Autorka: Zyta Rudzka
Wydawnictwo: WABNajnowsza powieść Zyty Rudzkiej jest dziwna tak bardzo, że choć szalenie mi się podoba, w pierwszej chwili nie do końca potrafię powiedzieć dlaczego. Czy to rozpasana swojskość i naturalność granicząca z ekshibicjonizmem? Czy wolność, niezależność i siła głównej bohaterki, która stawia na siebie, czerpie radość z życia a żyje jak chce i z kim chce? Lida, główna postać w powieści, córka adwokackiej pary pewnego dnia rzuca wszystko i wyprowadza się na wieś, bo chce być blisko rzeki. Kobieta zatrudnia się jako nauczycielka wychowania fizycznego w niewielkiej szkole, lecz nie robi tego dla idei, raczej dla pieniędzy a tych na szczęście wiele jej nie potrzeba. Wszystko, co ważne, zdobywa sama – wodę ze studni, owoce z sadu, pigwowy bimber dla ducha, kochanków dla ciała. Lida lubuje się w kulturze, ale tylko fizycznej, codziennie pływa nago w rzece, biega a jak trzeba to i łopatą grób wykopie. Swobody i bezpośredniości w kontaktach z innymi można jej pozazdrościć, choć bohaterka na co dzień nie szuka z nikim kontaktu. Ludzi ledwie znosi, co nie znaczy, że jej nie zależy. Nie ma w niej zgody na krzywdę i zło. Towarzyszami jej życia są dwaj mężczyźni: Roch i Ziut – w tle pojawia się jeszcze ojciec i córka, ale tło jest raczej daleko i nie tam, gdzie treść egzystencji. Ojciec czasami odwiedza Lidę w jej domu na wsi, marudzi, krytykuje, wypomina i odjeżdża zawsze bez ostrzeżenia czy zapowiedzi. Jagoda żyje własnym życiem bez pretensji albo tęsknoty. Relacje ukazane w powieści obywają się bez nadmiaru słów, choć w tych słowach, które padają, można czasami dojrzeć przywiązanie i troskę. Zatem nie napięcie pomiędzy bohaterami i nie ciąg fabularny buduję tę książkę. „Tylko durnie żyją do końca” to opowieść o odwadze trwania bez dążeń czy poszukiwań, bez presji zdobywania i wyznaczania celów. Powieść Zyty Rudzkiej można nazwać apoteozą witalności. Nadrzędną kategorię stanowi tu ciało, ale nie w erotycznym ujęciu, raczej jako nośnik energii życiowej oraz źródło szczęścia. Uobecnia się także świadomość przemijania, dostrzeganie zmian, które zachodzą w wyglądzie, ale są akceptowane jako naturalna kolej rzeczy. Szczerze zachęcam do przeczytania utworu. Wydaje się, że proza Zyty Rudzkiej ma to coś, czego zazwyczaj szukamy w literaturze. Oprawa twarda, szyta.