Autor: Jerzy Franczak Wydawnictwo: PIW
Jerzy Franczak od wielu lat aspiruje do miana jednego z najsprawniej piszących polskich prozaików. Pomaga mu w tym estyma i doświadczenie wiążące się z jego karierą naukową. Autor jest doktorem habilitowanym na Wydziale Polonistyki UJ, doktoryzował się pod czujnym okiem profesora Ryszarda Nycza, a pisał na temat polskiej powieści modernistycznej.
W powieści „Eksplozja” Franczak jest bardziej postmodernistą, wie jak mało kto, że wszystko już było. Skoro tak, to może owo wszystko pomieścić w jednym miejscu? W piątkowy wieczór w krakowskiej winiarni spotyka się przekrój społeczny, który można porównać z kultowym filmem Jerzego Kawalerowicza pt. „Pociąg”. Nauczycielka, co nie może uwolnić się od myśli, że zainicjowała niedawno życie seksualne swojego ucznia – gimnazjalisty. Kobieta spotyka się w kawiarni z przyjaciółką podejrzewającą męża o zdradę. Są też inni, wymienić wszystkich nie sposób; a co dopiero gdyby trzeba było zreferować historię każdej z tych postaci.
W pewnym momencie w lokalu dochodzi do eksplozji niezidentyfikowanego ładunku. Autor używa tego chwytu oczywiście nie dla sensacji. Jest w tym coś z rosyjskiego formalizmu i chwytu Wiktora Szkłowskiego. Dzieło ma stawiać opór czytelnikowi, zakłócić i wydłużyć proces lektury. To Franczakowi udało się doskonale. Eksplozja stanowi świetny pretekst do pokazania w – żeby użyć terminologii filmowej – montażu równoległym skomplikowanej historii ludzi, którzy zdecydowali się spędzić miły wieczór zamieniony w dramat.
Niewątpliwie powstało dzieło efektowne, Franczak ofiarowuje polskiemu czytelnikowi coś na co może być nieprzygotowany, jeśli oddawał się zbyt długo literaturze rozrywkowej. „Eksplozję” można polecać wszystkim: tym poszukującym w słowie pisanym czegoś więcej (czegoś transcendentnego), ale i tym poszukującym czegoś mniej. Tym razem może przekonają się, że są powieści, dla których warto nadwyrężyć umysł. Oprawa twarda, szyta. Bardzo polecam. Poprzednio na liście: „Da capo” (p. 21/2010).