Przegląd Nowości

  • Niewidzialna nić i wyjątkowy plecak
    Autorka: Patrice Karst Ilustratorka: Joanne Lew-Vriethoff Wydawnictwo: Mamania Poziom: BD I Nikt tak nie wychodzi naprzeciw dziecięcym problemom, jak wydawnictwo Mamania. „Niewidzialna nić i wyjątkowy plecak” to ciepła, trochę wzruszająca książeczka o poszukiwaniu siły we własnym wnętrzu. Szuka Mila, mała dziewczynka rozpoczynająca naukę w nowej szkole. Bohaterka ma wiele obaw związanych z pierwszym dniem w nieznanym miejscu, z obcymi ludźmi wokół. Tyle złego może się stać, np. można zabłądzić i bać się zapytać o drogę, można zostać nieusłyszanym albo popełnić błąd i zostać wyśmianym, można nie wiedzieć, co zrobić w jakiejś sytuacji albo nie umieć czegoś, co potrafią już wszyscy. Zadręczona mnożącymi się obawami Mila na szczęście otrzymuje dobrą radę od starszego brata. Dziewczynka dowiaduje się o istnieniu niewidzialnego plecaka, w którym znajdują się niewidzialne narzędzia i można po nie sięgnąć zawsze, gdy zajdzie taka potrzeba. W tym przypadku często postulowane odciążenie uczniowskiego plecaka nikomu nie wyjdzie na dobre, wręcz przeciwnie – im więcej w plecaku, tym lepiej (zwłaszcza, że niewidzialne przedmioty nie ważą zbyt wiele). Mała bohaterka wyjmuje z plecaka mikrofon, gdy musi odezwać się na forum klasy, latarkę, kiedy trzeba przedrzeć się do sali przez tłum nieznanych postaci, gwizdek, gdy potrzebna odwaga do działania i siatkę, która złapie Milę w razie, gdyby upadła. Niewidzialny ekwipunek stanowi prostą i przemawiającą do dziecięcej wyobraźni metaforę umiejętności, które odkrywa w sobie dziewczynka. Wewnątrz plecaka znajduje się także symbolizująca miłość nitka, łącząca ją z rodzicami. Jej działanie znamy z książki „Niewidzialna nić” (P. 6/25) tejże autorki. Obie pozycje to doskonałe książki motywujące, które z powodzeniem można wykorzystać w procesie bajkoterapii. Publikacja uspokoi, doda wiary w siebie – warto ją włączyć do księgozbioru dziecięcej biblioteki, sprawdzi się jako materiał do pracy z małym czytelnikiem. Dwie ostatnie ilustracje można wykorzystać jako pretekst do rozmowy o lękach, potrzebach, problemach i pomysłach na ich rozwiązanie. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Coś tu śmierdzi
    Autor: Adam Mirek Ilustrator: Artur Ernest Wydawnictwo: Znak Poziom: BD II Powieść napisana przez doktora inżynierii biomedycznej, który popularyzuje naukę, gdzie tylko się da – w mediach społecznościowych, książkach popularnonaukowych, programach telewizyjnych i podcastach. Przyszedł czas na nowe medium: powieść dla dzieci, której fabuła staje się pretekstem do wprowadzenia małego czytelnika w fascynujący świat reakcji chemicznych. Autor dba o niesztampową scenerię i wciągającą intrygę. Akcja utworu rozgrywa się w upadającym lunaparku „Wirujące zabawy”, w którym połowa atrakcji jest nieczynna, połowa nie działa tak, jak trzeba, poza tym brzydko pachnie, z kuchni znikają metalowe przedmioty, klaun traci kolory a podczas jednego z pokazów ktoś kradnie bezcenny, najpiękniejszy na świecie kryształ. Klejnot należy do pracującego w lunaparku Florka, pasjonata chemii, który na każdym kroku zachwyca się budową świata i zachodzącymi w nim procesami. Śnieg, para wodna, brud, pleśń, piana – w obecności Florka wszystko staje się pretekstem do snucia opowieści o atomach, pierwiastkach, reakcjach chemicznych, substancjach i ich właściwościach. Czytelnik odnajdzie w książce mnóstwo ciekawostek np. o suchym lodzie, piasku kinetycznym, szkle i papierze, smaku czy zapachu. Autor sprytnie i subtelnie przemyca wiedzę naukową, nienachalnie próbuje zaciekawić nią małego odbiorcę, wreszcie stawia kropkę nad „i”, proponując wykonanie prostych eksperymentów w domowej kuchni. Powieść Adama Mirka jest trochę jak poświęcony naukom chemicznym „Świat Zofii”, a trochę jak „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai”, bowiem rozwiązania zagadki brzydkiego zapachu i kradzieży kryształu podejmuje się para dziecięcych bohaterów. Warto zwrócić uwagę na celny wybór narracji drugoosobowej jako metody komunikacji autora z czytelnikiem. Zabieg angażuje odbiorcę, pozwala głębiej zanurzyć się w przebieg wydarzeń i ułatwia przyswojenie dydaktycznych treści, które utrzymują się na dość wysokim poziomie wtajemniczenia. Książka zachęca do poznawania świata poprzez naukę, znakomicie realizuje popularyzatorską misję autora a poza tym wszystkim stanowi dobrze napisaną fabułę z wątkiem detektywistycznym. Adam Mirek już zapowiada kontynuację powieści, oby była równie udana, co pierwsza. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Wyspa niechcianych kobiet
    Autorka: Agata Komosa-Styczeń Wydawnictwo: Czarne Wstrząsający reportaż o duńskiej wyspie Sprogø, na którą zsyłano kobiety wadliwe, niepasujące do powszechnych standardów i z różnych powodów niewygodne dla społeczności, w której żyją. Proces trwa prawie dwie dekady (obejmuje lata 1923 – 1961). Ośrodek leczenia (bo w założeniu o leczenie tu chodziło) funkcjonuje w obrębie słynnych Zakładów Kellera, w których obok pracy fizycznej formami terapii jest m. in. sterylizacja i lobotomia. Trafiają tu kobiety z różnych środowisk i najczęściej wbrew własnej woli. Nikomu nie jest ona potrzebna, ponieważ by dostać się na Sprogø, wystarczy podpaść rodzinie albo sąsiadom. Ci zgłaszają gminie informacje o niepokojącym zachowaniu związanym z agresją, słabymi wynikami w nauce, rozwiązłością bądź innym niedostosowaniem do normy. Następnie lekarz orzeka o opóźnieniu rozwojowym lub zdemoralizowaniu i klamka zapada. Opisany w skrócie proces kwalifikacji stanowi realizację założenia o nadrzędnej wartości wspólnoty, która stoi na straży moralności, jest gwarantem dobrostanu i osławionego duńskiego hygge. Mieszkanki ośrodka izolacji na Sprogø prawie nigdy nie wracają do normalnego życia. Te z nich, którym udaje się jednak wyjść na wolność, noszą łatkę opóźnionych umysłowo, co innym daje przyzwolenie na różne formy wykorzystywania oraz przemocy. Co prawda, pracownicy ośrodka monitorują funkcjonowanie podopiecznych poza wyspą, nierzadko interweniują i stają w ich obronie, lecz nikt i nic nie zrekompensuje największej poniesionej przez nie straty – żadna z tych kobiet nigdy nie zostanie matką. Warunkiem zakończenia terapii jest sterylizacja, której sens tkwi w zablokowaniu wadliwych genów dla dobra ogółu. Makabryczny pomysł nasuwa skojarzenia z praktykami lekarzy III Rzeszy i słusznie, bo jedno i drugie ma wspólne źródło. Pięć minut sławy eugeniki, z którymi mamy do czynienia na początku minionego wieku owocuje tysiącami ludzi okaleczonych na zawsze. Część tej liczby stanowią pacjentki leczone na tytułowej wyspie niechcianych kobiet. Książka przybliża szokującą z perspektywy czasu opowieść o tym, w jaki sposób Duńczycy chcieli zbudować siłę swojego narodu. Autorka dociera do dokumentacji medycznej, przytacza dramatyczne historie kobiet i pokazuje, do czego prowadzi brak tolerancji, akceptacji i empatii dla drugiego człowieka. Polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Duma i wstyd
    Autorzy: Emil Marat, Michał Wójcik Wydawnictwo: Agora Wywiad rzeka z Tomaszem Szarotą, polskim historykiem, pisarzem i publicystą, autorem wielu dociekliwych i odważnych publikacji na temat II wojny światowej (m. in. „U progu Zagłady” P. 21/00), za swoją działalność odznaczonym Krzyżem Komandorskim i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Badacz opowiada w książce o swoich przodkach, a trzeba przyznać, że pochodzi z wyróżniającej się inteligenckiej rodziny, wspomina dzieciństwo i młodość, studia i meandry naukowej kariery – wszystko przypada na wyjątkowy i trudny czas nie tylko z historycznego punktu widzenia, także z obyczajowego, który tu oznacza codzienne życie zwykłych ludzi w PRL. Autobiograficzna narracja koncentruje się na przełomowych momentach życia i postaciach, które odegrały w nim z różnych powodów znaczącą rolę (pojawia się m. in. postać Władysława Bartoszewskiego, Ireny Sendlerowej, Wacława Micuty, Krystyny Kersten, Tadeusza Manteuffla, Kazimierza Leskiego czy Stefana Kieniewicza). Nie mniej ciekawe od biografii są dokonania historyka, prowadzone przez niego badania i płynące z nich refleksje. Publikacja przynosi obraz stosunków polsko-niemieckich i polsko-żydowskich z przeszłości i taki, jakim jest dziś, widziany okiem doświadczonego historyka komparatysty. Tomasz Szarota opowiada o pojednaniu i wybaczaniu (nie mylić z zapominaniem) win. Istnieją do tego najlepsze warunki oraz legitymacja, ponieważ w pewnym sensie w kontekście pochodzenia przodków, ale też ich losów czy dorastania w kulturze Szarota ma polsko-żydowsko-niemieckie korzenie, ponadto obszerną wiedzę na temat tego, co łączy i dzieli trzy wymienione narody (zabory, zbrodnie popełniane w czasie II wojny światowej, pogromy czy powojenne przymusowe przesiedlenia). Książka dotyka także zagadnienia stereotypów narodowych. Czytelnik znajdzie tu coś i o cierpiętnictwie, rozpamiętywaniu win, bohaterstwie, narodowej megalomanii, i o czarnych kartach polskiej historii, o których niełatwo rozmawiać nawet po wielu latach. Pamięć, niepamięć i zapominanie to kluczowe kategorie myślowe Tomasza Szaroty. Wyraźnie dostrzegają to autorzy publikacji, zadając naprawdę dobre pytania, co w połączeniu z ciekawym rozmówcą daje momentami efekt spektakularny. Książkę gorąco polecam zainteresowanym polską historią XX wieku, może też zaciekawić czytelników szukających informacji o Holokauście lub akowskim podziemiu. Oprawa miękka, klejona.
  • Grosik szczęścia
    Autorka: Hanna Bilińska-Stecyszyn Wydawnictwo: Silver Niezwykle przyjemna w odbiorze, słodko-gorzka opowieść o życiu, miłości i zabliźnianiu ran. Ewę, główną bohaterkę książki, poznajemy jako dojrzałą kobietę, o której ktoś kiedyś ciepło powiedział: Pierożarka. Kobieta lepi pierogi tym, którzy tego nie potrafią a jak wiadomo, przygotowanie przysmaku wymaga delikatności, wyczucia oraz cierpliwości. Wszystkie wskazane cechy to atrybuty Ewy, lecz ujmuje w jej postaci coś jeszcze – chęć dzielenia się dobrem z drugim człowiekiem i umiejętność cieszenia się cudzym szczęściem bez zazdrości czy skrytego żalu. Bohaterka żyje samotnie w domu po babci, w mieście dzieciństwa i wczesnej młodości. Plan na życie był inny, ale jak wiadomo czasem plany legną w gruzach. Dawno temu jedna zła chwila wywraca świat Ewy do góry nogami, przy okazji wymazując z niego Piotra. Dziś mężczyzna należy do sfery wspomnień, lecz czytelnik poznaje historię tych dwojga dzięki narracyjnemu splotowi dwóch planów. Szkoda tej miłości – można pomyśleć czytając kolejne strony powieści, ale z drugiej strony przecież miłość to nie wszystko. Życie samo w sobie jest piękne, choć bywa trudne i to jest chyba najważniejsze przesłanie utworu: umieć cieszyć się z tego, co jest. Nie zdradzę więcej szczegółów fabuły, odkrycie losów Ewy zostawiam czytelnikowi. Wspomnę o tym, co na długo pozostanie we mnie po lekturze powieści (i chyba wybaczy mi to wyjątkowy bohater – pan Zbigniew Fabisiak): siła i niezłomność kobiet – szczególnie bohaterki drugiego planu, babci, która choć doświadczona przez życie, potrafi być opoką, ratunkiem, schronieniem a na końcu najpiękniejszym wspomnieniem i synonimem domowego ciepła. Niektórym może wydać się, że tytułowy grosik szczęścia to niewiele. Autorka udowadnia, że tyle wystarczy, by być i byciem się cieszyć. Zapewniam, że z tej książki emanuje dobra energia, wystarczy wziąć ją do ręki – gorąco polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Mordercza pani Shim
    Autorka: Jiyoung Kang Wydawnictwo Literackie „Mordercza pani Shim” w Korei Południowej sprzedała się w 200 000 egzemplarzy. Autorka jest popularna w ojczyźnie, teraz wkracza na polski rynek wydawniczy. Powieść ma charakter obyczajowy z kryminalnym zapleczem. Tytułowa bohaterka to pięćdziesięciojednoletnia matka dwójki dzieci, wdowa, której mąż rzekomo odebrał sobie życie, choć okoliczności jego śmierci budzą pewne wątpliwości. Czytelnik poznaje panią Shim w pechowym dniu, kiedy traci ona pracę w dziale mięsnym supermarketu. Kobieta, by zapewnić dobrą przyszłość dzieciom, zatrudnia się w agencji detektywistycznej Smile, która tak naprawdę zajmuje się zabijaniem na zlecenie. Niepozorna pani w dojrzałym wieku, która dzięki doświadczeniu w oprawianiu mięsa sprawnie włada nożem, okazuje się idealną kandydatką na stanowisko morderczyni. Płynie stąd nauka, że w życiu warto uczyć się wszystkiego, bo nigdy nie wiadomo, co kiedy się komu przyda. Niestety, gdy pani Shim wreszcie poprawia warunki życiowe rodziny, wszystko się komplikuje, bo ktoś bliski podejmuje pracę w konkurencyjnej firmie. Książka to karykaturalny obraz koreańskiego społeczeństwa. Działalność agencji detektywistycznej stanowi jedynie pretekst do zaprezentowania niesamowitego splotu życiowych ścieżek i zadania pytań o motywacje człowieka, który wybiera zło. Bohaterowie są pełni sprzeczności. Wydaje się, że połączenie czułości i troski, z jaką traktują najbliższych z przemocą, której się dopuszczają jedynie u czytelnika wywołuje dysonans. Oryginalne ujęcie tematu to duża zaleta powieści, podobnie jak styl autorki, który cechuje skupienie na detalu, zabawne przerysowanie i czarny humor ze szczyptą absurdu. Doskonała propozycja dla fanów literatury koreańskiej i czytelników szukających nieoczywistej prozy, która pozostawia w głowie niepokój. Polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Pieśni łaciatych krów
    Autor: Łukasz Staniszewski Wydawnictwo: Znak Druga propozycja od Łukasza Staniszewskiego, która trafia na naszą listę – poprzednio „Małe Grozy” (P. 11/20). Miejsce akcji powieści to Warmia, a dokładniej Skowycze czyli zawieszona w czasie warmińska wieś. Gospodarzy tu Bernard Witten, człowiek twardo stąpający po ziemi, zaradny, niemożliwie nieprzyjemny i nielubiący ludzi, zwłaszcza tych, którzy drażnią go głupotą, słabością albo biedą. Jedyne, na czym mu zależy to krowy, które hoduje na mleko, mięso i skórę. „To tylko zwierzęta” – przekonuje sam siebie, prowadząc krowę na rzeź. Bernard ma żonę Annę i dobrze prosperujące gospodarstwo. Mężczyzna zawsze wie, jak pomnożyć majątek a gdy nad Skowycze nadciągają ulewy, buduje zbiornik na wodę. Bardzo to roztropne, ponieważ po wielkim deszczu nadchodzi susza, straszliwa niczym warmińska apokalipsa. Latają po wsi dyduki, diabły, biesy, licho się panoszy a zmarli wracają do żywych. Nie wiadomo czy Bóg, czy bezlitosna natura stoi za nieszczęściem. Pierwsze sygnały widać było od dawna, lecz nikt ich nie odczytał, może tylko podwórkowe psy. Witten jako jedyny ma dość wody, by przeżyć wielką suszę, lecz czy podzieli się nią z sąsiadami? Los skowyczan leży w rękach Bernarda, ale on wie, że na Warmii działają siły, którym nie powinno się przeciwstawiać. „Pieśni łaciatych krów” to znakomita proza utrzymana w poetyce realizmu magicznego. Książkę docenią wyrobieni czytelnicy, zachłysną się nią ci, którzy kochają Warmię, nawet tak, jak ja, miłością nieodwzajemnioną. Nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś tak pięknie pisał o tym kawałku ziemi, gdzie „latem jeziora są płaskimi słońcami, zimą – pokrywą z ołowiu. Powietrze jest tutaj rześkie i wysusza łzy” (s.10). Podejrzewam autora o rozgryzienie ludzkiej natury i niecodzienną wrażliwość na to, co w świecie dobre i złe. Publikacja z wyższej półki. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.  
  • Smocza
    Autor: Benny Mer Wydawnictwo: Czarne Ta książka to wehikuł czasu, który przenosi czytelnika do międzywojnia na ulicę Smoczą warszawskiego Muranowa. Publikacja ma charakter spacerownika, trasa wędrówki rozpoczyna się na Smoczej 1 i prowadzi przez czynszowe kamienice oraz dominujące w przestrzeni tanie, nieotynkowane domy do numeru 62, ostatniego budynku ulicy. Autor rekonstruuje obraz z odnalezionych wycinków rzeczywistości. Podstawowym źródłem informacji jest prasa, głównie w języku jidysz, ale też świadectwa literackie, wiersze i rozmowy z ludźmi pochodzącymi ze Smoczej lub przechowującymi pamięć o niej dzięki babkom i dziadkom tam wychowanym. Początkowo można odnieść wrażenie, że nie jest to przyjazne miejsce. Gazety prześcigają się w doniesieniach o kolejnym samobójstwie na Smoczej, kradzieżach, bójkach, napadach – lepiej nie zachodzić tu po zmroku, lecz zła opinia wydaje się trochę wypaczona. Benny Mer udowadnia, że na Smoczej częściej panoszy się bieda i smutek, niż zbrodnia czy występek. Ulica wybrzmiewa stukaniem szewskiego młoteczka, gwarem towarzyszącym pracy w mikrofabrykach m. in. żyrandoli, pojawia się też cisza otaczająca skupionych na swoich zajęciach rzemieślników: kamaszników, kaletników, krawców. Życie toczy się tutaj spokojnym rytmem. Na rogu jest kiosk z gazetami, chodnikami śpieszą przechodnie zaglądający do małych sklepików, na strychach i poddaszach ukrywają się chedery, jest synagoga, apteki, kino i teatr, od czasu do czasu przejeżdża tramwaj. Przyznaję, że jest coś wzruszającego w postawie autora, który z niebywałą dbałością, by nie umknął mu żaden szczegół próbuje poskładać w jedną całość skrawki zgładzonego świata. Pisanie tej książki to koronkowa robota, Benny Mer osiąga w niej mistrzostwo, tworząc przy okazji przepiękny pomnik mieszkańców ulicy Smoczej. Zachęcam, by przyjrzeć mu się z bliska i zanurzyć w lekturze. Wartością naddaną są literackie fragmenty i wiersze w tłumaczeniu Belli Szwarcman-Czarnoty. Gorąco polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Rosarium
    Autorka: Charlotte Weitze                                      Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

    Oryginalna powieść utrzymana w baśniowej konwencji/realizmie magicznym, gdzie spoiwem wszystkiego jest więź człowieka i rośliny. Ujęcie tej jedności polega na przedstawieniu tej unii na przestrzeni wielu pokoleń, a sam początek sięga dawnych konfliktów zbrojnych Polski i Rosji. Trudno jednak mówić o konkrecie historycznym. Wydarzenia sprawiają wrażenie zawieszonych w bezczasie. Niemniej prawdopodobnie przed kilkoma wiekami rodzina (w układzie rodzice z dwójką dzieci – bratem i siostrą) uciekają przed Rosjanami do lasu, który staje się naturalnym schronieniem i – jak się później okazuje – nowym domem charakteryzującym się ekspozycją silnego związku ludzi z naturą. Z czasem jednak to natura zaczyna grać wiodącą rolę, spychając człowieka może nie na margines, nie do parteru, ale na co najmniej na drugi plan. Może właśnie na uboczu jest miejsce dla współczesnego człowieka? Przynajmniej za takim wariantem opowiada się chyba autorka.

    Prezentowana pozycja to baśń dla wytrwałych dorosłych czytelników. Nie ma w niej zamków, czarownic, czarnoksiężników i królewien. Baśniowe reguły gry wyznacza wyłącznie natura. Pisarka dużo metaforyzuje, czytelnik musi przedzierać się przez sploty powieściowych gałęzi. Po drodze na pewno natknie się na jakąś myśl ekologiczną, pytania o przyszłość planety, ale i przyszłość człowieka, narodów, całych społeczeństw w kontekście tożsamości, ciała i płci. Jeśli już można w ogóle coś powiedzieć o postaciach, najważniejsze są kobiety. Autorka znajduje więcej analogii między naturą a kobiecością. Co ciekawe i mogące budzić kontrowersje tej analogii wcale do końca nie znajduje między naturą a rodziną. Istotny wątek stanowi botanika. Powieść zawiera bezpośrednie odwołania do dziedziczenia w naturze, do rozmnażania roślin, różnych teorii etc. Ambitna proza, która zmęczy przypadkowego odbiorcę. Jednocześnie wątpliwe, że powstała z myślą o nim. Oprawa miękka, klejona. Polecam czytelnikom poszukującym lekturowych gór, na które warto się wspiąć.

  • Dzieci świętej Małgorzaty
    Autor: Ante Tomić                                                              Oficyna Literacka Noir Sur Blanc

    Literatura bałkańska z pewnością nie jest na polskim rynku wydawniczym nadmiernie obecna. Formą wypełnienia tej luki może być propozycja wydawnictwa Noir Sur Blanc. Tym bardziej, że Ante Tomić oferuje nam bałkański kociołek pełen absurdu, humoru i ciepła, który musi wywołać uśmiech u najbardziej nawet negatywnie nastawionego do rzeczywistości czytelnika. Akcja powieści rozgrywa się w niewielkim dalmatyńskim miasteczku, które raz do roku staje się centrum nietypowej pielgrzymki. Święta Małgorzata, patronka par bezdzietnych, przyciąga tłum modlących się o cud. Do tej grupy dołącza Mijo i jego pobożna żona Józefina. Mamy tu też biznesmena na luksusowej łodzi, który zastanawia się czy jego młoda partnerka nie kocha bardziej jego majątku niż jego samego. Mamy też pomysłowego policjanta, który ma nad wyraz sympatyczną rodzinę. Jest też Selim, uchodźca, który nie trafił tu z własnego wyboru, ale jego przyjazd uruchamia lawinę nieoczekiwanych wydarzeń.

    No i jest osioł z talentem,który wprawia w zachwyt co bardziej rubasznych mieszkańców i gości, a u tych nieco pruderyjnych wywołuje niemałe zakłopotanie. Humor w tej powieści jest autentyczny, lekki, choć doprawiony pikantną nutą rodem z kuchni bałkańskiej. Jest to ten rodzaj śmiechu, który przypomina, że w świecie pełnym powagi, warto czasem spojrzeć na rzeczywistość z dystansem i pośmiać się z siebie. Jednocześnie autor nie unika tematów trudnych, takich jak samotność, wykluczenie, niespełnienie. Jednak i one zostają przefiltrowane przez bałkańską radość życia. Bohaterowie są barwni, na pierwszy rzut oka to zwykli ludzie, ale na swój sposób niepowtarzalni. Książka Ante Tomića nie ma ambicji zmieniania świata, ale na pewno każdy czytelnik po tej lekturze będzie trochę bardziej uśmiechnięty, a to już wartość nie do przecenienia. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Abraxas
    Autor: Bogdan-Alexandru Stanescu                                Oficyna Literacka Noir Sur Blanc

    Historię opowiedzianą w powieści Bogdana-Alexandru Stanescu buduje monolog głównego bohatera Michi Lucescu, który osiągnąwszy wiek średni, dokonuje resume swojego dotychczasowego życia naznaczonego wieloma porażkami. Spojrzenie z tej perspektywy ma często charakter strumienia świadomości, w którym narrator swobodnie przemieszcza się po różnych fazach tej złożonej i zindywidualizowanej egzystencji. Choć równocześnie w jakimś sensie była to biografia emblematyczna dla reprezentujących średnie pokolenie Rumunów, których doświadczyła niełatwa historia ich kraju, szczególnie w okresie dyktatury Nicolae Ceausescu.

    Były w tym życiu jednak bardzo wyraźnie punkty stałe. Najistotniejszym z nich była matka, kobieta o szalonym temperamencie, który z równą siłą potrafił przyciągać, jak i odpychać, tak swojego syna, jak i kolejnych mężczyzn w jej życiu, którzy dla Michiego stanowili bardzo pożądany substytut ojca, wprawdzie żyjącego, ale pochłoniętego swoją karierą i kolejnymi żonami. Michi dość krytycznie ocenia poczynania swoich rodziców, ale nie uchroni go to bynajmniej od powielania większości ich błędów. Nasz bohater zawodowo zajmuje się pracą naukową z obszaru historii, nie dziwi więc, że często ucieka od rzeczywistości w odległą przeszłość. Dygresje historyczne w jego wykonaniu pełnią być może funkcję eskapistyczną, czy terapeutyczną, bo dają złudzenie panowania nad wydarzeniami, zjawiskami czy procesami, o co niełatwo w codziennym życiu.

    „Abraxas” to także hołd złożony miastu. Bukareszt jest tu zarówno tłem, jak i ważnym bohaterem opowieści, która ze zrozumieniem pochyla się nad komunistyczną czy transformacyjną przeszłością stolicy. Powieść Bogdana Stanescu napisana jest z dużym rozmachem. To proza refleksyjna, niełatwa, ale godna uwagi. Dla czytelników o bardziej wysublimowanym guście literackim. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska

  • Eldorado
    Autor: Arkady Saulski                                              Wydawnictwo Fabryka Słów

    Western. Taki gatunek występuje naprawdę rzadko. Łatwiej natknąć się na czarnego bociana. Arkady Saulski ostatnio próbował sił w powieściach samurajskich. Poprzednio na liście” „Krwawy wierch” (P. 7/2024). Powieść ma dużo uroku, jest kompozycją rozrywki z wiedzą historyczną. Druga połowa XIX, Dziki Zachód. Autor nagiął prawo fikcji, aby stworzyć ciekawą historię. Oto w centrum wydarzeń stawia polskiego rewolwerowca, który z doświadczeniem udziału w Powstaniu Styczniowym przemierza teraz amerykańskie prerie. Nazywa się Stawicki. Gdy dociera do miasteczka Elizabeth – rodem z „W samo południe” – jego pomoc okaże się nieodzowna. Miejscowość jest narażona na ataki grupy bandytów pod wodzą nieobliczalnego Birda; posiadającego oprócz krwiożerczego charakteru dziwne koneksje sięgające nawet świata polityki. Nie brakuje oczywiście postaci szeryfa, Winstona. Paleta antybohaterów i bohaterów jest wystarczająco różnobarwna, aby zagwarantować dostateczny ferment. Siłę powieści stanowi zarówno akcja prowadzona w czasie teraźniejszym, obrona miasteczka przed niesprawiedliwością, jak i retrospekcje z czasów Powstania Styczniowego i Wojny Secesyjnej. Polak ma swoje wspomnienia, Amerykanie swoje. Autor sprawnie żongluje regułami gatunku, które znamy bardziej z filmów niż z książek. Sądzę, że to intrygujące przeniesienie, przy okazji możliwość kontaktu z dziełem oryginalnego twórcy. Oprawa miękka, klejona.

  • Cesarzowa Piotra
    Autorka: Kristina Sabaliauskaite                          Wydawnictwo Literackie

    Tytułową bohaterką jest Katarzyna I, żona cara Piotra I, która po jego śmierci objęła władzę jako pierwsza w dziejach caryca Wszechrusi. Jej samodzielna władza trwała tylko trzy lata, bo zmarła ona w maju 1727 roku w cesarskiej rezydencji w Carskim Siole. Poznajemy ją w ostatnich godzinach życia, leżącą w łóżku i nienawidzącej swojego, zżeranego przez choroby weneryczne, ciała. Na progu życia i śmierci dokonuje przeglądu swojego losu, który okazał się bardzo nietypowy, jak dla kobiety żyjącej w tamtych czasach. Była ona pierwszą w Rosji kobietą samodzielnie kierującą państwem. Można powiedzieć nawet, że była ona absolutnym fenomenem, mającym niewiele odpowiedników w dziejach ludzkości.

    Urodziła się bowiem na Litwie jako Marta Skowrońska, córka polskiego chłopa. Dzięki wrodzonej inteligencji, sprytowi, odwadze i temperamentowi, jak również życzliwej jej fortunie czyli niewątpliwemu szczęściu, które można interpretować również jako serię przychylnych zbiegów okoliczności i szans, które zręcznie wykorzystywała, zrobiła zawrotną karierę przechodząc przez łóżka mężczyzn reprezentujących coraz wyższe szczeble w hierarchii społecznej. Pierwszym był kawalerzysta szwedzki, a najważniejszym Aleksander Mienszykow, przyjaciel Piotra I. Dzięki niemu została kochanką cara, a następnie jego żoną. Ich związek był mocno toksyczny, brutalny, a nawet okrutny, ale chyba jednak satysfakcjonujący obie strony, skoro car doprowadził do jej koronacji na cesarzową. I to przymykając oczy na jej romanse dworskie, tak jak ona akceptowała jego liczne zdrady, nie tylko z dworkami. Umierająca Katarzyna – imię to, Jekaterina, musiała przyjąć jako rosyjskobrzmiące – wspomina swoje bujne i mocno pogmatwane życie. Przechodziła z rąk do rąk, zmuszano ją do prostytucji, ale z satysfakcją wspomina swoje umiejętności w seksualnej sztuce. Okazały się bowiem na wagę złota w związku z Piotrem I, niewybrednym w tych sprawach prostakiem, który docenił jej talent. Zadowalała go nie tylko pod względem psychiczną, ale była również powierniczką i przyjaciółką. Niektórzy historycy nazywają ją Kopciuszkiem, bo z samych nizin, wcześniej osierocona, pomiatana i upokarzana, osiągnęła najwyższy szczyt w drabinie społecznej.

    To temat nie tylko na książkę, ale i na wciągający film historyczny, na kostiumowy romans przygodowy, na wieloodcinkowy serial telewizyjny. Bo losy Marty, a później Katarzyny, to nie tylko pełne sensacji dzieje młodej kobiety w sidłach drapieżnych czasów przełomu siedemnastego i osiemnastego wieku. To przede wszystkim kulisy wielkiej polityki, prowadzonej przez dostojników rosyjskich, polskich, litewskich i szwedzkich, oraz wydarzenia historyczne widziane jej oczyma. Także komentowane w przerwach łóżkowych uniesień z Piotrem, jak również w czasie intymnych spotkań z Mienszykowem. Powieść Kristiny Sabaliauskaite zawiera szeroką panoramę tamtej epoki, barwny obraz miast, miasteczek i ludzkich charakterów. Także pól bitewnych. Obraz ten ma jednak charakter nie odświętnie udekorowany, pokazowy i ozdobny, lecz brudny i mroczny, chociaż sama powieść jako taka bynajmniej nie jest mroczna, ani przygnębiająca. Dominuje w niej wola życia i wola walki, specyficzny optymizm osoby, która tyle widziała i słyszała, że nic nie jest w stanie jej zaskoczyć. Odarta z wszelkich złudzeń, powoli i cierpliwie wspinała się coraz wyżej i rozstała z życiem – co prawda na kiłę – w cesarskim łożu Carskiego Sioła jako rosyjska imperatorowa. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz

  • Córeńka
    Autor: Megan Miranda                                            Wydawnictwo Czwarta Strona

    W literaturze gatunkowej wszystko lubi się powtarzać, a powrót w rodzinne strony (najlepiej niechciany) to jeden z absolutnych standardów. No ale już Marek Hłasko w „Sowie, córce piekarza” napisał, że „Wszyscy wracają kiedyś do miejsc, z których chcieli uciec”. Dokładnie tak jest z główną bohaterką „Córeńki”. Hazel wraca do Mirror Lake na pogrzeb ojca. U nas niedawno po taki motyw sięgnął np. Przemysław Borkowski w powieści „Diabelski krąg”. To nie sytuacja w typie najpierw pogrzeb, potem stypa i z powrotem. Hazel dziedziczy dom po ojcu, matka kiedyś zaginęła. Bohaterka musi więc zostać i zająć się sprawą spadku. Nieoczekiwanie dla niej a oczekiwanie dla czytelnika miasteczko wciąga ją w swoje sekrety powoli jak bagno. Atmosfera zmowy milczenia – tak charakterystyczna dla małych społeczności – została uchwycona przez autorkę wzorowo.

