Sztuka noszenia masek

Autor: Hubert Fryc                                                Wydawnictwo: JanKa

 

Hubert Fryc mógł mieć niezły ubaw, gdy wymyślał tytuł tej powieści. Wszyscy wiemy, o co chodzi, ale w „Sztuce noszenia masek” bynajmniej nie idzie o zakryte bądź odkryte nosy. Łatwiej zakryć usta, jeszcze łatwiej duszę; zwłaszcza przed oczami obcych i bliskich (sic!). Główny bohater ma doskonałą pamięć, dzięki której dzieli się z czytelnikiem istną lawiną wspomnień.

To nalot dywanowy obrazów niekoniecznie przyjemnych, odważne spojrzenie w głąb siebie, własnej rodziny i otoczenia. Gdyby każda Polka i każdy Polak mieli tak dobrą pamięć jak protagonista, nasza ojczyzna stałaby się krajem depresji nie tylko na papierze. Przemocowy ojciec; niewyraźna postać matki będącej raczej iluzją, marą kobiety; dziadek z kolei „po śmierci babci porzucił picie i wrócił do chlania”. Dobrze, że bohater znajduje w sobie siłę na poczucie humoru w tym oryginalnym drzewie genealogicznym.

A przecież wspomnienia rodzinne stanowią tylko jedną stronę tego zarysowanego medalu. Na odwrocie majaczą jeszcze chociażby szkoła i uczucia. Obraz szkoły ponury, bohater co prawda uczył się dobrze, liceum niby było fajnym okresem, ale w podstawówce pasowany był raczej na „zdechlaka” niż „siłacza”, poza wszystkim z pierwszoosobowej narracji nie wynika, żeby w polskiej szkole można było się zakochać. To zrobić akurat można, ale na przykład w bibliotekarce. Ulokowanie uczuć w kobiecie oczytanej przez kogoś z aspiracjami literackimi doprowadziło w recenzowanej powieści do jednego z bardziej intrygujących rozdań w prezentowaniu relacji damsko-męskiej w najnowszej polskiej prozie.

Dodam tylko, że tak samo można wyrazić się na temat wątku więzi człowieka ze zwierzęciem (pozdrowienia dla psa Brutusa). Hubert Fryc robi zamęt w języku literackim, odświeża go, poleruje i nie popełnia w zasadzie ani jednego nieudolnego zdania. Tak oto powstała powieść psychologiczna szyta na miarę naszych czasów, strachów, rodzin, związków. Czemu wieje pesymizmem? Bo miło już było. Póki co, chodzimy w maskach. Niektórzy zostaną w nich na zawsze. Oprawa miękka, klejona. Bardzo polecam miłośnikom ambitnej i pomysłowej prozy. Poprzednio na liście: „Szeptać” (p. 4/18).

Link do fragmentu powieści: https://www.jankawydawnictwo.pl/det_sztuka.html