Znam cię

Autor: Michael DeForge                                          Wydawnictwo Kultura Gniewu

 

Chwytliwy tytuł. Na pewno prawie każdy z nas co najmniej raz w życiu wypowiedział takie słowa do kogoś lub ograniczył się do wypowiedzenia ich w wyobraźni na czyjś widok. Jeśli takie słowa wypowie, wykrzyknie lub pomyśli podczas lektury Michaela Deforge’a, sam nie wiem, czy to dobrze. Na poziomie scenariusza mamy do czynienia jeszcze z dystopią, ale partykuła „jeszcze” jest kluczowa, bo świat zmienia się już tak dynamicznie, że zaczynamy tego nie ogarniać, a właśnie między innymi o nieustannej aktualizacji opowiada autor. Główna bohaterka pracuje w rządowym biurze skarg i zażaleń. Owszem, czyta zażalenia, ale nie odpowiada osobiście. To raczej zadanie sztucznej inteligencji. Niektóre banki zamieniły już konsultantów z okna czatowego na boty, co w praktyce nie przełożyło się na lepszy obieg informacji.

Z perspektywy czasu trzeba tę zmianę ocenić na gorszą. Podobnie na gorsze zmienia się pozornie uporządkowane życie bohaterki. Aktualizacje postępują zbyt szybko, są zbyt skrajne. Nachodzą nawet na rozmiary mieszkań i wygląd ludzi. Autor podąża więc w kierunku hiperbolizacji, ale wydaje się, że jego strategia wcale nie jest zbyt radykalna, a może nawet prorocza? Jakiś stopień profetyzmu widać w tym ogólnym zagubieniu i otępieniu, w jakie popada bohaterka w starciu z bezdusznym systemem biurokracji, która nic sobie nie robi z ludzkich przeżyć. W międzyczasie znika ukochana bohaterki.

Komiks jest raczej skromnych rozmiarów pod względem formatu, na jednej stronie mieści się ledwie kilka kadrów. Ich znaczenie może być jednak kolosalne, ponieważ wyraża niepoprawne politycznie prawdy o marnym statusie współczesnego człowieka. Bohaterkę stać jeszcze na bunt. Pytanie tylko czy to nie gest ostatecznej rozpaczy? Rysunki abstrakcyjne, groteskowe z nastawieniem na ekspozycję świata zdeformowanego i pozbawionego sensu. Jesteśmy jako odbiorcy stłoczeni w jednym miejscu z bohaterką. To niewygodna pozycja dla nikogo, ale wierzę, że koniec nie jest aktem anarchizmu, ale po prostu happy endem. Oprawa twarda, szyta.