Autor: Stanisław Białoń Wydawnictwo KryWaj
Wydawnictwo KryWaj z Koszalina prowadzone przez Krystynę Wajdę przypomina mi pruszkowskie Wydawnictwo JanKa – nawet zapis graficzny nazwy jest podobny z wyróżnieniem inicjałów imienia i nazwiska. Misja takoż podobna. Promocja dobrej literatury, twórców, którzy nie mają szans na zaistnienie w mainstreamie, ale też go po prostu unikają, nie pasują nigdzie indziej niż margines. W małej, ambitnej oficynie mogą rozwinąć skrzydła. Stanisław Białoń reprezentuje taką grupę – zdolnych i zbuntowanych. Jakiś czas temu prezentowaliśmy jego bardzo dobrą książkę „Ojcosek” (P. 3/2024). Na „Bez retuszu” składa się sześć opowiadań. Zbiory krótkich form to też dziś już rzadka praktyka wydawnicza, czytelnicy wolą ceglaste powieści – zwłaszcza te sygnowane przez ulubionych autorów.
Czas akcji opowiadań jest chronologiczny: czasy Młodej Polski, I wojna światowa, epoka Gierka, wreszcie czasy współczesne. Szybki przelot nad tym, co już dalekie i wciąż bliskie. Zapomniana w porównaniu do II wojny wojna I zmieniła w życiu ludzi równie wiele, chłopomania Młodej Polski miała swoje cienie, w dwóch opowiadaniach Białoń zabiera czytelników na Śląsk naszkicowany perspektywą obcego. Ostatni tekst „Dziunek” to historia młodego człowieka dorastającego w środowisku leśników, którego dobrze zapowiadające się życie skręciło na boczy tor. Białoń wygrywa dużo na poziomie języka, jest błyskotliwy, przypomina trochę Waldemara Bawołka. Z „Bez retuszu” można spędzić długie godziny i na pewno nie będą one zmarnowane. Proza w starym, dobrym stylu, która oprócz przeżycia estetycznego gwarantuje obecność warstwy dokumentalnej. Oprawa miękka, klejona.