Kalwaria. Czy Pasję można wyreżyserować?

Autor: Feliks Falk                                                      Wydawnictwo Lira

Można powiedzieć, że druga prozatorska książka Feliksa Falka to pod względem estetyki wydania kontynuacja „Gmachu. Opowieści prawdopodobnych i prawdziwych” (p. 10/2023). Koncepcja artystyczna i tożsamość Wydawnictwa Lira jest widoczna jak na dłoni. Różnice są widoczne na poziomie tekstu. Na „Gmach” składają się krótkie opowiadania, w tym jedno dłuższe, tytułowe dzieło; w zasadzie mikropowieść. „Kalwaria” natomiast stanowi już regularną powieść na pograniczu czarnej komedii, thrillera, sensacji.

To raczej zaskakujące połączenie broni się w lekturze, skłania do refleksji na co najmniej kilku płaszczyznach: moment dziejowy chrześcijaństwa, sens wiary, laicyzacja społeczeństwa, uproszczenie religii oraz powierzchowny odbiór Słowa Bożego. Te wielkie tematy Falk problematyzuje we wciągającej fabule. W pewnym powiatowym mieście w Wielki Piątek zaplanowano wyjątkowe widowisko pasyjne: z castingiem, reżyserem, nadzorem miejscowego przeora (nawiasem mówiąc pomysłodawcy wydarzenia), z współpracującym burmistrzem. W założeniu duchownego zbliżający się Wielki Piątek ma być jak antyczne katharsis, ma obudzić lokalne społeczeństwo w bezpośrednim kontakcie z doświadczeniem mistycznym. Istnieje jednak ryzyko, że przedsięwzięcie spali na panewce, stanie się farsą, ponurym żartem, a najprędzej festynem kompromitującym Pasję. Fabuła jest prezentowana z punktu widzenia sześciu uczestników powieściowego układu wydarzeń.

Łatwo zidentyfikować Falka po scenariuszowym stylu pisania: zwarte, zwięzłe sceny i zdania, takoż dialogi. W efekcie książkę czyta i kartkuje się szybko, co stanowi zręczną kompozycję z dynamiką czasów, w jakich żyjemy. Nie oznacza to, że Falk nie jest głęboki. Jest i to bardzo. Być może wciąga nas w otchłań rozmyślań nad ludzką naturą. Cała „zabawa” rozkręca się, gdy casting na rolę Jezusa wygrywa Józef Katolik we własnej osobie. Bohater coraz mocniej wczuwa się w rolę. Jego zachowania są czymś w rodzaju demonstracji metody Stanisławskiego na żywo. Rodzą wiele pytań, w tym jedno podstawowe: dokąd właściwie zmierza ten człowiek i o co mu chodzi? Jednocześnie istotnym wątkiem pozostaje manipulacja mechanizmów medialnych.

Pamiętajmy, że Męka Pańska jest w „Kalwarii” filtrowana przez umysł reżysera ulegającego rozmaitym wpływom. Zatem czy istnieje odpowiedź na pytanie z okładki? W moim odczuciu autor pragnął pokazać nieudane starcie człowieka pragmatyka z zagadką śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Na koniec czytelnik zostaje z tajemnicą. Feliks Falk potrafi przestraszyć, potrafi równocześnie rozbawić, co akurat w prezentowanej pozycji nie było rzeczą łatwą i wymagało wszechstronnego talentu. Jeśli „Kalwarię” potraktujemy po prostu jako powieść współczesną, okaże się jednym z najlepszych tytułów bieżącego roku. Oprawa twarda, szyta.