Berdyczów

Autorka: Marta Kozłowska
Wydawnictwo: Ha!art
Kraków 2022

Trzecia w dorobku książka pisarki i antropolożki kultury. Jej poprzednią powieść „B. Bomb” prezentowaliśmy na przeglądzie (P. 4/21). Najnowsza książka gatunkowo zbliża się do powieści egzystencjalnej, ale posiada również cechy kryminału.

Główny bohater, Karol Pytanko, przybywa do ukraińskiego miasteczka, Berdyczowa, w celu rozwikłania zagadki pomoru trzody chlewnej. Bardzo trudno ustalić bezpośrednią przyczynę zgonów, a lokalni mieszkańcy mają różne teorie na jej temat. Jedna z nich rozróżnia trzy rodzaje śmierci: naturalna, nienaturalna i dobrowolna, wynikająca z bezradności i najlepiej pasująca do badanej przez Karola sytuacji. Obok nierozwikłanej sprawy zwierząt, pojawia się problem znikających obiektów. Najpierw przepada samochód, potem zegarek, sejf i wreszcie wiadukt. Nikt nie wie, gdzie znajdują się zaginione rzeczy, nikt też specjalnie nie dziwi się ich nieobecnością. Bohater krąży w małomiasteczkowej przestrzeni trochę jak w półśnie, ogląda otoczenie jakby doświadczał halucynacji. Berdyczów jawi się jako miejsce zawieszone pomiędzy rzeczywistością a sennym majakiem, miasto, którego tak naprawdę nie ma i które rządzi się swoimi prawami. Natomiast tutejsza codzienność to pole zmagań człowieka ze światem, symbolizowane przez dziurę w asfalcie, zakrytą starym dywanem.

Książka wciąga od pierwszych zdań, chociaż momentami czytelnik nie odnajdzie w niej „ni sensu, ni kredensu”. Co odnajdzie? Doskonale zbudowane postacie, przemawiające soczystym i barwnym językiem, a właśnie język wydaje się tu najważniejszy. Niesztampowy, ironiczny i niepozbawiony humoru styl wypowiedzi autorki pobudza intelektualnie odbiorcę. Estetyka brzydoty oraz pierwiastek absurdu, a także częste gry słowne wymagają nieustannego skupienia, za które nagrodą jest udział w wytrawnej literackiej uczcie.

Powieść napisana z polotem, skierowana raczej do wytrawnego czytelnika o wysublimowanym guście. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.