Autor: Jakub Ćwiek Wydawnictwo: Marginesy
Jakub Ćwiek zdążył już przyzwyczaić czytelników do wysokiego poziomu. „Drelich. Prosto w splot” to kolejny materiał na bestseller wydawniczy. Literatura polska cierpi na nadmiar pismaków, kwitnie self-publishing, marny i przeciętny obyczaj, podobnie jest z sensacją i kryminałem. Niby utwory te są potrzebne, znajdują przecież odbiorcę (może poza self-publishingiem, którego odbiorcą staje się zazwyczaj tylko rodzina i znajomi autora).
Ćwiek pokazuje jednak, że można łączyć popularne schematy z elementami literatury ambitnej. Autorzy podobnego typu mogą traktować „Drelicha” jak podręcznik pisania. Czytelnicy natomiast mogą rozkoszować się światem przedstawionym. Ćwiek korzysta w nim z okruchów tzw. normalnego życia, którego umiarkowany rytm zaburza seria komplikacji. Bohaterowie w obliczu tych faktów muszą działać. Ćwiek z samego życia, a także z rodziny robi coś atrakcyjnego, wielką przygodę, pełną napięć i wybuchów.
Pewnego dnia Milena otrzymuje wiadomość od męża gangstera, poprzez którą orientuje się, że wszedł on w posiadanie niewygodnej informacji. Kryje się za nią postać tytułowa: Marek Drelich, zawodowy złodziej. Gangster zrobi wszystko, żeby wyjaśnić tę sprawę. W międzyczasie była żona Drelicha zostaje wezwana do szkoły, gdzie jej syn pobił kolegę. Uczynił to dość sprytnie, nietuzinkowo, co wskazuje na pobieranie nauk u ojca. Akcja podąża w kierunku ponownego zwarcia szyków rozbitej rodziny Drelicha.
Ćwiek zwyżkuje, prezentuje znakomite sceny walki, siłę rodziny (nawet tej, którą zżera toksyczność wywołana obraną drogą). Wyobrażam sobie adaptację filmową. Powieść Ćwieka zasługuje jednak na wybitnego reżysera, który nie zbanalizuje tej historii. Lepiej więc nie spieszyć się ze sprzedażą praw. Oprawa miękka, klejona. Bardzo polecam. Poprzednio na liście: „Topiel” (p. 23/20).