Autor: Marcin Szczygielski
Ilustratorka: Marta Krzywicka
Wydawnictwo: Bajka
Poziom czytelniczy: BD II
„Czarnóżka” to już piąta powieść z cyklu Marcina Szczygielskiego pt. „Dom Rodomiłów”. Seria jest przepełniona magią i opowiada o ekscentrycznej tytułowej rodzinie, która od wielu pokoleń trudni się pomaganiem mieszkańcom Warszawy w rozprawianiu się z rozmaitymi siłami nieczystymi: potworami, upiorami, zaklęciami itp. Rodomiłowie to rodzina czarnowidzów, którzy świetnie znają się na ciemnych mocach i zaklęciach zdolnych te moce ujarzmić. Aby również zostać czarnowidzką, główna bohaterka cyklu, czyli jedenastoletnia Hania, musi intensywnie się uczyć, studiując księgę zatytułowaną „Młot na potwory” (a nauki jest bardzo dużo, bo w późniejszych tomach okazuje się, że ksiąg jest więcej). Mimo fantastycznej konwencji i dekoracji niczym z „Rodziny Adamsów” tak naprawdę cykl Szczygielskiego nie ma w sobie zbyt wiele z opowieści grozy – to raczej zabawna komedia fantastyczna skierowana do czytelników będących mniej więcej w wieku głównej bohaterki. Wcześniej omawialiśmy już drugą, trzecią i czwartą część serii, ostatnio podczas przeglądu 7 w 2025 roku.
W końcówce ostatniego tomu, zatytułowanego „Neomama”, do Hani, uwięzionej w tajemniczym Domu Gdzie Indziej, dołączyła jej mama. Stało się to oczywiście przez przypadek – chciała odnaleźć córkę i nie wszystko poszło po jej myśli. Hania się z tego cieszy, bo zawsze lepiej być uwięzioną razem z mamą niż bez niej, ale nie zmienia to faktu, że w nowej powieści jej głównym zadaniem pozostaje dowiedzieć się, czy z Domu Gdzie Indziej w ogóle można się wydostać. A później wrócić razem z mamą tam, skąd przybyły, a najlepiej ustanowić trwałe przejście między obydwoma domami (gdyby to się udało, to już nigdy więcej nie trzeba byłoby martwić się o metraż). W zasadzie w najnowszym tomie bohaterka wpada nawet na obiecujący pomysł, który mógłby to umożliwić. Żeby jednak nie nie zdradzać z fabuły zbyt wiele – na tym poprzestańmy. No, może powiedzmy jeszcze tylko, że w najnowszym tomie tzw. neomama, która w realnym świecie udaje prawdziwą mamę, w końcu zrzuca maskę, zaś pochodzący z przeszłości stryj Alfons spotyka wyjątkowo sympatyczną i pomocną dziewczynę, która ma szanse sprawić, że nabierze on choć trochę sympatii do współczesności…
Fanom cyklu o Rodomiłach raczej nie trzeba „Czarnóżki” polecać. Natomiast czytelników, którzy dopiero chcieliby rozpocząć swoją przygodę z cyklem Szczygielskiego należy ostrzec, że seria zdecydowanie jest pisana z myślą o chronologicznej lekturze. Zaczęcie dopiero od „Czarnóżki” – choć jest teoretycznie możliwe – sprawi, że odbiorca dużo straci. Oprawa twarda, szyta.