tiszert z Bangladeszu

Autorka: Aleksandra Dańczyszyn             Pewne Wydawnictwo

 

Warto było trochę poczekać na kolejny tomik wierszy Aleksandry Dańczyszyn. Poprzednio zaprezentowaliśmy: „Kochanie” (p. 5/2021). Był to bardzo dobry debiut absolwentki filologii polskiej na UW, laureatki ogólnopolskich konkursów literackich (I Wywrotowy Turniej Poetycki; VIII Ogólnopolski Konkurs „O wachlarz Wilhelminy”; X Ogólnopolski Konkurs Poetycki „Czarno na białym”), poetki tłumaczonej na języki obce. Wierszami zebranymi w „tiszercie z Bangladeszu” autorka wskoczyła na jeszcze wyższy poziom, jej wspinaczka na poetycki Parnas nabiera rumieńców. W świecie prozy istnieją twórcy obdarzeni mianem „mistrzów krótkiej formy”, którzy wypadają gorzej w długiej powieści.

Sądzę, że coś podobnego może stać się udziałem Dańczyszyn – tyle że w poezji. Póki co nie można tego udowodnić, ponieważ nie wiadomo, w jakim kierunku autorka podąży w przyszłości. „tiszert z Bangladeszu” opiera się jednak głównie na utworach krótkich, złotych strzałach w samą dziesiątkę. Pierwszy z brzegu przykład: „przychodzi niespodziewanie najpierw czekasz na prezenty potem na kompot z suszu” („Dorosłość”, s. 15). Albo to: „ostatnie słowa nie układają się w zdania mieszczą się w oddechu” („Pożegnania”, s. 9). Dlaczego Dańczyszyn potrafi zawrzeć taki ładunek znaczeń – jakby powiedzieli ludzie z Awangardy Krakowskiej „minimum słów, maksimum treści” – w raptem dwóch wersach? Po pierwsze, ma talent. Po drugie, widocznie ma czas. Jak stwierdził Mark Twain: „Nie miałem czasu na napisanie krótkiego listu, więc napisałem długi”. Pisać zwięźle a treściwie jest o wiele trudniej niż w sytuacji, gdy człowiek może się rozpisać. Od razu oddaję cesarzowi co cesarskie. Dańczyszyn odnajduje się , gdy zachodzi potrzeba, w wierszach dłuższych, jak np. w anaforycznym „Będziemy mówić” (s. 22).

Tomiki poetyckie nie są pierwsze na liście zakupów bibliotecznych. Przegrywają z prozą, literaturą dla dzieci i młodzieży, a także literaturą faktu. Selekcja nowości poetyckich musi być zatem szczególnie staranna. „tiszert z Bangladeszu” jest właśnie przykładem książki z wierszami, która powinna znaleźć się na bibliotecznych półkach (rzecz jasna również na półkach miłośników poezji), ponieważ godnie reprezentuje to, co najlepsze w współczesnej liryce. Dańczyszyn nie unika patrzenia ani wgłąb siebie, ani we wnętrze kobiecej postaci przenikającej jej wiersze. Nie unika jeszcze jednego: patrzenia na zewnątrz, wokół siebie. Stąd aluzje do wojny na Ukrainie, czy kryzysu na granicy z Białorusią.

Poezja Dańczyszyn jest intymna i zaangażowana obywatelsko zarazem. Poetka perfekcyjnie panuje nad opisanym przez siebie światem. Jest subtelna nawet wtedy, gdy pisze o wydarzeniach z telewizyjnych wiadomości („BY”, s. 27). Tego mi brakowało w najnowszej poezji polskiej. Oprawa miękka, klejona. Bardzo polecam.