Autor: Wacław Holewiński Wydawnictwo Lira
Czy biografia przedsiębiorcy to dobre tworzywo powieści? To zapewne zależy od maestrii twórcy i złożoności materii, która jest bazą do realizacji takiego wyzwania. W tym wypadku mamy do czynienia z życiorysem nad wyraz nieprzeciętnym, bowiem osnowa fabuły ogniskuje się wokół losów prawdopodobnie najbogatszego Polaka w historii.
Karol Jaroszyński to niewątpliwie intrygująca postać. Prowadził interesy na skalę bez mała globalną, obracał się wśród możnych tego świata, jego majątek wedle dzisiejszych standardów szacuje się na 200 miliardów złotych. Na ów majątek składało się kilkadziesiąt cukrowni, kilkanaście banków z kilkuset filiami w Rosji i zachodniej Europie, liczne kopalnie, huty stali, fabryki i hotele o najwyższym standardzie. Co więcej – jak przekonuje Wacław Holewiński – był o włos od poślubienia córki cara Mikołaja II. Gdyby dokonania naszego bohatera ograniczyć do tych wymienionych już zasługiwałby on na pamięć potomnych.
Tymczasem bogacenie się bynajmniej nie stanowiło jego idee fixe. Nie był wbrew pozorom dziewiętnastowiecznym Gordonem Gekko. Nie podpisałby się raczej pod hasłem „chciwość jest dobra”, choć – podobnie jak bohater „Wall Street”- uważał informację za cenną walutę. Innym aspektem jego aktywności była prowadzona na szeroką skalę działalność charytatywna. Jaroszyński udzielał finansowego wsparcia wielu organizacjom i poszczególnym ludziom na terenie Cesarstwa i Królestwa Polskiego, a potem niepodległej Polski. Najbardziej znaną i pewnie najtrwalszą z jego inicjatyw była fundacja Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.Konstrukcja tej historii opiera się na sekwencji retrospekcji, w których Jaroszyński wspomina wydarzenia, spotkania i ludzi znaczących z perspektywy rozwoju jego błyskotliwej kariery czy w ogóle tożsamości.
Niewątpliwie najbardziej sugestywną jest scena z kasyna w Monte Carlo, gdzie nasz protagonista rozbija bank i wygrywa milion rubli, co z jednej strony zapewnia mu kapitał na rozbudowę finansowego imperium, a z drugiej jest bodźcem do efektownej transformacji osobowości. Niedawny utracjusz staje się zdyscyplinowanym przedsiębiorcą, choć jego działalność cały czas nosi pewne znamiona hazardu. Jaroszyński jest prawdziwym wirtuozem sztuki życia, czerpie z niego pełnymi garściami. Przy tym nie przywiązuje się nadmiernie do swoich dóbr i majętności. Wydaje się niemal ze stoickim spokojem znosić ich utratę, będącą skutkiem drapieżnej aktywności bolszewików. Zresztą tylko wobec nich uruchamia w sobie negatywne uczucia graniczące niemal z abominacją. Jako postać literacka pozostaje sam ze sobą w nieustannym dyskursie, poddając refleksyjnej autodiagnozie swój status ontologiczny.Analiza losów przywoływanej postaci nieuchronnie skłania nas do poszukiwań paralelnych biografii literackich. Najbliżej tu do kanonicznej persony dziewiętnastowiecznego polskiego przedsiębiorcy – Stanisława Wokulskiego. Nawet odwieczny dylemat interpretacyjny związany z tą osobą – bardziej to pozytywista czy romantyk, znajduje w tym wypadku zastosowanie. Podobne komplikacje towarzyszą ich działaniom, podobne interesy prowadzą. O ile jednak Wokulski miał w swoim życiu epizod powstańczy, to Jaroszyński skłonności buntowniczych nie przejawiał, przeciwnie, był lojalnym poddanym cara, co zresztą czyni tę postać tym ciekawszą, bo wyłamującą się nieco ze stereotypu konwencjonalnie rozumianego bohatera – patrioty.
Jak to możliwe, że Karol Jaroszyński egzystował – przywołując metaforę autora – tak długo w cieniu? Czy powodem może być fakt, że nie pozostawił po sobie potomków i działał na tak dużą skalę relatywnie krótko- jak twierdzi Wacław Holewiński? To niewykluczone. Być może przyczyną tej sytuacji było również to, że działał jednak w głębi Cesarstwa, a po powrocie do Polski nie udało mu się już odtworzyć tak spektakularnego sukcesu finansowego. A może właśnie brak tej buntowniczej karty w życiorysie powodował tę ciszę? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Niemniej olbrzymią zasługą Wacława Holewińskiego jest fakt, że nie tylko wydobył naszego bohatera z cienia, ale oświetlił go tak mocno, że czytelnik pozostaje dzięki tym zabiegom zauroczony i oszołomiony równocześnie. Ta historia to gotowy materiał na film. Bez dwóch zdań zasługuje na realizację w stylu Ziemi obiecanej, ale – mimo wszystko- z bardziej optymistycznym zakończeniem, bo Karol Jaroszyński nawet pozbawiony majątku i szans na jego odzyskanie wydaje się nie tracić ideałów i wiary w przeciwieństwie do Karola Borowieckiego – swego alter ego z filmu Andrzeja Wajdy.To brawurowa opowieść o brawurowym człowieku. Gorąco polecam. Lektura obowiązkowa nie tylko dla entuzjastów beletrystyki, ale dla wszystkich zainteresowanych odkrywaniem mniej znanych aspektów historii Polski. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska