Autor: Andrzej Stasiuk Wydawnictwo: Czarne
Najnowsza powieść Andrzeja Stasiuka. To samo w sobie brzmi oryginalnie, ponieważ autor „Murów Hebronu” dostarczał czytelnikom w ostatnich latach raczej wrażeń z podróży podanych w formie eseistycznej lub felietonowej. Poprzednio na liście; „Kroniki beskidzkie i światowe” (p. 9/18). „Przewóz” to regularna proza: realistyczna, z postaciami, dialogami, streszczalną fabułą.
Rzecz dzieje się w 1941 roku w okolicach rzeki Bug. Jej nazwa co prawda nie pada, ale można się tego łatwo domyślić nie tylko z opisu, ale przede wszystkim z pamięci autobiograficznej, którą autor bezbłędnie operuje; wszak ojciec pisarza pochodził z tych terenów. Stasiuk niby stworzył powieść wojenną – i trzeba przyznać, że zrobił to kunsztownie – ale podczas lektury pozostaje nieodparte wrażenie, że nie tylko o dramatyczną przeszłość tu chodzi. Czyżby Stasiuk stawał się na starość krajowym Ezopem?
W sumie niezła to opcja, zwłaszcza że forma językowa autora zwyżkuje. Język jest największym atutem prezentowanej powieści i z pewnością warto będzie zaopatrzyć się w audiobook, aby smakować zdolność Stasiuka do odtwarzania krajobrazu i stwarzania świata przedstawionego poprzez głos dobrego aktora. Słowo o fabule. Wojenne pogranicze, czyści Niemcy, brudni Rosjanie, a pośrodku nich Polacy, którzy muszą kombinować jak przeżyć. Nie brakuje demitologizującego obrazu partyzantów (trochę jak w „Rojstach” Konwickiego i „Rannym w lesie” Zalewskiego), wątków żydowskich i człowieka o elastycznym kręgosłupie moralnym – tytułowego przewoźnika kursującego we wszystkie możliwe strony i ponoszącego ryzyko za szmuglowanie Żydów. Żeby żyło się lepiej.
Stasiuk dowiódł, jak bardzo pojemna może być proza, o ile jest ambitna i ma wytrawnego wykonawcę. Kto zechce ujrzy w „Przewozie” powieść wojenną, kto zechce ujrzy pod kostiumem historycznym powieść współczesną. Oprawa twarda, szyta.