Autorka: Elisabeth Helland Larsen Ilustratorka: Marine Schneider Wydawca: Kultura Gniewu (Krótkie Gatki)
Poziom: BD I
Ta książka przypomniała mi fraszkę Jana Kochanowskiego pt. „Do snu”. Sen uczy w niej ludzi umierania. Tu jest podobnie, ale formę dostosowano do wieku najmłodszych czytelników, a także do współczesności.
Przede wszystkim tytułowa bohaterka – i zarazem narratorka – jest zwizualizowana. Możemy na nią popatrzeć już na okładce. Jawi się jako oswojona, pogodna, choć trochę niepokojąca. Taki obraz wyłania się też tekstu, w którym śmierć ze spokojem i empatią tłumaczy swoją konieczność, nieuchronność spotkania z nią. Ludzie stosują rozmaite sztuczki, aby uniknąć bliskiego spotkania trzeciego stopnia, udają, że kostuchy nie ma w zasięgu ich wzroku. Śmierć przypomina zapominalskim, że jest częścią życia. Ano właśnie: prezentowaną publikację najlepiej czytać z utworem pt. „Jestem życie” napisanej i zilustrowanej przez ten sam duet. Śmierć i życie stanowią symbiozę – upominają autorzy.
Dawno tak pięknie nie pisano o tematyce funeralnej dla dzieci. Takie ryzyko podjęła Maja Lunde w genialnej powieści „Śnieżna siostra”. Tym razem mamy jednak do czynienia z publikacją zdecydowanie krótszą i adresowaną do młodszych czytelników. Tekst stylizowany na prozę poetycką jest źródłem chwytliwych cytatów: „Biorę ich pod rękę opieramy się o siebie. Stare ciała skrzypią, gdy odchodzimy, kulejąc”. Ale śmierć puka nie tylko do drzwi starców. Opowiada o tym, dlaczego tak być musi. Średniowieczny motyw tańca śmierci ma się dobrze. Instrukcja obsługi umierania do dyskusji z małymi czytelnikami. Oprawa twarda, szyta.