    Dialogi nie mają cienia naiwności, stoją na dobrym poziomie. Zmowa milczenia – niby kolejna klisza, ale w kontekście zbrodni połanieckiej z 1976 roku warto pamiętać, że na studiach prawniczych niektórzy wykładowcy omawiają tę sprawę jako encyklopedyczny przykład zmowy milczenia. To realny problem, z którym czasem mierzą się śledczy, czasem pisarze. Wie więcej niż mówi – tak mógłby brzmieć podpis pod imieniem i nazwiskiem pod statystycznym mieszkańcem Mirror Lake. Autorka świetnie wykorzystała warunki atmosferyczne, konkretnie długotrwałą suszę, która sprawia, że jezioro cofa się i odkrywa wrak auta z okładki. To nie będzie zwykły samochód – zwłaszcza dla Hazel. W obliczu jesieni, kocyków i herbat zimowych – jak najbardziej polecam. Oprawa miękka, klejona. Poprzednio na liście: „Odszukaj mnie” (P. 5/2023).

  • Kraj za murem. Życie codzienne w NRD
    Autorka: Katja Hoyer                                              Wydawnictwo Poznańskie

    Niemiecką Republikę Demokratyczną powołali Sowieci nadając swojej strefie okupacyjnej status satelickiego państwa. Przez cały okres jego istnienia czyli od października 1949 roku do października 1990 na czele partii komunistycznej stało dwóch sekretarzy: najpierw Walter Ulbricht, a od roku 1971 Erich Honecker. I chociaż państwo wschodnioniemieckie miało swoich prezydentów (od 1960 roku przewodniczących rady państwa) i premierów, to jego rzeczywistymi władcami byli sekretarze partii socjalistycznej (SED). Podobnie było w Polsce i innych krajach Układu Warszawskiego, których struktury polityczne i administracyjne narzuciła Moskwa. Swoją opowieść o NRD autorka rozpoczyna od szczegółowej charakterystyki relacji pomiędzy Związkiem Radzieckim a niemieckimi komunistami w dwudziestoleciu międzywojennym.

    Kreml liczył, że silny w Niemczech ruch komunistyczny przejmie władzę w tym kraju. Nadzieje te rozwiały się pod koniec roku 1932, kiedy w wyborach do Reichstagu zwyciężyli narodowi – socjaliści, a następnie po 30 stycznia roku następnego, gdy swoje rządy na stanowisku kanclerza rozpoczął Adolf Hitler. A rozpoczął je od bezwzględnego spacyfikowania ruchu komunistycznego. Wielu działaczy zginęło, wielu wtrącono do więzień i obozów koncentracyjnych, a ci, którzy zdążyli wyjechać, szukali schronienia w ZSRR. Przyjęto ich życzliwie, ale szybko to się zmieniło, po tym jak Józef Stalin, kierując się paranoiczną podejrzliwością, uznał, że są oni szpiegami i dywersantami na usługach gestapo. Spotkał ich taki sam los jak polskich komunistów przebywających w ZSRR: jednych stracono, innych zamknięto w łagrach, a niemiecka partię komunistyczną rozwiązano, tak samo jak Polską. Dopiero podczas wojny, kiedy wojska sowieckie zbliżały się do Europy zachodniej, Stalin sięgnął po niedobitki Niemców – komunistów powierzając im rolę administratorów radzieckiej strefy okupacyjnej na wschodnich terenach Niemiec. Tak powstała NRD.

    Autorka opisuje dzieje tego państewka, pełnego radzieckich żołnierzy, starannie kontrolowanego przez niemiecką Milicje Ludową oraz służby specjalne o skrócie STASI, poprzez kolejne dziesięciolecia. Podobnie jak w Polsce, najpierw były lata odbudowy, następnie dekady stabilizacji. Coraz lepiej funkcjonowała gospodarka, sprawdził się program budownictwa mieszkaniowego. Samochód marki trabant stał się dostępnym, tanim autem dla robotnika, symbolem enerdowskiego dobrobytu. Niektórzy śmieli się z tego samochodziku zwanego pogardliwie „mydelniczką”, ale jest faktem, że poziom życia obywateli NRD był najwyższy w krajach socjalistycznych. Dużo miejsca poświęciła autorka Murowi Berlińskiemu. Ten symbol rozbicia Berlina na dwie części przynależące do różnych państw niemieckich, stal się symbolem izolacji politycznej pomiędzy Wschodem a Zachodem.

    Wbrew potocznemu mniemaniu, liczba ofiar, zabitych przez strażników strzelających do swoich współobywateli, którzy usiłowali go przekroczyć, nie była drastycznie wysoka. W ciągu trzydziestu lat istnienia tej budowli zginęło 140 osób, oczywiście znacznie więcej zostało schwytanych i uwięzionych. Oczywiście jeszcze więcej napisała Katja Hoye o wyszczególnionym w podtytule życiu codziennym mieszkańców enerdowa, w tym o organizacji pracy i urlopach, życiu sportowym i kulturalnym, show biznesie i ekspansji dżinsów. Także o sukcesie jaki odniósł wschodnio-niemiecki Woodstock w 1973 roku, kiedy w Berlinie wschodnim, w cieniu Muru, odbył się zjazd młodzieży z całego globu w ramach X Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów, co stało się promocją socjalizmu a la Honecker i jego częściowego otwarcia się na Zachód. A o zjednoczeniu Niemiec myślały od dawna obie strony, NRD i RFN, co bardzo nie podobało się Moskwie. Książka bardzo interesująca. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Miasteczko w Trzeciej Rzeszy. Jak nazizm zmienił życie zwykłych ludzi
    Autorki: Julia Boyd, Angelika Patel                          Wydawnictwo Port

    Autorki opowiadają o losach mieszkańców Oberstdorfu, dzisiaj potężnego ośrodka narciarskiego, a przed wojną miejscowości rekreacyjno-sportowej. Opowieść zaczyna się wraz z końcem Wielkiej Wojny czyli pierwszej światowej, a kończy tuż po kapitulacji Trzeciej Rzeszy. Dzieje miasteczka i jego obywateli poznajemy przez pryzmat wydarzeń ważnych w skali Niemiec, Europy i świata, a więc kryzys w Republice Weimarskiej, dojście Hitlera do władzy, wprowadzenie brunatnego reżimu, ustanowienie Wielkiej Rzeszy, wywołanie wojny i zwycięski pochód przez pierwszej trzy lata, potem pierwsze klęski, postępujący upadek i kapitulacja. Wszystkie te historyczne fakty odbijały się w równym mniej więcej stopniu na wszystkich miastach, miasteczka i wioskach w całych Niemczech, również na Oberstdorfie. Ale miejscowość ta była pod jednym względem wyjątkowa. Ważna dla sportów zimowych, doczekała się w 1930 roku uruchomienia najdłuższej na świecie kolejki linowej. Był to ogromny triumf lokalnej społeczności żyjącej spokojnie i na ogół zgodnie. Ale dojście do władzy nazistów wszystko zaburzyło.

    Oberstdorf wprawdzie uniknął wielu okropności tamtych czasów i być może dlatego stał się podmiotem badań autorek, zainteresowanych nie obszarami, które doświadczyły apokalipsy z lądu i powietrza, lecz obrazem spokojnej enklawy położonej poza liniami frontu. Książka ma charakter reporterski. Autorki nakreśliły dzieje alpejskiego miasteczka w oparciu o źródła historyczne, jak również o wspomnienia mieszkańców, wydobyte z archiwów lub udostępnione przez potomków. Niekiedy są to opowieści dzieci i wnuków, odtwarzających ustne przekazy przodków. Wszystko to składa się razem na utrwaloną w druku, niczym film na taśmie, sagę rodzinną ludzi z Oberstdorfu, która po sfabularyzowaniu mogłaby stanowić kanwę ciekawego serialu lub cyklu powieściowego. Julię Boyd i Angelikę Patel, oprócz przemian obyczajowych i historycznych, interesowała przede wszystkim mentalność zwykłych mieszkańców tego narciarskiego kurortu. Odpowiedziały przy tym co najmniej na dwa pytania. Dlaczego Niemcy zagłosowali na Hitlera? Oraz – Czy jest prawdą, że ponad dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa popierało rządy nazistowskie?

    Odpowiedzi, na przykładzie mieszkańców Oberstdorfu, wydają się być miarodajne dla tego, co działo się w większości landów. W wyborach jesiennych do Reichstagu w 1932 roku rzeczywiście oddali oni większość głosów na NSDAP, lecz nie z miłości do faszyzmu, tylko z obawy przed bolszewizmem. Komunizm, nazywany czerwoną zarazą importowaną z Moskwy, był potężnym ruchem politycznym w Republice Weimarskiej, któremu rzeczywistą silę przeciwstawiali tylko faszyści. Tylko Hitler i jego ludzie, w sposób równie zdecydowany i brutalny co sami komuniści, stawiali opór rosnącej potędze sierpa i młota, i dlatego zyskali aprobatę wyborców, którzy mając do wyboru zło w postaci skrajności importowanej i skrajności rodzimej, wybrali tę drugą, wierząc przy tym, że po objęciu władzy i zlikwidowaniu komunistycznego zagrożenia, narodowy-socjalizm stopniowo zacznie łagodnieć. Kiedy to nie nastąpiło, ich postawy zaczęły przybierać różne formy. To prawda, że zwolenników Hitlera było wielu, ponad czterdzieści procent, a jawnych przeciwników tyle, co kot napłakał. Ci ostatni dostosowali się do okoliczności, bali się obozu w Dachau i kazamatów gestapo. Na połowę Niemców, a nawet minimalną większość składali się ci, co nie lubili nazizmu, a nawet w ścisłym gronie zaufanych osób nazywali Fuehrera bandytą, ale posłusznie wykonywali odgórne zarządzenia. Byli bierni, tak samo jako społeczeństwo stalinowskiego Związku Radzieckiego zarządzanego przez garstkę aparatczyków. Polecam Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz

  • Agata Wróbel. Ciężar życia. Autobiografia

    Autorzy: Agata Wróbel, Mateusz Skwierawski    Wydawnictwo SQN

    Autobiografia Agaty Wróbel spisana przez dziennikarza sportowego Wirtualnej Polski, Mateusza Skwierawskiego. O Agacie Wróbel jest głośno po raz trzeci w jej życiu: najpierw dzięki sukcesom sportowym, potem po publikacjach prasy bulwarowej o jej fizycznej pracy w sortowni śmieci na emigracji zarobkowej (w czasie której pracowała też w chłodni i jako ochroniarz pustostanów), a teraz po fatalnym newsie o utracie wzroku. Agata Wróbel stała się ostatnio bohaterką reportażowej części sobotniego wydania Dzień Dobry TVN. Na premierę książki w Muzeum Sportu i Turystyki w Centrum Olimpijskim w Warszawie przybyła ogromna rzesza ludzi.

    Dwukrotna medalistka olimpijska z Sydney i Aten, mistrzyni świata, trzykrotna mistrzyni Europy i ośmiokrotna mistrzyni Polski w podnoszeniu ciężarów swego czasu oddała medale z igrzysk, aby zdobyć większe pieniądze. Niedawno odzyskała emeryturę olimpijską, spłaca długi, komorników, widzi już jak przez gęstą mgłę, jej partner Colin Anderson to były strongman, obecnie choruje na cukrzycę (podobnie jak Agata Wróbel), walczy z nadwagą. Smutna historia – w wielu aspektach uniwersalna, w innych bardzo jednostkowa, bo pokazuje zmagania byłych sportowców uprawiających specyficzne dyscypliny, dzięki którym trudno o odpowiednią poduszkę finansową na przyszłość po zakończeniu kariery.

    W przypadku Agaty Wróbel dochodzą jeszcze takie dramaty jak śmierć matki, w konsekwencji załamanie nerwowe, depresja, kontuzje, błędne decyzje, izolacja, wypadnięcie ze środowiska sportowego. Sądzę, że odsłonięcie wielu bolesnych faktów, jakie stanowi istotny element „Ciężaru życia” (nawiasem mówiąc – świetny tytuł), nie jest objawem ekshibicjonizmu, ale walki o podniesienie jeszcze jednego, zapewne najważniejszego tytułowego ciężaru po wielu chudych latach w życiu bohaterki. Całość jest dobrą, ciekawą, miejscami fascynującą historią o upadku z wysokiego konia. Pozycja zawiera wkładkę ze zdjęciami. Oprawa miękka, klejona.

  • Moja rodzina i jej kat. Wspomnienia syna „rzeźnika Polski”
    Autor: Niklas Frank                                                  Wydawnictwo Harde

    Niklas Frank od lat bezkompromisowo rozlicza się z nazistowską przeszłością swojej rodziny. Nie bez powodu, skoro jego ojcem był Hans Frank, generalny gubernator okupowanych ziem polskich, jeden z najgorszych zbrodniarzy nazistowskich, którego nazywano „rzeźnikiem Polski”, choć on sam wolał bardziej majestatyczne określenie „król Polski”. Niklas Frank buduje swoją narrację wokół korespondencji miedzy rodzicami z lat 1945-1946, kiedy jego ojciec przebywał w alianckim areszcie, oczekując na proces norymberski, a następnie na wykonanie wyroku śmierci.

    Listy, pełne czułości, zapewnień o miłości zostają przez autora rozebrane na czynniki pierwsze. Z brutalną, momentami szokującą wręcz determinacją obnaża fałsz, hipokryzję i emocjonalną manipulację, jakie dominowały w tej korespondencji. Chociaż z listów wyłania się obraz rodziców jako tragicznych kochanków, ich syn nie pozwala czytelnikom ulec tej fałszywej psychodramie, ujawniając, że było to jedynie widowisko spreparowane na użytek własny i innych ewentualnych czytelników. W rzeczywistości Hans Frank od lat próbował się rozwieść, zmęczony małżeństwem i zafascynowany kolejnymi kochankami. Relacja małżonków była wyjątkowo toksyczna, pełna wzajemnych pretensji i emocjonalnych szantaży.

    W tym wypadku schyłek III Rzeszy staje się więc tłem dla równie przerażającego rozkładu rodziny, która chyba nigdy nie była zbudowana na fundamentach miłości czy lojalności. Niklas Frank nie boi się ostrego języka. Swojego ojca otwarcie nienawidzi i za zbrodnie wojenne, i za to jakim był człowiekiem. Prezentowana publikacja jest więc nie tylko próbą rozliczenia z historią III Rzeszy, ale też studium emocjonalnego spustoszenia, jakie zgotował własnym dzieciom człowiek, który równie łatwo potrafił podpisywać wyroki śmierci, jak i pisać czułe listy do żony i pięciorga swoich dzieci. „Moja rodzina i jej kat” to książka radykalna, ale też głęboko poruszająca, nie dlatego, że opowiada o zbrodniach wojennych, lecz dlatego, że pokazuje ich dalekosiężne skutki. Ale jest to też książka o odwadze. Żadne z czwórki rodzeństwa Niklasa Franka nie poszło bowiem jego drogą, niektórzy wprost utożsamiali się z dziedzictwem swego ojca. Lektura bardzo trudna, ale zdecydowanie potrzebna. Anna Karczewska

  • Ciało ze szkła. Historia hipochondrii
    Autorka: Caroline Crampton                                  Wydawnictwo Czarne

    Hipochondria to zjawisko towarzyszące człowiekowi od bardzo dawna, skoro wzmiankowali na ten temat w swoich dziełach już starożytni pisarze. Równocześnie do dziś pozostaje tak samo tajemnicze, jak przed tysiącami lat. Trudno je jednoznacznie opisać, zaklasyfikować, nie sposób się więc dziwić, że równie trudno jest mu zaradzić. Caroline Crampton w swojej książce „Ciało ze szkła” próbuje opowiedzieć historię tego paradoksalnego przypadku, pozostającego na styku choroby i zdrowia, tego co realne i wymyślone. Już sam tytuł sugeruje główną metaforę tej opowieści – ciało kruche jak szkło, delikatne, podatne na zranienia. Tytuł zresztą nie jest tylko zręczną metaforą, bo pochodzi ze średniowiecznych materiałów źródłowych. Król Karol VI wierzył, że jego ciało wykonane jest ze szkła i bał się wykonywać jakiekolwiek czynności, aby nie naruszyć jego stanu.

    Dziś niektórzy z nas podobnie doszukują się u siebie oznak rozmaitych przypadłości, a swoje przypuszczenia weryfikują w internecie, otrzymując bez liku odpowiedzi i pogrążając się w lęku równie intensywnym, jak ten, który nadwyrężał królewski majestat. Jednym z ciekawszych aspektów tej książki jest subtelne splatanie osobistej historii z szerszą narracją kulturową. Autorka sama cierpi na hipochondrię, choć w jej wypadku ma to bardziej uzasadnione przyczyny, bowiem jako nastolatka zachorowała na nowotwór i od tego czasu ma obawy dotyczące nawrotu choroby. „Ciało ze szkła” to intrygująca podróż w czasie, przez rożne epoki i style myślenia o chorobie, co ma dowodzić, że hipochondria nie jest błahostką, ani fanaberią, ale stałym elementem ludzkiej kondycji. To, czego się boimy mówi wiele o nas samych, a to, jak nazywamy nasze lęki mówi wiele o świecie, w którym żyjemy. Crampton pisze językiem przystępnym, ale równocześnie bardzo bogatym w rożnego rodzaju odniesienia historyczne i kulturowe. Publikacja zdecydowanie godna polecenia. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska

  • James Dean. Sekret życia
    Autor: Jason Colavito                                              Wydawnictwo Harde

    Bohater tej książki był aktorem, który sławę zdobył dosłownie na pięć minut przed tragiczną śmiercią w wypadku samochodowym. Skończył właśnie zdjęcia do swojego trzeciego filmu, jakim był „Olbrzym”, w którym zagrał u boku Elizabeth Taylor i Rocka Hudsona, a na ekrany wchodził „Buntownik bez powodu”. Tytuł tego ostatniego, a drugiego w karierze Deana filmu, przylgnął do odtwórcy tytułowej roli kreując go na idola zbuntowanego pokolenia amerykańskich nastolatków lat pięćdziesiątych.

    Obu tych filmów James Dean nie zdążył nawet obejrzeć. Był tylko na premierze „Na wschód od Edenu”, pierwszego, w którym zagrał główną rolę i zdobył renomę znakomitego aktora, potrafiącego wcielić się w odtwarzaną postać, jej zachowania i stany emocjonalne, z bliskim perfekcji naturalizmem. Autora książki zainteresował Dean przede wszystkim jako człowiek. A był postacią niezwykle złożoną i skomplikowaną psychologicznie. Emocjonalnie bardzo silnie związany z matką, szukał rekompensaty za brak ojca w związkach z mężczyznami. Był biseksualistą, lgnącym do obu płci, ale niezdolnym do związania się z kimkolwiek na dłużej. Bał się miłości, czując, że nie jest do nie zdolny. Zniechęcał swoimi agresywnymi zachowaniami, a kryjąca się za maską twardziela z papierosem w kąciku ust ogromna wrażliwość nie znajdowała konstruktywnego ujścia w codziennym życiu. Spełniała się natomiast na planie filmowym, a wcześniej także deskach teatralnych, gdzie James Dean po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę widzów i recenzentów swobodną, pełną wewnętrznego realizmu grą aktorską.

    W chwili śmierci Dean miał zaledwie 24 lata. Uwielbiał sporty ekstremalne, w tym akrobatykę, a jego destrukcyjną pasją były motocykle i samochody. Uwielbiał niebezpieczną jazdę w siodełkach szybkich jednośladów, co niepokoiło jego znajomych, bo wyglądało jakby szukał śmierci. Brał udział w wyścigach samochodowych i zginął w wypadku jadąc na jeden z nich. Prowadził auto wyścigowe mając u boku swojego mechanika. Obaj spieszyli się pędząc kalifornijską drogą stanową w stronę Salinas w blasku palącego słońca. Z bocznej, lokalnej drogi wyjechał ford sedan, a jego kierowca, student college`u nie zauważył zbliżającego się z ogromną prędkością porsche 550 spydera i zajechał mu drogę. Siedzący za kierownicą Dean dostrzegł go, ale mając pierwszeństwo przejazdu nie zwolnił. Nastąpiło zderzenie. Mechanik przeżył, bo wyleciał z wozu i doznał potłuczeń, podobnie jak kierowca drugiego auta.

    Zakleszczony między siedzeniem a kierownicą James Dean zmarł, kiedy nadeszła pomoc i wydobywano go z pojazdu. Mechanik usłyszał wtedy wydany przez niego ostatni dźwięk, coś w rodzaju przerażającego skrzeku, co zinterpretował jako głos duszy odrywanej od ciała. Oprócz skomplikowanego, psychologicznego obrazu Deana jako człowieka, mocno zranionego przez życie i raniącego innych często wbrew własnym intencjom, Jason Colavito spogląda również na swojego bohatera z punktu widzenia metafizycznego. Dean okazjonalnie zajmował się okultyzmem, a po jego śmierci fani próbowali nawiązać z nim kontakt za pomocą praktyk spirytystycznych. W niektórych artykułach o Deanie oraz licznych biografiach książkowych, niektórzy z ich autorów stawiali daleko idące tezy parapsychologiczne. Jeden z biografów, przywołując słowa samego Deana, w których przypisywał on sobie satanistyczną moc, uznał, że gwiazdor był wcieleniem Lucyfera, który w historii ludzkości przybierał różne formy istnienia, między innymi jako egipski Ozyrys. Pisząc o „sekrecie życia” Jamesa Deana Jason Colavito wiele ujawnia i wyjaśnia, ale pokazuje również, iż postać aktora jest ciągle nie rozwiązaną zagadką. I pełną mroku tajemnicą. Dla zainteresowanych. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz

  • Drogocenna kupa

    Autor: Nicolo Venturi                                              Wydawnictwo Dwie Siostry

    BDO

    Można powiedzieć, że to standardowa pozycja na Przeglądzie Nowości Wydawniczych. Czy tak rzeczywiście jest? I tak, i nie. Owszem, tytuł wskazywałby jednoznacznie na kolejną edukacyjną publikację wykorzystującą humor w przedstawianiu fizjologicznych potrzeb człowieka. Tym razem chodzi raczej o potrzeby żuka gnojowego, który żywi się odchodami. Specyfika tej istoty została wykorzystana przez Nicolo Venturi – włoskiego ilustratora, absolwenta elitarnej Wyższej Szkoły Sztuk Projektowych w Urbino – do opowieści o chciwym człowieku, który zapragnął zebrać na należącej do siebie wszelkie możliwe kupy. Wcześniej zirytowała go gromadka żuków toczących kulki. Wielmożny pan oczekiwał zapłaty za kupy zrobione na swojej ziemi. Żuki musiały się poddać z prostej przyczyny: nie miały pieniędzy.

    Pan z kolei staje się coraz bardziej szalony i ekspansywny. W końcu dostrzega problem i mówi: – Długo tak nie pociągnę. Gdzie ja pomieszczę całe to bogactwo? Rozpoczyna budowę magazynu odchodów, które w wielkim finale stają na wysokości zadania. Obecność wątków ekologicznych jest oczywiście istotna, ale to, co zostaje najdłużej, dotyka czegoś innego. Antybohater stanowi przykład kogoś sprawujące dziwną władzę nad resztą. Dziwną, ponieważ sam nadał sobie pewne uprawnienia. Jest to więc władza nielegalna, despotyczna i można ją porównać wcale nie do świata polityki (w każdym razie nie tylko). Ale bardziej nawet do sytuacji, w których normalne, zdrowe społecznie osoby zaczynają być kontrolowane przez postaci toksyczne, chwiejne, wewnętrznie niepogodzone. Książkę uhonorowano nagrodą główną międzynarodowego jury w V edycji konkursu na projekt książki dla dzieci Jasnowidze, organizowanego przez wydawnictwo Dwie Siostry. Jest w niej silny pierwiastek metafory i czarnego humoru. Nie mogło być lepiej. Oprawa twarda, szyta.

  • Dałem ci oczy, a ty spojrzałaś w ciemność
    Solà Irene, „Dałem ci oczy, a ty spojrzałaś w ciemność”Autorka: Irene Solà Wydawnictwo: Czarne „Dałem ci oczy, a ty spojrzałaś w ciemność” to druga powieść Irene Soli na naszej liście – poprzednio recenzowaliśmy (i polecaliśmy) jej książkę „Ja śpiewam, a góry tańczą” (przegląd 4/2023). Można zaryzykować stwierdzenie, że najnowsza powieść katalońskiej pisarki przypomina autorską wariację na temat popularnego obecnie rodzaju powieści, a mianowicie opowiadanej z kobiecej perspektywy sagi rodzinnej. Jednak jeśli tak jest, to „Dałem ci oczy, a ty spojrzałaś w ciemność” stanowi wariację bardzo swobodną i odlatującą naprawdę daleko od modelowych przykładów tego typu prozy. Po pierwsze: bohaterki powieści Soli, kobiety mieszkające w mas Clavell, to czarownice, a przynajmniej osoby blisko związane z nadnaturalnymi siłami – wszystko zaczęło się od Joany, która zawarła pakt z diabłem. Demon miał dostarczyć jej męża, w zastaw biorąc oczywiście jej duszę, ale Joana go oszukała (co oczywiście spotkało się z konsekwencjami – potomstwo kobiety było na różne sposoby wybrakowane). Po drugie: świat przedstawiony w powieści jest światem, w którym zaciera się granica między życiem i śmiercią; wśród współegzystujących ze sobą bohaterek mamy tu zarówno te żywe, jak i dawno zmarłe. Po trzecie: świat ten wymyśliła Solà inspirując się katalońskim folklorem, a w szczególności tradycją podawanych z pokolenia na pokolenie miejscowych legend i bajań, jest to zatem świat zarazem baśniowy, pierwotny i przepełniony instynktami – chwilami groźny, chwilami śmieszny, a zawsze zaskakujący. I wreszcie po czwarte: powieść została napisana bogatym, swawolnym i wręcz barokowo wybujałbym językiem, który wydaje się żyć wraz ze światem przedstawionym. Irene Soli udało się stworzyć powieść jednocześnie zanurzoną w tradycji i przepełnioną anarchiczną, żywą siłą. Za jej pomocą pisarka przypomina o ciągłości pokoleniowej, a także o tym, że żyjemy blisko natury nawet wtedy, kiedy na co dzień tak bardzo od niej uciekamy. To po prostu nasza cecha jako istot żywych. Niejako przy okazji Solà wydaje się twierdzić, że od natury do tego, co wydaje nam się nadnaturalne, jest tylko jeden krok, a zatem głosić prawdę, którą kiedyś ludzie uświadamiali sobie lepiej niż dziś.
  • Księga innych miejsc
    Reeves Keanu, Miéville China, „Księga innych miejsc”Autorzy: Keanu Reeves, China Miéville Wydawnictwo: Prószyński i S-ka „Księga innych miejsc” to niewątpliwie ciekawy przypadek. Książka jest mianowicie literacką adaptacją serii komiksowej „BRZRKR”, której pomysłodawcą i współautorem jest powszechnie znany i lubiany aktor Keanu Reeves. Do zrobienia ze swojego komiksu powieści zaprosił on jednego z najbardziej cenionych autorów, którzy w XXI wieku zajmują się fantastyką – Chinę Miéville’a. A żeby było jeszcze bardziej interesująco, jest to pierwsze fikcjonalne dzieło brytyjskiego autora od niemal dekady (w tym czasie wydał on za to dwie książki non-fiction, poświęcone odpowiednio rewolucji październikowej i manifestowi komunistycznemu). Powstała z tego mieszanka wybuchowa, której wybuchowość zresztą w pełni świadomie podkręcają sami autorzy. Już choćby gatunkowo nie sposób tej powieści jednoznacznie sklasyfikować. Czy to bardziej fantasy czy może science fiction? Bardziej thriller czy po prostu powieść akcji? A co z pożywką dla głębszych refleksji nad naszą naturą, których również nie obawia się zaserwować nam Miéville? Głównym bohaterem „Księgi innych miejsc” jest niejaki B., znany też jako Unute albo Śmierć. To nieśmiertelny wojownik, który przez tysiąclecia widział już upadki wielu cywilizacji. W powieści nawiązuje współpracę z pewną tajną agencją pracującą na zlecenie rządu Stanów Zjednoczonych. Po co niby jest to potrzebne istocie, której bliżej do boga niż do człowieka? Otóż B., już bardzo zmęczony, pokłada nadzieję w tym, że amerykańscy naukowcy będą w stanie rozwikłać zagadkę nieśmiertelności i tym samym pozbawić go życia. Bo przepełniony nieuleczalną melancholią bohater – pomimo że jego egzystencja jest pasmem ekscytującej akcji – chciałby wreszcie po prostu zasnąć na wieki. „Księga innych miejsc” to przede wszystkim pozycja dziwna i niecodzienna (czego zresztą można się było spodziewać po autorze utożsamianym z nurtem weird fiction). Szaleństwo tej powieści może wprawdzie niektórych czytelników męczyć, ale na pewno nie można jej zarzucić niedostatków warsztatowych, bo Miéville jest autorem sprawnym i błyskotliwym. Ciekawostka: wśród błyskotek, które tym razem rzuca swoim czytelnikom, znalazły się także pomniejsze polskie wątki, takie jak poezja Bolesława Leśmiana czy bitwa o Olszynkę Grochowską. Do bibliotek kupować wedle uznania, ale jak najbardziej można. No bo chyba znajdą się czytelnicy chcący przeczytać powieść, której współautorem jest Keanu Reeves, prawda? Oprawa twarda, szyta.
  • Życie Kola. Z Kresów po kres
    Jaskółowski Jakub, „Życie Kola. Z Kresów po kres”Autor: Jakub Jaskółowski Wydawnictwo: Kultura Gniewu Dojrzały debiut komiksowy ponad czterdziestoletniego autora jest opowieścią o jego dziadku Mikołaju. Jaskółowski nigdy go nie poznał, jednak zapragnął zrozumieć i w miarę możliwości odtworzyć jego życie, wierząc, że to, co przydarzało się przedstawicielom poprzednich pokoleń ma ogromny wpływ na ich następców. Mikołaj, przez wszystkich nazywany Kolu, z pewnością miał życie niełatwe i burzliwe – co zresztą charakterystyczne dla ludzi urodzonych w jego stronach i w jego pokoleniu. W rodzinie znany był jako człowiek wyjątkowo trudny – częściej nienawidzony niż kochany (choć doceniano niektóre z jego zalet). Jaskółowski z pewnością nie przekombinowuje swojej opowieści – o wydarzeniach z życia Kola opowiada raczej prosto i trzymając się chronologii. Większym wyzwaniem prawdopodobnie było dla niego dotarcie do informacji o dziadku niż przekucie ich w opowieść. W tej relatywnej prostocie narracji nie ma absolutnie nic złego, tym bardziej że gwałtownych zwrotów akcji było w życiu Kola więcej niż to zwykle bywa w ludzkich biografiach. Bohater był człowiekiem złamanym przez życie, nawet jeśli z całych sił próbował trzymać się prosto: najpierw opuszczony przez ojca i osierocony przez matkę, później niemal torturowany przez tego samego ojca po jego powrocie ze Stanów Zjednoczonych. Kolo był naocznym świadkiem dwóch wojen światowych, rewolucji bolszewickiej, pogromów ludności żydowskiej, krwawych napięć pomiędzy żyjącymi na Kresach Polakami i Ukraińcami, bombardowania Drezna, w którym znalazł się podczas wojny jako pracownik przymusowy i wielu innych dramatycznych wydarzeń dwudziestowiecznej historii. O stalinizmie czy takich – z perspektywy Kola – drobnostkach jak wprowadzony przez generała Jaruzelskiego stan wojenny nawet nie ma co wspominać. Są podczas lektury komiksu Jaskółowskiego momenty, w których włos jeży się na głowie. Cóż z tego, że znamy historię powszechną i wiemy o kolejnych katastrofalnych wydarzeniach, które miały miejsce w dwudziestym wieku? Prawdziwe wrażenie zawsze zaczynają robić właśnie wtedy, kiedy oglądamy jaki wpływ miały one na prawdziwych ludzi, a w szczególności zwykłych ludzi, którzy w spokojnych czasach raczej nie mieliby z wydarzeniami historycznymi nic wspólnego. Właśnie kimś takim był Kolu – osobą, która chciała po prostu żyć, ale historia uparcie mu na to nie pozwalała, po wielokroć od nowa niszcząc jego biografię. Wprawdzie ani rysunki ani konstrukcja opowieści szczególnie nie wyróżniają komiksu Jaskółowskiego spośród innych, ale to nie szkodzi, bo wyróżnia go sama jego treść. Polecam. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.  
  • Pieskie szczęście
    Gendry-Kim Keum Suk, „Pieskie szczęście”Autorka: Keum Suk Gendry-Kim Wydawnictwo: Kultura Gniewu Podejście ludzi do psów bardzo zmieniło się na przestrzeni ostatnich dekad i wciąż się zmienia. W Korei Południowej widać to jeszcze bardziej niż u nas. W wielkich miastach, takich jak Seul, ludzie trzymają psy w domu i traktują jak zwierzęcych członków rodziny. Na prowincji złe traktowanie zwierząt wciąż jest jednak zupełnie przezroczyste – głodzenie ich, przetrzymywanie przez całe życie w ciasnej klatce i tym podobne praktyki wciąż są na porządku dziennym. Mało tego, w Korei dopiero w 2024 roku prawnie zakazano jedzenia psów. Do tego czasu wciąż bywały one traktowane przez niektóre starsze osoby tak samo jak inne zwierzęta hodowlane, a w zasadzie rzeźne. Koreańska twórczyni komiksów Keum Suk Gendry-Kim w swoim najnowszym dziele opowiada o własnej psiej historii, zahaczając przy tym także o kwestie związane z traktowaniem tych zwierząt przez społeczeństwo. Wcześniej na naszej liście gościliśmy ją już jako autorkę komiksu „Czekanie” (przegląd 13/2024). W „Pieskim szczęściu” rysunkowe alter ego autorki i jej partner kupują psa w sklepie zoologicznym. Po pewnym czasie przeprowadzają się na wieś – głównie ze względu na swojego pupila – a następnie dołącza do nich jeszcze jeden czworonóg. Z kolei jeszcze trochę później, podczas spacerów z psami, zaczynają zauważać rzeczy, których woleliby nie widzieć. Na przykład zwierzęta przetrzymywane w zupełnie niehumanitarnych warunkach, sąsiadkę jak gdyby nigdy nic opowiadającą o tym, że ugotowała ze swojego psa zupę, a nawet działalność jednego z ich sąsiadów, który dorabia jako rzeźnik psów. Bohaterowie czują się z tym wszystkim okropnie, a jednocześnie na co dzień żyją z dylematami moralnymi: nie są przecież w stanie przygarnąć wszystkich psów, które potrzebują pomocy (a poza tym przecież nawet nie wszyscy ich „właściciele” w ogóle by się na to zgodzili). Rozpatrywane jako dzieło sztuki „Pieskie szczęście” nie jest może komiksem wybitnym, z drugiej jednak strony gwarantuję, że miłośnicy psów nie będą mogli się od niego oderwać. Dla mnie również, ze względu na temat, była to lektura przejmująca. Wierzę, że podobnie może być z wieloma czytelnikami, którzy natkną się na tę pozycję w bibliotece i dlatego polecam zakup. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Kto jest ładny? / Kto się zgubił?
    Wirsén Stina, „Kto jest ładny?”, „Kto się zgubił?”Autorka: Stina Wirsén Wydawnictwo: Zakamarki Poziom czytelniczy: BD 0 Dwie wydane w tym samym czasie książki z serii Stiny Wirsén, oswajającej najmłodszych czytelników z trudnymi emocjami. Ostatnio na naszej liście: „Kto się złości?” (przegląd 2/2021). Cykl szwedzkiej autorki wyróżnia się prostotą i bezpośredniością opowieści, które są połączone z realizmem rozumianym przez Wirsén jako nie wahanie się przed pokazywaniem „nieidealnych” zachowań. Na przykład w jednej z omawianych tym razem książek wystraszone dziecko gryzie dorosłego i to zachowanie – choć z pewnością nieprawidłowe – nie doczekuje się żadnego komentarza. W książeczce „Kto jest ładny?” Wirsén pokazuje dzieciom – mówiąc w największym skrócie – że uroda jest czymś względnym, subiektywnym i całkowicie zależnym od przyjętych kanonów piękna. I robi to w sposób najprostszy z możliwych: Miśka i Miświnka dokuczają Kociowi, mówiąc, że jest brzydki, przez co oczywiście Kociowi robi się przykro. Według nich jest on brzydki, bo jest żółty, a żółty to brzydki kolor. Logiczne. Sprawa komplikuje się jednak, kiedy do akcji wkracza Ptaszyna – również żółta. Kiedy i ona słyszy o swojej rzekomej brzydocie, po prostu nie zgadza się z Miśką i Miświnką, twierdząc, że jest piękna, fajna i żółta, tak samo jak Kocio, za to Miśka z Miświnką są brzydkie, bo włochate. I tak dalej, poprzez kłótnie, aż do przybycia królika – brązowego tak samo jak brązowe są pyszne czekoladki, które przynosi. A konkluzji brak – dziecko samo musi wyciągnąć wnioski i zrozumieć, że ładne i brzydkie może być dosłownie wszystko, co za takie uznamy (a poza tym sporo znaczenia ma tu nasza pewność siebie). Z kolei „Kto się zgubił?” przedstawia scenę z supermarketu, która rozpoczyna się od tego, że Duży Miś i Mały Miś robią zakupy. W pewnej chwili Duży zostawia Małego przy bananach, prosząc by przez ten czas wybrał kilka ładnych. Niestety Małemu zajmuje to mniej czasu niż Duży potrzebuje, by do niego wrócić i w konsekwencji Mały gubi się pośród wielkich półek z towarami i tłumu dorosłych. Jak można się domyślić – jest przestraszony, a im dłużej nie ma z nim Dużego, tym bardziej Mały panikuje. Chyba każdemu dziecku podobna historia się kiedyś zdarzyła albo może zdarzyć. Obie te budzące sympatie książki mogą pomóc dzieciom w rozpoznawaniu trudnych emocji i radzeniu sobie z nimi, jednocześnie w żaden sposób ich nie dyskredytując, co wydaje się zdrowe. Jak najbardziej można je polecić dzieciom w wieku 3-4 lat. A co za tym idzie: bibliotekom też. Obie publikacje zostały wydane w małym formacie i w oprawie twardej, szytej.
  • Bibuła w tapczanie. O Solidarności dla dzieci
    Rusinek Michał, „Bibuła w tapczanie. O Solidarności dla dzieci”Autor: Michał Rusinek Ilustracje: Joanna Rusinek Wydawnictwo: Agora Poziom czytelniczy: BD I/II Znany duet twórców książek dla dzieci, Michał Rusinek i Joanna Rusinek, tym razem opowiada młodszym czytelnikom o schyłkowych latach PRL-u, Solidarności, stanie wojennym i upadku komunizmu (ostatnio na naszej liście omawialiśmy ich książkę „Guzik. O Janie Brzechwie dla dzieci” – przegląd 17/2025). I robi to zgrabnie, jak zazwyczaj. Dzięki lekturze „Bibuły w tapczanie” dziecko ma szansę zrozumieć o co w ogóle chodziło z tym całym komunizmem, o którym czasami wspominają jego rodzice czy dziadkowie, czym był niesławny stan wojenny, kim jest Lech Wałęsa i tym podobne sprawy. A także – last but not least – czym właściwie jest obecna w tytule bibuła, bo przecież nie kolorowym papierem, który zanosi się na lekcje plastyki. „Bibułę w tapczanie” wyróżnia osobista perspektywa. Kiedy wybuchły słynne strajki w Stoczni Gdańskiej Michał Rusinek miał osiem lat, a kiedy wprowadzano stan wojenny – dziewięć. Dziś opowiada więc o tamtych wydarzeniach z osobistej perspektywy, a swoją opowieść adresuje do dzieci, które są w podobnym wieku co on wtedy. Ta osobista perspektywa uwzględnia nie tylko dzielnie się wspomnieniami o tym, co jako dziecko zapamiętał z życia społeczno-politycznego kraju, ale także przytaczanie całkiem osobistych wydarzeń – na przykład zawału, który jego ojciec miał w stanie wojennym. Podczas lektury okazuje się, że samemu Rusinkowi przydarzyło się wtedy pomylenie nielegalnie kolportowanych przez jego rodziców ulotek i gazetek – tytułowej bibuły – z popularnym materiałem szkolnych prac plastycznych (na szczęście bez żadnych przykrych konsekwencji). W publikacji możemy znaleźć nawet pochodzące z tamtych czasów fotografie autora i jego rodziców. Najważniejsze jednak, że zahaczając o osobisty ton książce udaje się w chyba zrozumiały sposób opowiedzieć młodszym czytelnikom o upadku komunizmu w Polsce i o tym, dlaczego było to wydarzenie tak istotne. A przecież jak najbardziej warto to wiedzieć! Czy okaże się to ciekawe dla dzisiejszych ośmio-, dziewięcio- czy dziesięciolatków – nie umiem wyrokować. Ale dlaczego nie spróbować? Według mnie ta starannie przygotowana i w gruncie rzeczy całkiem oryginalna książka może nadać się na zakup biblioteczny. Oprawa twarda, szyta.
  • Kwarki, iskry i tajemnice kwantowe
    Harvey-Smith Lisa, Ryan Aidan, „Kwarki, iskry i tajemnice kwantowe”Autorka: Lisa Harvey-Smith Ilustracje: Aidan Ryan Wydawnictwo: PWN Profesorka astrofizyki na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii Lisa Harvey-Smith i ilustrator Aidan Ryan razem stworzyli popularnonaukową książkę dla dzieci, która ma na celu zainteresowanie młodych czytelników fizyką. Z jednej strony to pewnie trudne zadanie, ale z drugiej dość wdzięczne, dzieci są bowiem z natury ciekawe. A w końcu czymże jest fizyka, jeśli nie ciągłym pytaniem „dlaczego?”. W trakcie lektury tej możliwie przystępnie napisanej, bardzo kolorowej publikacji młody czytelnik ma okazję dowiedzieć się czym są kwarki, bozony, neutrina, czarne dziury, a nawet antymateria. Odkryje, że do tej pory poznaliśmy sześć typów kwarków – górny, dolny, dziwny, powabny, niski i wysoki – a różnią się one od siebie głównie ciężkością. Być może po raz pierwszy w życiu zobaczy układ okresowy pierwiastków i dowie się, że każdy z nich zawiera różną liczbę protonów. Lisa Harvey-Smith tłumaczy także czym właściwie jest teoria względności (i dlaczego jej odkrycie było dla nas tak ważne), jak działa grawitacja, a nawet wyjaśnia, że według prawdopodobnej teorii cały nasz świat zostanie kiedyś pochłonięty przez czarne dziury (ale spokojnie, według naukowców nastąpi to dopiero za jakiś milion bilionów bilionów bilionów lat). Jak przyznaje sama autorka, od tego wszystkiego może zakręcić się w głowie, ale jednocześnie przecież cała ta wiedza może być fascynująca. Według mnie warto pozyskać tę książkę i sprawdzić, które z dzieci uda się zainteresować światem astrofizyki. Oprawa twarda, szyta.
  • Zresetuj się. Jak zadbać o swój mózg w świecie ekranów
    Hansen Anders, „Zresetuj się. Jak zadbać o swój mózg w świecie ekranów”Autorzy: Anders Hansen i Mats Wänblad Ilustracje: Lisa Zachrisson Wydawnictwo: Znak Anders Hansen to popularny (słusznie!) szwedzki psychiatra i badacz, który jest też autorem poradnikowych publikacji pomagających czytelnikom lepiej radzić sobie z własnym mózgiem. Na naszej liście gościło już kilka jego książek – ostatnio „Potęga ADHD” (przegląd 20/2024). Tym razem Hansen, we współpracy z autorem książek dla dzieci i młodzieży Matsem Wänbladem, stworzył publikację skierowaną do młodszych czytelników, która ma na celu skłonienie ich do mądrzejszego korzystania z urządzeń ekranowych i w efekcie nie przeciążania nimi mózgu. Jednym z podstawowych założeń książki jest to, że z korzystania ze smartfonów i innych gadżetów wcale nie trzeba rezygnować – wystarczy po prostu nie dać się im zniewolić. W „Zresetuj się” Hansen i Wänblad pokazują skutki nadmiernego korzystania z urządzeń ekranowych, które wszyscy widzimy na co dzień (należą do nich m.in. uczucie przeciążenia, zmęczenie, wieczny brak czasu czy trudności ze skupieniem uwagi), a następnie doradzają, w jaki sposób możemy się ich pozbyć. Wszystko, o czym książka mówi, jest poparte konkretną – choć bardzo przystępnie, niemal niezauważalnie podaną – wiedzą na temat funkcjonowania ludzkiego mózgu. A zatem organu, który przez dziesiątki tysięcy lat kształtował się tak, by jak najlepiej podołać stawianym przed człowiekiem wymaganiom, ale obecnie nie nadąża za rewolucyjnymi zmianami w naszym trybie życia, szczególnie tymi, które zaszły mniej więcej od 2010 roku, czyli od czasu wybuchu popularności smartfonów. Autorzy zrobili co tylko mogli, by książka była napisana przystępnie i atrakcyjnie, jednocześnie nie próbując podszywać się pod młodzież, będącą adresatami ich książki. Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że bardzo trudno jest sprawić, by młodzi ludzie powiedzieli technologicznym atrakcjom „sprawdzam”. Jeśli jednak jakiś niedorosły czytelnik sam poczuje, że nie czuje się najlepiej i być może część odpowiedzialności za to można przypisać nadmiernemu używaniu przez niego urządzeń ekranowych, to w tej książce znajdzie wszystko, co powinien na ten temat wiedzieć. Polecam zakup tej publikacji. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Mrówka i zagadki
    Gottfridsson Linn, Adbåge Emma, „Mrówka i zagadki”Autorka: Linn Gottfridsson Ilustratorka: Emma Adbåge Wydawnictwo: Zakamarki Poziom czytelniczy: BD I/II Druga powieść Linn Gottfridsson o szwedzkim siedmiolatku, na którego wszyscy mówią Mrówka. Pierwsza część, zatytułowana „Życie Mrówki”, do nas nie dotarła, więc to nasze pierwsze spotkanie z cyklem, na który składają się w sumie trzy książki. Na szczęście powieść z powodzeniem można czytać bez znajomości poprzedniej. Tytuł „Mrówka i zagadki” jest znaczący i dwuznaczny. Z jednej strony stanowi on aluzję do ulubionej książki ze śmiesznymi zagadkami, którą Mrówka zna już właściwie na pamięć. Z drugiej – do nieco poważniejszych zagadek, na które nie ma prostych, błyskotliwych i budzących uśmiech odpowiedzi. Życie chłopca w drugim tomie jego codziennych przygód nie jest bowiem pozbawione problemów i trosk. Zacznijmy od tego, że rodzice Mrówki są rozwiedzeni, co samo w sobie jest dla chłopca trochę smutne. Niby już się do tego przyzwyczaił, ale z drugiej strony w sytuacji, w której mieszka raz z mamą a raz z tatą, ciągle musi za kimś tęsknić, co bywa przykre, zwłaszcza przed snem. Jakby tego było mało, wszystko wskazuje na to, że mama Mrówki zakochała się na nowo. Jej nowy chłopak ma na imię Jesper, jest bardzo fajny i Mrówka go lubi, ale to i tak dziwne uczucie – zwłaszcza że tata chłopca wciąż jest samotny. Problemy ma też Diego, czyli najlepszy kolega Mrówki – jego tata nie tylko rozwiódł się z mamą, ale wyprowadził się dość daleko i chłopiec rzadko go widuje. Kiedy dowiaduje się, że zimą jego tata planuje wyjazd na snowboard, Diego postanawia zrobić wszystko, by uzbierać pieniądze na własną deskę i pojechać z nim (a Mrówka mu w tym pomaga). Poza tym w życiu Mrówki niepostrzeżenie zaczyna dziać się jeszcze jedna dziwna rzecz – wzrok chłopca z nieznanej mu przyczyny ciągle ucieka w stronę jednej z jego koleżanek z klasy, Ewy, która biega co najmniej tak samo szybko jak on (a przecież Mrówka był pewien, że nikt mu nie dorówna!), potrafi robić imponującą gwiazdę i w dodatku uwielbia dokładnie tą samą książkę z zagadkami. Chłopiec zaczyna się nawet zastanawiać, czy przypadkiem i on się nie zakochał. Zdecydowanie nie jest jednak gotów się do tego przyznać. Powieść o codziennych problemach i rozterkach Mrówki zrobiła na mnie dobre wrażenie i bez wahania wręczyłbym ją do czytania dzieciom w podobnym wieku, co bohater. Zwłaszcza tym, które mają podobne problemy – na przykład rozwiedzionych rodziców. Książka nie jest przepsychologizowana, nie uświadczymy w niej nachalnych morałów i instrukcji „jak żyć”. Zamiast tego oferuje realizm i autentyczność, która przejawia się również w sposobie oddania dziecięcego sposobu myślenia. Polecam zakup. Oprawa twarda, szyta.
  • Ministerstwo Rozwiązań
    Autorka: Sanne Rooseboom Wydawnictwo: Dwie Siostry Poziom: BD II       Debiutancka książka niderlandzkiej pisarki i dziennikarki otwiera cykl przygodowy o Ministerstwie Rozwiązań. Historia zaczyna się od pewnego listu zaadresowanego do nikomu nieznanego Ministerstwa Rozwiązań, który zostaje przechwycony przez córkę listonosza – jedenastoletnią Ninę. Nadawcą listu jest dziewięcioletni Ruben, drobny chłopiec w okularach, który jest ofiarą „słodkiej” dręczycielki (Sophii) podburzającej klasę przeciwko niemu. Nina i wtajemniczona w tę sprawę jej przyjaciółka Alfa postanawiają odszukać chłopca i mu pomóc. Przeprowadzona przez nie akcja robi duże wrażenie na starszej, niewidomej sąsiadce Rubena (pani Vis), która niegdyś pracowała w holenderskim oddziale tajnie działającego na całym świecie Ministerstwa Rozwiązań, zanim został on zamknięty przez Międzynarodowe Bractwo za łamanie procedur tajności. Pracownicy Ministerstwa bowiem mieli anonimowo pomagać ludziom w rozwiązywaniu ich problemów i pilnować, aby nikt się o tym nie dowiedział. Pani Vis, jako że nigdy nie wyjawiła żadnego sekretu, została strażniczką archiwum ze starymi księgami, w których zostały opisane wszystkie rozwiązane sprawy. Dostała też propozycję powołania Ministerstwa w nowym składzie, ale nigdy z niej nie skorzystała. Teraz jednak w trójce odwiedzających ją dzieci widzi idealnych kandydatów na nowych rozwiązywaczy. Nina, Alfa i Ruben muszą najpierw rozwiązać trzy sprawy, co nie jest wcale takie łatwe, gdyż próbuje ich zdemaskować jeden ze Srebrzystych (największych wrogów Ministerstwa), a do tego cały czas są atakowani przez bandę szkolnej dręczycielki i intrygantki Sophii. Tajemne stowarzyszenie, pełni entuzjazmu bohaterowie spotykający się w pokoju starszej pani, który przypomina magiczną bibliotekę, poruszające historie (w tym dziadka Niny) ze starych ksiąg, niezwykła misja, skrzynia z przebraniami – wszystko to tworzy niesamowity klimat opowieści i sprawia, że czyta się ją jednym tchem. Autorka w tej pełnej przygód i wartkiej akcji historii dotyka trudnych tematów, takich jak przemoc szkolna, wykluczenie, hejt czy samotność starszych osób. Wciągająca, wspaniała opowieść o przyjaźni, empatii, bezinteresownym pomaganiu oraz zmienianiu świata na lepsze. Okładka miękka, klejona. Szczególnie polecam.
  • Podziemna przygoda odważnej żaby Rene
    Autor: Mikołaj Pasiński Ilustratorka: Gosia Herba Wydawnictwo: Kropka Poziom: BD O/I   Wrocławscy twórcy książek obrazkowych, ilustratorka Gosia Herba i pisarz Mikołaj Pasiński, znani m.in. z nagradzanego „Van Doga” (p. 13/2021), powracają na listę tym razem z nowym cyklem opowiadającym o przygodach żaby Rene. W pierwszej części tytułowa bohaterka postanawia sprawdzić, czy Ziemia przypomina jajko. Wyrusza więc na wyprawę do środka Ziemi – od norki kreta, przez miasto mrówek, tunele wija i rzekę lawy (po której pływa łabędź magmowy), aż do jądra Ziemi. Stamtąd zaś wraca do domu, no cóż, windą. Ależ to była fantastyczna przygoda! Ekspedycja dostarcza bohaterce wiele doświadczeń i wiedzy, zarówno na temat życia pod ziemią, jak też budowy Ziemi. Rene, spotykając po drodze rozmaite stworzenia, dowiaduje się, że dla jednych ziemia jest jak mięciutki i pyszny pączek, dla drugich jest bezpiecznym i przytulnym domem, a dla jeszcze innych – grobem. Przekonuje się, że podziemny świat może być spokojny, ale też niebezpieczny. Odkrywa kryjące się pod ziemią skarby, takie jak na przykład stare monety, szkielety dinozaurów, minerały i drogocenne kamienie. Znajduje też przyjaciółkę – mrówkę Beatrycze. Autorzy w niezwykle pomysłowy sposób wykreowali zarówno podziemny świat, pełen tajemniczych labiryntów, komór i fantastycznych stworzeń, jak też postać zielonej podróżniczki z białymi kłami, która mieszka w małym, dość ponurym zamku. Wszystko wskazuje na to, że wywodzi się ona z rodu wampirów, który zamiast krwi spożywa zupę pomidorową. Do tego nasza bohaterka ma wyrazistą osobowość, jest odważna i dogłębnie drąży nurtujące ją problemy – wyrusza na wyprawę badawczą i niestrudzenie podąża za własną ciekawością. Jej entuzjazm z pewnością udzieli się małym czytelnikom. Z krótką, pełną fantastycznych przygód i obrazowych porównań opowieścią doskonale współgrają znakomite, wypełnione zabawnymi detalami ilustracje, które doskonale oddają klimat podziemnego świata. Wspaniała, pobudzająca wyobraźnię lektura, sprytnie nawiązująca do słynnej powieści Juliusza Verne’a. Okładka twarda, szyta. Bardzo polecam.
  • Misia postanawia odejść
    Autorka: Anna Höglund Wydawnictwo: Zakamarki Poziom: BD I Drugi tom cyklu o parze wypchanych trocinami pluszowych miśków – Misi i Kostku (poprzednio: „Misia i Kostek” p. 1/2020). Autorką tych niewielkich książek obrazkowych jest ceniona szwedzka ilustratorka, pisarka, laureatka wielu międzynarodowych nagród – Anna Höglund, która eksploruje w nich temat skomplikowanych, pełnych silnych emocji relacji między mieszkającymi razem niedźwiedziami. W prezentowanej części związek bohaterów ponownie zostaje wystawiony na próbę. Pewnego ranka, tuż po wspólnie wypitej kawie, Kostek zostawia Misię samą w domu i bez słowa wyjaśnienia wyrusza z kretem na przejażdżkę motorynką. Niedźwiedzica czuje się porzucona i niepotrzebna. Przepełnia ją rozgoryczenie, żal i coraz potężniejszy gniew. Chce wzbudzić w Kostku poczucie winy i go ukarać. W przypływie silnych emocji pakuje plecak i opuszcza dom – jak jest przekonana – na zawsze. Po drodze jednak ogarniają ją rozmaite wątpliwości. W wyobraźni widzi Kostka, który wszędzie jej szuka, martwi się jej zniknięciem i zadręcza się wyrzutami sumienia. Misia zaczyna mu współczuć i postanawia wrócić do domu. Ku jej zaskoczeniu Kostka nadal w nim nie ma. Tym razem jednak udaje jej się opanować wzburzenie, gdyż od negatywnych myśli odciąga ją skakanie na trampolinie z Wiewiórkiem. Po pełnym emocji dniu Misia i Kostek w końcu wszystko sobie wyjaśniają i się godzą. Krótka, gęsta od emocji historyjka obrazkowo-słowna daje szerokie pole do interpretacji. Autorka pokazuje napięcia, oczekiwania i burzę emocji w relacji bliskich sobie osób. Dotyka najskrytszych myśli i uczuć. Czytelnik może wniknąć zarówno w świat przeżyć zmagającej się z porzuceniem Misi, jak i Kostka, który nie chce tłumić swoich potrzeb. Historia została przedstawiona w czterech krótkich rozdziałach i wzbogacona prostymi, stylizowanymi na dziecięce rysunki ilustracjami z elementami komiksowymi, znakomicie oddającymi emocje bohaterów. Niebanalna, poruszająca trudne tematy lektura, w której powinien towarzyszyć dziecku ktoś dorosły. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Dlaczego pawian nie lubi żółwia?
    Autorka: Anna Olej-Kobus Wydawnictwo: Kropka Poziom: BD I/II   Anna Olej-Kobus, dziennikarka, fotografka, podróżniczka i autorka bloga AfrykAnka, zaprasza dzieci do bajecznie kolorowego świata Afryki, w którym zwierzęta nie tylko mówią ludzkim głosem, ale też przekazują ważne wartości i prawdy życiowe. „Dlaczego pawian nie lubi żółwia?” to zbiór czterdziestu krótkich opowieści inspirowanych afrykańskimi legendami, baśniami i podaniami ludowymi (plus jedna opowieść autobiograficzna). Historie dają odpowiedzi na pytania dotyczące charakterystycznych cech wyglądu i zachowań różnych gatunków zwierząt, np.: dlaczego małpa ma ogon, dlaczego kameleon zmienia kolory i oczywiście dlaczego pawian nie lubi żółwia. W zbiorze znajdziemy opowieść o tym, jak bawół przez swój nienasycony apetyt i samolubstwo przestał być Królem Buszu i stał się roślinożernym zwierzęciem żyjącym w stadzie. W rozdziale „Dlaczego wąż nie ma nóg?” poznajemy protoplastę tego gatunku, który stracił kończyny z powodu swej dumy i pychy. Nauczkę za zarozumiałość dostaje też pewien elegancki krokodyl, który był tak łasy na pochwały, że coraz więcej czasu spędzał na rozpalonym słońcem brzegu, przez co jego skóra zaczęła przypominać zbroję. Poznamy też historię pasków zebry, trąby słonia i cętek geparda (a przy okazji dowiemy się, dlaczego nie ryczy tylko ćwierka). Afrykańskie opowieści w prosty sposób objaśniają świat zwierząt i panujące w nim zasady. Pokazują, że silnego można pokonać sprytem, a za swoje czyny ponosi się konsekwencje. Bohaterowie są karani za pychę, oszustwo, lenistwo i wszelkiego rodzaju występki, a nagradzani za prostoduszność, pracowitość, odwagę, cierpliwość czy pomaganie innym. Klimat afrykańskich opowieści znakomicie oddają urzekające, pełne intensywnych barw ilustracje Marianny Jagody, absolwentki Wydziału Malarstwa i Grafiki Gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Na końcu książki znajduje się miejsce na opowieść czytelnika oraz zdjęcia prawdziwych zwierząt. Rozbudzająca wyobraźnię lektura. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Powrót do Nowego Jorku
    Autorka: Nicki Greenberg Wydawnictwo Kropka Poziom: BD II   Drugi tom cyklu zatytułowanego „Detektywka w podróży” autorstwa australijskiej pisarki, ilustratorki, z wykształcenia zaś prawniczki; poprzednio: „Wyprawa przez Atlantyk” (p. 4/2025). Akcja obu powieści toczy się w latach 20. XX wieku, a ich bohaterką jest Pepper Stark, nastoletnia córka kapitana statku pasażerskiego. W prezentowanym tomie Pepper przypływa do Nowego Jorku na premierę musicalu na Broadwayu, w którym ma wystąpić jej przyjaciółka Nora. W podróży towarzyszą jej ojciec oraz jego nowa ukochana Emma wraz z nastoletnim synem Elliottem. Wspólnie odwiedzają nowojorskie restauracje, kawiarnie, teatry i muzea (najczęściej te polecane w przewodniku „Wszystko o Nowym Jorku. Intymny przewodnik”). Pepper nie jest jednak w stanie w pełni cieszyć się urokami miasta, ponieważ zamartwia się o swojego przyjaciela Sola (Solomona Borowskiego), ambitnego cukiernika odbywającego staż w ekskluzywnej restauracji, który wpada w poważne tarapaty. Jako że przygotowywał deser zaserwowany podczas kolacji pewnemu słynnemu krytykowi kulinarnemu, który z powodu ostrego zatrucia trafił do szpitala, jest jednym z podejrzanych w dochodzeniu prowadzonym przez policję. Pepper z pomocą przyjaciół stara się oczyścić Sola z tych oskarżeń i znaleźć prawdziwego sprawcę. Autorka łączy w tej części zagadkę detektywistyczną z ekscytującą wędrówką po dawnym Nowym Jorku – od Metropolitan Opery i Broadwayu przez słynne restauracje po sekretne kluby i niebezpieczne zaułki. Znakomicie oddaje klimat i koloryt ówczesnego miasta. Barwnie też kreśli galerię postaci – mamy tu przedstawicieli nowojorskiej socjety, bohemy i świata przestępczego. Ważny wątek opowieści dotyczy zmian w sytuacji rodzinnej bohaterki, której nie jest łatwo zaakceptować to, że jej ojciec po latach żałoby otwiera się na nowe uczucie. W dodatku rozgrywa się to w ukochanym mieście jej zmarłej mamy, przez co momentami ogarnia ją nostalgia. „Powrót do Nowego Jorku” jest też opowieścią o przyjaźni i pogoni za marzeniami. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Dookoła świata. 80 drzew
    Autor: Jonathan Drori Wydawnictwo PWN   Kolejny tom bogato ilustrowanej serii wydawniczej „Dookoła świata” to zbiór fascynujących historii o osiemdziesięciu drzewach, które wybrał (spośród ponad 60 000 różnych gatunków) Jonathan Drori, brytyjski pasjonat botaniki, ambasador WWE, członek Towarzystwa Linneuszowskiego w Londynie oraz były filmowiec dokumentalista BBC. Autor z polotem opisuje poszczególne gatunki drzew, zwracając uwagę na ich wygląd, wyjątkowe cechy i umiejętności, mechanizmy obronne, strategie rozsiewania nasion, rolę w historii ludzkości oraz znaczenie kulturowe. Interesują go również zaskakujące powiązania między światem roślin, zwierząt i ludzi. W swoich opowieściach odwołuje się zarówno do badań naukowych, jak też do folkloru, legend, ludowych wierzeń, starożytnych opowieści, literatury oraz sztuki. Opisane w książce drzewa pogrupowane są według regionów geograficznych. Drori botaniczną podróż zaczyna od Anglii i zjawiskowego platana klonolistnego, który dzięki zdolności do zrzucania warstwy brudu doskonale przystosował się do życia miejskiego. W Maroku przygląda się kolczastemu drzewu arganowemu, na którego gałęziach można zaobserwować stado kóz zajadających się jego owocami. We Włoszech uwagę autora przykuwa alpejski świerk pospolity używany do produkcji płyt rezonansowych najcenniejszych skrzypiec. Na trasie podróży znalazły się też takie okazy dendrologiczne jak: drzewo kapokowe (Sierra Leone), gwiżdżąca akacja (Kenia), dracena smocza krew (Jemen), sumak lakowy (Japonia) czy chinowiec (Peru). Drzewa w pełnej krasie, zbliżenia ich owoców, liści i nasion znakomicie uchwyciła francuska ilustratorka, Lucille Clerc, której dzieła urzekają artystyczną kompozycją, subtelną kolorystyką i bogactwem detali. Na końcu książki zamieszczone są propozycje lektur dla – jak określa autor – „każdego entuzjastycznego czytelnika amatora”, a także źródła specjalistyczne, zasoby online z wolnym dostępem i indeks. Fascynujące spojrzenie na drzewa świata. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Oszukaj genetyczne przeznaczenie
    Autorka: Dorota N. Komar Wydawnictwo Otwarte   Dr Dorota N. Komar pracuje jako starsza naukowczyni w katalońskim centrum technologicznym Eucerat. Od ponad dziesięciu lat specjalizuje się w epigenetyce – stosunkowo młodej dziedzinie nauki zajmującej się badaniem zmian aktywności genów, które nie wynikają ze zmiany sekwencji DNA, ale z wpływu różnych czynników, takich jak na przykład dieta, stres, styl życia czy zanieczyszczenie środowiska. W swojej książce z pasją i polotem wprowadza czytelnika w tajniki epigenetyki, pokazując, jak dzięki niej można wspierać swoje geny w budowaniu zdrowia i długowieczności. Szczegółowo omawia tu proces regulacji genów, mechanizmy epigenetyczne, biologiczne podstawy zdrowego życia, a także powiązania między deregulacją epigenetyczną a chorobami, takimi jak nowotwory, cukrzyca czy zaburzenia psychiczne. Z nieukrywaną ekscytacją opisuje liczne eksperymenty i przełomowe badania, przywołuje ciekawe historie i anegdoty ze świata nauki, odsłania też kulisy pracy laboratoryjnej. Książka pokazuje, jak różne substancje odżywcze, czynniki środowiskowe, opieka rodzicielska, doświadczenia z wczesnych etapów rozwoju oraz „zaburzacze” hormonalne wpływają na programowanie epigenetyczne (począwszy od rozwoju płodowego aż do starości). Mimo dużej ilości specjalistycznej terminologii napisana jest w zrozumiały, obrazowy sposób, lekkim stylem i z dawką humoru. Zawiera słowniczek oraz bibliografię. Okładka miękka, klejona. Ciekawa książka popularnonaukowa z elementami poradnika. Polecam.
  • Dlaczego umieramy
    Autor: Venki Ramakrishnan Wydawnictwo: PWN             Książka biofizyka, pracującego obecnie w Cambridge, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie chemii, to kompendium wiedzy o starzeniu się. Proces ten jest przedstawiony z poziomu pojedynczej komórki ciała. Autor szczegółowo omawia budowę komórki i ukazuje, jakie procesy zachodzą w poszczególnych jej częściach. Duża część książki poświęcona jest genom i budowie łańcucha DNA. Różne uszkodzenia w obrębie genomu skutkują chorobami i wpływają na długość naszego życia. Na poziomie komórkowym nasz organizm wyposażony jest w mechanizmy zapobiegające błędom związanym z kopiowaniem łańcucha DNA lub naprawiające jego uszkodzenia. Z wiekiem te zabezpieczenia stają się mniej wydajne i skuteczne, co najczęściej prowadzi do powstawania nowotworów. Jednak ludzie chcieliby żyć coraz dłużej, a nawet być nieśmiertelnymi. Statystycznie długość życia znacznie urosła w ostatnich dziesięcioleciach, w społeczeństwach jest więcej dziewięćdziesięciolatków i stulatków, jednak liczba osób w wieku powyżej 105 lat jest stała od lat. Omawiane w książce badania pokazują, jak skomplikowane procesy zachodzą w organizmie na poziomie komórkowym i jak one przekładają się na funkcjonowanie całego organizmu. Dodając do tego uwarunkowania genetyczne poszczególnych osób, warunki środowiskowe oraz sposób życia, czytelnik odkrywa, jak trudnym zadaniem jest przeciwdziałanie procesom starzenia się. Ciekawa, dobrze napisana, prezentująca obecny stan wiedzy pozycja. Zawiera przypisy końcowe oraz indeks. Okładka twarda, szyta. Polecam zainteresowanym tematem.
  • Kiszonki. Smaki z natury
    Autorka: Urszula Wojciechowska Wydawnictwo: RM       Autorka bloga poświęconego kiszeniu („Kiszonki Tofalarii”) w swojej pierwszej książce kulinarnej dzieli się wieloletnim doświadczeniem związanym z eksperymentowaniem i dopracowywaniem technologii domowego kiszenia. W części wstępnej wprowadza czytelników w teoretyczne podstawy procesu fermentacji, omawia walory dietetyczne kiszonek, udziela też praktycznych porad dotyczących kiszenia. Główna część książki zawiera ponad sześćdziesiąt przepisów na kiszone warzywa, owoce, grzyby, a także na potrawy z wykorzystaniem kiszonek. Opierają się one na tradycyjnych metodach kiszenia: w solance oraz w soku własnym. Znajdziemy tu zarówno receptury na klasyczne kiszone ogórki i kapustę, jak też bardziej zaskakujące propozycje, jak na przykład kiszone czereśnie, pączki lipy, cytryny i zioła. Przepisy okraszone są praktycznymi wskazówkami, ciekawostkami kulinarnymi i podróżniczymi, oraz kolorowymi zdjęciami. Publikacja zawiera bibliografię. Okładka miękka. Polecam czytelnikom zainteresowanym kiszeniem żywności.
  • Wróżby, czaszki i skarb Montezumy
    Autor: Tomasz Napierała Wydawnictwo: MUZA Poziom: BD III Druga część przygód rodzeństwa Kamińskich (wydane rok temu „Drony, skorpiony i sekret emira, czyli jak znaleźć skarb i pokonać złoli” niestety do nas nie dotarły, a obie książki lepiej czytać w kolejności wydawniczej). Powieść Tomasz Napierały to solidna przygodówka dla dzieci, widać w niej sympatię autora do Indiany Jonesa. Bohaterowie utworu – Kuba, Zofijka i Ziemek są rodzeństwem, które z powodu charakteru pracy rodziców dużo podróżuje po świecie i aktualnie przebywa w hiszpańskiej Sewilli. Tu rozpoczyna się ich kolejna przygoda i od razu robi się niebezpiecznie, ale do tego młodzi Kamińscy są już przyzwyczajeni. Bohaterowie uwielbiają rozwiązywać zagadki i tropić zaginione skarby, swoje działania relacjonują na Youtubie, choć ostatnio nie działo się u nich najlepiej. Po wielkim sukcesie (opisanym w pierwszym tomie cyklu) nasi tropiciele tajemnic tracą na popularności, ponieważ nie udaje im się dokonać żadnego spektakularnego odkrycia. Ktoś podsuwa im pomysł rozwiązania zagadki Carmen znanej z opery, lecz prawdziwa przygoda rozpoczyna się wraz z poznaniem Jessici – nastoletniej Amerykanki, córki podróżnika, która wciąga Kubę, Ziemka i Zofijkę w ekscytującą sprawę związaną ze skarbem jednego z najpotężniejszych azteckich władców, Montezumy II. Wątki historyczne bardzo sprytnie splatają się z fabułą powieści, przybliżając czytelnikowi wiedzę o dziejach Hiszpanii i Meksyku. Autor ma niebywałą zdolność łączenia przyjemnego z pożytecznym, jego powieść rzeczywiście nauczy czegoś ciekawego, gwarantując przy tym wyśmienitą rozrywkę. Bohaterów czeka mnóstwo wyzwań, połączenie w całość wszystkich tropów nie jest łatwe – potwierdzi to odbiorca śledzący rozrzucone w tekście wskazówki. Pojawi się wątek kryminalny – ktoś zostanie porwany, wiele razy zrobi się niebezpiecznie, lecz odwaga i zgodna (choć nie zawsze) współpraca pozwoli Kamińskim wyjść cało z większości opresji. Czy jednak uda im się rozwiązać zagadkę i czy rozwiązanie będzie tak ekscytujące, jak na początku myśleli? A może przekroczy najśmielsze oczekiwania? Czytelnik może spodziewać się zaskoczenia, nudy na pewno nie będzie – nie pozwoli na to wartka akcja i żywe dialogi bohaterów. Można pogratulować pisarzowi rzemiosła – z pewnością trzeba je mieć, by tak szybko mknąć przez gęsto utkaną fabułę, która nie pozostawia miejsca na skuchę. Bardzo polecam młodym fanom powieści przygodowych. Oprawa miękka, klejona.
  • Becia Równiacha i jabłko ę-ą
    Autorka: Nicky Smith-Dale Ilustratorka: Sarah Horne Wydawnictwo: Magiczne Poziom: BD I/II Becia Równiacha powraca. Wiadomość z pewnością ucieszy fanów pierwszej części cyklu o zwariowanej bohaterce – książkę „Becia Równiacha i Ropusza Wiedźma” prezentowaliśmy na przeglądzie (P. 15/25). Publikację warto poprzedzić lekturą pierwszego tomu, który wyjaśnia dlaczego główna bohaterka występuje w wersji znacznie pomniejszonej. Aktualny rozmiar Beci Równiachy wynika z działania czaru rzuconego na nią przez Ropuszą Wiedźmę. I choć maleńka bohaterka wciąż jest diabelsko niebezpieczna i niebywale odważna, otoczenie zaczyna traktować ją z pobłażaniem i lekceważeniem, a jej status rycerki i osobistej ochroniarki króla powoli zbliża się do statusu królewskiego zwierzątka domowego. Zbliża się Święto Rzepy, w którym Becia zawsze chciała wziąć udział. Król Muszkat wyrusza ze swoją świtą, w skład której oczywiście wchodzi także Równiacha, do Królestwa Samej Śmietanki, by celebrować wydarzenie. Stary zwyczaj nakazuje, by podczas Turnieju Rzepowego król stanął do walki z gospodynią święta, Królową McNiuch, a rozsądek podpowiada, że będą z tego problemy. Niestety Becia przytłoczona swoją pogarszającą się pozycją na dworze, czująca się jak „zapomniana przez wszystkich przygasła gwiazda” (s. 69) nie dostrzega nadciągającego niebezpieczeństwa, właściwie sama się do niego przyczynia, wpadając w złe towarzystwo leśnej nimfy Mgiełki Dżemzjem. Ta namawia ją do wykradzenia z królewskiego skarbca magicznego jabłka ę-ą, które podobno może odwrócić rzucone przez Ropuszą Wiedźmę zaklęcie. Rzeczywiście tak się dzieje, ale niechlubna kradzież ma również inne, niedobre konsekwencje, prowadzi do szalonej walki z trolami, nimfami i Koziołkami Matołkami a być może zrujnuje Święto Rzepy. Powieść jest pełna zwrotów akcji, absurdalnych sytuacji i zachowań graniczących z obłędem. Czytelnik ubawi się przy lekturze. Polecam tym, którzy szukają rozrywki. Oprawa miękka, klejona.
  • Patoedukacja
    Autor: Wojciech Harpula Wydawnictwo Literackie Co nie działa w polskiej szkole? Ostatnio wielu z nas zadaje sobie to pytanie. Wielu także chciałoby coś zmienić, lecz zmiany wywołują silne emocje zarówno po stronie nauczycieli, edukatorów, jak i rodziców posyłających do szkół swoje dzieci. Wojciech Harpula podejmuje drażliwy temat, robi to w momencie, gdy wokół edukacji panuje gorąca atmosfera, lecz zachowuje zimną głowę i nie traci z oczu tego, co najważniejsze w rozmowie o polskiej szkole czyli uczniów, dla których ona istnieje. Zamieszczone w książce rozmowy dotyczą tego, dokąd zmierza szkoła w naszym kraju, dlaczego brak w niej warunków do harmonijnego rozwoju, czemu nie trenuje się w niej umiejętności kluczowych z punktu widzenia psychologii, socjologii i współczesnej pedagogiki, skąd czerpie siłę nieśmiertelny kult oceniania i dlaczego uczniowie oraz nauczyciele czują się zagubieni, przemęczeni i sfrustrowani. Autor zaprasza do dialogu naukowców, pedagogów, działaczy oświatowych, psycholożkę oraz prawnika, oddaje także głos uczniom – wszyscy zgodnie wskazują na kryzys polskiej oświaty. Rozmówcy Wojciecha Harpuli wyjaśniają, dlaczego mamy do czynienia z patoedukacją, stawiają naprawdę celne diagnozy i odważnie wskazują jak naprawić to, co zepsute. Publikacja pozwala lepiej zrozumieć sytuację dzieci i młodzieży, przyjrzeć się ich kłopotom i zaniedbaniom zafundowanym przez dorosłych. Problem jest o wiele głębszy niż lista szkolnych lektur czy nowy przedmiot, który choć nie obowiązkowy jest obowiązkowo komentowany przez wszystkie partie polityczne i ich zwolenników, nie pomijając szarych obywateli. Niestety edukacja w Polsce wymaga rewolucyjnej zmiany systemowej, dużej empatii, jasnych i możliwych do zrealizowania celów a także zrozumienia tego, jakie wyzwania czekają dzisiejszych uczniów w przyszłości. Bardzo polecam książkę wszystkim, którzy nie lubią szkoły oraz tym, którzy ją mimo wszystko kochają, wciąż wierząc, że może być ona kuźnią wielkich serc i pięknych umysłów. Oprawa miękka, klejona.
  • Fendi
    Autorka: Laia Farran Graves Wydawnictwo: Arkady Kolejna przyjemna publikacja z serii o modzie ukazującej się w wydawnictwie Arkady (poprzednio: „Torebki Chanel” P. 12/25). Książka przybliża historię małej rodzinnej firmy, która podbija świat mody w drugiej połowie XX wieku. Opowieść rozpoczyna się w Rzymie, gdzie swój pierwszy warsztat kuśnierski otwiera Adele Casegrande (później: Fendi) – seniorka rodu, pomysłodawczyni i założycielka firmy wytwarzającej futra oraz galanterię skórzaną. Wykorzystywane przez nią tradycyjne techniki pracy przy obróbce skóry, dobra znajomość rzemiosła, wysoka jakość produktu a także prostota i nowoczesna estetyka od początku cechują wyroby sprzedawane przez Adele a z czasem na dobre przylgną do marki sygnowanej noszonym po mężu nazwiskiem, staną się znakiem rozpoznawczym i największymi atutami wszystkiego, co wychodzi z pracowni Fendi. Autorka publikacji zauważa, że jeden z najsłynniejszych dziś domów mody powoli dochodził do sławy i zdobywał popularność oraz zaufanie klientów. Pracowały na ten sukces kolejne pokolenia Fendich, wszystkie córki Adele, lecz niebywałe znaczenie dla rozwoju firmy ma postać Karla Legerfelda, wieloletniego dyrektora kreatywnego Fendi. Nowatorskie podejście do mody projektanta pozwala marce wypłynąć na międzynarodowe wody i zrewolucjonizować spojrzenie na przemysł futrzarski. Futra od Fendich są strzyżone, farbowane, łączone z innymi materiałami, zdobione koralikami, piórami, cekinami, srebrem a nawet dwudziestoczterokaratowym złotem. Pokazy nowych kolekcji to wydarzenia wyjątkowe, przyciągają topowe modelki, zaskakują nie tylko prezentowanymi strojami, lecz także scenerią – tu warto wspomnieć m. in. pokaz zorganizowany na Wielkim Murze Chińskim, na wodzie Fontanny di Trevi czy Schodach Hiszpańskich. Czytelnik książki odnajdzie w niej o wiele więcej ciekawostek związanych z kultowym domem mody, prześledzi jego rozwój widoczny w opisach przełomowych kolekcji a także na uzupełniających tekst fotografiach. Odpowiedzialnymi za sukces marki Fendi są niezwykle kreatywni ludzie – to główny wniosek płynący z lektury publikacji, którą uważam za ciekawą, inspirującą i wartą poznania. Polecam. Mały format, oprawa twarda, szyta.
  • Tajemnica starego dworu
    Autor: Alasdair Beckett-King Wydawnictwo Kropka Poziom: BD II   Trzeci tom cyklu kryminalnego o przygodach dziesięcioletniej Bonnie, która potajemnie rozwiązuje zagadki kryminalne, wcielając się w postać wąsatego detektywa-dżentelmena – Montgomery’ego Bonbona. Powiernikiem tajemnicy Bonnie jest dziadek Banks, a od pewnego czasu również jej starsza przyjaciółka Dana. Tym razem przebrana za detektywa bohaterka, wraz z dziadkiem i pasażerką na gapę (Daną, która ukryła się w walizce), trafia do ogromnego, starego Dworu Adderstone, którego właścicielem jest majętny, emerytowany hochsztapler – Fergus Croke. Starzejący się oszust chce wyznaczyć swojego spadkobiercę spośród trójki uczniów, którymi są: Daniel – kieszonkowiec i iluzjonista, Naomi – wybuchowa złodziejka napadająca na banki oraz Frankie – specjalistka od otwierania zamków wytrychem. Spadkobierca ma zostać wyłoniony w grze (polegającej na rozwiązywaniu wierszowanych zagadek mających doprowadzić do ukrytego drogocennego brylantu), w której sędzią ma być światowej sławy detektyw Bonbon. Croke nie doczeka jednak finału tychże rozgrywek, gdyż jeszcze tego samego wieczoru zostaje zamordowany w małpiarni. Priorytetem bohaterki zatem staje się złapanie mordercy. Podejrzani są wszyscy mieszkańcy dworu, a w szczególności trójka protegowanych Croke’a, z których każdy chce za wszelką cenę odnaleźć brylant i odziedziczyć jego majątek. Intrygująca zagadka kryminalna rozgrywająca się w ponurej, starej rezydencji arystokratycznej, barwna galeria czarnych charakterów, zagadkowe wskazówki oraz duża dawka humoru sytuacyjnego i słownego sprawiają, że nie można się oderwać od lektury. Z wciągającą, napisaną dowcipnym językiem opowieścią detektywistyczną doskonale współgrają żywe, humorystyczne, czarno-białe ilustracje. Na końcu książki znajduje się słowniczek, w którym czytelnicy znajdą wyjaśnienia obcojęzycznych słów pojawiających się w tekście. Każdą część cyklu można czytać osobno. Okładka twarda, szyta. Bardzo polecam.
  • Dookoła świata. 80 ptaków
    Autor: Mike Unwin Wydawnictwo: PWN     Nagradzany brytyjski autor książek przyrodniczych dla dorosłych i dzieci (poprzednio na liście: „Migracje. Niezwykłe podróżne zwierząt” p. 20/2022) z pasją opowiada historie osiemdziesięciu gatunków ptaków z różnych zakątków świata, ukazując ich niezwykły charakter, różnorodność, a także znaczenie. Ważnym kryterium wyboru przedstawicieli świata ptaków był status ich zagrożenia przyznany przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody. Autor w sugestywny sposób kreśli barwne sylwetki ptaków, zwracając uwagę na ich osobliwą naturę i wygląd, wyjątkowe zachowania i umiejętności, charakterystyczne śpiewy oraz unikatowe siedliska. Interesuje go też rola ptaków w kulturze i tradycji oraz ich związek z ludźmi. W opowieściach odwołuje się zarówno do najnowszych badań ornitologicznych i odkryć naukowych, jak też do dawnych tekstów, w których po raz pierwszy został opisany dany gatunek, dzieł literackich, pieśni ludowych, legend i folkloru. Bohaterami książki są m.in.: trzewikodziób – imponujących rozmiarów drapieżnik polujący z zasadzki, który reprezentuje Ugandę, miodowód duży – „ptasi flecista” z Zambii, który zgodnie z tym, co sugeruje jego nazwa, prowadzi ludzi do miodu (z czego czerpie korzyści), turak rdzawy, którego spektakularne pióra są uważane w Eswatini za atrybut królewski, kuglarz – charyzmatyczny ptak drapieżny, który cieszy się w Zimbabwe statusem totemicznym i jest czczony jako posłaniec boga Mwari, edredon – największa europejska kaczka ceniona ze względu na doskonałe właściwości izolacyjne piór puchowych. Książkę wzbogacają zachwycające, bogate w szczegóły ilustracje japońskiego artysty, Ryuto Miyake, które wykonane są akrylowym gwaszem. Na końcu książki znajdują się propozycje do dalszej lektury, lista organizacji zaangażowanych w ochronę ptaków oraz indeks. Fascynujące spojrzenie na ptaki. Okładka twarda, szyta. Bardzo polecam.
  • Elektryczność. Energia w działaniu
    Autor: Andy Hirsch Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Pozom BD II/III   Kolejna publikacja z serii wydawniczej „Naukomiks”, łączącej atrakcyjną formę komiksową z rzetelnie podaną wiedzą z różnych dziedzin nauki. Autorem prezentowanego tomu jest amerykański rysownik, Andy Hirsch, który stworzył już kilka książek do tej serii, m.in. „Psy. Od drapieżników do obrońców” p. 6/2023. Tym razem w komiksowej formie połączył historię osadzoną w dystopijnym świecie, w którym gigantyczne roboty walczą z zagrażającymi ludzkości potworami, z kompendium wiedzy o elektryczności. Główną bohaterką jest Julka, która spędza wakacje u wujka Niko, inżyniera nadzorującego działanie robota bojowego strzegącego miasta (Menlo). Kiedy podczas burzy następuje przerwa w dostawie prądu, a mechaniczny strażnik zostaje uszkodzony przez uderzenie pioruna, wujek Niko i Julka wykorzystują swoją wiedzę o elektryczności, aby jak najszybciej przywrócić zasilanie w hangarze i uruchomić robota. W kulminacyjnym momencie Julka przejmuje stery nad robotem i ratuje miasto przed siejącymi spustoszenie potworami. Autor w tej dynamicznej, pełnej niebezpiecznych przygód historyjce przemyca całkiem sporo wiedzy o elektryczności. Do tego przekazuje ją w atrakcyjny, ciekawy sposób, używając obrazowych porównań, zabawnych rysunków, kolorowych wyróżnień, przejrzystych schematów i infografik. Młodzi czytelnicy dowiedzą się m.in., jak działają diody, silnik, prądnica, ogniwa fotowoltaiczne, transformator, sieć elektroenergetyczna, farmy wiatrowe oraz elektrownia jądrowa. Uwagę przyciągają ekspresyjne ilustracje w żywych kolorach, które świetnie oddają energię występujących w komiksie postaci. Na końcu książki zamieszczony jest słowniczek pojęć. Oprawa twarda, szyta. Polecam.
  • Ogród rozpaczy ziemskich
    Autorka: Beatriz Serreno Wydawnictwo Znak       Debiut literacki hiszpańskiej dziennikarki i podcasterki to ambitna opowieść o niespełnieniu, wypaleniu zawodowym, poczuciu porażki i samotności we współczesnym świecie. Bohaterką, a zarazem narratorką jest trzydziestodwuletnia mieszkanka Madrytu – Marisa. Z wykształcenia jest historykiem sztuki, ale od ośmiu lat związana jest z branżą reklamową. Obecnie pracuje na stanowisku kierowniczym w dużej agencji reklamowej. Bohaterka nie znosi tej pracy. Uważa, że jest ona bezwartościowa i nieetyczna, mami bowiem ludzi obietnicami lepszego życia, wykorzystując ich słabości i pragnienie awansu społecznego. Jest znużona monotonią dnia wypełnionego nudnymi spotkaniami, mejlami i rozmowami. Męczy ją ciągłe odgrywanie roli „Pani Sympatycznej”. Ma poczucie, że marnuje swoje życie. Nie widzi jednak szansy na wydostanie się z systemu pracy. Bohaterka nadużywa leków przeciwlękowych i uspokajających. Zamiast na terapię woli chodzić do Muzeum Prado i oglądać Boscha, a najchętniej kontemplować jego tryptyk zatytułowany „Ogród rozkoszy ziemskich” (do tego dzieła nawiązuje tytuł powieści). Próbuje też zagłuszać niepokój oglądając filmy na YouTubie i robiąc zakupy w Carrefourze. Od czasu do czasu uprawia seks z mieszkającym po sąsiedzku przyjacielem (Pablem). Marisa z brutalną szczerością, ale też z błyskotliwym humorem relacjonuje swoje życie codzienne, odsłania prawdziwe myśli oraz wyraża krytyczne spostrzeżenia na temat otaczającego ją świata. Autorka wykreowała niezwykle autentyczną bohaterkę, wnikając głęboko w jej świat wewnętrzny. Powieść przesiąknięta jest gorzką refleksją nad życiem zawodowym i prywatnym pokolenia rozczarowanych trzydziestolatków, którzy muszą się mierzyć zarówno z kryzysami w pracy, jak i z samotnością, smutkiem czy zaburzeniami psychicznymi. „Ogród rozpaczy ziemskich” jest też przenikliwą krytyką systemu pracy, przedmiotowego traktowania pracowników i pełnej fałszu kultury pracy biurowej. Świetnie napisana, zmuszająca do myślenia proza. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Trinity. Historia bomby, która zmieniła losy świata
    Fetter-Vorm Jonathan, „Trinity. Historia bomby, która zmieniła losy świata”Autor: Jonathan Fetter-Vorm Wydawnictwo: Copernicus Center Press   „Trinity. Historia bomby, która zmieniła losy świata” to komiks, ale taki, który można potraktować jako rzetelne źródło wiedzy, a nawet pomoc naukową. Jego autor, Jonathan Fetter-Vorm, zapragnął bowiem stworzyć dzieło, które zarówno wiernie, jak i przystępnie, opowie dzieje wynalazku, który w ubiegłym stuleciu nieodwracalnie zmienił nasz świat. Chodzi oczywiście o bombę atomową. Amerykanin opowiada więc o odkryciach naukowych, które umożliwiły stworzenie najbardziej złowieszczej broni w dotychczasowej historii świata, dziejach projektu Manhattan, zrzuceniu bomby na Hiroszimę i Nagasaki oraz początkach Zimnej Wojny. Bodaj najcenniejszą cechą jego komiksu jest jednak to, że nie skupia się on wyłącznie ma historii – to niedawno zrobił przecież choćby hitowy film „Oppenheimer” Christophera Nolana. Oprócz świetnie udokumentowanej i wiernej faktom opowieści mamy tu bowiem do czynienia z fragmentami przypominającymi raczej przystępny wykład, a przynajmniej popularnonaukowy program telewizyjny, którego tematem jest bomba, ale omówiona z perspektywy fizyki. Fetter-Vorm w przystępny, ale i rzetelny sposób wyjaśnia, na czym właściwie polegały odkrycia naukowe, które umożliwiły powstanie bomby i tłumaczy, jak właściwie bomba atomowa działa. Z lektury można dowiedzieć się zarówno tego, jakie naturalne właściwości atomu zostały wykorzystane do stworzenia śmiercionośnej broni (ale i elektrowni jądrowych), jak i tego, na czym polegają zastosowane przez naukowców technologie. Co ważne, wywody autora są stosunkowo łatwe do zrozumienia również dla osób, które na co dzień nie mają nic wspólnego z fizyką. Fetter-Vorm tłumaczy również na czym polega choroba popromienna, jak dokładnie wygląda wybuch bomby atomowej i co dokładnie dzieje się wtedy w jej zasięgu (to oczywiście absolutnie przerażający fragment). Wyjaśnia też jakie były największe wyzwania stojące przed naukowcami biorącymi udział w projekcie Manhattan (oczywiście poza dochowaniem ścisłej tajemnicy wojskowej). W rezultacie „Trinity. Historia bomby, która zmieniła losy świata” to fascynująca lektura – i zarazem taka, która będzie odpowiednia zarówno dla dorosłego, jak i dla nastolatka, który chciałby nieco rozszerzyć swoją wiedzę z zakresu historii powszechnej czy fizyki (a może po prostu wiedzy ogólnej?). Zdecydowanie polecam zakup tego dość niepozornego komiksu. Oprawa twarda, szyta.
  • Przepraszam za brzydkie pismo. Pamiętniki wiejskich kobiet
    „Przepraszam za brzydkie pismo. Pamiętniki wiejskich kobiet”Autorka: Antonina Tosiek Wydawnictwo: Czarne Jak można przeczytać już na tylnej stronie okładki książki Antoniny Tosiek, w latach 1933-95 w konkursach pamiętnikarskich dla mieszkańców wsi mogło wziąć udział nawet dziewięćdziesiąt tysięcy kobiet. To prawdziwy ogrom, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, jak bardzo zasypane pracą były wiejskie kobiety, a także jak bardzo podlegały patriarchalnemu modelowi życia, który wówczas nie tyle nawet dominował w społecznościach wiejskich, co raczej był jedynym znanym modelem. To może znaczyć tylko jedno – kobiety z polskich wsi miały przemożną potrzebę opowiedzieć światu o swoim losie, a zwłaszcza swojej niedoli, i czuły impuls, by utrwalić zarówno indywidualne, jak i wspólnotowe historie, których nikt inny na pewno by nie utrwalił. Antonina Tosiek, poetka i badaczka związana z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza, postanowiła sięgnąć do tego niesamowitego zbioru źródeł. Na podstawie setek pamiętników wiejskich kobiet stworzyła książkę, którą usytuować możemy gdzieś pomiędzy opracowaniem naukowym a opartym na źródłach reportażem. Jakkolwiek by tę książkę klasyfikować, „Przepraszam za brzydkie pismo. Pamiętniki wiejskich kobiet” to w każdym razie nieocenione źródło wiedzy na temat dwudziestowiecznych dziejów polskiej wsi, a w szczególności sytuacji wiejskich kobiet. W dodatku mówimy tu o wiedzy być może najcenniejszej z możliwych, bo pochodzącej wprost od tychże kobiet, a zatem osób, które dotąd w polskiej literaturze i historiografii były raczej nieme. Książka Antoniny Tosiek jest więc bez wątpienia pracą ważną, a w dodatku głośną i szeroko omawianą – choćby już z tego powodu, że wpisuje się w nurt określany „zwrotem ludowym” i może stanowić doskonałą lekturę dopełniającą dla „Chłopek” Joanny Kuciel-Frydryszak, a zatem jednego z największych księgarskich bestsellerów ostatnich lat. Nie ulega więc wątpliwości, że warto mieć „Przepraszam za brzydkie pismo” w bibliotece. Oprawa twarda, szyta.
  • To nie moje
    Autorzy: Ewa Pągowska, Adam Nyk Wydawnictwo: Muza „Jak rozmawiać z dziećmi o narkotykach, żeby to miało sens?” – pytanie zadaje dziennikarka, specjalizująca się w tematach rodzicielstwa i zdrowia psychicznego a odpowiada doświadczony socjolog i terapeuta uzależnień. Oczywiście nie tylko to jedno pytanie pojawia się w tekście, pada ich o wiele więcej – wszystkie zebrane przez autorkę od rodziców nastoletnich dzieci bądź sformułowane na podstawie własnych obaw oraz przemyśleń. Okazuje się, że uzależnienie od narkotyków obrosło wieloma stereotypami, które mogą zgubić zarówno młodzież, jak i dorosłych, pragnących uchronić tych pierwszych przed zagrożeniem. Publikacja porządkuje ogrom mitów i funkcjonujących w społeczeństwie przekonań, informuje, czym i dlaczego najczęściej odurzają się współczesne nastolatki a z niepokojem trzeba przyznać, że mają do dyspozycji cały wachlarz możliwości nie tylko w postaci nielegalnych środków, także substancji łatwo dostępnych i względnie niedrogich. Czytelnik dowie się z książki po czym poznać, że dziecko coś bierze, jak zareagować na to fatalne odkrycie, jak i gdzie szukać pomocy (mowa tu o procesie terapii i funkcjonowaniu ośrodków leczenia uzależnień), gdzie nie szukać winnych i – co najważniejsze – jak rozmawiać z młodym człowiekiem, zanim ten w ogóle zdecyduje się sięgnąć po narkotyk. Publikacja stanowi rzetelne kompendium wiedzy, ukazuje obraz współczesnej narkomanii i zawiera cenne wskazówki dotyczące tego, co zrobić, gdy nasze dziecko lub osoba z jego otoczenia zażywa. Książka przyda się każdemu, kto zastanawia się, w jaki sposób ugryźć temat narkotyków, by zostać odebranym na serio i przemówić do wyobraźni oraz rozsądku młodego człowieka czyli mówiąc w skrócie: pomóc, ostrzec, wyedukować lub po prostu ocalić. Zadanie nie jest łatwe. Adam Nyk bardzo słusznie zauważa, że dzisiejsi nastolatkowie żyją w innej rzeczywistości niż poprzednie pokolenie, borykają się z innymi problemami i nowymi zagrożeniami. Szokujące są podane w tekście dane statystyczne, dotyczące kontaktu młodzieży z używkami, lecz „To nie moje” nie ma szokować, ma wspierać i to zadanie z pewnością wypełni, o ile trafi do rąk czytelnika. Zdecydowanie i stanowczo polecam zakup tej pozycji bibliotekom publicznym i pedagogicznym. Oprawa miękka, klejona.
  • My tylko przejazdem
    Strömberg Ellen, „My tylko przejazdem”Autorka: Ellen Strömberg Wydawnictwo: Dwie Siostry Poziom czytelniczy: BD IV „My tylko przejazdem” fińskiej pisarki Ellen Strömberg można czytać jako najlepszy przykład, że jednak da się współcześnie napisać powieść dla młodzieży, która bez pruderii ukazuje takie tematy jak nastoletnie zagubienie, pierwsze zakochania i budząca się seksualność, ale jednocześnie nie jest literackim gniotem, z jakim już powszechnie kojarzy się etykietka young adult. To bowiem naprawdę dobra powieść, a młode dziewczyny prawdopodobnie będą mogły z łatwością utożsamić się z jej bohaterką. Co ważne, mimo że książka uczy pozytywnych wzorców radzenia sobie z nie zawsze przyjaznym światem, czytelniczki podczas lektury nie poczują się nieprzyjemnie pouczane czy umoralniane. Ellen Strömberg opowiada o całkiem zwyczajnych nastoletnich problemach i dylematach dwóch piętnastolatek, które w przyszłym roku pójdą do liceum. Manda i Malin nie są już dziećmi, ale też z całą pewnością nie są jeszcze dorosłe – choć dorosłość oczywiście je nęci i wydaje się atrakcyjna. Pewnego dnia dziewczyny poznają starszego chłopaka, Johna, punka, który gra w zespole. John wydaje się nie pasować do małego fińskiego miasteczka, w którym rozgrywa się akcja powieści, a to tylko jeszcze bardziej pociąga bohaterki, bo one też mają go już serdecznie dość – najchętniej zamieszkałyby w Nowym Jorku, a przynajmniej w Helsinkach. Problem w tym, że po bliższym poznaniu John okazuje się wcale nie taki fajny, a wręcz potrafi zachowywać się w taki sposób, że niby zakochanej w nim Mandzie robi się niedobrze. Jedną z głównych zalet powieści jest jej autentyczność. Wprawdzie miałem piętnaście lat już jakiś czas temu, więc mogę pamiętać niedokładnie, ale według mnie Manda i Malin myślą i zachowują się właśnie tak, jak osoby w ich wieku. Powieść w sposób realistyczny opisuje głównie te sprawy, o których nastolatki raczej nie chcą rozmawiać z rodzicami – na przykład pierwsze próby picia alkoholu, pierwsze pocałunki, pierwsze kontakty seksualne (w tej powieści kończy się na tzw. obmacywankach). Te ostatnie są tu zresztą bardzo istotnym wątkiem – Manda na początku nie jest pewna czy jest do końca normalna skoro John jej się podoba, ale nie podoba jej się sytuacja sam na sam z nim, ale w końcu starsza siostra i jej koleżanki uczą ją, jakie zachowania chłopaków są w porządku, a jakie nie. A to wszystko ukazane jest przez autorkę w sposób zarówno realistyczny, bezpretensjonalny, jak i nietracący niepotrzebnym dydaktyzmem. Bardzo polecam zainteresować się powieścią „My tylko przejazdem”. Zwłaszcza, że na tle współczesnych powieści młodzieżowych (niestety częściej słabych niż dobrych) lśni ona jeszcze jaśniejszym blaskiem. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami. Bardzo estetyczne wydanie.
  • Szym Pansik bawi się cały dzień
    Autorka: Suzanne Lang Wydawnictwo: Papilon Poziom: BD O/I   Kolejna część cyklu o Szym Pansiku, którego twórcami jest amerykańskie małżeństwo – Suzanne Lang, autorka książek i programów telewizyjnych dla dzieci, oraz Max Lang, nominowany do Oscara i nagrodzony BAFTA reżyser filmów animowanych oraz ilustrator. Tym razem nasz mały bohater nieświadomie testuje granice swojej wytrzymałości. Postanawia bowiem spędzić cały dzień na zabawie i bojkotować wszystkie nudne obowiązki, a nawet potrzeby fizjologiczne. Z ogromnym entuzjazmem i energią realizuje swój plan: śpiewa z ptakami, huśta się z małpami i turla się z zebrami. Nie ma zamiaru przejmować się tym, że każda zabawa po pewnym czasie się kończy, a jej uczestnicy wracają do swoich codziennych obowiązków, gdyż bez problemu znajduje nowych chętnych do rozmaitych aktywności. Okazuje się jednak, że spędzanie czasu w tak intensywny sposób i ignorowanie potrzeb fizjologicznych ma swoje konsekwencje. Pod koniec dnia nasz bohater jest tak głodny i wyczerpany, że pada ze zmęczenia. Przekonuje się na własnej skórze, że co za dużo, to niezdrowo. Nawet gdy chodzi o coś tak przyjemnego jak zabawa. Historyjkę znakomicie ożywiają wyraziste, pełne ekspresji i poczucia humoru ilustracje w kreskówkowym stylu, które świetnie oddają komizm występujących w niej postaci. Książka pokazuje, jak ważne jest zachowanie w życiu codziennym umiaru i równowagi. Będzie też dobrym punktem wyjścia do rozmowy z dzieckiem na temat prokrastynacji. Oprawa twarda, szyta. Polecam.
  • Peżetki’44
    Autorka: Agnieszka Cubała Wydawnictwo: Agnieszka Cubała Moje Książki „Odwaga ludzi zaplecza” – to główny temat najnowszej książki napisanej przez Agnieszkę Cubałę, znaną popularyzatorkę historii Powstania Warszawskiego (m. in. „Wolność’44” P. 15/23, „Przetrwać’44” p. 17/24). Tytułowe Peżetki funkcjonują w tle znanych powszechnie opowieści o bohaterstwie i walce z niemieckim okupantem. Kim są? – dzielnymi kobietami, które towarzyszą żołnierzom w trudach codziennej walki, gotują, organizują żywność i leki, tworzą miejsca wypoczynku, szyją i piorą odzież, naprawiają obuwie czyli robią wszystko to, co zawsze spoczywało na barkach kobiet – umożliwiają życie, zajmują się jego prozą, lecz także duchowym wymiarem, dają opiekę i namiastkę domu, a to niezwykle trudne i nie mniej niebezpieczne, co bezpośrednia walka na polu bitwy z wrogiem. Bohaterstwa Peżetek chyba nie dostrzeżono, nie pisze się o nich w podręcznikach i nie mówi na lekcjach historii. Książka Agnieszki Cubały powstaje po to, by wypełnić tę lukę. Autorka przez lata prowadzi kwerendy, gromadzi materiały, rozmawia z Peżetkami lub żyjącymi członkami ich rodzin. Udaje jej się dotrzeć do zupełnie nieznanego kawałka przeszłości i odkryć istnienie niezwykłych postaci. Peżetki to skrót oznaczający Pomoc Żołnierzowi Biura Informacji i Propagandy Głównej Komendy AK. Zrzeszone w organizacji kobiety podczas powstania w stolicy organizują trzydzieści gospód, w których polscy żołnierze mogą zjeść posiłek, umyć się i odpocząć, na chwilę zapomnieć o koszmarze walki ( w niektórych gospodach funkcjonują nawet biblioteki). Peżetki dobrze rozumieją, czego potrzeba powstańcom, ponieważ są wyszkolone i znakomicie przygotowane do wykonania powierzonych im zadań. Wiele z nich to kobiety o wysokim statusie społecznym, z solidnym wykształceniem i dużym doświadczeniem życiowym. Znajdziemy w ich gronie pisarki m. in. Irenę Jurgielewiczową, artystki, absolwentki wyższych uczelni, ale też jedną z najsłynniejszych polskich automobilek, Halinę Regulską. Autorka przybliża ich losy, składa hołd niebezpiecznej pracy i poświęceniu, przywraca im należne miejsce w szeregu uczestników Powstania Warszawskiego. Bardzo polecam tę książkę, warto podsunąć ją zwłaszcza młodzieży, gdyż ukazuje piękne wzory do naśladowania, przynosi alternatywny obraz bohatera i inspiruje. Tekst jest rzetelnie przygotowany i zręcznie napisany a temat z pewnością warty uwagi. Must have dla wszystkich zainteresowanych historią II wojny światowej. Oprawa miękka, szyta.
  • Księga Poku
    Valter Edgar, „Księga Poku”Autor: Edgar Valter Wydawnictwo: Widnokrąg Poziom czytelniczy: BD I/II Baśniowa a zarazem pełna harmonii i spokoju opowieść o życiu zgodnie z naturą. Jej autorem jest Edgar Valter, jeden z najwybitniejszych estońskich twórców literatury dziecięcej, niestety już nieżyjący. To nieco niedzisiejsza opowieść; czuć, że w oryginale wydano ją jeszcze pod koniec XX wieku. Z drugiej jednak strony – na tyle uniwersalna, że świetnie czyta się ją także współcześnie. Czym są tytułowe Poku? To mieszkające na podmokłych terenach niewielkie ludziki, nieco podobne do skrzatów. Bardzo sympatyczne i żyjące w zgodzie z naturą. Kiedy przypadkiem się je zobaczy, łatwo pomylić je z kępkami suchej trawy, bo znane są z tego, że okrywają się takimi właśnie trawiastymi płaszczykami. Na początku „Księgi Poku” ten sympatyczny lud zostaje zmuszony do opuszczenia dotychczasowego miejsca zamieszkania. Zostało ono bowiem dotknięte suszą, a tymczasem, aby żyć, Poku potrzebują od czasu do czasu zanurzyć stopy w wodzie, a najlepiej wilgotnym mokradle, bowiem w ten sposób się odżywiają. Po trwającej jakiś czas wędrówce wreszcie takie miejsce znajdują i osiedlają się w nim, nawet mimo tego, że żyją tam już staruszek Pukko, pies Eku i kot Sooru. Okazało się, że Poku trafiły do Estonii, a Pukko szybko zaczyna pokazywać im uroki tradycyjnego estońskiego życia. Żyje bowiem bardzo tradycyjnie: mieszka w drewnianej chacie (zapomnianej przez ludzi i znajdującej się na terenie rezerwatu przyrody), wodę czerpie ze studni, żywi się głównie warzywami z własnego ogródka, łowionymi z łódki rybami oraz zbieranymi w lesie grzybami i jeżynami, a raz na jakiś czas, dla zdrowia i dobrego samopoczucia, korzysta z tradycyjnej estońskiej sauny. Ludowi Poku takie życie bardzo przypada do gustu, a i Pukko od czasu do czasu uczy się czegoś nowego od swoich nowych, niewielkich przyjaciół. Życie płynie im spokojnie, ale bez nudy. I, jak się okazuje, z perspektywy czytelnika obserwuje się je z niemałą satysfakcją, na co z pewnością mają wpływ klimatyczne ilustracje Valtera. Dzieło Edgara Valtera niewątpliwie ma coś w sobie. Kiedy śledzi się wspólne losy Pukko i małych ludzików, w ogóle nie dziwi fakt, że w Estonii „Księga Poku” stała się ponadczasowym kanonem literatury dziecięcej – niczym „Muminki” w Finlandii czy „Smerfy” w Belgii. Zachęcony tym sukcesem Valter tworzył zresztą później kolejne publikacje o ludzie Poku – niewykluczone, że i one trafią za jakiś czas na polski rynek. Ja „Księgę Poku” szczerze polecam. Oprawa twarda, szyta. Duży format.
  • Dźwięki wsi
    Skikiewicz Monika, Samojlik Tomasz, „Dźwięki wsi”Autorka: Monika Skikiewicz Ilustracje: Tomasz Samojlik Wydawnictwo: Media Rodzina Poziom czytelniczy: BD 0 „Dźwięki wsi” to kolejna książeczka z serii „Olo i Awa logopedyczna zabawa”, ale niestety pierwsza, która do nas dotarła. Niestety, bo seria wygląda na sympatyczną. W „Dźwiękach wsi” autorka zgodnie z tytułem skupia się na odgłosach charakterystycznych dla gospodarstw rolniczych – dziecko ma okazję ponaśladować gdakanie kur, pianie koguta, muczenie krowy, chrumkanie i kwiczenie świń, klekotanie bociana, bzyczenie much itp. Temu wszystkiemu towarzyszy wcale nie aż tak pretekstowa fabuła – Olo i Awa spędzają wakacje na wsi u cioci i wujka, gdzie zapoznają się wiejskim życiem i pomagają w codziennych obowiązkach, m.in. karmiąc zwierzaki czy wekując ogórki. Korzystają też z uroków wsi – Awa plecie wianki, a Olo wspina się na drzewo i je jabłko prosto z gałęzi. Ćwiczenia logopedyczne są przez autorkę ściśle powiązane z ćwiczeniami rozwijającymi motorykę. To istotne, gdyż – jak twierdzi Monika Skikiewicz – manipulując rękoma maluch aktywizuje elementy kory mózgowej odpowiedzialne za ruch, a tym samym pobudza ośrodek ruchowy mowy. Bardzo dobre wrażenie robią ilustracje stylizowane na dawne polskie książki dla dzieci – ich autorem jest Tomasz Samojlik, znany dzięki powszechnie lubianym autorskim komiksom (ostatnio na naszej liście „Echo dwa” – przegląd 17/2025). Oprawa broszurowa, szyta zszywkami.
  • Twoja ostatnia wiadomość

    Autorka: Gillian McAllister Wydawnictwo: Znak Crime Kolejny bardzo udany thriller brytyjskiej pisarki i prawniczki, którą znamy m. in. z utworu „Nie to miejsce, nie ten czas” (P. 15/23). Tytułowa ostatnia wiadomość to jedno zdanie nakreślone na kartce i zostawione na stole w domu zwyczajnej, angielskiej rodziny. Kartkę zapisaną ręką męża znajduje o poranku Camilla a dzieje się to w dniu, który jest pierwszym dniem powrotu bohaterki do pracy, pierwszym dniem w żłobku jej kilkumiesięcznej córki Polly i pierwszym dniem ich nowego życia, w którym już nic nie będzie takie jak dawniej. Kolejne godziny wydają się wręcz nierealne. Mąż Camilli nie odbiera telefonu, media donoszą o porwaniu trojga zakładników przez mężczyznę, który niepokojąco przypomina Luke’a, pojawia się policja a bohaterka zostaje wciągnięta w ciąg zdarzeń, które raczej nie bywają udziałem zwykłych ludzi. A może jednak bywają? Autorka bez litości stawia swoich bohaterów w obliczu sytuacji, w której ani nie wiadomo jak się zachować, ani nie wiadomo, co pomyśleć. Mistrzowsko oddane stany wewnętrzne, jakich doświadcza Cam, nieustannie płyną od przerażenia i zagubienia po zwątpienie, poczucie zdrady, negację, wściekłość i żal za wszystkim, co bezpowrotnie utracone. Najgorsza okazuje się niewiedza, niemożność złożenia faktów w logiczną całość. To poczucie będzie towarzyszyć zarówno bohaterce, jak i czytelnikowi przez większość książki. Pierwszej uniemożliwi rozpoczęcie wszystkiego od nowa, drugiemu nie pozwoli odłożyć powieści na półkę póki nie dotrze do ostatniej strony. Obsesyjne poszukiwanie prawdy staje się motorem fabuły, która wciąga bez dwóch zdań. Pisarka doskonale trzyma czytelnika w napięciu, ukrywa tajemnice, komplikuje, rozsiewa tropy i podsyca ciekawość. Wszystko tu jest przemyślane, wyważone i zgrabnie podane. Ciężar narracji skupia się na atakujących z zaskoczenia momentach, które w sekundę rozbijają codzienność w drobny mak. Przesłanie utworu dotyczy pokrętnej natury człowieka, udziału losu w ludzkim życiu, pułapek psychiki i siły uczuć, które wbrew rozsądkowi pchają do działania. Gorąco polecam – w mojej ocenie to jeden z lepszych thrillerów ostatnich miesięcy. Oprawa miękka, klejona.
  • Książka o pojazdach. Włóczykicie
    Matraś Agata, „Książka o pojazdach. Włóczykicie”Autorka: Agata Matraś Wydawnictwo: Papilon Poziom czytelniczy: BD 0 Kartonikowa książka, która ma rozwijać u dzieci umiejętność logicznego myślenia i koncentrowania się na szczegółach. Składa się z około dwudziestu pełnych detali stron, na których znajdziemy mnóstwo niewielkich zadań skierowanych do czytelnika. Łamigłówki są dostosowane do możliwości najmłodszych, a zatem naprawdę łatwe. Polegają na przykład na przejściu placem labiryntu, odnalezieniu różnic na dwóch podobnych obrazkach, wskazaniu na ilustracji elementów nie pasujących do pozostałych, przyporządkowaniu pojazdów do odpowiednich miejsc pracy, odnalezieniu konkretnych postaci na ilustracji przedstawiającej tłum osób itp. Żeby było nieco atrakcyjniej, polecenia skierowane do czytelnika się ze sobą rymują. To wszystko mogłoby jednak nie robić równie pozytywnego wrażenia, gdyby nie bardzo sympatyczne, kolorowe i pełne zabawnych szczegółów ilustracje Agaty Matraś. Pewnie warto wspomnieć, że zgodnie z tytułem motywem spajającym poszczególne zadania są pojazdy (jak wiadomo, to temat bardzo atrakcyjny dla najmłodszych), zaś świat przedstawiony jest światem zaludnionym przez spersonifikowane koty. Ogółem książka robi dobre wrażenie. W razie zapotrzebowania na podobną publikację dla najmłodszych – spokojnie sprawdzi się w roli zakupu bibliotecznego.
  • Józefina
    Autorka: Chloé Alméras Wydawnictwo Dwukropek Poziom: BD O     Urocza, niebanalna książka kartonowa francuskiej scenarzystki i ilustratorki, która została wyróżniona w konkursie Bologna Ragazzi Award 2024. Józefina to mała, pogodna żyrafa, która chłonie świat wszystkimi zmysłami, odkrywając jego niezwykłość. Podczas spaceru zanurza kopytka w zielnej trawie, poznaje nowych przyjaciół, bawi się chmurkami i zagląda do norek. Otaczający ją świat budzi w niej zachwyt, skłania do rozmyślań, pobudza wyobraźnię, a czasami też zaskakuje. Eksplorowanie otoczenia napełnia ją szczęściem i prowadzi do konstatacji, że ona też jest częścią tego fascynującego, pełnego cudów świata. Przygody małej żyrafy ukazane są w prosty i pobudzający wyobraźnię sposób. Autorka na minimalistycznie zaprojektowanych rozkładówkach zestawia dwie współgrające lub kontrastujące ze sobą scenki. Widzimy bohaterkę zanurzoną w błękitnym morzu i zielonych krzewach, sięgającą czubka drzewa i zaglądającą do podziemnej norki, obserwującą wielką górę w oddali i malutkie górki znajdujące się blisko niej. Książka rozbudza ciekawość świata, zachęca do eksplorowania otoczenia, odkrywania kolorów i kształtów, a także kontaktu z naturą. Znakomita propozycja dla najmłodszych dzieci. Całokartonowa, kwadratowy format. Polecam.
  • Królisia Isia i nocnik
    Autorka: Anna Mietelska Wydawnictwo: Nasza Księgarnia BD O           Anna Mietelska, autorka książek o przygodach mieszkańców Hotelu Grandspejszyn, powraca na listę z nowym cyklem przeuroczych książek dla najmłodszych dzieci. Bohaterką jest króliczka Isia mieszkająca w przytulnym domku na Króliczej Łące. W prezentowanej części mała bohaterka uczy się używać nocnika. Pewnego dnia przebiera się za mamę i udaje, że jest dorosła. Zauważa jednak, że do wymyślonej przez nią stylizacji nie pasuje pieluszka. Rodzice natychmiast wykorzystują tę sytuację do wręczenia córce w prezencie pięknego nocnika w kwiatki. Isia jest nim zachwycona, ale siedzenie na nim i czekanie na siusiu jest dla niej nudne. Nauka używania nocnika, mimo początkowych wpadek, kończy się sukcesem. Z prostym, pełnym ciepła i bliskości tekstem znakomicie współgrają urocze, subtelne ilustracje w pastelowych barwach. Książka będzie doskonałym wsparciem podczas nauki korzystania z nocnika. Okładka twarda, szyta. Bardzo polecam.
  • Tuberkuloza. Śladami zabójczej infekcji
    Autor: John Green Wydawnictwo: Bukowy Las             Kolejna na liście książka amerykańskiego pisarza, autora powieści dla młodzieży (m.in. „Gwiazd naszych wina”, 2012), a także działacza na rzecz równości w dostępie do opieki zdrowotnej, to popularnonaukowe studium poświęcone gruźlicy, wzbogacone elementami reportażu. Autor opowiada historię zmagań z chorobą, która towarzyszyła ludziom od wieków i była właściwie nieuleczalna, aż do wynalezienia antybiotyków. Obecnie bogate społeczeństwa traktują tuberkulozę jako chorobę praktycznie wymarłą, a jednak na świecie miliony osób co roku umierają z jej powodu. Problem w największej skali dotyczy państw biednego południa, w których pacjenci nie mają dostępu do najnowocześniejszych medykamentów, a prątki gruźlicy ciągle mutują i stają się oporne na stosowane w podstawowych schematach leczenia antybiotyki. Zobrazowane jest to historią Henry’ego, młodego chłopaka z Sierra Leone, który wiele lat zmagał się z lekooporną gruźlicą. Standardowe leczenie nie przynosiło żadnego efektu i właściwie w ostatniej chwili, dzięki determinacji lekarza prowadzącego Henry’ego, wdrożono u niego terapię nowoczesnymi lekami. Pozwoliło to na uratowanie życia chłopaka, jego wyzdrowienie i powrót do szkoły. Poruszająca książka, ukazująca wielkie nierówności w dostępie do nowoczesnego leczenia, w której suche statystyki znajdują odzwierciedlenie we wzruszającej historii Henry’ego. Pozycja zawiera czarno-białe zdjęcia oraz przypisy. Okładka miękka, klejona. Polecam zainteresowanym tematem.
  • Ja i mój tata
    Autorka: Tanya Rosie Ilustrator: Chuck Groenink Wydawnictwo: Wilga Poziom: BD O Kolejna przyjemna, nastrojowa opowieść stworzona przez Tanyę Rosie i pięknie zilustrowana przez Chucka Groeninka. Artystyczny duet miał już okazję pracować ze sobą przy książeczce „Ja i mój dziadek” (P. 21/24) a w serii Wydawnictwa Wilga ukazał się jeszcze tom „Ja i moja mama”. Tytułowe „ja” to mała dziewczynka, ogromnie lubiąca jeże. Nie dziwi zatem, że gdy pewnej nocy do ogrodu przychodzi jeż, tata budzi córkę, by wspólnie przyglądać się zwierzątku i poczęstować je miseczką wody. Jeżem okazuje się jeżowa mama, której towarzyszy trójka małych jeżyków. Nocni goście zaspokajają pragnienie i udają się w dalszą wędrówkę ukrytym szlakiem przez działki i ogrody. Gospodarze natomiast, wprawieni w dobry humor dzięki niespodziewanej wizycie, kontemplują przyrodę, cieszą się zapachem mchu i mokrej ziemi, dotykiem trawy oraz magiczną aurą spowitego w ciemność ogrodu. Zapis niecodziennej chwili, której doświadcza bohaterka i jej tata, ich bliska więź porusza i przypomina o małych szczęściach, którymi warto się cieszyć i których należy szukać każdego dnia. Książka doskonale sprawdzi się jako opowieść czytana na dobranoc ze względu na tematykę i łagodny, nieco senny klimat a także utrzymane w przyciemnianych barwach ilustracje. Zgrabny, rymowany tekst dodaje uroku całości. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.  
  • Goście weselni
    Autor: Alison Espach Wydawnictwo Poznańskie     Książka amerykańskiej pisarki, która jest profesorem twórczego pisania w Providence College w stanie Rhode Island, to wciągająca powieść obyczajowa z motywem drugiej szansy. Phoebe, pogrążona w depresji czterdziestoletnia wykładowczyni w Katedrze Literatury Angielskiej specjalizująca się w literaturze wiktoriańskiej, udaje się do dziewiętnastowiecznego hotelu nad oceanem w Newport w celu popełnienia samobójstwa. Ostatnie lata były dla niej bardzo trudne: przeszła kilka nieudanych prób in vitro, odszedł od niej mąż, nie udało jej przerobić doktoratu na książkę, straciła też kota. Jej plan zabicia się nie dochodzi jednak do skutku, gdyż w hotelu odbywa się niezwykle wystawny tydzień ślubny Lili, zamożnej dwudziestoośmiolatki pracującej w galerii sztuki swojej matki, oraz sporo od niej starszego Gary’ego, owdowiałego lekarza wychowującego nastoletnią córkę. Energiczna panna młoda dokłada wszelkich starań, aby jej najważniejszy tydzień w życiu przebiegł zgodnie z planem i aby nikt nie zrujnował jej wymarzonego ślubu. Phoebe zostaje przez nią wciągnięta w uroczystości weselne, w tym w wieczór panieński z „Babką od Seksu” i seansem tarota. Każdy dzień weselny stawia przed bohaterką nowe wyzwania i ma działanie terapeutyczne. Uświadomienie sobie, że nie ma już nic do stracenia, pomaga jej wyzwolić się z ograniczeń, otworzyć się, odzyskać swobodę i odkryć prawdziwą siebie. Autorka wnikliwie kreśli portrety bohaterów – zagubionych ludzi ukrywających się za maską, odgrywających narzucone im role, skrywających wstydliwe sekrety i bolesne tajemnice. Porusza tu tematy związane z żałobą, depresją, bezpłodnością i zdradą. Trudne wątki przeplatają się w powieści z elementami komedii romantycznej i absurdalnymi scenami. Miłośników dziewiętnastowiecznej literatury ucieszą liczne nawiązania do życia i dzieł pisarek tejże epoki (m.in. Emily Brontë). Melancholijna, ale też pełna humoru powieść. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Proszę się rozluźnić
    Autorka: Agnieszka Dydycz Wydawnictwo: Silver Pogodna, napisana z empatią i humorem książka o tym, co dzieje się za drzwiami gabinetu ginekologa. Opowiada nie kto inny, jak ginekolog właśnie, publikacja przybiera formę jego pamiętnika, który od czasu do czasu jest przerywany zapiskami innych postaci. Rafał to prawdopodobnie taki lekarz, o jakim marzy każda kobieta: taktowny, rzeczowy, cierpliwy i odpowiedzialny. Potwierdza to szerokie grono jego pacjentek – wielbicielek, nie jednej z nich uratował on życie, lecząc nie tylko ciało, ale i duszę. Przypadki, z którymi bohater spotyka się każdego dnia podczas swojej praktyki lekarskiej bywają komiczne, ale i dramatyczne, towarzyszy im wstyd, strach, nadzieja oraz zażenowanie, zaskakują a czasem potwierdzają znane ginekologowi schematy zachowania kobiet, które często zapominają o tym, żeby dbać o własne zdrowie. Życie zawodowe mężczyzny nie układa się najgorzej, co innego można powiedzieć o tym, co prywatnie gnębi go i dręczy: matka, którą kocha, lecz której nie lubi, była żona, która ma nowego męża, nietolerowanego przez dzieci, Paulina – Inna Znacząca Osoba, która nie chce już być dla niego znacząca oraz ojciec, który pewnego dnia znika bez śladu. Fabuła rozwija się dwutorowo i ten drugi tor, związany z życiem osobistym doktora Rafała wydaje się równie wciągający, co pierwszy – medyczny. Zmagania z niesfornymi członkami rodziny i próby wychowywania nastoletnich dzieci, ich relacja pełna troski, szacunku, ciepła oraz miłości, liczne próby wzajemnego zrozumienia uświadamiają bohaterowi, że z pozoru zwyczajne, codzienne rzeczy to sedno istnienia i trzeba być za nie wdzięcznym każdego dnia. Powieść Agnieszki Dydycz powinna zaciekawić nie tylko fanów twórczości pisarki. Książka jest napisana z pomysłem, śmieszy i wzrusza, pomaga nabrać dystansu do życia i kryje w sobie wiele mądrych przemyśleń na temat relacji międzyludzkich czy stosunku człowieka do własnego organizmu. Biologia i fizjologia, choć są czymś naturalnym i oczywistym, często wprowadzają w zakłopotanie. Nie mówi się o tej tak istotnej przecież sferze ludzkiego życia, a mówieniem właśnie najłatwiej znieść szkodliwe tabu i zburzyć fałszywe stereotypy. Autorce częściowo udaje się ta sztuka, sam proces odbywa się bez zbędnego moralizowania czy natrętnego dydaktyzmu. Dowcip to duża siła utworu, podobnie indywidualizacja języka postaci, które są żywe i tak sympatyczne, że po prostu nie da się ich nie lubić. Dodatkowym smaczkiem tekstu są literackie nawiązania do postaci książkowych lekarzy m. in. z „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego czy „Znachora” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. O dużym, wygodnym druku nie wspomnę, to już znak rozpoznawczy Wydawnictwa Silver, które ma w swoim dorobku wiele powieści utalentowanych pisarzy. Przykładem niniejsza książka, którą gorąco polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Ciemiężyca
    Autorka: Maria Gąsienica-Zawadzka Wydawnictwo: Otwarte       Kolejna książka zakopiańskiej pisarki to thriller psychologiczny, którego akcja toczy się w stolicy Tatr. Pewnego październikowego dnia fotograf szukający pięknych, jesiennych ujęć tatrzańskich szczytów dostrzega z oddali, jak ktoś ze szczytu Rysów spycha w przepaść towarzyszącą mu osobę. Kim byli ofiara i sprawca oraz jaki był motyw zbrodni? Aby poznać odpowiedzi na te pytania, trzeba przenieść się kilka miesięcy wcześniej i poznać historię trzech osób. Pierwszą jest Anka pracująca w Krakowie jako redaktorka. Dziewczyna uciekła z rodzinnego Zakopanego przed toksyczną matką, która nią manipulowała i stosowała przemoc psychiczną. Jednak kiedy matka z powodu upadku doznaje kontuzji, Anka wraca, aby się nią opiekować. Jednocześnie musi pracować, ponieważ dostała zlecenia na napisanie książki o odwiedzających Zakopane arabskich turystach. W trakcie zbierania materiałów do książki poznaje dwóch kolejnych bohaterów: Bartka i Chrystiana. Bartek pracuje jako tatrzański przewodnik, jest ojcem trójki dzieci, a jego żona jest chorobliwie zazdrosna. Czuje się on uwięziony w małżeństwie, pozbawiony przestrzeni do życia, a pocieszenia szuka w ramionach kochanki. Najmłodszy z trójki Chrystian desperacko potrzebuje pieniędzy i rozpoczyna pracę w jednej z zakopiańskich restauracji. Chłopak, którego narzeczona jest w ciąży, wikła się w pełną namiętności relację ze swoją szefową. Kiedy zdaje sobie sprawę z toksyczności tego związku i chce zerwać z kobietą, ta go szantażuje i manipuluje nim. Każdy z bohaterów ma tytułową „ciemiężycę”, osobę, która zatruwa mu życie, jak prawdziwa ciemiężyca, czyli silnie toksyczna roślina występująca w Tatrach. Dobrze napisana, ze świetnie zarysowanymi bohaterami, zaskakująca w wielu miejscach powieść, pokazująca, jak uwikłanie w toksyczne relacje może prowadzić do dramatycznych decyzji. Okładka miękka, klejona. Polecam. Poprzednio: „Gniew halnego” p. 8/2024.
  • Dom zła
    Autor: Jakub Rutka Wydawnictwo: Znak Propozycja dla miłośników kryminalnych opowieści. Autor to pochodzący z Ostrołęki lektor, dziennikarz, prezenter i konferansjer, który prowadzi popularny podcast z opowiadaniami grozy. Rutka okazuje się także utalentowanym pisarzem, a jego debiutancka książka wciąga od pierwszego zdania. Akcja utworu toczy się nie gdzie indziej, jak w rodzinnym mieście artysty. Mieszkańcy ulicy Nowomiejskiej powinni zatem uważniej przyjrzeć się domom z sąsiedztwa, bowiem właśnie w jednym z nich straszy. Wydarzenia opisane w powieści to oczywiście fikcja literacka. Wspomniany dom przed trzydziestu laty staje się miejscem makabrycznej zbrodni. Waldemar Talarczyk zabija siekierą żonę i dwójkę dzieci. Mroczną historię z przeszłości przybliża swoim słuchaczom główny bohater książki, Jacek Gadowski, kryminalny podcaster oraz dziennikarz radiowy, który zaintrygowany telefonem od słuchacza, przygotowuje materiał o domu przy Nowomiejskiej. Tajemniczy słuchacz dzwoni do Gadowskiego raz jeszcze, ostrzegając go, że niebawem wydarzy się coś złego, ponieważ w rzekomo nawiedzonym domu właśnie organizuje imprezę grupa nastolatków a dzieje się to dokładnie w trzydziestą rocznicę zbrodni. Wiedziony ciekawością dziennikarz udaje się pod nieszczęsny adres i poznaje, co to znaczy być w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Mężczyzna staje się świadkiem ucieczki podejrzanego osobnika, następnie widzi grupę przerażonych nastolatków a przyjazd policji ostatecznie przypieczętowuje to, czego Gadowski obawia się najbardziej – w opuszczonym domu kolejny raz ktoś ginie. Przestępstwo spowija aura tajemnicy. Bohater postanawia odkryć prawdę na własną rękę. Czy ofiarą jest przypadkowa dziewczyna, która wraz z przyjaciółmi poszukuje mocnych wrażeń? A może za zabójstwem kryje się jakaś mroczna historia lub zupełnie banalny motyw? Kim jest dzwoniący do radia Karol? Czy w domu przy Nowomiejskiej naprawdę straszy? Wiele z tych pytań nasuwa się już na początku opowieści a z każdą kolejną kartą pojawiają się nowe wątki i wątpliwości, które każą drążyć głębiej. Trzeba przyznać, że wymyślona przez autora kryminalna zagadka naprawdę intryguje, a klimat utworu mocno trzyma w napięciu. Jakub Rutka po mistrzowsku operuje nastrojem, zręcznie wykorzystując przy tym szczegół, zbliżenie i opis przeżyć wewnętrznych postaci. Pochwalić można także żywe dialogi i nienaganny styl narracji. Jednak nie jest to tylko porządnie skonstruowana opowieść o zbrodni. Autor skłania czytelnika do rozmyślań na temat natury człowieka, dobra i zła, które kryje się w psychice, pyta o determinizm ludzkich biografii i zdolność do obrony przed ranami zadawanymi przez życie. Książka zdecydowanie ma to coś, co sprawia, że trudno odłożyć ją na półkę przed dotarciem do zakończenia. Bardzo polecam nie tylko fanom gatunku, choć ci również nie powinni być zawiedzeni. Oprawa miękka, klejona.
  • Nie ty jesteś szalona, tylko twoja matka
    Autorka: Danu Morrigan Wydawnictwo: RM Wciągający poradnik, skierowany do kobiet wychowywanych przez narcystyczne matki. Autorka od lat zajmuje się wskazanym zaburzeniem osobowości, badając jego wpływ na relacje w rodzinie. Te okazują się trudne, toksyczne i pełne przemocy, nie jest łatwo się z nich wyzwolić i nie ma szans na ich uzdrowienie. Co robić? Dobra wiadomość jest taka, że można się bronić przed narcyzem, choć często oznacza to całkowite przecięcie z nim więzi. Książka podsuwa ten i kilka innych, mniej drastycznych sposobów na uświadomienie sobie, że to „nie ty jesteś szalona, tylko twoja matka” a wskazówki tu zawarte pozostają aktualne i pomocne dla każdego, kto zmaga się z narcyzem – ojcem, partnerem, rodzeństwem czy przyjacielem. Danu Morrigan tak naprawdę nazywa się Tracy Culleton i prawdopodobnie sama jest córką narcystycznej kobiety. Autorka publikacji wypowiada się z perspektywy świadkini, uczestniczki trudnych sytuacji, członkini toksycznej rodziny i obserwatorki domów podobnych do domu rodzinnego. Autobiograficzne doświadczenie i tysiące rozmów z kobietami, które mają tak samo pozwala jej szczegółowo i wielowymiarowo opisać narcystyczną osobowość a także omówić typowe dla niej zachowania czy taktyki postępowania z ludźmi. Z kart poradnika dowiemy się, że narcyzowi trudno jest kochać kogoś innego niż on sam, poza tym nie zna empatii, pragnie, by świat kręcił się wokół niego i podziwiał go za to, że jest idealny. Narcyz rani i podkopuje poczucie własnej wartości u wszystkich z kręgu najbliższych. Książka zawiera cały wachlarz przykładów takiego postępowania, wiele charakterystycznych wypowiedzi i opisów sytuacji, które obrazują dynamikę relacji z narcyzem. Ważną częścią poradnika są rozdziały poświęcone emocjom i konsekwencjom dorastania pod skrzydłami narcystycznego rodzica. Co ważne, publikacja nie kończy się na samym rozpoznaniu problemu, ale mówi o tym, co dalej. Autorka rysuje przed czytelnikiem różne możliwe scenariusze „ocalenia skóry” i choć należy je przymierzać do każdej sytuacji indywidualnie, Danu Morrigan wstępnie przygotowuje odbiorcę na wszelką ewentualność. Poradnik, o ile trafi do rąk targetowego odbiorcy, może wywołać wstrząs i niemałe zamieszanie. To dobrze – po to napisano tę książkę, niesie ona również duży potencjał naprawczy i inspiruje do zmian. Szczególnie ciekawa wydaje się metoda tappingu wykorzystana jako sposób neutralizacji przykrych emocji i przepracowania złych wspomnień. Poradnik warto polecać. Oprawa miękka, klejona.
  • Szlaki Europy
    Autor: Łukasz Supergan Wydawnictwo Bezdroża     Kolejna na liście książka podróżnika, pasjonata długodystansowych, samotnych wypraw, który pokonał pieszo ponad dwadzieścia tysięcy kilometrów na trzech kontynentach (poprzednio: „Pieszo do irańskich Nomadów” p. 10/2016). Autor przekonuje, że wędrówka szlakami długodystansowymi jest niezwykle cennym doświadczeniem, które buduje wewnętrzną wytrwałość, pogłębia więź z otaczającym światem, daje poczucie spełnienia, potrafi też na zawsze zmienić człowieka. W książce opisuje czterdzieści niezwykłych tras długodystansowych po Europie. Szlaki te są okazją nie tylko do bliskiego kontaktu z naturą, ale też do odkrywania bogatego dziedzictwa kulturowego i historycznego Starego Kontynentu. Wśród proponowanych tras mamy m.in. Portugalską Drogę św. Jakuba, Szlak Wysokogórskich Pirenejów, GR 20 na Korsyce, górski szlak prowadzący przez Dolomity we Włoszech – Alta Via, Główny Szlak Beskidzki w Polsce, Szlak św. Olafa w Norwegii, Słoweński Szlak Górski. W przewodniku znajdziemy mapki, opisy przebiegu poszczególnych tras i związanych z nimi ciekawych miejsc, a także informacje dotyczące długości danego szlaku, czasu przejścia, oznakowania i noclegów. Autor podpowiada też, jak się przygotować do wyprawy oraz w jakim okresie są najbardziej sprzyjające warunki pogodowe. Książka ma przejrzysty układ, wzbogacają ją liczne kolorowe zdjęcia. Okładka miękka, klejona. Polecam miłośnikom pieszych wędrówek.
  • Ostatnia batalia
    Tudor C.J., „Ostatnia batalia”Autor: C.J. Tudor Wydawnictwo: Czarna Owca C.J. Tudor, a zatem popularna w ostatnich latach autorka kryminałów i thrillerów, miała na „Ostatnią batalię” dość oryginalny pomysł. Akcję swojej kolejnej powieści osadziła ona bowiem w fantastycznym świecie, który różni się od naszego tylko jednym istotnym szczegółem – naprawdę istnieją w nim wampiry. Żyją one w odizolowanych od siedzib ludzkich enklawach, przypominając nieco mniejszości takie jak niektóre rdzenne narody Ameryki Północnej – niby same są bezpieczne i nie zagrażają ludziom, ale też zdecydowanie nie są przez tych ludzi akceptowane. A już na pewno świadomie odsunięte na margines społeczeństwa. Akcja powieści dzieje się w miasteczku Deadhart na Alasce, w którym dochodzi do makabrycznej zbrodni, a konkretnie do brutalnego morderstwa chłopca, którego ciało zostało pozbawione krwi. Jak nietrudno się domyślić – podejrzenia padają właśnie na członków wampirycznej społeczności. Mieszkańcy Deadhart są nie na żarty przerażeni i domagają się eksterminacji kolonii wampirów. Po pierwsze jednak – to niehumanitarne. A po drugie – prowadzącym śledztwo w sprawie morderstwa szeryfowi Jensenowi Tuckerowi i detektywce oraz antropolożce kryminalnej Barbarze Atkins pozornie proste równanie szybko przestaje się zgadzać. Przecież nie zawsze zbrodni dopuszczają się ci najbardziej od nas inni, których w pierwszym odruchu najłatwiej o to podejrzewać. Co więcej: niektórym z nas może zależeć, by rozpętać nagonkę na odmieńców. „Ostatnia batalia” to nieoczywiste połączenie – w fantastycznym świecie, który zamieszkują także wampiry C.J. Tudor osadziła akcje powieści niezbyt przypominającej klasyczną fantastykę czy horror. Zamiast tego mamy do czynienia z rasowym, mrocznym kryminałem, który autorka zaludniła wyraźnymi postaciami obdarzonymi przekonującą psychologią. Nie brak tu motywów dobrze znanych: choćby takich jak główna bohaterka-outsiderka, która zmaga się z własnymi demonami i zdecydowanie nie jest mile widziana przez lokalną społeczność. Cóż jednak z tego, że dobrze to znamy, skoro jest to pomysł, który pod sprawnym piórem C.J. Tudor po raz kolejny zadziałał? Poza sprawnie poprowadzoną akcją, która wciąga i trzyma w napięciu oraz przekonującym światem przedstawionym autorka daje swoim czytelnikom coś jeszcze – przestrzeń do refleksji nad innością i tym, jak łatwo reagować na nią z uprzedzeniem. A także nad tym, jak bywa to niesprawiedliwe. Do polecenia miłośnikom mrocznych powieści gatunkowych. Oprawa miękka, klejona.
  • Sezon spadających gwiazd
    Podolec Marcin, „Sezon spadających gwiazd”Autor: Marcin Podolec Wydawnictwo: Kultura Gniewu „Sezon spadających gwiazd” udaje komiks dla młodzieży, ale w istocie nim nie jest. Tak naprawdę to opowieść kierowana do rówieśników autora (rocznik 1991), w szczególności tych, którzy w młodości trenowali koszykówkę i albo marzyli o sportowej karierze, albo – jak główny bohater – po prostu próbowali w ten sposób urozmaicić swoje nastoletnie życie w niewielkim mieście. Współcześni nastolatkowie nie są tu grupą docelową głównie dlatego, że od momentu kiedy dojrzewał Podolec bardzo zmieniły się realia – to były jeszcze czasy, kiedy dorastało się na podwórku, nasz kraj znajdował się w innej niż dziś sytuacji ekonomicznej, a mityczne Stany Zjednoczone wraz z najlepszą ligą koszykarską świata wydawały się o wiele bardziej niedosiężne niż dziś. Z kolei z internetu można było korzystać w najlepszym wypadku w domu, siadając przez kineskopowym monitorem, nie zaś w każdej chwili na smartfonie. Podolec złożył swój najnowszy komiks z jednostronicowych zabawnych historyjek ukazujących scenki z życia głównego bohatera, jego kolegów i otoczenia. Jednocześnie podczas chronologicznej lektury składają się one na opowieść o jednym sezonie ich drużyny koszykarskiej, dorastaniu w małym mieście, problemach z rodzicami i rówieśnikami, marzeniach, wątpliwościach i rozterkach, które przeżywa główny bohater. Czy na pewno powinien on zostać w drużynie? A może koszykówka i spędzanie czasu z kolegami, od których tak bardzo się różni jednak nie jest najlepszym, co może ze sobą zrobić? Spod humorystycznych – a niejednokrotnie naprawdę śmiesznych – historyjek Podolca mocno przebijają wszelkie gorzkie uczucia związane z dojrzewaniem i szukaniem swojej drogi w życiu. Mamy tu codzienne rozczarowania, nieporadność, nastoletni smutek, samotność i mnóstwo zwątpienia. A jednocześnie także – mimo wszystko – nostalgię, która pojawia się niemal zawsze, kiedy cofamy się do czasów młodości, nawet jeśli nie były one zupełnie beztroskie. Informacja dla wrażliwych: opowieść spaja ze sobą także motyw starego, schorowanego psa głównego bohatera – tak starego i schorowanego, że jego rychła śmierć jest nieunikniona. Dzięki temu wszystkiemu najnowszy komiks Marcina Podolca – mimo specyficznego punktu wyjściowego – w pewnym momencie zmienia się w uniwersalną, choć chłopacką, opowieść o dojrzewaniu. Chociaż autor niejednokrotnie pokazuje świat brutalny, w którym rządzi najsilniejszy (mężczyźni, którzy spędzili dorastanie na podwórku na pewno rozumieją o co chodzi), to zarazem patrzy na swoich bohaterów z czułością i dostrzega ich wrażliwe strony – zarówno obdarzonego artystyczną wrażliwością głównego bohatera, jak i jego pozornie „najtwardszego” kolegi spod kosza. W sumie składa się to wszystko na jeden z najlepszych polskich komiksów tego roku, którego zakup szczerze polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Guzik. O Janie Brzechwie dla dzieci
    Rusinek Michał, „Guzik. O Janie Brzechwie dla dzieci”Autor: Michał Rusinek Ilustracje: Joanna Rusinek Wydawnictwo: Zygzaki Poziom czytelniczy: BD I W książce „Guzik. O Janie Brzechwie dla dzieci” Michał Rusinek opowiada o życiu i twórczości jednego z najwybitniejszych autorów tworzących dla dzieci, którzy kiedykolwiek przydarzyli się polskiej literaturze. I robi to zdecydowanie zręcznie – na tyle, że także dorosły niezaznajomiony z biografią Brzechwy znajdzie tu coś dla siebie. Rusinek pisze więc m.in., że Brzechwa tak naprawdę nosił nazwisko Lesman, był polskim Żydem, pracował jako prawnik, a choć twórczością poetycką zajmował się niemal od zawsze, dla dzieci zaczął tworzyć dopiero w dojrzałym wieku. Opowiada o burzliwych miłościach twórcy „Akademii Pana Kleksa”, jego przyjaźni z Franciszkiem Fiszerem, którego dziś pamiętamy jako bodaj najbarwniejszą postać literatury polskiej bez ani jednego utworu na koncie, a także o tym, że jego kuzyn Bolesław Leśmian ostro skrytykował pierwsze wiersze Brzechwy i stanowczo doradził mu zajęcie się czymś innym. Nie zabrakło oczywiście znanej anegdoty, według której podczas niemieckiej okupacji Brzechwę schwytało Gestapo, a on po prostu powiedział, że nie ma nic przeciwko rozstrzelaniu, bowiem jest nieszczęśliwie zakochany, wskutek czego ostatecznie wygoniono go za drzwi. Oprócz opowiadania biografii twórcy, Rusinek stara się także wyłożyć czytelnikom, dlaczego właściwie do dziś jest on poetą tak cenionym – i to też robi umiejętnie, oczywiście przytaczając fragmenty wierszy Brzechwy. Klamrą spinającą narrację Rusinka jest motyw guzików – autor wiersza „Na straganie” w dzieciństwie je kolekcjonował, a kiedy był dorosły, motyw guzika okazał się bardzo istotną częścią jego bodaj najwybitniejszego dzieła, czyli powieści „Akademia Pana Kleksa”. Opowieści o Brzechwie towarzyszą udane ilustracje autorstwa Joanny Rusinek. Jeśli chodzi o tę udaną publikację mam tylko jedną wątpliwość – nie jestem mianowicie przekonany czy sylwetka pisarza, choćby i tak znaczącego jak Brzechwa, rzeczywiście jest literackim towarem pierwszej potrzeby. Czy nie lepiej serwować młodym czytelnikom literaturę, zamiast opowiadać o literaturze – choćby i w całkiem literacki sposób? Na powyższe pytania nie odpowiem, po prostu je zadaję, a książkę „Guzik. O Janie Brzechwie dla dzieci” polecam, choć ostrożnie. Oprawa twarda, szyta. Większy format.
  • Gucio ma własne zdanie
    Chien Chow Chine Aurélie, „Gucio ma własne zdanie”Autorka: Aurélie Chien Chow Chine  Wydawnictwo: Debit Poziom czytelniczy: BD 0/I „Gucio ma własne zdanie” to kolejna pozycja z serii o jednorożcu Guciu, a konkretnie podserii „Przygody Gucia” (poprzednio na liście: „Gucio jest wyjątkowy” – przegląd 1/2025). Tym razem autorka, francuska specjalistka od technik relaksacyjnych, pokazuje czytelnikowi Gucia, który znalazł się w specyficznej sytuacji społecznej. Otóż tego dnia w przedszkolu dzieci szepczą do siebie nawzajem i po kryjomu naśmiewają się z jednej z koleżanek – Jagody. Sprowokował to Leoś, który rozpuścił plotkę o tym, że Jagoda mieszka na śmietniku i śmierdzi. Guciowi nie podoba się ta sytuacja, ale nie przeciwstawia się jej, jednak po południu idzie na spacer z rodzicami i razem odwiedzają dom Jagody – okazuje się, że jest piękny, a przy tym bardzo charakterystyczny, bo znajduje się pod rozłożystym drzewem. W ten sposób Gucio uczy się jak ważne jest, by mieć swoje zdanie i nie bać się go wyrażać. Następnego dnia robi to, dzięki czemu Jagoda przestaje być ofiarą przedszkolnego ostracyzmu. Książka jest sympatyczna i uczy maluchy czegoś ważnego, można więc ją polecić – choć szczególnie miłośnikom serii o Guciu. Oprawa twarda, szyta.
  • Rubi
    Autor: Damian Jankowski                                      Wydawnictwo JanKa

    Co to jest powieść? Wolę nie zastanawiać się nad wynikami ewentualnej sondy ulicznej, ale myślę, że padłyby naprawdę różne odpowiedzi, również w stylu: „No powieści to pisze na przykład Remigiusz Mróz”. Niewątpliwie jest to odpowiedź prawidłowa. Nie ma powodu, aby wygłaszać na ulicy definicje rodem z „Zarysu teorii literatury”. U pisarzy pokroju Mroza jest wyraźna fabuła, można ją streścić jak balladę, są cykle wydawnicze, łatwo nawiązać więź z pierwszoplanowymi postaciami i czekać na ciąg dalszy. Co jednak zrobić z takimi książkami jak „Rubi”? Powieść powieści nie równa i prezentowana pozycja jest jedną z zagadek nowej polskiej prozy. Czytelnicy, dobrze znający nasz rynek książki, mogą znać/kojarzyć postać Damiana Jankowskiego z wywiadów rzek („Koniec gry” z Dawidem Ogrodnikiem, P. 1/2023; z Wojciechem Marczewskim „Świat przyspiesza, ja zwalniam”; z Wiesławem Dawidowskim „Leon XIV. Papież na niespokojne czasy”). Autor nie jest postacią anonimową, jako redaktor „Więzi” obył się ze słowem pisanym w rozmaitych kontekstach. Ostateczny na ten moment wymiar tego słowa to „Rubi”.

    A więc słysząc termin „powieść” zapewne wyobrażamy sobie dużo lub trochę, ale na pewno nie treść, która wypełnia „Rubi”. Można powiedzieć, że to współczesna powieść drogi rozgrywająca się w czasie rzeczywistym. Fabuła trwa dokładnie tyle, ile mówi główny bohater. Internetowym artykułom towarzyszą teraz często informacje o czasie, jaki pozostał do końca czytania. W przypadku głośnego odczytu „Rubi” potrwa kilka godzin. Bezimienny bohater narrator wraca z pogrzebu przyjaciela, Kamila. Nieodłączny towarzysz kolejnych etapów życia odszedł w sposób nie do uwierzenia sensacyjny – i prasa bulwarowa to kupi, i poważni reporterzy, kronikarze kryminalni. Uważny czytelnik wskaże momenty, gdy elipsa wycięła to, co mówi kobieta prowadząca auto. Są więc w tekście ślady prawdziwego dialogu – zwłaszcza w końcowych scenach, gdy na chwilę gęstnieje atmosfera. Generalnie jednak to opowiadający mężczyzna dominuje, korzysta z faktu, że jest pasażerem i nie musi być skupiony jak kierowca.

    Widać, że chce się wygadać, chyba założył, że z obcym człowiekiem łatwiej przyjdzie wykonać tę robotę niż z kimś bliskim. Może robi to za niektórych czytelników, którzy odczują wzrost poziomu identyfikacji wraz z kolejnym przejechanym kilometrem, kolejną zwyczajną niezwyczajną historią z życia bohatera narratora, który zdążył zeznać i wyznać naprawdę dużo na temat swojego życia osobistego, modelu rodziny, w jakiej przyszło mu dorastać. Niby model gwarantujący szczęście, spokój, bezpieczeństwo, ale śmierć przyszła za wcześnie (za późno nie przychodzi chyba nigdy). Zmąciła dotychczasowy porządek. Bohater wraca z pogrzebu Kamila, ale był na co najmniej jednym ważniejszym.

    Wszystko, co poruszył, podczas przejażdżki wydało mi się interesujące, co z kolei prowadzi do wniosku, że takie może być dla każdego innego statystycznego odbiorcy. Bohater przeżył i przeżywa to samo życie co my. Istnieją przecież pewne standardy i archetypy: matka, ojciec, rodzeństwo (jeśli się ma; choć nawet jeśli się ma, nie oznacza, że zawsze jest blisko – casus bohatera narratora), dziadkowie, przyjaciele. Monotonia jazdy, jednocześnie jej przyjemność czyni z auta konfesjonał połączony z atmosferą kameralnego baru. Padają kwestie najistotniejsze, ale i takie o charakterze ciekawostkowym choć mitologicznym w kontekście dzieciństwa. Weźmy wspomnienie gry FIFA: Road to World Cup 98 z hitem Blur w czołówce – „Song 2”. Jankowski okazał się mistrzem narracji, w którą wkomponował sporo odniesień kulturowych (z dużą przewagą miłości do muzyki), będących dla dzisiejszych trzydziestoparolatków doświadczeniami pokoleniowymi łącznie z pierwszym niezrozumiałym przełomem historycznym, czyli zamachami 11 września 2001 roku. Ludzie codzienni od czasu do czasu zerkają w wielką historię i pytają jak 11-letni wówczas Kamil: – Co teraz będzie?

    W powieści Jankowskiego od wielkiej historii ważniejsza jednak jest mała historia, mały czas. Jeśli przyjmiemy – słuszne skądinąd – założenie, że oczami bohatera można spojrzeć na własne życie, znajdziemy w „Rubi” miarkę tego, co zostaje w wybiórczej pamięci ludzi. Bohater robi co może, aby bilans wyszedł dobrze, ale nie nagina faktów. Jest pogodzony z tym, że wiele się nie udało, że pewne rzeczy są już nieosiągalne. „Albo dziecięcy plan, że będę piosenkarką – z efektem końcowym, czyli byciem sekretarką w urzędzie miasta. Nie śmieje się. O nie. Musiałbym śmiać się również z samego siebie” (s. 94). „Wszyscy w szkole marzą o tym, że ich życie będzie niezwykłe. (…) Finalnie ta sztuka udaje się procentowi, a i to szacunki na wyrost. Cała reszta wiedzie szary, niczym niewyróżniający się żywot. (…) Męczysz się, męczysz. Na koniec śpiewają ci Anielski orszak, tyle z tego masz” (s. 95).

    Te fragmenty jakby mi zaśpiewał Wiesław Myśliwski. „Rubi” jest poniekąd skróconą wersją stylu tego wielkiego pisarza, jeśli już na moment wypada zabawić się w porównywanie. Wstęp do Myśliwskiego napisany po latach. To zasłużony komplement. Tajemnicy tytułu „Rubi” nie zdradzę, ale rozwiązanie jest naprawdę blisko.

  • Leonardo. Zbliżenia
    Zuffi Stefano, „Leonardo. Zbliżenia”Autor: Stefano Zuffi Wydawnictwo: Arkady „Zbliżenia” to seria wielkoformatowych albumów wydawnictwa Arkady, prezentujących dorobek klasycznych malarzy. Jak dotąd ukazały się w niej publikacje poświęcone sztuce Rafaela, Van Eycka, Vermeera, Boscha, Dürera, Caravaggia i Bruegela. Podobna książka poświęcona postaci Leonarda da Vinci była więc tylko kwestią czasu. Niestety poprzednie albumy wchodzące w skład serii do nas nie docierały. Leonarda da Vinci nauczyliśmy się postrzegać jako niedoścignionego geniusza, jeden z najbardziej wszechstronnych umysłów wszech czasów i postać, która w najdoskonalszy sposób uosabiała określenie „człowiek renesansu”. Tym ciekawsze jest, że autor omawianej publikacji, Stefano Zuffi, postanowił pokazać go z zupełnie innej strony, a zatem jako człowieka pełnego niedoskonałości i targanego wątpliwościami, który tylko z rzadka doprowadzał do końca swoje projekty i namalował o wiele mniej niż by mógł. Sam Leonardo miał często powtarzać, że „jego ręka nie nadążała za umysłem”, a mnogość jego zainteresowań była tyleż imponująca, co trudna dla samego zainteresowanego. Zuffi przekonuje także, że człowiek zapamiętany przez historię jako niekwestionowany geniusz przez całe życie zmagał się także z ogromnym kompleksem wynikającym z braku klasycznego, humanistycznego wykształcenia. Podobno Leonardo w niedostatecznym stopniu posługiwał się łaciną, co utrudniało mu pisanie poważnych traktatów naukowych, zaś wykształcenie odebrał raczej techniczne, wówczas charakterystyczne dla rzemieślników, nie zaś myślicieli i naukowców. Jak jednak wiadomo – ostatecznie nie przeszkodziło mu to w realizowaniu swojego potencjału. Album został bardzo starannie wydany i skupia się głównie na obrazach Leonarda, choć znalazło się w nim także miejsce na działalność naukową bohatera – Zuffi zwraca uwagę zwłaszcza na jego technologiczne wynalazki i wkład wniesiony w wiedzę o anatomii człowieka. Zgodnie z tytułem serii – „Zbliżenia” – autor często skupia się na detalach zawartych na obrazach Leonarda i na ich podstawie stara się wyciągać szersze wnioski dotyczące jego twórczości. Wypada to przekonująco. A jako że Leonardo da Vinci to postać takiego kalibru, że chyba nigdy nie przestanie interesować kolejnych pokoleń, album można polecić jako zakup biblioteczny. Prawdopodobnie prędzej czy później trafi on na czytelników, którzy będą chcieli go przestudiować. Oprawa twarda, szyta, w obwolucie.
  • Bob Dylan i muzyczna rewolucja
    Wald Elijah, „Bob Dylan i muzyczna rewolucja”Autor: Elijah Wald Wydawnictwo: Czarna Owca Wbrew pozorom książka „Bob Dylan i muzyczna rewolucja” nie jest biografią Boba Dylana, chociaż oczywiście elementy takiej biografii zawiera. Jej autor, Elijah Wald, skupia się na jednym momencie – kluczowym zarówno w karierze samego Dylana, jak i w ogóle w historii muzyki rozrywkowej. Chodzi o słynny występ artysty na Festiwalu Folkowym w Newport w 1965 roku, o którym do dziś krążą legendy. Dylan – wtedy już niekwestionowana gwiazda amerykańskiej sceny folkowej – wszedł wówczas na scenę z gitarą elektryczną i w towarzystwie zespołu rockowego. Wywołał tym posunięciem ogromne kontrowersje. Przez fanów folku został odsądzony od czci i wiary oraz znienawidzony za zdradę folkowych ideałów. Jednocześnie jednak wszedł w rolę proroka rock’n’rolla, który przetarł ślad wielu późniejszym rockowym artystom. A nade wszystko pokazał, że jest artystą niezależnym, niepokornym i osobnym – taką rolę odgrywa zresztą na światowej scenie do dziś. Aby w sposób jak najpełniejszy opowiedzieć o stylistycznej wolcie Dylana i pamiętnym koncercie w Newport, Elijah Wald na około czterystu stronach bardzo starannie odmalowuje kontekst dla tych wydarzeń. Głównymi bohaterami – oczywiście poza samym Dylanem – są tu cały Festiwal Muzyki Folkowej w Newport oraz Pete Seeger, będący niezwykle interesującą postacią i zarazem muzykiem, który w tej historii odgrywa rolę obrońcy szczytnych, choć nieco przebrzmiałych folkowych ideałów. Waldstara się oddać sprawiedliwość także Seegerowi, przedstawiając go w sposób głębszy niż zwykle się to czyni. Zauważa, że był on nietuzinkowym człowiekiem i bardzo ciekawym artystą, który nie zasługuje na to, by pamiętać go jedynie jako folkowego purystę przeciwstawiającego się Dylanowi. W sumie mamy do czynienia z interesującą, starannie przygotowaną publikacją z zakresu historii muzyki rozrywkowej. Może ona zainteresować wszystkich fanów rocka, którym muzyka Dylana nie jest obca, a być może także nowych fanów artysty – choćby i tych, którzy zainteresowali się jego twórczością przy okazji zeszłorocznego, głośnego filmu „Kompletnie nieznany”, w którym w postać Dylana wcielił się Timothée Chalamet. Do polecenia czytelnikom zainteresowanym tematem. Oprawa twarda, szyta.
  • Karate z bratem
    Witek Rafał, „Karate z bratem”Autor: Rafał Witek Ilustracje: Przemek Liput Wydawnictwo: HarperKids Poziom czytelniczy: BD 0/I „Czytam sobie” to niepozorna, ale naprawdę udana seria wydawnictwa HarperKids, która ma pomagać dzieciom w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym w nauce czytania. Spośród podobnych serii wyróżnia ją fakt, że wydawnictwo zaprasza do współpracy przy niej czołówkę polskich autorów i ilustratorów, którzy specjalizują się w książkach dla dzieci. „Karate z bratem” to wspólne dzieło Rafała Witka i Przemka Liputa – twórców, których nie trzeba przedstawiać nikomu, kto interesuje się współczesną polską literaturą dziecięcą. Bohaterami prostej historii opowiedzianej przez Witka są bracia Igor i Oskar – jeden jest w wieku wczesnoszkolnym, a drugi to nastolatek. Z racji że chłopcy wykazują nadmiar energii, ich tata zapisuje ich na lekcje karate. Początkowo bardzo ich one zaskakują – choć wyobrażali sobie wielkiego, muskularnego nauczyciela, sensei okazuje się skromnym i sympatycznym człowiekiem, a podczas pierwszej lekcji nastolatek Oskar dostaje łomot od Rebeki, której pod względem wieku bliżej do Igora. Chłopcy zaczynają jednak słuchać rad senseia – stawiają na skromność, dobre nawyki (także żywieniowe) i stają się prawdziwymi karatekami, a nawet jadą na turniej. Nie wiadomo, jak idzie im na zawodach, bo książka – oczywiście nieprzypadkowo – kończy się słowami senseia skierowanymi do Igora: „To, co istotne, jest w twojej głowie. Sukces i wygrana to tylko iluzja. Serce do walki, samokontrola, dyscyplina: oto twoje cele. Odwagi!”. Książka jest bardzo prosta, bo przyporządkowana do poziomu drugiego, na którym w tekście powinno być zalewie około 800-900 wyrazów, zwykle prostych, choć zdarzają się małe wyjątki. Niektóre wyrazy zostały wyjęte z tekstu i podzielone na sylaby, co ma dodatkowo ułatwiać lekturę początkującym czytelnikom. Na końcu książki znajdują się naklejki i trzy pytania do tekstu, które z kolei mają sprawdzać umiejętność czytania ze zrozumieniem i uczyć zapamiętywania czytanych treści. O ilustracjach Przemka Liputa można wypowiadać się wyłącznie pozytywnie. Jeśli w państwa bibliotece potrzeba nowych publikacji wspierających naukę czytania – to jak najbardziej może być jedna z nich. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Moja przyjaciółka ośmiornica
    Vilė Jurga, Magicdusté Akvilė, „Moja przyjaciółka ośmiornica”Autorka: Jurga Vilė Ilustracje: Akvilė Magicdusté Wydawnictwo: Widnokrąg Poziom czytelniczy: BD I Baśniowo-malarska opowieść o chłopcu żyjącym nad brzegiem morza, który pewnego dnia zaprzyjaźnia się z ośmiornicą. Trzeba przyznać, że ma ku temu jak najlepsze predyspozycje – już jego dziadek, miejscowy dziwak, choć był rybakiem tak samo jak większość mężczyzn w tych okolicach, odmawiał wyławiania ośmiornic, ponieważ twierdził, że to wyjątkowo inteligentne zwierzęta. Ośmiornica, z którą zaprzyjaźnia się bohater zdecydowanie jest inteligentną istotą – nie tylko potrafi mówić, ale nawet pomaga chłopcu w odrabianiu lekcji (mniej więcej to miałem na myśli określając tą opowieść mianem baśniowej – bynajmniej nie zatrzymuje się ona na realizmie). Niestety w pewnym momencie w wiosce pojawia się Delegat – bardzo ważny gość, który życzy sobie spróbować tradycyjną miejscową potrawę zwaną „zieloną nogą”. Jak nietrudno się domyślić, żeby przyrządzić to danie potrzebna jest macka ośmiornicy… Czy Delegatowi uda się zjeść wymarzone danie? A może ośmiornica Pulpa ocali swoją mackę? Zamiast spoilować, zdradzę tylko, że ważną rolę w drugiej części tej historii odgrywają również obdarzone niemal ludzką świadomością pająki, a na samym końcu w wiosce powstaje Klub Miłośników Ośmiornic i „zielona noga” na dobre znika z jadłospisów. Dużą zaletą publikacji duetu litewskich autorek są ilustracje. O ile się nie mylę, powstały one techniką akwareli (a może to gwasz?) i stanowią właściwie pojedyncze obrazy – w dodatku bardzo udane, choć utrzymane w stylistyce przypominającej sztukę naiwną i oczywiście dopasowane do gustów młodszych odbiorców. Zakup „Mojej przyjaciółki ośmiornicy” można polecić. Nie jest to może „must have” w każdej bibliotece, ale z drugiej strony ta nieco ekscentryczna opowieść może się spodobać tym młodszym czytelnikom, którzy lubią używać wyobraźni. Oprawa twarda, szyta. Duży format.
  • Krowa Matylda i deszcz
    Steffensmeier Alexander, „Krowa Matylda i deszcz”Autor: Alexander Steffensmeier Wydawnictwo: Media Rodzina Poziom: BD O/I Dziewiętnasta odsłona lubianego przez dzieci cyklu o Krowie Matyldzie. Ostatnio na naszej liście „Krowa Matylda i święta” (przegląd 23/2024). Tym razem gospodyni i listonosz zorganizowali dla zwierząt gospodarskich zabawę w podchody, jednak ich plany pokrzyżował ulewny deszcz. Zwierzęta nudziły się więc, gospodyni spała, a listonosz siedział samotnie w swoim domu. Krowa Matylda postanowiła jednak zaradzić nudzie i zorganizowała zabawę w podchody w domu, a po pewnym czasie rozochocone zwierzęta przeniosły ją na dwór, na deszcz. No bo w końcu kto powiedział, że zła pogoda zawsze musi wykluczać dobrą zabawę? Dzień zakończył się imprezą z ręcznikami, suszarkami i szlafrokami. Najnowsze dziełko Alexandra Steffensmeiera to miła i ciepła lektura, której dużą zaletą są – jak zawsze w przypadku tej serii – pełne zabawnych szczegółów ilustracje. Polecam, szczególnie bibliotekom, które mają już poprzednie części serii. Oprawa miękka, książka zszyta zszywkami.
  • Wyspa tajemnic
    Balen Katya, „Wyspa tajemnic”Autorka: Katya Balen Ilustracje: Jill Calder Wydawnictwo: Wilga Poziom czytelniczy: BD II/III Tilda od zawsze żyje na szkockiej wyspie Ayrie, zna ją od podszewki i uważa za najpiękniejsze miejsce na świecie (nawet jeśli tak naprawdę w swoim niezbyt długim życiu jeszcze zbyt dużo świata nie widziała). W sumie nic w tym dziwnego – w końcu Ayrie każdego roku zachwycają się także tłumy turystów, przybywających tu ze względu na piękno przyrody i maskonury, które spędzają na wyspie sezon letni. Pewnego dnia dzieje się coś, co nie przydarzyło się chyba jeszcze nigdy, przynajmniej za życia Tildy. Otóż na Ayrie przybywają nowi mieszkańcy – Albie, chłopiec mniej więcej w jej wieku, razem z mamą. Problem w tym, że Albie wcale nie kwapi się, aby poznać miejscowe dzieciaki. Prawda jest taka, że w ogóle nie chciał tu się tu przeprowadzać i programowo jest na „nie” w stosunku do wszystkiego, co wyspa ma do zaoferowania. Pewnego dnia mama Tildy naradza się z mamą Albiego i razem postanawiają, że najlepiej byłoby, gdyby Tilda sama spróbowała oprowadzić chłopca po wyspie – na razie bez innych kolegów i koleżanek. Tilda jest niechętna, bo już próbowała i to bez skutku, ale w głębi duszy chciałaby poznać Albiego, więc się na to zgadza. Może jest go szczególnie ciekawa, bo w jakiś sposób przypomina on jej starszego brata Rowana, którego nie widziała od tak dawna? Chłopiec i dziewczynka zaczynają spędzać razem czas i chociaż na początku przełamywanie lodów idzie im opornie, w końcu się to udaje. Przełomem w ich relacji okazuje się moment, kiedy Tilda opowiada Albiemu o znajdującej się nieopodal tajemniczej wyspie. Krążą o niej pogłoski, że jest nawiedzona, a poza tym dzieci z Ayrie mają surowy zakaz zbliżania się do niej – został on wprowadzony, kiedy kilka lat temu jeden z chłopców na niej zginął. Wybudowany w sekrecie przed wszystkimi szałas Tildy i Albiego na tajemniczej wyspie oczywiście zbliża ich do siebie, ale nietrudno zgadnąć, że podróże w to najdziksze z okolicznych miejsc w końcu sprowadzają na nich kłopoty… „Wyspa tajemnic” wciąga już od pierwszych stron i zarazem jest przykładem powieści, która traktuje młodszych czytelników i ich problemy zupełnie poważnie. Nie dość, że autorka nie patrzy na bohaterów z góry, to jeszcze pisze po prostu dobrze – nie szczędzi niedorosłemu odbiorcy barwnych porównań, oryginalnych spostrzeżeń i przekonujących dialogów. Tworzy po prostu literaturę na poziomie – tyle że przeznaczoną dla dzieci w wieku około dziesięć-dwanaście lat. Co ważne, tłumaczka powieści również spisała się bardzo dobrze. „Wyspę tajemnic” jak najbardziej polecam uwadze i sądzę, że warto mieć ją w bibliotece. Oprawa miękka, klejona.
  • Szyfr emocji. Jak zrozumieć to, co czujesz
    Autorka: Agnieszka Juroszek                                  Wydawnictwo RM

    W tej obszernej książce, wydającej się być współczesnym kompendium wiedzy psychologicznej na temat sfery uczuciowej człowieka, autorka wyjaśnia czym są emocje oraz jakie są ich rodzaje, zagłębia się w procesy emocjonalne, w biologiczną samoregulację emocjonalną w relacji mózg – ciało – zachowanie. Śledzi drogę od nieprzyjemnych emocji do zaburzeń emocjonalnych, omawia schematy emocjonalne typu bolesne rany i reprymendy wykazując w jaki sposób wpływają one na nasze życie i dlaczego nie umiemy sobie z nimi poradzić. Wyjaśnia również mechanizmy działania przyjemnych emocji. Jednym z problemów omawianych przez autorkę jest poczucie winy, które dzieli ona na dwa rodzaje: na zdrowe i niezdrowe. Zdrowe poczucie winy polega na braniu na siebie odpowiedzialności za swoje działania i skupieniu się na naprawieniu wyrządzonej krzywdy, a nie na atakowaniu siebie i obniżaniu poczucia własnej wartości. Zdrowe poczucie winy wynika z realnej oceny sytuacji i własnego w niej udziału, a jego cechą jest konstruktywny samokrytycyzm, z jakim podchodzimy do – przykładowo – nie dotrzymanego przez siebie przyrzeczenia, użycia przemocy, kradzieży, oszustwa, zaniedbania opieki nad drugą osobą – i tak dalej. Z kolei niezdrowe poczucie winy często dotyczy sytuacji w której doznająca go nie zrobiła niczego złego, ale karze siebie, samooskarża, obwinia i zaniża swoją ocenę. Wynika to z faktu, że nie spełniła oczekiwań innej osoby lub osób, do czego miała prawo, lecz nie była w stanie wyzwolić się od narzuconych sobie modelów zachowań, często noszonych w sobie od dzieciństwa, na przykład, ze strony wymagającej matki lub zaborczego małżonka, Krótko mówiąc, niezdrowe poczucie winy wynika z przeciwstawienia się zachciankom innych osób i w rezultacie prowadzi do rezygnacji z własnych potrzeb i praw. Jedną z przyczyn popadania w niezdrowe poczucie winy może być źle pojęty altruizm czyli skłonność do poświęcenia się, a także nadmierna surowość w ocenie samego siebie. Książkę można umownie podzielić na dwie części. W pierwszej autorka opisuje, diagnozuje i analizuje wszelkie stany psychicznego dyskomfortu, a w drugie udziela wskazówek jak spróbować sobie z nimi radzić. Na przykład, osobie, która swoją strategię relacji interpersonalnej praktykuje w formie „dopasowywania się” do innych, radzi, aby określiła, co ten tryb zachowań jej daje i przed czym chroni. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż osoba ta próbuje w ten sposób zmniejszać ryzyko krytyki i niezadowolenia okazywanego przez innych, gdyż robi to, czego inni od niej oczekują. W ten sposób wydaje jej się, że pasuje do każdej grupy towarzyskiej lub zawodowej. Osoba dopasowująca się jednak nie odczuwa komfortu, gdyż ma wrażenie, że coś traci. Autorka proponuje przemyślenie sobie ewentualnych negatywnych konsekwencji takiej postawy, a najczęściej są to: niezaspokajanie własnych potrzeb, poczucie nieważności i wykorzystywania przez innych, zaniżanie własnej oceny. Podobny schemat przyglądania się swoim emocjom można zastosować w innych rodzajach strategii postępowania w relacjach międzyludzkich. Jedną z nich jest „Obojętność”, kiedy bojąc się odrzucenia nie wchodzimy z kimkolwiek w głębsze i w ogóle cieplejsze relacje, co skutkuje postawą, iż na niczym nam nie zależy. Inna strategia to „Perfekcjonizm”, czyli robienie wszystkiego jak najlepiej, często kosztem własnego przepracowania i braku odpoczynku, co powinno przynieść akceptację ze strony otoczenia oraz zredukowanie potencjalnej krytyki na rzecz maksymalizacji wszelkiego rodzaju ocen pochwalnych. Jest jeszcze „Dominacja i kontrola” dająca złudne przekonanie o przewadze nad innymi i poczucie władzy, kiedy ludzie robią to czego oczekuje od nich osoba dominująca, a przynajmniej robią to na początku relacji. Złudne jest również poczucie bezpieczeństwa, jakie przynosi kontrola, bo żeby podtrzymywać ten stan trzeba kontrolowanie innych nieustannie rozszerzać, co prowadzi do tyranizowania otoczenia, a w rezultacie do ciągłego generowania konfliktów. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Głodne duchy
    Autor: Kevin Jared Hosein                                      Wydawnictwo Czarne

    Debiut dla dorosłych czytelników karaibskiego pisarza pochodzącego z Trynidadu i Tobago.  Wcześniej tworzył on literaturę dla dzieci i młodzieży. „Głodne duchy” są poniekąd pośrednikiem między nami, innymi odbiorcami tej książki z Europy, których wiedza o tamtych stronach jest niewielka i nie ma w tym nic dziwnego. Ja osobiście pamiętam z dzieciństwa jednego piłkarza. Nazywał się Dwight Yorke i strzelał przez chwilę dużo goli dla Manchesteru United. Tę szczątkową wiedzę prezentowana powieść wzbogaca o kontekst historyczny. Wydarzenia rozgrywają się w latach 40. XX wieku.

    Kolonializm i wszelkie podziały rozkwitały, wokół życie musiało się jednak toczyć. Powtarzalność dni i nocy wyznaczała dla jednych rytm luksusu, dla drugich rytm poczucia klęski, głodu ciała i duszy. „Głodne duchy” są czymś w rodzaju księgi ubogich z Trynidadu (żeby już posłużyć się tytułem dzieła Jana Kasprowicza). Autor potrafi być mistykiem języka, ale nie ucieka daleko od realizmu. Na dowód tego postanawia, że zniknie bez śladu jeden z bohaterów, bogacz i plantator Dalton Changoor. Jego farma jest symbolicznie położona na wzgórzu, góruje nad resztą znaczeń, w tym znaczeniami doliny zamieszkałej przez mniej zamożnych i najbiedniejszych. Ktoś z biednej warstwy społecznej zostaje wytypowany na nocnego stróża w willi Daltona. Przyjmuje propozycję urzeczony wizją zarobku. Może wreszcie będzie mógł wraz z rodziną zamienić barak na dom.

    Ale to tylko kryminalno-sensacyjny punkt wyjścia do czegoś więcej. Mnóstwo postaci przewija się na kartach tej powieści – stąd nie dziwi spis postaci na początku. Gatunkowe cechy sagi powinny przypaść do gustu polskim czytelnikom. Warto wspomnieć o kulturowej stronie książki. W lekturze „Głodnych duchów” można poczuć ducha Trynidadu, potrawy, przyrodę, zwyczaje. Na pewno w sensie przestrzennym to nowatorska powieść, w każdym innym po prostu dobra. Oprawa miękka, klejona.

  • Zła wola
    Autor: Keigo Higashino                                                        Grupa Wydawnicza Relacja

    Keigo Higashino, mistrz kryminału japońskiego, stosunkowo niedawno został odkryty dla polskiego czytelnika. Jego najnowsza propozycja na pewno usatysfakcjonuje fanów tego autora, choć w tym wypadku kluczowym pytaniem nie jest „kto zabił?”, ale „dlaczego?”. Akcja usytuowana jest w Tokio w latach 90-tych. Bestsellerowy pisarz zostaje zamordowany we własnym domu. Scena zbrodni przypomina klasyczny „zamknięty pokój”, a dwójka najbliższych zmarłemu osób, które prawdopodobnie widziały go niedługo przed śmiercią, ma – jak się wydaje – żelazne alibi. Sprawca zostaje stosunkowo szybko ujęty, ale to nie zamyka sprawy. Wprost przeciwnie, akcja w zasadzie dopiero nabiera impetu. Bo zabójca konsekwentnie milczy, ewentualnie podrzuca policji fałszywe tropy, a pytanie „dlaczego” staje się osią całej narracji. Odpowiedzi próbuje udzielić detektyw Kaga, który nie przypomina klasycznego śledczego.

    W jego oczach zbrodnia nie jest tylko złamaniem prawa, ale pęknięciem w ludzkiej duszy. Opowiedziana historia jest skonstruowana na podobieństwo cebuli, każda kolejna warstwa odkrywa nowe emocje, tajemnice i wybory moralne. Choć akcja toczy się w świecie pełnym milczenia, zahamowań i społecznych masek, to napięcie narasta z każdą stroną. Autor z chirurgiczną precyzją pokazuje jak trauma i wstyd mogą prowadzić do nieodwracalnych decyzji. Keigo Higashino ma specyficzny, niepodrabialny styl, powściągliwy, ale bardzo sugestywny. Brak tu jakichkolwiek ozdobników. Wydaje się, że każde zdanie ma swoją jasno określoną funkcję. Jest to proza sterylnie czysta, choć nasycona treścią i emocjami, które buzują pod powierzchnią pozornie stonowanych działań. „Zła wola” to coś więcej niż kryminał, choć kryminalnych zagadek i zaskoczeń jest tu aż nadto. Czytelnik jest systematycznie zaskakiwany zwrotami akcji, które mogą wprawić w osłupienie nawet najbardziej wytrawnych znawców gatunku. Książka wciąga jak klasyczny kryminał, ale zostawia w odbiorcy ślad jak dobra literatura wysokoartystyczna. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Poświst. Folk Noir
    Autorka: Justyna Hankus                                        Wydawnictwo Powergraph

    Justyna Hankus powraca z kolejną powieścią sygnowaną charakterystycznym podtytułem „folk noir”, który stał się znakiem firmowym tej autorki. Mieści się w nim zresztą nie tylko określenie specyficznej formy gatunkowej proponowanej opowieści, ale także unikalna symbolika zaczerpnięta z bogatej, acz ciągle mało wykorzystywanej w rodzimej literaturze, mitologii słowiańskiej. Tytułowy „poświst”, słowiański demon wiatru o dość kapryśnym usposobieniu w tym wypadku towarzyszy mieszkańcom podkarpackiej wsi Krzemienna w wydarzeniach, które mają tam miejsce w 1930 r., aby po blisko stu latach przenieść się do Warszawy, która jak się okazuje także przyciąga diabliki, inkluzy i rozmaite inne istoty z równoległego świata.

    Choć w tym wypadku trudno się dziwić, skoro niegdyś naszą stolicę upodobał sobie legendarny bazyliszek i poczynał tu sobie całkiem śmiało. Do czasu oczywiście. Tragiczny finał jego losów bynajmniej nie zniechęcił piekielnych pobratymców, którzy w powieści Justyny Hankus zastawiają na mieszkańców Warszawy różnego typu pułapki, za nic mając logikę i racjonalność ludzkiego świata. Synchroniczność zdarzeń, które dotykają Emilię z Krzemiennej oraz jej prawnuczkę Mariannę również ma podejrzaną proweniencję, budzi w czytelnikach rosnący niepokój, ale też stawia pytania o naturę zła i dobra. To co jest czysto ludzką przypadłością czyli trauma będąca efektem cierpienia, przemocy i bezsilności boleśnie dotyka Emilię, ale równie silnie odzywa się w podświadomości Marianny, choć logicznie rzecz biorąc nie ma ku temu żadnych realnych podstaw. Dziewczyna podejmuje więc walkę z wewnętrznymi demonami, a te baśniowe najwyraźniej jej w tym sekundują. Zajmująca historia rodzinna, arcyciekawe uniwersum pełne mniej lub bardziej sympatycznych demonów słowiańskich w tle to bez wątpienia dość, by skusić fanów talentu pisarki, ale to co ujmuje w tej opowieści chyba najbardziej, to styl, unikalna, niepodrabialna fraza, która może uzależnić. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska

  • Lista podejrzanych spraw
    Autorka: Jennie Godfrey                                        Wydawnictwo Luna

    Debiut Jennie Godfrey to powieść napisana w niełatwo definiowalnym gatunku. Trzeba to poczuć i przeżyć samemu. Z jednej strony to kryminał, z drugiej fabuła nasycona inicjacją, z trzeciej powieść realistyczna z prezentacją szerokiego tła polityczno-historycznego przełomu lat 70. i 80. XX wieku w Wielkiej Brytanii. Bohater filmu „Małżowina” Wojciecha Smarzowskiego, grany przez Marcina Świetlickiego, wypowiada znamienne słowa: „Napisać książkę o dzieciństwie jest najłatwiej, bo każdy miał dzieciństwo”. I właśnie jak gdyby w ślad za tym autorkę zainspirowało własne dzieciństwo spędzone w West Yorkshire. Tutaj oraz w północno-zachodniej Anglii w latach 1975-1980 grasował seryjny morderca Peter William Sutcliffe. Zabił trzynaście kobiet, usiłował uczynić to samo z jeszcze co najmniej siedmioma. W krótkim słowie wstępnym Godfrey pisze: „Jednym z moich najwyraźniejszych wspomnień z pierwszych lat życia jest dzień, w którym został schwytany – to wtedy wyszło na jaw, że mój tata go znał”. Tak samo rozgrywa tę kwestię w powieści. Wiemy więc, co się zdarzy, ale nieważne, ponieważ – jak rzekłem na początku – „Lista podejrzanych spraw” nie realizuje typowego dla kryminału schematu. Morderca terroryzował region, społeczność rozmyślała o wyprowadzce, łącznie z rodzicami 12-letniej Miv – głównej bohaterki książki. Miv staje w opozycji do tych planów, bardziej od mordercy boi się, że będzie musiała rozstać się z najlepszą przyjaciółką, Sharon. Dziewczynki wspólnie zakładają klub detektywistyczny i prowadzą własne śledztwo w celu wykrycia sprawcy. Na tytułową listę trafiają rozmaitości. Numer 6 przypada bibliotekarce z możliwym podbiciem oka/stłuczeniem, która wykazuje zmiany nastroju, zachowuje się podejrzanie. Rozszerzanie listy staje się wyprawą do wnętrza zła nie tylko o kryminalnej naturze. Bohaterki poznają coraz więcej sekretów okolicy i własnych domów, dostrzegają poważne problemy rodziców, a może nawet całej robotniczej klasy społecznej zmagającej się z twardą ręką Margaret Thatcher. Warstw jest naprawdę dużo, a odkrycie tożsamości psychopaty stanowi tylko jeden z elementów układanki tego wstępu do prawdziwego życia, początku końca dzieciństwa i powolnego przyjmowania postawy wyprostowanej, bo tak nakazują reguły i los. Sutcliffe atakował przede wszystkim prostytutki, ale z czasem zmienił profil ofiary. Bohaterki nie znały dotąd słowa „prostytutka”. To ktoś kto pomaga policji – odpowiada ojciec Miv na pytanie córki, kim jest prostytutka. Ta zmyłka jest symbolem granicy między światem dorosłych a dzieci. Miv i Sharon przenikają przez milczenie dorosłych. „Lista podejrzanych spraw” przypomniała mi dwa dzieła. Powieść „Lato nocy” Dana Simmonsa i opowiadanie „Ciało” Stephena Kinga z tomu „Cztery pory roku”. W obu – tak jak w prezentowanej pozycji – postaci dziecięce biorą odpowiedzialność za rozwój wydarzeń, za świat przedstawiony, podejmują kolejne ryzykowne działania, podczas których dowiadują się wiele o sobie, o wartości przyjaźni i dewaluacji innych wartości, mierzą się ze śmiercią. Jej literacko uchwycone tu oblicze jest przeciwieństwem błogosławieństwa pary młodej przez rodziców. Jest symbolem końca jak ujrzany w dzieciństwie wisielec lub nieboszczyk w otwartej trumnie. Takie powieści poddają się odczytaniu w kategorii tekstu źródłowego o uczuciach i fascynacjach dziecka. Oprawa miękka, klejona. Bardzo polecam – również do DKK.

  • Petersburg. Pokój i wojna. Współczesna Rosja okiem polskiego konsula
    Autor: Grzegorz Ślubowski                                    Wydawnictwo Zona Zero

    Książka jest osobistą opowieścią, także rodzajem eseju, o dziejach Rosji w konfrontacji z jej stanem dzisiejszym. Autor pisze o państwie rządzonym przez Władimira Putina, ukazuje drapieżność i bezwzględność obecnego systemu, jego powiązania z wpływami i bogactwem oligarchów oraz relacje ze światem. W tym ostatnim zestawieniu, analizuje korelacje Moskwy z Europą zachodnią oraz Azją.

    Po pierestrojce i likwidacji komunizmu wydawało się, że dawne państwo carów, a potem sekretarzy generalnych otwiera się na Zachód. Stan ten trwał jednak krótko i obejmował prezydentury Michaiła Gorbaczowa i Borysa Jelcyna. Po dojściu do władzy takich ludzi jak Putin i Miedwiediew, Rosja zaczęła stopniowo obierać kierunek imperialistyczny, zaborczy, coraz bardziej agresywny. Jej negatywny stosunek do Zachodu wzrastał osiągając swoje apogeum po agresji zbrojnej na Ukrainę. Rosjanie, ponownie żyjący w terrorze, tym razem nie tyle systemowym, ile będącym rezultatem dyktatury jednego człowieka, karmieni propagandą o zagrożeniu ze strony USA, Europy zachodniej, a także Polski, pomimo możliwości skorygowania punktów widzenia jakie daje Internet oraz telewizja satelitarna, popadli w wygodny marazm i nie chcą mieć własnego zdania na temat polityki swojego państwa.

    Pragną w miarę wygodnie żyć i nie narażać się władzy. Dla nich Europa jest „gejem”, liberalno-lewackim obszarem negującym tradycyjne wartości, na których wychował się przeciętny Rosjanin. Anglia, Francja, Ameryka i Polska są ich wrogami, dążącymi do pozbawienia Rosji jej ducha i tradycji. Nowymi przyjaciółki są Chiny, Indie i Iran, z którymi wymiana handlowa została rozkręcona na niespotykaną w dziejach skalę. Obywatele Federacji Rosyjskiej, ci którzy mają paszporty, bo nie wszyscy je posiadają, jeżdżący w poprzednich dekadach na urlopy na Lazurowe Wybrzeże, teraz wypoczywają w Egipcie, bo na to władza jeszcze pozwala. Są i tacy, którzy mają inne poglądy, na przykład Ślubowski opisał, jak w jednej z restauracji kelnerka podając mu rachunek powiedziała szeptem: „Przepraszam za nasz rząd”.

    Ładny gest, ale dokonany w całkowitej konspiracji, i nic dziwnego, bo kiedy pewna działaczka demokratyczna naklejała na szyby sklepów kartki z napisem „Niet wajnie”, natychmiast doniosła na nią jedna z kupujących i ochrona sklepu przytrzymała działaczkę do przyjazdu milicji. Skazano ją na pobyt w kolonii karnej: dostała siedem lat, po roku za każdą kartkę, jakie zdążyła nakleić. Autor zagłębia się w dzieje Rosji, a dokonuje tego z punktu widzenia tytułowego Petersburga. To właśnie w mieście nad Newą umieścił stolicę Piotr Wielki, na ziemi odebranej

    Szwecji. Z całego kraju ściągał kamienny budulec, blokując rozwój innych miast. Sama rzeka szybko się zbuntowała i po ukończeniu stawiania miasta zaczęła je często podtapiać. To w Petersburgu przed wiekami wykiełkował rosyjski imperializm. To w Petersburgu w latach dziewięćdziesiątych rozpoczęli swoją karierę Putin i Miedwiediew, a sam Putin, jako zastępca mera miasta, szybko zaczął rządzić samodzielnie: najpierw Petersburgiem, a potem całym państwem. Książka jest pasjonującą wędrówką po historii Rosji oraz jej latach współczesnych, zawierającą liczne odniesienia do rosyjskiej mentalności, obyczajów i kultury. Jednym z ich elementów jest niespotykana w cywilizowanym świecie aprobata dla przestępców, z których wielu zapisało się w dziejach kraju jako bohaterowie ludowi. Powiedzenie z czasów stalinowskich, że ludzie dzielą się na takich, co „siedzą, siedzieli albo będą siedzieć”, jest obrazem relatywizmu moralnego sprawiającego, że gangsterskie metody sprawowania władzy nie wywołują w masach oporu. Jest to przekaz potężnej dawki wiedzy o Rosji i Rosjanach, zawierającej liczne ciekawostki i mało znane fakty, chociaż wymowa całości jest mało optymistyczna. Ale warto przeczytać. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Bachmut
    Autor: Myrosław Łajuk                                            Wydawnictwo Ha!art

    Tytułowe miasto znajduje się na Ukrainie, w donieckim zagłębiu węglowym. Okropności wojny doświadczyło już w roku 2014, kiedy Rosja po raz pierwszy wyciągnęła rękę po tereny sąsiada, a prorosyjscy separatyści przejęli w nim władzę i proklamowali Doniecką Republikę Ludową. Bachmut powrócił jednak w granice Ukrainy, gdyż dowodzone z Kijowa wojsko odbiło je. Najgorsze przyszło jednak w kilka lat później, po rosyjskiej agresji w 2022 roku. Położone na linii frontu, wielokrotnie ostrzeliwane przez artylerię i bombardowane, obróciło się w ruiny. Trwająca przez kilkanaście miesięcy zażarta bitwa o Bachmut, doprowadziła do śmierci tysięcy mieszkańców i zniszczenia infrastruktury. Jeden z dziennikarzy zachodnich porównał jego wojenną hekatombę do francuskiego Verdun.

    Właśnie do Bachmutu wybrał się Myrosław Łajuk, ukraiński poeta i dziennikarz, żeby z pozycji naocznego świadka oddać obraz życia zarówno cywilów, jak i biorących udział w walce żołnierzy, głównie ukraińskich, ale i ochotników z różnych krajów. Bycie poetą nadało specyficzny ton jego reportażom, bo wracając z terenu już w drodze przelewał na papier swoje spostrzeżenia i rozmowy, a robił to po to, aby nie dać ochłonąć gorącym jeszcze wrażeniom, otrzymać jak najdłużej atmosferę kontaktu z ludźmi i ruinami. Snując refleksje zagłębiał się w istotę wojny jako takiej oraz w to, jak wpływa ona nie tylko na obecną rzeczywistość, ale i co zmienia w pamięci i kulturze, czym może stać się dla kolejnych pokoleń i dla historii naszego kontynentu. Rozmawiał z mężczyznami, kobietami i dziećmi, wchodził między żołnierzy z okopów towarzysząc im również na kwaterach, prowadził dialog z chłopakami z obrony przeciwlotniczej, rannymi w szpitalach, kapelanami różnych wyznań, lekarzami i pielęgniarkami, sztabowcami. Nawet z jeńcami. Interesował się losem zwierząt.

    Uważnie obserwował każdy przejaw życia, wydobywając na światło dzienne nie tylko trudności codziennego bytowania mieszkańców i obrońców, ale i każdy przejaw heroizmu. A heroizm dawało się zauważyć niemal na każdym kroku, nie tylko w odwadze i walce, lecz także w naturalnych wysiłkach, aby utrzymać się przy życiu. Bo ludzie w Bachmucie wydają się być herosami. Żyjąc w ruinach, pod bombami i pociskami, nie tracą ducha, potrafią śmiać się, żartować, cieszyć każdą chwilą życia. Podobnie jak nasi powstańcy warszawscy w 1944 roku, do których nawiązuje w pewnym momencie autor wspominając swoją pierwszą wizytę na warszawskiej starówce. Łajuk zagłębia się w dzieje miasta.

    Szczególnie interesuje go okres, kiedy wchodziło w skład Związku Radzieckiego, a jednym z jego ówczesnych bohaterów był ukraiński poeta Wasyl Stus, publikujący głównie w samizdacie i na Zachodzie, który w 1965 roku zainicjował w Kijowie protest przeciwko aresztowaniom dokonywanym wśród ukraińskich ludzi pióra. Odbyło się w to kinie „Ukraina” przed pokazem filmu „Cienie zapomnianych przodków” w reżyserii Siergieja Paradżonowa. Władze zastosowały brutalne represje, ale o manifestacji dowiedział się świat. Wówczas Stus po raz pierwszy znalazł się w łagrze. Więziono go z przerwami do roku 1985, kiedy zamordowano go w karcerze obozu pracy. Miał 47 lat. Stus jest dla Łajuka nie tylko ideałem poety, ale i bohaterem narodowym, męczennikiem za wolność swojego kraju.

    Śladów po tym poecie jest wiele w książce, w ogóle stał się on dla Łajuka kimś w rodzaju duchowego przewodnika po wojennym piekle, w jakim znalazło się miasto, które stanęła na drodze agresora, na pierwszej linii oporu. „Bachmut” jest zbiorem impresyjnych reportaży, w których mroczna proza wojny została odmalowana poetyckimi środkami. Oczywiście również dziennikarskimi, ale w opisywanych przez autora ludziach, obiektach i wydarzeniach jest tak wiele wrażliwości na człowieka, ból, cierpienie, że wszystko ulega uwzniośleniu niczym na kartach eposu. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Morderca w gumiakach. Historia największego polskiego seryjnego zabójcy
    Autor: Maciej Kuciel                                                Wydawnictwo Otwarte

    Seryjnych morderców nierzadko otacza aura swego rodzaju niezwykłości, tajemniczości. Nierzadko przypisuje się im supermoce i ponadprzeciętną inteligencję. Tymczasem prawda bywa zgoła inna. Jej potwierdzeniem jest historia głównego bohatera książki Macieja Kuciela „Morderca w gumiakach”. Tadeusz Grzesik, bo o nim mowa, to postać wymykająca się stereotypom. Na pierwszy rzut oka zwyczajny rolnik z małopolskiej wsi, oddany mąż i ojciec, plantator truskawek.

    A jednak to on był liderem jednej z najbardziej bezwzględnych grup przestępczych w powojennej Polsce, gangu napadającego na kantory, który stoi za śmiercią co najmniej 17 osób, choć liczba ofiar w tym przypadku na pewno jest zaniżona. A wszystko zaczęło się od morderstwa w Cedzynie w 1991 r. I tu zaczyna się drugi, równie ważny wątek tej książki, a mianowicie porażka systemu. W Cedzynie zamordowane zostały trzy osoby, w tym jedna kobieta, która została także zgwałcona. Sprawcy pozostawili na niej ślady swojego DNA. Koszt ich analizy wynosił wówczas około 6 tys. złotych.

    Policja uznała jednak, że to za drogo. Badań nie przeprowadzono. Grzesik i jego wspólnicy zabijali więc dalej przez kolejne lata. „Morderca w gumiakach” łączył w sobie dwie twarze, zwykłego człowieka i socjopatycznego mordercy. Autor nie próbuje go zrozumieć, ani usprawiedliwiać. Po prostu relacjonuje, co samo w sobie budzi dreszcz przerażenia. W tle tej opowieści widzimy Polskę lat 90-tych, biedną, rozchwianą, transformacyjną. Policja bez środków, społeczeństwo bez złudzeń. Książka staje się dzięki temu nie tylko opowieścią o jednostce, ale także o państwie, które nie zareagowało w należyty sposób, aby zapobiec złu. Dla fanów true crime. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Krew i popiół. Polscy żołnierze Napoleona
    Autor: Piotr Korczyński                                          Wydawnictwo Znak Horyzont

    Podstawą książki jest historia siedmiu „wspaniałych” czyli polskich oficerów w służbie Napoleona. Są to pułkownicy Jakub Ferdynand Bogusławski, Adam Hupet, Józef Szumlański, major Kazimierz Lux i kapitanowie Antoni Białkowski i Stanisław Brekier. Siódmym jest późniejszy wielki komediopisarz Aleksander Fredro, który zanim przystąpił do pisania neutralnych pod względem politycznym i patriotycznym sztuk, co do dzisiaj wypomina mu nauka zwana polonistyką, walczył za odrodzenie ojczyzny ryzykując życie u boku Francuzów. Ba, przyszły autor „Pana Jowialskiego” i „Zemsty” przywiózł z wojen najwyższe odznaczenia polskie i francuskie: Virtuti Militari i Legię Honorową. Bohaterowie ci opowiadają o swoich przygodach w służbie Cesarza Francuzów. Opowiadają o nich niejakiemu Piotrowi Fuglowi, właścicielowi karczmy w której zatrzymali się na noc, a znajdują w nim wdzięcznego słuchacza, bo on także był kiedyś żołnierzem wchodzącym w skład polskiego wojska idącego do boju ramię w ramię w Francuzami.

    Opowieści oficerów mają charakter fabularny, ale zostały ściśle oparte na ich wspomnieniach oraz przekazach innych osób, i autor zapewnia, że nie zawierają zmyśleń. A przygód mieli mnóstwo, bo walczyli nie tylko w Europie przeciwko Prusom, Austrii czy Rosji, ale niektórych losy zawiodły nawet daleko od starego kontynentu, bo na San Domingo. Na przykład, Kazimierza Luxa, postaci zasługującej na osobną monografię lub powieść, który po trzecim rozbiorze wstąpił do Legionów Polskich i brał udział w kampanii włoskiej, a w roku 1803 trafił na San Domingo, skąd ewakuował się po przepędzeniu Francuzów i zajął korsarstwem.

    Co prawda, napadał głównie na statki brytyjskie i amerykańskie czyli członków koalicji antynapoleońskiej, łupiąc je i siekąc załogi. Przez pewien czas mieszkał na Kubie, a po powrocie do Europy wstąpił do armii Księstwa Warszawskiego, z którą ruszył na Rosję w roku 1812. Oczywiście u boku Cesarza. Autor pisze dużo o obecności etosu Napoleona w polskiej kulturze, poświęcając sporo miejsca „Popiołom” Stefana Żeromskiego oraz dokonanej przez Andrzeja Wajdę ekranizacji tej powieści. Dociera do wszelkich filmów o Napoleonie, analizując zawarty w nich obraz Cesarza oraz udział Polaków. Najwyżej ocenia dawne, nieme dzieło Abla Gance`a, w miarę pozytywnie pisze o „Waterloo” Sergiusza Bondarczuka, a najzimniej o superprodukcji historycznej z 2023 roku, jaką był „Napoleon” Ridleya Scotta. W filmie tym tylko

    raz pada nazwa naszego kraju i pojawia się przelotny obraz statystów ucharakteryzowanych na żołnierzy niby Księstwa Warszawskiego. Samego Napoleona Joaquin Phoenix zagrał pod kierunkiem Ridleya Scotta w sposób karykaturalny, co miało być zdaniem Piotra Korczyńskiego tradycyjną tendencją z jaką Anglicy ukazywali na ekranie swojego bardzo groźnego wroga. Zamiast zakończenia autor zamieścił wywiad z prof. Dariuszem Nawrotem, zatytułowany „Lance do boju, szable w dłoń…” Historyk rozwiewa w nim wiele mitów, chociażby taki, że Napoleon Bonaparte był niskiego wzrostu, co było wytworem karykaturzystów brytyjskich.

    Obala również fałszywy obraz szarż kawaleryjskich zawartych w filmach zachodnich, a także obrazów batalistycznych malowanych również przez Polaków, w których maskowano okropności wojny tworząc poprzez wizje kolorowych mundurów fałszywe przekonanie, że działania wojsk Napoleona nie były tak okrutne, jak wojny w innych epokach. Prawdą natomiast okazał się podziw Cesarza dla polskich formacji kawaleryjskich, wraz z jego słowami, że Polacy przejdą wszędzie. I przechodzili, także przez wąwozy Samosierry, aczkolwiek w oczach niektórych narodów, chociażby Hiszpanów, byli okupantami wysługującymi się Francuzom. Na szczęście historia zweryfikowała ten obraz. Książka ciekawa i pożyteczna. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz

  • Duch nadziei i inne eseje
    Autor: Byung Chul-Han                                          Wydawnictwo Krytyki Politycznej

    Byung-Chul Han jest jednym z najczęściej cytowanych, tłumaczonych i czytanych współczesnych filozofów w Europie. Poprzednio na liście: „Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje” (P. 19/2022). Nie dotarła do nas książka „Kryzys narracji i inne eseje” (2024). „Duch nadziei” stanowi kolejny dowód na wielkie zwycięstwo eseistów. Mają oni wyjątkowe szczęście podzielenia się erudycyjnym pisaniem, podpartym przypisami dolnymi, ale pisaniem przeznaczonym do czytania, a nie ewaluacji badań naukowych. Nie oznacza to oczywiście, że twórczość eseistyczna Hana będzie czytana – nikogo nie obrażając – w przerwach od pracy na budowie, ale nie oznacza też, że jego pisarstwo jest zbyt elitarne dla osób nieczytających na co dzień podobnych tekstów.

    Sądzę, że przekaz Hana może być świetnie zrozumiany przez ludzi z pociągiem do obserwacji kontekstów najnowszej rzeczywistości, ze skłonnością do tęsknoty za tzw. lepszymi czasami, które wiadomo, że były dawno temu. Zazwyczaj takie osoby punktuje się prostym wyjaśnieniem tęsknienia za młodością, dzieciństwem. Myślę, że realnie nie wygląda to tak wąsko, a Han pisze między innymi właśnie o tym, że „kiedyś to było”. I pisze pięknie, mądrze, spójnie i czytelnie. Nie trzeba lupy, wystarczy koncentracja, aby w czytelniku pozostał smak słowa i refleksji najwyższych lotów. Han zwalcza nadaktywność współczesnych społeczeństw, które stają po stronie świadomego przebodźcowania, które koniec końców nie służy doznaniu szczęścia, spełnienia, wreszcie zadomowienia. Ostatecznie wzmaga poczucie osamotnienia i strachu paraliżującym racjonalne działania w obliczu kryzysów.

    Jest w tym rzecz jasna pierwiastek z inspiracji władzy kochającej przestraszonych obywateli. Wielkie słowa Han poświęca symbolice i rytuałom, pisze o świętach, jasnych podziałach oddzielających odpoczynek od czasu pracy oraz znaczeniu wspólnotowości. „Zastanowimy się przy tym nad innymi formami życia, które mogłyby wyzwolić społeczeństwo z jego kolektywnego narcyzmu” – to cytat z „Notatki na wstępie”. Tak na zachętę. Właściwie co i rusz napotyka się w lekturze na coś efektownego, ale to nie sztuka dla sztuki, esej dla eseju. „Duch nadziei” jest szansą na sięgnięcie po nowe życie przynajmniej w intelektualnym wymiarze. Oprawa miękka, klejona.

  • Gęsi odpoczywają na Gotlandii
    Autor: Szymon Drobniak                                        Wydawnictwo Czarne

    Jest to opowieść o szwedzkiej wyspie, którą autor po prostu pokochał. Szymon Drobniak nie zamieszkał wprawdzie na stałe na Gotlandii, ale często tam jeździł, początkowo w celach naukowych. Jego książka to zapisy impresyjnych obrazów i refleksji, dokładne analizowanie historii tej krainy, stawianie niełatwych pytań i szukanie dla nich odpowiedzi. Bo Gotlandia to kraj strzegący swych tajemnic, wabiący człowieka surowym pięknem. I nie tylko człowieka, bo autor dużo pisze o ptakach, dla których, szczególnie dla migrujących gatunków, wyspa jest miejscem odpoczynku i nabrania sił przed dalszą drogą na północ w stronę Arktyki lub wschód w kierunku Syberii. Jest nawet miejscem idealnym, ptasią ziemią obiecaną, a to ze względu na perfekcyjnie złożoną mieszankę nadmorskich lasów, bałtyckich płycizn, wielkich przestrzeni bagien i słonych wód. Zdaniem autora, na Gotlandii wpada się prosto w zgiełk rozlicznych ptasich opowieści, pochodzących od białorzytek, perkozów, jerzyków, mysikrólików, a nawet od niezwykle rzadkiego trznadla popielatego. W ogólne dla ornitologów i miłośników ptactwa Gotlandia wydaje się być rajem na ziemi, porównywanym przez Drobiaka z Wielką Rafą Koralową, będącą swoistą baśnią dla miłośników oceanicznych ryb i skorupiaków.

    Reporter z czułą wrażliwością odtwarza subtelny świat Gotlandii, nie zawsze przyjemny, bo kiedy zaczynają się białe noce i cała doba przypomina jeden stały świt lub przedświt, organizm buntuje się, nie chce spać, a potem obudzić się i być gotowym do działania. Ale te trudności tylko podsycają więź człowieka z naturą, uczą ostrożności i pokory. Nie tłumią wewnętrznego żaru poznawania i przeżywania. Bo człowiek wpisany w relację z naturą, znajdujący się w kręgu inaczej odmierzanego czasu i życia ludzkiego podążającego skrajnie odmiennymi szlakami, jest nie tylko odkrywcą innego świata, ale i odkrywcą samego siebie. „Gęsi odpoczywają na Gotlandii” to książka wynikła z wędrówek, rozmów z autochtonami, z medytacji i kontemplowania przyrody w postaci słonych łąk, ptaków, owiec, lasów oraz osad, w których mieszkańcy żyją w braterstwie z ptactwem i zwierzętami.

    To także kontemplowanie ciszy, a jest jej wiele w tym reportażu, będącym pełną refleksji opowieścią o osobistej, a miejscami również intymnej relacji przybysza z wnętrzem niezwykłej krainy. Krainy, która rozkochała w sobie początkującego naukowca, biologa ewolucyjnego i ornitologa, także dziennikarza, żeby pod jego piórem uwieść czytelnika swoim niezwykłym, aczkolwiek chłodnym bogactwem. Ten chłód, wyciszający ogień emocji, pozwala łatwiej ogarnąć różnorodny świat Gotlandii, z jego złożonością przyrodniczą i niełatwymi dziejami człowieka na tej wyspie. Książka może być cenną inspiracją dla miłośników podróży, ale rzecz jasna nie dla tych, których celem są kurorty i plaże z leżakami i parasolami. Jest ona dla osób pragnących zanurzenia w świecie, gdzie nie umilkły do końca echa dawnych skandynawskich sag i legend, a między drzewami czasem przemykają się trolle. Polecam – miłośnikom geograficzno-przyrodniczych mikroświatów. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Nie mów tak do mnie!
    Autorka: Lucia Serrano                                          Wydawnictwo Debit

    Publikacja o dużej przydatności terapeutycznej, rozwijającej emocjonalność i empatię dzieci w dość prosty na pozór sposób, ale z pewnością wymagał on poważnego przemyślenia na poziomie pracy nad tekstem. Całości przyświeca piękna idea zrozumienia różnorodności psychofizycznej ludzi i zasad rządzących językiem, słowami, którymi definiujemy innych – często popełniając przy tym błąd, który przylega jednak do zranionego człowieka jak etykieta na produkcie. „Wtedy to słowo zaczyna rosnąć. I urasta do tak dużych rozmiarów, że zakrywa osobę, do której się odnosi. I ta osoba też przestaje się widzieć”. To mądry cytat z „Nie mów tak do mnie!”. I niejedyny taki. Całość rekomenduję jako lekturę w typie narzędzia wychowania dzieci (i niektórych dorosłych) na lepszych ludzi. Oczywiście najbardziej może się przydać w przypadku małych obywateli, którzy mają skłonność do obrażania rówieśników lub dzieci w zbliżonym wieku, a z oczywistych powodów nie mają pojęcia o konsekwencjach długotrwałego stresu wywołanego złym słowem. Oprawa twarda, szyta.

  • Maluch szuka przyjaciela
    Autorka: Izabela Mikrut                                                  Ilustracje: Artur Nowicki                                        Wydawnictwo Nasza Księgarnia Poziom: BD O

    Drugi tom cyklu o perypetiach Malucha. Poprzednio na liście: „Maluch w przedszkolu” (P. 11/2024). Tytułowy bohater to znany dobrze wszystkim Fiat 126p, który jest tutaj uosobieniem dziecka w wieku przedszkolnym. W tym wieku człowieka interesuje przede wszystkim dobra zabawa – najlepiej wypada ona w towarzystwie. I właśnie szukaniu przyjaciela została poświęcona najnowsza odsłona dzieła duetu Izabela Mikrut – Artur Nowicki. Pod powierzchnią tej uroczej bajki kryją się uniwersalne znaczenia, tak naprawdę istotne przez resztę życia. Owszem, z czasem zmieniają się konfiguracje, potrzeby, styl i sposoby wspólnego przeżywania, ale sens pozostaje niezmienny – człowiek musi jeść i nie powinien być sam. No chyba że tak lubi, ale jeśli w dzieciństwie zostanie dobrze ułożony, na pewno umiłowanie przyjaznego kręgu z nim pozostanie. Trudno nie polubić malucha, jest słoneczny, żółty, wesoły. Wyrusza na plac zabaw, zastaje na nim tętniące życie. Zdecydowanie nie był pierwszy, wszyscy już są. Nie jest łatwo wkroczyć do żywiołowego tłumu. Maluch wybiera najprostszy sposób, to znaczy grzecznie się przedstawia. Grupa odpowiada tym samym. Rozpoczynają się dziecięce dionizje z przestrzeganiem regulaminu placu zabaw, korzystaniem z zabawek innych tylko po wstępnym pytaniu i cierpliwym czekaniem w kolejce do największych atrakcji jak mamucia zjeżdżalnia. Rymowany tekst Izabely Mikrut przyspiesza lekturę, ułatwia jej zapamiętywanie, ze swoim rytmem może służyć głośnemu czytaniu. Ilustracje Artura Nowickiego są pełne szczegółów, stanowią w zasadzie odrębną opowieść, którą można analizować nawet w oderwaniu od tekstu. Niemniej razem dobrze się dopełniają. Dobra, książkowa rozrywka, ale i nauka. Oprawa twarda, szyta.

  • Warszawa wyszukiwanka
    Autorka koncepcji: Diana Hangartner Ilustracje: Marta Ignerska              Wydawnictwo Blask Poziom: BD O/I

    Koncept serii wydawniczej „Henio i Hania” jest dziełem Diany Hangartner. Podobną publikację biblioteki mogą już znaleźć na rynku, dotyczy ona Gdańska. Z perspektywy stolicy książka obrazkowa o Warszawie przeznaczona dla najmłodszych może być łakomym kąskiem. Pod względem objętości nie zwala z nóg, co innego jednak z ilością szczegółów na rozkładówkach. Wraz z pomysłem Diany Hangartner oraz ilustracjami Marty Ignerskiej podążamy za siedmioma charakterystycznymi punktami na mapie Warszawy. Co ciekawe zabawa rozpoczyna się od razu, to znaczy od okładki, na której prezentuje się pierwszy cel podróży – niezawodny Pałac Kultury i Nauki. W kolejce czekają: Kolumna Zygmunta III Wazy, Rynek Starego Miasta, Multimedialny Park Fontann, Bulwary nad Wisłą, Most Poniatowskiego, Łazienki Królewskie. Gdyby tak rzeczywiście podążyć tym szlakiem (nawet w wyobraźni), zauważymy, że jego układ jest logiczny.

    Zwiedzanie miasta to jednak nie wszystko. Na tylnej stronie okładki z kolei znajduje się swego rodzaju instrukcja obsługi, zgodnie z którą w tych wymienionych wyżej konkretnych lokalizacjach użytkownik książki ma za zadanie wskazać te same postaci i zwierzęta. Ich odszukanie wcale nie jest takie oczywiste. Na pewno będzie okazją do poćwiczenia cierpliwości, spostrzegawczości i dynamiki myślenia. Zarysowane sylwetki są bardzo różnorodne. Ktoś jedzie na rowerze, jest wesoła zakonnica, zakochana para, dziecko w wózku, dziecko w brzuchu, różne kolory skóry i włosów, prawdopodobnie różne profesje. Osadzenie różnorodności życia w Warszawie stanowi na dobrą sprawę realistyczne odwzorowanie rzeczywistości. Tak tutaj jest. Sądzę, że publikacja będzie cenna zarówno dla mieszkańców stolicy, jak i dla dzieci z innych części Polski, ponieważ na tym etapie rozwoju realizuje podobne cele poznawcze, edukacyjne. Wydanie kartonowe, większy format, zaokrąglone rogi.

  • Żywe istoty
    Autorka: Iida Turpeinen Wydawnictwo Poznańskie Najnowsza książka w serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego. Lektura powieści może wywołać efekt porażający. „Żywe istoty” to oryginalne połączenie zgrabnie napisanej prozy z tekstem popularnonaukowym z dziedziny nauk przyrodniczych. Osią fabuły są badania prowadzone przez pasjonatów, podróżników i biologów na przestrzeni trzech ostatnich wieków. Pierwszy z nich, Georg Wilhelm Steller, uczestniczy w słynnej wyprawie Beringa, eksplorującej wody Oceanu Spokojnego. Statek „Święty Piotr” rozbija się niedaleko Kamczatki na brzegu nieznanej i niezamieszkanej wyspy, największej w archipelagu Wysp Komandorskich. Tu Steller odkrywa nowy gatunek krowy morskiej znanej również pod nazwą syrena. Sto lat później rosyjski gubernator Alaski, Johan Hampus Furuhjelm, pragnie odnaleźć szkielet rozbudzającego wyobraźnię olbrzymiego ssaka, uznanego za wymarły. Ostatnią krowę morską widziano na Wyspie Beringa, później ślad po niej zaginął. Okazuje się, że przełomowe odkrycie Stellera staje się wyrokiem dla syreny morskiej. Szkielet zwierzęcia ostatecznie udaje się odnaleźć, ponieważ odkrywca gatunku zakopuje go w piachach plaży przed opuszczeniem wyspy a kolejni żeglarze znajdują kości i przywożą je do Europy. Znalezisko trafia do Muzeum Historii Naturalnej w Helsinkach, gdzie zostaje przeprowadzona rekonstrukcja szkieletu i ekspozycja dla oczu zwiedzających. Eksponat jednak w pewien sposób różni się od kości dinozaurów czy innych prehistorycznych stworzeń prezentowanych w muzeum. Różnica wywołuje niepokój i smutek u każdego, kto ją zauważy. Dlaczego? W odpowiedzi zacytuję fragment powieści: „Krowa morska wymarła. To niewiarygodna myśl, by człowiek mógł być dla innego gatunku taką samą plaga jak asteroida czy potop (…)” (s. 192). A jednak, dwadzieścia siedem lat, które upłynęły od odkrycia syreny przez Europejczyków wystarczają, by powolne, łagodne i łatwe do odłowu zwierzę zostało całkowicie wytępione dla mięsa, skóry i tłuszczu. „Żywe istoty” to głos w obronie gatunków, które znikają z powierzchni ziemi z winy człowieka, przez chciwość, chorą ambicję i bezmyślne postępowanie. Autorka z szacunkiem pochyla się nad losem każdej żywej istoty, siebie stawia na równi z nawet najmniejszym stworzeniem, zamieszkującym naszą planetę. Postawa ludzi i ich stosunek do zwierząt, aroganckie przekonanie o własnym statusie pana świata zostaje poddane w powieści surowej krytyce. Proces odbywa się bez napastliwości czy agresji. Tekst ma w sobie wiele elegancji, stonowaną formę, wyważone słowa i bezlitosną w swej prostocie wymowę. Prozę Iidy Turpeinen przepełnia nostalgia i żałoba, więcej tu rozczarowania niż złości, w tle majaczy lęk przed nieuchronnie zbliżającą się katastrofą. Chciałoby się powiedzieć, że nigdy nie jest za późno na zmianę, niestety książka pokazuje, że to nie zawsze prawda. Bardzo polecam tę mądrą, ale niestety smutną opowieść. Oprawa twarda, klejona.  
  • Mateczka
    Autor: Tomasz Terlikowski Wydawnictwo: Znak Sensacyjny reportaż napisany przez Tomasza Terlikowskiego, pisarza i publicystę a także dziennikarza radia RMF FM. Autor przeprowadza śledztwo w sprawie mariawityzmu, czyli odłamu religii chrześcijańskiej, który powstaje na polskiej ziemi pod koniec XIX wieku i wywołuje niemało zamieszania a nawet generuje skandal związany z przemocą seksualną. Terlikowski dokładnie przygląda się opisywanemu zjawisku, rozpoczynając wywód od przybliżenia biografii twórczyni ruchu, Feliksy Kozłowskiej, prawdopodobnie pierwszej ekskomunikowanej kobiety w historii. Tytułowa mateczka to szlachcianka, która już w dzieciństwie czuje powołanie, wstępuje do zakonu i doznaje mistycznych objawień, na których później opiera swoje nauki. Niestety, nie zostają one zaakceptowane ani przez polski Kościół katolicki, ani przez papieża Leona XIII. Nie zraża to jednak samej zainteresowanej, jej gorliwych wyznawców i księży, którzy chętnie przyłączają się do sióstr mariawitek. Nie bez znaczenia dla rosnącej popularności mateczki jest ówczesny kryzys kościoła i upadek moralny kleru, dostrzegany przez ogół wiernych. Autor, uwzględniając okoliczności historyczne, analizuje w książce fenomen postaci Feliksy Kozłowskiej, zakonnicy o wielkiej charyzmie, która przyciąga kapłanów, nieodnajdujących się w skostniałych i nie wolnych od grzechu instytucjach kościelnych. Ważną rolę w opowieści odgrywają bliscy współpracownicy kobiety, zwłaszcza ojciec Jan Maria Michał Kowalski, który ze zwykłego księdza staje się arcybiskupem mariawickim a po śmierci założycielki, głównym przywódcą mariawitów o przydomku „słowiański papież”. Co prawda, mężczyzna ostatecznie doprowadzi do wewnętrznego konfliktu i rozłamu w religii, lecz zanim to nastąpi, Kowalski przeżywa swoją chwilę sławy (niechlubnej, bo zakończonej wyrokiem sądowym za czyny lubieżne, jakich miał się dopuszczać wobec nieletnich wychowanek klasztoru oraz sióstr zakonnych). Opisana przez Terlikowskiego historia mariawitów jest zaskakująca, burzliwa i pełna zwrotów akcji. Publikacja odkrywa przed czytelnikiem niezwykłą historię o tym, jak mały kobiecy zakon staje się nową religią, a niepozorna kobieta – obiektem kultu, który do dziś wyznaje dwadzieścia pięć tysięcy wiernych w Polsce i drugie tyle w Francji. Błyskawiczny kariera zakonu, prześladowania, brutalne walki o świątynie, bunt wyznawców i ekskomunika mateczki, mistyczne małżeństwa prowadzące do nadużyć seksualnych oraz klasztorne dzieci „niepokalanie poczęte” to kluczowe rozdziały opowieści. Mariawici to nie tylko oryginalna polska religia, lecz także społeczne zjawisko, łączące w sobie mistykę z erotyzmem. Terlikowski deklaruje, że nie zamierza nikogo publikacją atakować. Książka stanowi ostrzeżenie przed zagrożeniami, które czyhają na wszystkie ruchy religijne, budowane na postaci lidera, choćby ten nawet był świętym. Jedyne, czego mi zabrakło to komentarz współczesnych mariawitów i próba przedstawienia ich punktu widzenia na mroczny epizod z przeszłości. Nie mniej jednak „Mateczkę” warto przeczytać. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Drzewa
    Autorka: Aya Kōda Wydawnictwo: Znak Pierwsze polskie wydanie esejów cenionej japońskiej autorki, znanej przede wszystkim z literatury wspomnieniowej. Aya Kōda pochodzi z artystycznej rodziny, talent odziedziczyła po ojcu pisarzu, który zaszczepił w niej także miłość do roślin. Wyobraźnia twórczyni zazwyczaj krąży wokół przyrody, co wyraźnie widać w niniejszej publikacji. „Drzewa” to zbiór piętnastu tekstów, poświęconych różnym gatunkom dendrologicznym, występującym w Kraju Kwitnącej Wiśni. Stanowią one nie tylko pretekst do rozważań natury filozoficznej, socjologicznej i autobiograficznej, lecz również fascynujący przedmiot obserwacji, w którą autorka angażuje się wszystkimi zmysłami. Ogląda, nasłuchuje, wącha, dotyka, by jak najbardziej zbliżyć się do całkowitego poznania. Narrator, który wyłania się z tekstów Ayi Kōdy jest bliski czułemu narratorowi Olgi Tokarczuk, antropomorfizuje drzewa, zastanawiając się, co czują i jak odbierają świat. Praktykowana tutaj filozofia uważności służy wyciszeniu, schronieniu przed nadmiarem bodźców, ale też świadczy o uznaniu drzewa jako równoprawnego bytu. Utylitarny stosunek człowieka do przyrody to jeden z wielu poruszanych w publikacji tematów, np. w eseju „Cyprys japoński”. Pisarka ostrzega przed zanikiem wrażliwości, a także brakiem autentycznej i świadomej obecności ludzi w świecie. Innym ważnym motywem jest upływ czasu. Pisarka kończy książkę sześć lat przed śmiercią, a podeszły wiek sprzyja refleksji o przemijaniu. Poświęcone mu rozważania znajdziemy m. in. w eseju „Życie drzewa” i w „Odradzaniu się świerka ajańskiego”. Niejednokrotnie w tekstach autorki pojawiają się wątki autobiograficzne: obrazy z dzieciństwa, wspomnienia związane z macierzyństwem czy nieudanym małżeństwem. Kategorią temporalną, która wydaje się szczególnie ważna jest rok czyli akurat tyle, ile potrzeba, żeby kogoś poznać, by doświadczyć wszystkich etapów cyklu przyrody i zaznać pełni. Nie ma w esejach wiele metaforyki, jednak sytuują się one gdzieś pomiędzy literackimi gatunkami, bardzo blisko poezji. Ogromną wartość zbioru widzę w delikatnej materii tekstów i ważeniu każdego słowa – tak rodzi się piękno. „Drzewa” to książka, która wymaga od czytelnika dużego skupienia i gotowości do zatrzymania się tu i teraz – w pędzie codziennego życia naprawdę sięgnąć po nią warto. Bardzo polecam eseje każdemu, kto szuka w literaturze oryginalności, autentyczności, przestrzeni do kontemplacji – odnajdzie to i jeszcze więcej. Ładne wydanie, oprawa twarda i szyta.  
  • Strażniczka Wyjącego Zamku
    Autorka: Cat Gray Wydawnictwo: Dwukropek                                                      Poziom: BDII Całkowicie wakacyjna, przygodowa powieść dla dzieci i młodzieży. Tytułowy Wyjący Zamek to magiczna budowla, która unosi się nad nadmorską wioską Yowling. Niespotykany akcent architektoniczny nie jest jedyną osobliwością miejsca. Zamieszkuje go wiele ciekawych postaci: od piaskowych wiedźm, selkie zamieniających się w foki czy duchów wodnych po sowie strażniczki i poskramiacza zaklęć – ten jest jeden jedyny o imieniu Bram, ale niebawem dołączy do niego ktoś jeszcze. Mężczyzna prowadzi rodzinny biznes, będący serwisem przedmiotów magicznych. Kiedyś Bram pełnił także rolę konserwatora Wyjącego Zamku, lecz poróżnił się z Leanorą – jego strażniczką o złej reputacji, podejrzanych intencjach i trudnym charakterze. Konflikt bohaterów powoli narasta, tymczasem do Brama przyjeżdża nigdy niewidziany wnuk. Chłopiec ma problem z magiczną mocą, którą na swoje nieszczęście dziedziczy po przodkach. Max psuje wszystkie elektryczne urządzenia, których dotknie, a powstające przy kontakcie spięcia zagrażają jego zdrowiu lub życiu. Pobyt u dziadka, który ma nauczyć go kontroli nad przypadłością, przy okazji pomoże mu odbudować poczucie własnej wartości nadszarpnięte przez klasowy status dziwaka i na nowo polubić siebie. Zanim jednak to nadejdzie, bohater musi zmierzyć się z niebezpieczeństwem. Pewnego dnia Bram zostaje uprowadzony przez Leanorę a Max i Kit – nastoletnia asystentka dziadka – ruszają mu na pomoc, przy okazji odkrywając nie tylko magię zaklęć, lecz także wielką magię przyjaźni. „Strażniczka Wyjącego Zamku” to wciągająca opowieść, usłana zaklęciami i niebezpieczeństwem, okraszona tajemnicą z umiejętnie wplecionym w fabułę wątkiem relacji międzypokoleniowych a także motywem oswajania własnych niedoskonałości. Ukazana w utworze droga do akceptacji samego siebie jest długa i wyboista, naznaczona lękiem, który łatwiej pokonać dzięki wsparciu przyjaciół. Często to, co wydaje się przekleństwem, okazuje się wyjątkowym darem i siłą – tak brzmi krzepiące przesłanie książki, którą bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Dolce & Gabbana
    Jessica Bumpus Wydawnictwo: Arkady Już prawie wszystkie najważniejsze marki opisano w wydawanej przez Arkady serii o kultowych domach mody. Poprzednio na przeglądzie prezentowaliśmy publikację „Lagerfeld dla Chanel” (P. 4/25), dziś przyszedł czas na jeden z najlepiej rozpoznawalnych logotypów modowych na świecie. Domenico Dolce i Stefano Gabbana są prawdopodobnie pierwszym, nierozerwalnym duetem projektującym ubrania, niezmiennie święcą triumfy i utrzymują się na rynku od czterdziestu lat. Nie zawsze było tak różowo. Jessica Bumpus opowiada w publikacji o trudnych początkach marki, pierwszych kolekcjach i poszukiwaniu własnego stylu. Autorka charakteryzuje także muzę projektantów. Kobieta Dolce & Gabbana to postać silna i świadoma własnej atrakcyjności jak Sophia Loren czy Monica Bellucci. Artyści przyjaźnią się z ikonami świata kultury lat dziewięćdziesiątych, chętnie obdarowują znajome osoby ubraniami z własnych kolekcji, realizując w ten sposób nowatorską jak na tamte czasy strategię promocji firmy. Bohaterów książki wyróżnia również prezentacja projektów. Ich pokazy cechuje niezwykła dramaturgia z obowiązkowym punktem kulminacyjnym w postaci zbiorowego przejścia modelek, ubranych w taki sam sposób. Trzeba przyznać, że Jessica Bumpus wnikliwie przygląda się kultowemu zjawisku, jakim jest bez wątpienia dom mody Dolce & Gabbana. Autorka analizuje najważniejsze dzieła, kolekcja po kolekcji, by uchwycić proces przemian stylu włoskich projektantów oraz uchylić dla czytelnika drzwi do ich szafy. Wewnątrz znajdziemy gorsety, czarne koronki i białe koszule, sukienki – księżniczki i odzież w panterkę, barokowe motywy dekoracyjne, połysk i blask, ale też patchwork, nadruki w kolorystyce wywołującej skojarzenia z włoskim miasteczkiem czy sycylijskim latem, oprócz tego kreacje inspirowane włoskim kinem w nurcie neorealizmu. Opowieść zilustrowano ponad setką zdjęć z różnych okresów funkcjonowania domu mody. Gorąco polecam publikację do czytania i oglądania, bo jest co podziwiać. Fanów sławnego duetu być może zaciekawią biograficzne fragmenty opowieści. Mały format, oprawa twarda i szyta.
  • Gdy powrócą kanarki
    Autorka: Laura Barrow Wydawnictwo Literackie Debiut powieściowy amerykańskiej pisarki Laury Barrow. Autorka tworzy poruszającą opowieść o doświadczonej przez los rodzinie, siostrzanej więzi i tajemnicy sprzed lat. Bohaterkami utworu są trzy siostry, które po śmierci matki i odejściu ojca trafiają pod opiekę nadopiekuńczej babci. Bunia wychowuje wnuczki najlepiej jak potrafi, lecz gdy dziewczęta dorastają, każda z nich idzie w swoją stronę. Kobiety wracają do rodzinnego miasteczka po dwudziestu ośmiu latach, by wykopać kapsułę czasu ukrytą w ogrodzie ich dawnego domu. Znalezione wewnątrz zdjęcie ożywi demony przeszłości. Okazuje się, że jedna z sióstr, Savannah miała bliźniaczkę, która zaginęła w dzieciństwie. Tragedia doprowadza do rozpadu rodziny i naznacza traumą późniejsze życie bohaterek. Kobiety po niespełna trzech dekadach przypadkowo wpadają na trop, który może doprowadzić do rozwikłania zagadki sprzed lat, lecz także zmusi do stawienia czoła trudnym emocjom, żalom i nigdy niewyjaśnionym nieporozumieniom. Wątek kryminalny to mocna strona powieści, podobnie jak kreacje kobiet, grających główne role. Książka ukazuje perspektywę każdej z nich a naprzemienna narracja pozwala lepiej zrozumieć powód osłabienia więzi pomiędzy bohaterkami. Ciekawą postacią jest Bunia – babcia dziewczyn, która jako jedyna staje na wysokości zadania w chwilach największego kryzysu rodziny, lecz i jej nie udaje się ustrzec przed błędami w wychowaniu trzech wnuczek. Nieoczekiwanie w trudne relacje rodzinne zaplącze się ojciec bohaterek. Wachlarz wzajemnych pretensji coraz szerzej rozkłada się z każdą stroną powieści, a przebaczyć nie łatwo ani innym, ani sobie samemu. Publikację warto zakupić do biblioteki, powinna zaciekawić wielu czytelników. Opowiedziana w niej historia być może nie jest szczególnie oryginalna i nawiązuje do znanych schematów, ale broni się dobrym stylem autorki, gradacją napięcia, lekką narracją pełną humoru i ironii a także zaciętymi dialogami i plastycznymi opisami niepokojącej przyrody Luizjany. Pisarce udaje się odpowiednio wyważyć ciężar pomiędzy kryminalnym i obyczajowym wątkiem utworu oraz ciekawie ukazać skomplikowane relacje i silne mimo wszystko więzi, łączące bliskie sobie kobiety. Uniwersalny wymiar książki dotyczy wartości rodziny oraz utraty. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Wszystkiemu winni są twoi starzy. Jak zacząć żyć po swojemu
    Autorka: Urszula Struzikowska-Marynicz            Wydawnictwo RM  

    Psycholog Urszula Struzikowska-Marynicz zyskała rozgłos i na pewno jakąś markę książką napisaną w duecie z Katarzyną Glinką „Mnie też zabrakło sił. O kryzysie, psychoterapii i odzyskaniu siebie” (P. 6/2025). Teraz występuje solo z publikacją o kontrowersyjnym tytule przykuwającym uwagę jak dobrze dobrane zdjęcie ilustrujące artykuł w Internecie. W trakcie lektury może się nawet okazać, że zdjęcie było nieco mylące, ale skuteczne. Trochę tak jest z tytułem prezentowanej pozycji. Bo „starym” wcale tak bardzo się nie dostaje. Przeciwnie znajdziemy w tekście wiele wyraźnych śladów wyrozumiałości wobec ich wad, przewinień, błędów, które są często przecież naturalną reakcją łańcuchową złożoną z wzorców wyniesionych z własnego domu rodzinnego. Samo słowo „starzy” stanowi zresztą raczej figurę, do której łatwo się odwołać i łatwo jej używać mimo pewnej niezręczności stylistycznej.

    Struzikowska-Marynicz porównuje rodziców do mapy, która ustawia człowiekowi idącemu w świat nawigację. Wiadomo, że czasem może to być ślepy zaułek z niewidocznym zakazem wjazdu/wejścia. Natomiast nie chodzi też o to, żeby wszelkie mniejsze/większe niepowodzenia tłumaczyć ciężkim dzieciństwem i zrzucać winę na rodziców. Ten mechaniczny odruch nie prowadzi do pozytywnych rozwiązań. W zasadzie nigdy. Jest wymówką, usprawiedliwieniem, którego wielokrotność staje się pułapką. Jeśli autorka porównuje rodziców do mapy, ja pozwolę sobie porównać jej tekst do lustra odsłaniającego wszystkie niedoskonałości twarzy (moim zdaniem najlepsze do tego są boczne lusterka w samochodach). W pierwszym odruchu pewnie odwrócimy wzrok. Ale potem lepiej wrócić i zastanowić się nad tym, co nie gra, co można i jak poprawić. Pierwsze lata w miarę świadomego życia są kluczem do wrót przyszłości. To bardzo stare psychologiczne prawdy, które nijak nie mogą się zdezaktualizować. Książka Struziowskiej-Marynicz jest jak psychoterapia do czytania ze wskazówkami do samodzielnej pracy, np. pisanie listów do samego siebie. Może realnie pomóc osobom borykającym się z poważnymi traumami wyniesionymi z domowych gniazd lub pragnących lepiej zrozumieć niektóre mechanizmy ludzkiej psychiki w zakresie najbliższych relacji. Oprawa miękka, klejona.

  • Arabeski
    Autor: Serhij Żadan                                                  Wydawnictwo Czarne

    Apokalipsa wojny wielokrotnie bywała przedmiotem literackiej narracji i transformacji. Choć tak powszechna – w końcu wojna to odwieczna towarzyszka ludzkości, o ironio, nabierająca rozmachu wraz z postępem cywilizacyjnym – wydaje się być rozpoznana tylko w ograniczonym zakresie. Język to jednak zbyt ułomne narzędzie, żeby wyrazić to, co niewyrażalne i zamknąć w słowach to, co totalnie deformuje życie wewnętrzne i świat zewnętrzny jednostki, podlegającej tego rodzaju opresji. Serhij Żadan, jeden z ważniejszych współczesnych literatów ukraińskich, ma jednak wiarygodną legitymację, żeby ów temat podejmować. Od lutego 2022 r. uczestniczy w wojnie, która dewastuje rzeczywistość naszych wschodnich sąsiadów, a od czerwca ubiegłego roku walczy na froncie. Najnowszy zbiór opowiadań pisarza jest bardzo mocno zakorzeniony w jego wojennym doświadczeniu. Nie relacjonuje on jednak tego, co bezpośrednio dotyczy żołnierzy, mierzących się ze złym losem na pierwszej linii frontu. W tym przypadku czułe oko narratora koncentruje się na tym, co dzieje się w rzeczywistości pozafrontowej, choć w tym przypadku odległość bywa kwestią pozorną.

    Ból, cierpienie, rozpacz i melancholia łączą żołnierzy i cywili niewidzialną, choć nad wyraz silną nicią pamięci, która zapewne będzie trwałym wyznacznikiem ich tożsamości już na zawsze. I poniesie się przez kolejne pokolenia, bo taka jest niewdzięczna logika mechanizmu traumy. W tych krótkich, ale bardzo pojemnych znaczeniowo historiach dotykamy ran, czujemy ból ich bohaterów i oddychamy atmosferą pustki, która pojawia się tam, gdzie wyparowało życie, radość i nadzieja. Przez chwilę towarzyszymy parze, która spotyka się w hotelu, aby na moment odciąć się od myśli o tym, co nieuniknione. Przyglądamy się grupie mężczyzn, którzy zaopatrują cywili w jedzenie, niekiedy wywożą ich w bezpieczniejsze miejsca, a czasem wynoszą zwłoki. Uczestniczymy w pogrzebie dowódcy, który poległ na froncie, współczujemy jego żonie, a jeszcze bardziej kochance, której ból musi zostać stłumiony. Pawło Iwanycz, emerytowany nauczyciel, wpuszcza nas do zburzonej szkoły, w której od kilku lat pełni funkcję strażnika pamięci, jedynego łącznika ze światem dyscypliny i porządku, którą niegdyś to miejsce symbolizowało. Nie idealizujmy przy tym nadmiernie.

    Pawło Iwanycz nie lubił swojej pracy, nie lubił też dzieci, ale to minione życie nadawało kształt jego egzystencji, pozwalało wierzyć w jakiś ukryty, ale uporządkowany ład, konstruujący świat. Tymczasem wojna zmieniła wszystko. Opowiadania Żadana, mimo skondensowanej formy, mają bardzo dużą siłę ekspresji i moc oddziaływania większą niż niejeden reportaż, będący wiernym opisem rzeczywistości. To wrażenie potęguje styl pisarski: oszczędny, a równocześnie tak bogaty semantycznie. Proza zdecydowanie godna polecenia, może nawet jako obowiązkowa lektura w przyszłości. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska