Autorka: Dizz Tate
Wydawnictwo: Mova
Książkowy debiut Dizz Tate – młodej pisarki, która dorasta na Florydzie i tu właśnie osadza akcję swojej pierwszej powieści. Falls Landing to małe miasto, pełne parków rozrywki, w którym panuje uwielbienie dla sławy oraz mitologizacja Los Angeles a wakacyjna atmosfera swobody podszyta jest niepokojem i przeczuciem zbliżającego się zagrożenia. Tu dorastają tytułowe dzikuski, czyli paczka trzynastoletnich dziewcząt wpatrzonych w córkę lokalnego kaznodziei, Samanthę. Dziewczyna pewnego dnia znika, nikt nie wie, co się z nią dzieje, nawet miejscowy przystojniak, chłopak, z którym łączy ją gorące, choć sekretne uczucie. Ruszają poszukiwania zakrojone na szeroką miarę, lecz czy zakończą się sukcesem? Trudno powiedzieć, ponieważ za zaginięciem kryje się sekret, którego odkrycie może odsłonić prawdziwe, ponure, odrażające oblicze miasta, zamieszkującej go społeczności, ale też dorosłego, który zamiast opiekuna okazuje się niszczycielem.
Proza Dizz Tate nie należy do najłatwiejszych. Szukając epitetów do opisu, na myśl przychodzą przymiotniki: brudny, lepiący, duszny, niebezpieczny. Taki jest świat przedstawiony powieści, w którym zdecydowana opozycja dorosłych i dzieci wysuwa się na czoło ze wskazaniem na straconą pozycję tych drugich. Przemoc wisi nad głowami bohaterek, czyha za każdym rogiem, kształtuje je i choć każe im trzymać się razem, destrukcyjnie oddziałuje na ich przyjaźń. Zło, do którego zbyt blisko zbliżą się nastolatki, już na zawsze pozostanie w ich głowach. Opowieść o dojrzewaniu w tej wersji wydaje się dosyć bolesna, bezlitośnie brutalna i dająca złe prognozy na przyszłość – cytując: „Te emocje wracają wszystkie naraz i dociera do nas banalna prawda, że nic się nie da powiedzieć otwarcie, że słowa nam nie przyjdą na ratunek w odpowiedniej chwili ani formie, że czas to tylko siła pchająca nas ku kolejnym błędom” (s. 209). Uczucia, o których mowa wykraczają poza sferę psychiczną, wdzierają się w ciała bohaterek, stają się fizjologicznie dokuczliwe i epatujące brzydotą. Ciało to ośrodek komunikacji z czytelnikiem, drobiazgowa obserwacja, opis tego, czego ono doświadcza, metaforyka z nim związana to jeden z kluczy do odczytania powieści. Oryginalność książki tkwi także w wieloosobowej narracji, która w miarę potrzeby płynnie przechodzi w wypowiedź jednej postaci, uzupełniając w ten sposób to, co jest wiadome i przenosząc do tego, co wiadome dopiero za chwilę będzie. Uderza obrazowanie wykorzystane w utworze, które sięga do naturalizmu i lekkiej odmiany turpizmu a czasami nawet groteski. Odczucia odbiorcy tekstu mogą wiązać się z dyskomfortem, ta proza uwiera, bardziej hipnotyzuje niż zaprasza, nie czyta się jej lekko, trzeba się z nią mierzyć. Moim zdaniem naprawdę warto – bardzo polecam każdemu, kto szuka nieszablonowej literatury demaskującej rzeczywistość. Oprawa twarda, klejona.