Łódź. Ziemia wymyślona

Autor: Błażej Ciarkowski                                        Wydawnictwo WAB

Błażej Ciarkowski zaprasza nas do podróży przez historie Łodzi. Nie przez „historię”, jako taką, lecz przez historie czyli utrwalone w publikacjach prasowych, książkach i broszurach opowieści i relacje osób, które były świadkami takich czy innych wydarzeń w historii miasta, a są one o różnym ciężarze znaczeniowym. Poznajemy je właśnie w podróży po mieście pod przewodnictwem autora, zabierającego nas – przykładowo – do tramwaju nr 12: w czasie przejażdżki z okien pojazdu oglądamy budynki zamieszkałe niegdyś przez możne rody łódzkie, o których codzienności, jak również wkładzie w rozwój miasta informuje nas posługujący się barwnym i zajmującym stylem autor-przewodnik.

Nagle przenosimy się do przeszłości, do roku 1915, 1925 lub 1967. Uczestniczymy w procesie sądowym, 13 maja 1935, z hersztem łódzkiego świata przestępczego jako oskarżonym. Jest nim Menachem Bornsztajn, zwany „ślepym Maksem” albo łódzkim Alem Capone, a jego sprawę rozpatruje sędzia Łoziński, który nie uległ histerii władz i ulicy oddającym wielodniową cześć zmarłemu marszałkowi Piłsudskiemu i nie odroczył posiedzenia sądu. Jesteśmy świadkami jak kilka lat później przed hotel Grand przy ul. Piotrowskiej zajeżdża samochodem z żoną i świtą premier Felicjan Sławoj-Składkowski, żeby w najwykwintniejszej w mieście restauracji zjeść obiad.

Przy okazji wydziwia ikrzyczy, że Piotrkowska jest w złym stanie, kamienice szare i ponure, a w całym mieście zieleni jak na lekarstwo. Wkrótce wydał rozporządzenie wojewodom, że w miastach i miasteczkach mają być parki i skwery, i w ogóle dużo drzew i kwiatów. Innym razem wędrujemy do roku 1981 na dworzec Łódź-Fabryczna, gdzie reżyser Krzysztof Kieślowski i aktor Bogusław Linda kręcą symboliczną scenę do filmu „Przypadek”, w której biegnący po peronie bohater wskakuje – lub nie – do odjeżdżającego pociągu. W 1992 roku obserwujemy na Piotrkowskiej dwóch gangsterów zbierających haracze, cofamy się też do początku XX stulecia, żeby zajrzeć do jedynego w Łodzi chrześcijańskiego chiromanty, niejakiego Henryka, przyjmującego w maleńkim mieszkaniu na pierwszym piętrze wykwintnej kamienicy Mieczysława Pinkusa przy ul. Zielonej. Przychodzą do niego z różnymi sprawami ludzie różnych stanów z Łodzi i okolic. Za poradę bierze od pięćdziesięciu kopiejek do jednego rubla. A jeśli cofniemy się jeszcze dalej, do końca XIX stulecia, możemy nawet spotkać Władysława Reymonta, który po publikacji i ogromnym sukcesie powieści „Ziemia obiecana” wykręcał się od zaproszeń na przyjazd do Łodzi z obawy przed zemstą miejscowych grup mafijnych, które także sportretował w swoim wielkim utworze.

Zdaniem Błażeja Ciarkowskiego, w Łodzi nic nie jest oczywiste i jednoznaczne. Historia miasta to nieustający proces jego wymyślania – stawania się – oraz zanikania, obumierania. Łódź żydowską zamordowali hitlerowcy, Łódźprzemysłowa zanikła po roku 1989. Inne było miasto fabrykantów, a inne robotników. Inne socjalistów, inne narodowców. Inne marzycieli, inne realistów. Książka zawiera dodatek ze zmieniającymi się na przestrzeni dziejów nazwami ulic, dla przykładu – przed rokiem 1914 obecna Legionów nazywała się Konstantynowska, od roku 1928 widniała w dokumentach oraz na tabliczkach jako 11 Listopada, w czasie okupacji Niemcy nadali jej imię generała Litzmanna (General Liztmann Strasse), a od roku 1945 do 1994 oddawała hołd Obrońcom Stalingradu. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz