Grzebielec

Autor: Fredrik P. Winter                                          Wydawnictwo LeTra

Intrygujący thriller w listopadowym klimacie, a że grudzień jest u nas przedłużeniem listopada, lektura powinna sprawdzić się jako tekstowe przedłużenie naszych snów – zwłaszcza tych koszmarnych. Oto policja w Goteborgu od lat nie potrafi poradzić sobie z seryjnym mordercą, który każdego roku w dniu 6 listopada morduje kolejne osoby w następujący sposób: podkopuje się do piwnicy domu ofiary, po czym wciąga ją do tuneli pod piwnicą. Słowem: pod ziemię.

Wydaje się, że podziemny morderca znalazł metodę na zbrodnię doskonałą. W końcu jednak każdy pragnie wyjść z podziemia. Gdy pewnego dnia underground nudzi się antybohaterowi, otwiera się możliwość wprowadzenia postaci, której chyba byśmy się nie spodziewali. To pracownica dużego, ale upadającego wydawnictwa – znajdującego się w stanie agonalnym, chwilę przed szorowaniem po dnie. Co zatem zrobi z rękopisem znalezionym – bynajmniej nie w Saragossie – tylko pod drzwiami z podpisem „Ja jestem Grzebielec”?To może być prawdziwy hit – trochę jedynie szkoda, że zawiera informacje sugerujące, że mogą być znane wyłącznie sprawcy.

Bohaterka ma kłopot moralny. Klasyczne mieć albo być objawia się w powieści w pełnej krasie. Autor żongluje dobrymi pomysłami, nigdzie się nie spieszy, operuje tajemnicą, zostawia wiele miejsc pustych i niedookreślonych. Nie wiadomo na przykład nic o faktycznej liczbie ofiar, co dokładnie się z nimi działo, czy cierpieli. To pytania pozostające długo bez odpowiedzi. W moim odczuciu autor wybrnął z ryzyka powtórzeń i pułapki schematów – oczywiście niecałkowicie, to niemożliwe, ale w stopniu przyzwoitym błysnął własnym charakterem pisma. Oprawa miękka, klejona.