Autor: Daniel Komorowski Wydawnictwo Replika
Ragnar jest jednym z synów króla Wikingów, bratem Halfdana, następcy tronu. Jego samego nikt nie traktuje poważnie, bo źle się prowadzi, pijąc ponad miarę i korzystając – również w nadmiarze – z cielesnych uciech ze służkami dobrze wyszkolonymi w – jak pisze autor – „sztuce chędożenia”. Podczas jednej z biesiad upija się wyjątkowo mocno i w sennej wizji wydaje mu się, że umarł, a raczej zginął na polu bitwy i znajduje się w podziemnej krainie dla bohaterów, Valhalli. Podchodzi do niego sam Odyn, najwyższy z bogów skandynawskich bóstw, który na ten moment przybrał postać jednookiego starca i mówi, że Ragnar nie rozstał się jeszcze ze światem doczesnym i czekają go wielkie zadania do wykonania, gdyż jego losem jest zostać największym z wojowników i przejść do historii w chwale. Kiedy Ragnar powraca do rzeczywistości, czeka na niego brat z wiadomością, że wzywa ich obu ojciec, król Wikingów… Daniel Komorowski, autor ośmiotomowej sagi „Furia Wikingów”, otwiera „Wybrańcem Odyna” nowy cykl – tym razem o przygodach Ragnara rozgrywających się w na wpół fantastycznym świecie średniowiecznych przygód skandynawskich wojowników.
Fabuła jest wielowątkowa, a momentami nawet zawiła, ale nie przekreśla to faktu, że wciąga i absorbuje uwagę czytelnika, zapewne za sprawą lekkiego pióra autora i umiejętności tworzenia napięcia. Są w niej intrygi, zabójstwa, bitwy, zdrady, a także nieoczekiwane zwroty akcji i zaskakujące rozwiązania. Akcja posuwa się sprawnie i nie ma mowy o nudzie, pod warunkiem, że czytelnik zaakceptuje konwencję, będącej połączeniem nawiązującej do klimatu fantasy poetyki przygodowo-historycznej ze światem mitów nordyckich. I nie tylko nordyckich, ale i słowiańskich, bo Wikingowie wybierają się na podbój ziem naszych praprzodków. A może tymi ostatnimi byli właśnie wojownicy Ragnara? Komorowski archaizuje język opowieści, stosując co jakiś czas wtręty typu „Rzeknijcie”, „pewnikiem”, „jeno”, „wybudźże się”, „wszak”, „ano”, albo umieszczając staropolskim, a raczej łacińskim zwyczajem czasownik na końcu zdania. Ale im bardziej w głąb dziejów tytułowego bohatera, tym mniej tych stylizacji. Autor chętniej używa ich na początku narracji, zapewne po to, aby lepiej wprowadzić w klimat dawnych wieków, chociaż leksykalne archaizacje mają charakter umowny i nie sięgają rzecz jasna aż do średniowiecznych głębin. Dla miłośników gatunku. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz