Archiwum kategorii: Nowości Wydawnicze

Elkins Caroline, „Dziedzictwo przemocy”

Dziedzictwo przemocy

Elkins Caroline, „Dziedzictwo przemocy”Autor: Caroline Elkins
Wydawnictwo: Znak Horyzont

Caroline Elkins jest profesorką historii, afrykanistyki i studiów afroamerykańskich na Uniwersytecie Harvarda, a także autorką słynnej, nagrodzonej Pulitzerem książki „Rozliczenie z imperium. Przemilczana historia brytyjskich obozów w Kenii” (jej polski przekład omawialiśmy podczas przeglądu 10 w 2013 roku). „Dziedzictwo przemocy. Historia imperium brytyjskiego” to kolejna publikacja Elkins, i to jeszcze bardziej ambitna. Ta monumentalna książka powstawała przez dziesięć lat, a żeby ją napisać, autorka dokonywała kwerendy na czterech kontynentach. Sama bibliografia zajmuje w niej około czterdziestu stron drobnym drukiem. Przypisy – około stu stron.

Co tu dużo mówić: książki ukazujące historię podbojów kolonialnych i traktowania kolonizowanych ziem przez białego człowieka to zwykle przerażające, wstrząsające lektury. Nie inaczej jest w przypadku „Dziedzictwa przemocy”. Celem autorki jest dokonanie wiwisekcji brytyjskiej polityki imperialnej, wraz z całą przemocą, na której się zasadzała. W książce autorka skupia się na wydarzeniach dwudziestowiecznych, rozgrywających się jednak pod niemal każdą szerokością geograficzną (bo i pod niemal każdą szerokością geograficzną znajdowały się w dwudziestym wieku brytyjskie kolonie). Dużo pisze o krwawym tłumieniu powstań, m.in. w Irlandii, Afryce Południowej czy Palestynie. Wiele spośród wydarzeń, na których się skupia, do dziś pozostaje stosunkowo mało znana i zamieciona pod dywan przez oficjalną, europocentryczną wersję historii. Przykład? Nawet tak głośna sprawa jak masakra dokonana przez brytyjskich żołnierzy w Amritsar, znajdującym się w Indiach świętym mieście Sikhów, do dziś nie doczekała się wzmianki w polskiej Wikipedii. „Dziedzictwo przemocy” to jednak nie tylko fakty, ale też porażające wnioski, które z nich płyną – na przykład taki, że okrucieństwo imperium brytyjskiego było systemowe, a rachunku za nie w zasadzie nie da się spłacić.

Nowa publikacja Caroline Elkins to najwyższy możliwy poziom – prezentuje ona całościowe, syntetyzujące spojrzenie na tzw. „brytyjską misję cywilizacyjną”, mnóstwo w niej nowych ustaleń i nieznanych wcześniej faktów, a w dodatku bardzo dobrze się ją czyta (oczywiście jak na poważną publikację historyczną – zupełnego laika akademicki tok wywodu może rzecz jasna zmęczyć). Polecam zakup wszystkim bibliotekom, którym zdarza się inwestować w poważne książki historyczne. W końcu chyba każda osoba na poważnie zainteresowana historią chciałaby od czasu poczytać o czymś innym niż druga wojna światowa czy historia rodu Piastów, a już zwłaszcza kiedy chodzi o książkę tak dobrą, jak „Dziedzictwo przemocy”. Oprawa twarda, szyta. Nieco powiększony format. W środku trochę czarno-białych, archiwalnych zdjęć.

Kuza Jakub, „Genialnie zmyślone”

Genialnie zmyślone

Kuza Jakub, „Genialnie zmyślone”Autor: Jakub Kuza
Wydawnictwo: Znak

Kolejna książka Jakuba Kuzy, który zasłynął jako autor popularnego fanpage’a na Facebooku pt. „Krótka historia jednego zdjęcia”, a następnie zaczął także pisać książki o podobnej tematyce. Ostatnio na naszej liście gościł za sprawą publikacji pt. „Tajemnicza Polska. Niewyjaśnione historie, zapomniane skarby, sensacyjne odkrycia” (przegląd 5/2023).

