Lato, gdy mama miała zielone oczy


Autorka: Tatiana Tibuleac
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty

 

 

 

Debiut powieściowy mołdawsko-rumuńskiej pisarki i dziennikarki mieszkającej w Paryżu to wielowymiarowa, intensywna opowieść o trudnej relacji matki i syna.

Aleksy, zbuntowany nastolatek u progu dorosłości, kończy szkołę dla młodzieży z problemami psychicznymi i planuje wyjechać z kumplami do Amsterdamu. Jego szyki krzyżuje matka, która w dniu swoich trzydziestych dziewiątych urodzin przekupuje go, żeby pojechał z nią na całe lato na wieś do Francji. Tam dowiaduje się, że mama, której tak bardzo nienawidzi, umiera na raka. Oboje próbują odbudować zerwaną więź, zbliżyć się do siebie, wykorzystać ostatnią szansę. To, co się działo w te letnie miesiące, Aleksy odtwarza po latach, gdy jest sławnym, ułomnym artystą uzależnionym od narkotyków, któremu psychiatra w ramach terapii zaleca pisanie książki.

Przywołuje wspomnienia, zapachy, kolory, obrazy, wrażenia i przeżycia. Teraz są one dla niego drogocennymi pamiątkami. Pisze: „Te pamiątki są najcenniejszą częścią mnie – lśniącą perłą zrodzoną z wybrakowanego małża. Zielonym pąkiem wyrosłym z ludzkiej zgnilizny, jaką jestem.” (s. 52) Motyw zieleni i tytułowych zielonych oczu mamy przewija się przez całą powieść. Bohater wraca też do traumatycznych przeżyć z dzieciństwa, tragicznej śmierci młodszej siostry, odrzucenia przez matkę pogrążonej w smutku oraz rozwodu rodziców.

Opowieść jest pełna niedopowiedzeń, zbudowana z fragmentów rodzinnych historii, migawek z codzienności na francuskiej wsi, plastycznych opisów natury, introspekcji i abstrakcyjnych wizji. Wulgarność przeplata się tu z poetyckością, brutalność z delikatnością, nienawiść z miłością. W książce pojawiają się też wątki polskie.

Mocna, przejmująca, sugestywnie napisana opowieść o zranieniach, stratach życiowych, skrajnych emocjach, przebaczeniu i pełni życia. Oprawa miękka, klejona. Polecam.