Autorka: Anita Krywult-Słapczyńska Wydawnictwo KryWaj
Trzeci tomik poetycki Anity Krywult-Słapczyńskiej, z wykształcenia polonistki, od wielu lat czynnej nauczycielki. Na przeglądzie nowości wydawniczych nie pojawił się debiut autorki pt. „Słowa Niewypowiedziane” i jej druga książka „Ulotna kraina”. Nie mogę więc wprost odnieść się do poprzednich dokonań poetki, ale sądzę że spełniają one oczekiwania fanów dobrej poezji. Taką hipotezę stawiam na podstawie lektury „Pierwszego kwiatu”. Można oczywiście przypuszczać, że słowo poetyckie Krywult-Słapczyńskiej dojrzewało z biegiem czasu. Jeśli tak właśnie było, to „Pierwszy kwiat” w najlepszych fragmentach jest blisko poetyckiej pełni. Na poziomie ogólnym obcujemy ze słowem refleksyjnym.
Bohaterka wierszy kieruje swoje myśli raczej do wnętrza, swego rodzaju prywatnego sacrum, do którego ma dostęp tylko ona. Prawdopodobnie o wielu sprawach poetka nie potrafi lub nie może wypowiadać się poza wierszami. Konfesyjna atmosfera utworów żegnających matkę autorki stanowi niezbity dowód. Ten autobiograficzny trop – zaznaczony również w dedykacji – bezdyskusyjnie rozwiązuje ewentualny spór o to, czy osoba mówiąca w „Pierwszym kwiecie” jest faktycznie porte parole Anity Krywult-Słapczyńskiej. Autorka datuje wszystkie wiersze (powstawały między 2021 a 2023 rokiem), a jako że utwory poświęcone matce są rozsiane w różnych miejscach tomiku, odbiorca odczuje specyficzne napięcie związane z tym wracającym jak bumerang tematem. Jeszcze w wierszu „Mamo…” z maja 2022 jest nadzieja na ocalenie, kilka stron dalej tren „Ostatnia podróż” przekazuje dramatyczną wiadomość. Motyw straty najbliższej osoby pokazuje jak pracuje pamięć. Wystarczy kartka z kalendarza, aby wszystko wróciło z podwójną siłą (vide: „Urodziny”).
Anita Krywult-Słapczyńska w innym klimacie czerpie z kolei z przygotowania kulturowego. Niektóre wiersze są inspirowane muzyką rockową: „Teatr bez słów” nawiązuje do „Objazdowego niemego kina” Perfectu, „Cienie minione” są hołdem dla zmarłego Romana Kostrzewskiego (wokalisty legendarnego Kata). W innych częściach znajdziemy nawet ekfrazę, rzadko obecny współcześnie gatunek. To miłe pojednanie poezji z malarstwem ukazuje „Przyjdź…”, ekfraza do obrazu Leona Wyczółkowskiego pt. „Wiosna w Gościeradzu”. Przygotowanie filologiczne autorki realizuje się natomiast w „Nocnym niebie”, wierszu inspirowanym „Gwiazdą wieczorną” Edgara Allana Poe. „Nocne niebo” przypomina trochę ćwiczenie warsztatowe, które wymaga od wykonawcy podrobienia stylu danego twórcy.
Poetka wywiązała się z tego zadania bardzo rzetelnie. „Gwiazda wieczorna” Poego kończy się w następujący sposób: „Wolę twe błyski w dali niż bliskie to światło zimne i martwe”. A „Nocne niebo w taki”: „Chcę zawsze widzieć Cię w dali, nigdy blisko nie podejdziesz. Ten blask silnym chłodem wieje, jest chwilą ginącą ze świtem”. Anita Krywult-Słapczyńska jest zdolną „fałszerką” stylów z tendencją do wybicia się na całkowitą poetycką niepodległość widoczną zarówno w dłuższych, jak i krótszych formach. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na zwięzły „Telegram”: „Kiedyś czekało się kilka dni na parę bardzo ważnych słów. Teraz czekasz kilka sekund na dużo słów wartych niewiele”. Słowa opublikowane w „Pierwszym kwiecie” są na szczęście warte bardzo dużo. Oprawa miękka, klejona. Bardzo polecam.