Autor: Jakub Małecki
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Najnowsza powieść Jakuba Małeckiego przynosi nostalgiczny spokój. Napisać o niej powieść obyczajowo-psychologiczna to jakby nic nie napisać, chociaż nie będzie to kłamstwo. Treścią utworu jest relacja i codzienność Janka i Igi (żony), Janka i Pawła (ojca), Janka i Janka (chłopca, którym był i którym po trosze pozostał). Małżeństwo bohatera jest szczęśliwe, ale czegoś w nim brak i ten brak prowadzi do poszukiwań oraz do przekraczania granic, za którymi bywa ekscytująco, ale również dotkliwie obco. Ojca łączy z Jankiem silna więź, choć ich życia od jakiegoś czasu toczą się równolegle do siebie. Jeden mieszka na wsi, hoduje świnie i fotografuje dzikie zwierzęta, drugi po ślubie wyprowadza się do Warszawy, do mieszkania, kupionego przez teścia w tzw. dobrej dzielnicy. Chociaż ojciec i syn regularnie kontaktują się ze sobą, pomiędzy nimi unosi się wiele słów niewypowiedzianych, które pewnego dnia spadają niczym dojrzałe owoce na ziemię. Nie może być inaczej, bo Janek często myśli o domu, o przeszłości i porównuje ją z miejscem, w którym znajduje się teraz. Nie do końca wszystko poszło po jego myśli, lecz bohater ciągle brnie w rejony, które nie są dla niego ani komfortowe, ani naturalne.
Dużo w prozie Małeckiego jest tego, co boli i uwiera. Emocjonalny rollercoaster wznosi się i opada. Autor z dużym wyczuciem i wrażliwością ukazuje życie wewnętrzne postaci, które ciągle się z czymś zmagają. Zmaganie staje się niechcianą istotą egzystencji, w której wszystkie wybory mają konsekwencje. Można się z nimi pogodzić albo nie przyjmować ich do wiadomości – obie strategie zobaczymy w książce. „Obiekty głębokiego nieba” to także opowieść o zbliżaniu się i oddalaniu, jak na dłoni widać w niej wszystkie oblicza miłości i różne odmiany smutku. Fabuła ogniskuje się wokół kategorii utraty, choć nie obciąża nadmiernie czytelnika. Trudna to sztuka, ale Małeckiemu się udaje. Zresztą autor potwierdza swój warsztat nie raz na kartach powieści: wie, co to metafora, mistrzowsko celuje także w punkt literackim porównaniem. Zatrzymałam się kilka razy podczas lektury, żeby pomyśleć: „ależ to piekielnie dobre zdanie”. Na koniec trzeba przyznać, że pisarz potrafi być bezlitośnie zaskakujący, w żadnym momencie nie przygotowuje czytelnika na to, co nastąpi, nie szykuje gruntu pod zwroty akcji, wywołując w ten sposób hipnotyzujące, narracyjne napięcie. Przedstawiona w powieści niby zwykła codzienność zwyczajnych ludzi zdecydowanie kryje w sobie coś więcej, coś, czego nie widać gołym okiem, ale gdzieś jest, tak, jak tytułowe obiekty na głębokim niebie. Gorąco polecam – żal byłoby ominąć tę książkę. Oprawa twarda, klejona.