Autor: Myrosław Łajuk Wydawnictwo Ha!art
Tytułowe miasto znajduje się na Ukrainie, w donieckim zagłębiu węglowym. Okropności wojny doświadczyło już w roku 2014, kiedy Rosja po raz pierwszy wyciągnęła rękę po tereny sąsiada, a prorosyjscy separatyści przejęli w nim władzę i proklamowali Doniecką Republikę Ludową. Bachmut powrócił jednak w granice Ukrainy, gdyż dowodzone z Kijowa wojsko odbiło je. Najgorsze przyszło jednak w kilka lat później, po rosyjskiej agresji w 2022 roku. Położone na linii frontu, wielokrotnie ostrzeliwane przez artylerię i bombardowane, obróciło się w ruiny. Trwająca przez kilkanaście miesięcy zażarta bitwa o Bachmut, doprowadziła do śmierci tysięcy mieszkańców i zniszczenia infrastruktury. Jeden z dziennikarzy zachodnich porównał jego wojenną hekatombę do francuskiego Verdun.
Właśnie do Bachmutu wybrał się Myrosław Łajuk, ukraiński poeta i dziennikarz, żeby z pozycji naocznego świadka oddać obraz życia zarówno cywilów, jak i biorących udział w walce żołnierzy, głównie ukraińskich, ale i ochotników z różnych krajów. Bycie poetą nadało specyficzny ton jego reportażom, bo wracając z terenu już w drodze przelewał na papier swoje spostrzeżenia i rozmowy, a robił to po to, aby nie dać ochłonąć gorącym jeszcze wrażeniom, otrzymać jak najdłużej atmosferę kontaktu z ludźmi i ruinami. Snując refleksje zagłębiał się w istotę wojny jako takiej oraz w to, jak wpływa ona nie tylko na obecną rzeczywistość, ale i co zmienia w pamięci i kulturze, czym może stać się dla kolejnych pokoleń i dla historii naszego kontynentu. Rozmawiał z mężczyznami, kobietami i dziećmi, wchodził między żołnierzy z okopów towarzysząc im również na kwaterach, prowadził dialog z chłopakami z obrony przeciwlotniczej, rannymi w szpitalach, kapelanami różnych wyznań, lekarzami i pielęgniarkami, sztabowcami. Nawet z jeńcami. Interesował się losem zwierząt.
Uważnie obserwował każdy przejaw życia, wydobywając na światło dzienne nie tylko trudności codziennego bytowania mieszkańców i obrońców, ale i każdy przejaw heroizmu. A heroizm dawało się zauważyć niemal na każdym kroku, nie tylko w odwadze i walce, lecz także w naturalnych wysiłkach, aby utrzymać się przy życiu. Bo ludzie w Bachmucie wydają się być herosami. Żyjąc w ruinach, pod bombami i pociskami, nie tracą ducha, potrafią śmiać się, żartować, cieszyć każdą chwilą życia. Podobnie jak nasi powstańcy warszawscy w 1944 roku, do których nawiązuje w pewnym momencie autor wspominając swoją pierwszą wizytę na warszawskiej starówce. Łajuk zagłębia się w dzieje miasta.
Szczególnie interesuje go okres, kiedy wchodziło w skład Związku Radzieckiego, a jednym z jego ówczesnych bohaterów był ukraiński poeta Wasyl Stus, publikujący głównie w samizdacie i na Zachodzie, który w 1965 roku zainicjował w Kijowie protest przeciwko aresztowaniom dokonywanym wśród ukraińskich ludzi pióra. Odbyło się w to kinie „Ukraina” przed pokazem filmu „Cienie zapomnianych przodków” w reżyserii Siergieja Paradżonowa. Władze zastosowały brutalne represje, ale o manifestacji dowiedział się świat. Wówczas Stus po raz pierwszy znalazł się w łagrze. Więziono go z przerwami do roku 1985, kiedy zamordowano go w karcerze obozu pracy. Miał 47 lat. Stus jest dla Łajuka nie tylko ideałem poety, ale i bohaterem narodowym, męczennikiem za wolność swojego kraju.
Śladów po tym poecie jest wiele w książce, w ogóle stał się on dla Łajuka kimś w rodzaju duchowego przewodnika po wojennym piekle, w jakim znalazło się miasto, które stanęła na drodze agresora, na pierwszej linii oporu. „Bachmut” jest zbiorem impresyjnych reportaży, w których mroczna proza wojny została odmalowana poetyckimi środkami. Oczywiście również dziennikarskimi, ale w opisywanych przez autora ludziach, obiektach i wydarzeniach jest tak wiele wrażliwości na człowieka, ból, cierpienie, że wszystko ulega uwzniośleniu niczym na kartach eposu. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz