Atlas dziur i szczelin Michał Książek

Atlas dziur i szczelin

Atlas dziur i szczelin Michał KsiążekAutor: Michał Książek                                                  Wydawnictwo Znak Litera Nova

 

Michał Książek – aby móc w prezentowanej książce raz po raz zaskakiwać czytelników, a nierzadko też skłaniać do refleksji wynikami swojej uważnej i konsekwentnej obserwacji musiał wykazać się nie lada determinacją, intuicją, sprytem, odwagą, odpowiednią kondycją fizyczną (w pogoni za przelatującą sikorką przyszło mu przecież tratować przechodniów) i oczywiście wiedzą. Czym jeszcze, wie tylko on sam. Widać, że “Atlas dziur i szczelin” to reportaż napisany przez pasjonata, człowieka wyjątkowo wrażliwego na przyrodę, na dodatek dobrze władającego piórem.

W krajobrazie “aseptycznych budynków ze szkła i metalu” Książek dostrzega to, co zwykle umyka przeciętnemu zjadaczowi chleba. W ciasnych zakątkach przestrzeni miejskiej (mowa o Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Łodzi) niekiedy w miejscach zupełnie niespodziewanych, jak np. stary czajnik albo but odnajduje gniazda sikorek, na rysach betonu i asfaltu dopatruje się mchów i wątrobowców, przygląda się żyjącym w głębinach drzew larwom kozioroga dębosza. To oczywiście tylko skąpy wybór przykładów gatunków synantropijnych, o których pisze Książek. Co więcej, ciekawostka goni tu ciekawostkę. Weźmy choćby zaskakujące fragmenty o zdolności wróbli miejskich do rozpoznawania cukru – przysmaku tych małych ptaków – po kolorze opakowania czy wzmiankę o budkach lęgowych, którym na razie daleko do solidnej dziupli sędziwego drzewa. To jednak nie wszystko, bo pozycja obfituje w definicje różnych fachowych terminów, takich jak zabitka, bukieciarstwo, trypofogia czy edafon glebowy. Jednak Książek nie zostawia czytelnika jedynie w komfortowej pozycji “pochłaniacza” ciekawostek. Jedno ze swoich znakomitych dzieł Lew Tołstoj rozpoczął tymi słowami: “Choć ludzie, którzy (…) starali się, jak tylko mogli, zeszpecić tę ziemię, na której się tłoczyli, choć wbijali w nią kamienie (…) choć obcinali drzewa i płoszyli wszystkie zwierzęta i ptaki – wiosna była wiosną nawet i w mieście. Ten krótki cytat ze “Zmartwychwstania może być idealnym komentarzem do wielu fragmentów „Atlasu dziur i szczelin”. Zwłaszcza do tych, w których autor opisuje negatywne skutki ludzkiej działalności, mające oczywiście wpływ na funkcjonowanie innych zwierząt, które – tak samo jak my – chcą żyć, jeść, rozmnażać się, i choć warunki stają się coraz mniej sprzyjające, jakoś im się to jeszcze udaje. Reportaż Książka pokazuje, że wszystko ma znaczenie. Brzmi to może banalnie, ale pewne rzeczy warto sobie przypomnieć lub uświadomić. Bo czy podczas codziennej bieganiny zastanawiamy się, ile lotów w ciągu dnia musi wykonać modraszka Lipowa, aby wykarmić młode, i że w tym celu poszukuje pokarmu na starszych drzewach (których w miastach coraz mniej), a każdy skrawek betonu w postaci parkingu czy placyku po rewitalizacji wydłuża jej lot, co może skutkować śmiercią jednego z piskląt? Czy mijając Pałac Kultury koncentrujemy się na tym, że szpaki i wrony zjadają nie tylko resztki frytek z pobliskich barów, ale i plastikowe fragmenty przypominające kości czy gumki od słoików o kształcie dżdżownic, które je zabijają?

Na wiele istotnych drobiazgów uwrażliwia nas Michał Książek. „Atlas dziur i szczelin” polecam szczególnie.

Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami. Czarno-białe ilustracje. Poprzednio na liście: “Droga 816” (P. 22/15).