Jego najnowsza książka, „Genialnie zmyślone”, składa się z jedenastu reportaży historycznych na temat barwnych oszustw, fałszerstw i mistyfikacji, które miały miejsce w historii Polski. Niektóre z zagadek prezentowanych przez Kuzę do dziś nie doczekały się rozwiązania. Każdy z reportaży poświęcony jest innej historii. Co my tu mamy? Na przykład dziwną, utrzymaną jakby w stylu tego ekscentrycznego artysty historię samobójstwa i pogrzebów Witkacego (użycie liczby mnogiej bynajmniej nie jest tu przypadkowe). Niejasną historię tzw. Idola ze Zbrucza, który uchodził za jedną z najlepiej zachowanych pamiątek po czasach prasłowiańskich na naszych ziemiach, ale w rzeczywistości jego pochodzenie może być zupełnie inne. Albo historię domniemanych, zabarwionych erotycznie listów Fryderyka Chopina do Delfiny Potockiej, które w swoim czasie wywołały w polskim światku kulturalnym niemałe poruszenie (dziś wiadomo, że były one sfałszowane). A także historię odkrycia i prób ustalania znaczenia słynnego Manuskryptu Wojnicza – jednego z najbardziej tajemniczych zabytków rękopiśmienniczych średniowiecza (przed paroma laty za pomocą specjalistycznych technik archeologicznych ustalono, że rzeczywiście powstał on w średniowieczu na terenie Europy, ale język ani nawet alfabet, którym został napisany pozostają nieznane). Brzmi to wszystko intrygująco? Nieprzypadkowo – autor celowo wybrał właśnie takie, a nie inne sensacyjne tematy, które mogą zainteresować szersze grono odbiorców.

Właśnie ta „sensacyjność” i potencjalna chwytliwość stanowi chyba największą zaletę publikacji. Z kolei za największą wadę można uznać fakt, że opowieści snute przez Kuzę były już niejednokrotnie opowiadane przez innych. Jeśli jednak ktoś szuka książki, która zbierze kilka stosunkowo dobrze znanych tajemnic w jednym miejscu – z pewnością będzie zadowolony. Sądzę, że „Genialnie zmyślone” można z czystym sumieniem polecić jako zakup biblioteczny. Głównie ze względu na jej przebojowy potencjał – książka taka jak ta może po prostu nieźle się wypożyczać. Oprawa miękka, klejona.

Mathieu-Daudé Agnès, Tallec Olivier, „Dagfrid. Córka wikinga”

Dagfrid. Córka wikinga

Mathieu-Daudé Agnès, Tallec Olivier, „Dagfrid. Córka wikinga”Autorka: Agnès Mathieu-Daudé
Ilustrator: Oliver Tallec
Wydawnictwo: Tatarak
Poziom czytelniczy: BD I

„Dagfrid. Córka wikinga” rozpoczyna nową serię zabawnych książek dla dzieci o przygodach tytułowej bohaterki. Od niedawna na rynku powinna być już dostępna także część druga, zatytułowana „Dagfrid. Bunt na pokładzie”.

Kiedy czytelnik poznaje Dagfrid, nie jest ona zbyt zadowolona za swojego życia. W wiosce, w której mieszka, dziewczynki powinny nosić absurdalną według niej wikińską fryzurę (określaną przez nią mianem „buł na uszach”) i do bólu niepraktyczne długie suknie. Poza tym nikt nie chce pozwolić jej zabrać się za odkrywanie Ameryki, a w dodatku ciągle musi jeść ryby, bo jej współmieszkańcy nie znają innego jedzenia. Tylko że Dagfrid ma już dość ryb! Mimo niesprzyjających okoliczności dziewczyna z całych sił stara się stawiać na swoim. Uczy się szyć, po to, żeby zrobić sobie o wiele praktyczniejsze spodnie (a także krótką sukienkę, bo w gruncie rzeczy lubi sukienki). W końcu udaje się także na wyprawę. Może niekoniecznie po to, żeby odkryć Amerykę – jej celem jest raczej zjedzenie czegoś innego niż ryba. No cóż, po pewnym czasie jej się to udaje. Nie chcąc zdradzać szczegółów powiem tylko tyle, że Dagfrid rzeczywiście coś odkrywa i przywozi do swojej wioski istotne innowacje. A przy okazji zaczyna doceniać kilka rzeczy, których wcześniej nie doceniała (jak choćby swoje imię, które wcześniej uważała za brzydkie).

Historia o wielkim kulinarnym odkryciu Dagfrid na pewno może pokazywać dziewczynkom, że najważniejsze jest bycie sobą, a żeby być sobą przydaje się odwaga. Jeszcze większą wartością książki jest jednak to, że robi to nienachalnie i z dużą dawką przyjemnego dowcipu. Bohaterka jest pewna siebie, zaradna, niepozbawiona poczucia humoru, a nawet ironiczna. Książka napisana jest w pierwszej osobie – to Dagfrid opowiada czytelnikom o swojej przygodzie. Pierwszoosobowa narracja jest tym bardziej przekonująca, że prowadzona raczej potocznym, mówionym językiem, co robi bardzo dobre wrażenie. Obrazu całości dopełniają humorystyczne, kolorowe ilustracje Oliviera Talleca, które mogą kojarzyć się z estetyką francuskiego komiksu dla dzieci (nawet jeśli dymków komiksowych w książce brak). Polecam zakup. Oprawa miękka, klejona.

Kukkonen Janne, „Lilja złodziejka. Skarb trzech królów”

Lilja złodziejka. Skarb trzech królów

Kukkonen Janne, „Lilja złodziejka. Skarb trzech królów”Autor: Janne Kukkonen
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Poziom czytelniczy: BD III/IV

„Lilja złodziejka. Skarb trzech królów” to przeznaczony dla nieco młodszego czytelnika przygodowy komiks fantasy. Jego główną bohaterką jest tytułowa Lilja – młoda dziewczyna, która wprawdzie została przyjęta do złodziejskiego cechu, ale z racji młodego wieku i płci nie jest szanowana przez większość swoich towarzyszy. Mimo że już od lat sprawia się bardzo dobrze, wciąż dostaje od mistrza tylko banalne zlecenia. Zdolna złodziejka ma tego dość. Postanawia wykraść z kieszeni mistrza bardzo ważne zlecenie, które zapewne chciał on powierzyć jednemu z najbardziej doświadczonych członków cechu. Rzeczywiście okazuje się, że zadanie to jest wyjątkowo niebezpieczne i trudne. Próbując je wykonać, Lilja na własne życzenie wplątuje się nie tylko w tajemniczą dworską intrygę, ale także w walkę, którą toczy grupa fanatyków religijnych chcących wskrzesić dawnego, zapomnianego i bardzo groźnego boga (o którym dziewczyna, z racji słabego wykształcenia, nigdy wcześniej nie słyszała). Jeśli im się to powiedzie, cały świat może popaść w ruinę. A najgorsze jest to, że działania Lilji przybliżają fanatyków do osiągnięcia ich celu, z czego młoda złodziejka przez większość czasu nawet nie zdaje sobie sprawy.

Komiks Janne Kukkonena jest bez wątpienia udany – świat w nim przedstawiony jest bogaty i przekonujący, a akcja pełna nieoczekiwanych zwrotów. Może i fiński twórca miał prosty pomysł na bohaterkę, ale był to pomysł dobry. Losy nieco lekkomyślnej, zadziornej i bystrej Lilji, próbującej wytyczyć własną ścieżkę w zmaskulinizowanej złodziejskiej profesji, aż chce się śledzić. W „Lilji złodziejce” nie brakuje kontrowersyjnych jak na komiks dla dzieci i młodzieży treści: trup ściele się dość gęsto, zdarza się krew, a wśród postępków, których dopuszcza się honorowa złodziejka są m.in. kradzież urny, w której spoczywają prochy możnej pani czy włamania do grobowców dawnych królów. Według mnie nie powinno to jednak stanowić problemu, bo świat przedstawiony w komiksie nie przypomina naszego realnego świata. Innymi słowy: zarzucać „Lilji złodziejce” brutalność i promowanie nieakceptowalnych zachowań to tak, jak gdyby zarzucać to samo na przykład „Władcy Pierścieni” (mówiąc jak najkrócej: to pozbawione sensu). Warto odnotować, że choć „Skarb trzech królów” stanowi zamkniętą całość, to końcówka komiksu jasno sygnalizuje, że możemy spodziewać się kolejnych tomów przygód młodej złodziejki. Polecam zakup. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Daywalt Drew, Jeffers Oliver, „Dzień, w którym kredki miały dość”

Dzień, w którym kredki miały dość/Dzień, w którym kredki wróciły do domu

Daywalt Drew, Jeffers Oliver, „Dzień, w którym kredki miały dość”Daywalt Drew, Jeffers Oliver, „Dzień, w którym kredki wróciły do domu”Autor: Drew Daywalt
Ilustrator: Oliver Jeffers
Wydawnictwo: Kropka
Poziom czytelniczy: BD 0/I

Dwie oparte na zabawnym pomyśle książki, które swego czasu były bestsellerami „New York Timesa”. Jaki to pomysł? Otóż do bohatera tej książki, małego Dominika, piszą jego kredki. W książce „Dzień, w którym kredki miały dość” w pudełku z kredkami znajduje on listy od swoich małych kolorowych przyjaciół, w których donoszą mu, że z różnych powodów są rozczarowane, smutne, złe lub zbyt zmęczone, żeby dalej rysować i kolorować. Czarnej kredce jest na przykład przykro, że Dominik używa jej niemal wyłącznie do rysowania konturów – dlaczego nie mógłby raz na jakiś czas narysować choćby czarnej piłki plażowej? Z kolei taka czerwona kredka jest po prostu przemęczona i przepracowana, bo Dominik używa jej ciągle, musi pracować nawet w święta (choćby kolorując strój Świętego Mikołaja). Czy chłopiec mógłby zrobić coś, by zadowolić swoich kolorowych przyjaciół? Z kolei w drugiej książce, zatytułowanej „Dzień, w którym kredki wróciły do domu”, listonosz przynosi Dominikowi stos pocztówek od kredek, które zostały dawno temu zgubione. Jasnoczerwona kredka pisze do niego znad basenu, nad którym chłopiec spędzał wakacje wraz z rodziną (wciąż tam jest!), jasnobrązowa kredka któregoś dnia została na dywanie, przez co zjadł i zwymiotował ją pies Domnika (co za upokorzenie!). Turkusowa kredka natomiast jest… w jednej ze skarpetek chłopca. Jak to się właściwie stało? To proste: Dominik zostawił ją w kieszeni, w ten sposób trafiła do prania i podczas wirowania znalazła się w skarpetce. Czy chłopiec mógłby ją stamtąd wreszcie zabrać? Podobnie jak w poprzedniej części Dominik wpada na pomysł, co zrobić, by kredki były zadowolone (oczywiście kiedy już z powrotem zbierze je wszystkie w jednym miejscu).

Sądzę, że taka pomysłowa narracja oparta na korespondencji może rozbawić wielu młodszych czytelników. Stylizowane na dziecięce rysunki ilustracje robią bardzo dobre wrażenie, a całości dodatkowego kolorytu przydaje fakt, że listy do Dominika rzeczywiście napisane są kolorowymi kredkami na graficznie przedstawionym papierze listownym i rewersach pocztówek. Obie książki powinny się sprawdzić jako zakup biblioteczny. Oprawa twarda, szyta. Powiększony, kwadratowy format.