Autor: Maciej Jarkowiec Wydawnictwo Agora
Maciej Jarkowiec analizuje historię Stanów Zjednoczonych opierając się nie na wydarzeniach historycznych i politycznych, lecz na kinowych filmach, wybranych z dziejów amerykańskiej sztuki filmowej. Jest ich 17, a w każdym z nich autor docieka wpływu na postawę przeciętnego Amerykanina, jego stosunku do własnego kraju i współobywateli, także do jego tradycji, kultury, a przede wszystkim postrzegania siebie jako elementu potężnej wspólnoty. Wspólnoty odgrywającej czołową rolę w skali całego świata. Tytuły filmów mówią wiele miłośnikom kina, nie tylko amerykańskiego. Są to – między innymi – „Brzdąc” Charlesa Chaplina (1921), „Dyliżans” Johna Forda (1939), „Obywatel Kane” Orsona Wellesa (1941), „Nocny kowboj” Johna Schlesingera (1969), „Taksówkarz” Martina Scorsese (1976), „E.T” Stevena Spielberga (1982), „Thelma i Louise” (1991).
Paradoksalnie autor otwiera swój przegląd filmikiem nieznanym i zaskakującym, trwającym 3 minuty i 25 sekund, a jest nim dzieło noszące tytuł „Egzekucja Czolgosza z panoramą więzienia w Auburn” z roku 1901. Ukazywał on wykonanie wyroku śmierci na Leonie Czolgoszu, anarchiście, który śmiertelnie postrzelił prezydenta USA Williama McKinleya. Został za to skazany na śmierć na krześle elektrycznym. Filmowcy chcieli utrwalić egzekucję na żywo, ale nie dostali zgody. W tej sytuacji Thomas Edison, wielki wynalazca i właściciel studia filmowego, zdecydował się na nakręcenie zainscenizowanej fabuły, którą wyreżyserował Edwin Porter, a nieliczne role, z samym skazańcem na czele, zagrali aktorzy niezawodowi. Zdaniem autora książki, powstał w ten sposób nie tylko pierwszy thriller w dziejach, ale również pierwszy dramat więzienny, horror oraz dokudrama czyli zainscenizowanie publicznego wydarzenia.
Kolejnym filmem omawianym w książce jest pierwsze arcydzieło kina: „Narodziny narodu” Davida Warka Griffitha (1915), rzecz dla odmiany ponad trzygodzinna, do dzisiaj wysoko ceniona przez historyków kina, a w roku prapremiery otoczona aplauzem na skalę ogólnokrajową. Szybko jednak wymowa fabularna dzieła okazała swoją mocno kontrowersyjną stronę, gdyż Griffith, ukazując okres po wojnie secesyjnej, wydobył z dziejów Ameryki postaci w białych habitach z kapturami, członków Ku-Klux-Klanu, organizacji powołanej do obrony białych przed bandami włóczących się, rabujących, gwałcących, a nierzadko i mordujących byłych czarnych niewolników, którzy po zniesieniu niewolnictwa nie zawsze mieli pomysł na swoją przyszłość. Tak było wówczas – w latach 60. XIX wieku. W momencie wejścia na ekrany „Narodzin narodu” Ku Klux Klan był już tylko wspomnieniem, które jak złowieszczy upiór odżyło i pokazało swoją szeroką siłę oddziaływania.
Rozpoczęły się napady na Afroamerykanów, lincze, a nawet masakry całych dzielnic. Film Griffitha jako pierwszy wdziejach ukazał destrukcyjną stronę sztuki kinowej oddziaływującej na ogromną skalę i wywierającej wpływ na aktualną historię. Analogiczne pierwiastki i cechy, chociaż nie zawsze negatywne, wydobywa Jarkowiec z kolejnych omawianych filmów, na przykład „Dyliżans” jest dla niego dziełem rozpoczynającym „triumfalny marsz amerykańskiej popkultury, która podbiła świat”. Sprawił to western, gatunek silnie wrośnięty w amerykańską tradycję, podniesiony przez Johna Forda do rangi sztuki. Odtąd pojęcia – Ameryka-Dziki Zachód-Western – staną się, jeśli nie tożsamymi, to w każdym razie bardzo sobie bliskimi. Autor książki posługuje się formą eseju, ale wplata w nią narrację pierwszoosobową, relacjonując swoje podróże po Stanach Zjednoczonych i związane z nimi obserwacje, przez co rzecz nabiera charakteru osobistego wpisanego w poetykę reportażu. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz