Autorka: Anna Potyra                                              Wydawnictwo Filia
Czternastoletnia Zosia Wierzbicka z biednej warszawskiej, robotniczej rodziny, jest świadkiem wypadku ulicznego, w wyniku którego ciężko ranny zostaje mały chłopiec. Pomocy udziela przechodząca ulicą wytworna kobieta. Jest nią Helena Sznajderówna, pielęgniarka ze szpitala na Lesznie, tak zwana kobieta wyzwolona. Pochodząc z bogatego rodu i mieszkając w eleganckiej kamienicy w śródmieściu stolicy, poświęca się pracy na rzecz ubogich. Sznajderówna przygarnia zafascynowaną nią Zosię i kształci ją na pielęgniarkę. Po zdobyciu doświadczenia medycznego dziewczyna podejmuje pracę w macierzystej placówce. Wchodzenie w życie u boku Heleny to dla niej również uczenie się wielkiego świata, a także otwarcie na męską urodę.
A przede wszystkim na cierpienie szarych ludzi, w tym dzieci, na które Zosia, sama pochodząca z dotkniętej nieszczęściami rodziny proletariackiej, jest szczególnie wyczulona. Fabułę osadziła autorka w roku 1923, a więc w pierwszych latach wolnej Polski, kiedy sytuacja gospodarcza odrodzonej Rzeczypospolitej była bardzo ciężka. Anna Potyra dobrze odmalowała tamte realia, zarówno obyczajowe, jak i społeczne. Chociażby w scenie jazdy tramwajem z Chłodnej na Marszałkowską, niby tylko kilka ulic odległości, a jakby inny świat. No i cena biletu: wynosiła trzy tysiące pięćset marek polskich, chociaż jeszcze przed tygodniem o tysiąc marek mniej. Okazało się, że Warszawski Zarząd Tramwajowy podnosił ceny dwa razy w miesiącu.
A kiedy pewna dystyngowana dama sprzedała cenny fortepian licząc, że dostanie krocie, to owszem, otrzymała ileś tam milionów, tyle że inflacja tak skoczyła, iż mogła za to kupić na targowisku średniej wielkości koguta na rosół. Najmocniejsze jednak są te elementy książki, które obrazują sytuację kobiet wykształconych. Polka z dyplomem ukończenia szwajcarskiej uczelni medycznej, nie mogła podjąć praktyki w Warszawie, gdyż rada lekarska odmówiła nostryfikacji. Było to jeszcze przed wybuchem I wojny światowej, a więc w Warszawie w zaborze rosyjskim. Niepisane prawo nie pozwalało bowiem kobiecie zostać lekarzem. Kiedy po kilku latach pokonała przeszkody – w czym dopomogła dwuletnia praca w charakterze opiekunki zdrowotnej w haremie pewnego szejka – i otworzyła praktykę lekarską w wolnej Polsce, okazało się, że pacjenci wcale nie garną się do kobiety-doktora.
Tło obyczajowe, zarysowane kreską mocną, feministyczną, chociaż na szczęście nie tworzącą aury niechęci do mężczyzn, jest dużą wartością książki, której fabuła, aczkolwiek fikcyjna, tak samo jak bohaterowie, nawiązuje jednak do losów postaci realnych. Na przykład do Zofii Szlenkierowej, fundatorki pierwszego w Warszawie szpitala pediatrycznego, czy doktor Anny Tomaszewicz-Dobrskiej, pionierce przecierającej żeński szlak profesji medycznej. Fabuła powieści toczy się niespiesznie, a swoje dzieje Zofia już jako dojrzała pielęgniarka opowiada siostrze miłosierdzia Apolonii, czuwając przy łóżku tej starej, umierającej na raka, dzielnej kobiety. Książka ma w sobie dużo pozytywnych emocji, ale nie tryska nimi na lewo i prawo, a raczej przeżywa w sposób stonowany, pełen cichego, przyjaznego ciepła i czysto ludzkiej życzliwości. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz