Autor: Ireneusz Siwiński Wydawnictwo Post Factum
Autor kreśli dzieje ekranowej komedii jeszcze od prapoczątku kinematografu do roku 1995 czyli jubileuszu stulecia kina. Wspomniany prapoczątek to „Kichnięcie Franka Otta”, zarejestrowane w studiu Thomasa Alvy Edisona i będące pierwszym prawnie zastrzeżonym fragmentem taśmy. Frank Ott kichnął przed kamerą w roku 1892, a więc na trzy lata przed rokiem oficjalnie uznanym za początek kina za sprawą paryskiego pokazu filmików Braci Lumiere, stąd właśnie mowa o prapoczątkach. Tę zapomnianą ciekawostkę Ireneusz Siwiński wydobył z lamusa przywracając ją historii filmu, bo do tej pory w ogóle nie funkcjonowała ona w monografiach o dziejach kina.
Ale to dopiero obiecujący początek tej książki. A ciąg dalszy to głównie rzeczy wielokrotnie opisywane, lecz pod piórem autora odżywające na nowo i to w pełnym blasku filmowego wdzięku. Są więc sławne filmy i znani komicy, na nowo analizowani i diagnozowani. Jest więc pionier filmowego rozśmieszania Francuz Max Linder; jest „wielki” Mack Sennett tworzący korzenie amerykańskiej burleski, a po nim sami najwięksi, jak „genialny” Charles Chaplin, „dążący do doskonałości” Buster Keaton, „uduchowiony komik” Harry Langdon, „komik szczęśliwy” Harold Lloyd, także „mieszanka wybuchowa” w postaci duetu Laurela i Hardy`ego czyli Flipa i Flapa, jak również Bracia Marx, ekranowi „anarchiści” wprowadzający w każdej scenie trudny do przewidzenia chaos. Oczywiście Siwiński nie poprzestaje na Ameryce, poświęcając dużo miejsca osiągnięciom europejskim. Jest więc nostalgiczny reżyser Rene Clair, jest komik o końskim uśmiechu Fernandel, jest aktor i reżyser Jacques Tati proponujący „śmiech kontestacyjny”. Autor przywołuje zapomnianego Pierre`a Etaixa, kroczącego drogą Tati`ego, jak również duński gang Olsena i czechosłowacką rodzinę Homolków.
A pomiędzy nimi omawia klasykę komedii angielskiej z filmem „Szlachectwo zobowiązuje” na czele, w którym w kilka postaci wcielił się niezrównany, dobry do tragedii i komedii, Alec Guinness. Rzecz jasna autor przeskakuje ponownie za ocean, żeby przypomnieć dokonania Billy`ego Wildera, Woody Allena czy Eddiego Murphy. A jak sobie pożartować, to koniecznie z Kevinem, który został sam w domu, a potem znalazł się sam w Nowym Jorku, no i z „Brzdącem w opałach”, sprytnym niemowlakiem wymykającym się porywaczom i dającym im niezłą szkołę. Wszystko to autor opisał żywym, barwnym językiem zaglądając niekiedy za kulisy oficjalnych przekazów i wydobywając od czasu do czasu jakąś postać z zapomnienia, na przykład zmarłego w roku 1928 w wieku 39 lat Larry`go Semona, komika, reżysera i producenta, który w pierwszych latach po I wojnie światowej był u szczytu sławy i zarabiał tyle co Chaplin i Keaton. Popolemizowałbym tylko nieco z tytułem.
Dlaczego „Śmiech w ciemności?” Komedie kręcono na wszystkich etapach rozwoju kinematografii, podczas pokoju i wojen, katastrof żywiołowych, strajków, społecznych protestów i przewrotów politycznych, ale także w czasie niezmąconego niczym codziennego życia. Tytuł pasuje jak ulał do rozdziału o radzieckich filmach Grigorija Aleksandrowa, typu „Świat się śmieje”, „Wołga, Wołga” czy „Cyrk” z drugiej połowy lat trzydziestych, kiedy nad życiem w Związku Radzieckim zapadła rzeczywista ciemność wywołana falami morderczych czystek; pasuje do okresu II wojny światowej; do paru innych kalendarzowych ram w różnych krajach, ale zasadniczo i najczęściej duży ekran rozśmieszał widzów na całym świecie nie w ciemnościach, ale w świetle dnia, często w okresach społecznej prosperity, często przy pełnym blasku słonecznym. Ale jest to z mojej strony uwaga czysto marginesowa, nie wpływająca na ocenę jakości całości dzieła. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz