Gdyby nie czerń

Autor: Filip Zawada                                                  Wydawnictwo Znak

Z języka gawronów przetłumaczył Filip Zawada. Tymi słowami kończy się powieść „Gdyby nie czerń”. I to wcale nie jest dziwne zakończenie w kontekście tego, że narratorem jest gawron w typie podglądacza. Podgląda on głównych bohaterów powieści – rodzinę Mrazów. Pozornie standardowa wersja familii: rodzice (Andrzej i Halia)/dwójka dzieci (córka Róża i syn Trytek). Co się nie zgadza oprócz oryginalnego narratora? Rodzina Mrazów nie jest zwykłą rodziną, podobnie nie jest zwykłe miejsce akcji – to raczej zaświaty (do pewnego momentu głównie dzięki postaci babci, Edwardzie) niż świat rzeczywisty, taki, który znamy z własnego życia, widoku za oknem i telewizji.

„Gdyby nie czerń” wprowadza w świat, który nazwałbym – zgodnie z tytułową myślą – czarnym. Niewiele o nim wiemy, bo niewiele w czerni widzimy. To, co dzieje się w powieści, jest do pewnego stopnia wizją życia po śmierci – dlatego jeśli już chcemy widzieć w dziele Zawady sagę rodziną, to ją zobaczymy, ale w naprawdę krzywym zwierciadle. Ważną wiadomość stanowi również fakt, że rodzice są niewidomi. W tej sytuacji opiekę nad nimi sprawują dzieci, co jest odwróceniem powszechnie znanego porządku. Co nie oznacza, że Róża i Trytek nie mogą liczyć na mądre porady ze strony starszych. „Nie całuj się z wujkiem przez próg, bo będziesz miała męża kurwiarz, niby dla żartu przestrzegała Różyczkę matka, kiedy dziewczynka po dziewiątych urodzinach żegnała się z gośćmi, cmokając głośno wszystkich w policzek” (s. 32).

Jest więc do bólu ekscentrycznie, a narracja gawrona rzutuje na filozoficzny, mocno zdystansowany styl komunikacji z czytelnikiem. Ale nie jest to wyłącznie zabawa formą. Gawron wprawia w ruch fabułę, która skazuje odbiorcę na chwilami intensywne myślenie na temat, tego co się dzieje. Perspektywa ptasia (pojęcie znane mi dotychczas przede wszystkim z kompozycji kadru filmowego) urozmaica opowieść o świecie ludzkim, stawia bohaterom i czytelnikom te same egzystencjalne pytania. Tych samych ludzi stawia też w obliczu punktów granicznych jak narodziny i śmierć. Wiele fragmentów iskrzy od czarnego humoru, ale w tej historii chodzi o coś więcej. Na przykład o to, że czasem dobrze oderwać się od tradycyjnej fabuły na rzecz czegoś, o czym pamięta się dłużej. Oprawa miękka, klejona.