Autor: Gabriel Leonard Kamiński Wydawnictwo: Warstwy
Wrocławski poeta o bardzo dużym i nagradzanym dorobku (choć u nas I raz na liście) wskrzesza dawno niewidziany i nieczytany (ale mówię tylko za siebie) gatunek. Epitafia przeszły długą drogę od napisów nagrobnych po wiersze. W najnowszym tomie Kamińskiego znajdziemy wiersze poświęcone wyłącznie zmarłym poetom i pisarzom, ale także rodzinie autora. Ci pierwsi są dla Kamińskiego mistrzami, wyroczniami poetyckimi i warsztatowymi.
Nienarodzona siostra z wiersza „Milczenie” jest bólem wywołanym myślą o tym, że ten nienarodzony człowiek nigdy nie zedrze skóry z kolana, nie zabawi się w berka. Znajdziemy też wiersz o matce pt. „Nie ma już naszego domu”. Dominują jednak epitafia poświęcone twórcom; tym z najwyższej półki: Tadeusz Różewicz, Wisława Szymborska, Hrabal, Herbert, Jim Morrison. Występują też mniej znani, bardziej marginalni autorzy, jak również osoby z najbliższego kręgu Kamińskiego (znajomi rodziny, ilustratorka jego książek – Teresa Rachwał).
Podczas lektury przypomina się słynny, kultowy wręcz tom „Umarli ze Spoon River” Edgara Lee Mastersa. Zmarli mogą ożyć w wierszach, a sam Kamiński idzie jeszcze dalej, to znaczy potraktował epitafium jako punkt wyjścia. Owszem, złożył piękny hołd dla bliskich i ulubionych artystów, jednocześnie stworzył autorską, indywidualną wypowiedź o sztuce, pisaniu, tekstach, stylu, życiu i śmierci. Bardzo udana książka poetycka w gustownym – jak zawsze – wydaniu oficyny Warstwy. Oprawa miękka, klejona.