Pan Profesor Artur Przybysławski

„Pan Profesor, czyli wielce przeraźliwe dzieje Zenona Eli, pełne heroicznych czynów, rzeczeń i myśli jego, które złożyły się na akademicką karierę, dla przyszłych pokoleń wierne spisane, aby pamięć o nich nie zaginęła w mroku mniej przeraźliwych dziejów”

Pan Profesor Artur PrzybysławskiAutor: Artur Przybysławski                                            Wydawca: Wydawnictwo w Podwórku

 

Ktoś jakiś czas temu powiedział, że współczesna dydaktyka uniwersytecka to rzucanie fałszywych pereł przed prawdziwe wieprze. Mocna diagnoza, ale nie ulega wątpliwości, że studia humanistyczne przestają być kierunkami pierwszego wyboru, stają się natomiast coraz częściej obiektem szydery, a dawna relacja mistrz – uczeń w najlepszym razie przypomina relacje Roberta Lewandowskiego z Jerzym Brzęczkiem.

W zmianie perspektywy nie pomaga mania punktozy i choć Artur Przybysławski – pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego – ponosi ryzyko generalizacji, w swojej powieści o bardzo meta tytule nadział na ostrze satyry wiele groźnych zjawisk drenujących środowiska akademickie. Autor musi mieć ugruntowaną pozycję w uczelnianym półświatku albo plan B, ponieważ nie wszyscy akademicy przejdą obojętnie obok „Pana Profesora”. Kariera naukowa głównego bohatera (filozofa Zenona Eli) została przedstawiona w totalnie krzywym zwierciadle. Przybysławski bije sprawiedliwie, czyli każdego.

Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że najbardziej nie oszczędza własnego poletka. Drwina wylewa się z każdego rozdziału, jest nie do opanowania. Kulisy zdobywania kolejnych stopni naukowych wykpione; pisanie recenzji takoż; prowadzenie zajęć zostaje nazwane „przymusowym samogwałtem intelektualnym za pieniądze”; instytut przyjmuje nazwę „prostytut”. Przykłady tej soczystej komedii mógłbym mnożyć, ale na koniec chcę podkreślić inny walor prozy Przybysławskiego. Łączy ona akuratnie cechy satyry z prozą erudycyjną. Mamy mnóstwo nawiązań do filozofii, do której jednocześnie narrator ma zdrowy dystans, traktując niemal wszystkie cząstki życia wszech miar refleksyjnym opisem. Efekt: znowuż komiczny.

Przybysławski, co równie ważne, otwiera się na większe grupy odbiorców niż zaklęte kręgi uczonych i wiernych bądź niewiernych zbuntowanych studentów, ponieważ „Pan Profesor” to naprawdę zabawny pamflet na siebie, na humanistykę, takie literackie „Barwy ochronne”, spojrzenie za czystą kotarę uczelni wyższych. Po drugiej stronie są plamy. Powieść zdobyła główną nagrodę w Konkursie Literackim Miasta Gdańska im. Bolesława Faca. Oprawa twarda, szyta.