Co się stało w Jonestown?

„Co się stało w Jonestown?”

Co się stało w Jonestown?Autor: Jeff Guinn                                                        Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie

 

Nowa książka amerykańskiego dziennikarza i reportera śledczego, którego polscy czytelnicy znają z biografii „Manson – ku zbrodni” (p. 14/15) to kolejny obszerny i szczegółowy portret przywódcy sekty, której działalność zakończyła się tragedią.

Historia Jima Jonesa, urodzonego w latach 30. XX wieku charyzmatycznego amerykańskiego kaznodziei, nie zapowiadała tego, co miało się stać pod koniec lat 70. w południowoamerykańskiej dżungli.

Jones, z przekonań socjalista, w religijnym entouragu (założył zgromadzenie znane jako Świątynia Ludu) promował, z sukcesami i pokojowo, równość rasową i wspierał najbiedniejszych, budując polityczne wpływy i finansową potęgę. Jednocześnie, w środku tropikalnej dżungli w Gujanie Brytyjskiej, jego zwolennicy tworzyli samowystarczalną osadę nazwaną Jonestown.

Jak pokazuje Guinn, ta działalność miała swoją mroczną stronę i w pewnym momencie zgromadzenie Jonesa zamieniło się w sektę z nim jako nieomylnym guru na czele – Jones m. in. zaczął opisywać siebie jako inkarnację Chrystusa, stosował wobec wyznawców manipulację, oszustwa, okrutne kary, zastraszanie, kontrolę (obejmującą również życie seksualne) i nękanie odstępców, sam zaś wpadł m. in. w lekomanię, w bezwzględny sposób zmusił żonę do usankcjonowania własnej małżeńskiej zdrady i popadał w coraz większą paranoję.

Gdy w jednym z pism ukazał się demaskatorski artykuł, guru uciekł do Gujany i okopał się w Jonestown, które wkrótce liczyło już około 900 mieszkańców. Jones kontynuował tam pranie mózgów swoich wyznawców, ich inwigilację, zastraszanie i wykorzystywanie – przekonywał m. in., że Świątynia Ludu ma licznych i potężnych wrogów (w tym CIA), którzy lada moment zjawią się u bram osady.

Gdy, zaalarmowany przez bliskich części mieszkańców Jonestown, do Gujany pojechał amerykański senator Leo Ryan, doprowadzając do odejścia ze Świątyni Ludu kilku osób, Jones zorganizował, niestety udany, zamach na delegację, a potem ogłosił, że nadszedł moment, zapowiadanego już od pewnego czasu, „czynu rewolucyjnego”, czyli zbiorowego samobójstwa. Ci, którzy nie zażyli cyjanku dobrowolnie, zostali do tego zmuszeni lub zamordowani w inny sposób. Z masakry ocalała tylko jedna osoba.

Guinn znakomicie wywiązał się ze wszystkich autorskich obowiązków – odtwarza szczegółowo historię Świątyni Ludu i jej przywódcy (oprócz bogatej kwerendy, dotarł do licznych świadków wydarzeń), tworząc jednocześnie uniwersalne studium mechanizmów działania sekty.

Ma znakomite pióro i świadomie stosuje takie chwyty literackie jak suspens. Co ważne, dystans czterech dekad z jakiego opisuje wydarzenia pozwala mu czynić to w sposób wyważony i zniuansowany, co sprawia, że Jones z jego książki jest postacią złożoną i pod maską potwora dostrzegamy często niepokojąco ludzkie namiętności i słabości. Wybitna i wciągająca literatura faktu.