Barth John, „Chimera”

Chimera

Barth John, „Chimera”Autor: John Barth
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy

„Chimera” to wydana w oryginale w latach siedemdziesiątych XX wieku i dotąd nie tłumaczona na język polski klasyka literackiego postmodernizmu. Zmarły w ubiegłym roku Barth to – dziś nieco już przykurzony, ale z pewnością wciąż bardzo ciekawy – klasyk amerykańskiej powieści, który do historii literatury przeszedł jako twórca terminu „literatura wyczerpania” i autor tak głośnych dzieł jak powieść „Bakunowy faktor”. Nie bez przyczyny jest kojarzony z literaturą metafikcyjną, a zatem taką, która podkreśla, że jej ambicją nie jest opisywanie rzeczywistości, bo to zasadniczo niemożliwe, ale raczej odnoszenie się do samej siebie, zadawanie pytań o naturę literatury, obnażanie mechanizmów rządzących tekstem czy sytuowanie samej siebie wobec innych tekstów. Dziś jako czytelnicy metafikcję najczęściej traktujemy jako konieczną lekcję, którą światowa literatura odrobiła w ubiegłym wieku i z coraz mniejszym zainteresowaniem spoglądamy na samozwrotne działania pisarzy podobnych do Bartha. Nie ujmuje to jednak ich dziełom ani wagi, ani wybitności.

„Chimera” to taka właśnie powieść – wyjęta wprost z laboratorium literackiej awangardy drugiej połowy XX wieku. Niczym tytułowe mityczne stworzenie złożona jest z trzech korespondujących ze sobą krótszych nowel. Bohaterką jednej z nich jest Dunjazada, siostra słynnej Szecherezady, czyli opowiadaczki z „Księgi tysiąca i jednej nocy”, a kolejnych dwóch dwie postacie z mitologii Greckiej – Perseusz i Bellerofont. Barth z erudycją opowiada te historie na nowo i robi to w taki sposób, by z jednej strony jego wersje były wierne oryginałom, a z drugiej – żeby sparodiować je, przydać im ironii, ale też zadać klasycznym tekstom bardzo poważne pytania i wytworzyć na ich kanwie zestaw zupełnie nowych znaczeń. Dość powiedzieć, że sprawa jest bardzo skomplikowana, a krytyczne uchwycenie wszystkich możliwych sensów powieści, o ile w ogóle możliwe, zajęłoby lata. Brzmi poważnie, ale Barth nie byłby sobą, gdyby zapomniał o bardziej ludycznej roli literatury – w „Chimerze” tę rolę odgrywają przede wszystkim wszechobecny dowcip i odważna erotyka.

Czy przeszło pięćdziesiąt lat po amerykańskiej premierze, w czasach kiedy mało kto ma cierpliwość do podobnych zaawansowanych intertekstualnych zabaw, „Chimerę” warto kupić do biblioteki – nie podejmuję się odpowiedzieć. Z pewnością to literatura dużego kalibru, która wciąż może zainteresować odbiorców poszukujących niecodziennych wrażeń, ale to państwo znacie swoich czytelników najlepiej. Oprawa twarda, szyta, w obwolucie.