philip Bell                                                      Wydawnictwo RM

    Autor skupia się na przełomowych momentach II wojny światowej, tych, które decydowały o jej dalszym przebiegu. Wyliczył ich dwanaście, chociaż jest to rzecz subiektywna, bo dla innego historyka mogłoby ich być nawet więcej, a dla innego znacznie mniej. W każdym razie są w niej rozdziały poświęcone faktom wojennym, których nie może ominąć żadna monografia na ten temat, a więc upadek Francji, bitwa powietrzna o Anglię, plan Barbarossa czyli najazd na ZSRR, atak na Pearl Harbor, bitwa o Midway, bitwa stalingradzka. Autor dodaje do tego jeszcze kilka innych, jak „Konwoje i wilcze stada”, bo dostawy broni dla walczącej Rosji miały również znaczenie dla skutecznego współdziałania koalicji antyhitlerowskiej. Dla mnie punkt zwrotny był tylko jeden, niewymieniany nigdy przez monografistów tej wojny. Był nim dzień 2 lipca 1941 roku, kiedy Japonia podjęła decyzję o nieprzyłączaniu się do niemieckiego sojusznika w jego agresji na rosyjskiego kolosa, a skierowaniu swojej ekspansji na wyspy Pacyfiku i wchodząc w stan wojny ze Stanami Zjednoczonymi. Decyzja ta w rezultacie zgubiła całą Oś czyli koalicję Niemiec, Japonii i Włoch.

    Gdyby jednak Tokio uderzyło na ZSRR, zagrożona od tyłu Moskwa nie mogłaby wówczas ściągnąć posiłków z Dalekiego Wschodu do obrony stolicy w grudniu 1941, a następnie do obrony Stalingradu w latach 1942-43. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wzięty w dwa potężne kleszcze Związek Radzieckinie dałby sobie rady i przebieg wojny, a nawet jej wynik mógłby okazać się zupełnie inny. Ale to są rzecz jasna tylko spekulacje. Wyłonione przez Philipa Bella punkty zwrotne zostały starannie opisane i przeanalizowane. Pisano o nich wielokrotnie w rozmaitych publikacjach o II wojnie, dlatego autor starał się nie powtarzać znanych i wielokrotnie powielanych faktów, ale wnosił wiedzę nową, szczegółową, zakulisową. Jedną z nich był błąd atakującej Pearl Harbor japońskiej floty powietrznej, która po kilkakrotnym zbombardowaniu amerykańskich okrętów i lotniskowców w hawajskiej zatoce wróciła do swoich baz nie dokończywszy dzieła.

    A było nim dalsze bombardowanie, tym razem baz z paliwem dla floty morskiej USA, których wyeliminowanie uczyniłoby niemożliwym zwycięstwo Amerykanów w bitwie o Midway w kilka miesięcy później. Krótkowzroczność Japończyków rychło srodze się na nich zemściła.Książkę czyta się niczym sensacyjną opowieść o kulisach światowego konfliktu, w którym znaczenie miały nie tylko czołgi i samoloty, ale i psychologiczne niuanse, jak buta i pycha Hitlera, który swoim pogardliwym traktowaniem zniechęcał do siebie wszystkie narody Europy, czy osobista sympatia Roosevelta do Stalina, zamykająca oczy amerykańskiego prezydenta na komunistyczne zagrożenie dla wyzwalanego od faszyzmu świata. Polecam, aczkolwiek głównie pasjonatom historii II wojny światowej. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Cannes – religia kina
    Autor: Tadeusz Sobolewski                                    Wydawnictwo Agora

    Książka znanego krytyka Tadeusza Sobolewskiego nie jest monografią międzynarodowego festiwalu filmowego w Cannes od początku istnienia tej imprezy. Składają się na nią wspomnienia i refleksje autora z lat 1994-2019, kiedy towarzyszył poszczególnym edycjom Festiwalu i relacjonował je w polskiej prasie, głównie w „Gazecie Wyborczej”. „Cannes. Religia kina” to praca łącząca reporterską relację z refleksjami o poszczególnych filmach. A są wśród nich „Czerwony” Krzysztofa Kieślowskiego, „Ziemia i wolność” Kena Loacha, „Ararat” Atoma Egoyana, „Pianista” Romana Polańskiego, „Mulholland Drive” Davida Lyncha, „Cyrulik syberyjski” Nikity Michałkowa, „Smak wiśni” Abbasa Kiarostamiego, „Underground” Emira Kusturicy, „Maria Antonina” Sofii Coppoli i wiele innych. Autor przytacza fragmenty konferencji prasowych twórców kina, swoje spotkania z gwiazdami, a nawet podróże pociągiem z Paryża do Cannes, jak również rozmowy z mieszkańcami tej nadmorskiej miejscowości Lazurowego Wybrzeża.

    A ci ostatni zupełnie inaczej postrzegają imprezę, która rozsławiła ich miasto niż przybysze z całego świata, miłośnicy sztuki filmowej, przyjeżdżający na to coroczne wydarzenie niczym pielgrzymi do Mekki Dziesiątej Muzy. Miejscowi z dystansem przyglądają się blichtrowi i pogoni za gwiazdami, jak również hałaśliwej reklamie towarzyszącej każdemu festiwalowemu dniu.Pod piórem Sobolewskiego Cannes nabiera osobistego zabarwienia, staje się fenomenem kulturowym o światowym znaczeniu nasycającym umysły i ducha wyznawców kinowego ekranu. Opisuje reakcje widzów, wchodzi za kulisy ocen krytyków, uczestniczy w bankietach i wieczorkach tanecznych z udziałem reżyserów o światowej sławie oraz gwiazd kina. Przypomina przeprowadzone przez siebie wywiady z twórcami, między innymi z Nannim Morettim, reżyserem „Pokoju syna” czy Magnusem von Hornem, autorem „Intruza”. Niektóre zapiski formułuje w konwencji dziennika: we wtorek widziałem to i to, a w środę byłem tu i tu.

    Sporo miejsca poświęca swojemu nieżyjącemu już koledze, weteranowi polskiej krytyki filmowej, Jerzemu Płażewskiemu, który podczas seansów robił na gorąco notatki posługując się długopisem z wmontowaną mikroskopijna latarką.Książka jest ciekawą podróżą przez dzieje Festiwalu podczas której autor zatrzymuje się na poszczególnych przystankach, a są nimi tytuły dzieł. Przygląda się im, wydobywa kwintesencję przekazu i wartości artystycznych, przytacza wypowiedzi reżysera, po czym rusza dalej – do kolejnych filmów. Sobolewski zawarł w niej swoją wieloletnią przygodę z filmowym Lazurowym Wybrzeżem, wymarzonym miejscem na coroczne spotkania ze światową sztuką filmową, w którym po wielu godzinach spędzonych w kinowych salach można wyjść na zewnątrz i ciesząc się słońcem napełniać płuca orzeźwiającym morskim powietrzem. To przecież podwójna radość: kino i przesycona żywotnością przyroda. Polecam – nie tylko miłośnikom kina. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Niegdysiejsze śniegi
    Autor: Gregor von Rezzori                                      Wydawnictwo Czarne

    Jest to urzekająca książka zapisująca obraz świata, którego już nie ma, resztek życia i obyczajów Monarchii Austro-Węgierskiej zderzonej z rzeczywistością jaka nastała w wyniku I wojny światowej i rozpadu imperium Habsburgów. Wędrówkę po dawnych kresach Europy środkowej ujął autor w formę powieściowej autobiografii, mieszającej fakty z fikcją, przywołującej do życia najbliższe mu osoby na czele z ojcem, matką, siostrą, niańką o imieniu Kasandra oraz guwernantką zwracającą już z daleka uwagę swoją płową czupryną. Rodzina była arystokratyczna, o mieszanym, austriacko-niemiecko-włoskim rodowodzie, prowadząca na skutek wydarzeń dziejowych nomadyczny tryb życia. Gregor von Rezzori spędził dzieciństwo i młodość w Bukowinie, następnie w Wiedniu, z kolei w Trieście, i ponownie w Bukowinie, tym razem zajętej przez rumuńskie wojska, graniczącej z Rosją sowiecką z jej rewolucyjnym niepokojem, przekraczającym często granicę Rumunii i ostatecznie wchłoniętą do ZSRR w l940 roku.

    Autor z nostalgią i liryzmem wspomina ten dawny świat mieszając fakty z życia rodzinnego z tymi o wymiarze społeczno-historycznym i ukazując w sposób naturalny i zarazem bardzo wiarygodny w jaki sposób rozpad imperium przyczynił się do zewnętrznego rozbicia jego rodzinnej enklawy. On i jego bliscy uzyskiwali obywatelstwa różnych krajów, w zależności od tego do którego aktualnie przynależała Bukowina. Mieli to szczęście, że obywatelami radzieckimi byli najkrócej, bo Sowieci wyjątkowo brutalnie obchodzili się z ludnością państwa rumuńskiego od którego oderwali północną Bukowinę i Besarabię na początku II wojny światowej. Udało im się wyrwać ze stalinowskich szponów dzięki układowi Moskwy z Berlinem o stworzeniu możliwości wyjazdu osobom o germańskim pochodzeniu etnicznym. Ale po wyjeździe stali się bezpaństwowcami. Rezzori dokładnie opisuje swoich najbliższych, wraz z ich słabościami, śmiesznostkami, a nawet fobiami.

    Mocną stroną wspomnień jest obraz rodzinnej, wewnętrznej oazy, rodzaju azylu, wypełnionego wartościami z czasów cesarstwa Franciszka Józefa. Obserwowali przemiany społeczno-polityczne oraz obyczajowo-kulturowe z pozycji nie tyle uczestników, co biernych świadków, przyjmujących z bezradnym spokojem coraz bardziej postępujące burzenie świata, w którym żyli i którego skrawków trzymali się nadal ze wszystkich sił, widząc sens życia i przemijania w przywiązaniu do zwyczajów, dawnych nawyków, obcowania z reliktami przeszłości jak dystyngowana postawa, wytworne ubrania, eleganckie posiłki. Utrzymywali swoją enklawę w dużym stopniu dzięki matce, pełniącej w familii rolę dominującą. To ona chroniła Gregora przed światem zewnętrznym, pozwalając mu wychodzić tylko do ogrodu, żeby nie uległ skażeniu tym co jest dalej. Bo w zamkniętym, wyizolowanym świecie Rezorrich łatwiej było podtrzymywać i pielęgnować dawne cnoty, nawet za cenę dziwactwa i świadomego samo wykluczenia społecznego, co przynosiło niekiedy bolesne rezultaty, bo przecież tak naprawdę od świata rzeczywistego nie da się do końca uciec. Dla koneserów. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Wielka karuzela. Życie Aleksandra Weissberga-Cybulskiego
    Autorka: Irena Grudzińska-Gross                          Wydawnictwo Znak    

    Wokół bohatera tej książki narosło wiele spekulacji oraz legend. Był cenionym fizykiem, który w komunistycznym Charkowie założył na początku lat 30-tych nowoczesny instytut fizyki technicznej, a w kilka lat później padł ofiarą stalinowskich czystek, z których ledwo uszedł z życiem. Największą sławę przyniosła mu wydana po wojnie książka „Wielka czystka”, w której ukazał mechanizmy zbiorowych mordów w ZSRR. Spekulowano, że był agentem NKWD, a także Gestapo, a jedna z legend głosiła, iż do jego przyjaciół zaliczali się Albert Einstein i Irena Joliot-Curie, którzy wysłali listy w jego obronie do władz sowieckiego państwa. Według innej legendy, powielanej między innymi przez Wikipedię, walczył w Powstaniu Warszawskim. A jakie były fakty, ustalone przez Irenę Grudzińską-Gross, w obszernej monografii o życiu jej bohatera, który pod koniec wojny przybrał nazwisko żony, Zofii Cybulskiej? Urodził się w 1901 roku w Krakowie w zamożnej rodzinie żydowskiej. W wieku 5 lat wyjechał z rodzicami do Wiednia, gdzie uzyskał staranne wykształcenie w zakresie nauk ścisłych. Jako fizyk i komunista nie zawahał się przed przyjęciem propozycji z Charkowa, żeby podjąć tam pracę. Jego pasmo sukcesów przerwały stalinowskie czystki. W wyniku wymiany więźniów z Rzeszą Niemiecką trafił do Generalnego Gubernatorstwa. Kazano mu nosić opaskę z Gwiazdą Dawida i osiedlić się w Krakowie.

    Uciekł i po wielu perypetiach trafił do Warszawy, gdzie ukrywał się z fałszywym ausweissem. Pomagała mu Polka Zofia Cybulska z którą związał się na resztę życia. W czasie okupacji dobrze im się powodziło, bo Weissberg miał duże zdolności do zarabiania pieniędzy i potężny talent organizacyjny. W getcie krakowskim prowadził kilka firm pod przykrywką, którym załatwiał intratne interesy z tak zwaną stroną „aryjską”; duże dochody przynosiło mu także umożliwianie wyjazdów na Zachód bogatym rodzinom żydowskim na fałszywych papierach. Kiedy znalazł się w Warszawie zarabiał na transakcjach czarno-rynkowych oraz na grze w karty, zawsze bowiem był hazardzistą. Ta ostatnia cecha przewijała się również w jego wojennym życiu, bo dzięki sprytowi, inteligencji oraz bezbłędnej niemczyźnie połączonej z manierami dostojnego Wiedeńczyka potrafił wielokrotnie wyprowadzać w pole będących na jego tropie hitlerowców. W swojej rzetelnej i dogłębnej pracy badawczej autorka nie natrafiła na zapiski świadczące o tym, że był on agentem Gestapo, ale jak sama przyznała, wiele szczegółów z życia jej bohatera na terenie okupacji niemieckiej nie zostało dotąd wyjaśnionych. Co innego z jego życia w ZSRR, które dogłębnie zbadała dzięki stosunkowo licznym źródłom. Rzeczywiście podpisał zgodę na współpracę z NKWD, miało to jednak miejsce tuż przed wymianą więźniów między Niemcami a Rosją i podpisywali wszyscy z obawy, że nie przekroczą granicy na Bugu.

    Do legendy należała jego przyjaźń z Einsteinem i Joliot-Curie, których wówczas nie znał nawet osobiście. Wysyłali petycje w obronie licznych fizyków, a wśród nich i Weissberga jako jednego z wielu. Legendą był także jego czynny udział w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie jako Aleksander Cybulski wyjechał z Zofią do Szwecji, a stamtąd do Francji, gdzie współpracował z Jerzym Giedroyciem, pomagając mu w założeniu Instytutu Literackiego i miesięcznika „Kultura”. Zmarł w Paryżu w roku 1964. Napisana barwnym językiem i wciągającym stylem książka wnosi dużo nieznanej wiedzy o życiu w okresie okupacji hitlerowskiej oraz o stalinowskich zbrodniach. Okresy masowych mordów zajmują najwięcej miejsca, bo i materiału było dużo na ten temat. Jednym z nich była sama książka Weissberga „Wielka czystka”, a drugą dzieło jego przyjaciela Artura Koestlera „Ciemność w południe”. Ale zanim obaj panowie nie poczuli na własnej skórze „dobrodziejstw” życia w komunistycznym imperium, wychwalali go z bezmyślnym, fanatycznym entuzjazmem i nawet wywołanie sztucznego głodu na Ukrainie, który pochłonął 20 milionów ofiar uważali za konieczność dziejową. Polecam ku przestrodze. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz

  • Zły meteorolog
    Autor: Rafał Kosik                                                            Ilustracje: Kasia Kołodziej                                          Wydawnictwo Powergraph Poziom: BD I/II

    Najnowsza powieść Rafała Kosika stanowi część serii wydawniczej „Mi się podoba”. Już sam tytuł serii jest pomysłowy, autor bawi się słowem, co w kontekście rozwoju językowego dzieci – dzieci tak w ogóle, ale i dzieci czytających akurat prezentowaną historię – stanowi jeden z większych atutów pracy twórczej Kosika. Główna bohaterka (przypomnijmy jej imię – Mi) ma sześć lat, starszego brata, jedenastoletniego Kubę. Trzymają się w grupie z dziesięcioletnim Albertem z zespołem Aspergera i Amelią – dziewczynką w wieku Kuby. Pewnego dnia stają przed ważnym, niespodziewanym, pogodowym wyzwaniem. Odkrywają bowiem, że nieustanny deszcz pada tylko nad ich blokiem. Gdzie indziej, choćby nieopodal na osiedlu luksusowych apartamentowców panuje wspaniała pogoda.

    Rezolutna grupa bohaterów na czele z dzielną Mi – chociaż najmłodszą, to chyba najbardziej przebojową postacią – postanowi dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. Nie lubię dużych słów, ale w moim odczuciu Kosik stworzył małe arcydzieło, wykorzystał przestrzeń tekstu na wprowadzenie wielu znaczeń, nasycił go semantyką, nie tracąc z oczu głównego kierunku, czyli zwariowanej zabawy. Po pierwsze, ukrywa w akcji sporo informacji meteorologicznych. Po drugie, tworzy charakterystyczne postaci literackie – konstrukty do łatwego zapamiętania, skłaniające do uśmiechu i refleksji zarazem. Po trzecie, warstwę leksykalną ubogaca oryginalnymi przypisami odsyłającymi do wyjaśnień trudniejszych słów. Po czwarte, żeby było weselej, sięga po motyw kosmitów. Po piąte, delikatnie przemyca treści odnoszące się do różnic społecznych, majątkowych. Dużo, ale nie za dużo. Reklama z okładki „Jeżeli chcesz aby twoje dziecko zaczęło czytać – kup mu książkę Rafała Kosika!” jest trafione. Zamieniłbym tylko „kup” na „wypożycz”. Oprawa twarda, szyta.

  • Na końcu Drogi Mlecznej
    Autorzy: Majda Koren, Damijan Stepancić    Wydawnictwo Druganoga Poziom: BD O/I

    Kolejny, trzeci już tom cyklu komiksów przygodowych „Beret i Kapot”. Tom pierwszy po prostu o tytule „Beret i Kapot” (p. 18/2023). Tom drugi (w zasadzie część pierwsza i jedna druga) „Inspektor Anton” (P. 8/2024).Szybkie przypomnienie: tytułowi bohaterzy to dwie sympatyczne świnki; choć tak naprawdę sympatyczne tylko dla czytelników. W wydarzeniach fabularnych najczęściej są na bakier z prawem. Otóż lubią kraść, cierpią wręcz na świńską kleptomanię. W najnowszej odsłonie kradną rakietę, aby polecieć w kosmos i sprowadzić na ziemię kosmiczne mleko. W komiksie pojawia się również wspomniany inspektor policji, Anton. To rasowy jamnik, zatem rzec można – prawdziwy pies.

    Ponownie przyłapuje Bereta i Kapota na gorącym uczynku. Świnki trafiają za kratki równie często jak postaci z serialu „Chłopaki z baraków”. W kanadyjskiej produkcji każdy sezon kończył się właśnie powrotem do więzienia. Bohaterowie byli z tym pogodzeni, potrafili nawet teoretyzować na ten temat. Można powiedzieć, że „Beret i Kapot” to takie „Trailer Park Boys” w wersji dla dzieci. Zwróćmy uwagę na typ humoru: hulaszczy; humor, w którym groteska uzasadnia wybory i czyny postaci. Nie zapominajmy jednocześnie o elementach moralitetu. Zło jednak zostaje ukarane, przy czym cały czas zwycięża pewna więź bohaterów: autentyczna, stawiająca ich w jednym szeregu z bohaterami pozytywnymi. Przygody bohaterów zostały przedstawione bardzo dynamicznie, także (a może zwłaszcza) w warstwie ilustracyjnej – królują tu intensywne, kontrastowe kolory i prosta, ale ekspresyjna kreska. Wszystko razem powinno przyciągnąć uwagę młodych fanów komiksu. Oprawa twarda, szyta.

  • Chłopaki znad kanału
    Autor: Brian Conaghan                                          Wydawnictwo Dwie Siostry Poziom: BD III

    Brian Conaghan w swojej kolejnej powieści dla młodzieży zabiera czytelnika w emocjonalną podróż przez trudne doświadczenia chłopca, który zmaga się z odrzuceniem, samotnością i poszukiwaniem akceptacji. Lenny to 11-latek, który każdego dnia mierzy się z docinkami ze strony rówieśników. Jego nadwaga staje się pretekstem do drwin, a dla niego samego – źródłem głębokiego cierpienia. Szkoła, zamiast być miejscem nauki i rozwoju, staje się dla niego przestrzenią pełną lęku i upokorzenia. Rodzina Lenny’ego również nie jest dla niego bezpiecznym schronieniem. Rodzice, pogrążeni w bólu po dramatycznych wydarzeniach związanych ze starszym synem, nie potrafią zapewnić chłopcu wsparcia. Starszy brat nastolatka trafił do poprawczaka, po tym, jak w obronie młodszego brata pobił chuligana.

    Choć jego intencje były z gruntu szlachetne, konsekwencje okazały się tragiczne dla całej rodziny. W świecie pełnym odrzucenia Lenny niespodziewanie znajduje oparcie w Bruce’ie, bezdomnym mężczyźnie, który – mimo własnych dotkliwych traum – okazuje się być osobą pełną empatii i mądrości. Ich relacja, choć nietypowa, jest pełna ciepła i wzajemnego zrozumienia. „Chłopaki znad kanału” to książka, która dotyka wielu ważnych tematów, m.in. kwestii związanych z samotnością i wykluczeniem, traumą i jej konsekwencjami, a w końcu pochyla się nad siłą przyjaźni i pokazuje, że prawdziwe wsparcie może przyjść z najmniej oczekiwanej strony.

    Brian Conaghan znalazł dla tej opowieści jedyny w swoim rodzaju język, w którym jest dużo ironii i humoru, a równocześnie niemało wrażliwości. Narracja jest dynamiczna, a dialogi bardzo autentyczne, co sprawia, że książka mocno angażuje czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Ta lektura nie tylko wzrusza, ale także skłania do refleksji nad tym, jak społeczeństwo traktuje osoby różniące się od ogólnie przyjętych norm. Gorąco polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Kochana córeczko
    Autorka: Anna Siedlecka Wydawnictwo: Lucky Radom 2025 Druga powieść Anny Siedleckiej – nieznanej jeszcze w szerszych kręgach pisarki z Białej Podlaskiej. Debiutancka książka „Z okruchów nadziei” do nas nie dotarła, ale wydaje się, że podobnie jak najnowsze dzieło ma za zadanie rozgrzewać serca czytelników i podnieść na duchu. Tytuł utworu może wydać się dziwny, ale przestaje takim być po przeczytaniu ostatnich kartek. Fabuła rysuje się następująco: młoda dziewczyna, Lena Kowalska, właśnie odebrała dyplom ukończenia kursu na opiekuna medycznego. Dokument stanowi przepustkę do lepszego życia. Co jest nie tak z dotychczasowym? Ojciec – tyran i alkoholik, matka zbyt słaba, by go porzucić, przemoc w domu a także brak poczucia bezpieczeństwa. Tyle wystarczy, by pragnąć zmian. Światełkiem w tunelu wydaje się miłość do Marka, z którym Lena chce wynająć małe i niedrogie mieszkanie. Wszystko zmierza ku dobremu, bohaterka dostaje pracę w domu opieki społecznej, niedługo pierwsza wypłata, lecz czytelnik cały czas ma wrażenie, że za chwilę wszystko runie jak domek z kart. Czy runie? Pozostawiam to do odkrycia podczas lektury, a także inne sekrety schowane m. in. w metalowych pudełkach. Przyznać muszę, że ta publikacja jakoś przypadła mi do gustu. Autorka umiejętnie buduje w tekście napięcie, stosuje niedopowiedzenia, rozbudza nadzieje, ale i podrzuca złowrogie przeczucia. Trudno pozostać obojętnym wobec głównej postaci, skonstruowanej tak, by budzić i empatię, i sympatię. Trzeba przyznać duży plus dla pisarki za pogłębione portrety psychologiczne, dbałość o szczegół, styl i lekkość narracji, która wciąga, choć niby to zwykła opowieść o ludzkim losie. Minusem utworu może wydać się bardzo duży zbieg okoliczności zastosowany przy rozwiązaniu fabuły, ale gdzie jak nie w książkach puszczać wodze fantazji. Książka ujmuje i porusza, mówi o sile dobra, przyjaźni i bezinteresownej pomocy. Zakończę cytując: „Czasem o czyimś życiu decyduje los lub drugi człowiek” (s. 271), ale ostatecznie my też mamy coś do powiedzenia. Polecam. Oprawa miękka, klejona
  • Proszę!
    Autor: Simon Philip Wydawnictwo: Kropka Poziom: BD O/I     Kolejna książka brytyjskiego twórcy literatury dziecięcej; poprzednio na liście: „Naprawdę chcę to ciasto!” p. 4/2023. Tym razem autor serwuje zabawną, pełną fantazji, rymowaną opowieść o chłopcu, który w zaskakujący sposób uczy się dobrych manier. Historia zaczyna się, kiedy Jaś kupuje sobie lody i zapomina o użyciu magicznego słowa „proszę”. Wywołuje to lawinę przedziwnych zdarzeń, a w rezultacie ogromny chaos. Najpierw chłopiec zostaje porwany przez kosmiczne ropuchy, następnie trafia do pełnej dzikich zwierząt dżungli, w końcu zaś pędząc wraz ze swoimi kompanami na rozwścieczonym jaku spada do krainy bajek, co powoduje ogromny chaos i galimatias. Z tej zagmatwanej sytuacji bohaterowi udaje się wybrnąć dzięki użyciu magicznych słów, takich jak: „przepraszam” i „proszę”. Uświadamia on sobie, że za każdym razem, kiedy nie mówi „proszę”, wpada w jakieś tarapaty. Seria szalonych przygód staje się najlepszą lekcją nauki dobrych manier. Książka w pomysłowy, pełen humoru sposób pokazuje konsekwencje nieużywania zwrotów grzecznościowych. Pełna dynamicznej akcji i niezwykłych istot (pojawiają się tu trolle, smoki i wiedźmy) opowieść z grzecznościowym przesłaniem z pewnością trafi do małych czytelników. Zabawne, ekspresyjne ilustracje w wyrazistej palecie kolorów świetnie oddają dynamikę, energię i komiczność utworu. Kwadratowy, większy format. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Apsik!
    Autor: Simon Philip Ilustrator: Nathan Reed Wydawnictwo: Kropka Warszawa 2025 Poziom: BD O/I O kichnięcie od przygody – jak zapowiada okładka – znajduje się czytelnik trzymający w rękach książkę Simona Philipa. „Apsik” to krótka historyjka dydaktyczna o tym, co może się wydarzyć, gdy nie zasłonimy nosa przy kichaniu. Czyn ten popełnia Staś – mały bohater publikacji, który choć co robić wiedział, postanawia inaczej, skutkiem czego zostaje wciągnięty w wir dziwnych zdarzeń z udziałem niespotykanych normalnie postaci. Absurdalny humor twórców książeczki rozkwita w całej okazałości. Różowy słoń w kajaku, piraci, akrobaci, panda, kuku i muniu – wszystko się tu znajdzie a Staś kicha i kicha, że końca nie widać. Sytuacja całkowicie wymyka się spod kontroli, na szczęście znajdzie się remedium oraz dobra rada na zakichany zamęt. Publikacja wzbogaca zbiór wydawniczych propozycji dla dzieci o savoir vivre. Literatura tego typu zawsze znajdzie swojego odbiorcę, z powodzeniem może być wykorzystana podczas spotkań w dziecięcych bibliotekach. Wierszowany tekst doskonale sprawdzi się podczas głośnego czytania a także jako ćwiczenia logopedyczne. Natłok tzw. trudnych słówek takich, jak żwawo, chyżo, hożo czy herszt lub „hałastra z czaszką na banderze” (s. 10) pozwala na ćwiczenie wymowy albo ortografii. Wiele plusów w tej książeczce, lecz największy wiąże się z dobrą zabawą i przyjemnością płynącą z obcowania z pełną humoru lekturą. Atrakcyjnej warstwie słownej kroku dotrzymują szalone, dynamiczne ilustracje. Bardzo polecam. Większy format, oprawa twarda, szyta.
  • Mama kocha cię tak mocno!
    Autorka: Capucine Lewalle Wydawnictwo: Agora dla dzieci Poziom: BD O   Pozycja z serii o rodzicielskiej miłości stworzonej przez francuski duet autorsko-ilustracyjny – za rymowany tekst odpowiada Capucine Lewalle, scenarzystka i autorka książek dla dzieci, a za ilustracje – Maud Legrand, twórczyni plakatów, obrazów i ilustracji. Każda książka stanowi odrębną historię z różnymi bohaterami. Prezentowany tomik koncentruje się na głębokiej więzi między mamą a dzieckiem. Książkowa mama jest bardzo pogodna, cieszy się każdą wspólną chwilą ze swoim dzieckiem, które jest dla niej najważniejsze na świecie. Uwielbia je przytulać, bawić się z nim i pokazywać mu świat (zabiera je na przykład do oceanarium i na występy akrobatów). Miłość mamy do dziecka jest bezgraniczna, pełna czułości, radości i troski. Książka pokazuje też inne oblicza mamy, która doskonale łączy macierzyństwo z pracą zawodową, życiem towarzyskim, zajęciami i pasjami. Związane są z tym różne emocje: przepełnia ją szczęście, kiedy tańczy flamenco, w pracy staje się poważna, martwi się problemami ekologicznymi na świecie oraz boi się pająków. Autorka kreśli piękny portret mamy, wyjątkowej osoby odnajdującej się w wielu rolach, pełnej ciekawych pasji oraz miłości zarówno do dziecka, jak i innych ludzi. Z ciepłą opowieścią znakomicie współgrają pogodne, subtelne ilustracje stylizowane nieco na dziecięce rysunki, które wykonane są różnymi technikami, w tym tuszem i farbami akrylowymi. Wartościowa propozycja promująca rodzicielstwo bliskości. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Dom na skraju magii
    Autorka: Amy Sparkes Wydawnictwo: Kropka Warszawa 2025 Poziom: BD I/II Powieść dla dzieci napisana przez angielską autorkę, która pierwszy raz pojawia się na naszej liście. Historia kryjąca się pomiędzy okładkami książki zaczyna się na poły magicznie, na poły dramatycznie. Główna bohaterka, sierota zwana Dziewiątką, przygarnięta przed laty przez przestępcę o ksywie Szmal próbuje ukraść na targu coś, z czego będzie zadowolony jej opiekun. Dziewczynka musi zapracować na swoje utrzymanie i szczerze nienawidzi złodziejskiego życia w Gnieździe Tysiąca Skarbów. Pech chce, że w jej ręce trafia ozdoba w kształcie małego domku, który ni z tego ni z owego rośnie. Mieszka w nim młody czarodziej Mroczysław, troll Eryk i patyczakowaty stwór zwany Doktorem Łyżkiem. Wszyscy są bardzo mili, ale mają problem w postaci klątwy, która nie pozwala im opuścić budynku, blokuje dostęp do szafki z herbatą, przestawia książki w domowej biblioteczce a Mroczysława pozbawia magii. Legenda głosi, że pomóc tu może jednie osoba, która zapuka do drzwi a to właśnie nieopatrznie czyni Dziewiątka, pakując się tym samym w niezłe tarapaty. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dziewczynka próbuje zdjąć klątwę, bo liczy, że odmieni się także jej los. Niestety z magią nie ma żartów, dlatego należy po nią sięgać „wyłącznie w sytuacjach krytycznych i ze wszech miar tragicznych” (s. 124). Skurczenie się w nicość, które zagraża bohaterom wydaje się wystarczająco tragiczne, by mimo początkowej niechęci Dziewiątki, sięgnąć po praktyki czarodziejskie. Problem w tym, że zdjęcie klątwy wymaga poświęcenia przedmiotu wielkiej wartości osobistej i emocjonalnej. Nie każdemu będzie łatwo zdobyć się na taki gest. Książka powinna spodobać się młodym czytelnikom, lubiącym magiczne klimaty. Historia Dziewiątki wciąga do świata absurdu, a szybka akcja i piętrzące się przeciwności nie pozwolą na chwilę znudzenia. Duży plus za zabawne dialogi, zwłaszcza te z udziałem przesympatycznego trolla Eryka. Udany wątek książek i bibliotek rozbawi małego odbiorcę. Zakończenie trochę zaskakuje, a trochę wzrusza – towarzyszy mu mądre przesłanie o tym, że warto szukać przyjaciół i nie poddawać się, gdy trudno i źle. Polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Myszonek wyrusza w rejs
    Autorka: Riikka Jantti Wydawnictwo: Frajda Poziom: BD O/I     Nowa odsłona przygód rezolutnej miejskiej myszki – Myszonka, autorstwa fińskiej ilustratorki i pisarki; poprzednio na liście: „Myszonek jedzie na wycieczkę” p. 20/2024. Tym razem Myszonek wyrusza w swoją pierwszą zagraniczną podróż. Wraz z mamą i ciocią Lusią płynie ogromnym statkiem wycieczkowym, na którym mieszka w małej kajucie i korzysta z licznych atrakcji. Dużym przeżyciem dla małego bohatera jest zwiedzanie miasta portowego i wizyta w oceanarium. Po powrocie na statek czeka go jeszcze relaks w spa i kolacja w eleganckiej restauracji. Zagraniczna podróż dostarcza Myszonkowi wielu niezapomnianych wrażeń, którymi planuje się on podzielić z kolegami. Autorka niezwykle umiejętnie pokazuje dziecięce emocje związane z pierwszą podróżą statkiem i poznawaniem nowych miejsc. Mały bohater cieszy się wyprawą, jest podekscytowany eksplorowaniem statku i otwarty na nowe doświadczenia, ale momentami czuje się oszołomiony, niepewny i zmęczony. Podobnie jak w poprzednich częściach książka podkreśla wagę relacji z bliskimi. Z prostym, ciepłym tekstem świetnie współgrają urocze, subtelne ilustracje, które znakomicie oddają wakacyjny klimat. Nie trzeba zachowywać kolejności wydawniczej w lekturze. Oprawa twarda, szyta, mały format. Polecam.
  • Radość Soboty
    Autorka: Marta Grzywacz Wydawnictwo: Czarne Wołowiec 2025 Dziennikarka, autorka reportaży m. in. „Blizn” prezentowanych na przeglądzie P. 11/22 w najnowszej publikacji podejmuje temat tajnej organizacji żydowskiej o nazwie Oneg Szabat czyli tytułowej Radości Soboty. Wiele można się o niej dowiedzieć odwiedzając Żydowski Instytut Historyczny, oglądając wystawę: „Czego nie mogliśmy wykrzyczeć światu”. Marta Grzywacz, popełniając najnowszą książkę, dołącza do popularyzatorów poruszającej historii o grupie żydowskich działaczy, zamkniętych w getcie warszawskim a może lepiej powiedzieć: dołącza do strażników pamięci – o nic więcej nie proszą Żydzi zrzeszeni w Oneg Szabat, archiwiści, którzy zapisują dla potomnych proces własnej zagłady i zmierzch polskiego, żydowskiego świata. Było ich kilkudziesięciu – przeżyło tylko troje, dziś nie ma już ani jednego. Marta Grzywacz rozpoczyna reportaż od przybliżenia sylwetki absolutnie kluczowej dla całej opowieści tj. Emanuela Ringelbluma. Historyk z wykształcenia i zamiłowania z zapałem badacza inicjuje prace archiwistów, by utrwalić coś, co nie miało precedensu i nie powinno odejść w niepamięć. Ta wisi nad losem mieszkańców żydowskiej dzielnicy przez cały czas. Każdy kolejny rok okupacji uświadamia im, że mogą tej wojny nie przetrwać. Co zatem robić w sytuacji, gdy prawie wszystko jest już stracone? Jak stawić opór i wyrazić niezgodę? Kronikarz getta notuje obrazy, fakty, opinie i plotki, zachęca do tego innych współpracowników. Razem udaje im się zebrać pokaźny, unikalny zbiór dokumentów poświadczających o wszystkim, co dzieje się w getcie: opisy prześladowań, aktów okrucieństwa, zapisy walki o przetrwanie, dzieła artystów, badania naukowe, wycinki z gazet, relacje i fotografie, świadomie pisane sprawozdania, dokumenty urzędowe – całe bogactwo informacji zamknięte w skrzynkach i bańkach na mleko, zakopane głęboko pod ziemią. Autorka podejmując temat Oneg Szabat musi mieć świadomość, że obcuje ze zjawiskiem wyjątkowym. Jak o nim mówić, by go nie spłycić i oddać całą trwogę, która wyziera z Archiwum Ringelbluma? Reportażystka rekonstruuje codzienność, przybliża sylwetki, czasami wykorzystuje technikę stop klatki, najczęściej stawia na szczegół, który choć mały, wiele znaczy dla tekstu, ewokuje minioną rzeczywistość, czyni ją bardziej namacalną, ale też generuje emocje, ożywia historyczny przekaz. Publikacja Marty Grzywacz jest rzetelna, wstrząsająca, momentami bolesna, być może obowiązkowa dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, przez co przeszli Żydzi w okupowanej Polsce. Gorąco polecam – ta opowieść kiedyś „niewykrzyczana”, ale ocalona dla potomnych, dziś ma nową szansę wybrzmieć głosami ludzi, którzy żyli, kochali, marzyli i umarli na tej samej, co my, ziemi. Myślę, że to ważne a książkę na pewno warto mieć na półce w swojej bibliotece. Oprawa twarda, szyta.
  • Przesądy
    Autorka: Krystyna Kofta Wydawnictwo: Lira Warszawa 2025 Krystyna Kofta podobno nie jest przesądna… ale wykazuje zaskakująco rozległą wiedzę na temat tego, co się powinno i tego, czego nie powinno się nigdy, przenigdy robić. Artystka, publicystka, autorka wielu tekstów o tematyce autobiograficznej i społecznej w najnowszej publikacji dzieli się z czytelnikiem pewnymi zasadami, które choć sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, są stosowane nagminnie, czasami całkowicie nieświadomie przez wielu. Zabobony przekazuje się w domu z pokolenia na pokolenie, mimochodem, pomiędzy wierszami, przy porannej herbacie, w trakcie codziennych czynności. Pisarka wypytuje bliższych i dalszych znajomych, duma nad własnym zachowaniem, obserwuje innych, studiuje źródła, słowniki i leksykony. Wiele przesądów odrzuca, odmawiając im sprawczości oraz mocy, lecz wiele z nich przyswaja lub pielęgnuje. Czy wśród zaboboniarskiego towarzystwa odnajdzie się także czytelnik? Warto dyskretnie sprawdzić, zwłaszcza, że szansa jest duża, gdyż autorka opisuje cały wachlarz zwyczajów rzetelnie i zgodnie z kolejnością alfabetyczną. Czego dotyczą tytułowe przesądy? – najczęściej śmierci, choroby i wszelakich nieszczęść, ale też miłości albo pieniędzy. Wiele z nich wiąże się ze zwierzętami, np. nieszczęsnym czarnym kotem, sową, bocianem czy słoniem, lecz tylko tym z trąbą do góry (inaczej to pech). Przesądy mimo zaawansowanego rozwoju cywilizacji, pomimo postępu trzymają się nieźle, bo stanowią sposób na oswojenie złego, odzyskanie poczucia kontroli nad tym, co przeraża i przerasta. Niektóre z opisanych w publikacji zwyczajów są absurdalne i śmieszne, inne powszechnie kultywowane, jeszcze inne respektowane w sekrecie. Ostatecznie ważne, że książkę czyta się świetnie, ponieważ – jak to u Kofty – jest napisana z lekkością, swobodą, z przymrużeniem oka i jakąś taką bezpośredniością, która ewokuje aurę rozmowy. Bardzo polecam, chociaż tekstów Krystyny Kofty chyba tak bardzo polecać nie trzeba, bronią się same. Oprawa miękka, klejona, wygodny format.
  • Niesamowita Nina Orzeszek
    Autorka: Sarah Bowie Wydawnictwo: Zielona Sowa Poziom: BD II   Sarah Bowie jest irlandzką pisarką, ilustratorką i edukatorką sztuki, która prowadzi w szkołach i bibliotekach warsztaty z tworzenia komiksów oraz opowieści wizualnych. „Niesamowita Nina Orzeszek” to humorystyczna powieść graficzna opowiadająca o zwariowanych perypetiach tytułowej bohaterki. Nina, uczennica szkoły podstawowej, prowadzi kanał na HejaTubie, na którym prezentuje swoje – jak jest przekonana – genialne i niezwykle kreatywne pomysły. Największą fanką jej internetowej działalności jest babcia. Drugim zaś subskrybentem kanału jest jej najlepszy przyjaciel Patryk. Bohaterkę poznajemy, kiedy próbuje przekonać Patryka do swojej kreatywnej wizji nowego filmiku dokumentalnego z życia dzikiej przyrody, w którym główną rolę ma zagrać jej stary kocur Lesio jako kuzyn lwa. Wkrótce życie, a właściwie wychowawca klasy rewiduje jej plany. Nina bowiem musi w parze ze swoim największym klasowym wrogiem, czyli wredną i władczą Malwiną, przygotować występ na klasowy pokaz talentów. Malwina w przeciwieństwie do Niny jest niezwykle popularna w klasie i sławna w internecie (dzięki filmikom z udziałem wytresowanego pieska – Księżniczki Trixi). Od razu zaczyna ona rządzić Niną i stara się ją ośmieszyć, na przykład zamieszczając na swoim kanale złośliwe wideo z kotem Lesiem w majtkach na głowie. Jej niecny plan przynosi odwrotny skutek, gdyż filmik nieoczekiwanie zdobywa ogromną popularność, a właścicielka kota staje się sławna. Ukazany w książce fragment z życia Niny obfituje w zwariowane perypetie, sukcesy i porażki. Bohaterka jest przykładem osoby nieprzejmującej się złośliwymi uwagami, krytyką i niepowodzeniami, potrafiącej wyciągać wnioski ze swoich błędów. Pełna emocji i zwrotów akcji opowieść koncentruje się na szkolnych perypetiach oraz relacjach tytułowej bohaterki z rówieśnikami, głównie z Malwiną i Patrykiem. Autorka porusza tu wiele problemów, z jakim mierzą się uczniowie podstawówki. Dotyczą one m.in. hejtu i presji popularności w sieci, odrzucenia przez rówieśników, kreowania fałszywej rzeczywistości w internecie, niezdrowej rywalizacji, zazdrości i presji rodziców. Dużo ciepła do opowieści wnoszą wątki rodzinne i zwierzęce – nasza główna bohaterka mieszka razem z mamą (pielęgniarką), wspierającą babcią (z zapałem zajmującą się malowaniem portretów rodziny i znajomych) oraz kotem Lesiem puszczającym śmierdzące bąki. W weekendy zaś odwiedza swojego tatę (ogrodnika) i jego nową rodzinę. Książka ma formę przezabawnego graficznego dziennika tytułowej bohaterki, wypełniają ją kreskówkowe, kolorowe, dynamiczne ilustracje z komiksowymi elementami i diagramami, które dopełniają krótkie teksty, śmieszne komentarze i wtrącenia. Wciągająca opowieść o przyjaźni i akceptacji. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Domy na piasku
    Autorka: Katarzyna Rodacka Wydawnictwo: Znak Kraków 2025 Ciekawy reportaż Katarzyny Rodackiej, absolwentki iranistyki na UJ i dziennikarki, która rekonstruuje proces migracji Polaków z ogarniętej wojną Europy do Iranu. Fala wyjazdów ma miejsce w 1942 roku po układzie Sikorski – Majski, który gwarantuje przesiedlonym w głąb Związku Sowieckiego Polakom amnestię i możliwość swobodnego przekraczania granic. Część żołnierzy armii Andersa i tysiące cywilów zostaje przerzuconych do Azji i ostatecznie mówi się o niemal stu dwudziestu tysiącach ludzi. Jakie są ich dalsze losy? Czy wszystkim udaje się dotrzeć na miejsce? Czy zostają tu po 1945 roku? Odpowiedzi na postawione pytania przynoszą „Domy na piasku”. Droga do Iranu to gehenna naznaczona głodem, zmęczeniem, ściskiem, chorobami, niebezpieczeństwem, tymczasowością i niepewnością jutra. Wielu zesłańców umiera lub gubi się, ponieważ w złym momencie oddalają się od pociągu, który niespodziewanie odjeżdża. Panuje ogromny chaos i dezinformacja, losem rządzi przypadek a także nadzieja. Iran wita tułaczy upałem, daktylami i lękiem, bo co zrobić z taką masą nowoprzybyłych osób. Wszyscy jednak znajdą dla siebie miejsce w obcym kraju. Pahlawi, Maszhad, Teheran, Isfahan to kolejne przystanki na mapie tułaczki. Autorka dociera do uczestników wydarzeń, lecz większość z nich była zbyt mała, by dokładnie zapamiętać szczegóły podróży i życia w obozach. Pracę ludzkiej pamięci dziennikarka wspiera zatem kwerendami w archiwach, w których znajdują się nawet takie perełki, jak pamiętnik Heleny Stelmach. Losy bohaterów książki są zupełnie niesamowite a Bliski Wschód, który udziela schronienia powojennym polskim emigrantom staje się bliższy niż kiedykolwiek. Warto sięgnąć po ten tytuł, by odkryć zupełnie nieznaną historię. Co ciekawe, publikacja choć z jednej strony głęboko osadzona w konkretnym momencie XX wieku, z drugiej strony jest bardzo uniwersalna. Reportaż ukazuje doświadczenie uchodźstwa, które równie dramatyczne było kiedyś, jak i jest dziś u progu naszych granic. Warto się nad tym zadumać przez chwilę. Polecam każdemu. Oprawa twarda, szytareportaż
  • Za dobrze się maskowałam
    Autorka: Monika Szubrycht Wydawnictwo: Copoernicus Center Press Kraków 2025 Zbiór wywiadów przeprowadzonych przez dziennikarkę i neurologopedkę z trzynastoma kobietami w spektrum autyzmu. Co ważne, kobiety te nie miały szans na diagnozę w odpowiednim czasie, dlatego przez lata żyły z niejasnym poczuciem, że coś jest z nimi zdecydowanie nie tak, jak być powinno, lecz nie wiadomo ani co to jest, ani jak to poprawić. Wcześniej na tenże problem zwracała uwagę jedna z rozmówczyń Moniki Szubrycht, Ewa Furgał w swojej książce „Autentyczna w spektrum” (P. 13/23). Kogo jeszcze spotkamy w publikacji? – terapeutkę zajęciową, naukowczynię i poetkę, panią psychiatrę, młodą artystkę, pedagożkę specjalną, ilustratorkę, matkę, córkę, żonę, rozwódkę – jednym słowem reprezentantkę każdej społecznej roli i różnorakich zawodów. Opowiadane przez kobiety historie poruszają, czasami wywołują gniew na ludzi i świat, ale przede wszystkim ewokują niezgodę na niesprawiedliwe traktowanie oraz brak zrozumienia, który autystyków dotyka. Co gorsza, bohaterki książki czasami same nie rozumieją siebie, dopóki nie usłyszą słowa: autyzm. Diagnoza daje ulgę, pozwala zdjąć niewygodną maskę – to tak jakby ktoś powiedział Ci: jesteś inna, co nie znaczy, że gorsza. Rozmowy zawarte w publikacji zaskoczą niejednego czytelnika. Kobiety z rozbrajającą szczerością mówią o dzieciństwie i szkole, o relacjach, dorastaniu, próbach usamodzielnienia się, o szukaniu pracy, karierze oraz związkach i samotności. Bohaterki punktują błędy osób z tzw. otoczenia. Nie chodzi wcale o to, by oskarżać, raczej burzyć stereotypy i wyjaśniać. Książce przyświeca idea skondensowana w zjawisku #metoo. Poczucie przynależności, podobieństwo do innych osób, borykających się z tymi samymi demonami może pokrzepić i dodać otuchy a być może nawet zmniejszyć poczucie izolacji i niedopasowania. Tego życzę czytelnikom, którzy odnajdą w opowiedzianych tu historiach odbicie własnego Ja. Tytuły takie, jak ten są potrzebne i bardzo dobrze, że nie toną w morzu publikacji na rynku wydawniczym. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Oćma
    Autorka: Hanna Szczukowsa-Białys Wydawnictwo: Sine Qua Non   Czwarta książka bydgoskiej pisarki, autorki kryminalnego cyklu z komisarzem Bandysem, laureatki konkursu na opowiadanie kryminalne Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu, absolwentki dwóch kursów Maszyny do pisania (z Robertem Małeckim i Maciejem Siembiedą). „Oćma” to wielowarstwowa powieść łącząca wątki obyczajowe z elementami thrillera. Akcja toczy się w kilku płaszczyznach czasowych, głównie w Żninie. Główną bohaterką jest Róża, młoda kobieta wykończona opieką nad malutką córką i obowiązkami gospodyni domowej, która nie może liczyć na pomoc męża (Jacka), zwolennika konserwatywnego podejścia do podziału ról domowych, który pracuje jako urzędnik w starostwie. Róża od lat nie utrzymuje kontaktów ze swoimi rodzicami, nie dostaje też wsparcia od teściów, którzy nie są zadowoleni z wyboru swojego jedynaka i traktują synową obcesowo. Bohaterka pragnie zmienić coś w swoim życiu, uwolnić się od przygnębiającej ją rutyny i zawalczyć o siebie. Podczas spacerów z córką po parku miejskim przy żnińskim jeziorze spotyka starszego, szarmanckiego mężczyznę, dzięki któremu zaczyna się uśmiechać. Znajomość ta kończy się pewnym tragicznym wydarzeniem. Kolejnym bohaterem jest pięćdziesięciosiedmioletni Bolesław Sauter, samotny rencista mieszkający razem z kotem Ronaldem, były dziennikarz lokalnej gazety, który prowadzi bloga z ciekawostkami historycznymi o Żninie. Podczas pewnej listopadowej ulewy Bolesław widzi, jak w willi naprzeciwko, w której mieszczą się apartamenty na wynajem, jakaś rosła postać wyrzuca przez barierkę balkonu czyjeś ciało na sznurze. Ponieważ wezwana policja nie traktuje jego zeznań poważnie, postanawia przeprowadzić śledztwo w sprawie tej zbrodni na własną rękę. Wkrótce odkrywa kolejne mroczne tajemnice powiązane z tą sprawą. Jedna z nich dotyczy makabrycznej kolekcji porcelanowych figurek oślepionych baletnic. Prywatne dochodzenie coraz bardziej przytłacza go swoim mrokiem. Poznajemy też dramatyczną historię Aliny Kosiek, licealistki z patologicznej rodziny, która uciekła z domu. W trudnej sytuacji miał jej pomóc brat najlepszej koleżanki. Dziewczyna jednak zamiast do pracy opiekunki dla starszej pani w Niemczech trafiła w ręce bezwzględnego suterena. Autorka sprawnie łączy wszystkie wątki, tworząc złożoną, mroczną opowieść o obsesji, manipulacji i samotności. Dobrze skonstruowana i napisana fabuła (chociaż momentami nieco naciągana). Okładka miękka, klejona. Polecam. Poprzednio na liście: „Węże na ziemi, węże na niebie” p. 22/2024.
  • Zraniony stół
    Autorka: Laura Martinez-Belli Wydawnictwo: Kobiece Białystok 2025 Tytuł powieści nawiązuje do być może największego dzieła znanej artystki Fridy Kahlo. Dzieło w 1955 roku trafia z wystawą meksykańskich dzieł do warszawskiej Zachęty i ginie bezpowrotnie. Do dziś nie wiadomo, co wówczas stało się z obrazem, czy wciąż jest w Polsce i jak wygląda. Zagadkowa historia rozbudza wyobraźnię i inspiruje meksykańską pisarkę do napisania utworu a także oddania hołdu wybitnej malarce. Wydarzenia opisane w publikacji są wytworem wyobraźni autorki, podobnie część postaci jest fikcyjna a część autentyczna. To, co na początku lektury uderza czytelnika to świat przedstawiony powieści, który rozpada się na dwa. Pierwszy to Meksyk z początkowych dekad XX wieku, Meksyk w kolorze indygo, mieniący się w słońcu i powiewający wstążkami o barwie magenty. Druga przestrzeń rozlewa się po kartach powieści szarością i jednolitością tonów. To Związek Radziecki, w którym nie czyni się zbędnych dekoracji i próżniaczych ozdóbek. Tu na kolację serwują garnek bladej kaszy, w Meksyku zaś tacos w towarzystwie pikantnych sosów z papryczek w odcieniu intensywnej czerwieni. Podobnie jak dwa światy, książka ma dwie główne bohaterki: Fridę – wybitną artystkę zniewoloną przez ciało i Olgę – niespełnioną malarkę, która ugrzęzła w garniturze urzędniczki. Łączy je miłość do sztuki, postrzeganej jako akt bez celu, funkcji i ograniczeń a także dzielność, z którą obie kobiety przeżywają swoje nielekkie życie. Słowem, niczym opary, unoszącym się nad stronicami powieści jest obsesja. Obsesja Fridy na punkcie mężczyzny, obsesja Olgi wywołana przez „Zraniony stół” – tytułowy obraz, którego elementy odtwarza w pamięci wiele razy, szkicuje i łączy w całość, wreszcie obsesja narratora na punkcie ciała, wokół którego ogniskują się wypowiedzi. Anatomia człowieka, niedoskonałość, dekonstrukcja cielesności, fizjologia a w niej odczuwanie bólu to drugie dno książki. Cierpienie i okaleczenie dotyka zarówno Fridę, jak i o Olgę a rany fizyczne zrastają się z tymi niewidocznymi na zewnątrz, zadanymi duszy albo, jak kto woli, psychice. Jak zakończy się historia nieoklaskiwanego dzieła? Czy wyjaśni się zagadka jego zniknięcia? Warstwę fabularną tekstu pozostawiam do odkrycia czytelnikom – podpowiem jedynie, że warto. Powieść hipnotyzuje, wciąga, wywołuje napięcie i porusza – bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Fałszywy zając
    Autorka: Fernanda Melchor Wydawnictwo: Mova Białystok 2025 Debiut literacki wschodzącej gwiazdy literatury meksykańskiej, który w Polsce ukazuje się z wyraźnym opóźnieniem. Jakiś czas temu wydano późniejsze dzieła, u nas pojawiły się na przeglądach: „Czas huraganu” (P. 20/21) i „To nie jest Miami” (P.10/23). To, co wyróżnia autorkę to bezlitosna proza ukazująca życie wyłącznie w ciemnych barwach. Kreowany przez nią świat jest gęsty, przytłaczający, duszny oraz lepki. Nigdzie nie jest bezpiecznie. Wszędzie można przez przypadek i bez większego sensu paść ofiarą jednej z początkujących grup przestępczych lub co gorsza większych zabijaków, których jeszcze nie pozamykano w więzieniach. Bohaterowie utworu zdają się nie mieć perspektyw na lepsze życie a ich niespełnione marzenia wizualizują się w alkoholowych i narkotycznych majakach. Andrik, porzucony przez matkę, źle traktowany przez opiekującą się nim ciotkę zostaje uprowadzony przez mężczyznę, który go gwałci i więzi w zamkniętym domu. Pachi tkwi w małżeństwie pełnym krzyków i wzajemnych pretensji z niechcianym dzieckiem innego mężczyzny. Zahir szuka brata, Andrika, który podobnie jak on uciekł z domu krewnej. Vinicio nie może pogodzić się ze śmiercią ojca i depresją matki szukającej zapomnienia w używkach. Wszystkie powieściowe postacie są połączone niewidzialną nicią, która oplata ich życiową przestrzeń niczym bluszcz. Portretowany przez pisarkę Meksyk to miejsce, które przytłacza, ciągnie w dół, więzi w marazmie i nie pozwala odejść. Brzydota miejsca doskonale koresponduje z brutalnym obrazem relacji międzyludzkich. Nie ma miłości. Nie ma przyjaźni – jest ich namiastka naznaczona irytacją, zgorzknieniem, pretensjami i zwierzęcym pożądaniem. Trudno oprzeć się wrażeniu, że mimo wszystko bohaterowie szukają miłości i ciepła drugiego człowieka, gonią za nim niczym za zającem, który jak w tytule niestety jest fałszywy. Autorce książki nie da się odmówić talentu, należy także docenić duży warsztat pisarski. Utwór jednak nie każdemu przypadnie do gustu, wydaje się trudny w odbiorze, zawiera mroczne przesłanie, może nawet przytłoczyć. Publikacja epatuje brutalnością, pojawiają się liczne sceny przemocy wobec dorosłych oraz dzieci a wulgarny język w pełni oddaje degrengoladę powieściowego świata. Książka jest dobra bez dwóch zdań, ale polecam ją wyrobionym czytelnikom, lubiącym specyficzny klimat literatury hiszpańskojęzycznej, ceniącym ambitną prozę bez kompromisów. Oprawa twarda, klejona.
  • Britannica. Mała encyklopedia dla dzieci ciekawych świata
    Autorka: Sally Symes                              Ilustracje: Hanako Clulow              Wydawnictwo Kropka     „Brittanica. Mała encyklopedia. Dla dzieci ciekawych świata” wcale nie jest taka mała. Waży ponad kilogram, stąd ostrzeżenie dla opiekunów na tylnej stronie okładki: „Najlepiej czytać ją rozłożoną na dywanie lub trzymaną na kolanach”, ponieważ „Encyklopedia zawiera informacje wielkiej wagi”. Ta praktyczna informacja podszyta wesołym akcentem syntetycznie i zwięźle symbolizuje publikację Wydawnictwa Kropka. Recenzja wydawnicza psycholożki badającej rozwój wieku dziecięcego, liczne rekomendacje konsultantów merytorycznych (ich sylwetki możemy poznać na końcu) w połączeniu z wartościami literackimi oraz plastycznymi sprawiają, że prezentowana pozycja stanowi jedną, długą odpowiedź na jedno, długie, a może niekończące się pytanie, każdego dziecka, które nie ogarnia świata, ale mocno tego pragnie. Eksploracja następujących kategorii: ziemia, zwierzęta, rośliny, jedzenie, maszyny, sztuka, muzyka, liczby i kształty pozwala na wprowadzenie najmłodszych czytelników w stan totalnego zaciekawienia światem, fascynacji wszystkim, co stanowi element otoczenia. Wspomniane konsultacje sprawiają, że tekst jest merytoryczny na poziomie dostosowanym do percepcji dziecka, a zasługi autorki Sally Symes przekładają się z kolei na narracyjność. Tekst stanowi formę spójnej, logicznej opowieści o świecie.  Zawiera wiele wyrazów dźwiękonaśladowczych, bogato ilustrowany – spełnia wszystkie wymogi publikacji edukacyjnej dla maluchów. Jest przykładem nowoczesnej encyklopedii, od której trudno się oderwać, ponieważ wiedza nie przytłacza, staje się jeszcze ciekawsza poprzez opowiadanie. Z tą książką dzieci mogą po prostu nawiązać kontakt, powiększyć swój zasób leksykalny, lepiej zrozumieć świat, a także precyzyjniej wyrazić siebie. Książka kartonowa, duży format, zaokrąglone rogi. Bardzo polecam. Poprzednio na liście: „Britannica. Wielka księga pytań dlaczego?” (P. 14/2024).
  • Święty Leonard z pól
    Autor: Marek Stokowski                      Państwowy Instytut Wydawniczy     Tytułowym bohaterem jest emerytowany strażak samotnie mieszkający w ceglanym domu z czerwoną dachówką gdzieś nad Liwą, z dala od wsi. Ma długą patriarchalną brodę, dlatego okoliczni mieszkańcy nazywają go świętym, chociaż trochę boją się jego odmienności. Jeździ starym szwedzkim rowerem a z dalszym światem komunikuje się za pomocą komputera. Dba o dom i o zwierzęta, bo żyją z nim cztery koty, hoduje pszczoły, w gnieździe na posesji towarzyszą mu bociany. W wyniku rozmowy z objeżdżającym na motorze okolice kominiarzem, Leonard postanawia otworzyć się na ludzi. Wierzy, że pomagając bliźnim wyzbędzie się lęku przed śmiercią. Wsiada na rower i rusza. Okazuje się, że nie musi wcale wypuszczać się daleko, bo już w promieniu kilku kilometrów trafiają się ludzie w potrzebie. Pożycza rower podpitemu panu w krawacie śpieszącemu do źrebiącej się klaczy. Sam idzie pieszo dziesięć kilometrów, żeby odebrać swoją szwedzką damkę z bagażnikiem i podpórką. Innym razem pomaga szyprowi na osadzonej na mieliźnie barce. Szyper ledwo żyje, bo choruje na astmę i ma potężny, cykliczny atak czkawki, wydaje się bliski uduszenia. Leo ratuje go podając do wypicia miód z własnej pasieki.Przełomem w jego życiu staje się poznanie zbuntowanej maturzystki Igi. Emeryt i pyskata dziewiętnastolatka zaprzyjaźniają się. Leonard pomaga jej w opiece nad młodszym, niezrównoważonym psychicznie bratem. Pod wpływem byłego strażaka dziewczyna otwiera się na świat oraz innych ludzi. Uczy się przy nim cieszyć przyrodą i przychodzić z pomocą ludziom i zwierzętom. Osobnym, rozbudowanym elementem fabuły jest wątek historyczny. Poznajemy losy polskiego nastolatka z Prus wschodnich okresu wojny, Konradka, wcielonego do niemieckiego wojska w 1944 roku i przydzielonego do obrony przed Armią Czerwoną zamku w Malborku. Chłopiec z trudem odnajduje się w wojskowym świecie, zwłaszcza, że większość towarzyszy broni szydzi z niego jako z „Polaczka”. Sens życia odnajduje w uczuciu do dziewczyny służącej w Niemieckim Czerwonym Krzyżu, pruskiej Polki. A sceny obrony zamku przed Rosjanami oraz paniki ludności Prus uciekającej na zachód, mogą zainteresować także czytelników chcących zajrzeć za kulisy wydarzeń z ostatniej wojny na tamtych terenach. „Święty Leonard z pól” to powieść utrzymana w duchu franciszkańskim, budująca pozytywny stosunek do świata i przynosząca pogodę ducha. Czyta się ją lekko, ma dużo dialogów i składa się z krótkich części, mini – rozdziałów, które ułatwiają lekturę. Autor dobrze skonstruował postać głównego bohatera, nie tworząc jej z marmuru, ale zwyczajnie z krwi i kości. Leonard jest dobroduszny, bywa zabawny, lubi zakląć, czasem się wkurza, ale jest po prostu wspaniały. Zwykły, prosty, ludzki. Niby współczesny, a jednocześnie jakby nie z dzisiejszego świata, tylko z tego innego, lepszego. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz
  • W środku nocy
    Autor: Riley Sager                            Wydawnictwo Mova     Jest to thriller o tajemniczym zniknięciu dziesięcioletniego chłopca. Dwaj przyjaciele z sąsiedztwa, Ethan i Billy, postanowili spędzić letnią noc w namiocie na posesji rodziców Ethana na przedmieściu New Jersey. Kiedy rano Ethan obudził się w śpiworze zauważył przeciętą ścianę namiotu, a śpiwór Billy`ego był pusty. Jego przyjaciel zniknął. Policja przeprowadziła intensywne śledztwo i szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą, które nic nie dały. Przyjęto hipotezę o porwaniu. Jednak domniemani porywacze nie odezwali się, a prowadzący poszukiwania nie natrafili na jakikolwiek ślad po zaginionym. Minęło trzydzieści lat. Ethan stał się dojrzałym mężczyzną, absolwentem wyższej uczelni. Ale niewyjaśnione zniknięcie Billy`go położyło się głębokim cieniem na jego życiu. Zapadł na bezsenność, a kiedy udawało mu się zasnąć dręczyły go koszmarne sny. Chodząc nocą po mieszkaniu słyszał dziwne odgłosy, które interpretował jako znaki od zaginionego przyjaciela. Podjął prywatne śledztwo. Jego upiornym przełomem okazało się znalezienie szczątków Billy`ego. Znajdowały się na dnie małego wodospadu w pobliżu prywatnego instytutu Hawthorne`a zajmującego się badaniem zjawisk paranormalnych. Ethan przypomniał sobie, że razem z Billym i innymi chłopcami bawili się przed trzema dekadami w pobliżu tej placówki. Zakradali się do niej próbując dowiedzieć się, co się w niej dzieje, ale zawsze przepędzał ich ochroniarz. Billy twierdził, że udało mu się dostać do środka i że tamwywołują duchy. Jego przyjaciel wyśmiewał go, czego po latach szczerze żałował. W końcu udało się odkryć tajemnicę lipcowej nocy 1994 roku, kiedy dwaj dziesięciolatkowie ułożyli się w śpiworach w namiocie na posesji rodziców Ethana. Autor, Ridley Sager, umiejętnie stopniuje napięcie w swojej opowieści. Zakończenie każdego rozdziału sygnalizuje nową tajemnicę zręcznie zachęcając do dalszej lektury, a sam finał przyprawia o zawrót głowy, bo tak wiele jest w nim możliwości rozwiązań zagadki. Jedyne prawdziwe wyjaśnienie jest mocno zaskakujące, tak mocno, że niemal nieprzewidywalne. Książka usatysfakcjonuje miłośników gatunku, od strony warsztatowej nie można jej niczego zarzucić. Absorbuje uwagę czytelnika i pozwala zapomnieć o codziennej szarzyźnie, a temu właśnie celowi służą trzymające w napięciu powieści sensacyjne. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz
  • Majtki na słońcu
    Autorka: Regina Rodriguez Sirvent Wydawnictwo Kobiece   Czy przyglądanie się powiewającym na słońcu majtkom może mieć potencjał kreatywny i rozwojowy? Może ostrożny w formułowaniu jednoznacznych sądów psycholog powiedziałby: to zależy, ale babcia głównej bohaterki powieści Reginy Sirvent mówi takiemu podejściu: zdecydowane nie. Wspomniana bohaterka to 23-letnia Rita, która właśnie oblała egzamin na studiach, zdradził ją chłopak, a życie generalnie rysuje się w ciemnych barwach. Na propozycję wyjazdu do Ameryki w charakterze opiekunki do dzieci Rita początkowo reaguje sceptycznie, bo angielski jest jej pietą achillesową, ale zachęcona przez babcię, wyrusza w nieznane. Na miejscu okazuje się, że to nie tylko podróż na inny kontynent, ale wprost wyprawa do równoległego wymiaru. Rodzina Booklandów, która przyjmuje dziewczynę pod swój dach to intelektualiści, którzy podczas obiadu rozmawiają o filozofii Nietzschego, przy kolacji rozważają implikacje imperatywu kategorycznego Immanuela Kanta, a dzieci przed snem czytają encyklopedię. Rita przechodzi przyśpieszoną metamorfozę, ale i jej gospodarze zyskują na obecności sympatycznej Hiszpanki o nieokiełzanym temperamencie. Książka katalońskiej pisarki to nie tylko historia Rity, ale także subtelna satyra na różnice kulturowe. Mimo humorystycznego tonu ta opowieść nie jest też pozbawiona głębszych sensów. Rita, z wszystkimi swoimi niedoskonałościami przypomina nam, że nawet w najbardziej zagmatwanym życiu można znaleźć ścieżkę, która prowadzi do wewnętrznego zrozumienia i akceptacji, a może i do odzyskania wiary w siebie. A Rita? Rita to bohaterka, której chaos jest tak uroczy, że nawet bezlitosny na ogół Nietzsche by jej wybaczył. Dla wielbicieli satyrycznej prozy z odrobiną refleksji. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska
  • Witkacy. Biografia
    Autor: Przemysław Pawlak            Wydawnictwo Iskry     Książka Przemysława Pawlaka nie jest monografią twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza wpisaną w kontekst jego biografii, ale opowieścią o życiu artysty, w której autor towarzyszy swojemu bohaterowi rok po roku, a niekiedy nawet dzień po dniu. Odkrywa nowe fakty oraz nadaje inne ujęcie tym już znanym i opisywanym. Rozwiewa na przykład legendę o ukształtowaniu osobowości młodego Stacha przez jego sławnego ojca, malarza i pisarza Stanisława Witkiewicza. Owszem, wpływ ojca był znaczący, ale i rola matki odegrała duże znaczenie, chociażby dlatego, że zadbała o jego edukację skłaniając go do zrobienia matury. Pawlak zatrzymuje się na dłużej przy wydarzeniach, które położyły się cieniem na życiu Witkacego. Na przykład na samobójstwie jego narzeczonej, malarki Jadwigi Janczewskiej, w lutym 1914 roku. Pokłócili się w Zakopanem i on poszedł w góry mówiąc, że się zabije. W ogóle obsesja samobójstwa towarzyszyła mu przez całe życie i niekiedy szantażował nią bliskich. Po kłótni z Jadwigą zniknął na trzy doby, które spędził pijąc z Karolem Szymanowskim. Narzeczona, nie mogąc doczekać się jego powrotu, przekonana, że istotnie się zabił, sama poszła w góry i zastrzeliła się. Po tej tragedii Witkiewicz zapadł na depresję i przyjął zaproszenie Bronisława Malinowskiego, żeby towarzyszyć mu w podróży na antypody. Dotarli razem do Australii, ale zły stan psychiczny nie opuszczał Witkacego, kilka razy przykładającemu sobie do skroni lufę pistoletui nie mogącemu zdecydować się na pociągnięcie za cyngiel. Wrócił do Polski i wstąpił do armii carskiej, bo jego zdaniem zwycięstwo Rosji w Wielkiej Wojnie było większą szansą na przywrócenie Polsce niepodległości niż państw centralnych. Brał udział w bitwach z Niemcami oraz bolszewikami. Często przeżywał szok, a najsilniej odbił się na jego psychice widok trupów z wydłubanymi bagnetami oczami, pokłosie okrucieństwa czerwonych. Wspomnienia te wzmocnią jego depresję we wrześniu 1939 roku, kiedy popełni samobójstwo na kresach wschodnich, nakłaniając do tego samego towarzyszącą mu kochankę, z obawy, że zajmujący polskie tereny czerwonoarmiści zgwałcą ją i zamordują, a on nie będzie w stanie jej obronić. Kobietę jednak odratowano, przeszła piekło wojny w niemieckich obozach i dożyła późnego wieku.Książka jest pasjonującą wędrówką po losach znanego dramaturga i malarza, wchodzącą w różne sfery jego życia, nie tylko artystyczne, ale i intymne, w tym w nałóg narkotykowy i to bardzo rozbudowany, gdyż oprócz wódki i nikotyny, które także uważał za narkotycznie uzależniające, eksperymentował z najróżniejszymi używkami, w tym z morfiną, opium i wieloma mniej znanymi. Autor bezstronnie relacjonuje żywot swojego bohatera, nie oszczędzając go, ale i nie pomniejszając, często oddając głos także tym pisarzom, malarzom i krytykom, którzy nie uznawali jego twórczości. Jeden z rozdziałów poświęca w całości cytatom z artykułów negatywnie oceniających dramaty i plastykę Witkacego, a wśród ich autorów są takie tuzy polskiej literatury, jak Karol Irzykowski, Karol Hubert Rostworowski, Adolf Nowaczyński, Ignacy Fik czyWitold Gombrowicz. Są także ironiczne wiersze o Witkiewiczu pióra Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i Tadeusza Borowskiego. Ten ostatni wykpił jego rzekome seksualne podboje. Książka zawiera również barwne reprodukcje obrazów i rysunków Stacha oraz przedstawiające go czarno-białe fotografie. Na końcu znajduje się kalendarium jego życia. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz
  • Nie będziesz szczęśliwa
    Autorka: Beata Ostrowicka            Wydawnictwo Literatura Poziom: BD IV-93   Seria wydawnicza „Plus minus 16” przywraca wiarę w literaturę młodzieżową – jej sens, misje, przygodowość, niepowtarzalny klimat wyczuwalny jak przyjemny zapach. W istniejącej naprawdę, malowniczo położonej, wsi Półrzeczki mieszka nastoletnia Łucja. Urodziła się z malformacją, jej twarz przykrywa częściowo czerwona plama. Stopniowo, wraz z wiekiem stawała się ona coraz większym problemem dla dojrzewającej dziewczynki, była jak stygmaty mówiące do otoczenia: no dalej, wskażcie mnie palcem. I tak co dzień. Wiadomo, że dla nastolatki wygląd to jeden z fundamentów funkcjonowania – zwłaszcza w erze mediów społecznościowych, gdzie tak łatwo oceniać i niszczyć komuś życie przemocą niekoniecznie wyrażoną w sposób fizyczny. Może czasem lepiej dostać z liścia niż słowem pisanym? Może tradycyjne bójki mają więcej kodeksu honorowego? Przypadłość Łucji dobrze koresponduje – na zasadzie kontrapunktu – z idealnym wyglądem który nie istnieje, a który można wygenerować w Internecie, gdy rozmaite filtry oferują iluzję doskonałości. Kolejne warstwy powieści robią wrażenie. Ileż to wątków udało się pomieścić w tym niedługim przecież tekście? Łucja ma oparcie w rodzinie. Rodzice na każdym kroku walczą o dobre samopoczucie i samoocenę córki.W kwestiach medycznych obok konwencjonalnych metod leczenia pojawia się medycyna alternatywna – naświetlona z różnych stron. Jej obecność jest uzasadniona fabularnie i ma ścisły związek z tytułem. Tutejsza znachorka (Baba Aka) była łaskawa powiedzieć Łucji na widok jej twarzy: „Nie będziesz szczęśliwa”. Dodaje to opowieści ludowego mroku, czegoś nieoczekiwanego, może nawet baśniowego. Łucja postanawia jednak, że będzie inaczej niż w złej przepowiedni. Trudno nie kibicować tej postaci, trudno też jej nie polubić. Autorka znalazła ciekawy sposób opowiadania o inności wraz z oswojeniem tejże w pakiecie. Oprawa miękka, wzmacniana, szyta.
  • Rzeczpospolita kryzysowa. Dwadzieścia lat spaceru po linie
    Autor: Andrzej Krajewski                Wydawnictwo Agora     Dwudziestolecie międzywojenne to czas pełen kontrastów. Bywa gloryfikowany, choć równocześnie część ówczesnych działań i decyzji jest przedmiotem kontrowersji i krytycznych ocen. Obie te perspektywy są w jakiejś mierze uprawnione, bo przecież był to okres gigantycznego wysiłku budowania nowoczesnego państwa i walki o jego granice, ale także wzmożonych napięć społecznych, konfliktów na tle etnicznym, czy w końcu autorytarnych rządów po zamachu majowym. „Rzeczpospolita kryzysowa” Andrzeja Krajewskiego znakomicie odzwierciedla wielowymiarowość tego etapu dziejowego, kładąc jednak nacisk na jego ciemniejsze oblicze. Autor konfrontuje nas z wydarzeniami, które są dobrze znane, lecz przedstawia je w sposób pozwalający dostrzec ich mniej oczywiste aspekty, wydobywa z nich nowe znaczenia, umykające często szerszej publiczności. Korzysta też z opracowań i źródeł, które jak dotąd nie były nadmiernie wyeksploatowane. Tak jest na przykład z rozdziałem poświęconym wojnie polsko-rosyjskiej z lat 1919-1921. W tym wypadku historyk koncentruje naszą uwagę na rekonstrukcji polskiej batalii dyplomatycznej, prowadzonej przez ówczesne władze w nadziei na uzyskanie jakiejkolwiek pomocy sojuszniczej w tej dramatycznej sytuacji. Mało znanym faktem jest również nieudany zamachstanu na rząd Jędrzeja Moraczewskiego, przeprowadzony w styczniu 1919 r. To wydarzenie, przez swoją groteskowość i nieudolność mogłoby z powodzeniem stanowić podstawę scenariusza komedii politycznej. Andrzej Krajewski buduje swoją opowieść niczym emocjonujący spektakl. Publikacja imponuje bogactwem faktów, które płynnie splatają się z bardzo plastyczną narracją, nadając całości niemal literacki wymiar. Publikacja zaintryguje nie tylko fanów historii, ale też osoby, które uważnie obserwują mechanizmy rządzące współczesną rzeczywistością, która niekiedy niepokojąco przypomina to, co działo się w II RP. Gorąco polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska
  • Upadek. Jak straciliśmy Pierwszą Rzeczpospolitą
    Autor: Jacek Komuda                      Wydawnictwo Fabryka Słów     Autor bada, analizuje i szeroko opisuje życie polityczne oraz organizację państwową dawnej Polski, skupiając się na przyczynach, które doprowadziły do jej upadku po stuleciach imperialnej potęgi. Jego zdaniem, szczytem siły i międzynarodowego znaczenia I Rzeczypospolitej był rok 1618, kiedy kraj rozciągał się od morza do morza, obejmował Inflanty i dolny Dniestr i sięgał do sławnych Dzikich Pól o które toczyły się nieustanne wojny z chanatem krymskim. Armia była sprawna i znakomicie zorganizowana, wzbudzająca respekt w innych krajach, a władza administracyjna fachowo wykonywała swoje zadania, gdyż jej kadry posiadały solidne wykształcenie, a znajomość łaciny przez Polaków wzbudzała podziw cudzoziemców. W jednym z rozlicznych przykładów, będących dla dzisiejszego czytelnika pasjonującymi ciekawostkami wyrwanymi z lamusa historii, Jacek Komuda przytacza zupełnie zaskakujący fakt, jakim była wizyta polskiego posła na angielskim dworze Elżbiety I u schyłku XVI wieku. Paweł Działyński, przysłany przez Zygmunta III Wazę, króla Polski i Szwecji, mówił tak płynną i wykwitną łaciną, że królowa nie nadążała i zawstydzona uciekła z sali pozostawiając negocjacje swoim doradcom znającym znacznie lepiej od niej, ale nie lepiej od Działyńskiego, język Owidiusza i Horacego. Inna rzecz, że wysłannika króla Zygmunta przemawiał do niej tonem dalekim od uniżoności, bo ostrym i ultymatywnym,chodziło bowiem o wyrażenie zgody na swobodną drogę dla naszych statków handlowych do Hiszpanii, z którą Anglia toczyła wojnę i blokowała kontakt morski ze swoim wrogiem, a także o umożliwienie handlu z samą Brytanią kupcom z Gdańska i Królestwa. Negocjacje nie trwały długo, bo strona angielska zgodziła się na jedno i drugie. Podobne wrażenie wywierali polscy wysłannicy na dworach królów Francji, gdzie mało kto mógł dorównać im w biegłym i eleganckim posługiwaniu się łaciną. Powolny upadek Rzeczypospolitej następował po wymienionym roku 1618, a przyczyny były rozległe i złożone. Przyczyny wewnętrzne po części znamy, bo rozpisywano się o nich od dawna zarówno w monografiach historycznych, jak i podręcznikach szkolnych. Najważniejszą było nadmiernie rozbudowane znaczenie sejmików szlacheckich z osławionym liberum vetu, którym posługiwali się przekupieni posłowie w celu zerwania obrad nad pożytecznym celem. Niektórym łapówka, przyjmowana od agentów francuskich, austriackich, pruskich czy rosyjskich, starczała raptem na własny pogrzeb, gdyż rozwścieczeni uczestnicy obrad rzucali się na takiego oponenta, a jeśli nie udało mu się uciec, roznosili go na ostrzach szabel. Wielu jednak ryzykowało dlapieniędzy i uchodziło z życiem. Kolejni królowie mogli zdaniem autora zrobić wiele w tym zakresie poprzez mądre i przemyślane stopniowe reformowanie systemu ustawodawczego, ale skupiali się na innych sprawach, jak religijne, w przypadku Jana Kazimierza, lub militarne, co stało się znakiem panowania Jana III Sobieskiego, który ponadto za dużo czasu i energii poświęcał przygotowaniom swojego syna Jakuba do objęcia po nim tronu, co zakończyło się fiaskiem. A jeśli już próbowali reform to robili nazbyt gwałtownie, chcąc załatwić wszystko od razu, czym wzbudzali ostry i zakrojony na szeroką skalę opór szlachty, zbyt niebezpieczny dla władcy, który pospiesznie wycofywał się ze swoich reformatorskich zamierzeń. A inne przyczyny? Z jednej strony rosnące w potęgę wrogie Polsce Prusy, oderwane od Rzeczypospolitej dzięki licznym przekupstwom naszych wpływowych dostojników, a z drugiej dobrowolne szukanie mediacji w Moskwie przez skłócone polskie stronnictwa, co sprawiło, że państwo carów niejako w naturalny sposób zaczęło traktować republikę polsko-litewską jako swoją strefę wpływów.Autor posługuje się dobrym stylem i w sposób pasjonujący, w formie gawędy, opowiada o ważnych wydarzeniach z czasów I RP zaglądając za kulisy ówczesnego życia politycznego, społecznego i wojskowego. Czyni przy tym porównania z naszym obecnym życiem politycznym, co wychodzi mu nader zręcznie, gdyż jak się okazuje analogii jest aż nadto dużo! Książka bardzo interesująca, kreśląca piórem autora barwny obraz tamtej epoki, wyciągająca wnioski z błędów i osiągnięć przeszłości, a jednocześnie zabarwiona troską o naszą narodową i państwową przyszłość. Polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Którędy na Różaną?
    Autorka: Magdalena Kiełbowicz          Ilustracje: Katarzyna Kołodziej      Wydawnictwo Kropka Poziom: BD I/II   Świetne połączenie magii i rzeczywistości. Ta fuzja wypadła tak naturalnie, że po prostu łatwo w nią uwierzyć i rozsmakować się historią stworzoną przez Magdalenę Kiełbowicz; zwłaszcza jeśli jest dzieckiem. Przy takich lekturach można pozazdrościć małym czytelnikom wiary w magiczną fikcję, której my dorośli nigdy już nie zaznamy. Głównym bohaterem jest Marceli, czarodziej bez brody. Niby dziwne, ale Harry Potter też brody nie miał, ale Dumbledore już tak. Marceli co prawda wiekiem nie dosięga władcy Hogwartu, ale można przyjąć, że jest już dojrzałym osobnikiem, ważnym autorytetem dla najbliższego otoczenia. Skoro wspomniałem już mimochodem o dziele Rowling… Niespodziewaną siłę „Którędy na Różaną?” stanowi intertekstualność, nawiązania do klasyki jak „Kopciuszek”, „Kot w butach” czy „Pinokio”. To istotne momenty książki, dzięki którym dzieci dowiedzą się – jeśli do tej pory nie słyszały – o istnieniu w kulturze rzeczy niezmiennych, mających jednak swój początek. Nie ma tych elementów dużo, nikogo nie przytłoczą, a i tak zdążyły wkomponować się w fabułę jak woda w ziemię. Natomiast sam Marceli ma marzenie. Pragnie wygrać w konkursie na Hodowcę Dyni Roku. Powiedzieć, że to urocze, to nic nie powiedzieć. Podobnie rzecz się ma z postaciami drugoplanowymi: mądralińskiej mrówce i – ni stąd, ni zowąd – przemawiającym jajku, które w pewnym sensie robi oczy jak kot ze Shreka, aby nie zostać pożartym przez Marcelego na śniadanie. Wszyscy ostatecznie grają do jednej bramki. Fantastycznie wypadło ożywianie martwej natury. Marceli opiekuje się pomnikiem Siewcy Marzeń, który prowadzi pełne pasji dialogi i chciałby się napić herbaty posłodzonej miodem. Nie brakuje tradycyjnie pojmowanej akcji, której dynamika pochwyca. W takim świecie przedstawionym chciałoby się zamieszkać. Oprawa twarda, szyta.
  • Codzienność i groza. Trzecia Rzesza w 1943 roku
    Autor: Oliver Hilmes                      Wydawnictwo Marginesy     Znakomita, naprawdę mistrzowska książka historyka Olivera Hilmesa. Jednak nadal można napisać coś nowego o II wojnie światowej, nazistach, operując świeżym językiem, wyszukując luk, miejsc pustych czekających na wypełnienie treścią. Motywem głównym egzekucja młodego, zdolnego niemieckiego pianisty – Karlroberta Kreitena. Miał ledwie 27 lat, gdy został stracony na haku rzeźnickim 7 września 1943 roku. Ten rok niezwykle istotny dla książki – nieprzypadkowo posłużył jej jako podtytuł. Niemcy zaczęły przegrywać, jednocześnie stworzona przez nich systemowa machina zła i zabijania działała z odrażającą regularnością fabryki śmierci. Obok tego toczyło się też tzw. normalne życie. Ono faktycznie istniało, ale przypadek Kreitena dowodzi, że ludzkie życie wówczas – nawet jeśli było się Niemcem – można porównać do spaceru po najcieńszej linie. Muzyk został zadenuncjowany na Gestapo przez przyjaciółkę matki z powodu krytycznych wypowiedzi o Hitlerze, nazistach etc. Po kilku miesiącach odsiadki (wiernie zrekonstruowanej w książce) został skazany na karę śmierci w dniu 3 września 1943 r. przed tzw. „Trybunałem Ludowym” przez Rolanda Freislera. Dla rodziny taki rozwój wypadków można określić wyłącznie mianem długotrwałego szoku. Dziennikarz Werner Höfer – po wojnie legenda niemieckiej telewizji – z entuzjazmem przyjął wiadomość o karze w propagandowej prasie. Sprawiedliwość spotkała go wiele lat później, właściwie w końcówce żywota. Ten jeden nieprawdopodobny, ale przecież nieodosobniony przypadek, w opisie jest – jeśli można tak powiedzieć – fascynujący, ponieważ tkwiąca w nim groteska nie była kategorią estetyczną, ale twardym dowodem na poziom zaczadzenia mnóstwa Niemek i Niemców wizją wielkości kreowaną przez NSDAP. Autor relacjonuje wydarzenia brawurowo, wplata do historii Kreitena wątki bardziej ogólne, z aktualnej (czyli wówczas z 1943 roku – dla przypomnienia) sytuacji w Niemczech. Akcentuje jednakże – powiedziałbym – co ciekawsze wymazy z codzienności Hitlera (np. emocjonujące, nieprzewidywalne spotkanie z pisarzem Knutem Hamsunem), Goebbelsa i innych. Całość – mimo ekspozycyjnej roli Kreitena – należy odczytywać jako przekrój społeczeństwa niemieckiego w punkcie zwrotnym II wojny światowej, liczonym od daty kapitulacji pod Stalingradem, czyli 2 lutego 1943 roku. Chyba zbyt rzadko rozpatruje się państwo Hitlera w kontekście odczłowieczających absurdów, jakie go cechowały. Silną obecność tego przekazu również czuje się w tekście Hilmesa. Formalnie rzecz wygląda jak relacja na żywo, po prostu live z centrum dowodzenia masakrą. Pozycja zawiera przypisy, bibliografię, trochę czarno-białych zdjęć. Oprawa miękka, klejona.
  • Kryminalny atlas sztuki. Kradzieże, akty wandalizmu i fałszerstwa
    Autorka: Laura Evans                      Wydawnictwo Arkady     „Kryminalny atlas sztuki” to atrakcyjny wizualnie i tekstowo album; dobry zarówno do czytania, jak i pobieżnej lektury. Autorka pisze na wstępie, że badanie przestępczości związanej ze sztuką to „plotkowanie o historii”. Tyle że plotka ma tu znaczenie jak najbardziej pozytywne, służy celowi ewolucyjnemu. Ileż można się dowiedzieć o samej sztuce – choćby dzięki takiej publikacji jak ta właśnie prezentowana. Większa świadomość oraz większe docenienie to efekty uboczne lektury. Wiadomo jednak, że najbardziej fascynujący jest motyw przewodni podzielony na trzy kategorie: kradzieże, akty wandalizmu i fałszerstwa. Rozdziały są krótkie, pozwala to na prezentację wielu przykładów z różnych czasów, ale zdecydowanie dominuje wiek XX. Dobór mógł być pewnie inny, niemniej sądzę, że bliskość czasowa opisanych zdarzeń ma znaczenie, wszystko wydaje się bardziej namacalne, czasem bardzo konkretne. Tak jest w przypadku kradzieży obrazu „Letni dzień” Berthe Morisot z Tate Gallery w Londynie w 1956 roku. Moment ucieczki złodzieja z obrazem niesionym pod pachą został uchwycony przez fotografa. Tytuł tego rozdziału brzmi „Irlandzki fart”, ponieważ wszystko skończyło się dobrze; łącznie dla złodziei. Było ich dwóch, a ojciec jednego z nich (uwiecznionego na wspomnianym zdjęciu) Paula Hogana piastował funkcję głównego doradcy premiera Irlandii, Eamona de Valery. Całość czyta się z wypiekami na twarzy, choć wielu czytelników może mieć słabość do fałszerzy. Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli tej grupy zawodowej John Myatt po latach aktywności, która zaprowadziła go na szczyty oszustw artystycznych, został konsultantem Scotland Yard do spraw fałszerstw. Aż przypomina się film „Złap mnie, jeśli potrafisz” Stevena Spielberga. Albo weźmy rozdział „Grunt to rodzinka” o niejakich Greenhalghach, którzy stworzyli „gang z ogrodowej szopy”. W tejże szopie dokonali setek perfekcyjnie dopracowanych fałszerstw, naśladowali nawet drobne pęknięcia, znali wszystkie techniki. Kronikarski styl autorki w połączeniu z tematem tworzy świetną kompozycję. Lekturę ułatwia skorowidz. Numery stron podane kursywą dotyczą ilustracji. Pozycja zawiera bibliografię. Oprawa twarda, szyta.
  • Anglia. Czas na herbatę
    Autorka: Marta Dziok-Kaczyńska Wydawnictwo Poznańskie   Można powiedzieć, że Marta Dziok-Kaczyńska (poprzednio na liście „Elfy Londynu” P. 9/2023) stała się polską specjalistką od Anglii. Prowadzi bloga i podcast „Korespondencja z Londynu”, w stolicy Anglii i Wielkiej Brytanii mieszka z rodziną, zdobyła doświadczenie w pracy w brytyjskiej prasie. Znak rozpoznawczy autorki jest rzeczowość i krytyczność, na tyle na ile możliwe – obiektywna w opisie sytuacji w kraju, mieście, które stało się dla wielu Polek i Polaków nowym stałym adresem zamieszkania. Pamiętamy kolejne fale emigracji sportretowane chociażby w serialu „Londyńczycy”. Autorka nie stworzyła ani przewodnika, ani pełnoprawnego reportażu podróżniczego. Zbyt długo żyje na obczyźnie, aby stworzyć wspomniane gatunki. Oczywiście siłą rzeczy ich elementy znajdziemy w tekście, naznaczonym przede wszystkim jednak zindywidualizowanym już mocno stylem pisania i oglądem sytuacji. W przeważających fragmentach Dziok-Kaczyńska staje się eseistką wykorzystującą dużą wiedzę o Anglii, relacjonuje z samego jej środka, jest bardzo wiarygodna, tekst podbudowuje przypisami – te znajdują się na końcu książki. Autorka prosto i efektownie określa linię swojego życia. A właściwie dwie linie, ponieważ pisze, że prowadzi „podwójne życie”. W jej domu rozmawia się wyłącznie w języku polskim, co nie oznacza wielkiej tęsknoty i chęci powrotu do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi. Akcja życia Dziok-Kaczyńskiej toczy się tam, nie tu. Ale bez wygumkowania przeszłości, wyrwania korzeni, dumy z bycia Polką. Mam nieodparte wrażenie, że autorka niezwykle twardo stąpa po angielskiej ziemi, dlatego stworzony przez nią obraz Anglii przyjmuję z ufnością i podziękowaniem za walory poznawcze. Trzeźwy osąd monarchii z wypunktowaniem win nawet królowej Elżbiety II. Założę się, że wielu czytelników dopiero dzięki prezentowanej pozycji zrozumie, z jakich środków utrzymuje się rodzina królewska, do której stosunek autochtonów zaczyna przypominać naszą wojenkę PiS z PO. Wśród zwykłych obywateli wytworzyły się dwie frakcje: obrońców monarchii i jej przeciwników. Podoba mi się również rozdział o Brexicie – chłodny, umiarkowany, z kulturalną ekspozycją napięć społecznych. Nie brakuje nieoczywistych polecanek turystycznych i subiektywnych propozycji lekturowych, filmowych, serialowych (np. „Fleabag”). Stanowią one cenne uzupełnienie głównego tekstu, którego ciężar się zmienia. Raz mniejszy, raz większy, ale nigdy nie ma niedomiaru/nadmiaru. Anglia jest teraz naprawdę blisko. Pozycja zawiera dużą ilość zdjęć. Oprawa twarda, szyta.
  • Tacy mili chłopcy. Prawdziwa historia matki zamordowanej przez synów
    Autorka: Tina Dirmann                  Wydawnictwo Feeria Science     Tina Dirmann w swojej najnowszej książce podejmuje się dość trudnego zadania – opowiada historię, która jest jednocześnie przerażająca i głęboko tragiczna. To opowieść o zbrodni, ale także o złożoności ludzkich relacji i destrukcyjnej sile choroby psychicznej oraz społecznej obojętności wobec jej skutków. Dirmann relacjonuje dość głośną sprawę kryminalną, która ponad dwadzieścia lat temu wstrząsnęła Ameryką, ale do dziś budzi skrajne niekiedy emocje. Bohaterka tej książki – Jane Bautista, wychowała się w zamożnej rodzinie, od dziecka wykazywała się dużą inteligencją i wieloma talentami. Równocześnie wszyscy jej znajomi i rodzina przyznawali, że Jane miała trudny charakter i dość łatwo wpadała w stan nieposkromionej złości. Szybko i niespodziewanie wyszła za mąż, urodziła syna, ale też równie szybko odeszła od męża. Podobny scenariusz powtórzył się jeszcze raz. Jako samotna matka, wychowująca dwójkę dzieci, kobieta była z pewnością w trudnej sytuacji, ale prawdziwym problemem był fakt, że u Jane stopniowo ujawniała się choroba psychiczna – schizofrenia paranoidalna. Kobieta w miarę upływu lat zamieniła życie swoich synów w piekło, każdego dnia serwując im przemoc i chaos. Jednak nikt na to nie reagował,ani jej zamożna rodzina, ani powołane do tego służby. Aż w styczniu 2003 r. starszy syn Jane – Jason Bautista, brutalnie zabił matkę, a młodszy brat pomagał mu w ukryciu zwłok. Styl Dirmann jest dość prosty, ale pełen empatii. Autorka unika sensacji, skupiając się na ludzkim wymiarze tragedii. Dzięki temu książka nie tylko wciąga, ale też zmusza do refleksji nad tym, jak społeczeństwo odwraca wzrok od problemów, które wydają się zbyt trudne do rozwiązania. To książka, która pozostawia czytelnika z pytaniami o granice odpowiedzialności, zarówno jednostkowej, jak i społecznej. Dla tych, którzy szukają literatury faktu, która nie tylko informuje, ale także głęboko porusza, książka Dirmann będzie niezapomnianym doświadczeniem. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska
  • Czy jest tam kto?
    Autorzy: Pierdomenico Baccalario, Federico Taddia, Vito Mancuso                            Ilustracje: Claudia Petrazzi            Wydawnictwo Nasza Księgarnia   Popularnonaukowa seria wydawnicza „15 pytań” przybliża młodym czytelnikom kluczowe zagadnienia, bez znajomości których trudno cokolwiek zrozumieć, pojąć, a nawet sobie wyobrazić. Tym razem padło na grząski grunt. Czasy najnowsze nie są najlepszym momentem historycznym do rozmowy o religiach. Ważne, żeby zachować tu liczbę mnogą. Może to nawet ważniejsze od feminatywów. Wiadomo, że katecheza w starym modelu w szkole staje się przeżytkiem, kontrowersją. Aczkolwiek jeśli punktem wyjścia choćby jednej lekcji byłaby prezentowana pozycja, nikomu by nie zaszkodziło. Autorzy, Federico Taddia, Pierdomenico Baccalario i Vito Mancuso stanowią zgraną paczkę. Ten ostatni należy do najbardziej znanych włoskich teologów. Dwaj pierwsi spełniają się na polu literatury dla dzieci i popularyzacji nauki wśród najmłodszych. Tekst urozmaicają ilustracje Claudii Petrazzi wywodzącej się z malarskiej rodziny. W kontekście śmierci papieża Franciszka podobne książki mogą zyskać na popularności.„Czy jest tam kto?” zasługuje na uznanie w sposób szczególny. Mamy po prostu do czynienia z mądrym wprowadzeniem do religioznawstwa uwzględniającym wszechstronne wyjaśnienia dotyczące wierzeń na całym świecie. Chrześcijaństwo, judaizm, buddyzm, konfucjanizm, taoizm, wreszcie mity, których nie wolno lekceważyć. No dobrze, ale ktoś zapyta, po co to wszystko jest? Miejsce na genezę religii, wiary człowieka w niedostępny absolut również się znalazło. Tłumaczenie przyczyn wojen religijnych, w których autorzy posłużyli się piłką nożną jako porównaniem, przybliża czytelników do tekstu na bliską odległość. Wielu księży może brać przykład z tej książki. Jej lektura stanowi dla dzieci znaczące wzbogacenie i poszerzenie horyzontów. Oprawa miękka, klejona. Bardzo polecam.
  • Wszystko, by grać
    Autorka: Eve Ainsworth                        Ilustracje: Kirsti Beautyman          Wydawnictwo Dwukropek Poziom: BD I/II   W moim odczuciu współczesna piłka nożna może być romantyczna wyłącznie z perspektywy dziecka albo nastolatka. Oni mogą jeszcze odczuwać tę pierwotną emocję, nie myśląc o tym, że tak naprawdę wszystko jedno, czy wygrają multimilionerzy z Madrytu czy z Londynu. Historia opowiedziana w prezentowanej pozycji wiąże się właśnie z ową pierwotną emocją, ale przy okazji, ponieważ przede wszystkim jest to wzruszająca fabuła z wielowarstwowym tłem. Oto główny bohater Leon marzy o byciu piłkarzem, tak jak inni w dzieciństwie marzą o byciu kombajnistą; przy czym Leon ma prawdziwy talent. Krótko mówiąc, coś z tego może być. Matka jednak nie wspiera chłopca w tym zakresie. Autorka zdecydowała się na mocny krok i wprowadziła wątek dramatyczny. Sprzeciw matki wynika z osobistej tragedii, jej mąż a ojciec Leona był świetnym piłkarzem, ale zmarł na boisku przez niewykrytą wadę serca i osierocił dziecko w wieku niemowlęcym. Widmo realizacji porzekadła, że historia lubi się powtarzać, nie pozwala kobiecie patrzeć ze spokojem na pasję syna. Dlatego Leon ukrywa się z treningami. Konflikt między matką a synem na tym polu robi wrażenie i dodaje tekstowi życia.W końcu jednak Leona podpatrzy przypadkiem Asan – trener lokalnego klubu Akademii Asów. Będzie to punkt zwrotny, po którym nic już nie będzie takie samo. Nie mam wątpliwości, że jest to jedna z najbardziej wartościowych fabuł piłkarskich, ponieważ opowiada o pasji i bólu zarazem. Autorka nie chce pisać wyłącznie o blaskach. Pokazuje też cienie. Nawiązanie do boiskowych śmierci, które przecież co jakiś czas niestety się zdarzają, otwiera oczy na coś, o czym łatwo zapomnieć, czyli ciemną stronę sportu, błędy i niedopatrzenia lekarskie. Jednocześnie pojawia się temat nierówności klasowych i społecznych. Ta zwięzła przecież historia okazała się niezwykle pojemna znaczeniowo. Zostały też dobrze odwzorowane realia meczowe, boiskowa dramaturgia. Nic tylko czytać i wziąć coś dla siebie z tej lektury. Oprawa twarda, szyta.
  • Dobre życie
    Robert Waldinger, Marc Schulz, „Dobre życie”Autorzy: Robert Waldinger, Marc Schulz Wydawnictwo: Znak Literanova „Harwardzkie badanie rozwoju osób dorosłych” – tak nazywa się najdłuższe na świecie badanie dotyczące jakości życia ludzkiego. Trwało ono ponad osiemdziesiąt lat i objęło osoby należące do dwóch różnych pokoleń. Naukowcy na przestrzeni dziesiątek lat obserwowali zmieniające się życie osób o zupełnie różnych doświadczeniach, przejściach i ścieżkach rozwoju, starając się zrozumieć, jakie podejmowane przez nas decyzje w największym stopniu wpływają na zadowolenie z życia oraz jego długość. Dwaj liderzy badania – psychiatra dr Robert Waldinger i psycholog dr Marc Schulz – postanowili napisać książkę, w której wyciągają wnioski z tego pełnego rozmachu przedsięwzięcia. Główny wniosek płynący z badania może wydawać się zupełnie banalny. Otóż analiza biografii osób, które brały w nim udział, pokazuje, że najważniejszą rzeczą, która daje ludziom szczęście, są wartościowe relacje z innymi ludźmi – zarówno najbliższymi, jak i tymi pozornie mało dla nas ważnymi, z którymi jednak spotykamy się na co dzień. Proste? Niby tak, ale autorzy obudowują ten wniosek blisko pięciuset stronicami zniuansowanych dowodów, naukowych ustaleń, porad i opisów dobrych praktyk. Naprawdę nie sposób streścić tego bogactwa w krótkim tekście, napiszę więc tylko, że prowadzona przez nich narracja jest nie tylko przekonująca, ale również zajmująca. „Dobre życie” to książka z pogranicza literatury (popularno)naukowej i poradnika. Przedstawia ona bowiem wyniki badania naukowego, ale jednocześnie przemawia do czytelnika, któremu zależy na szczęśliwszym, lepszym życiu. Autorom zdarza się nawet mówić do czytelnika bezpośrednio w drugiej osobie! Co chyba oczywiste, Waldingera i Schulza nie interesują narracje w coachingowym stylu i już we wstępie mówią jasno, że dobre, szczęśliwe życie musi obfitować również w trudności i chwile cierpienia. Mało tego: to również trudne chwile, tak samo jak te najlepsze, ubogacają nasze życie i ostatecznie umożliwiają poczucie spełnienia. W każdej udanej biografii znajdują się momenty szczęścia i nieszczęścia – istotniejsze niż sama ich obecność jest to, co z nimi robimy. Polecam książkę Roberta Waldingera i Marca Schulza jako zakup biblioteczny, bo sądzę, że może stać się jedną z najbardziej wartościowych pozycji na półce z poradnikami i publikacjami samorozwojowymi. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Autoterapia oddechowa
    Jill Miller, „Autoterapia oddechowa”Autor: Jill Miller Wydawnictwo: Galaktyka Jill Miller to ekspertka od jogi, która od trzydziestu lat bada anatomię i mechanikę ruchu, a przy tym pokazuje, że prawidłowe dbanie o ciało ma kluczowy wpływ na nasz dobrostan (zarówno fizyczny, jak i psychiczny). W swojej kolejnej książce postanowiła kompleksowo zająć się oddechem. „Autoterapia oddechowa” to publikacja starannie wyjaśniająca na czym polega prawidłowy oddech, dlaczego jest tak ważny i w czym może nam pomóc praktyka świadomego oddechu. Drobiazgowa wiedza z zakresu anatomii jest przekazywana przez autorkę w sposób prosty i zrozumiały. Miller najbardziej lubi pokazywać, o czym mówi na konkretnych przykładach i ćwiczeniach. Wzorcowy czytelnik tej książki nie jest więc de facto czytelnikiem, ale osobą, która ma zamiar przez dłuższy czas ćwiczyć razem z autorką (a później zapewne także samodzielnie). Wszelkie ćwiczenia, o których mówi autorka, są nie tylko starannie opisane, ale także zilustrowane sekwencyjnymi zdjęciami prezentującymi kolejne etapy ruchu. W publikacji nie brakuje też ilustracji, ramek, wykresów itp. „Jeśli jesteś zainteresowany prawdziwym zrozumieniem tego, jak działa ludzki oddech, zarówno pod naszą świadomą kontrolą, jak i poza nią, zapewniam, że jest to najważniejsza książka, jaką do tej pory napisano na ten temat” – pisze autor jednego z blurbów. Kiedy ma się w rękach tę opasłą, przepełnioną wiedzą i starannie przygotowaną publikację, łatwo w to uwierzyć. Tak samo jak w to, że wykonywanie ćwiczeń oddechowych polecanych przez Jill Miller może dodatnio wpłynąć na jakość życia. Książka została wydana w dużym formacie, na kredowym papierze. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Raport Kruka
    Przemysław Kowalewski, „Raport Kruka”Autor: Przemysław Kowalewski Wydawnictwo: Filia Przemysław Kowalewski debiutował jako pisarz zaledwie dwa lata temu. Wydał wtedy bardzo dobrze przyjęty kryminał pt. „Kozioł”, pierwszą powieść z cyklu o szczecińskim poruczniku milicji Ugne Galancie. Od tamtej pory zdążył wydać jeszcze trzy inne powieści wchodzące w skład tej serii, w tym „Sierociniec”, który omawialiśmy podczas przeglądu 8 w 2024 roku. „Raport Kruka” to kolejna powieść Kowalewskiego i zarazem pierwsza, która nie jest powiązana ze wspomnianym cyklem. A właściwie jest z nim powiązana, ale bardzo delikatnie – główny bohater „Raportu Kruka”, Nikita Wajda, jest po prostu dzieckiem jednego z bohaterów cyklu. Jest również światowej sławy archeologiem, którego poznajemy, kiedy wykłada na Uniwersytecie Szczecińskim i w przededniu wyjazdu do Bazylei, gdzie ma pracować z napisaną po koptyjsku, odkrytą w poprzednim wieku „Ewangelią Judasza”. Tuż przed wyjazdem Wajda dowiaduje się, że w Szczecinie również odkryto zabytek archeologiczny wielkiej wagi – coś, co prawdopodobnie jest kryptą Gryfitów, czyli dawnych książąt pomorskich. Bohater prosi swojego najlepszego studenta, Franka Hebela, o to, by obserwował badania dotyczące tego odkrycia, a kiedy po kilku lat wraca, dwaj mężczyźni postanawiają razem przyjrzeć się całej sprawie z bliska. Pomaga im w tym Agne, młoda hakerka, a prywatnie kuzynka Hebela. Co istotne, po latach okazuje się, że sprawa krypty została zamieciona pod dywan – najprawdopodobniej przez władze. „Raport Kruka” to prosty, trzymający się dość utartych schematów sensacyjny thriller. Chwilami niektóre rozwiązania fabularne mogą wydać się czytelnikowi wręcz głupawe, ale mimo to powieść czyta się wartko i dobrze. Może i autor zanadto nie kombinuje, ale udaje mu się budować w swojej historii odpowiednie napięcie, dzięki czemu odbiorcy trudno przerwać lekturę. Na tym jednak nie koniec, bo Kowalewski ma w zanadrzu jeszcze jedno rozwiązanie, które wyróżnia jego powieść spośród innych – w formie przystępnej narracji gatunkowej porusza on pewien niewygodny wątek z historii Polski. A mianowicie wątek polskich obozów koncentracyjnych – tych, które rzeczywiście działały w naszym kraju po drugiej wojnie światowej, a w szczególności tych, w których gromadzeni byli Niemcy. Wiedza o nich wciąż nie jest w naszym kraju wiedzą powszechną, a w uproszczonej, powieściowej wersji pewnie łatwiej będzie jej trafić do niektórych czytelników. „Raport Kruka” można polecić miłośnikom polskich powieści gatunkowych. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Ćwiczenia z ciemności
    Naja Marie Aidt, „Ćwiczenia z ciemności”Autorka: Naja Marie Aidt Wydawnictwo: Cyranka Pierwsza na polskim rynku książka duńskiej autorki uznawanej za jedną z najważniejszych współczesnych skandynawskich pisarek. Bohaterką powieści jest pięćdziesięciosiedmioletnia kobieta, która mierzy się z objawami stresu pourazowego, który uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie. Co tydzień jeździ do terapeuty, którego na swój użytek nazywa „gościem od PTSD”. Z jego pomocą stara się uporać z traumą i powrócić do normalnego życia. Nie jest to łatwe zadanie, tym bardziej że bohaterka mierzy się nie z jedną traumą, ale nawarstwionymi skutkami wielu różnych traumatycznych wydarzeń, wśród których są m.in. przemoc domowa, której doświadczała ze strony ojca, gwałt i śmiertelne przedawkowanie narkotyków przez jej siostrę. Kobiecie przez długie lata udawało się spychać swoje problemy na dalszy plan, ciężko pracowała i wychowała trzech synów, ale w końcu nigdy nieprzepracowana trauma wyszła z ukrycia wzmocniona ostatnim traumatycznym wydarzeniem – atakiem nożownika. Bohaterka z pewnością nie miałaby siły skonfrontować się ze skutkami tego wydarzenia oraz całą trudną przeszłością i – zgodnie z tytułem tej powieści – ćwiczyć się z ciemności, gdyby nie jej cztery przyjaciółki, kobiety cierpliwe, oddane i wspierające, ale jednocześnie niepróbujące na siłę wciskać jej taniego pocieszenia. Powieść Naji Marie Aidt jest napisana gęstym, gorączkowym, poetyckim, a jednocześnie dość oszczędnym językiem. Autorka umiejętnie gra w niej refrenicznymi powtórzeniami i skokami napięcia, co pozwala czytelnikowi na wczucie się w sytuację dotkniętej stresem pourazowym bohaterki. Pod względem literackim to świetna robota – bardzo świadoma zarówno językowo, jak i konstrukcyjnie. Nie należy zapominać, że warstwa językowa to zasługa nie tylko autorki, ale także tłumacza tej powieści na język polski – poety Macieja Bobuli. „Ćwiczenia z ciemności” można z czystym sumieniem polecić czytelnikom nieco ambitniejszej prozy, która mierzy się z trudnymi tematami. Ale uwaga: to powieść mocna, dręcząca i przejmująca, która z pewnością może wyciągać na powierzchnię większe i mniejsze traumy czytelników (a zwłaszcza czytelniczek). Niemniej polecam ją jako zakup biblioteczny. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Wylinka
    Wit Szostak, „Wylinka”Autor: Wit Szostak Wydawnictwo: Powergraph Poziom czytelniczy: BD II Wit Szostak, ceniony pisarz, który jest znany z oryginalnego stylu zbliżonego do realizmu magicznego i zamiłowania do eksperymentów formalnych, już niejednokrotnie gościł na naszej liście. Ostatnio za sprawą wydanego w 2019 roku dziennika zatytułowanego „Poniewczasie” (przegląd 15/2019). „Wylinka” to w jego dorobku powieść oryginalna – z tej prostej przyczyny, że skierowana jest ona przede wszystkim do dzieci (choć i dojrzały czytelnik podczas lektury nie powinien się nudzić). Dziesięcioletnia Klara zwykle spędza wakacje w należącym do jej rodziców letnim domu w Beskidach. Każdego roku, kiedy czas wypoczynku się kończy, rodzina wraca do Krakowa, w którym żyje przez resztę roku. Tym razem jednak dzieje się coś dziwnego – dziewczynka zasypia, kiedy na chwilę ukrywa się w szafie, a kiedy się budzi, jej rodziców nigdzie nie ma. Wszystkie znaki na niebie i Ziemi wskazują na to, że wyjechali. Czyżby wrócili do Krakowa bez niej? Czy to w ogóle możliwe, żeby zapomnieć o zabraniu ze sobą jedynej córki? Po niedługim czasie Klara odkrywa, że wprawdzie jej rodziców nigdzie nie ma, ale za to w pokoju na poddaszu obudził się Janek – chłopiec, który twierdzi, że żyje w tym domu od bardzo dawna i że w tym domu zawsze jest sierpień. Na tym zresztą nie koniec: według Janka, budynek to w rzeczywistości nie dom, a sanatorium. Wprawdzie Klara początkowo wyśmiewa pomysły Janka, ale po pewnym czasie zaczyna zauważać, że być może ma on trochę racji i bardzo prawdopodobne, że dom jej rodziców kiedyś, dawno temu, rzeczywiście był sanatorium. Aby rozwikłać tajemnice, które piętrzą się wokół nich, Klara i Janek postanawiają wyruszyć na samodzielną górską wyprawę. Co właściwie na niej odnajdą i czego uda im się dowiedzieć? Dość często zdarza się, że kiedy pisarz zazwyczaj tworzący dla czytelników dorosłych bierze się za literaturę dziecięcą, ponosi porażkę. Ta zasada zdaje się jednak nie dotyczyć Wita Szostaka. „Wylinka” to powieść jak najbardziej udana – przepełniona aurą tajemnicy i niesamowitości, ale traktująca dziecięcego czytelnika jak najbardziej poważnie. Magiczna zagadka wciąga od pierwszych stron, a im dalej w las, tym bardziej pobudza do całkiem poważnych refleksji. Dodajmy: refleksji na tyle uniwersalnych, że dotyczą one zarówno młodszych, jak i starszych czytelników. „Wylinka” to spokojnie płynąca, lecz trzymająca w napięciu proza, którą polecam około dziesięcioletnim dzieciom – zarówno do samodzielnej lektury, jak i do czytania razem z rodzicami. Z kolei bibliotekarzom polecam ją nabyć. Warto. Oprawa twarda, szyta.
  • Śledzik czeka na dzidziusia/Śledzik idzie do szkoły
    Anna Ehring, Moa Graaf Moa, „Śledzik idzie do szkoły”Anna Ehring, Moa Graaf, „Śledzik czeka na dzidziusia”Autorka: Anna Ehring Ilustratorka: Moa Graaf Wydawnictwo: Zakamarki Poziom czytelniczy: BD I Wydawnictwo Zakamarki proponuje sześcio-/siedmioletnim czytelnikom nową serię. Jej bohaterem jest Hubert Rask, nazywany przez wszystkich Śledzikiem (bo w wodzie czuje się jak ryba). To nieco nieśmiały, ale pełen pomysłów chłopiec. Nie jest to powiedziane wprost, ale bohater prawdopodobnie jest dzieckiem w spektrum autyzmu – wskazuje na to choćby fakt, że zwykle nosi on czapkę, „która trzyma wszystkie myśli na swoim miejscu”, nie lubi zmian i przeszkadzają mu głośne dźwięki. Dwie pierwsze książki wchodzące w skład tego szwedzkiego cyklu zostały u nas wydane równocześnie. W pierwszej, zatytułowanej „Śledzik czeka na dzidziusia”, bohater chwilowo mieszka u dziadka, bo jego rodzice pojechali do szpitala. Nic im nie jest – po prostu Śledzikowi niedługo urodzi się braciszek. Jednak, jak zauważa bohater, „niedługo” to bardzo nieprecyzyjne słowo – tak naprawdę nie wie on, czy stanie się to za godzinę, za dwa dni, a może za dwa tygodnie albo rok. Pewne jest, że Śledzik z jednej strony nie może się tego doczekać, ale z drugiej boi się, że po pojawieniu się jego braciszka na świecie nic już nie będzie takie samo, jak wcześniej. Druga książka, zatytułowana „Śledzik idzie do szkoły”, skupia się z kolei na innej dużej zmianie w życiu chłopca, a konkretnie na rozpoczęciu przez niego edukacji szkolnej. Bohater oczywiście raczej nie widzi takiej potrzeby i wolałby zostać w domu z bliskimi, tak jak to było do tej pory, ale na szczęście okazuje się, że w szkole wcale nie jest tak źle. Głównie dlatego, że już pierwszego dnia zaprzyjaźnia się on z koleżanką z klasy o imieniu Hela. Jak zauważa Śledzik, jej imię rymuje się z „makrela”. Wątek rybny nie jest jednak jedyną rzeczą, która łączy nowych przyjaciół. Muszę przyznać, że seria o „Śledziku” już od pierwszych stron przypadła mi do gustu. Bardzo spodobało mi się to, jak książka zwraca uwagę na spontaniczne dziecięce zachowania i spostrzeżenia w rodzaju tych nieczęsto opisywanych w literaturze. Zdarzają się tu takie pełne dyskretnego uroku fragmenty, jak „Śledzik przeżuwa. Chrzęści mu w całej głowie”, a opisy skonstruowane są tak, by zwracać uwagę czytelnika na wszystkie zmysły – nie tylko sam wzrok. W życiu Śledzika nie mniej niż wzrok znaczą choćby dotyk i słuch. Świetną postacią jest dziadek, który stara się dodatkowo stymulować rozwój Śledzika, jego wyobraźnię i uważność. Zachęca go na przykład do słuchania porannego koncertu ptaków (jak mówi: „te po deszczu są najpiękniejsze”), a kiedy opowiada o swojej ulubionej filiżance, zwraca uwagę wnuka na to, że ma ona w sobie historię: najpierw była piaskiem, po którym być może kiedyś stąpały dinozaury, później została zaklęta w kształt w pracowni ceramicznej, aż w końcu – już dawno temu – kupiła ją nieżyjąca babcia Śledzika. „Jeśli się dobrze wsłuchasz, usłyszysz upływ czasu” – mówi dziadek. Podsumowując, cykl o Śledziku to kawałek bardzo dobrej literackiej roboty. Czarno-białe ilustracje również robią jak najbardziej pozytywne wrażenie. Bardzo polecam zakup obu książek z serii. Sam będę wyczekiwał kolejnych części – mam nadzieję, że one także do nas trafią. Oprawa twarda, szyta.
  • Przyroda
    Emma Adbåge, „Przyroda”Autorka: Emma Adbåge Wydawnictwo: Zakamarki Poziom czytelniczy: BD 0/I „Przyroda” to kolejna na naszej liście autorska publikacja autorstwa Emmy Adbåge, szwedzkiej ilustratorki i autorki książek dla dzieci. Wcześniej omawialiśmy m.in. takie jej książki jak „Ja to ja” (przegląd 13/2024) i „Zamek” (przegląd 7/2021). W najnowszej wydanej na naszym rynku publikacji szwedzkiej autorki bezimienny dziecięcy narrator (lub narratorka) opowiada o życiu niewielkiej społeczności żyjącej w pewnej wiosce. W wiosce, jak to w wiosce, żyje się dość blisko natury – nawet jeśli nie ma tam gospodarstw rolniczych. „To jest wioska, w której mieszkamy. Trochę dzieci oczywiście oraz dorośli w różnym wieku. Mamy też zwierzęta domowe. Psy i jeszcze inne. Wokół wioski jest coś, co nazywamy Przyrodą. Ale to tylko las, trochę krzaków, jakieś jezioro i jakieś morze” – czytamy na pierwszej stronie. Na kolejnych narratorka (lub narrator) już z nieco większymi szczegółami opowiada o zmiennych relacjach mieszkańców wioski z rzeczoną Przyrodą. Ogólnie rzecz biorąc, twierdzą oni, że ją lubią, a nawet kochają – na przykład czerwone jesienne liście, zjeżdżanie na sankach, wiosenną bujność i nocowanie w cieple letnie dni na łodziach zacumowanych u brzegu morza. Niestety tak naprawdę Przyroda częściej ich drażni i męczy, na przykład kiedy śniegu zimą jest za mało albo za dużo, kiedy opadłe liście gniją, a fale na morzu są zbyt wielkie i uniemożliwiają rekreację. Dzielni mieszkańcy radzą sobie jednak z niedogodnościami, coraz bardziej zmieniając naturalne otoczenie wokół nich, a tym samym utrudniając Przyrodzie życie swoim życiem i oddzielając się od niej. Szybko okazuje się, że na mieszkańcach wioski mszczą się ich własne decyzje. No cóż, jeśli całą wioskę wyleje się asfaltem, to może i jesienna plucha nie będzie aż tak przeszkadzała, ale latem będzie nieznośnie gorąco. Jeśli zetnie się stare, rozłożyste drzewo, to nie będzie ono dłużej dawało cienia. Jeśli w upalne dni mieszkańcy będą chłodzili się klimatyzacją, przesiadując w swoich samochodach, to spaliny w końcu spowiją całe niebo. Pewnego dnia do wioski przychodzi wichura, wybucha pożar i okazuje się, że nie ma go nawet czym ugasić. Szwedzka autorka nie moralizuje – Przyroda pozostaje w książce czymś niewzruszonym i obojętnym na ludzkie losy, a narrator w żadnym momencie nie mówi, co powinni zrobić mieszkańcy, żeby uniknąć podobnych katastrof. Zamiast tego pozwala dziecku wyciągnąć odpowiednie wnioski samemu – i bardzo szanuję taką postawę. Narracja tej opowieści jest pozornie nieuporządkowana i niby niedbała, co nie tylko sprawdza się jako zabieg, ale też świetnie współgra z klimatycznymi, stylizowanymi na bazgroły ilustracjami autorki. Podejrzewam, że podobna, pozornie niedbała kreska nie każdemu musi przypaść do gustu, ale mnie bardzo się podoba. Ogółem „Przyroda” to wartościowa, wysmakowana estetycznie, pomysłowa publikacja, która w dodatku na swój sposób bierze dziecięcego czytelnika pod włos – i dlatego serdecznie ją polecam. Oprawa twarda, szyta. Duży format.
  • Co się stało z Niną?
    Autorka: Dervla McTiernan Wydawnictwo: Harper Collins Warszawa 2025 Thriller napisany przez australijską autorkę, która debiutuje na naszej liście, choć we własnym kraju cieszy się już dużym uznaniem. Książka wyróżnia się spośród innych kryminalnych opowieści, ponieważ odpowiedź na kluczowe, postawione w tytule pytanie pada dość wcześnie. Czy jest zatem sens czytać dalej? Tak, zresztą od lektury ciężko się oderwać, fabuła wciąga czytelnika i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej kartki. Oto para młodych ludzi wyjeżdża na weekend, który okazuje się niewypałem. Ona z nim zrywa, on zostawia ją samą i wraca do domu. Nikt nie wie, co dalej dzieje się z dziewczyną, policja rozpoczyna śledztwo a prawda wychodzi na jaw mniej więcej w połowie książki. Co sprawia, że chcemy czytać dalej? Prawdziwym tematem książki są emocje i reakcje ludzi, którzy przeżywają swój największy dramat. Czytelnik śledzi to, co dzieje się z rodzicami zarówno Niny, jak i jej chłopaka Simona. Wszyscy znajdują się w niebywale trudnej sytuacji. Niedobrze jest drżeć ze strachu o córkę, ale równie źle jest podejrzewać syna o straszliwą rzecz. Czy w końcu ktoś pęknie a kumulowane emocje wybuchną z wielką siłą? Zakończenie książki zaskakuje dwukrotnie. Powieść jest bardzo dobrze napisana, a świat przeżyć emocjonalnych postaci ukazany niezwykle przekonująco. Dreszcz przechodzi po plecach na samą myśl, że można znaleźć się w podobnej sytuacji i to jest chyba największa siła utworu. Polecam wszystkim, którzy lubią się bać i gustują w powieściach psychologicznych. Oprawa miękka, klejona.
  • Japonia. Od anime do zen
    Autor: Marco Reggiani Wydawnictwo: Nasza Księgarnia     Marco Reggiani ukończył architekturę na Uniwersytecie Bolońskim, zrobił doktorat na Uniwersytecie Tokijskim, a obecnie pracuje naukowo na szkockim Uniwersytecie Strathclyde. W książce wykorzystuje on swoje doświadczenie związane z pobytem w Japonii, aby przybliżyć ten fascynujący, egzotyczny i tajemniczy kraj. W poszczególnych rozdziałach zaprasza czytelników do zwiedzenia Tokio i tradycyjnej „Złotej Trasy”, odkrywania japońskich smaków, kultury, sztuki, tradycji i świąt, a także poznawania obowiązujących tam zasad oraz sposobu myślenia i cech szczególnych Japończyków. Wprowadzając w wymienione tu tematy przedstawia ciekawe fakty i praktyczne porady, ukazuje symbole i osobliwości, wyjaśnia też liczne pojęcia. Podróż po Japonii zaczyna od tętniącego życiem Tokio, oprowadzając nas po najciekawszych jego dzielnicach i zakątkach oraz pokazując niesamowity charakter tego miasta. Zwraca uwagę na największe atrakcje oraz drobne szczegóły, takie jak chociażby sygnalizacja świetlna na przejściach dla pieszych z dźwiękiem ćwierkającego ptaka, studzienki kanalizacyjne ozdobione kolorowymi obrazkami czy urocze fotobudki purikura. Podpowiada też, w których miejscach można spotkać najwięcej kotów i gdzie znajduje się pomnik psa Hachiko. Po zwiedzeniu japońskiej stolicy proponuje zobaczyć wschód słońca na górze Fudżi, wybrać się na spacer Ścieżką Filozofa otoczoną drzewami wiśniowymi do Świątyni Srebrnego Pawilonu, odwiedzić Zamek Himeji, znany jako Zamek Białej Czapli, zwiedzić Koraku-en, jeden z trzech najsłynniejszych ogrodów Japonii, spróbować tradycyjnego japońskiego śniadania, udonu oraz wagashi (tradycyjnych słodyczy). Po części podróżniczej przechodzimy do przewodnika po japońskiej tradycji, kulturze i mentalności. Znajdziemy tu wyjaśnienie takich pojęć jak: wabi-sabi, ikebana, ikigai oraz kawaii. Dowiemy się, na czym polega koncepcja drogi i ceremonia herbaciana, jak wyglądają tradycyjne japońskie domy i kimona oraz jak zrobić furoshiki (chusty-tobołki). Książkę wzbogacają znakomicie oddające klimat i kulturę Kraju Wschodzącego Słońca ilustracje włoskiej rysowniczki i graficzki. Cztery ostatnie strony przeznaczone są na notatki z podróży. Pasjonująca lektura zarówno dla młodzieży, jak i starszych. Okładka miękka, klejona. Bardzo polecam.
  • Czy Nika znika?
    Autorka: Anna Bichalska Ilustratorka: Marta Rydz-Domańska Wydawnictwo: Bis Warszawa 2025 Poziom: BD I/II Kolejna książka autorki znanego cyklu o Adelce – ostatnio na przeglądzie „Adelka i małe wielkie rzeczy” (P. 22/24). Najnowsza opowieść o Nice czyli Weronice zostaje dostrzeżona przez jury VI Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren, trafia także na Złotą Listę „Cała Polska Czyta Dzieciom”. Główna bohaterka utworu ma sześć lat, dwa czarne kucyki, psa Łatka i rodziców, którzy nie mają czasu odkąd przeprowadzili się do nowego domu. Dziewczynka czuje się niezauważana przez mamę i tatę, którzy przestali się z nią bawić i nawet nie patrzą na nią podczas rozmowy. Pewnego dnia bohaterka dochodzi do wniosku, że znika i to jest powodem dziwnego zachowania rodziców. Co zrobić w takiej sytuacji? Najlepiej pobiec po radę do starszej, miłej sąsiadki. Pani Wanda doskonale rozumie, co czuje dziewczynka i poleca jej napisanie listu, bo „czasami łatwiej jest coś napisać” (s.49) niż powiedzieć wprost. I tak powstaje książkolist – twór bardzo ciekawy o tytule „Zniknięta królewna”. Oczekiwany efekt książkolistu jest więcej niż zadowalający i Nika już chyba nie zniknie. Podziękowania należą się pani Wandzie, jednak skąd starsza pani wiedziała, co zrobić? Okazuje się, że kiedyś spotkało ją coś podobnego. Czy da się kogoś „odzniknąć”? Czas pokaże, choć na pewno nie będzie to łatwe: „(…) czasami, gdy zbyt często zapomina się o tym, by kogoś bliskiego dostrzegać, patrzeć na niego, rozmawiać z nim, nie poświęca się mu uwagi, to ten ktoś pewnego dnia naprawdę znika z naszego życia. I później trudno sprawić, żeby znowu wrócił. Nawet jeśli się bardzo chce” (s.52-53). Książka porusza ważny problem zatracenia w natłoku codziennych zajęć, alarmuje i inspiruje do zadbania o relacje z bliskimi ludźmi. Warto podsunąć ten tytuł dzieciom, ale też ich rodzicom. Polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Miś i Zając
    Autorka: Ewa Kozyra-Pawlak Ilustrator: Paweł Pawlak Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Warszawa 2025 Poziom: BD I Najnowsza propozycja dla małych czytelników przygotowana przez Ewę Kozyrę-Pawlak i Pawła Pawlaka, prywatnie małżeństwo a zawodowo duet artystów, tworzących dla dzieci. Tytułowi bohaterowie publikacji: Zając i Miś to sąsiedzi, którzy choć zupełnie różni od siebie, wspaniale się rozumieją. Uwielbiają ze sobą rozmawiać, wiele rzeczy robią razem a najważniejsze, że zawsze w potrzebie mogą liczyć na pomocną łapę, bo przecież nie dłoń, tego drugiego. Kłopoty to specjalność Zająca, ale Miś za każdym razem coś mądrego „wymiśli”. Bohater pociesza swojego sąsiada: „nigdy się nie martw. Zawsze jest jakieś rozwiązanie” (s. 23). I rzeczywiście zawsze znajdzie się wyjście z trudnej sytuacji, nawet gdy w nocy przejdzie wichura, gdy ktoś przewróci się w bamboszkach albo gdy kura rozgrzebie warzywne grządki. „Może wszystko w życiu jest po coś?” (s. 34) – filozoficznie pyta Zając. Kilka złotych myśli rozrzucono po tekście, jednak największą wartością książki jest humor. Bardzo zabawne dialogi, śmieszne perypetie obu bohaterów wywołają uśmiech na każdej dziecięcej twarzy. Autorka często puszcza oczko do małego czytelnika, przekręcając w śmieszny sposób wyrazy i powiedzonka lub zwracając się do niego bezpośrednio z jakimś pytaniem. Co więcej, na pierwszym planie stoi tu siła przyjaźni, życzliwości i wzajemnej troski. Publikacja uczy empatii i akceptacji tego, że każdy jest inny, każdy jest jakiś i każdy może być naszym przyjacielem.Ciepła książeczka o sympatycznych zwierzątkach powinna spodobać się dzieciom w wieku wczesnoszkolnym. Zbiór zawiera krótkie opowiadania, które doskonale sprawdzą się do samodzielnego czytania, ale też w trakcie głośnej lektury z grupą dzieci lub jako literackie dobranocki przed snem. Ilustracje, w których widać rękę Pawła Pawlaka, są utrzymane w ciepłej tonacji i przyjemnej dla oka kolorystyce. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Opieka nad człowiekami… dla opornych
    Autor: Pieta Wydawnictwo: Waneko Warszawa 2025 Poziom: BD III/IV Japońska manga dla dzieci o tym, jak wielką radość, ale i duże wyzwanie stanowi opieka nad żywym stworzeniem. A stworzeniem domowym, o którym mowa w komiksie jest człowiek spotkany przez potwora w lesie. Nieczęste znalezisko cieszy bestię, choć także stresuje, bo – jak sama mawia – „człowieki są na tyle rzadkie, że nie mamy zbyt wiele informacji na ich temat” (s. 7). Potwór uczy się opieki metodą prób i błędów a człowiek musi się oswoić ze swoim nowym opiekunem. Komiks w zabawny, ale i mądry, empatyczny sposób ukazuje przeżycia pupili, które trafiają do naszych domów. Znakomity pomysł odwrócenia ról i opowiedzenia historii przygarnięcia człowieka przez potwora z obu perspektyw: tego, kto opiekę sprawuje oraz tego, nad kim jest sprawowana, uświadamia, co może czuć przestraszone szczenię czy inne zwierzę, które bierzemy pod swój dach. Autor pokazuje jak wiele błędów można popełnić nawiązując relację ze stworzeniem. Odmienny język komunikacji, brak porozumienia, nieznajomość zwyczajów a przede wszystkim tęsknota za pozostawionym daleko domem i bliskimi to problemy, z którymi trzeba się oswoić i zmierzyć. Bardzo często o tym zapominamy myśląc, że jedzenie i schronienie to wszystko, czego potrzeba maluchowi zabranemu od jego zwierzęcej mamy. Kreska prosta, ale nie nudna. Natomiast komiczna konwencja komiksu to coś, za co autor powinien dostać medal. Poradnik o puszczaniu człowieka luzem po pokoju albo o poprawnym chwytaniu i trzymaniu człowieka jest bardzo przydatny i jeszcze bardziej śmieszny. Niektóre porady mogą się sprawdzić w ludzkim świecie, np.: „Mów do swojego człowieka łagodnym tonem, żeby czuł się bezpiecznie!” (s.83), „Człowieki lubią być czyste. Utrzymywanie ich w czystości ma też korzyści zdrowotne” (s.91). Ta manga bawi i uwrażliwia. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Serca pod lodem
    Autorka: Katarzyna Ryrych Wydawnictwo: Books Konin 2025 Poziom: BD III/IV Ta książka jest jak wspomnienie – chciałoby się powiedzieć, choć wiadomo, że mamy tu do czynienia z fikcją literacką. Katarzyna Ryrych potrafi jednak opowiadać swoje historie z ogromną wrażliwością i autentyzmem, szczerze i uczciwie zarówno wobec odbiorców, jak i swoich bohaterów. Czas PRLu, do którego tym razem przenosi nas autorka to wycinek z jej młodości. Stan wojenny, stare osiedle Huty, zamieszki na ulicach i strajki, ale przede wszystkim wszechobecne pragnienie wolności to główne tematy utworu. Julia, nastoletnia bohaterka historii, początkowo pojmuje tężę wolność jako prawo decydowania o sobie w kwestii przyszłego zawodu czy chłopaka, w którym się zakochuje, a który nie podoba się jej rodzicom. Problemy Julki najpierw wydają się duże, lecz bledną wobec tego, co przynosi 13 grudnia 1981 roku. Groźna rzeczywistość wkracza do życia dziewczyny do tej pory chowanej pod kloszem dobrobytu. Ojciec – członek partii – jest czerwony, dzięki czemu rodzinę stać na więcej niż ówczesnego przeciętnego Polaka. Pieniądze i dobra materialne jednak nie wnoszą szczęścia do ich domu, nad którym wiszą chmury wzajemnych pretensji, żalu oraz rozczarowań. Dopiero przyjaźń z Kariną ze Śląska i miłość do Romka pokazuje Julce, czym jest ciepło domowego ogniska. Bohaterka uświadamia sobie także o jaką wolność należy najpierw zawalczyć mimo ryzyka i gróźb płynących z głośnika telewizora. Katarzyna Ryrych nigdy nie obniża poprzeczki a jej nazwisko to marker dobrej literatury – najnowszą książkę można polecić każdemu z czystym sumieniem. Najwięcej wyniosą z niej ludzie młodzi, rówieśnicy literackich bohaterów, ale dorosły czytelnik, który pamięta osiemdziesiąte lata XX wieku także sięgnie po utwór z sentymentem. Historia dorastania w trudnym, mrocznym czasie PRL-u jest opowiedziana z empatią, wrażliwością i sympatią do wszystkich postaci, nawet tych, którzy stoją po drugiej stronie barykady (to też Polacy). Co więcej, właśnie tak, jak autorka należy mówić nastolatkom o miłości, która mimo zrozumiałych porywów wcale nie musi być rozerotyzowana, a raczej czuła, pełna szacunku i troskliwości. Nikogo nie zaskoczę mówiąc: polecam. Dobrze, że na rynku wydawniczym i takie perełki można wyłowić dla naszej młodzieży. Oprawa twarda, klejona.
  • Japonia. Kraj możliwości
    Autorka: Zofia Jurczak Wydawnictwo: Helion Gliwice 2025 Najnowsza książka rozkochanej w Japonii kulturoznawczyni, autorki strony: podrozepokulturze.pl. Reportaż ukazuje się w serii: „Oblicza świata” i przynosi obietnicę prawdziwego oblicza kraju samurajów. Publikacja ma eseistyczny charakter, ale podzielono ją na części według porządku tematycznego. Co więcej, widać wyraźnie, że autorka ma swój patent na opowiadanie. Zofia Jurczak za każdym razem wychodzi od opisu przestrzeni, by stopniowo zagłębiać się w historię miejsc i zwyczaje ich mieszkańców, a równolegle robi drobne wycieczki w stronę filmu, literatury, aktualnych kwestii społeczno-politycznych, religii, kulinariów czy lokalnych anegdot. Wszystko po to, by ukazać Japonię jako kraj, choć lubiący kopiować, niepodobny do żadnego innego i nie odcięty od reszty świata.Turysta, pragnący odwiedzić Kraj Kwitnącej Wiśni usłyszy od autorki radę: „Spodziewaj się niespodziewanego” (s. 7). Zaskoczyć Europejczyka może tu kompletnie wszystko: brak koszy na śmieci, firanki w taksówkach, cisza w pociągach, estyma wobec banknotów, ale też całkowicie swobodne planowanie przestrzeni miast, architektura pojedynczych budynków, które często wcale nie współgrają z otoczeniem oraz pożyczki, m. in. japońska wieża Eiffla, mini statua wolności a nawet niedokładna (ale jednak!) replika dworca, który oglądamy przyjeżdżając nad morze do Gdańska. Co jeszcze można o tytułowym kraju powiedzieć? Japonia to wyspy – autorka opisuje te znane i nieznane, np. wyspę kotów, ale nie kawaii, wyspę widmo czy wyspę świątyń. Japonia to Hiroszima i Nagasaki – to pierwsze skojarzenie, które pojawia się w głowie przeciętnego Europejczyka, który uważał w szkole na lekcjach historii o II wojnie światowej. Autorka opisuje proces konstytuowania się japońskiej tożsamości wokół bomby atomowej, którego efekt najjaskrawiej unaocznia awantura o projekcję kinowego hitu „Oppenheimer”. Bardzo ciekawe są rozważania dotyczące stosunku Japończyków do ciała i seksualności, a także rozdział poświęcony specyficznej sympatii tego narodu do transportu kolejowego. Książkę kończy seria anegdot toaletowych, w których „nocna gleba” i nowoczesne washlety może i trochę śmieszą, ale też ciekawią. Już wiadomo, od kogo Europa powinna uczyć się sanitariatu.Reportaż jest warty polecenia nie tylko ze względu na zawartość merytoryczną, ale też na przekaz pełen humoru, lekkości i otwartości podróżniczki prawdziwie zainteresowanej światem, z szacunkiem, bez oceny spoglądającej na ludzi z odległego kręgu kulturowego. Bardzo polecam – ta książka nie znudzi czytelnika. Oprawa miękka, klejona.
  • Grubancypacja
    Autorki: Urszula Chowaniec, Natalia Skoczylas Grupa Wydawnicza Foksal Warszawa 2025 Dzieło dwóch kobiet, określających siebie jako działaczki grubancypacyjne. Jedna z nich to blogerka znana z profilu galantalala.pl, poza tym feministka, kulturoznawczyni a czasami modelka plus size. Druga pani to prawniczka, na co dzień zajmująca się przeciwdziałaniem przemocy domowej. Obie wspólnie i z sukcesem prowadzą podcast oraz profil na Instagramie pod nazwą Vingardium Grubiosa. Książka ma za zadanie otworzyć czytelnikom oczy na dyskryminację tzw. grubych, których jest wiele wokół nas a jednak są niezauważani albo co gorsza wykluczani. Problem dotyczy dzieci, nastolatków oraz dorosłych. O grubości rozmawiamy, grubości się lękamy, przed grubością uciekamy i na jej karb składamy całe zło, które nas spotyka. Autorki mówią „nie” kulturze diety i dyskursowi winy, stają w obronie osób, które wykraczają poza standardowe wymiary piękna, rozprawiają się ze wstydem oraz mitami, które narosły wokół grubości i apelują o równe traktowanie niezależnie od rozmiaru noszonego ubrania. Publikacja zawiera dogłębną analizę stereotypu grubej osoby i przegląd zjawisk pokrewnych, wśród nich: żarty z grubości w tekstach kultury, popkulturowe reprezentacje grubasów, fatshaming i medykalizacja grubości. Działaczki zwracają uwagę na nieprzyjazną architekturę i design przestrzeni, na problemy z zakupem odzieży i obuwia w swoim rozmiarze, na trudności w relacjach romantycznych oraz kłopoty ze znalezieniem pracy z powodu nienormatywnego wyglądu. Książka wpisuje się w raczkującą dziedzinę nauki o nazwie fat studies. Czytelnik, oprócz genezy ruchu grubancypacyjnego (szukaj: Stany Zjednoczone z lat 60-tych), znajdzie w środku nie tyle rozważania o fizyczności, ale o tożsamości oraz nierówności, którą tworzą ludzie, zachowując się w taki a nie inny sposób czy budując świat, w którym nie mieści się każdy człowiek. Co zatem może zrobić osoba, która jest grubx? Nie przepraszać, bo: „W grubancypacji nie chodzi o to, że gruba osoba jest piękna czy zdrowa. Chodzi o tę podstawową prawdę, że jest człowiekiem. I jako człowiek ma swoją godność (…)” (s. 125). Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Śmierć w latarni morskiej
    Autor: Alasdair Beckett-King Wydawnictwo Kropka Poziom: BD II      Drugi tom cyklu zabawnych powieści kryminalnych dla starszych dzieci (zatytułowanego „Montgomery Bonbon”) autorstwa nagradzanego brytyjskiego komika i pisarza. Bohaterką jest dziesięcioletnia Bonnie, która potajemnie rozwiązuje zagadki kryminalne, wcielając się w postać słynnego zagranicznego detektywa z pokaźnymi czarnymi wąsami, znanego jako Montgomery Bonbon. Powiernikiem jej tajemnicy jest dziadek Banks, który doskonale sprawdza się też jako jej oddany asystent. W najnowszej części ten nietuzinkowy duet udaje się na spokojne, krótkie wakacje na wyspę Cud (bez zagadek kryminalnych). Dziadek najbardziej ekscytuje się zwiedzaniem słynnej, starej latarni morskiej z mechanizmem zegarowym. Okazuje się jednak, że jest ona zamknięta dla zwiedzających, ponieważ minionej nocy miał tam miejsce tragiczny wypadek, wskutek którego zginęła latarniczka pełniąca też zaszczytną funkcję wielkiej mistrzyni Zakonu Złocistego Polaru. Bonnie jej śmierci wydaje się podejrzana i postanawia zbadać tę sprawę. Wkrótce nasza bohaterka ma do rozwiązania jeszcze jedną zagadkę, gdyż w pensjonacie zostaje zamordowany wścibski hotelarz i entuzjasta plotek. Prowadzone dochodzenie w sprawie dwóch morderstw staje się okazją do przedstawienia barwnej galerii mieszkańców wyspy (a zrazem podejrzanych). Mamy tu na przykład lady Wallop, ekscentryczną arystokratkę mieszkającą w kamperze, czy Maanvi Mallicka, reportera szukającego sensacyjnych tematów do gazety. Nie tylko postacie są komiczne, ale też realia panujące na wyspie. Obowiązują tam bowiem dość dziwaczne prawa Zakonu Złocistego Polaru, np. zakaz cebuli. Niezwykle ważną rolę w życiu mieszkańców odgrywa tradycja, która – jak się przekonamy – dla niektórych mieszkańców jest śmiertelnie poważną sprawą. Wciągająca intryga kryminalna, ekscytujące przygody i oraz duża dawka humoru sprawią, że czytelnik nie będzie mógł oderwać się od lektury. Z lekką opowieścią detektywistyczną doskonale współgrają humorystyczne, czarno-białe ilustracje. Na końcu książki znajduje się słowniczek, w którym czytelnicy znajdą wyjaśnienia obcojęzycznych słów pojawiających się w tekście. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Sekret indygo
    Autorka: Natasha Boyd Wydawnictwo Kobiece Białystok 2025 Powieść historyczna napisana przez amerykańską autorkę, którą pierwszy raz gościmy na naszej liście. Fabuła utworu opiera się na prawdziwych wydarzeniach, a główna bohaterka to Eliza Lucas Pinckney – postać, która zapisuje się w historii Stanów Zjednoczonych jako XVIII – wieczna biznesmenka, właścicielka największych plantacji indygo w Karolinie Południowej. I to właśnie ona – energiczna, wykształcona, niezależna mentalnie i odważna postać kobieca to najsilniejszy punkt utworu. Jednak zanim nasza Eliza dotrze na szczyt, czeka ją droga długa, nieznana i wyboista. Przypominam, że akcja powieści toczy się w 1739 roku. Czas nie sprzyja wkraczającej w dorosłość dziewczynie, która pragnie rozwijać swoje zainteresowania, samodzielnie decydować o życiu a jeśli wziąć ślub to tylko z miłości a nie z powodu oczekiwań otoczenia. Matka Elizy stoi na jednym biegunie i reprezentuje wszystko to, co tłamsi i ogranicza bohaterkę. Ojciec, pułkownik Armii Brytyjskiej natomiast rozbudza w niej ambicje, daje możliwość sprawdzenia się w roli głowy rodziny, którą Eliza nieformalnie się staje po jego wyjeździe i nagłej śmierci pani Lucas. Bohaterka zarządza rodzinnymi plantacjami, sprawuje opiekę nad rodzeństwem a w obliczu rosnącego zadłużenia, podejmuje ryzykowną decyzję o uprawie indygo. Czy odniesie sukces i ocali majątek? Ważną rolę może tu odegrać stosunek Elizy do ludzi, którzy ją otaczają.Wątki kolonializmu i niewolnictwa dawno nie pojawiały się w powieściach historycznych, tu wracają w bardzo dobrym wydaniu. Wydarzeniom cały czas towarzyszy napięcie związane z buntami niewolników. Wieje wiatr zmian i owiewa nie tylko wolność czarnoskórych bohaterów utworu, ale także kobiet zrzucających gorset ról społecznie im przypisanych. Książka jest warta uwagi, chociażby ze względu na temat dawno nieporuszany a czy aktualny? – zawsze warto przypomnieć o podstawowych prawach człowieka i promować empatię w relacjach międzyludzkich. Całość czyta się bardzo dobrze. Zbeletryzowana biografia Elizy Lucas Pinckney wciąga, a sposób wykreowania postaci sprawia, że czytelnik od razu kibicuje wszystkim jej poczynaniom. Polecam książkę na spokojne, majowe wieczory. Oprawa miękka, klejona.
  • Bibliotekarka na froncie
    Autorka: Janet Skeslien Charles Wydawnictwo: Mando Kraków 2025 Kolejna propozycja od amerykańskiej autorki bestselleru „New York Timesa”, głośnej „Bibliotekarki z Paryża”, którą polecaliśmy na przeglądzie P. 13/21. Powieść jest inspirowana prawdziwymi losami kobiet zrzeszonych w tworze o nazwie: Amerykańska Komisja ds. Zniszczonej Francji. Jessie „Kit” Carson, Mary Breckinridge, Anne Morgan, Anne Murray Dike i inne, których nie wymienię to silne i odważne działaczki na rzecz osób pokrzywdzonych, słabszych i potrzebujących pomocy, dzieci, kobiet, cywili zaplątanych w wojenną zawieruchę. Większość z nich to panny dobrze urodzone, nie należy do nich Jessie Carson i to właśnie wokół niej buduje się fabuła utworu. Jesień 1914 roku – miasta i wsie południowej Francji stają się polami bitew, a mieszkańców przymusza się do pracy ponad siły w ciężkich warunkach. Trzy lata później tereny odbito, ale ludzie nie mają co jeść i gdzie zamieszkać: „Szkody mienia: 100 %. Szkody w rolnictwie: 100 %. Oczyszczenie niemożliwe. Zasiedlenie niemożliwe.” (s. 17) Tu właśnie rozpoczynają swoją misję kobiety z CARD, by pomóc dzieciom, które utraciły wszystko łącznie z dzieciństwem. Jak przywrócić im to ostatnie? Bajką i magiczną opowieścią, co próbuje uczynić tytułowa bohaterka, Jessie, bibliotekarka na froncie, autorka pierwszych francuskich bibliotek dla najmłodszych.Równolegle do zarysowanej historii rozwija się druga narracja z Wendy Peterson w roli głównej. Młoda pracownica nowojorskiej biblioteki, aspirująca na pisarkę, szukając tematu na pierwszą powieść, natrafia na dokumenty Amerykańskiej Komisji ds. Zniszczonej Francji. Zaciekawiona losem kobiet bohaterka przeprowadza bibliotekarskie śledztwo, w wyniku którego poznaje nie tylko życie i dzieło Jessie, ale odnajduje w sobie coś, czego szukała od dawna.„Bibliotekarka na froncie” to nie jest typowa powieść historyczna z rozbudowanym wątkiem miłosnym, jakich dziś wiele na rynku wydawniczym. Uczucie, które rozwija się pomiędzy bohaterami nie zagarnia uwagi czytelnika, zakwita trochę będąc miłym ozdobnikiem, a trochę tłem dla głębszej refleksji o utracie. Kluczowa za to wydaje się miłość do książek i miłość do ludzi, bez tej drugiej być może nie byłoby literatury. „Książki to mosty (…) Pokazują, że wszyscy jesteśmy połączeni” (s.33) – powie jedna z bohaterek utworu. Podobnych zdań można wyłowić z tekstu znacznie więcej. Gdyby ktoś jeszcze dziś prowadził dzienniczek złotych myśli, ta powieść pomogłaby mu zapisać połowę jego kartek. Słowo, piękne zdanie jest tu traktowane z estymą, bohaterowie szukają w nim wartości, z pewnością odnajdzie ją także czytelnik.„Moja najnowsza książka to historia kobiet, które coś zmieniają” (s. 368) – wyznaje w nocie odautorskiej pisarka. Rzeczywiście utwór ukazuje silne kobiece postacie i wydaje się nasączony feminizmem a przez to bardzo smaczny, zaostrzający apetyt na bycie niezależną czy wolną od oczekiwań innych ludzi. Człowiek może zainspirować drugiego człowieka, może także podciąć mu skrzydła – także o tym opowiada ta książka. Warto pamiętać, że każdy z nas zasługuje na to, by być głównym bohaterem, nie wątkiem pobocznym. To ostatnia perełka wyłowiona z tekstu powieści, jakże wdzięczna i mądra. Książka jest warta polecenia, znajdzie swojego odbiorcę. Oprawa miękka, klejona.
  • tuż obok
    Autorka: Aleksandra Dańczyszyn              Pewne Wydawnictwo     Czwarta książka Aleksandry Dańczyszyn. Cieszy mnie, że mogę podzielić się z państwem tą nowiną. Rozwój poetki śledzę od samego początku: „Kochanie” (P. 5/2021); „Tiszert z Bangladeszu” (P. 3/2023); „Kiedy zaczniesz śpiewać” (P. 4/2024). Wszystkie tytuły miały wspólne mianowniki, aczkolwiek mnie najbardziej pociągała w nich różnorodność i – rzecz jasna – talent autorki. W „Kochaniu” postawiła na poezję miłosną, „Tiszert z Bangladeszu” reprezentował już szerszy, bardziej uniwersalny wachlarz tematów, „Kiedy zaczniesz śpiewać” to z kolei poezja faktu, „poetycki reportaż z wojny w Ukrainie”. Jako czytelnik odczuwam radość, że wymienione książki nie są juweniliami. Stanowią integralną część dorobku twórczego. Dańczyszyn od razu była sobą jako poetka, wkroczyła na rynek z własnym charakterem pisma, nie musiała być fałszerką, która podrabia podpisy ulubionych poetów. W Internecie znalazłem informację o premierze „tuż obok” w Antykwariacie Zakładka. Na zaproszeniu premiera została dookreślona jako „długo oczekiwana”. Coś w tym jest. Nie tylko miły gest, jest coś więcej, ponieważ mam wewnętrzne przekonanie, że gdybyśmy żyli w czasach bardziej przyjaznych literaturze pięknej – a zwłaszcza liryce – to o premierach tomików Dańczyszyn mówiłoby się w kategoriach wydarzenia literackiego. Nie chodzi bynajmniej o przełomy, manifesty programowe. To nie z tego filmu, nie z tej epoki. Po prostu, autorka pisze dobre, zasługujące na uwagę i poklask, teksty, które w kontekście swojej obecności w księgozbiorach bibliotek publicznych osiągnęły teraz pełnię. Dlaczego? Ano dlatego, że „tuż obok” jest powiastką poetycką, którą można przeczytać ciągiem, bez odrywania się na interpretację poszczególnych utworów, co narzuca niejako konstrukcja większości książek z wierszami. Nie oznacza to, że „tuż obok” można przekartkować bez namysłu i nic nie wynieść z lektury. Na każdą stronę składają się wersy, nad którymi trzeba się pochylić, aby je dobrze zrozumieć. Ten proces nie może trwać kilka sekund. Mimo wszystko historia głównego bohatera daje się streścić podobnie jak można streścić balladę romantyczną. A więc opowiedzmy sobie, co leży „tuż obok”. Jest tam człowiek, w samym centrum lasu stoi Michał – tak ma na imię, ale może się tylko za Michała podaje? Co prawda dowiadujemy się o nim dużo. Rekonstrukcja życiorysu bohatera jest całkiem możliwa, ale na pewno w kilku wersjach. Zresztą osobiście nie chcę widzieć w nim jednej postaci. Outsider, eremita z wyboru, uchodźca (najbardziej prawdopodobny wariant, ale podany z klasą, bez publicystycznego narzucania i wskazywania winnych), raczej nie były pracownik korporacji, który wybrał pustelnicze życie. „Michał był jednym z tych, którzy na dzień dobry wyjmują ręce z kieszeni” (s. 12). Dramatyczne wypadki w życiu Michała to jedno, ale sposób, w jaki ujarzmił świat przedstawiony, uczynił sobie las poddanym to drugie. Ten drugi wątek pozwala czasem zapomnieć o istnieniu pierwszego, tego mrocznego źródła zła. Michał przecież tak dużo widzi, przeżywa piękno dni i nocy. Jeśli spróbujemy – tak jak on – użyć wzroku niestandardowo, zobaczymy absolut lub „wielkie coś” na jego kształt. W „tuż obok” bije serce zapomnianych, schowanych wartości; powtykanych głęboko w kąt starej szuflady, która przy otwarciu wydaje skrzypnięcie. Jestem pewien, że Michał istnieje naprawdę. Podziwiam jego siłę do bycia innym, do uznania tak wielu faktów, do bycia w kontrze, wreszcie do pozostawania w lesie w realnym kontakcie z naturą. Michał z niej czerpie, a ona czerpie z niego. Bohater Dańczyszyn powraca do prawdziwych korzeni człowieka. W mojej opinii książka „tuż obok” powinna zaistnieć w świadomości czytelników jako przykład nowej poezji polskiej. Oprawa miękka, klejona.
  • Papier, kamień, nożyce
    Autorka: Joanna Bartosik Wydawnictwo: Widnokrąg Poziom: BD O/I   Autorska książka cenionej polskiej ilustratorki młodego pokolenia, graficzki i twórczyni nagradzanej serii kartonowych książeczek dla najmłodszych dzieci pt. „Raz, dwa, trzy” („Raz, dwa, trzy słyszymy” p. 20/2016 oraz „Raz, dwa, trzy mówimy” p. 21/2016), która została wpisana na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej. Tym razem Joanna Bartosik proponuje pomysłową, przewrotną opowieść inspirowaną znaną od pokoleń grą w „papier, kamień, nożyce”. Mali czytelnicy mają tu okazję wczuć się w tytułowe postacie, które zmieniają przypisane im role. Poznajemy je, gdy zacięcie rywalizują ze sobą. Z tego trybu zwalczania się wybija ich pewien nieprzyjemny incydent. Otóż na śnieżnobiały Papier, który akurat przykrywał Kamień, spada ptasia kupa. W wybrnięciu z kłopotliwej sytuacji pomagają mu Nożyce, które odcinają brudny kawałek. Od tej pory bohaterowie postanawiają się wspierać i współpracować ze sobą, a swoje umiejętności wykorzystywać do pomagania sobie nawzajem. I tak na przykład ciężki Kamień podczas wiatru przytrzymuje Papier, aby nie odfrunął, a z kolei Papier w zimne noce otula Kamień, żeby nie marzł. Historia trójki antagonistów, którzy zostają najlepszymi przyjaciółmi, kończy się przesłaniem mówiącym, że nie warto się kłócić, lepiej w zgodzie iść razem przed siebie. Wzrok czytelników przykuwają proste wizualnie ilustracje prezentujące trójkę tytułowych bohaterów (w różnych konfiguracjach) w abstrakcyjnej, malarskiej przestrzeni wykonanej techniką ebru. Na końcu książki znajduje się instrukcja gry. Wartościowa książka rozwijająca umiejętności społeczne. Świetna propozycja zarówno do familijnej lub samodzielnej lektury, jak też na warsztaty literacko-plastyczne. Kwadratowy, większy format. Okładka twarda, szyta. Bardzo polecam.
  • Twój wewnętrzny zegar
    Autor: Russel Foster Wydawnictwo: Feeria     Książka brytyjskiego profesora w dziedzinie neuronauki okołodobowej oraz dyrektora Instytutu Snu i Neuronauki Okołodobowej w Oksfordzie stanowi przegląd najnowszych badań naukowych i wiedzy na temat wewnętrznego zegara oraz snu. Profesor czerpie też z własnych doświadczeń związanych z czterdziestoletnią pracą naukową. W swoich rozważaniach koncentruje się na zaburzeniach snu i rytmu okołodobowego, pokazując ich wpływ na zdrowie, reakcje emocjonalne i poznawcze, pamięć, fizjologię, układ odpornościowy oraz przemianę materii. Omawiając poszczególne aspekty biologii człowieka, podkreśla, że życie w zgodzie z czasem biologicznym niezwykle korzystnie wpływa zarówno na nasze zdrowie fizyczne, jak i psychiczne. Podpowiada też, kiedy jest najlepszy czas na sen, jedzenie, pracę, trenowanie czy przyjmowanie leków. Książka składa się z dziesięciu rozdziałów. Każdy z nich szeroko omawia konkretne zagadnienie, relacjonuje związane z nim badania, kończy się zaś sekcją pytań i odpowiedzi. W książce znajdziemy ciekawe informacje dotyczące faz i właściwości snu oraz łagodzenia objawów zaburzenia snu. Dowiemy się, jak na nasze codzienne funkcjonowanie wpływa sztuczne światło, nocne zmiany, jet lag (zespół nagłej zmiany strefy czasowej) czy nieregularne posiłki. Pozycja zawiera bibliografię, ilustracje i tabele. Na końcu zamieszczone są dodatki, w tym kwestionariusz pozwalający ustalić nasz chronotyp oraz wskazówki dotyczące prowadzenia dziennika snu. Ciekawa, wnikliwa, przystępnie napisana publikacja popularnonaukowa z elementami poradnikowymi. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Miejsce dla cieni
    Autorka: Lidia Branković Wydawnictwo: Kropka Poziom: BD I/II     Kolejna książka berlińskiej malarki, ilustratorki, autorki „Hotelu dla uczuć” (p. 19/2023) to metaforyczna opowieść o samoakceptacji. Artystka ukazuje wewnętrzny świat Lili, która odkrywa mroczne, niepokojące ją uczucia. Uosabia je cień. Towarzyszy on dziewczynce od najmłodszych lat, nie zwracając na siebie uwagi. Pewnego dnia nieśmiało się ujawnia (jakąś ledwo zauważalną zaczepką). Z czasem poczyna sobie coraz odważniej i robi się nieznośny. Zaniepokojona Lila najpierw go ignoruje, później zaś próbuje nad nim zapanować i się go pozbyć. Cień jednak nie daje się okiełznać i coraz bardziej przytłacza dziewczynkę, aż w pewnym momencie przejmuje nad nią kontrolę i przenosi ją do dziwnej, mrocznej krainy. Przerażona Lila trafia do namiotu cyrkowego, gdzie przebywając sam na sam ze swoim cieniem ma w końcu okazję mu się przyjrzeć i przekonać się do niego. Z kolei wspólna zabawa w cyrku zbliża ich do siebie i prowadzi do ich zjednoczenia. Uspokojona dziewczynka wraca z krainy snów i budzi się w pokoju zalanym światłem. Opowieść kończy się pełnym nadziei przesłaniem mówiącym, że „tam gdzie są Cienie, jest także światło”. Lakoniczny tekst dopełniają oniryczne ilustracje znakomicie oddające emocje bohaterki, jej ciemną i jasną stronę oraz tajemniczy nastrój historii (postać cienia ze świecącymi, wielkimi oczami oraz senne, mroczne wizje mogą przerazić młodszych czytelników). Książka w obrazowy sposób pokazuje podróż dziecka w głąb siebie oraz jego drogę do samoświadomości, zrozumienia tego, że wyparte, niechciane i trudne emocje są częścią ludzkiej natury. Skłania do zastanowienia się, jakie cienie skrywają się głęboko w naszym wnętrzu (może lęk, wstyd, smutek, zazdrość albo złość). Będzie zatem doskonałą przestrzenią do wolnej interpretacji, jak też punktem wyjścia do rozmowy o wewnętrznym cieniu. Duży format, okładka twarda, szyta. Niebanalna lektura dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym i starszych. Polecam.
  • Ojej, pudełko!
    Autorka: Anna Jankowska Ilustrator: Adam Święcki Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Warszawa 2025 Poziom: BD I Anna Jankowska powraca na naszą listę z kolejną propozycją dla małego czytelnika (poprzednio prezentowaliśmy książkę „Bicie stop!” – P. 13/24). Autorka wierzy, że dobra książka może pomóc dziecku zrozumieć siebie i otaczający go świat – wyraźnie widać to na prowadzonym przez nią blogu o nazwie tożsamej z nazwą serii, w ramach której ukazuje się „Ojej, pudełko!”. Ta natomiast, zatytułowana „Aktywne Czytanie PLUS”, wykorzystuje naturalną dziecięcą ciekawość i potrzebę działania do tego, by rozbudzić w przedszkolakach miłość do książek. Jakimi środkami posługuje się pisarka, by osiągnąć swój cel? Wyraźny druk, duża czcionka, graficzny podział tekstu i krótkie zdania w dymkach – to pierwszy krok do samodzielnego czytania, a ćwiczenia do wykonania nie pozwalają na znużenie lekturą czy zniecierpliwienie, ćwiczą koncentrację, słuchanie ze zrozumieniem a przede wszystkim bawią. Proste, energetyczne ilustracje w przyjaznej dla dziecięcego oka kolorystyce stanowią doskonałe uzupełnienie opowieści, angażują czytelnika i przyciągają wzrok. Bohaterką książeczki jest siedmioletnia Lola, właścicielka – może lepiej powiedzieć: przyjaciółka – misia Rysia, lalki Zosi i gałgankowego kota Czarusia. Wymienione postacie to więcej niż zabawki, to codzienni towarzysze dziewczynki, współmieszkańcy jej pokoju. Każde z nich ma swoje upodobania, lubią się razem bawić i pomagać sobie nawzajem. Pewnego dnia jeden z nich znajduje tajemnicze pudełko z napisem: „Dla Ciebie”. Nie wiadomo właściwie dla kogo przeznaczone jest znalezisko i co znajduje się w jego środku. Rozwiązanie zagadki angażuje wszystkich bohaterów do działania, którego efekt zaskakuje i przynosi cenną wiedzę o nudzie, która czasami dopada każdego z nas. „Ojej, pudełko!” to mądra książeczka, dobrze skonstruowana, niosąca wartość dydaktyczną. Warto dołączyć ją do księgozbioru bibliotek dziecięcych, sprawdzi się podczas lektury w domowym zaciszu a także w przedszkolnej sali. Zdecydowanie polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Masz to po mnie
    Autorka: Marta Szarejko Wydawnictwo Literackie Kraków 2025 Wciągające, zaskakujące, skłaniające do refleksji rozmowy z psychoterapeutkami i socjolożkami przeprowadzone przez dziennikarkę, reportażystkę, Martę Szarejko. Publikacja stanowi przestrzeń wypowiedzi kobiet – o kobietach i dla kobiet powstaje, choć temat mężczyzn oczywiście pojawi się w wielu kontekstach. Autorka i jej rozmówczynie analizują relacje pomiędzy babkami, matkami i ich córkami, przy czym trzeba pamiętać, że pokolenie babek tworzą tu kobiety urodzone chwilę przed II wojną światową, w jej trakcie lub tuż po jej zakończeniu. Pokolenie matek zatem rodzi się w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, a córki to ostatnie dzieci PRL-u z lat osiemdziesiątych. Popełnione tu dookreślenie jest ważne, ponieważ historia bezpośrednio wpływa na losy kobiet. Co więcej, trudne doświadczenia wojenne promieniują na całe późniejsze życie nie tylko ich, lecz również kolejnych generacji. Przemiany w świecie powodują, że zmienia się mentalność ludzi, ich potrzeby, obawy i strategie przetrwania. Wszystko to zostaje w dobrej wierze „puszczone dalej”, przekazane świadomie bądź nie, krzywdząc albo budując siłę jednostki, przydając się lub szkodząc. Ważne, by uświadomić sobie, jaki spadek otrzymujemy od naszych przodkiń i zdecydować, czy chcemy go przyjąć. Co może znaleźć się w odziedziczonym bagażu? Marta Szarejko pyta o emocje i zgodę na ich okazywanie, o poród, postrzeganie ciała, seks, niezależność, miłość, przyjaźń, macierzyństwo, jedzenie, pracę, sprzątanie domu i przemoc. Wymienione obszary z różnych powodów w różnym czasie są dla kobiet ważne, składają się na poczucie szczęścia lub jego brak. I tak na przykład pokolenie babek, które prawie całkowicie było zależne od płci przeciwnej chce dla swoich córek niezależności. „Umiesz liczyć, licz na siebie” – mawiają, przesyłając podprogowy przekaz o tym, jaki jest świat i jacy są ludzie. „Muszę posprzątać” to słowa tych, które głęboko wierzą, że wygląd domu świadczy o nich jako o kobietach i albo nie potrafią prosić o pomoc albo nie robią tego, bo wiedzą, że i tak jej nie otrzymają. Zdania powtarzane jak mantra przez pokolenia można tu mnożyć. Często nie uświadamiamy sobie, że nie są nasze, że ktoś inny włożył je nam w usta i głowy, a my jedynie odtwarzamy schemat znany z dziecięcych lat. Książka Marty Szarejko uświadamia, że wcale nie musi tak być. Schemat można odrzucić, najpierw jednak należy dostrzec, co takiego otrzymałyśmy od naszych babek i matek oraz co z tego (jeśli w ogóle) przekazujemy naszym dzieciom. Publikacja zainteresuje przede wszystkim czytelniczki (wydaje się, że w każdym wieku). Rozmowy zapisane na kartach są szczere, ciekawe i inspirujące, zaskakują, otwierają oczy, pomagają zrozumieć siebie oraz inne kobiety. Jeżeli dzięki tej książce choć jednej osobie uda się nieco bardziej czule, z większą troską i cierpliwością spojrzeć na matkę czy babkę albo na własne odbicie w międzypokoleniowym lustrze, warto ją przeczytać. Wierzę, że tak będzie. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Koniec mapy
    Autor: S. J. Lorenc Wydawnictwo: Mięta Warszawa 2025 Udany debiut autora z warszawskiego Żoliborza. Pisarz kryjący się pod pseudonimem S. J. Lorenc jest z wykształcenia biologiem, lubuje się w horrorach z lat osiemdziesiątych. Jedno i drugie odbija się w fabule książki, bo i o mikroorganizmach będzie ta historia, i o dużych kłopotach, w które wpadnie grupa bohaterów – uczestników turystycznego rejsu po Svalbardzie. Główne postacie utworu stanowią mieszankę całkowicie różnych, przypadkowo złączonych jednym losem ludzi. Trzeba przyznać, że każdy z nich jest inny, lecz równie barwny, co pozostali a interakcje zachodzące między nimi są przemyślane i elektryzujące. Autor nie idzie na łatwiznę, dobrze buduje swoich bohaterów, którzy są bardziej skomplikowani niż początkowo się wydaje. Mamy tu wilka morskiego po rozwodzie, nieco upadłą gwiazdę rocka, informatyka – maminsynka, pochodzącego z bogatego domu fana Tolkiena, byłego boksera, który jak się później okaże potrafi znokautować jednym ciosem, małżeństwo, które chyba niebawem powiększy grono singli oraz influencerkę, która ma smykałkę nie tylko do robienia zdjęć i nagrywania filmów. Wszyscy wymienieni wyżej ochoczo pakują się na statek „Moskwa”, pakują się też w tarapaty, które funduje im „sympatyczny” zespół rosyjskich naukowców. Praca badaczy, pozyskujących z – o ironio – topniejącej wiecznej zmarzliny mikroorganizmy sprzed tysięcy lat wymyka się spod kontroli i może realnie zagrozić ludzkości. Podobnie zresztą jak zmiany klimatyczne, które gołym okiem dostrzegają przemierzający Arktykę bohaterowie. Tu warto nadmienić, że w powieść wpisano nienachalny apel o zaprzestanie niszczenia naszej planety. W tym kontekście zacytuję jedną z książkowych postaci: „Tak sobie myślę, że ani się nie potopimy, ani nie załatwi nas skład atmosfery, tylko wykończy nas zwykła, tradycyjna głupota” (s. 64). Wracając do fabuły, trzynaście lipcowych dni zmieni życie wszystkich uczestników rejsu „Moskwą”, może także zmienić losy świata, o ile nikt nie powstrzyma w porę nadchodzącego zagrożenia. Pomysł na opowieść ciekawy, realizacja bardzo dobra, dobrze wykorzystany motyw żeglugi, miasteczka-widma (które nota bene naprawdę istnieje) oraz pamiętnika, styl swobodny okraszony humorem – wszystko się tu zgadza. Akcja rozwija się powoli, równolegle z nią narasta napięcie. Niepokój wisi w powietrzu od pierwszych kart książki, później pojawi się groza, będą też zwroty akcji i kilka brutalnych scen ( w tym gwałt). Zakończenie nieoczywiste, godne porządnego dreszczowca. Polecam. Autorowi gratuluję debiutu. Oprawa miękka, klejona.
  • Plac Zgody
    Autor: John McPhee Wydawnictwo: Czarne Wołowiec 2025 Książka o – jak głosi podtytuł – wieczyście neutralnej Szwajcarii. Autor to Amerykanin czterokrotnie nominowany do Nagrody Pulitzera, dziennikarz uznawany za prekursora reportażu literackiego. Teksty przez niego tworzone czyta się jak dobrą powieść ze względu na lekkość stylu, elegancję języka i uważność, która owocuje niezwykle plastycznymi opisami otoczenia. „Plac Zgody” stanowi dla niego doskonałe pole do popisu, ponieważ gdzie łatwiej o budzące zachwyt widoki, jeśli nie w Alpach. Reportażysta obserwuje przyrodę czujnym okiem, zwłaszcza, że kryje ona wiele sekretów. Pozornie spokojny, niebudzący podejrzeń krajobraz, leniwie ciągnące się górskie szlaki, urokliwe miasteczka i wsie to potencjalne pole bitwy, przestrzeń pełna wojskowych dział ukrytych w skałach, niewidniejących na żadnych mapach pasów startowych, leśnych polan wyciętych przez człowieka czy hangarów ukrytych we wnętrzach gór. Szwajcarzy sprytnie wykorzystują specyfikę terenu, który zamieszkują a ich gotowość do wojny (choć żadnej nie toczyli od pięciuset lat) jest imponująca, wręcz niewiarygodna. Autor podejmuje próbę zrozumienia fenomenu szwajcarskiej armii, podobno bardzo potężnej i najlepiej wyszkolonej na świecie. Przedstawiony w publikacji rys historyczny, przemyślenia a także rozmowy dziennikarza z żołnierzami ukazują specyficzną taktykę obronną, polegającą na niedopuszczeniu do wojny: „Cena wkroczenia musi być zbyt wysoka” (s. 26) – mawiają Szwajcarzy, przy czym wykazują postawę nazwaną przez autora „zbrojnym umiłowaniem pokoju” (s. 9) a ich neutralizm ma charakter dość agresywny. Ten sympatyczny i postrzegany jako łagodny naród jest świetnie przeszkolony do walki a obrona obywatelska i służba wojskowa to bardzo cenione wartości, moralny obowiązek każdego mężczyzny. Bycie dobrym żołnierzem jest równoznaczne z byciem dobrym dyrektorem, biznesmenem czy pracownikiem a czas i charakter służby w armii wpisuje się do CV. Brak takiej informacji może skutkować blokadą kariery zawodowej. Wojsko wpływa zatem na życie codzienne, a życie ma wpływ na wojsko. Dziennikarz analizuje postawy społeczne Szwajcarów, prezentuje ich opinie i przedstawia różne racje – nie każdy bowiem szuka w armii tego samego i nie każdy to samo znajduje. To, co łączy wszystkich to godna podziwu zdolność do błyskawicznej mobilizacji w obliczu zagrożenia. Sprzyja temu broń i amunicja w domach, regulowane przepisami obowiązkowe schrony w każdym budynku stawianym w ostatnich dekadach czy plany zagospodarowania przestrzennego, które uwzględniają różne scenariusze ataku na kraj. Tu każdy wie, co ma robić w przypadku agresji wroga. Mosty i linie kolejowe buduje się tak, by w razie potrzeby błyskawicznie zablokować drogi komunikacji, podobnie szosy z newralgicznymi punktami wywoływania sztucznych lawin skalnych. Schrony są odpowiednio wyposażone i zaopatrzone a widok żołnierzy z karabinami na ulicach nikogo nie dziwi. Wszystko to doprowadza nas do paradoksu, w którym państwo od wieków neutralne wydaje się być najbardziej gotowe na wojnę w regionie. Reportaż Johna McPhee zawiera o wiele więcej smaczków, warto go przeczytać z czystej ciekawości, temat okazuje się rzeczywiście atrakcyjny, choć nie zabraknie tu także doznań estetycznych. Co więcej, książka otwiera oczy na to, jak bardzo beztroscy i bezmyślni jesteśmy w swoim poczuciu bezpieczeństwa. Tak często ostatnio słyszane w mediach powiedzenie: chcesz pokoju, szykuj się na wojnę po lekturze publikacji wcale nie wydaje się oklepane i oby nie przebrzmiało pustym echem wraz z zakończeniem dzisiejszej kampanii wyborczej. „Plac Zgody” bardzo polecam – ciekawy tekst zamknięty w twardej i szytej oprawie, dobra lektura nie tylko dla czytelników zainteresowanych wojskowością oraz polityką.
  • ADHD. Odkryj swoją supermoc
    Meredith Carder, „ADHD. Odkryj swoją supermoc”Autor: Meredith Carder Wydawnictwo: Vital W ostatnich miesiącach mamy do czynienia z wysypem książek poświęconych ADHD – ja sam na potrzeby naszych przeglądów opracowywałem już bodaj pięć takich publikacji. „ADHD. Odkryj swoją supermoc” Meredith Carder to kolejna z nich. Autorka tej książki przedstawia się jako doświadczona terapeutka pracująca z dorosłymi z ADHD, a jej dzieło należy do tych, które rzeczywiście mogą się przydać czytelnikom zainteresowanym tym problemem. Publikacja podzielona jest na dwadzieścia jeden rozdziałów (nie licząc wprowadzenia i przemyśleń podsumowujących), z których każdy poświęcony jest jednej cesze charakterystycznej dla osób z ADHD. Są wśród nich m.in. hiperaktywność, nieprawidłowe funkcjonowanie motywacji, problemy ze snem, problemy dotyczące zarządzania finansami, toksyczny perfekcjonizm, chroniczne uczucie przytłoczenia czy poczucie wypalenia. Niewielkie objętościowo rozdziały są napisane według podobnego schematu. Najpierw pojawia się anegdotyczna scenka z życia autorki, która pokazuje problem na przykładzie i pomaga czytelnikowi wczuć się w sytuację, następnie wytłumaczenie, skąd ów problem się bierze, a na koniec kilka porad i strategii, które pomagają w uporaniu sobie z nim. Każdy z rozdziałów wieńczy propozycja ćwiczenia, które autorka sugeruje wykonać osobom mierzącym się z danym problemem. Zaletą książki jest to, że została ona stworzona przez autorkę w sposób dopasowany do percepcji osób z deficytem uwagi – rozdziały nie są ze sobą związane liniową narracją, dzięki czemu można je czytać w dowolnej kolejności albo czytać tylko te rozdziały, które akurat nas interesują. To także kolejna z publikacji posługujących się narracją o tym, że osoby z ADHD mają wprawdzie problemy, ale mają też tzw. supermoce. Autorka pokazuje, że umiejętne ich wykorzystywanie zapewnia osobom nieneurotypowym szereg przewag nad osobami bez ADHD. Takiego postawienia sprawy według mnie również trudno nie docenić. Czy zatem książka ma jakieś wady? Niestety tak – głównie takie, za które odpowiedzialność ponosi polski wydawca, jak błędy w przekładzie i niedoredagowanie tekstu. Niemniej to jedna z tych publikacji, które można polecić osobom bezpośrednio zainteresowanym jak najlepszym funkcjonowaniem z ADHD. Oprawa miękka, klejona.  
  • Mit Darcy’ego
    Autorka: Rachel Feder Wydawnictwo Krytyki Politycznej Warszawa 2025 Ciekawa książka napisana przez amerykańską literaturoznawczynię rozkochaną w brytyjskiej prozie z przełomu XVIII i XIX wieku. Autorka podejmuje się dekonstrukcji tytułowego mitu Darcy’ego, który swoją nazwę bierze od rozbudzającego kobiecą wyobraźnię bohatera powieści Jane Austen „Duma i uprzedzenie”. Fitzwiliam Darcy to mężczyzna przystojny, tajemniczy, introwertyczny i dumny. Mówiąc szczerze i z perspektywy czasu, który nas dzieli od powstania romantycznej powieści, bohater wydaje się nieprzyjemnym, aroganckim, gburowatym i bezczelnym typem, który jednak zyskuje przy bliższym poznaniu. Czy warto czekać na jego przemianę? Czy dostrzeżony przez badaczkę mit w dalszym ciągu oddziałuje na nasze wyobrażenia o relacjach damsko-męskich? Czy kobiety często tworzą relacje z toksycznym partnerem w nadziei, że wreszcie uda im się dotrzeć do jego serca i w nagrodę przeżyć wielką miłość? Rachel Feder postanawia obnażyć podejrzany wzorzec, w którym źródło ma wiele popularnych dziś zjawisk, m. in. motyw slow burn, hate to love czy postać bad boya, któremu wybacza się zdecydowanie za dużo niż powinno. Dziedzictwo mitu trwa a jak dobrze wiemy, kultura wpływa na codzienne życie jej odbiorców i niestety może zaszkodzić. Autorka, proponując różne (w tym feministyczne) odczytania powieści „Duma i uprzedzenie”, zastanawia się nad statusem współczesnej kobiety, jej miejscem w relacji romantycznej, społecznymi oczekiwaniami wobec płci żeńskiej i jej skłonnością do niepotrzebnych poświęceń. Rachel Feder na podstawie obserwacji współczesnej kultury tworzy „poczet Darcych”, znanych z filmów, seriali, książek czy piosenek Taylor Swift. Tytułowy mit i jego dzisiejsze kontynuacje ukazują niedostępnych emocjonalnie mężczyzn jako atrakcyjnych partnerów, maskując przy tym ciemne strony funkcjonowania z nimi w związku. Sprzyja to podtrzymywaniu patriarchatu i usprawiedliwia toksyczną męskość. Nie tak daleko od romansu do horroru. Badaczka pisze: „Bo chociaż w Darcym jest wiele do kochania, w micie Darcy’ego wielu rzeczy należy się bać” (s. 31). Skąd zatem niesłabnąca popularność mitu? Autorka zwraca uwagę na dobrze znany mechanizm, który sprawia, że ów mit się nie dezaktualizuje – nasz mózg najczęściej chce tego, czego nie może mieć. Publikacja w interesujący i zabawny sposób ukazuje przemiany literackiego motywu, jego ewoluowanie i promieniowanie na następujące po nim zjawiska kultury. Lektura tekstu uświadamia szkodliwość zakorzenionych w naszej świadomości wzorców, od których można i warto się wyzwolić, by cieszyć się pełnią życia i nie marnować energii na rzeczy czy ludzi zbędnych. Autorka tekstu ma szanse dotrzeć do szerszego odbiorcy, ponieważ operuje swobodnym językiem, stylem potocznym nie stroniącym nawet od wulgaryzmów w momentach, w których należy wzmocnić przekaz – jest lekko, daleko od krytycznoliterackiego wywodu naukowego, ale wcale nie infantylnie, raczej mądrze, błyskotliwie i zaskakująco wprost. Zdecydowanie polecam nie tylko kobietom. Oprawa miękka, klejona.
  • Niedobry zwyczaj
    Alana S. Portero, „Niedobry zwyczaj”Autorka: Alana S. Portero Wydawnictwo: Filtry Alana S. Portero to transpłciowa poetka, reżyserka teatralna i aktywistka, która przede wszystkim upomina się o prawa transkobiet. Powieść „Niedobry zwyczaj” jest jej prozatorskim debiutem – okazuje się, że Portero potrafi też opowiadać historie. A że są to historie opowiadane z perspektywy mniejszości, której spojrzenie do niedawna nie było w literaturze reprezentowane, to tym ciekawiej. Bohaterkę „Niedobrego zwyczaju” łatwo utożsamić z autorką powieści – to dziewczynka, która urodziła się w ciele chłopca i wychowuje się w San Blas, czyli nienajłatwiejszej do życia robotniczej dzielnicy Madrytu w latach po śmierci generała Franco. Bohaterka oczywiście skazana jest na odrzucenie i na co dzień stryka się z wrogością. Mimo to powieść Alany S. Portero nie jest skargą – autorka w dużym stopniu skupia się na wychwytywaniu momentów afirmacji. Już jako małe dziecko bohaterka ma poczucie, że swoich sojuszników powinna szukać przede wszystkim w osobach z różnych powodów odrzuconych, w lokalnych outsiderach. Zaczyna od staruszki imieniem Maria, na którą wszyscy sąsiedzi mówią Peruka i o której plotkują, że jest wiedźmą. Innym sposobem na przetrwanie jest dla bohaterki regularna ucieczka w świat wyobraźni. Styl, którym napisany jest „Niedobry zwyczaj”, można określić mianem poetyckiego – autorka lubi metafory i kwieciste porównania, a poszczególne sceny często konstruuje, przywiązując dużą uwagę do detali i drobnych gestów. Na szczęście szybko okazuje się, że Portero nie zapomina także o żywiole opowieści, a krótkim rozdziałom, z których składa się powieść, nie brakuje napięcia. Krótko mówiąc: „Niedobry zwyczaj” potrafi czytelnika najzwyczajniej w świecie wciągnąć. Podobno w Hiszpanii powieść Alany S. Portero była wydawniczym przebojem – i jakoś się temu nie dziwię. Po pierwsze, wielu ludzi chce dziś czytać o wcześniej wykluczanych mniejszościach, szczególnie seksualnych, a po drugie – to niezła, ciekawa książka. W Polsce pewnie aż takiego sukcesu nie odniesie, ale według mnie jak najbardziej warto ją rozważyć jako zakup biblioteczny. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • W imię matki i córki
    Autorki: Brygida Helbig, Justina Helbig Wydawnictwo: W.A.B. Warszawa 2025 Książka – eksperyment zrealizowany przez dwie kobiety: matkę i córkę, które tworzą opowieść o relacji między rodzicem a dzieckiem. Tu warto zauważyć, że zgodnie z deklaracją autorek nie jest to powieść autobiograficzna, a raczej fikcja autobiografizowana. Pomysł rodzi się w głowie pisarki i literaturoznawczyni (pani doktor, „ale ani od duszy, ani od ciała, tylko od papieru i słów”). Poprzednio prezentowaliśmy jej dzieło „Inna od siebie” (P. 22/16). Córka badaczki literatury – pani psycholog – przystaje na propozycję napisania wspólnego dzieła, dzięki czemu publikacja nabiera wyjątkowego charakteru, autobiograficznego pozoru, aury autentyczności i iluzji intymnej spowiedzi przed czytelnikiem. Fabuła powieści rysuje się prosto. Oto dwie bohaterki po latach decydują się ponownie zamieszkać razem. Trzydziestoletnia Selina nie ma wyboru; gdy nie udaje jej się napisać doktoratu z psychologii, wraca do domu, by wylizać rany i uporać się z niszczącą ją od wewnątrz depresją. Gizela – rozwódka po pięćdziesiątce – przyjmuje córkę pod swój dach, choć wcale nie ma na to ochoty. Wprowadzenie się Seliny do dawnego dziecięcego pokoju zapowiada nieuchronną konfrontację z przeszłością, która była bolesna, pełna błędów i krzywd. Niegdyś opresyjna matka zmaga się z poczuciem winy, które nazywa w myślach BWW (bardzo wielka wina). Dorosła córka nie może pogodzić się z poczuciem odrzucenia, które stanowi traumę z dziecięcych lat. Bohaterki próbują wyrzucić z siebie destrukcyjne emocje, odnaleźć się na nowo, odzyskać własną tożsamość i zbudować relację opartą na szczerości, zaufaniu, akceptacji oraz miłości (ta była między nimi od zawsze, jednak niewidzialna bądź nieświadomie skrywana). Trzeba przyznać, że książka jest intrygująca a jej konstrukcja bardzo dobrze oddaje sytuację rozmowy. Kobiety wyznają prawdę nie tylko przed sobą, lecz też przed czytelnikiem (w tekście znajdują się bezpośrednie zwroty do odbiorcy, a bohaterki często poprawiają się nawzajem w obawie o przekłamania i brak zrozumienia). Narracja jest naprzemienna, przerywana listami, felietonem i wypowiedziami chóru rodem z antycznej tragedii. Całość czyta się dobrze, momentami można się zadumać lub wzruszyć albo z empatią pochylić nad bólem bohaterki. Postaci są wielowymiarowe, skomplikowane i proste zarazem, niejedna czytelniczka odnajdzie w nich jakąś część siebie. Polecam zwłaszcza kobietom. Oprawa twarda, szyta.
  • Fala. Rok 1984 i polski postpunk
    Rafał Księżyk, „Fala. Rok 1984 i polski postpunk”Autor: Rafał Księżyk Wydawnictwo: Czarne „Fala. Rok 1984 i polski postpunk” to kolejna książka najlepszego polskiego dziennikarza muzycznego (który dziennikarstwem prasowym już prawie się nie zajmuje) i zarazem autora szeregu bardzo dobrych książek poświęconych muzyce i kulturze alternatywnej, m.in. wywiadów-rzek z Tomaszem Stańko, Robertem Brylewskim, Marcinem Świetlickim czy Tymonem Tymańskim. Ostatnio na naszej liście gościliśmy jego książkę pt. „Śnialnia”, poświęconą losom artystów związanych ze śląską grupą artystyczną Oneiron (przegląd 23/2023). Swoją najnowszą publikację poświęcił Księżyk zjawisku tak zwanej polskiej nowej fali. Tym mianem określało się postpunkowe zespoły powstałe w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku jako kontrapunkt dla prostszego punk rocka, takie jak choćby Siekiera, Variété czy 1984. Jeśli zwykły punk był zazwyczaj prostolinijny, to zespoły nowofalowe w większym stopniu podkreślały swoje inteligenckie korzenie – wystarczy wspomnieć, że termin postpunk narodził się na Zachodzie w odniesieniu do fali zespołów inspirujących się punkiem, ale zakładanych przez bardziej estetycznie wyrobionych studentów szkół artystycznych. W Polsce było to oczywiście nieco bardziej skomplikowane, ale naczelna zasada pozostawała podobna – muzyka nowofalowa była nieco bardziej wymagająca, mroczna i poetycka niż typowy punk rock. Księżyk w swojej książce pisze wprawdzie o zespołach raczej zapomnianych (współczesny słuchacz polskiego rocka może kojarzyć tylko Siekierę) i kulturze jak najbardziej alternatywnej, robi to jednak w sposób, który może być fascynujący dla każdego. „Falę” wyróżnia warsztatowe mistrzostwo – mało który dziennikarz czy krytyk w Polsce potrafi pisać tak dobrze, zarazem niepotrzebnie się nie popisując. Księżyk wciela się w rolę kronikarza wyczerpująco opowiadającego o zjawisku artystycznym, które nie zostało dotąd wystarczająco dobrze opisane, a było ważne dla wielu ludzi – chociażby dla tych słuchaczy, którzy obserwowali początki nowofalowych zespołów podczas festiwalu w Jarocinie. Dostępne źródła autor „Fali” ma w małym palcu, porozmawiał też z mnóstwem uczestników opisywanych przez niego wydarzeń. Książka jest w pewnym stopniu oparta na ustnych relacjach, choć nie ogranicza się do nich – Księżyk nie boi się podawać niektórych słów bohaterów w wątpliwość albo poddawać je swojej interpretacji. Lektura „Fali” może inspirować, bo na pewnym poziomie to historia o tym, że wartościowa kultura alternatywna potrafi rodzić się nawet w najtrudniejszych warunkach. Mało tego: być może w trudnych warunkach przychodzi jej to nawet łatwiej. Serdecznie polecam lekturę – i to nie tylko fanom muzyki alternatywnej. Oprawa twarda, szyta.
  • Śmierć w Morning House
    Maureen Johnson, „Śmierć w Morning House”Autor: Maureen Johnson Wydawnictwo: Poradnia K Poziom czytelniczy: BD IV Maureen Johnson to doświadczona autorka, która bywa nazywana mistrzynią młodzieżowego kryminału. Ostatnio na naszej liście gościliśmy ją z powieścią „Dziewięcioro kłamców” (przegląd 23/2023). „Śmierć w Morning House” również jest w swojej klasie książką jak najbardziej udaną. Główną bohaterką powieści jest nastolatka Marlowe Wexler. W pierwszym rozdziale opowiada ona, jak straciła pracę jako opiekunka domu. Marlowe po raz pierwszy całowała się z dziewczyną, która podobała jej się od dawna, kiedy zauważyła, że dom, którym miała się zajmować, płonie. Oczywiście poza dość strasznym przeżyciem fakt ten oznaczał też dla Marlowe utratę pracy. W swojej nowej wakacyjnej pracy dziewczyna ma oprowadzać zwiedzających po Morning House – znajdującej się na wyspie zabytkowej rezydencji. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że – jak dowiaduje się dziewczyna – jej poprzednik na tym stanowisku w dość tajemniczych okolicznościach spadł z klifu i zginął, a osoba, która ją zatrudniła, nagle zniknęła. Marlowe stopniowo zaczyna odkrywać mroczne sekrety tej wybudowanej w latach dwudziestych XX wieku posiadłości i jej mieszkańców. Stopniowo, gdyż fakty spowija tu gęsta sieć kłamstw, półprawd i niedopowiedzeń. Akcja powieści rozgrywa się na dwóch planach czasowych. Na tym współczesnym Marlowe próbuje rozwiązać zagadkę Morning House, a zarazem ujść z życiem. Równolegle czytelnik poznaje wydarzenia, które rozgrywały się w posiadłości w 1932 roku i rzucają światło na historię jej właścicieli – rodzinę Ralstonów. Zagadka skonstruowana przez Maureen Johnson nie jest oczywista, dzięki czemu inspirowana klasycznym kryminałem w stylu Agathy Christie fabuła powinna wciągnąć młodych czytelników. Jej bohaterowie, z Marlowe na czele, są intrygujący i dają się lubić, a styl narracji – żywy (szczególnie fragmenty współczesne, których narratorką jest główna bohaterka, powinny przemówić do czytelników będących mniej więcej w jej wieku). Ogółem „Śmierć w Morning House” jest powieścią udaną i można ją polecić nastoletnim czytelnikom z zamiłowaniem do zagadek kryminalnych. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Hotel na skraju lasu II
    Autorzy: Magdalena i Michał Hińcza Wydawnictwo: Kultura Gniewu Warszawa 2025 Długo wyczekiwany i bardzo przyjemny prezent dla fanów polskiego komiksu. Dwa lata temu młodzi autorzy efektownie wkroczyli na rynek wydawniczy – dziś powracają z kontynuacją dzieła prezentowanego na przeglądzie P. 8/2023. Co słychać u mieszkańców usytuowanego na odludziu hotelu? Deszczowa pogoda, osnuta aurą zimowo-jesienną wciąż daje im się we znaki. Świat przyrody złowieszczo zaznacza swoją obecność. Powraca temat zwłok znalezionych jakiś czas temu przy pomoście. Tu cytat: „Strach najwidoczniej zagościł w hotelu na dłużej” (s. 53). Ktoś słyszał o kłusownikach na pobliskiej wyspie. Inny podobno widział nocnych żeglarzy, płynących w niewiadomym celu wzdłuż wybrzeża. Znikają ludzie i znikają wilki. Pojawia się chyba więcej pytań niż odpowiedzi, a kolejna tajemnica to zawartość butelek, o których co chwilę nieśmiało przebąkują bohaterowie? Jednak najciekawszy wydaje się wątek związany z Julią, wnuczką właściciela hotelu… choć to już chyba materiał na trzeci tom opowieści. Komiks wyróżnia się na rynku wydawniczym. Obok grafiki trzeba docenić umiejętnie poprowadzone dialogi. Charakterystyczna dla autorów chropowata kreska, ziarnisty obraz, optyka cienia dobrze oddają klimat grozy, ale też ułudę leniwie płynącej egzystencji, ewokują niepokój i budzą podejrzliwość czytelnika, który wytęża wzrok w obawie, że być może coś czyha bądź umyka niezauważone. Napięcie jest odczuwane od pierwszych kadrów, nie słabnie, właściwie narasta a ostatnie obrazy wywołują niedosyt. Oby nie trzeba było zbyt długo czekać na kolejna odsłonę „Hotelu na skraju lasu”, który gorąco polecam. Oprawa miękka, szyta.
  • Niezły klops
    Jeff Kinney, „Niezły klops”Autor: Jeff Kinney Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Poziom czytelniczy: BD II „Niezły klops” to już dziewiętnasta część znanego i lubianego cyklu książek dla dzieci pt. „Dziennik cwaniaczka”. Poprzednio omawialiśmy część osiemnastą, zatytułowaną „Główka pracuje” – miało to miejsce podczas przeglądu dziewiątego w 2024 roku. „Niezły klops” przynosi młodym czytelnikom dokładnie to, do czego przyzwyczaił ich Jeff Kinney, a zatem pełną absurdalnego humoru i wysoce dygresyjną opowiastkę o kolejnych życiowych przygodach wygadanego dzieciaka, która ubrana jest w formę dziennika gęsto przetykanego prostymi, zabawnymi ilustracjami. W najnowszej części tytułowy cwaniaczek Greg wyjeżdża na wakacje wraz z całą dziesięcioosobową rodziną – a wszystko to na życzenie babci, która rzekomo zażyczyła sobie tego z sentymentu dla starych czasów (rzekomo, bo na końcu okazuje się, że tak naprawdę chciała pozbyć się rodziny z pola widzenia, by móc w spokoju wyprawić przyjęcie urodzinowe dla znajomych z domu seniora). No cóż, jak twierdzi Greg, to właśnie babcia ma władzę w rodzinie. Bohater od początku jest przekonany, że wakacje w małym domku nieopodal plaży z ponad dziesiątką krewnych to przepis na katastrofę – i nie myli się. Nie dość, że zbyt często musi robić to, co chce robić jego rodzina, to jeszcze zbyt długo czeka w kolejce pod prysznic (a kiedy już przychodzi jego kolej, okazuje się, że została tylko zimna woda). Wakacje upływają Gregowi na plażowaniu (czego szczerze nie lubi), zwiedzaniu latarni morskiej (w towarzystwie turysty, który zadaje przewodniczce mnóstwo szczegółowych pytań), obawach, czy aby w wodzie nie czai się rekin i rozpaczliwych próbach sprawienia, by nikt niepożądany nie dorwał się do rodzinnych zapasów plażowej wody pitnej. Co jednak chyba najgorsze, musi znosić obecność suczki jednej z jego ciotek – psiej influencerki, o której milionowych zasięgach w sieci sam może tylko pomarzyć. A także jej fanów, którzy jakimś cudem namierzyli, gdzie ich ulubienica spędza wakacje… „Niezły klops” z pewnością niczym nie zaskoczy dotychczasowych fanów „Dziennika cwaniaczka”, ale to wciąż sympatyczna rozrywkowa seria, która może skłonić do czytania także te dzieci, które na co dzień raczej się do tego nie garną. Książkę można polecić jako zakup biblioteczny – zwłaszcza tym bibliotekom, które posiadają poprzednie części i w których wciąż cieszą się one zainteresowaniem. Oprawa miękka, klejona.
  • Fizyka na tropie świadomości
      Autor: George Musser Wydawnictwo: Copernicus Center Press           Książka amerykańskiego pisarza, dziennikarza i redaktora naczelnego magazynu „Scientific American” to pasjonująca podróż w świat nieoznaczoności, czyli w świat fizyki kwantowej. Autor próbuje przybliżyć ten trudny temat czytelnikowi, pokazując najnowsze odkrycia w dziedzinie fizyki kwantowej i wynikające z nich teorie, dotyczące nie tylko świata materialnego, ale też najgłębszych pytań filozoficznych, w tym o tajemnice świadomości. Niepewność i nieprzewidywalność ściśle związane z kwantowym mikroświatem implikują kolejne teorie i pytania o możliwość opisania ludzkiej świadomości poprzez uniwersalne prawa fizyki. Książka omawia również rozwój sieci neuronowych i sztucznej inteligencji, które próbują odwzorować sposób funkcjonowania naszego mózgu. Poruszane zagadnienia wymykają się naszemu doświadczeniu, są trudne do wyobrażenia, ale autor stara się przedstawić je w przystępny sposób, objaśniając skomplikowany świat fizycznych idei. Bardzo ciekawa, choć niełatwa, książka pokazująca współczesne poszukiwania teorii mogącej połączyć różne dziedziny nauki. Pozycja zawiera przypisy końcowe, indeks oraz ryciny. Okładka miękka, klejona. Polecam zainteresowanym tematem.
  • Tam, gdzie czeka spokój
    Autorka: Katarzyna Fiołek Wydawnictwo: Muza     Pierwsza na naszej liście książka Katarzyny Fiołek, bibliotekarki, polonistki i filmoznawczyni, to powieść obyczajowa z motywem drugiej szansy, dodatkowo wzbogacona przepisami kulinarnymi. Bohaterką jest Liliana, trzydziestosiedmioletnia anglistka, która po trudnym rozwodzie postanawia rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Zamierza w ten sposób uwolnić się od bolesnych przeżyć związanych ze zdradą byłego męża i odciąć się od toksycznej relacji z nieodpowiedzialną, rozhuśtaną emocjonalnie matką, która nieustannie wikła się w krótkotrwałe romanse. Bohaterka pragnie w końcu zacząć sama decydować o sobie i swoim życiu, a nie ciągle tylko zadowalać innych. Sprzedaje swoje warszawskie mieszkanie, wynajmuje starą chatę w Komańczy i zatrudnia się w tamtejszej szkole podstawowej jako nauczycielka angielskiego. Od razu zakochuje się w drewnianym domu z duszą i w malowniczych krajobrazach Bieszczad.  Upaja się wolnością i celebrowaniem zwyczajności. Próbuje też otworzyć się na nową miłość. O jej względy zabiega bowiem przystojny stolarz Piotr, który pomaga jej w pozbyciu się kompleksów (Lilka uważa, że jest za gruba). Liliana stara się wniknąć w hermetyczny świat bieszczadzkiej wioski. Udaje jej się ocieplić relacje z kadrą pedagogiczną za pomocą bułeczek cynamonowych. Angażuje się w sprawę jednego z najzdolniejszych uczniów, który przestaje chodzić do szkoły. Intryguje ją też historia poprzedniej właścicielki domu, Anety (siostry Piotra), obrończyni przyrody walczącej przeciwko kłusownikom i nielegalnym wycinkom, która niemal pięć lat temu zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Autorka w fabułę wplata fragmenty piosenek oraz przepisy (np. sernik kajmakowy na pocieszenie, bułeczki cynamonowe kojące smutki czy ciasto na życiowe zakręty). Napisana lekkim stylem, pełna ciepła, klimatyczna lektura. Okładka miękka, klejona. Polecam fanom gatunku.
  • Szydełko. Projekty na każdy rozmiar
    Autorka: Emeline Miche Wydawnictwo RM           Kolejna na naszej liście propozycja dla miłośników szydełkowania. Tym razem jest to książka francuskiej dziewiarki, która dzieli się swoimi pomysłami na własnoręcznie zrobione elementy garderoby. Książka zawiera czternaście przejrzyście zaprezentowanych projektów, m.in. szalu w paski, torebki, ażurowego swetra w romby, bolerka, żakietu wykonanego ściegiem babuni i kapelusika w serduszka. Każdy projekt jest szczegółowo opisany – autorka zaczyna od przedstawienia listy potrzebnych materiałów oraz zastosowanych splotów i ściegów, na następnych zaś stronach krok po kroku wyjaśnia, jak wykonać poszczególne elementy, na końcu zaś udziela wskazówek dotyczących wykończenia. Instrukcje wzbogacone są schematami graficznymi oraz kolorowymi zdjęciami. Okładka miękka, klejona. Ciekawa propozycja dla osób, które mają opanowane podstawy szydełkowania.
  • Null
    Autor: Szczepan Twardoch            Wydawnictwo Marginesy  

