Autor: Sławomir Koper Wydawnictwo Harde
Kalendarz w typie zdzieraka. Ten sugestywny, dziś rzadziej spotykany model czasomierza, powraca w drugiej książce Sławomira Kopra. Po sukcesie wydawniczym „Kartek z kalendarza PRL” najpopularniejszy polski pisarz historyczny zajął się teraz II RP; epoki do której powrót w tej formie wypadł nader sympatycznie. Dwudziestolecie międzywojenne stanowi bardzo wdzięczny przekrój fascynujących zagadnień, wydarzeń. Publikacja zawiera sto czterdzieści sześć felietonów. Koper jest ciągle do siebie podobny, a więc o wiele bardziej od przełomów historycznych interesują go anegdoty, kwestie obyczajowe, jak sam to określił: „żywi ludzie, a nie martwe posągi”.
Niemniej polityka w niektórych miejscach musiała zaistnieć, jak np. 15 czerwca 1934 roku przy opisie zabójstwa w biały dzień na ulicy Foksal ministra spraw wewnętrznych, Bronisława Pierackiego. Dni i miesiące Koper ułożył po kolei, ale lata zmieniają się jak ówczesne rządy. W tekście nie panuje bynajmniej bałagan. Koprowi udała się sztuka rozrywkowego – nawet w sprawach trudnych – ujęcia epoki historycznej skondensowanej w poetyce felietonu; epoki niewątpliwie kolorowej, ale Koper jest daleki od jej mitologizacji.
Tam gdzie było ciemno, pisze, że było ciemno. Zatem dramaty, owszem, są obecne, ale w całości ustępują raczej miejsca lekkiej konwencji, jaką Koper stosuje w tej publikacji bezbłędnie. Na której stronie by nie otworzyć, dowiemy się czegoś ciekawego. „Kartki z kalendarza” są trochę jak odcinki gotowego serialu: wszystkie dostępne naraz, do tego nie wymagające linearnego odbioru. Mała uszczypliwość na koniec – na stronie 307 Koper i wydawca wybiegli trochę za daleko, do 1992 roku, myląc się przy okazji w kwestii pierwszego polskiego rejsu dookoła świata. Oprawa miękka, klejona.