Autorzy: Magda Mieśnik, Piotr Mieśnik
Wydawnictwo: MUZA
Wstrząsający reportaż o narkomanii polskich dzieci. Pisząc „dzieci” mam na myśli nastolatków, które pierwszy kontakt z substancją psychoaktywną mają za sobą już w wieku dziewięciu lat, pierwsze próby samobójcze – nawet w jedenastym roku życia a w wieku lat piętnastu są weteranami szpitalnych oddziałów ratunkowych.
Dane statystyczne oraz bezpośrednie relacje ludzi, zebrane i przedstawione w publikacji przez parę dziennikarzy zazwyczaj sięgających po mocne tematy (poprzednio „Śmierć all-inclusive” P. 15/23), mogą wywołać niemały zawrót głowy, powątpiewanie albo autentyczny lęk o własne dzieci. Autorzy docierają zarówno do osób uzależnionych i ich rodziców, jak i specjalistów próbujących pomóc nieletnim wyjść z narkotykowego nałogu. Czytelnik odnajdzie w książce wypowiedzi ordynatorki Oddziału Pediatrycznego warszawskiego Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej, specjalisty toksykologii klinicznej i chorób wewnętrznych, psycholożki klinicznej, która założyła pierwszy w Polsce ośrodek leczenia uzależnień u dzieci MONAR, farmaceuty, pedagoga społecznego, który założył Ośrodek Wsparcia dla Dzieci i Dorosłych z Uzależnieniami i Zaburzeniami w Józefowie, psychiatry dziecięcego, emerytowanej policjantki współpracującej ze szkołami i rodzicami uczniów, księdza a nawet dilera, który od lat z powodzeniem prowadzi swój przestępczy „biznes” (jedno z wypowiedzianych przez niego zdań staje się inspiracją dla tytułu publikacji). Materiał zgromadzony przez dziennikarzy jest jak wiadro zimnej wody i niestety prowadzi do bardzo smutnych wniosków. System opieki medycznej i prawnej nad uzależnionymi dziećmi okazuje się tak niewydolny i sformalizowany, że – o ironio – utrudnia leczenie. Czas oczekiwania na miejsce w ośrodku to kilka miesięcy, ale czasami miejsce się zwalnia zanim zostaje zajęte, bo niedoszły pacjent nie jest w stanie podjąć leczenia albo już nie ma pacjenta wśród żywych. Rodzice uzależnionych dzieci nie otrzymują żadnego wsparcia, poza tym nad ich głowami unosi się cień winy: „dzieciaki są takie, jak my je wychowamy” (s.132) – powie jeden z rozmówców i nie chodzi tu o oskarżanie, ale skuteczne udzielenie pomocy. Kluczowe dla tego typu tekstów jest zazwyczaj pytanie o źródło omawianego problemu. Kolejny raz trzeba zapukać do drzwi domów tytułowych Nosków. Specjaliści jako najczęstszą przyczynę uzależnienia dziecka wskazują zaburzoną więź emocjonalną z bliskimi, braki w relacji, która jest płytka, deficyt bliskości, troski, rzeczywistego zainteresowania sobą nawzajem, akceptacji bez oceniania, brak odczuwanej przez dziecko miłości, czułości, życzliwej rozmowy i zrozumienia.
Naprawdę warto przeczytać i przemyśleć książkę – moim zdaniem to pozycja obowiązkowa dla rodziców oraz wszystkich dorosłych pracujących z dziećmi i młodzieżą. Bardzo polecam reportaż Państwa uwadze. Oprawa miękka, klejona, na końcu wykaz numerów do tzw. telefonów zaufania i krótki słownik gwary narkotykowej.