Autorzy: A. M. Ollikainen Wydawnictwo: Czarna Owca
Solidna dawka literatury gatunkowej dla miłośników dobrego, ambitnego kryminału. Pozytywne wyróżnienie na tym rynku jest coraz trudniejsze, a już w krajach nordyckich graniczy z cudem. „Kontener” napisało małżeństwo. W duecie zawsze raźniej, można też nawzajem przerzucać się pomysłami. Ten projekt się udał. Ollikainenowie dostarczyli literackiej rozrywki na bardzo wysokim poziomie, łączą kryminał z najlepszymi cechami powieści obyczajowej.
Prowadzący śledztwo przecież zawsze ma jakieś życie prywatne. W tym przypadku główna bohaterka (policjantka Paula) boryka się z myślami o oddanym przed laty do adopcji dziecku. Osobista przeszłość dogania kobietę w ekspresowym tempie, a teraźniejszość dorzuca nowe śledztwo w przerażającej sprawie śmierci w kontenerze, w którym śmierć w wyniku utonięcia poniosła czarnoskóra kobieta. Ktoś ją zamknął jak w klatce i nalał do niej wody. Sytuacja przypomina trochę instalacje z muzeów sztuki współczesnej, ale to prawdziwe życie i prawdziwa posesja. Miejsce, w którym stał kontener, należy do jednego z najbardziej wziętych biznesmenów w Finlandii.
Scena otwarcia dotyczy jednak czegoś zupełnie innego. Obraz zapijaczonego mężczyzny dogorywającego na fińskim mrozie przerwany potem kolejnym rozdziałem wytrąca czytelnika z równowagi. Możliwe, że istnieje jednak jakiś związek między tym mężczyzną a kobietą z kontenera. W powieści jest wszystko co potrzebne do wciągnięcia czytelnika. Szkoda, że została wydana w miękkiej, klejonej oprawie – szybciej się zaczyta. Bardzo polecam.