Gównodziennikarstwo. Dlaczego w polskich mediach pracuje się tak źle?

Autorka: Paulina Januszewska                                      Wydawnictwo Krytyki Politycznej

Paulina Januszewska – jak niegdyś Mariusz Max Kolonko – mówi, jak jest. A raczej pisze – prosto z mostu, prosto w splot słoneczny, wyrywa z korzeniami, nie stosuje lukru i wcale – czemu tytuł mógłby przeczyć – nie jest wulgarna w swojej ostrej krytyce; choć tak naprawdę miałaby prawo. Wypowiada się przecież – choć w imieniu całej rzeszy ludzi – również jako jednostkowa ofiara krwiożerczego systemu pracy w polskich mediach, z którego z trudem się wydostała. Autorka ma teraz wyrównany oddech, otrząsnęła się, okrzepła.

Można po Różewiczowsku powiedzieć, że ocalała prowadzona na rzeź. Januszewska uciekła w porę, to znaczy zanim sama stała się rzeźniczką. Wspomina przez chwilę praktykanta czy stażystę o imieniu Mikołaj. Pogroziła mu palcem, w tym epizodzie była jak Roman Boryczko z „Zaklętych rewirów” Janusza Majewskiego. Zresztą „Gównodziennikarstwo” jest przykładem oczyszczenia, samokrytyki i ekspiacji. Prezentowana pozycja to reportaż problemowy, co nie oznacza, że nie można go odczytywać na przykład w kontekście poradnika. Gdyby każdy lub przynajmniej większość absolwentów dziennikarstwa, studiów filologicznych otworzył książkę Januszewskiej byłby uratowany. Oczywiście chodzi o te osoby, które rzeczywiście planują pracę w mediach – zwłaszcza tych internetowych. „Gównodziennikarstwo” jest jednym wielkim ostrzeżeniem idealistów przed wkroczeniem na złą albo co najmniej wyboistą drogę.

Pisanie do Internetu wcale nie oznacza samorealizacji. Może być wręcz odwrotnie i człowiek przechodzi w tryb spadania. Januszewska punktuje kolejne słabości tego rynku pracy: mobbing, zmyślanie tematów i bohaterów („Cebulara Gate”) – aby tylko się klikało. Kryteria oceny i przydatności tekstów są diametralnie inne niż recenzje prac dyplomowych lub rocznych na wyższych uczelniach. Mało kto jest przygotowany na tak gwałtowne uderzenie, podobnie jak na pracę za darmo – i to nagminnie. Jeśli nawet za pieniądze, nie licz na etat młody człowieku. To już istna – cytując Jima Laheya z serialu „Chłopaki z baraków” – „nawałnica gówna”. Ważne, że autorka oddaje głos wciąż większym od siebie. Ba, przedstawia też zupełnie inne poglądy na sprawę (vide: wywiad z Andrzejem Andrysiakiem).

Asekuracja przed krytyką z wewnątrz środowiska dziennikarskiego była jednym z kluczowych elementów spełnienia w tej książce. Paulinę Januszewską dobrze się czyta i słucha. Jest mądrą wojowniczką w imię dobrej sprawy. Podczas lektury zadawałem sobie pytanie: „no dobra, ale co dalej?”. Po przeczytaniu całości, po wysłuchaniu autorki na żywo jestem przekonany, że to nie koniec i naprawdę może być lepiej. Pozycja zawiera przypisy końcowe. Oprawa miękka, klejona. Bardzo polecam.