Upadek. Jak straciliśmy Pierwszą Rzeczpospolitą

Autor: Jacek Komuda                      Wydawnictwo Fabryka Słów

 

 

Autor bada, analizuje i szeroko opisuje życie polityczne oraz organizację państwową dawnej Polski, skupiając się na przyczynach, które doprowadziły do jej upadku po stuleciach imperialnej potęgi. Jego zdaniem, szczytem siły i międzynarodowego znaczenia I Rzeczypospolitej był rok 1618, kiedy kraj rozciągał się od morza do morza, obejmował Inflanty i dolny Dniestr i sięgał do sławnych Dzikich Pól o które toczyły się nieustanne wojny z chanatem krymskim.

Armia była sprawna i znakomicie zorganizowana, wzbudzająca respekt w innych krajach, a władza administracyjna fachowo wykonywała swoje zadania, gdyż jej kadry posiadały solidne wykształcenie, a znajomość łaciny przez Polaków wzbudzała podziw cudzoziemców. W jednym z rozlicznych przykładów, będących dla dzisiejszego czytelnika pasjonującymi ciekawostkami wyrwanymi z lamusa historii, Jacek Komuda przytacza zupełnie zaskakujący fakt, jakim była wizyta polskiego posła na angielskim dworze Elżbiety I u schyłku XVI wieku. Paweł Działyński, przysłany przez Zygmunta III Wazę, króla Polski i Szwecji, mówił tak płynną i wykwitną łaciną, że królowa nie nadążała i zawstydzona uciekła z sali pozostawiając negocjacje swoim doradcom znającym znacznie lepiej od niej, ale nie lepiej od Działyńskiego, język Owidiusza i Horacego. Inna rzecz, że wysłannika króla Zygmunta przemawiał do niej tonem dalekim od uniżoności, bo ostrym i ultymatywnym,chodziło bowiem o wyrażenie zgody na swobodną drogę dla naszych statków handlowych do Hiszpanii, z którą Anglia toczyła wojnę i blokowała kontakt morski ze swoim wrogiem, a także o umożliwienie handlu z samą Brytanią kupcom z Gdańska i Królestwa. Negocjacje nie trwały długo, bo strona angielska zgodziła się na jedno i drugie. Podobne wrażenie wywierali polscy wysłannicy na dworach królów Francji, gdzie mało kto mógł dorównać im w biegłym i eleganckim posługiwaniu się łaciną.

Powolny upadek Rzeczypospolitej następował po wymienionym roku 1618, a przyczyny były rozległe i złożone. Przyczyny wewnętrzne po części znamy, bo rozpisywano się o nich od dawna zarówno w monografiach historycznych, jak i podręcznikach szkolnych. Najważniejszą było nadmiernie rozbudowane znaczenie sejmików szlacheckich z osławionym liberum vetu, którym posługiwali się przekupieni posłowie w celu zerwania obrad nad pożytecznym celem. Niektórym łapówka, przyjmowana od agentów francuskich, austriackich, pruskich czy rosyjskich, starczała raptem na własny pogrzeb, gdyż rozwścieczeni uczestnicy obrad rzucali się na takiego oponenta, a jeśli nie udało mu się uciec, roznosili go na ostrzach szabel. Wielu jednak ryzykowało dlapieniędzy i uchodziło z życiem. Kolejni królowie mogli zdaniem autora zrobić wiele w tym zakresie poprzez mądre i przemyślane stopniowe reformowanie systemu ustawodawczego, ale skupiali się na innych sprawach, jak religijne, w przypadku Jana Kazimierza, lub militarne, co stało się znakiem panowania Jana III Sobieskiego, który ponadto za dużo czasu i energii poświęcał przygotowaniom swojego syna Jakuba do objęcia po nim tronu, co zakończyło się fiaskiem.

A jeśli już próbowali reform to robili nazbyt gwałtownie, chcąc załatwić wszystko od razu, czym wzbudzali ostry i zakrojony na szeroką skalę opór szlachty, zbyt niebezpieczny dla władcy, który pospiesznie wycofywał się ze swoich reformatorskich zamierzeń. A inne przyczyny? Z jednej strony rosnące w potęgę wrogie Polsce Prusy, oderwane od Rzeczypospolitej dzięki licznym przekupstwom naszych wpływowych dostojników, a z drugiej dobrowolne szukanie mediacji w Moskwie przez skłócone polskie stronnictwa, co sprawiło, że państwo carów niejako w naturalny sposób zaczęło traktować republikę polsko-litewską jako swoją strefę wpływów.Autor posługuje się dobrym stylem i w sposób pasjonujący, w formie gawędy, opowiada o ważnych wydarzeniach z czasów I RP zaglądając za kulisy ówczesnego życia politycznego, społecznego i wojskowego. Czyni przy tym porównania z naszym obecnym życiem politycznym, co wychodzi mu nader zręcznie, gdyż jak się okazuje analogii jest aż nadto dużo! Książka bardzo interesująca, kreśląca piórem autora barwny obraz tamtej epoki, wyciągająca wnioski z błędów i osiągnięć przeszłości, a jednocześnie zabarwiona troską o naszą narodową i państwową przyszłość. Polecam. Oprawa twarda, szyta.