Autorka: Ottessa Moshfegh Wydawnictwo Pauza
Ottessa Moshfegh – poprzednio na liście „Lapvona” (P. 21/2023) – jest, zdaje się, najczęściej drukowaną pisarką w Wydawnictwie Pauza, które zazwyczaj nie myli się w doborze autorów. Oficyna ma niepodważalne osiągnięcia w ściąganiu na polski rynek książki rzeczy unikatowych w skali świata (np. David Vann). Prezentowana pozycja utrzymuje dobry kurs zarówno Pauzy, jak i samej autorki, która przyzwyczaiła czytelników do tworzenia światów oddalonych literacko od świata prawdziwego. W tej ucieczce od rzeczywistości widać pewną dążność do ocalenia istoty człowieczeństwa w kontrapunkcie do odczłowieczających wyzwań i cech współczesności. Pisarka pozostaje wierna temu konceptowi, ale w „Śmierci w jej dłoniach” wprowadza nowy, intrygujący element, za jaki uznaję grę z konwencją powieści kryminalnej. Oto bowiem główna bohaterka (Vesta Gul) w czasie spaceru w lesie znajduje notatkę sugerującą, że gdzieś na tym terenie spoczywają zwłoki kobiety. Zdolny twórca literatury gatunkowej zbudowałby wokół tego faktu porządną fabułę – prawdopodobnie.
Moshfegh zatrzymuje się w zasadzie w tym miejscu i nie rusza dalej sprawy poza sugestią, że żadnego ciała tam w ogóle nie ma. Natomiast prywatne śledztwo bohaterki, chęć poznania prawdy przeradzają się w obsesję. Autorka stwarza tym samym pole do popisów interpretacyjnych, finezja czytelników mile widziana. Co się w zasadzie dzieje? To jedno pytanie, po którym szybko należy zadać drugie: jakie było poprzednie życie Vesty? Ile znaczy dla niej żałoba, skoro po śmierci męża zmieniła adres zamieszkania na istne odludzie? Czy aby jej kondycja psychiczna mieści się w granicach normy? W kontekście powieści są to wielkie pytania, na które szukanie odpowiedzi może być przyjemnością czerpaną z tekstu. Sama postać Vesty, w moim odczuciu, zasługuje na atencję czytelników i krytyki. Wierzę, że podejmowane przez nią decyzje, ogólny stan mają coś ważnego do powiedzenia. Oprawa miękka, klejona. Bardzo polecam miłośnikom ambitnej prozy.