Autorka: Sara Lundberg Wydawnictwo Zakamarki
Poziom: BD I
Nawet wytrawny hermeneuta miałby co robić na „Spacerze z kotem”. Tu nic nie jest takie proste, jak się może wydawać. Mała ilość tekstu, dominacja ilustracji – zdarzają się strony bez jednego słowa. A jednak Sara Lundberg w tym ze wszech miar autorskim dziele (odpowiadała zarówno za tekst, jak i oprawę graficzną) stworzyła plecionkę znaczeń, nad którą mogą się pochylać teoretycy literatury. Kto jest głównym bohaterem? Z pełną odpowiedzialnością można powiedzieć, że jest ich dwóch: człowiek i kot, a może kot i człowiek. Czy taka kolejność – zwłaszcza w kontekście książkowego ciągu zdarzeń – nie będzie właściwsza? Tak aby wynagrodzić kocie losy.
Człowiek stworzony przez Sarę Lundberg długo nie potrafi zrozumieć, że chce za dużo. Nieograniczone pragnienia, chęć postawienia na swoim za wszelką cenę, wygodnictwo człowieka unieszczęśliwiają kota, który chodzi za nim krok w krok. Spacer to przyjemna sprawa, ale czy całe życie trzeba chodzić jedną drogą? Człowiek będzie musiał w końcu to zrozumieć, inaczej nie kot będzie w pustym mieszkaniu. A właśnie on. Spacerowy rytuał ulega ostatecznie pozytywnej zmianie. Sytuacja była jednak napięta. Czasem potrzeba wstrząsu, żeby wybrać inną ścieżkę. Kot był konsekwentny w swoim uporze i wynegocjował dobre warunki spacerowania. Czuję, jakbym pisał o książce dla dorosłych albo interpretował wiersz. A przecież na stronie wydawcy mamy wiek 3+. Prawdziwie dobra literatura dziecięca nie zna wieku. On jest podany umownie, ale już nad sensem można zagłębić się w co najmniej rodzinnym gronie.
Kot i człowiek reprezentują bowiem tak szeroki wachlarz problemowy, że dziecko pozostawione samo sobie potraktuje rzecz zbyt dosłownie. A więc trzeba czytać z dzieckiem, tłumaczyć mu, że „Spacer z kotem” jest krótkim tekstem, ale długą metaforą. Metaforą czego? Nieuprawnionych przywilejów, zwycięstw jednych kosztem drugich, konstrukcji prawdziwej przyjaźni i miłości, empatii. „– Jutro pójdziemy tą samą drogą co zwykle, prawda? – mówię. Kot zatrzymuje się i spogląda na mnie poważnie. – Za to pojutrze znów możemy się zgubić! – dodaję. – Bo tylko wtedy można zobaczyć tyle gwiazd! Kot puszcza do mnie oko i rusza dalej”. To jest dopiero happy end! Oprawa twarda, szyta. Bardzo polecam. Poprzednio na liście: „Ten ptak, co mieszka we mnie, leci dokąd chce” (p. 14/2023).