Równiny

Autor: Gerald Murnane                                          Wydawnictwo Czarne

 

Gerald Murnane to pisarz wymieniany wśród potencjalnych laureatów literackiego Nobla. Bardzo popularny w rodzinnej Australii, czytany na świecie, ale generalnie osobny. Jego specyficzny status dobrze określają słowa wydrukowane w „New York Times”. Według nich jest „największym żyjącym pisarzem anglojęzycznym, o którym większość ludzi nigdy nie słyszała”. Coś w tym jest. Murnane zaszyty gdzieś na egzotycznej prowincji, schowany między trudnymi słowami swych labiryntowych książek nie jest przykładem twórcy, który przesiaduje w popularnych knajpach z ładnym szalikiem na szyi i wypija kolejną pięćdziesiątkę. Teraz nawet z racji wieku (rocznik 1939) tak nie jest, ale nawet jeśli było kiedyś – nie wiemy o tym. To nie pisarz w typie celebryty. Nigdy nie leciał samolotem, cierpi na brak węchu. Z tego typu autorem czytelnicy mogą zazwyczaj kontaktować się wyłącznie przez książki, a „Równiny” są najważniejszym tytułem w dorobku Murnane.

Polska premiera dokładnie po 43 latach od oryginału ma cechy wydarzenia literackiego i stanowi część serii wydawniczej Czarnego – „nowa klasyka”. Do tej serii prezentowana pozycja pasuje wprost idealnie, z natury rzeczy stawia odbiorcom wysokie wymagania. „Równiny” nie są odkrytym po latach remedium na kryzys fabuł.Ta jest w gruncie rzeczy szczątkowa, ustępuje refleksyjnemu stylowi opowieści. Aczkolwiek punkt wyjścia może w tym zakresie okazać się niezłą zmyłką. Otóż, punkt wyjścia wygląda dość standardowo. Młody filmowiec wkracza do australijskiego interioru, czyli słabo zagospodarowanego terenu, z planem stworzenia ambitnego filmu. Szuka mecenasa (-ów) dla swojej koncepcji, a szanse na powodzenie nie są marne, akurat przebywa tam wówczas grupa bogaczy z dużymi majątkami; gotowa sowicie zapłacić za opiewanie tej bezkresnej krainy.

Ale… Z czasem konkretne założenia bohatera ulegają rozproszeniu, a to, co najistotniejsze dzieje się w czasie rozmów i rozważań o przeszłości, sztuce, tożsamości, naturze i prawdziwym sensie równin, interiorów. Te z kolei są przedstawione wykwintnym językiem, bardzo złożonym. Wielopiętrowe konstrukcje dają do wiwatu, a przecież „Równiny” nie są długą powieścią. A może to nie jest powieść? Na pewno tekst wymyka się standardowym definicjom. „Równiny” przypominają intelektualną rozprawę na temat tego, o co chodzi w grze zwanej życiem. Oprawa miękka, klejona.