Cień Debory Magdalena Mosiężna

Cień Debory

Cień Debory Magdalena MosiężnaAutorka: Magdalena Mosiężna                                    Wydawnictwo: JanKa

 

Nie ma Debory, ale został jej cień. Magdalena Mosiężna ponownie otwiera czytelnikom drzwi do świata połączeń fikcji z polską historią pierwszej połowy XX wieku. Akcja jej najnowszej powieści rozpoczyna się tam, gdzie kończy się tom pierwszy pt. „Maryla i Debora” (p. 15/20).

Końcówka II wojny światowej, przymus dokonania przewartościowań, z jednej strony niepokój, z drugiej nadzieja. Tematyka bardzo bliska Polakom – być może ponadpokoleniowa – która sprawdza się w różnych formach: od filmu, przez literaturę faktu, wreszcie po beletrystykę. W takiej sytuacji twórca mierzy się tylko (czy raczej aż?) z dwoma problemami. Musi przemówić własnym głosem, odkryć w swoim koncepcie pierwiastek wyróżniający i dobrze wykonać robotę. Nie jest łatwo pisać takie książki jak Mosiężna ze świadomością, że kiedyś Kazimierz Brandys napisał „Matkę Królów” (do tego mistrzowsko zekranizowaną przez Janusza Zaorskiego) – żeby wymienić pierwszy z brzegu przykład utworu, który na tym schemacie tematycznym wzniósł się do rangi sztuki.

A przecież istnieje jeszcze druga strona medalu, czyli powieści przeznaczone dla czytelnika masowego pokroju „Stulecia Winnych” Ałbeny Grabowskiej. Podobny repertuar można znaleźć w twórczości Dominiki Buczak („Plac Konstytucji”, „Dziewczyny z placu”). Oczywiście między wymienionymi powieściami występują mniej lub bardziej subtelne różnice; chociażby pod względem rozpiętości czasu historycznego. Niemniej w najnowszej polskiej prozie wykrystalizował się silne reprezentowany – biorąc głównie pod uwagę kryterium ilościowe – nurt łączący obyczaj z obowiązkowym towarzystwem tła politycznego, społecznego etc. Jakie miejsce zajmuje w nim Magdalena Mosiężna?

W mojej ocenie już teraz stoi na podium, a zwyżkująca forma poświadcza, że zwieńczeniem trylogii autorka może zapewnić sobie poczesne miejsce, to znaczy proza Mosiężnej stanie się punktem odniesienia dla innych pisarzy podobnych w klimacie, sympatyzujących z nim czytelników, kochających typologie krytyków i badaczy. Siła tego pisarstwa bazuje przede wszystkim na tym, że pod płaszczykiem prozy kobiecej Mosiężna podejmuje próbę stworzenia syntezy historycznej. Fakt ten właściwie unieważnia wszelkie etykiety, łatki i przypinki. Nie wolno zapomnieć o jeszcze jednym – last, but not least – elemencie. Czytający mężczyźni odnajdą przyjemność w lekturze Mosiężnej, co nie jest wcale takie oczywiste w tym gatunku.

„Cień Debory” przypomniał mi pierwszy sezon serialu „Dom” – tak lubianego przez rzesze Polaków. Warszawa powstaje z kolan z Bożą pomocą i wstawiennictwem niebożego ustroju, stolica przyjmuje prawie każdego, kto dołoży swoją cegiełkę. Reżyser Jan Łomnicki oraz scenarzyści Jerzy Janicki i Andrzej Mularczyk, choć stworzyli dzieło kultowe, nie mieli tyle szczęścia co Mosiężna – przynajmniej w seriach nakręconych w PRL-u – w kwestii ukazywania prawdy historycznej. Autorka z wyobraźnią i logiką rozsiewa w różnych momentach postaci Juliana Tuwima, Emilii Malessy, Wacława Lipińskiego. Ich powojenne przypadki stanowią esencję losu człowieka zderzonego z widmem komunizmu, który doskonale testował elastyczność moralną. Co więcej Mosiężna znakomicie wkomponowała w historię – zwłaszcza Malessy i Lipińskiego – wymyślonych przez siebie bohaterów. Czasem odbywa się to na bardziej ogólnym planie, czasem związki między faktami historycznymi a protagonistami zacieśniają się mocniej.

Scena, gdy protagonistka Maryla Wetlińska dostrzega w tłumie oczekujących pod aresztem przy Rakowieckiej maszerującą Malessę, ociera się o metafizykę. Maryla widzi w Malessie zjawę pogrążającą się w chaosie, bliżej nieokreślonym demonicznym spektaklu. Nie zdaje sobie sprawy, pod jakim brzemieniem ugina się owa kobieta. Słynny proces Lipińskiego pozwala Mosiężnej przypieczętować uzasadnienie dziwnego zachowania Kamila – męża Maryli. Jego zniknięcia, tajemnice, irytowały Marylę jako żonę, matkę, kobietę, której trzydziestoletniej cielesności w bujnym rozkwicie nie była w stanie zdusić ani komuna, ani wierność Kamila do przedwojennych ideałów. Dusza artysty budzi się raz za razem w tym ambitnym mężczyźnie, ale Maryla zdaje sobie sprawę, że Kamil nie jest już w stanie tym zaimponować dojrzałej kobiecie, której cele zmieniają się wraz z wiekiem. Za długo nie miała wiadomości od ukochanego w czasie wojny, w nowym systemie też przyszło jej czekać na jakikolwiek znak życia. Ma dosyć. Maryla to bohaterka z krwi i kości, musi działać, aby przetrwać. Nie żyje przecież tylko dla siebie, ma dwóch synów. Skoro o rodzeństwie mowa: warto zwrócić uwagę na przenikliwy portret relacji Maryli z bratem, Andrzejem. Każde ich spotkanie ujawnia talent autorki do wypełniania dramatu odrobiną humoru. Dialogi Maryli i Andrzeja – pełne sarkazmu, wzajemnych złośliwości maskujących silną więź – są materiałem szkoleniowym dla początkujących pisarzy, którzy mają problem z tworzeniem dialogów.

Wyodrębnienie wszystkich wątków „Cienia Debory” zajęłoby sporo czasu. Powinno raczej stanowić zadanie dla studentów filologii piszących prace z poetyki. W recenzji nakreśliłem te – według mnie – najbardziej charakterystyczne. W każdym razie Mosiężna panuje nad mnogością wydarzeń niemal perfekcyjnie. Porównanie prezentowanej pozycji z jej poprzedniczką jest świadectwem rozwoju autorki w każdym aspekcie fabularnym. „Cień Debory” to bardzo udana mieszanka perspektywy osobistej z panoramą społeczno-historyczną. Przy okazji polecam dbałość o kolejność wydawniczą podczas lektury. W przeciwnym wypadku strzępy informacji o tytułowej Deborze mogą nieco zaburzyć rozumienie niektórych partii tekstu; tekstu niby wpisującego się w ustalone od dawien dawna reguły gatunkowe, ale jednocześnie z indywidualnym znakiem jakości.

Oprawa miękka, klejona.

Link do fragmentu powieści: https://www.jankawydawnictwo.pl/det_cien_d.html