Kobiety, o których myślę nocą

Autorka: Mia Kankimaki                                                  Wydawnictwo Poznańskie

 

 

Noc to domena działania, którą upodobały sobie wątpliwej konduity zmory, strzygi i inne mniej lub bardziej swojskie demony. To chwila pęknięcia jako tako oswojonej przestrzeni, z której wyłania się to co niedookreślone i metafizyczne. Dla jednych to czas wyciszenia, dla innych okres wzmożonej czujności, która wyostrza zmysły i nasila emocje. Mia Kankimäki najwyraźniej należy do tej drugiej grupy uczestników nocnych misteriów. Dzięki temu bezsenne czuwanie wykorzystała bardzo kreatywnie i konstruktywnie. Bo też nawiedzały ją nie byle jakie indywidua, ale duchy kobiet, które żyły przed wiekami i podejmowały próbę przełamania swego losu, wówczas zwykle dość schematycznie zaprogramowanego.

Kobiety, które z powodu jakiegoś duchowego pokrewieństwa zechciały wpaść do Mii z niezapowiedzianą wizytą to na ogół dziewiętnastowieczne podróżniczki czy renesansowe malarki, Pierwszą reprezentantką nocnej wspólnoty stała się dla fińskiej pisarki Karen Blixen, postać niewątpliwie najbardziej znana spośród wymienionych w analizowanej publikacji. Duńska arystokratka wyjechała do Afryki w zasadzie po to, aby realizować tradycyjny model kobiety podążającej za mężem, raczej stanowiącej tło dla jego ekspansywnej osobowości. Po przyjeździe na miejsce Blixen zdecydowała się jednak podążać własną ścieżką. Samodzielnie prowadziła plantację, pomagała lokalnej ludności, wdała się w dość nieoczywisty romans. A kiedy na skutek pogarszającej się sytuacji finansowej zmuszona była sprzedać farmę, wróciła do Danii, by parę lat później zostać uznaną pisarką. Mia Kankimäki bynajmniej nie idealizuje swojej bohaterki. Dunka była egocentryczką, miała zmienne nastroje, jej romans był też dalece niesatysfakcjonujący. Mimo to, a może właśnie także poprzez takie doświadczenia, autorka „Pożegnania z Afryką” może być wzorem, nie tyle dzięki swej afrykańskiej przygodzie, ale z racji tego, że miała odwagę przełamywać własne ograniczenia i słabości, że była wystarczająco zuchwała, aby wymyślać się na nowo po wielokroć.

Zresztą tak jak inne opisane w tej książce podróżniczki: Izabela Bird, która w 1872 r. pod pretekstem poddania się zaleceniom lekarza, sugerującego jej zmianę klimatu, udała się w podróż dookoła świata trwającą prawie trzydzieści lat z przerwami czy Mary Kingsley, która w podobnym czasie wyruszyła do zachodniej Afryki, aby na szlaku ucinać sobie niezobowiązujące pogawędki z przedstawicielami plemienia kanibali. Wymienione kobiety ruszały w drogę samotnie, mając bardzo ograniczony budżet, ale za to praktycznie nieograniczoną wyobraźnię i determinację, która dziś budzi szacunek i ekscytuje. Mia natchniona duchem opisywanych przez siebie obieżyświatek sama wyrusza do Afryki, aby doświadczyć rozmaitych niewygód i strachu, uciec od problemów dnia codziennego i finalnie poczuć błogostan i euforię, wynikającą ze spełnienia. Dla niej i dla jej idolek ekspedycja w nieznane była realizacją określonej postawy duchowej, rodzajem transu albo pielgrzymki, nie tyle ku zewnętrznej sile nadprzyrodzonej, ale ku tego rodzaju mocy w sobie (…).(…)

Książka Mii Kankimäki to czuła, urzekająca, bardzo empatyczna opowieść o kobietach, które swoim myśleniem i działaniem znacznie wykraczały poza czas, w który zostały wrzucone. Ta historia jest trochę jak owa afrykańska podróż, gorąca, kolorowa, orzeźwiająca, ale też wyczerpująca, zmuszająca do dużego wysiłku. A na takie kobiety, przychodzące nocą warto czekać. One jak nikt inny potrafią dodać otuchy i zamienić nocne koszmary w fascynujące, wiele obiecujące wizje przyszłości. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska