Autorka: Joanna Maurer Wydawnictwo JanKa
Gdy myślę o tym, ile wydaje się książek w ciągu roku, ba, w ciągu jednego dnia i porównam statystyki z ilością książek sygnowanych przez JanKę – odczuwam rozdrażnienie, po czym przychodzi wewnętrzny spokój. Czasem mniej, znaczy więcej. Celowo pomijam bolesne uwarunkowania rynkowe, bo chcę poświęcić chwilę literaturze pięknej.
Powtórzmy razem: literaturze pięknej! Wąska i jednocześnie bardzo pogłębiona specjalizacja Wydawnictwa JanKa zaowocowała kolejną dobrą powieścią. Gdybyśmy żyli w lepszym świecie, powiedziałbym, że nadchodzi czas Joanny Maurer, autorki powieści Żywa cisza, z wykształcenia etnolożki, absolwentki Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Masaryka w Brnie. Fragment CV pisarki wypada zacnie, ale warto zwrócić szczególną uwagę na wątek czeski. Brno nie stało się epizodem w życiu Maurer. Zamieszkała w morawskim mieście, pracuje naukowo, prowadzi badania z zakresu migracji. Jej rozeznanie w temacie Czech przekłada się również na Żywą ciszę, w której wydarzenia rozgrywają się właśnie u naszych południowych sąsiadów. To podstawowa informacja i doprawy powierzchowna. Taka na początek.
Egzystencja trójki głównych bohaterów powieści ma bowiem silny związek z doświadczeniem reżimu, następnie transformacji ustrojowej. Nie oznacza to, że Maurer napisała powieść historyczną. Elementy tego gatunku, owszem, są obecne w duchu tej narracji, ale największy ciężar tekstu leży raczej po stronie „doświadczenia nieprzewidywalności losu” (cytat z opisu okładkowego). To doświadczenie jest najważniejszym spośród wspólnych mianowników wspomnianej trójki. Hanka, Honza i Gustav są postaciami sprawiającymi wrażenie tych, co to wciąż wpadają na siebie, ale z diametralnie różnych powodów w zależności od etapu życia. Najdawniej powody kryły się w dzielonej przestrzeni kraju – los tak chciał. Potem wkroczyły uczucia, rozedrganie, niemożność wypowiedzenia prawdy – w przypadku Honzy dosłowna i fizyczna. Ta ułomność emocjonalno-psychiczna, ta patologiczna skłonność człowieka do oszukiwania samego siebie ma w Żywej ciszy korzenie w rzuceniu jednostką ludzką akurat tu a nie gdzie indziej, tym samym w historii.
W trakcie lektury przypomniałem sobie, że zrozumienie ludzi żyjących w danej epoce jest wyjaśnione gdzieś między wierszami prozy psychologicznej wyrastającej z historycznego pnia. Przypadkowe (a może opatrznościowe z domieszką czarnej komedii) spotkanie po latach będzie dla Hanki, Honzy i Gustava wstrząsem, ale i okazją do rachunku sumienia, jakiego nie gwarantuje książeczka do nabożeństwa. Maurer wcześniejszymi rozdziałami znakomicie przygotowała czytelników na stłoczenie bohaterów w jedności miejsca, czasu i akcji. Wiedzą o każdym z osobna już naprawdę wiele. Jest to wiedza niewątpliwie przejmująca, dlatego spotkanie będzie pełne napięć, ryzyka, będzie miało coś z nieprawdopodobności, którą często bronimy się przed konstatacją, że pewne rozwiązania są jednak możliwe. Podczas tego spotkania nie zabraknie dobrej zabawy, a nawet świetnej, zaskakującej sceny autoerotycznej (s. 147). Zwroty akcji bywają niespodziewane, do pewnego stopnia absurdalne z przyjemnie hollywoodzkim odcieniem.
To ważna wiadomość, Maurer potrafi odprężyć zarówno bohaterów, jak i odbiorców powieści. W niesamowity sposób operuje słowem pisanym. Przykłady da się mnożyć. Niech będzie taki ze 132 strony, gdy zwięźle zamyka notę biograficzną Honzy: „Całe życie turkotanie na trzeciego”. On faktycznie przeżył w ciszy swoje lata. W jakimś sensie na pewno jest postacią może nie tyle tragiczną, co najbardziej naznaczoną, wykorzystaną, startą. Ma „twarz, która już była”. Hanka z kolei usłyszy od kogoś dla niej ważnego, że „Jedno życie to za mało”. Z tą fundamentalną prawdą należy się po prostu zgodzić, co prowadzi do silnej już identyfikacji z powieściowymi postaciami. Każdy myślący człowiek wskaże na własnej osi czasu moment, w którym wypadki mogły potoczyć się zupełnie inaczej.
Czasem to wybór miasta do studiowania, kiedy indziej – jak u Honzy – „sperma pozostawiona w drugim człowieku”. Język intymności brutalizuje się wokół nas w tempie błyskawicy, u Maurer nie ma go dużo, ale jak już sięga po niego, to wraca z pierwotną siłą, należytym znaczeniem. Autorka właściwie się nie myli, powieść jest równie mądra jak dobra. „Nie osiągniesz sukcesu bez zauważania powszednich cudów”. Jednym z nich może być Żywa cisza. Przekład na język czeski jest koniecznością.