    Tytułowy wyraz określa miejsce wysuniętej placówki militarnej, której obsługa oczekuje ataku nieprzyjaciela. Określa – w żołnierskim slangu, a nawiązanie do łacińskiego zera wyraża emocje bohaterów będących zdania, że w tym miejscu, czyli w ruinach piwnicy spełniającej funkcję okopu, mają po prostu przechlapane, przy czym używają innego wyrażenia, zdecydowanie bardziej dosadnego. W ogóle co krok napotykamy mocne wulgaryzmy, będące odzwierciedleniem autentyzmu wojennego życia prostych żołnierzy, tak odmiennego od tego, co wnosiła kiedyś frontowa proza spod znaku Szarika i jego pancernych. Bo fabułę osadził Szczepan Twardoch na froncie rosyjsko-ukraińskim, na ziemi odpierającego agresję naszego wschodniego sąsiada.

    Pisarz jeździł na front, żeby stać się naocznym świadkiem opisywanych realiów, przy czym poznawał je nie tylko w okolicach samych walk, ale i na zapleczu, na przykład w Kijowie, dokąd również docierały śmiercionośne drony i czego obraz rzucił na karty swojej powieści. A jej głównym bohaterem jest ochotnik z Polski, zwany Koniem, który służy razem z żołnierzami ukraińskimi, a także z zagranicznymi. Tym ostatnim jest zdecydowanie łatwiej, bo chociaż rzecz jasna muszą wykonywać rozkazy przełożonych, to mają prawo do pewnej nonszalancji, jaką jest możliwość porzucenia służby, i to w każdej chwili. Kiedy obywatel obcego państwa załamie się służąc w szeregach ukraińskiej armii albo po prostu znudzi mu się narażenie życia za prawo innego narodu do niepodległości może zwinąć manele i po prostu odjechać. I nikt nie będzie ścigać go za dezercję. Jak zwykle u Twardocha, charakterystyka postaci jest wieloznaczna. Bohaterowie są odbiciem wojny jako takiej, właściwie niewystępującej w formie bezpośredniego zabijania, a już na pewno nie heroicznych zmagań obrońców z agresorami.

    Wojna jest brudna, dzika, podła, wulgarna – i takie właśnie są figury występujące w fabule. Także kobiety, bo są i żołnierki, twarde i zdecydowane, ale też kelnerki w kijowskich restauracjach nie zwracające uwagi na zewnętrzne wydarzenia, skupione na obsłudze gości. Są i specyficzni goście restauracyjni: w jednym z najdroższych lokali w Kijowie hałaśliwie biesiadowali trzej gangsterzy, z których każdy przyjechał innym, wartym fortunę samochodem. Gangsterzy mówili głośno, a nawet krzyczeli po rosyjsku, zupełnie nie krępując się okolicznościami, a Koń podumał, czy zmieniliby zachowanie, gdyby on miał na sobie mundur i zwrócił im uwagę. Nie mógł tego sprawdzić, bo był na przepustce, ale doszedł do wniosku, że jego wysiłek byłby bezcelowy. Samego Konia Twardoch scharakteryzował zgodnie ze swoim stylem. Bohater nie jest jednoznacznym Polakiem, ale pochodzenia ukraińskiego i to z domieszką krwi niemieckiej, bo babcia urodziła się w Breslau, a wprawdzie przez całe niemal życie mówiła wyłącznie po polsku, to małemu chłopcu zapadło w pamięć jej podśpiewywanie po niemiecku, z którego natychmiast rezygnowała, kiedy wnuczek pytał, co oznacza język, którego nie rozumiał.

    W domyśle Koń jest potomkiem Ukraińców, którzy sympatyzowali, a może nawet wspierali rodzimych nacjonalistów spod znaku UPA, a po wojnie zostali przesiedleni na polskie ziemie zachodnie w ramach akcji Wisła. W każdym razie tematów tych unikano w domu rodzinnym, a kiedy z rzadka wychodziły na światło dzienne, to prowadziły do starć, na szczęście tylko słownych. Książkę polecam miłośnikom prozy Szczepana Twardocha, nietypowej również pod względem leksykalnym, bo narracja odbywa się w drugiej osobie liczby pojedynczej rodzaju męskiego czyli anonimowy narrator kieruje ją do bohatera poprzez użycie zaimka „ty”, na przykład „Miałeś przez chwilę odruch, żeby napisać na socialach…” – i tak dalej. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Do czysta
    Autorka: Alia Trabucco Zeran        Wydawnictwo Czarne  

    Zazwyczaj blurbowe opinie typu „mocna rzecz”, „wstrząsająca lektura”, „parzy jak piec kaflowy, ała” mają więcej wspólnego z marketingiem niż z reklamowanym tekstem literackim. Tym razem jest zupełnie inaczej. Powieść „Do czysta” pióra Alii Trabucco Zeran – czołowej przedstawicieli najnowszej literatury chilijskiej – to faktycznie przeszywająca powieść, przywracająca wiarę w moc obrazowania prozy zagadnień fundamentalnych, jak np. konsekwencje nierówności społecznych. Te, choć naturalne, wynikające z mnóstwa czynników, mają upiorne konteksty. Główna bohaterka (Estela Garcia) ma 40 lat.

    Poznajemy ją w momencie przełomu, jej biografię przerywa właśnie ostre cięcie. Czytelnik dowiaduje się wszystkiego krok po kroku w intymnej pierwszoosobowej relacji Esteli. Autorka nadała monologowi kobiety waloru artystycznego: tempo, dawkowanie informacji, ironia, środki stylistyczne. Każdy element formy ma odpowiedni wydźwięk, ciężar i wymowną semantykę. Ta forma uszlachetnia postać centralną, która w kontraście wykonuje do bólu prozaiczny zawód. Pracuje dla zamożnej rodziny w stolicy Chile, Santiago. Zajmuje się tym od 33 roku życia, minęło kilka lat, w tym czasie wrosła w domostwo jak drzewo w ziemię, ale czy stała się jego częścią? Przypuszczam, że wątpię. Estela nie jest traktowana źle, podle. Nic z tych rzeczy, co nie zmienia faktu, że dla żyjących w luksusie pracodawców stanowi kolejny przedmiot, wygodne narzędzie do obsługi w zamian za wynagrodzenie, które dla nich jest kieszonkowym, dla niej szansą na podwyższenie poziomu własnej egzystencji, także na wsparcie matki, remont rodzinnego domu.

    Meksykańska pisarka Fernanda Melchor zdefiniowała „Do czysta” słowami: „Cóż to za wspaniały koszmar”. Wspaniały i smutny zarazem ten oksymoron. Estela naprawdę pięknie opowiada o własnym upadku w upadającym domu, który składa się z nieomal samych fasad. Alia Trabucco Zeran wprowadziła do tekstu dużo napięcia, suspensu, co nie jest takie oczywiste w powieści psychologicznej, ale rzeczywiście czytamy też o dramatycznych wydarzeniach. Nie można nie wspomnieć pochwalnie słowem na temat przekładu Tomasza Pindla: „Czek z wypłatą za miesiąc, żebym miała czas, dokładnie trzydzieści dni, by sobie znaleźć nową pracę i znów móc zdrapywać zeschłą kupę w innej łazience, w innym domu, u innej porządnej rodziny”. Tłumacz oddał uniwersalną istotę sytuacji Esteli. Przemocowość podziałów społecznych jest wszędzie taka sama. Oprawa miękka, klejona.

  • Zgnilizna
    Autor: Mariusz Roqfort                  Wydawnictwo Nocą

    Nieokiełznana wyobraźnia autora – Opolanina z urodzenia, obecnie mieszkańca Kaszub, mającego już jedną powieść w dorobku (pt. „Omaha 6:29”) – doprowadziła do wydania drugiej powieści. CV pisarza rzeczywiście wygląda ciekawie, jego barwność pewnie jakoś się łączy ze zwariowaną historią Waltera Rossa. Główny bohater ma 70 lat, właśnie przechodzi na emeryturę, co w zestawieniu z faktem bycia wdowcem prowadzi go na manowce stagnacji i ogólnego uwiądu. Żyje do tego w malowniczym stanie USA Vermont, ale w małym miasteczku Sevenoaks. Wiadomo, że spokojny rytm życia na prowincji spowalnia ruchy Waltera do minimum. A jednak pewnego dnia wszystko się zmieni. Fabuła jest doprawdy szalona, przypomina rozwiązania rodem z kina klasy B, ale te pozytywnie kojarzone, dostarczające w niektórych przypadkach ponadczasowej rozrywki jak to się dzieje np. w horrorach komediowych („Martwica mózgu” Petera Jacksona niech posłuży jako kultowy reprezentant gatunku).

    Oto Walter – ni stąd, ni zowąd – staje do walki z zombie. Tak, naprawdę. Emerytowany księgowy ma za zadanie wyeliminować kilka żywych trupów. Dla jednych może to brzmieć na tyle niedorzecznie że aż kiczowato, dla drugich intrygująco i przede wszystkim zabawnie. Czarny humor takich tekstów kultury jest ich najważniejszym atutem. Z tego robią się potem memy, plakaty, powiedzonka utrwalone w mowie potocznej. Oczywiście wątpliwe, aby „Zgnilizna” odniosła tak spektakularny sukces, ale powieść zasługuje na uwagę, ponieważ w tym szaleństwie jest metoda. Zabawne postaci, komiczne dialogi (ich urok działa nawet w jednej, sprośnej co prawda, ale przekomicznej scenie erotycznej między Walterem a sporo młodszą, niemniej już dojrzałą, kobietą). Ponadto krew, trupi odór i ogółem dużo tytułowej „Zgnilizny” w praktyce. Takich powieści Polacy praktycznie nie piszą albo ja po prostu nic nie wiem o ich istnieniu. „Zgnilizna” na szczęście do mnie dotarła zarówno pod względem fizycznego egzemplarza, jak i korespondencji formy z treścią. Oprawa miękka, klejona.

  • Kto zabił burmistrza? Zagadki kryminalne
    Autor: Dan Moore                          Wydawnictwo Nasza Księgarnia

    Cosy crime, czyli kryminał kocykowy. Ten właśnie – jakże sympatyczny i elegancki formalnie – gatunek reprezentuje prezentowana pozycja pt. „Kto zabił burmistrza?”. Nie znam powieści zatytułowanej „Kto zabił?”. Być może nie istnieje, takiego sformułowania – owszem – używa się, ale zawsze w towarzystwie jeszcze innych słów. Tak jak właśnie w tym przypadku. Ginie burmistrz Little Riddlewood, malowniczej angielskiej wsi. Zbrodnie są zawsze wstrząsem dla tak małych społeczności; społeczności, które kultywują tradycje i budowanie miejscowych więzi z wykorzystaniem kolorytu lokalnego. W wielkich miastach morderstwa przestają dziwić kogokolwiek, a tu na prowincji – toż to dramat pomieszany ze skandalem.

    W końcu to sam burmistrz nazwiskiem Maladia; co ciekawe, zamordowany, co prawda był politykiem, ale wcale nie piastował tej zaszczytnej funkcji. Mieszkańcy wioski przywykli jednak nazywać go burmistrzem, „ponieważ był zręcznym politykiem i bardzo się angażował w życie społeczności”. Do oficjalnego śledztwa dołącza grupa detektywów amatorów (Ben, Emily, Gladys i Harold). Ważne, że stało się tak na zaproszenie do pomocy w prowadzeniu czynności śledczych, a nie wproszenie do tychże.

    Czytelnicy śledzą zatem działania kilku postaci mające na celu wskazanie sprawcy między innymi na podstawie śladów zebranych na miejscu zbrodni, czyli w salonie rezydencji ofiary. To jednak nie wszystko. Diabeł tkwi w szczegółach, ponieważ przed czytelnikami otwiera się duża szansa na prawdziwe współistnienie w śledztwie. Mają oni do dyspozycji przeszło 90 kryminalnych zagadek graficznych, logicznych, liczbowych i słownych, które najlepiej rozwikływać w kolejności chronologicznej, jako że przeplatają się one z narracją. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z równoległością lektury i prowadzenia śledztwa. Wiadomo, że w kontakcie z tradycyjną powieścią kryminalną również możemy zastanawiać się nad tym, co będzie dalej, w jakim kierunku podąży fabuła, kto jest winny, kto niewinny a może niesłusznie oskarżony.

    Ale nic nie zastąpi takiej ilości dobrze przygotowanych łamigłówek. Szczęśliwie się składa, że autor Dan Moore jest specjalistą w ich tworzeniu, ma w dorobku wiele książek z zagadkami logicznymi, jest ponadto absolwentem filozofii uniwersytetu Cambridge i dyrektorem firmy zajmującej się tworzeniem zagadek. Trenujmy nasze mózgi i cieszmy się przy okazji dobrą historią! Pozycja zarówno dla dorosłych, jak i młodzieży. Oprawa miękka, klejona.

  • Wojny Putina. Czeczenia, Gruzja, Syria, Ukraina
    Autor: Mark Galeotti                      Wydawnictwo Znak Horyzont

    Autor analizuje specyfikę i mechanizmy wojen prowadzonych przez Federację Rosyjską po objęciu urzędu prezydenta przez Władimira Putina. Swoje wywody poprzedza skrótowym opisem działań militarnych prowadzonych przez państwo carów, a wcześniej wielkich książąt moskiewskich od IX wieku. Zarówno klęski, jak i sukcesy kształtowały rosyjski mit, kreowany głównie na własny użytek, że to wojny, a nie wartości takie jak praca, rozwój cywilizacyjny czy wykształcenie, decydują o losie kraju i narodu. Dlatego wszelkie parady i uroczystości wojskowe ciągle są żywe w rosyjskiej tradycji i wzbudzają autentyczne zainteresowanie ze strony szerokich mas. Wiedział o tym dobrze Władimir Putin przejmując władzę po coraz bardziej słabym i nieudolnym Borysie Jelcynie.

    W przekonaniu nowego prezydenta oraz jego licznych zwolenników rozpad Związku Radzieckiego był upadkiem Rosji jako takiej, a zwłaszcza jej imperialnego charakteru. Wiele republik, w tym Gruzja, Armenia i Ukraina oderwało się od Moskwy ogłaszając własną niepodległość państwową, co spotkało się z uznaniem na arenie międzynarodowej. Dla Kremla był to jednak policzek i utrata prestiżu, pojętego jako element ciasnego nacjonalistycznego myślenia o sobie, wynikającego między innymi z rosyjskiej historii, trafnie podsumowanej przez cara Aleksandra III słowami: „Rosja ma tylko dwoje przyjaciół: armię lądową oraz marynarkę wojenną”. Wypowiedź ta to zarazem kwintesencja szowinistycznej, wielkoruskiej mentalności, w której liczą się tylko zwycięskie posunięcia militarne oraz konkretne nabytki terytorialne, a nie to, co inni o nas napiszą czy powiedzą. Mają się bać, bo jesteśmy krajem-kolosem i pożremy każdego, kogo pożreć zechcemy. Tytułowe „Wojny Putina” czyli działania zbrojne podjęte przez nowego wodza w ramach odbudowywania rosyjskiego imperializmu to najazdy na: Czeczenię, Gruzję, Krym oraz Syrię. I oczywiście Ukrainę w lutym 2022 roku, ale autor ukończył swoją książkę jeszcze przed tym faktem i tuż przed wydrukowaniem jej dopisał tylko krótki komentarz ustosunkowujący się do tego wydarzenia.

    W każdym razie dzieło Marka Galeottiego jest dogłębną analizą – polityczną, psychologiczną, militarną i techniczną – polityki Putina, która doprowadziła do agresji na Ukrainę. Autor pokazuje genezę tej napaści na przykładzie wieloletnich przygotowań i testowania siły oraz sprytu swojej armii na innych krajach, a także testowania reakcji świata, z Zachodem i Stanami Zjednoczonymi na czele. Omawia również nowe formy walki zastosowane przez Moskwę jak wojna hybrydowa, zatrudnianie najemników, bombardowanie za pomocą dronów, A co będzie dalej? Czy nam Europejczykom zagraża zalew rosyjskich wojsk jak przed ponad stu laty, a konkretnie w roku 1920? Tego autor nie stwierdza jednoznacznie, w swojej wizji kieruje raczej dalsze zaborcze zainteresowania Putina w stronę Kaukazu. Uważa również, iż bliższy jest konflikt zbrojny Rosji z Chinami, aniżeli ze Stanami Zjednoczonymi, aczkolwiek pomiędzy Moskwą a Pekinem utrzymuje się obecnie stan pozorowanej przyjaźni. Książka bardzo wartościowa, przystępnie napisana, chociaż adresowana do wyrobionego intelektualnie czytelnika. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz

  • O czym drzewa w Bieszczadach nie szumią. Ocalona z Sobiboru
    Autor: Krzysztof Potaczała            Wydawnictwo Znak Horyzont

    Krzysztof Potaczała to reporter, którego znamy z wielu opracowań na temat przeszłości Bieszczad. W najnowszej książce wcielił się w detektywa, próbującego zrekonstruować losy kobiety niegdyś mieszkającej w jego rodzinnym mieście. Tajemnicza Salomea razem z rodzicami – dość ortodoksyjnymi, ale też otwartymi Żydami – mieszkała właśnie w Ustrzykach Dolnych. Jej dzieciństwo i młodość przebiegały dość typowo jak na tamte czasy i region, w którym przyszło jej żyć. Koegzystencja przedstawicieli kilku różnych grup etnicznych – Polaków, Żydów i Ukraińców – obfitowała wprawdzie w różnego rodzaju konflikty, na ogół mniejszego kalibru, ale nic nie wskazywało na to, że nad tą mozaiką narodowościową unosi się złowieszczy cień. Wszystko zmienił wybuch II wojny światowej.

    Rodzina Salomei i jej żydowscy sąsiedzi z dnia na dzień doznawali coraz większych upokorzeń i tragedii, których zwieńczeniem było umieszczenie w nazistowskim obozie zagłady w Sobiborze. Salomea jako jedyna przedstawicielka swojej rodziny przeżyła ten koszmar dzięki temu, że podobnie jak kilkuset innym więźniom tego przybytku grozy, udało jej się zbiec podczas powstania i masowej ucieczki 14 października 1943 r. Nigdy później nie wracała do wspomnień z tego okresu. Nie opowiadała o tym nawet jedynemu synowi. Pamięć o jej osobistym doświadczeniu Holocaustu umarłaby razem z nią, gdyby nie dociekliwość i niezrażona niczym pasja Krzysztofa Potaczały, który próbuje odszukać jej syna i namówić go na wspólne odkrywanie bolesnej historii.

    Autor używa dość oszczędnego, ale równocześnie bardzo sugestywnego języka. Styl wypracowany w dziennikarskiej praktyce sprawia, że czytelnik niemal namacalnie odczuwa lęki, nadzieje i stany skrajnego wyczerpania, które towarzyszyły ofiarom Zagłady. Nie jest to lektura łatwa, zmusza nas do konfrontacji z najbardziej bolesnymi aspektami ludzkiej egzystencji. Ale, co istotne, autor nie pozostawia nas jedynie z obrazami przytłaczającej tragedii. To również opowieść o harcie ducha i o tym, że pamięć ma moc przetrwania i ocalenia. Gorąco polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska

  • Idol. Życie doczesne i pośmiertne Karola Marksa
    Autor: Krzysztof Iszkowski            Wydawnictwo Agora

    „Widmo krąży po Europie, widmo komunizmu…”. To zdanie rozpoczyna „Manifest Komunistyczny” autorstwa Karola Marksa i Fryderyka Engelsa – dwóch postaci, które niewątpliwie znacząco wpłynęły na przeobrażenia dokujące się w minionym stuleciu, których ich konsekwencje ponosimy do dziś. „Idol” poświęcony jest Karolowi Marksowi, człowiekowi którego myśli zrewolucjonizowały sposób, w jaki postrzegamy społeczeństwo, ekonomię i historię. Jednym z kluczowych elementów tej opowieści jest analiza idei Marksa, których rdzeń stanowi koncepcja walki klas i alienacji w kapitalistycznym społeczeństwie.

    Wiele uwagi autor poświęca również szczególnej relacji Marksa z Fryderykiem Engelsem, który był nie tylko współautorem wielu jego prac i – jak pisze Iszkowski – miał zręczniejsze pióro, ale był także nieocenionym mecenasem i przyjacielem, którego oddanie dla Marksa szło doprawdy daleko, skoro przez lata praktycznie utrzymywał całą jego rodzinę, propagował jego idee, a nawet – po tym jak Marks zdradził swoją żonę z ich służącą, co zaowocowało ciążą – zgodził się uznać ojcostwo jego nieślubnego dziecka. Obaj zresztą, pomimo głoszonych haseł, lubili żyć ponad stan i niekoniecznie utożsamiali się z proletariuszami, wynoszonymi przez siebie na piedestał ideologiczny. Ciekawym aspektem książki jest także refleksja nad reperkusjami myśli Marksa, które – często zniekształcone i nadużywane – wpłynęły na globalne przemiany od rewolucji w Rosji, po debatę nad nierównościami społecznymi w XXI wieku. Iszkowski bardzo umiejętnie balansuje między krytycznym spojrzeniem a uznaniem dla wpływu, jaki Marks wywarł na świat, który wciąż zmaga się z jego dziedzictwem. Podsumowując, „Idol” Krzysztofa Iszkowskiego to nie tyle klasyczna biografia, ile błyskotliwa analiza myśli i życia człowieka, który stał się idolem, zarówno dla zwolenników, jak i przeciwników jego idei. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska

  • Nieocalony Tadeusz Borowski. Biografia
    Autorka: Marta Byczkowska-Nowak Wydawnictwo Znak Litera Nova

    Jest to opowieść o życiu i twórczości pisarza o wyjątkowo tragicznym losie, będącym skrajnym odbiciem ciężkich czasów w jakim przyszło mu żyć. Tadeusz Borowski urodził się w roku 1922, a więc pochodził z pokolenia Kolumbów. W przeciwieństwie jednak do wielu młodych ludzi, których cezurą życiową stał się rok 1939, nie zginął w walce podczas okupacji, ani nie został zamęczony w kazamatach gestapo. Nie dosięgła go również kula wroga w czasie Powstania Warszawskiego.

    Nie padł z głodu wywieziony do syberyjskiej tajgi, ani nie umarł z wysiłku lub od chorób w jakimś łagrze „na nieludzkiej ziemi”, według określenia Józefa Czapskiego. Przeżył wojnę, ale nie ocalał, jak inny poeta z jego pokolenia, Tadeusz Różewicz, który w wierszu zatytułowanym „Ocalony” napisał „Ocalałem / prowadzony na rzeź”. Paradoks monografii Marty Byczkowskiej –Nowak, noszącej tytuł „Nieocalony”, polega na tym, że Borowski fizycznie przeżył wojnę, ale ostatecznie po kilku latach stał się jej śmiertelną ofiarą.

    A wspomniany wyjątkowo tragiczny los bohatera polegał na tym, że urodził się w Żytomierzu, na terytorium włączonym do Związku Sowieckiego, i od najmłodszych lat doznawał cierpień ze strony czerwonej władzy. Rodziców uwięziono, chorego na schizofrenię brata umieszczono w domu dziecka, a nim samym zaopiekowała się daleka krewna. Rodzina połączyła się w Polsce na początku lat trzydziestych, ale po kilku latach przeżytych w miarę normalnie wybuchła wojna. Tadeusz nie zdążył ukończyć liceum, maturę zdał w roku 1940 na tajnych kompletach. Studiował polonistykę, zakochał się w koleżance, ale po trzech latach aresztowali go hitlerowcy i po miesiącach spędzonych na Pawiaku, znalazł się w Auschwitz, obozowym piekle, które wyraziście i sugestywnie opisał w swoich licznych opowiadaniach. Opisał je z pozycji świadka, z jednej strony beznamiętnego obserwatora, a z drugiej – równie beznamiętnego – uczestnika wydarzeń. Pozbawiona zabarwienia uczuciowego narracja stała się najmocniejszą cechą jego prozy przynosząc mu rozgłos nie tylko w Polsce. Ale stała się również podstawą do oskarżeń o bezduszność, a nawet o to, że był psychopatą. Autorka wnikliwie śledzi życie swojego bohatera. Odtwarza jego skomplikowaną, pełną sprzeczności osobowość, szuka czysto ludzkiego zrozumienia dla jego skrajnych postaw docierając do tkwiącej głęboko w psychice traumy z dzieciństwa spędzonego w ZSRR oraz do tej drugiej, wojenno-obozowej, traumy, która eksplodowała po kilku latach niczym bomba z opóźnionym zapłonem doprowadzając Borowskiego do samobójczej śmierci.

    Marta Byczkowska-Nowak dotarła do wspomnień osób znających autora „Pożegnania z Marią”, odtworzyła losy jego bliskich, w tym brata Juliusza, również naznaczonego piętnem tragizmu, który zmarł w latach siedemdziesiątych w szpitalu psychiatrycznym. Zamieściła wypowiedzi psychiatrów i psychologów próbując odtworzyć ostatni okres życia Tadeusza,rozmawiała nawet z dr Halszką Witkowską, suicydolożką z Biura do spraw Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Zawartemu w słowie pisanym obrazowi Tadeusza Borowskiego towarzyszą, i uzupełniają go, liczne zdjęcia bohatera, w większości nieznane. Na większości z nich jest zawadiacko uśmiechnięty, co było odbiciem jego codziennej witalności, bo potrafił być zawadiaką i szydercą, ale również chłonnym wiedzy wrażliwcem nie ruszającym się nigdzie bez książki. Pozycja bardzo wartościowa. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz

  • Tajemnica starszej pani
    Autorka: Wioleta Detyniecka                                      Ilustracje: Aneta Szczypczyk                                Wydawnictwo Krótkie Gatki Poziom BD I/II

    Pierwszy tom cyklu „Kroniki Wielkiej Puszczy”, czyli „Tajemnica starszej pani”, to gwarant dobrej zabawy, lekturowej rozrywki w formie komiksu dla dzieci (6+). Muszę się przyznać, że sam miałem niezły ubaw, choć szósty rok życia dawno przekroczony. Główna bohaterka (Rózia) przeprowadza się wraz z rodzicami do małego miasteczka. Nie jest powiedziane, jakie dokładnie miejsce opuszczają, ale już ilustracja pierwszej sceny sugeruje dużą aglomerację. W rodzinie Rózi nikt jednak ani nie protestuje, ani nie płacze.

    Perspektywa życia w dużym domu przy Wielkiej Puszczy niedaleko Jeziora Księżycowego dla Rózi jest wizją pełną przygód. Dla rodziców (archeologów) to szansa zawodowego rozwoju. Nieopodal nowego adresu zamieszkania będą prowadzić badania pradawnej kultury mieszkańców puszczy. Rózia szybko poznaje nową koleżankę, równie ekscentryczną Taśkę, z którą zaprzyjaźnia się i wędruje po okolicy. Ta skrywa wiele pociągających tajemnic, wśród których prym wiedzie pewna starsza pani – nowa sąsiadka Rózi i jej rodziców – która regularnie znika gdzieś w nocy. Co się z tym wiąże? Nie wypada zdradzić tego istotnego szczegółu, ale historia tej postaci jest doprawdy arcyciekawa, pozwala też na mocne wciągnięcie czytelnika.

    Jestem pewien, że wielu z nich czeka na tom drugi po finałowej scenie tomu pierwszego. Warto zwrócić uwagę na drugi plan i postaci epizodyczne. Należą do nich nie tylko ludzie, ale i zwierzęta, jak kot Maniek i pewna niepokojąca koza. Sympatyczna, trochę odjechana, odrealniona opowieść, ale myślę, że ma w sobie również wiele ciepła i będzie bliska sercom najmłodszych czytelników. Oprawa twarda, szyta.

  • Dwoje przyjaciół
    Autorzy: Paz Rodero, Józef Wilkoń                      Wydawnictwo Tatarak Poziom BD O/I   „Dwoje przyjaciół” to wspólna książka hiszpańskiej artystki Paz Rodero i jednego z najwybitniejszych polskich ilustratorów, a przy tym malarza i rzeźbiarza – Józefa Wilkonia. Oryginalnie ukazała się ona w Szwajcarii w 1995 roku, a teraz, po trzydziestu latach, została przetłumaczona na język polski i wydana w naszym kraju. Bohaterami historii są ptak i ryba, którzy pewnego dnia spotykają się i niespodziewanie zaprzyjaźniają. Oboje bardzo się lubią, więc to naturalne, że po pewnym czasie pojawia się w nich chęć, aby poznać środowisko, w którym żyje to drugie. Tak się składa, że w tym samym momencie oboje wpadają na ten sam pomysł. Prosząc o pomoc czarowników, podwodnego i leśnego, odwiedzają dotąd obce sobie światy – ryba lądowy i powietrzny, za ptak podwodny. Oboje długo po nich wędrują, aż wreszcie się spotykają. Wspólnie dochodzą do wniosku, że świat tego drugiego nie podoba im się tak, jak własny, ale kiedy są razem – żadne przeszkody nie wydają im się straszne. Historia kończy się tym, że ryba i ptak postanawiają udać się we wspólną podróż po świecie – po morzach, jeziorach, rzekach, strumieniach, górach, dolinach, pustyniach i dżunglach. Największą zaletą publikacji jest to, jak wygląda. Ilustracje Józefa Wilkonia to klasa sama w sobie, powinny spodobać się zarówno dzieciom, jak i dorosłym. W „Dwojgu przyjaciół” jednym z dominujących kolorów jest złoty, ilustracje są nie całkiem dosłowne i wyjątkowo atmosferyczne. Książkę ogląda się z prawdziwą przyjemnością, tym bardziej że jakości ilustracji nie ustępuje jakość wydania – w dużym formacie, na świetnym papierze, z piękną okładką i płóciennym grzbietem. Oprawa twarda, szyta.
  • Dlaczego mnie to spotyka? Zmień swoje myślenie i daj sobie szansę na szczęście
    Autorka: Elżbieta Grabarczyk-Ponimasz                Wydawnictwo RM

    Tytułowe pytanie na pewno prawie każdy z nas zadał sobie wielokrotnie i to w różnych sytuacjach. Mogło chodzić o śmierć ukochanego kanarka albo psa, mogło też chodzić o ochlapanie wodą przez autobus, podczas gdy szliśmy właśnie w stroju galowym na ważny egzamin. Mogło chodzić o prawdziwą traumę albo coś trywialnego, ale na tyle złośliwego, że wyprowadziło z równowagi emocjonalnej, ponieważ z emocjami przegrać równie łatwo jak z Mikiem Tysonem w latach 80.

    Autorka jest psychologiem z wieloletnim stażem pracy i doświadczeniem w branży. Elżbieta Grabarczyk-Ponimasz specjalizuje się między innymi w psychoterapii uzależnień. W prezentowanej książce podkreśla, że człowiek ma szansę zapanowania nad swoimi myślami, może mieć nad nimi realną władzę, ale to w istocie stan trudno osiągalny. Oto pierwszy lepszy przykład z poradnika: wykładowca wyznacza studenta do prezentacji jakiegoś zagadnienia na kolejnych zajęciach. Jeden się zirytuje, poczuje urażenie, strach, stres, wkurzenie, doświadczy wizji czasu na przygotowanie – w jego mniemaniu czasu straconego. Drugi dostrzeże w tym szansę na okrzepnięcie w wystąpieniach publicznych, na pokazanie swoich mocnych stron, ogólny trening i rozwój osobisty.

    Wiadomo, że drugie rozwiązanie przyniesie więcej pozytywnych skutków. Każde wydarzenie – powiada autorka – stanowi tylko pustą scenę pozbawioną emocji. Dopiero my te emocje nadajemy, nakładamy, dodajemy znaczenie zdarzeniom, faktom, przypadkom. Usunięcie tytułowego pytania z codziennego życia jest możliwe, a takie książki jak ta prezentowana tylko to uzmysławiają. Autorka osadza rozważania w kontekście badań psychologicznych, ale też w tematyce bliskiej większości czytelników, tj.: relacje, samotność, społeczeństwo, modna dziś ale i realnie istniejąca toksyczność. Formę wykładową urozmaicają różne ćwiczenia (generalnie bez elementów niebibliotecznych poza samą końcówką) wspierające zmianę negatywnych sposobów myślenia i podjęcie pracy nad sferą własnych emocji – łącznie z opieką nad nimi. Oprawa miękka, klejona.

  • Nocny agent
    Autor: Matthew Quirk                                              Wydawnictwo Zysk i S-ka

    Thriller szpiegowski, bardzo na czasie w związku z równoczesnym serialem na Netflixie. Fabuły pokrywają się, ale nie w sposób całkowity, co pozwala ostatecznie na czytanie w oderwaniu od fabuły telewizyjnej. Tytułowy, główny bohater (agent FBI Peter Sutherland) po trudniejszym okresie zawodowym otrzymuje posadę w Białym Domu. Nie kryje zaskoczenia, w końcu kiedyś jego ojciec był podejrzewany o szpiegostwo na rzecz Rosjan. Obsługa nocnej linii alarmowej nie wydaje się może najbardziej intratnym zajęciem, ale czego się nie robi w służbie narodu amerykańskiego. Poza wszystkim widmo awansu gdzieś majaczy na horyzoncie.

    Pewnej nocy odbiera dziwny telefon przerażonej dziewczyny znającej kod alarmowy. Wszelkie pozostałe procedury są jej obce. Zaskoczony Peter nie bagatelizuje sprawy, podejmuje ryzyko i wysyła oddział ratunkowy. Dziewczyna ukrywa się przed mordercą, sytuacja wygląda na poważną. W Peterze budzi się jednak pierwiastek ludzki, zaczyna współczuć, nawiązuje więź z kobietą. Pytanie czy nocny agent może sobie na coś takiego pozwolić? Jedna chwila słabości w przypadku takiej profesji kładzie się cieniem już na zawsze. W świecie, w którym polityka jako taka zwłaszcza w wymiarze geopolitycznym, agenturalnym, wywiadowczym staje się coraz bardziej popularna, powieści political fiction będą zyskiwać na znaczeniu. Przy okazji mamy do czynienia z dobrą rozrywką. Oprawa miękka, klejona.

  • Nieobecni. Milczenie wokół chorób psychicznych w rodzinie
    Autorka: Meg Kissinger                                                  Wydawnictwo Czarne

    Meg Kissinger to ceniona amerykańska dziennikarka, która od wielu lat opisuje sytuację osób cierpiących na choroby psychiczne w Stanach Zjednoczonych. Jej zaangażowanie nie wynika jedynie z zawodowej pasji, ale raczej z osobistych doświadczeń, o których zdecydowała się opowiedzieć w najnowszej publikacji. „Nieobecni” to historia jej rodziny, rodziców oraz siedmiorga rodzeństwa, którzy zmagali się na przestrzeni lat z różnorakimi dysfunkcjami psychicznymi. Rodzice autorki byli alkoholikami, matka dodatkowo cierpiała na depresję, a ojciec na chorobę afektywną dwubiegunową. Dwoje spośród jej rodzeństwa popełniło samobójstwo. Wszyscy żyjący członkowie rodziny do dziś zmagają się z problemami, które można chyba określić jako zespół stresu pourazowego.

    Pobyty matki w szpitalu psychiatrycznym, wybuchy szału ojca, samobójstwa Nancy i Dany’ego Kissingerów otaczała jednak głęboka tajemnica. W rodzinie nie rozmawiano o problemach. Wszyscy jej członkowie zmagali się z nimi cierpiąc na swój własny sposób. W latach 60-tych i 70-tych raczej nie było klimatu, żeby mówić o tym, co boli i doskwiera, choć tego rodzaju sytuacja, być może w mniejszym natężeniu dotykała zapewne wielu ludzi. Opowieść Meg Kissinger na pierwszy rzut oka może się wydawać kroniką chorób i rozmaitych problemów im towarzyszących. Nie byłaby to jednak cała prawda o tej historii. Jest to bowiem również opowieść o trudnej, ale silnej miłości, która spajała i do dziś spaja członków tej małej wspólnoty w bólu. Zresztą nie tylko ból był codziennym doświadczeniem tych ludzi. Równie silne okazały się być humor i radość, które wypełniały dzieciństwo i młodość Kissingerów. Nie jest to więc historia jednoznaczna, ale za to prawdziwa i pełna, głęboko poruszająca i świetnie napisana. Gorąco polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska