Przegląd Nowości

  • Pogłos
    Autorka: Helga Flatland                                          Wydawnictwo Poznańskie

    Helga Flatland to urodzona w 1984 roku norweska pisarka. Jej powieści świetnie pasują do Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich sygnowanej przez Wydawnictwo Poznańskie. Jest to jedna z najlepszych serii wydawniczych w Polsce w kontekście prezentacji współczesnej skandynawskiej sceny literackiej i prozy jako takiej. Flatland gościła już na naszej liście: „Współczesna rodzina” (P. 12/2019), „Ostatni raz” (P. 18/2022). Autorkę interesują – powiedziałbym – ekstremalne relacje międzyludzkie zarówno w kontekście rodziny, jak i nieformalnie bliskich osób.

    Penetruje mroki ludzkich powiązań, które często balansują na pograniczu moralności, zła, dobra, namiętności, pożądania, egoizmu. Do wszystkich tych elementów człowiek ma prawo w umiarkowanym stopniu. Bo jeśli nawet przyjmiemy – co zasadne – że nie ma prawa do czynienia zła, to ma już prawo do popełniania błędów, które mogą skutkować złem. Ale ono nie było celem samym w sobie. W przypadku głównej bohaterki „Pogłosu”, nauczycielki norweskiego Mathilde, cele wydają się szczytne. Chodzi przecież o zaspokojenie głodu uczuć, nasycenie duszy i ciała, ale związek z uczniem musi mieć konsekwencje, jeśli prawda o nim zostaje ujawniona. Ten prozaiczny fakt transformuje życie bohaterki niemal w całości łącznie z utratą pracy i zmianą adresu zamieszkania nie na ulicę dalej w Oslo, ale na norweskie odludzie.

    Co ciekawe, w nowym miejscu Mathilde wprowadzi zamęt w życiu pewnej rodziny autochtonów, którzy dotąd nie mieli doświadczenia z tak obcym ciałem jak Mathilde; obcym, a jednocześnie wyzywającym, silnie pociągającym. Mathilde jest trochę jak nauczycielka z „Konopielki” – przynosi kaganek oświaty, ale i nowe pozycje seksualne. Prowokacja to jej drugie imię, Mathilde nie potrafi wyrażać swojej kobiecości w sposób mniej ekspresyjny. Czy jest kobietą fatalną? Czy w jej przypadku aby określenie femme fatale nie jest eufemizmem? Może należałoby użyć mocniejszych słów. Tyle że Mathilde też ma swoją przeszłość, porażki zawodowe, ciężar matki (sławnej pisarki). Jeśli czytelnicy podejmą próbę wytłumaczenia jej destrukcyjnych cech, odnajdą tropy do odpowiedzi, za którą kryje się wiele prawd o kobiecie, człowieku z krwi i kości. Akcja dzieje się w czasie pandemii koronawirusa. Pandemia pojawia się kontekstowo, nie jest w moim odczuciu istotna – no chyba że spojrzymy na nią jako na arenę miłosnej walki i czas niewolny od uczuciowych dramatów. Oprawa twarda, szyta.

  • Sploty
    Autorka: Anna Ciarkowska                                    Wydawnictwo WAB

    Anna Ciarkowska ma 98 lat. Chociaż tak naprawdę urodziła się w 1986 roku, pracuje na Uniwersytecie Łódzkim. W tym momencie interesuje nas jednak bohaterka jej najnowszej powieści, „Sploty”. A to właśnie Anna Ciarkowska, autofikcyjny konstrukt z dalekiej przyszłości, który uczy czytelników umierania jak sen u Jana Kochanowskiego. Bohaterka jest pisarką u kresu życia, postanawia napisać ostatnią książkę, którą dyktuje wnuczce głównie w oparciu o swoje wspomnienia. Mitotwórcze schematy pamięciowe decydują o wyborze, selekcji faktów. Pamięć pracuje wybiórczo, literatura piękna jak mało które medium potrafi to ukazać na poziomie tekstu. W tym przypadku tekstu scalonego z narracji pierwszoosobowej oraz wymian myśli między babcią a wnuczką. Osiągają one porozumienie ponad pokoleniowymi podziałami. Każde spotkanie, każda rozmowa z wnuczką staje się inspiracją do ponownego przeżywania tego, co zaszło, do tego, co akurat się pamięta. W międzyczasie rodzi się pytanie: dlaczego pamiętamy akurat to czy tamto?

    Ogromna siła tej powieści – przypominającej stylem prozę Myśliwskiego – tkwi w uwzniośleniu językowym ludzkiej egzystencji. Słowami możemy nadać więcej sensu najbardziej zwykłym doświadczeniom. To jest także wielkie zadanie beletrystyki i odpowiedzialność pisarzy, którzy wykonują tę pracę dla nas i za nas. Takie ujęcie powinno być bliskie wielu czytelnikom i czytelniczkom. Być może przede wszystkim tym drugim, ponieważ powieść traktuje o kobietach: starych i młodych. Łączy dwie generacje w próbie zrozumienia tajemnicy życia i śmierci – ich absurdalnego charakteru, któremu należy nadawać sens, ponieważ bez niego byśmy zwariowali albo zapili się przed czasem wyznaczonym na górze. Oprawa twarda, szyta.

  • Krótka historia USA
    Autor: James West Davidson                                  Wydawnictwo RM

    James West Davidson w „Krótkiej historii USA” podejmuje się ambitnego zadania – przedstawienia ponad pięciu wieków burzliwych dziejów Stanów Zjednoczonych w przystępny, lecz wnikliwy sposób. Nie jest to tylko kompendium dat i wydarzeń, ale dynamiczna opowieść o narodzie, który wciąż balansuje między ideałami wolności, a trudnymi realiami historycznymi. Autor rozpoczyna tę historię od wyprawy Kolumba, ale kluczowe dla jego narracji jest pokazanie jak różne grupy – konkwistadorzy, purytanie, imigranci, czarnoskórzy niewolnicy i rdzenni Amerykanie, odcisnęli swoje piętno na kształtowaniu tożsamości USA.

    Autor płynnie przechodzi przez rozwój kolonii, rewolucję amerykańską, budowę państwa i jego ekspansję terytorialną, by następnie pogłębić refleksję nad kluczowymi wyzwaniami: konfliktem Północy i Południa, rozwojem przemysłowym, walką z rdzenną ludnością czy skutkami Wielkiego Kryzysu. Davidson umiejętnie pokazuje jak w każdym z omawianych okresów Amerykanie zmagali się z rozmaitymi paradoksami: z jednej strony silnym dążeniem do równości, z drugiej zaś z – wykluczeniami, które towarzyszyły narodowi od jego zarania. Widać to wyraźnie w opisie walki o prawa obywatelskie, segregacji rasowej czy nierównościach społecznych w XX i XXI wieku. Tym co wyróżnia tę książkę jest lekkość i humor, które autor stosuje z dużym wyczuciem.

    Dzięki temu opracowanie nie przypomina nudnawego podręcznika, ale jest angażującą lekturą pełną kreatywnej energii. Narracja jest dynamiczna, ale nie płytka. Davidson umiejętnie wskazuje konteksty i konsekwencje omawianych wydarzeń. To pozycja, która może wciągnąć zarówno pasjonatów historii, jak i tych, którzy dopiero chcą się w nią wgłębiać. To opracowanie pomoże zrozumieć Amerykę – zarówno je przeszłość, jak i współczesne wybory. Gorąco polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Sprawiedliwość dla Gorgonowej
    Autorka: Urszula Cur                        Profilowanie Psychologiczne Cur 7

    W nocy z 30 na 31 grudnia 1931 r. w willi Henryka Zaremby pod Lwowem zostaje zamordowana jego córka, 17-letnia Elżbieta, nazywana Lusią. Oskarżenie od razu pada na Ritę Gorgonową, guwernantkę, zajmującą się także opieką nad gospodarstwem domowym w tej posiadłości, a w zasadzie kochankę Zaremby i matkę ich wspólnych dzieci. Kobieta początkowo zostaje skazana na śmierć, a w kolejnym procesie na 8 lat więzienia. Wychodzi w pierwszych dniach po wybuchu drugiej wojny światowej, ale historia kładzie się cieniem na jej późniejszym życiu, przyszłości jej córek i bardzo mocno zapisuje się na kartach historii polskiej kryminalistyki.

    Urszula Cur, profilerka kryminalna przez lata współpracująca z KG i CBŚP, postanowiła po prawie stu latach ponownie przyjrzeć się sprawie, opierając swoją analizę na aktach śledztwa, materiałach prasowych i literaturze przedmiotu. Autorka niezwykle trafnie przedstawiła tło społeczne i kulturowe tamtych czasów, prezentując nie tylko to, jak funkcjonował ówczesny wymiar sprawiedliwości, ale także demaskując stereotypy i uprzedzenia, m.in. wobec kobiet czy osób pochodzących spoza Polski. Rita Gorgonowa jako cudzoziemka, obca, tajemnicza osoba o niejasnej przeszłości, już na starcie była obsadzona w roli winnej. Dzięki temu omawiana sprawa do dziś może służyć za modelowy przykład tego, jak społeczna percepcja może wpływać na werdykty sądowe. Niechlubną rolę w tej sprawie odegrała również międzywojenna prasa sensacyjna, przy której dzisiejsze media to oazy taktu i delikatności.

    Autorka wnikliwie analizuje relacje rodzinne w domu Zarembów – nie ogranicza się przy tym do powierzchownej charakterystyki, ale buduje profil psychologiczny zarówno Rity Gorgonowej, jak i innych kluczowych postaci. To bardzo cenny aspekt omawianej publikacji, bo pozwala zrozumieć nie tylko same wydarzenia, ale także dynamikę emocjonalną, która mogła do nich doprowadzić. Kolejną zaletą jest dogłębna analiza pracy śledczych. Urszula Cur przygląda się ówczesnym metodom kryminalistycznym, zestawia je z obecną wiedzą i pokazuje, na jakim etapie mogło dochodzić do błędów. Wnioski wyłaniające się z tych ustaleń nie są jednoznaczne, ale pozwalają czytelnikowi spojrzeć na sprawę z zupełnie innej perspektywy. To nie tylko książka o jednej zbrodni, ale także o naturze sprawiedliwości, o tym jak społeczne narracje mogą wpływać na losy jednostki. „Sprawiedliwość dla Gorgonowej” to wyjątkowa publikacja, która łączy historyczną rekonstrukcję z nowoczesnymi metodami analizy kryminalnej. Książka powinna zainteresować nie tylko pasjonatów tematyki true crime, ale także osoby sięgające po lektury historyczne czy psychologiczne. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Radziwiłł
    Autorzy: Aleksander Kaczorowski, Maciej Radziwiłł Wydawnictwo Iskry

    Wywiady rzadko bywają literacką ucztą, częściej są dokumentem, który ma przekazać czytelnikowi konkretne fakty i opinie rozmówcy. Książka oparta na rozmowie z Maciejem Radziwiłłem okazuje się jednak być czymś więcej niż tylko zestawem odpowiedzi na trafnie postawione pytania. Jest swoistą podróżą przez historię polskiej arystokracji, życiorys głównego bohatera i meandry naszej relatywnie niedawnej przeszłości. Maciej Radziwiłł, socjolog, przedsiębiorca i finansista, snuje w tej książce opowieść o swoich przodkach takich jak Mikołaj Czarny Radziwiłł czy Mikołaj Krzysztof Radziwiłł Sierotka.

    Te biografie przedstawione nie tylko jako rodzinne dziedzictwo, ale również jako kluczowe punkty w dziejach Rzeczypospolitej wciągają czytelnika w narrację o politycznych i kulturowych przemianach, których Radziwiłłowie byli świadkami i uczestnikami. Nie ograniczając się do historycznych rozważań, rozmówca Aleksandra Kaczorowskiego opowiada o swojej działalności opozycyjnej w okresie PRL-u. Ta część wywiadu jest interesująca także z tego względu, że pokazuje m.in. jak przedstawiciele dawnej arystokracji odnajdywali się w realiach państwa, w którym tego rodzaju pochodzenie raczej zamykało, niż otwierało drzwi. Po upadku komunizmu bohater wkroczył na ścieżkę biznesową, stając się jednym z pionierów polskiego rynku finansowego. Jednym z bardziej kontrowersyjnych fragmentów książki jest krytyka badań historycznych określanych wspólnym mianem „ludowej historii Polski”.

    Maciej Radziwiłł podważa narracje, które przedstawiają arystokrację i szlachtę jako głównych sprawców systemu pańszczyźnianego i jego patologii. Jego stanowisko może budzić emocje, szczególnie w kontekście współczesnych debat o przeszłości, jednak niezależnie od strony, którą czytelnik zdecyduje się poprzeć – autorce recenzji bliżej zdecydowanie do badaczy z nurtu „ludowej historii Polski” – argumentacja Radziwiłła zasługuje na głębszą refleksję. Książka porusza również temat zwrotu majątków ziemiańskich przejętych przez komunistów po II wojnie światowej. Ta kwestia również budzi u nas duże emocje, ponieważ wiąże się z fundamentalnym pytaniem o sprawiedliwość dziejową, prawa własności oraz rolę państwa w naprawianiu dawnych krzywd. Radziwiłł przedstawia swoje stanowisko, wskazując na problemy jakie napotyka ta kwestia i polityczną niechęć do jej rozwiązania.

    W tym kontekście pojawia się także sprawa słynnej kolekcji Czartoryskich, którą państwo odkupiło za ogromną sumę pieniędzy, w czym pośredniczył Mikołaj Radziwiłł, a co samo w sobie jest tematem dość skomplikowanym. Wywiad z Maciejem Radziwiłłem nie jest jedynie zapisem osobistych wspomnień czy próbą obrony arystokracji przed krytykami. To prezentacja różnych wizji naszej historii i opowieść o trudnych losach Polski w XIX, XX i XXI w. Jeżeli ktoś szuka lektury, która prowokuje do myślenia i otwiera pole do dyskusji, ta książka spełni te oczekiwania. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska

  • Gomułka i jego ortalionowy PRL
    Autorka: Iwona Kienzler                                        Wydawnictwo Lira

    Iwona Kienzler obszernie korzysta z książki Piotra Lipińskiego „Gomułka. Władzy nie oddamy” (2019). Możemy to sprawdzić w przypisach końcowych. Chętnie sięga też po „Pamiętniki” Władysława Gomułki (aczkolwiek te urywają się na 1945 roku). Wiele wiadomo o tej postaci – w pewnym sensie chyba wszystko z dzisiejszej perspektywy – niemniej publikacja Lipińskiego to reportaż historyczny, który czyta się inaczej niż popularyzatorską biografię jak ta właśnie prezentowana. Sądzę, że Kienzler jest jednak prostsza w odbiorze, mniej wymagająca, mniej literacka i bardziej linearna – toteż może mieć egalitarne nacechowanie. Kienzler nie rości sobie prawa do oceny postaci Gomułki – ani oceny ostatecznej, ani semestralnej, jednostkowej. Jej cel pozostaje w oderwaniu od ocen, chodziło wyłącznie o przybliżenie czytelnikom życiorysu najdłużej panującego I sekretarza PZPR, punktów granicznych jego CV i krytycznych sytuacji, w których wziął udział.

    Powszechnie pamiętamy Gomułkę głównie z długich, nudnych przemówień, sformułowań, które przeszły do historii jak „człowiek o moralności alfonsa” (to o Januszu Szpotańskim) i marnego końca w efekcie Marca 1968 oraz Grudnia 1970. Gomułka był już wtedy zgubiony, być może padł ofiarą manipulacji wewnątrz Partii (która zwalczała go także później – wystarczy wspomnieć spreparowany wywiad rzekę z 1973 roku „Moje czternaście lat – zwierzenia Władysława Gomułki”). Tak czy inaczej swoją twarzą, własnym nazwiskiem sygnował strzelanie do ludzi. Kienzler udało się przedstawić sylwetkę Gomułki w sposób rozszerzony niż te obiegowe opinie, o których wspomniałem. Zaprezentowała go jako postać niejednoznaczną, być może najbardziej skomplikowaną ze wszystkich sekretarzy; postać, która nie zasługuje na pomniki, ale na upamiętnienie w popularnej książce już tak. To jest nasza historia, a lekki styl Kienzler ułatwia jej poznawanie. Warto zwrócić uwagę na humorystyczne wątki i przypomnienia chociażby słynnych niegdyś powiedzonek na temat śmierci Bolesława Bieruta w Moskwie: „pojechał w salonce, a wrócił w jesionce” „zjadł ciastko z Kremlem”. Oprawa miękka, klejona.

  • Zgiełk serca. Opowieść o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej
    Autorka: Małgorzata Czyńska                                Wydawnictwo Literackie

    Rok 2025 decyzją Senatu RP zyskał patronkę w osobie jednej z najwybitniejszych poetek dwudziestolecia międzywojennego – Marię Pawlikowską-Jasnorzewską. Nie dziwi więc, że ukazuje się kolejna biografia artystki, którą już za życia otaczał nimb niezwykłości. Po bardziej klasycznej w formie pracy Aleksandry J. Ostroch sprzed dwóch miesięcy, otrzymujemy właśnie kolejną propozycję poświęconą tej nietuzinkowej postaci. Małgorzata Czyńska w książce „Zgiełk serca” nie tylko przywołuje biografię twórczyni, ale wręcz splata ją z poezją w sposób nieomal organiczny. To życiorys, który oddycha rytmem wersów poetki, odzwierciedlając jej emocjonalne wzloty i upadki, tworząc obraz pełen subtelnych odcieni psychologicznych.

    Czyńska z wyjątkową wrażliwością kreśli obraz poetki jako kobiety pełnej sprzeczności, drżącej w swoich lękach, a równocześnie niezłomnej co do świadomości własnego talentu. Kolejne rozdziały tej opowieści to etapy życia poetki, które wyznaczają obecni w jej życiu mężczyźni, oferujący złudzenie uczucia, a odchodzący w cieniu rozczarowania. Ich obecność lub jej brak stał się ważnym motywem tej twórczości. Miłość w tej książce jest pełna piękna, ale też bólu i niespełnienia. Dużo uwagi autorka poświęca atmosferze domu Kossaków,w której Pawlikowska-Jasnorzewska dorastała. To było miejsce, które stało się fundamentem jej twórczości, przestrzenią, w której sztuka była czymś oczywistym, naturalnym. Siłą „Zgiełku serca” jest jego poetyckość. Czyńska nie tylko opisuje, ale wręcz oddaje emocjonalną aurę towarzyszącą Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Ta książka jest nie tylko kroniką życia artystki, ale też jedynym w swoim rodzaju rozszerzeniem jej wewnętrznego świata. To biografia liryczna, w której historia splata się ze sztuką, unikatowy hołd dla poetki, która swoje życie przekształciła w poezję, pozostawiając po sobie magiczny świat utkany ze słów. Autorka tej biografii świetnie to rozumie i czuje, a przede wszystkim potrafi o tym opowiadać. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska

  • Profil zabójcy. Urszula Cur w rozmowie z Dorotą Kowalską
    Autorki: Urszula Cur, Dorota Kowalska                Wydawnictwo Melanż

    Urszula Cur to doświadczona profilerka i psycholożka, specjalizująca się w zakresie profilowania nieznanych sprawców przestępstw, psychologii przestępczości, przez wiele lat współpracująca z KG i CBŚ Policji, a obecnie prowadząca autorską Szkołę Profilowania Psychologicznego. W rozmowie z dziennikarką Dorotą Kowalską przybliża czytelnikom tajniki swojej pracy. Książka nie tylko referuje odbiorcom mechanizmy profilowania kryminalnego, ale także stawia fundamentalne pytania o naturę zła i motywacje, którymi kierują się brutalni przestępcy. Jednym z bardziej podstawowych pytań, które pada podczas tej rozmowy jest to, czy człowiek rodzi się zły, czy raczej staje się zbrodniarzem pod wpływem doświadczeń życiowych.

    Urszula Cur bazując na swojej wiedzy i wieloletniej praktyce, analizuje przypadki seryjnych morderców, wskazując na ich wspólne cechy oraz psychologiczne mechanizmy, które popychają do popełniania zbrodni. Książka opisuje również historię profilowania kryminalnego oraz jego ewolucje jako narzędzia śledczego. Autorka wyjaśnia, jak przebiega proces tworzenia profilu sprawcy, jakie elementy są kluczowe oraz w jaki sposób profilerzy odczytują materiały pozostawione na miejscu zbrodni. Interesujące są porównania seryjnych morderców do myśliwych – ich sposób działania, wybór ofiary oraz sposób „polowania” na ludzi.

    Autorki poruszają również temat głośnych, nierozwiązanych spraw kryminalnych, jak chociażby zaginięcie Iwony Wieczorek czy zabójstwo generała Marka Papały. Książka nie pomija również tematu kobiet dokonujących przestępstw. Urszula Cur przedstawia różnice między mordercami płci męskiej i żeńskiej, wskazując na odmienne motywacje i sposoby działania. Niezwykle istotny wątek dotyczy wpływu mediów na postrzeganie sprawców i zbrodni. Autorki zastanawiają się jak nagłaśnianie spraw kryminalnych wpływa na społeczeństwo, jakie mechanizmy uruchamiają się w odbiorcach oraz nad tym, czy media mogą nieświadomie przyczyniać się do gloryfikowania brutalnych przestępców. „Profil zabójcy” to książka, która wciąga od pierwszej strony i zmusza do refleksji nad istotą zła, psychologią sprawców oraz rolą profilerów w śledztwach. To lektura obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych kryminalistyką, psychologią i tajnikami pracy policyjnej. Gorąco polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Poradnik młodych górzystów
    Autorka: Magdalena Nowicka-Chomsk                      Ilustracje: Michał Stachowiak                                Wydawnictwo Media Rodzina  

    Naprawdę udany projekt Magdy Nowickiej Chomsk, która streszcza genezę „Poradnika młodych górzystów” w taki oto sposób: „Pomysł pojawił się w mojej głowie kilka lat temu. W deszczu i we mgle robiłyśmy z koleżaneczkami 100 km trekking po Karkonoszach i Górach Izerskich. I było takie podejście w totalnej ulewie: wtedy pojawiła się spontaniczna myśl: zrobię książkę dla dzieci o przygotowaniu w góry i napiszę, że zawsze trzeba mieć w plecaku pelerynę”. Niezwykle bogatą w warstwie merytorycznej książkę adresuje przede wszystkim do dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym.

    Stają się oni tytułowymi górzystami, mogą poczuć się podmiotowo w kontakcie z tym praktycznym poradnikiem, który będzie jednocześnie pozytywną niespodzianką dla rodziców. Ci z kolei ujrzą w nim doskonałe narzędzie do wykorzystania podczas pierwszego wypadu w góry razem z dzieckiem/dziećmi. Lektura familijna może być przykładem realizacji książki na żywo, przeżytej w realnym doświadczeniu i prawdziwej konfrontacji z opisanymi tematami. Ta bogato ilustrowana publikacja stanowi połączenie klasycznych wskazówek, odnoszących się do niezbędnego ekwipunku czy właściwej interpretacji rysunkowych oznaczeń na pieszych szlakach z informacjami o konkretnych górach, ciekawostkami (np. o Parku Ciemnego Nieba w Górach Izerskich). Nie brakuje wątków takich jak tropy zwierząt, rozpoznawanie ptaków po odgłosach. Całość aż krzyczy: W drogę, chodźmy w góry! Z takim przygotowaniem na pewno wyprawa będzie bezpieczniejsza. Oprawa twarda, szyta.

  • Leśna Akademia Maciejki Gwizd
    Autorka: Joanna M. Chmielewska                        Wydawnictwo Dwukropek Poziom: BD II

    Drugi tom perypetii Maciejki Gwizd i grupy wpatrzonych w nią jak w obraz uczniów. Tom pierwszy zatytułowany po prostu „Maciejka Gwizd” (P. 12/2022). Choć kolejność wydawnicza w lekturze nie jest bezwzględną koniecznością, warto do niej zachęcać – mimo szybkich nawiązań do wydarzeń sprzed trzech lat w „Leśnej akademii Maciejki Gwizd”. Bo od części pierwszej minęły właśnie trzy lata. To bardzo dużo w życiu dzieci, a i tak bohaterowie na czele z pierwszoplanowymi w powieści Tosią i Kubą pamiętają o Maciejce, która w pierwszym tomie przez kilka tygodni zdążyła odegrać wielką rolę w życiu szkoły jako ekscentryczna, pełna koloru (zwłaszcza rudego) woźna. W międzyczasie okazało się, że jest wykształconą kobietą, a jej pobyt w szkole wiązał się z pewną misją. Teraz powraca w chwale, witana jak królowa albo gwiazda filmowa. Fabuły Chmielewskiej są w gruncie rzeczy przygodowe, dzięki temu wciągają.

    Niemniej to, co kluczowe, jest między słowami. Chodzi o autorytet dla dzieci. Mali bohaterowie są spragnieni idola (w tym przypadku idolki), który będzie wyrocznią, kierunkowskazem, zapełni czas przygodą, entuzjazmem, wiedzą i miłością. Autorka znakomicie uchwyciła taką potrzebę. Tym razem dzieje się równie dużo, a może nawet więcej niż w jedynce. Oto Maciejka Gwizd wraca z propozycją zorganizowania Leśnej Akademii. Wyprawa do lasu jest zawsze w cenie, ma mnóstwo kontekstów: ekologia, wyzwanie, bliskość natury – pierwotnej przestrzeni ludzi, w której współczesny człowiek musi jednak nauczyć się żyć na nowo. Nocleg może nie pod gołym niebem, ale we własnoręcznie skonstruowanym szałasie wypada równie atrakcyjnie. Nie zabraknie nawet wątku detektywistycznego. Niezwykle użyteczna lektura na co najmniej kilku najważniejszych poziomach: autorka przemyca różne informacje o lesie, zwierzętach, tworzy intrygujące postaci, wprowadza dynamikę do układu wydarzeń. Oprawa twarda, szyta.

  • Nie lubię wszystkiego!
    Autorka: Sophy Henn Wydawnictwo: Wilga       Publikacja brytyjskiej autorki i ilustratorki to książka obrazkowa poruszająca temat dziecięcych emocji. Historia oparta jest na rozmowie dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą duszków. Większy z nich jest w minorowym nastroju i negatywnie nastawiony do wszystkiego. Swoje emocje wyraża, wykrzykując tytułowe słowa: „Nie lubię wszystkiego!”. Zaskoczony mniejszy duszek wypytuje go, co konkretnie ma na myśli. Zaczyna od wymienienia siebie, ale okazuje się, że to nie chodzi o niego, tylko o wszystko inne. Następnie zachęca przyjaciela do zastanowienia się, czy na pewno nie lubi słodyczy, balu przebierańców, króliczków, gry w piłkę czy swojej mamy. Rozmowa z przyjacielem uświadamia markotnemu duszkowi, że jednak jest wiele rzeczy, które sprawiają mu radość, i wiele osób, które lubi. Pomaga mu ona też odzyskać dobry humor i dostrzec pozytywne strony życia. Książka pokazuje, że kiedy przytrafia się komuś gorszy dzień, warto się zatrzymać i spróbować zmienić perspektywę. Podkreśla też wagę wspierającego przyjaciela. Z prostą, podnoszącą na duchu opowieścią doskonale współgrają minimalistyczne ilustracje z komiksowymi dymkami. Postacie niezwykle uroczych duszków ukazane są na zmieniającym się tle w intensywnych kolorach odzwierciedlających emocje. Książka będzie świetnym punktem wyjścia do rozmowy z dzieckiem o emocjach, jak też do warsztatów. Okładka twarda, szyta. Bardzo polecam.
  • Waleczne serca. Kobiety Dzikiego Zachodu
    Autorka: Katie Hickman Wydawnictwo: Znak Horyzont Katie Hickman, angielska pisarka i historyczka, przedstawia historię zasiedlenia zachodniej części Ameryki Północnej przez pryzmat kobiecych doświadczeń. Przeciwstawiając się utrwalonym od wielu lat narracjom ukazującym tylko męski obraz Dzikiego Zachodu pełen traperów, myśliwych, rewolwerowców, kowbojów, rabusiów pociągów czy poszukiwaczy złota, zwraca uwagę na udział kobiet w migracji na Zachód oraz odegraną przez nie rolę w transformacji tego terenu. Książka przybliża losy kobiet Dzikiego Zachodu, zarówno białych osadniczek pochodzących z różnych klas społecznych, afroamerykańskich niewolnic i chińskich niewolnic seksualnych, jak też rdzennych Amerykanek. Pierwszymi białymi kobietami, które wyruszyły w podróż na Zachód, były dwie prezbiteriańskie misjonarki, Narcyza Whitman i Eliza Spalding. Po wyczerpującej lądowej wędrówce przez Góry Stołowe dotarły one w 1836 roku do Oregonu, a wkrótce potem w ich ślady poszły inne kobiety. Jedną z tych kobiet jest Tabitha Brown, ponad sześćdziesięcioletnia wdowa, która wyruszyła ze swoją dużą rodziną do Salem w Oregonie. Podczas tej podróży stracili oni cały dobytek i z trudem uniknęli śmierci. Bohaterska kobieta zwana jest „Matką Oregonu”. Wstrząsające są doświadczenia trzynastoletniej Virginii Reed, która wraz z innymi uczestnikami wyprawy została uwięziona przez obfite śniegi w górach Sierra Nevada. Aby przeżyć, musieli oni jeść ciała zmarłych. Poznajemy też historię byłej niewolnicy, Biddy Mason, która została jedną z pierwszych afroamerykańskich pionierek i właścicielek ziemskich w Los Angeles. Autorka, opierając się na licznych pamiętnikach, dziennikach, listach i innych materiałach źródłowych, odtwarza losy bohaterek, opisuje trudy ich podróży przez wymagające tereny, życie codzienne, walkę o przetrwanie oraz budowanie nowego życia. Publikacja zawiera przypisy końcowe, bibliografię, indeks oraz czarno-białe ilustracje. Bogato udokumentowana, pasjonująca lektura. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Sekret sztuki. Ukryte przesłania, znaczenia i symbole w sztuce
    Autorka: Debora N. Mancoff Wydawnictwo: Arkady       Bogato ilustrowana książka amerykańskiej historyczki sztuki i pisarki przedstawia intrygujące historie kryjące się za słynnymi dziełami sztuki. Autorka, omawiając poszczególne prace, sięga zarówno do historii sztuki, dokumentacji historycznej i tradycyjnych analiz naukowych, jak też do nowych technologii, takich jak na przykład skanowanie czy obrazowanie wielospektralne. Oparte na najnowszych badaniach analizy ujawniają zmieniające się koncepcje artystów i przeróbki dokonane inną ręką, wyjaśniają efekty złudzeń optycznych, rozszyfrowują kamuflaże, ukryte przesłania oraz tajne symbole. Kluczami do głębszego zrozumienia różnych dzieł sztuki są też cenzura i historia ubioru. Autorka bierze na warsztat m.in. „Damę z gronostajem” Leonarda da Vinci, pokazując, jak zmieniały się koncepcje dotyczące gronostaja. Wyjaśnia zagadkę zamalowanego obrazu wiszącego na ścianie komnaty we wcześniejszej wersji obrazu pt. „Dziewczyna czytająca list przy otwartym oknie” Johannesa Vermeera. Opisuje iluzjonistyczny fresk namalowany przez renesansowego artystę Andreę Mantegnę ukazujący kopułę z oculusem, przez który prześwituje błękit nieba. Książka prezentuje ponad czterdzieści dzieł sztuki reprezentujących różne epoki i style. Podzielone są one na osiem sekcji tematycznych opatrzonych wstępem na kolorowej stronie. Teksty wzbogacają duże, dobrej jakości reprodukcje dzieł sztuki. Autorka omawiając dane dzieło przybliża historię jego powstania (i dalsze losy), opisuje jego fizyczną strukturę, wydobywa ukryte znaczenia, prezentuje konteksty historyczne, kulturowe i naukowe. W dalszej zaś części koncentruje się na detalach, przedstawia też ciekawostki dotyczące twórczości danego artysty i jego epoki. Ciekawie napisana i skonstruowana książka pokazująca różne perspektywy i podejścia do dzieł sztuki, która nie tylko zdradza związane z nimi fascynujące tajemnice, lecz także przyczynia się do głębszego zrozumienia omawianych prac. Znakomita propozycja dla czytelników zainteresowanych historią sztuki. Pozycja zawiera indeks oraz materiały źródłowe. Starannie wydana. Większy format; okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Kocham cię, tato
    Autorka: Katarzyna Biegańska Wydawnictwo: Kropka Poziom: BD O/I   Katarzyna Biegańska, dyrektorka wydawnicza (w wydawnictwie Kropka) oraz Dorota Prończuk, graficzka i ilustratorka książek (m.in. cyklu „Nie tacy sami”), stworzyły ciepłą, wzruszającą książkę o głębokiej więzi między ojcem a dzieckiem. Starszy chłopiec, narrator opowieści, wspomina wspólne chwile z tatą od pierwszych dni życia do wieku szkolnego (być może uchwycone na zdjęciach lub zapamiętane z rodzinnych opowieści). Widzimy, jak tata trzyma w ramionach śpiącego maluszka, karmi go butelką z mlekiem, zmienia mu pieluchę, razem z nim raczkuje i lepi bałwana. W kuferku wspomnień są też wspólne wycieczki, zabawy, nauka jazdy na rowerze i adopcja psa ze schroniska. Z opowieści chłopca wyłania się obraz pełnego czułości, łagodności i miłości taty, który jest mocno obecny w życiu swojego dziecka, cieszy się z każdej chwili z nim spędzonej, wspiera go w codziennych wyzwaniach, jest z niego dumny, buduje w nim poczucie bezpieczeństwa i uczy go odpowiedzialności. Ten wizerunek dopełniają sympatyczne, ciepłe ilustracje, na których tata ukazany jest jako osiłek z bujną brodą, kucykiem i tatuażem. Piękna, wzruszająca laurka dla taty. Większy, kwadratowy format; okładka twarda, szyta. Bardzo polecam.
  • Tajemnice szkieletów
    Autorzy: Marta Guzowska, Wiesław Więckowski Ilustratorka: Joanna Czaplewska Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Warszawa 2025 Poziom: BD I/III Bogato ilustrowana publikacja dydaktyczna dla dzieci, które nie boją się kościotrupów. Autorzy obiecują małym czytelnikom podróż w czasie i w głąb szkieletu, zatem ruszajmy i my. Pierwszy przystanek przyniesie definicję szkieletu i ogólne wprowadzenie do zagadnienia, drugi – przedstawi wszystkich przodków człowieka od strony kości. Dalej pochylimy się nieco dłużej nad każdą ludzką kosteczką, czwarta część podróży zdradzi, co można wyczytać z kości a na końcu pojawią się pytania, które każdy chętnie zada antropologowi, jeśli go spotka a jeśli nie, to przynajmniej pozna odpowiedzi zamieszczone na łamach publikacji. Autorzy książki to archeolożka i antropolog, oboje zafascynowani tematem i zaprzyjaźnieni od dwudziestu pięciu lat i być może dlatego albo pomimo to czasami współpracują ze sobą, doskonale się uzupełniając. Efekt widać w „Tajemnicach szkieletów”. Prosty język opisu, swobodny styl wypowiedzi umożliwia przekazanie naprawdę dużego zasobu fachowej wiedzy w przystępnej i zrozumiałej dla młodego czytelnika, nienużącej formie. Korespondują z nią utrzymane w jednolitej kolorystyce ilustracje ożywiające tekst, wizualizujące i organizujące zawarte w nim informacje w uporządkowaną całość. Ewolucja i rewolucja dwunożności, szczegółowy opis szkieletu, który mamy w środku i wszystkich jego funkcji, wreszcie nadanie mu właściwej wartości, bo choć na co dzień tego nie dostrzegamy, bez kości „bylibyśmy flakami w worku ze skóry” (s. 72) a tak pewnie ciężko byłoby żyć – wszystko to i wiele innych ciekawostek odnajdzie czytelnik na łamach publikacji. Gorąco polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Leśni czarodzieje. W Ciemny Bór
    Autorka: Liz Flanagan Wydawnictwo: Wilga Poziom: BD I/II       Pierwszy tom cyklu fantasy zatytułowanego „Leśni czarodzieje”, pióra brytyjskiej autorki tworzącej dla dzieci i młodzieży (poprzednio na liście: „Lato Eden” p. 17/2017). Bohaterką powieści jest żywiołowa, rudowłosa dziewczynka o imieniu Jarzębinka, która z powodu nadchodzącej wojny musi zostawić swój dom w mieście, tatę pracującego w pałacowych stajniach oraz przyjaciół. Razem z mamą ucieka do dziadka mieszkającego z wilkiem w chatce na skraju Ciemnego Boru. Okazuje się, że jest on leśmistrzem, czyli leśnym czarodziejem, który potrafi rozmawiać z magicznymi zwierzętami i je leczyć. Dziewczynka zaczyna odkrywać tajemnice związane z nowym miejscem. Już pierwszego dnia znajduje w głębi lasu małe ranne smoczątko. Jego mama została schwytana przez kłusowników z wrogiego kraju, którzy próbują pozyskać ze smoczych rogów czarodziejską siłę dla swoich wojowników. Jarzębinka troskliwie opiekuje się malutką smoczycą, a wkrótce też innymi potrzebującymi opieki maluchami. Odkrywa, że ma dar rozumienia zwierząt. Zaprzyjaźnia się też z dziećmi z sąsiedztwa, które są strażnikami tajemnic Ciemnego Boru. Misją bohaterki jest powstrzymanie kłusowników i ochronienie magicznych stworzeń mieszkających w lesie. Historię uzupełniają czarno-białe ilustracje dobrze oddające klimat świata pełnego baśniowych stworzeń i magii. Książka porusza kwestie dotyczące ochrony zwierząt i przyrody. „Leśni czarodzieje” to świetne wprowadzenie dla młodszych czytelników w gatunek fantasy. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Krwinki
    Autorka: Dorota Groyecka Wydawnictwo: WAB Warszawa 2025 Książka Doroty Groyeckiej to prawdopodobnie najcięższy kaliber na dzisiejszym Przeglądzie Nowości Wydawniczych. Podtytuł publikacji brzmi: opowieści o stracie i nadziei. Autorka podejmuje wyjątkowo trudny temat śmierci dziecka i żałoby po nim. Reportaż powstaje, by wesprzeć rodziców opłakujących swoje potomstwo – gdy brak pocieszenia nie pozostaje nic innego niż dzielenie cierpienia, wysłuchanie innych, doświadczonych tym samym nieszczęściem i dostrzeżenie, że przetrwali i trwają nadal, choć życie po stracie trzeba zbudować na nowo. Wydaje się, że istnieje również drugi adresat publikacji, osoby z tzw. otoczenia, które w obliczu czyjejś tragedii nie wiedzą jak pomóc, nie potrafią się zachować i dobrać słów a wystarczy po prostu być, wspólnie milczeć albo razem zapłakać. Im także pomoże ta książka. Zbiór zawiera kilkanaście relacji rodziców, którzy tracą dziecko – dziecko nienarodzone, kilkumiesięczne, kilkuletnie lub prawie dorosłe. Rozmówcy autorki bez przemilczeń, bardzo szczerze i wprost mówią o emocjach związanych z odchodzeniem stopniowym lub nagłym, z trwogą oczekiwanym albo zupełnie niespodziewanym – tu każda historia jest inna i wyjątkowa. Teksty przepełnia ból, epatuje z nich echo przeżytego niegdyś strachu, nadziei, potem rozpaczy. Niektóre zdania tej książki są bezlitosne, czyta się ją ze ściśniętym gardłem, ale także z poczuciem wyjątkowości i wdzięczności, że bohaterowie zdobyli się na dzielenie wspomnień z czytelnikiem. Niewiele jest na rynku publikacji o śmierci, zwłaszcza tak mądrze napisanych i przejmujących. Ciężko się o tym myśli a co dopiero pisze czy rozmawia, ale temat prędzej czy później każdego będzie dotyczył. Warto wiedzieć, że istnieje książka, która niczym objęcie ramieniem wesprze w żałobie, będzie drogowskazem, podpowie gdzie szukać pomocy, bo właśnie takie i właśnie po to są „Krwinki”. Gdyby pokusić się o próbę określenia w dwóch słowach o czym opowiadają te autentyczne, bardzo osobiste, złożone i nasycone teksty zebrane w tomie to: o wielkiej miłości, która nie umiera, o ogromnym bólu, który nie przeminie, o godzeniu się z tym, co nieuniknione, o tym, że człowiek bywa tak silny, że aż ciężko uwierzyć a przede wszystkim o tym, że każda chwila naprawdę ma znaczenie. „Krwinki” nie powinny umknąć uwadze – warto mieć je na półce w domu, w bibliotece, warto przeczytać, choć może zaboleć. Oprawa miękka, klejona.
  • Patogeneza. Jak zarazki ukształtowały historię świata
    Autor: Jonathan Kennedy Wydawnictwo: Filtry           Książka angielskiego dziennikarza i prozaika, absolwenta socjologii oraz wykładowcy politologii i polityki systemów zdrowotnych na Uniwersytecie Queen Mary w Londynie to próba ukazania historii ludzkości przez pryzmat trapiących ją patogenów. Autor pokazuje, jak na przestrzeni 50 tysięcy lat (od czasów prehistorycznych aż do współczesności) choroby zakaźne wpływały na dzieje człowieka. Według Kennedy’ego chorobotwórcze mikroby odpowiadają za wymarcie neandertalczyków, rozprzestrzenienie się wielkich religii monoteistycznych, kolonializm i rewolucje społeczne. Ekspansja chrześcijaństwa, zgodnie z tezami książki, miała być spowodowana licznymi pandemiami, które dotknęły Rzym w II i III wieku. Wiara w prawdy ewangeliczne, obietnica życia wiecznego w raju oraz postawa chrześcijan, opiekujących się chorymi, dawały nadzieję w obliczu szerzącej się zarazy. Zawleczone przez europejskich konkwistadorów zarazki ospy i odry, od wieków obecne w Europie, były dla rdzennych mieszkańców Ameryk bardzo śmiercionośne i ułatwiły ich podporządkowanie przybyszom. Ciekawa książka, dobrze napisana, z odniesieniami do popkultury („Monty Python”, „Gra o tron”) i literatury („Boska komedia”, „Dekameron”), oparta na badaniach z zakresu archeologii, genetyki, antropologii i nauk ekonomicznych. Pozycja zawiera przypisy końcowe. Okładka miękka, klejona. Polecam zainteresowanym tematem.
  • Okradzione
    Autorka: Leonie Schöler Wydawnictwo: Otwarte Kraków 2025 Pierwsza książka niemieckiej historyczki i dziennikarki, która do tej pory przede wszystkim na kanałach na Instagramie i TikToku dzieliła się swoją obszerną wiedzą o aktualnej polityce i dziejach świata. Publikacja w Niemczech staje się bestsellerem, teraz dociera do Polski i może zainteresować nie tylko tzw. płeć piękną. Tekstowi przyświeca idea oddania głosu osobom pominiętym na kartach historii i w tym przypadku chodzi głównie o kobiety, które – jak sugeruje podtytuł – dokonały czegoś ważnego i zostały okradzione ze swoich osiągnięć przez mężczyzn. Autorka pragnie przywrócić paniom należne uznanie i uwagę a także ich miejsce w opowieści o przeszłości. Bohaterki publikacji żyją w XIX i XX wieku, niektóre są wymienione z imienia i nazwiska, inne działają w grupach tworząc nowe ruchy, nurty, idee czy zjawiska. Czytelnik odnajdzie wśród nich zarówno rewolucjonistki Wiosny Ludów, brytyjskie sufrażystki, jak i naukowczynie czy wojowniczki/żołnierki. Autorka, przybliżając czytelnikowi biografie postaci i ich dokonania, jednocześnie obnaża system wykorzystywania kobiecej pracy i przywłaszczania jej owoców przez mężczyzn. Wymazywanie kobiet przebiega według sprawdzonych reguł: o kobiecie się nie wspomina, a gdy jej nazwisko zostaje zapomniane, przejmuje się jej osiągnięcia. Natomiast jeśli nazwisko kobiety zostaje mimo wszystko przez społeczeństwo pamiętane, wówczas przekierowuje się całą uwagę na jej styl i sposób bycia, omawia się jej charakter, stopień realizowania społecznej roli i wtłacza się ją w dyskurs obyczajowy, pomijając sferę pracy czy aktywności pozadomowej. Schemat powtarza się przez dziesięciolecia i – o zgrozo – ma się dobrze i teraz. Ponure przesłanie książki mówi o tym, że zniesienie praw dyskryminujących kobiety nie prowadzi do zniknięcia nierówności w ludzkich umysłach. Zakończę cytatem: „żadna okradziona kobieta nie jest odosobnionym przypadkiem, jest częścią systemu, który oddziałuje na nas wszystkich i funkcjonuje do dziś” (s. 341). Bardzo polecam tę odkrywczą na swój sposób książkę. Niektóre ukazane w niej historie naprawdę poruszają i oburzają. Oprawa miękka, klejona, na końcu obszerna bibliografia.
  • Studium przypadku
    Autor: Graeme Macrae Burnet Wydawnictwo Czarne       Kolejna w dorobku szkockiego pisarza książka, która była nominowana do Nagrody Bookera i została przełożona na kilkanaście języków; poprzednio na liście: „Jego krwawe zamiary. Dokumenty dotyczące sprawy Roericka Macrae” p. 21/2018. „Studium przypadku” to misternie skonstruowana powieść szkatułkowa zaczynająca się od przedmowy, w której autor wyjaśnia, jak ona powstała. Otóż za kanwę książki posłużyły otrzymane od tajemniczego nadawcy bruliony z zapiskami prowadzonymi w 1965 roku przez jego kuzynkę. Powieść zawiera zatem zredagowaną treść pięciu zeszytów, przeplatanych biografią Arthura Collinsa Braithwaite’a, popularnego w latach 60., samozwańczego psychoterapeuty stosującego kontrowersyjne metody, który mocno wpłynął na życie głównej bohaterki. A jest nią młoda kobieta z klasy średniej mieszkająca z owdowiałym ojcem, emerytowanym inżynierem, w domu na przedmieściach Londynu. Cieniem na życiu tej rodziny położyła się samobójcza śmierć Veroniki, starszej siostry naszej autorki dzienników. Veronica, pewna siebie, uzdolniona matematyczka robiąca doktorat w Cambridge, miała zaledwie dwadzieścia sześć lat, kiedy odebrała sobie życie. Dwa lata od jej śmierci młodsza siostra odkrywa, że Veronica w tajemnicy przed rodziną uczęszczała do gabinetu doktora Braithwaite’a. W dodatku rozpoznaje swoją siostrę w jednej z opisanych przez niego pacjentek w książce „Antyterapia”. Nabiera przeświadczenia, że to terapeuta ponosi odpowiedzialność za śmierć siostry. Postanawia zbadać tę sprawę i dotrzeć do prawdy. W tym celu przyjmuje nową tożsamość i jako Rebecca Smyth udaje się do gabinetu Braithwaite’a. Wcielenie się w postać nowoczesnej, niezależnej kobiety miesza bohaterce w głowie i prowadzi do rozdwojenia jaźni. Historia ukazana jest na tle przemian obyczajowych i kulturowych lat 60. w Wielkiej Brytanii. Bohaterka, która wychowywała się w konserwatywnym domu, w dodatku w cieniu idealnej siostry będącej dumą ojca, jest przytłoczona ciężarem konwenansów i oczekiwań, nie potrafi odnaleźć się w dynamicznie zmieniającym się świecie. Jako Rebecca pozwala sobie na znacznie więcej, umawia się na przykład na randki w pubie. Fabuła ukazuje zagmatwaną psychikę bohaterki, jej wewnętrzną walkę, niepokojącą grę toczącą się między nią a terapeutą. Odsłania też skandaliczną przeszłość doktora oraz relacje sióstr rywalizujących ze sobą od dzieciństwa o względy ojca. Intrygująca, niejednoznaczna, pełna niedopowiedzeń i emocjonalnego napięcia proza, która obnaża mechanizmy manipulacji. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Matka bez wyboru
    Autorka: Marta Wroniszewska Wydawnictwo: Czarne Wołowiec 2025 Bardzo ciekawa książka Marty Wroniszewskiej, znanej z głośnego przed laty reportażu „Tu jest teraz twój dom” (P. 12/21) – rok temu było wznowienie tej publikacji. „Matka bez wyboru” opowiada o kobietach, które porzucają swoje dzieci z wielu różnych powodów – sytuacja zawsze jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Bohaterki odchodzą z domu, w którym są źle traktowane, uciekają przed przemocą, odchodzą, bo uważają, że dziecku będzie bez nich lepiej, czasami nie potrafią zawalczyć o swoją rodzinę, ponieważ są zbyt słabe a okoliczności, łagodnie mówiąc, nie sprzyjają; inne natomiast nie radzą sobie z chorobą dziecka, nad którym opieka wymaga heroicznej postawy, finansowego zaplecza i specjalistycznych umiejętności. Autorce jednak nie chodzi o usprawiedliwienie tytułowych kobiet, raczej o wczucie się w ich historie. Cytat: „Najczęściej matki odchodzą emocjonalnie lub fizycznie albo na oba te sposoby naraz. Najrzadszy, trzeci rodzaj odejścia to porzucenie (…)” (s. 137). Zdaniem dziennikarki można jeszcze podzielić kobiety na te, które odejść musiały i te, które chciały. Każda opowieść jest inna, odmienne są też punkty widzenia tych, którzy porzucają i tych, którzy zostają porzuceni. Publikację podzielono dlatego na dwie części – w pierwszej z nich znajdują się relacje matek, druga partia tekstu natomiast należy do dzieci i ich bliskich. Nie wiem, która strona ma gorzej, źle ma jedna i druga, ale podwójna perspektywa pozwala opisać zjawisko całościowo i być może lepiej zrozumieć decyzje, które zostają podjęte. Służy temu również wprowadzenie do tekstu komentarzy m. in. dr nauk społecznych Urszuli Sajewicz-Radtke czy dopisków autorki. Te ostatnie przynoszą informacje dotyczące statystyk, osadzają wspomnienia bohaterek w różnych kontekstach, czasami szokują jak liczba samotnych i niepełnoletnich matek w Polsce. Książka nie zawiedzie czytelników szukających rzetelnej literatury faktu. Czu uwrażliwi na problem porzucenia dzieci przez matki? Nie wiem, ale na pewno stanowi dowód na to, że za każdym takim odejściem wlecze się łańcuch niepowodzeń, cierpienia, samotności, braku wsparcia ze strony ludzi i instytucji, wreszcie bezsilności i tylko czasami można liczyć na happy end. Reportaż Marty Wroniszewskiej to także ważny głos w sprawie równouprawnienia płci i kompetencji, których brak wielu współczesnym rodzicom wychowującym dzieci. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Tamte czasy
    Autor: Martín Caparrós Wydawnictwo Literackie Kraków 2025 Raport z teraźniejszości zamknięty w ciekawej formie reportażu napisanego z perspektywy oddalonej o sto lat przyszłości przez wykreowaną na potrzeby tekstu fikcyjną historyczkę. Eksperyment stylistyczny ma na celu rozbudzenie intelektualne czytelnika m. in. poprzez nabranie dystansu do opisywanych zjawisk i wydarzeń a te obejmują trzecią dekadę XXI wieku. Ten ciekawy, choć szalony pomysł przychodzi do głowy argentyńskiemu dziennikarzowi i pisarzowi, zatroskanemu kształtem dzisiejszego świata. Niestety (dla nas współczesnych) kreślona przez Caparrósa wizja jest nieco katastroficzna. Autor opisuje kres zdominowanej przez Stany Zjednoczone epoki Zachodu, w której właśnie żyjemy oraz nadejście epoki Chin. Jednak zanim nasz świat się skończy, trzeba chwilę posiłować się z aktualnymi problemami. I tu należy bić brawo pisarzowi, który okazuje się niezwykle czujnym i zaangażowanym obserwatorem. Jakie zagadnienia leżą w kręgu jego zainteresowań? – kluczowe, choć być może jeszcze nie przez wszystkich zauważone przeludnienie w wybranych rejonach świata, wydłużenie życia, kryzys migracyjny, głód, zagrożenia klimatyczne, rozbuchany konsumpcjonizm, nieokiełznany postęp, rozwój sztucznej inteligencji i niebezpieczeństwa związane z cyfrową rzeczywistością, kryzys relacji rodzinnych i społecznych, wreszcie nierówności społeczne związane z płcią, pochodzeniem, orientacją seksualną i wieloma innymi czynnikami, na koniec religie i zmiany w podejściu do pracy jako głównej aktywności człowieka. To, co uderza w opisach wymienionych wyżej zjawisk to towarzyszący im strach. Niepewność jutra to zdaje się dominanta naszych czasów, motor wielu działań, ale i hamulec postępu. Publikacja jest warta uwagi, bardzo dobrze napisana z jakąś taką lekkością i puszczeniem oka do odbiorcy, ale też błyskotliwością w swoich komentarzach do rzeczywistości, prowadzi do ciekawych wniosków i pobudza do refleksji. Tu próbka warsztatu pisarza, będąca opisem wycinka codzienności człowieka XXI wieku: „Punkt centralny łazienki, oprócz instalacji wodnej, stanowiło lustro. To właśnie podczas porannych ablucji człowiek, pod pretekstem zabiegów higienicznych i estetycznych, spędzał najwięcej czasu twarzą w twarz ze swym wizerunkiem. I konfrontacja ta wywoływała najrozmaitsze reakcje. Nieraz skłaniała do depresji, jako chwila zbyt dosłownej realności” (s. 37). Autor nie narzuca swojego punktu widzenia, nie epatuje dydaktyzmem czy z góry wydanymi wyrokami. Czytelnik ma szansę z bezpiecznej odległości przyjrzeć się czasom, w których żyjemy, samodzielnie pomyśleć i poczuć, co tutaj jest złe a co dobre. Nie trzeba obawiać się objętości książki– tekst na pewno nie znuży czytelnika. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Nie jesteśmy tu dla przyjemności
    Autorka: Nina Lykke Wydawnictwo: Pauza Warszawa 2025 Ciekawa książka napisana przez norweską pisarkę, reprezentantkę egzystencjalnego nurtu literatury. Fabuła powieści koncentruje się wokół kilku dni z życia podstarzałego, niegdyś dobrze zapowiadającego się, a dziś zapomnianego pisarza, którego w ostatniej chwili zaproszono w zastępstwie na prestiżowy festiwal literacki. Wydawałoby się pozytywna wiadomość wywołuje potok niespokojnych myśli u bohatera, który mało tego, że zmaga się z własnym statusem upadłej gwiazdy, to jeszcze zostaje oskarżony przez młodą pisarkę o molestowanie. Knut, bo tak ma na imię nasz bohater, nie ma szans na obronę, wszelkie próby tłumaczenia się tylko rzucają na niego cień podejrzeń i niepotrzebnie podsycają plotki. Postanowienie o lekceważeniu sytuacji przestaje być możliwe do spełnienia, ponieważ panel, w którym podczas festiwalu ma wziąć udział mężczyzna, odbędzie się z udziałem wspomnianej pisarki, rzekomej ofiary molestowania, a także żeby było weselej, znienawidzonego męża byłej żony. Jednak zanim dojdzie do nieszczęsnego spotkania, czytelnik popłynie wraz ze strumieniem świadomości postaci nieuchronnie zmierzając do kulminacyjnego punktu fabuły. Wszystkie bolączki Knuta: niemoc twórcza, odrzucenie poprzedniej książki przez redaktora, negatywna krytyka, nieudane związki, zanikająca więź z synem, starzenie się i towarzyszący temu spadek męskiej witalności kumulują się i prowadzą do katastrofy, chyba, że w ostatniej chwili wydarzy się coś, co powstrzyma głównego bohatera. Jak będzie, nie zdradzę, bo mam ogromną nadzieję, że czytelnicy sięgną po publikację. Autorce udaje się stworzyć momentami zabawną, innym razem tragiczną, błyskotliwą satyrę na wyższą klasę średnią, ale też na męskość, która nie ma lekko we współczesnym świecie. Książka zmusza do zastanowienia się nad jakością relacji międzyludzkich, które tworzymy w XXI wieku. Znakomity styl pisarki, jej duży warsztat i językowa sprawność czynią z lektury tego utworu bardzo przyjemne doznanie. Główny bohater nie pozostawia obojętnym i naprawdę daje się lubić mimo całej swej niedoskonałości. Bardzo polecam – ten utwór to wyjątkowo smaczny, literacki kąsek. Oprawa miękka, klejona.
  • Ewa. Ewolucja jest kobietą
    Autorka: Cat Bohannon Wydawnictwo Literackie Kraków 2025 Książka powstaje z tak słusznych i ważnych powodów, aż dziw, że dopiero teraz. Autorce przyświeca teza o różnicach pomiędzy męskim i kobiecym ciałem, wykraczających poza obszar tzw. dolnych rejonów. Kobieta od stóp do głów wygląda i funkcjonuje inaczej niż mężczyzna a jej organizm wydaje się bardziej skomplikowany i trudniejszy do zbadania z powodu nieustającej zmiany w niej zachodzącej, związanej z cyklami menstruacyjnymi, ciążami czy menopauzą. Czy zatem nie dziwne, że cała dotychczasowa wiedza o ludzkim ciele od wieków bazuje wyłącznie na męskim wzorze – pyta autorka publikacji? I wcale nie chodzi tu o kwestie feministyczne, ale o medycynę, biologię i neurobiologię, paleontologię, antropologię, psychologię… wszystkie „-logie” długo by wymieniać. Konsekwencją tego okazuje się m. in. mało skuteczne diagnozowanie i leczenie kobiet, nie mówiąc już o szkodliwych praktykach czy modach, które się jej poleca. „Ewa” to przede wszystkim wielka opowieść o ewolucji ciała i jej wpływie na dzisiejsze życie żeńskiej połowy naszego gatunku. Autorka pokazuje jak mądry i silny jest kobiecy organizm, jak dostosowuje się do otoczenia i pobudza procesy zachodzące w obszarze biologii, lecz również kultury czy zjawisk społecznych. Tematy poruszane w rozprawie dotyczą m. in. kobiecego mleka, ciąży, zmysłów, mózgu, języka czy miłości. Tekst płynie gładko i niezauważalnie niczym gawęda okraszona humorem, uformowana w narrację łatwą do przyswojenia, operującą prostym językiem i swobodnym stylem wypowiedzi, wciągającą jak dobra literatura a nie popularnonaukowy tekst. Książka pozwala poczuć się częścią grupy, przynależeć i lepiej zrozumieć siebie (piszę to jako kobieta, ale myślę, że mężczyzna również może tu znaleźć coś dla siebie). Publikacja niestety pokazuje także, jak wiele jeszcze nie wiemy o naszym gatunku – być może niektóre pytania na zawsze pozostaną bez odpowiedzi. Podsumowując: „Ewa” to diabelnie ciekawa pozycja na rynku wydawniczym. Gorąco polecam. Oprawa twarda i szyta, imponująca objętość (728 stron) może być niewygodna dla bibliotek, mimo tego warto ją włączyć do księgozbioru nie tylko czytelni naukowych.
  • Poradnik dobrego starzenia się
    Erickson Julie, Rector Neil A., „Poradnik dobrego starzenia się”Autorzy: Julie Erickson, Neil A. Rector Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego Książka Julie Erickson i Neila A. Rectora to praktyczny poradnik mający pomóc seniorom w cieszeniu się życiem. Autorzy tej książki, będący naukowcami, którzy czynnie praktykują pomoc psychologiczną lub psychoterapeutyczną, stawiają na metodę poznawczo-behawioralną, gdyż według nich to właśnie ona charakteryzuje się największą skutecznością w radzeniu sobie z zaburzeniami lękowymi i depresją, które tak często przytrafiają się osobom będącym na ostatnim etapie życia. Nic w tym dziwnego, w końcu życie ludzi starszych często w znacznym stopniu przestaje przypominać to życie, które wiedli wcześniej – pojawiają się problemy zdrowotne, często nie mogą odnaleźć się na emeryturze, a w dodatku z każdym rokiem tracą coraz większą grupę osób, które znali. Autorom publikacji zależy na tym, by pokazać seniorom, że schyłek życia wcale nie musi oznaczać smutku, bo życiem najczęściej można cieszyć się do samego końca. Potrzebna jest jednak do tego umiejętność godzenia się z tym, co nieuchronne, ale przede wszystkim zachowanie otwartości, ciekawości świata i entuzjazmu, a także prowadzenie życia towarzyskiego. Autorzy tej książki to autorytety w dziedzinie gerontologii, którym można zaufać. Omawiana pozycja nie jest jednak publikacją naukową – to typowy poradnik, który przede wszystkim proponuje czytelnikom praktyczne ćwiczenia, mające pomóc zauważać i akceptować niepokojące emocje, a także prowokować do prowadzenia bardziej aktywnego trybu życia. Ćwiczeniowy charakter sprawia, że w książce zdarzają się elementy niebiblioteczne, nie powinno to jednak zbytnio przeszkadzać – tak naprawdę i tak wszelkie tabele czy miejsca puste lepiej jest uzupełniać w osobnym zeszycie lub przynajmniej na osobnej kartce. Zakup książki można polecić, bo po pierwsze jest to publikacja potrzebna, a po drugie rzetelna. Mam nadzieję, że znajdzie swoich czytelników wśród odwiedzających biblioteki seniorów. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Tatuś
    Helfer Monika, „Tatuś”Autorka: Monika Helfer Wydawnictwo: Filtry Druga część autobiograficznego tryptyku powieściowego Moniki Helfer to kontynuacja powieści „Hałastra” – głośnej także w Polsce, docenionej zarówno przez krytyków, jak i przez czytelników oraz nagrodzonej m.in. prestiżową Literacką Nagrodą Europy Środkowej Angelus. Tytułowa hałastra, to w języku autorki po prostu rodzina, a zatem przodkowie austriackiej pisarki, o której ta zdecydowała się opowiedzieć dopiero jako dojrzała kobieta. Jak przyznaje w wywiadach, czekała z napisaniem swojego tryptyku, aż wszyscy jego bohaterowie umrą. Warto zastrzec, że wbrew używanemu w odniesieniu do tej prozy przymiotnikowi „autobiograficzny” Helfer wcale nie jest niewolniczo przywiązana do faktów. Prawda emocji i prawda stanów wewnętrznych bohaterów interesują ją o wiele bardziej niż prawda konkretnych wydarzeń. Mimo to, jak mówi, większa część opisanych przez nią zdarzeń jest prawdziwa, niż nieprawdziwa. W „Hałastrze” autorka opowiadała o dawniejszych przodkach, w „Tatusiu” skupiła się zaś na tytułowej postaci ojca – człowieka pełnego paradoksów, zapalonego czytelnika prowadzącego skromne życie, czasami czułego, a innym razem nieprzystępnego. Jak pisze, choć znała go przez całe życie, dopiero pod koniec uświadomiła sobie, kim naprawdę był, bo dał jej o tym pojęcie dopiero jako starszy mężczyzna, podczas wspólnego wyjazdu do Berlina. Powiedział wtedy, że gdyby mógł wybierać inaczej, wybrałby zupełnie inne życie niż to, które przypadło mu w udziale. W ujęciu pisarki, to zresztą charakterystyczne dla wielu Austriaków z jego pokolenia, a zatem pokolenia osób, które na dobre wchodziły w dorosłe życie w okolicach drugiej wojnie światowej. Opis niewielkich pod względem objętości powieści Moniki Helfer brzmi niezbyt oryginalnie, więc gdyby nie nagrody i pochlebne recenzje łatwo byłoby je przeoczyć. A byłoby szkoda, bo austriacka autorka swoją rwaną, niechronologiczną, przybierającą strukturę samych wspomnień narrację snuje z dużym kunsztem i wrażliwością zarówno na szczegół, jak i na emocje. Opowiadane przez nią historie są proste i zarazem niejednoznaczne – jak zazwyczaj życie. Dobrze, że zostały docenione i dobrze, że i my mamy szansę to zrobić. Polecam zakup „Tatusia”, najlepiej w komplecie z „Hałastrą”. Oprawa miękka, klejona.
  • Lekcje greki
    Kang Han, „Lekcje greki”Autorka: Han Kang Wydawnictwo: W.A.B. Najnowsza wydana w Polsce powieść ubiegłorocznej laureatki literackiej Nagrody Nobla i autorki głośnej „Wegetarianki”. Ostatnią książką południowokoreańskiej autorki, którą omawialiśmy była oparta o wątki z dwudziestowiecznej historii Korei powieść „Nie mówię żegnaj” (przegląd 4/2024). W „Lekcjach greki” Han Kang opowiada o spotkaniu i głębokim porozumieniu dwójki ludzi, którzy cierpią. Jak zauważają recenzenci tej książki, nie ma w niej miejsca na wiarę w kulturę terapii, którą przesiąknięte są zachodnie społeczeństwa. Zupełnie jakby według Han Kang istniał rodzaj cierpienia, na który żadna terapia nie pomoże, a największą wartością był zawsze drugi człowiek. Noblistka w „Lekcjach greki” opowiada o dwojgu ludzi – kobiecie i mężczyźnie. Kobieta wskutek trudnych przeżyć całkowicie przestała mówić, co zdarzyło się jej już kiedyś w młodości. Z kolei mężczyzna, którego nieprzypadkowo poznajemy, kiedy opowiada o Jorge Luisie Borgesie, powoli traci wzrok, co oczywiście jest dla niego osobistą tragedią. Poznają się na tytułowych lekcjach starożytnej greki i mimo że nie mogą ze sobą rozmawiać, nawiązują głębokie porozumienie. W kameralnej, cichej i kontemplacyjnej prozie Han Kang jest mnóstwo skupienia i przestrzeni. Bohaterowie nie starają się szukać odpowiedzi na pytania, które cisną się na usta, bo mają świadomość, że ich nie znajdą. Zamiast tego próbują żyć – na tyle, na ile mogą – i odnaleźć wartość w życiu pomimo cierpienia. Założenie, że język jest narzędziem niewystarczającym leży u podstaw powieści Han Kang – przecież jedna z dwóch głównych bohaterek tej książki milknie i już na początku całkiem wprost wyraża swoje wątpliwości, co do możliwości mowy. Z natury cicha kobieta nigdy nie jest zadowolona z tego, jak słowa spłycają to, co próbuje wyrazić. Jednocześnie jednak to język – tak się składa, że obcy i wymarły – staje się tym, dzięki czemu dwójka bohaterów pozostaje w kontakcie ze światem. Może i jest niewystarczający, ale ostatecznie język jest jedynym, co mamy, naszym najlepszym narzędziem. Coś takiego przynajmniej wydaje się mówić Noblistka. To oczywiste, że tak cicha i skromna powieść jak „Lekcje greki” nie spodoba się każdemu. Już choćby z tego względu, że nie zawsze jest czas na tego typu lekturę. Niemniej raczej warto mieć ją w bibliotece. W końcu co Nobel, to Nobel – z pewnością tylko ze względu na samą nagrodę pewne grono czytelników będzie chciało się z książką skonfrontować. Oprawa twarda, szyta.
  • My, Sarmaci. Mity i rzeczywistość szlachty Rzeczypospolitej
    Orzeł Joanna, „My, Sarmaci. Mity i rzeczywistość szlachty Rzeczypospolitej”Autorka: Joanna Orzeł Wydawnictwo: Port Joanna Orzeł jest doktorką nauk humanistycznych, historyczką i polonistką na co dzień związaną z Instytutem Historii Uniwersytetu Łódzkiego. Specjalizuje się w historii kultury szlacheckiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów i europejskiej historii kulturowej XVIII wieku. W książce „My, Sarmaci” wykorzystuje swoją wiedzę, aby w przystępny dla każdego czytelnika sposób rozprawić się z mitami na temat polskiej szlachty i pokazać, jaka naprawdę była ta istotna dla historii naszego kraju formacja historyczno-kulturowa. Książkę Joanny Orzeł można potraktować jako ekspercki, aczkolwiek bardzo przystępny komentarz do popularnego jakiś czas temu serialu „1670”, który w krzywym zwierciadle i świadomie użytej komediowej konwencji ukazywał polską szlachtę. Autorka zauważa, że formacja ta zwykle przedstawiana jest dziś na dwa sposoby – albo jako nieskalana wadami ostoja polskości albo jako grupa pełnych pychy awanturników, alkoholików i tyranów. Według niej, jak to zwykle bywa, prawda leży gdzieś pośrodku. Joanna Orzeł bardzo stara się ukazać czytelnikowi realistyczny obraz polskiej szlachty, nie popadając przy tym w przesadę i unikając stereotypów. Nie tyle poddaje ona analizie i krytyce mit sarmacki, ile raczej pokazuje, co z niego w praktyce wynikało. Dużo bardziej niż mity, interesuje ją bowiem rekonstrukcja rzeczywistości. Tym bardziej że – jak sama pisze – część mitów, które sama szlachta często sama na swój temat stworzyła, jest przez nas bezwiednie kultywowana do dziś. W kategorii popularyzatorskiej książki historycznej dziełu Joanny Orzeł należy się wysoka nota – autorka pisze tak, że aż chce się czytać i zna swój temat lepiej niż większość historyków. Lekturowa gratka dla zainteresowanych tematem. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Afrykańska historia Afryki
    Badawi Zeinab, „Afrykańska historia Afryki”Autorka: Zeinab Badawi Wydawnictwo: HI:STORY Tytuł mówi w tym przypadku wszystko. Zeinab Badawi, brytyjska dziennikarka sudańskiego pochodzenia, postanowiła opowiedzieć historię drugiego największego kontynentu na świecie z perspektywy jego mieszkańców, nie zaś europejskich kolonizatorów. Oczywiście fragmentarycznie, bo przecież próba spisania możliwie pełnej historii całego kontynentu (obojętnie jakiej wielkości) musiałaby zająć setki grubych tomów. To jednak i tak niemało, bo ze względu na kolonialne podboje, historia wykładana w wielu krajach afrykańskich wciąż ma charakter europocentryczny i stosunkowo niewiele miejsca poświęca się w niej na przykład czasom przed europejskimi podbojami. Uczy się na przykład historii krajów, które przeważnie powstały w XX wieku, ale już niekoniecznie ziem, które te państwa zajmują i ludzi, którzy wcześniej na nich mieszkali. Tymczasem historia Afryki jest przecież długa i bogata, a w dawniejszej przeszłości na kontynencie funkcjonowały prawdziwe imperia. O czym pisze Badawi? Między innymi o pojawieniu się pierwszych hominidów (jak wiadomo człowiek pochodzi właśnie z Afryki), starożytnym Egipcie, imperium Sondhaju, procesie islamizacji Afryki Północnej, sięgających daleko w przeszłość artystycznych tradycjach dzisiejszego Beninu, cywilizacji Wielkiego Zimbabwe czy dziejach Timbuktu – miasta w dzisiejszym Mali, które niegdyś pełniło funkcję prawdziwego centrum naukowego. Oczywiście pisze też o kolonializmie, jednak z tą różnicą, że zawsze robi to z perspektywy skolonizowanego, nie zaś kolonizatora i dużo miejsca poświęca ruchom oporu (dzięki powieści i powstałemu na jej kanwie serialowi najbardziej znana w Polsce jest chyba historia króla Zulusów – Czaki). Z racji, że autorka „Afrykańskiej historii Afryki” jest dziennikarką, jej książka bardziej przypomina właśnie książkę napisaną przez dziennikarkę niż typową książkę historyczną. Nie znaczy to oczywiście, że publikacja jest nierzetelna – po prostu czyta się ją o wiele płynniej niż książkę akademicką, a autorka zbierała materiał do jej napisania nie tylko podczas kwerend bibliotecznych czy archiwalnych, ale także rozmawiając z ekspertami – szczególnie afrykańskimi historykami. Być może także z tego powodu Badawi nie ma problemu z nieco subiektywnym wyborem materiału. W tej formule nie dałoby się przecież opowiedzieć o wszystkim. „Afrykańska historia Afryki” to książka nie tylko ważna, ale i ciekawa. Można ją polecić czytelnikom zainteresowanym dziejami Afryki i właściwie każdemu, kto nagle uświadomi sobie, że prawie nic nie wie o tak ogromnym fragmencie świata. Polecam zakup. Oprawa twarda, szyta.
  • Gaja z Gajówki. Tom 4. Nowi sąsiedzi
    Włodarkiewicz Anna, Piątek Kasia, „Nowi sąsiedzi”Autorka: Anna Włodarkiewicz Ilustracje: Kasia Piątek Wydawnictwo: Świetlik Poziom czytelniczy: BD I/II „Nowi sąsiedzi” to czwarta książka wchodząca w skład cyklu, którego główną bohaterką jest ośmioletnia Gaja z Gajówki, energiczna dziewczynka mieszkająca wraz z rodzicami w leśniczówce, kochająca przyrodę i ucząca się w systemie edukacji domowej. Trzecią część serii autorstwa Anny Włodarkiewicz z ilustracjami Kasi Piątek prezentowaliśmy w ramach przeglądu 15 w 2024 roku. W nowej książce o Gai – tak samo jak w poprzednich – dużo się dzieje. Do domu obok wreszcie wprowadzają się nowi sąsiedzi, a wśród nich dziewczynka w wieku bohaterki. Niestety na razie nie zaprzyjaźniają się one – nowa sąsiadka jest smutna i mało towarzyska, a po pewnym czasie Gaja dowiaduje się od mamy, że jest tak, ponieważ tata dziewczynki niedawno zmarł. Gajówkę często odwiedza babcia Krysia, która jest już prawie gotowa, by przedstawić rodzinie swojego nowego partnera Lucjana, o którym Gaja myśli, że będzie jej nowym dziadkiem. Poza tym Gaja oczywiście wciąż dokonuje kolejnych odkryć przyrodniczych, obserwuje ptaki, szuka pierwszych oznak wiosny, bierze udział w andrzejkowych wróżbach, bawi się na weselu, poznaje kilka nowych wspaniałych książek i robi jeszcze wiele innych rzeczy. A poza tym, co oczywiście jest dla niej bardzo ważne, pod koniec książki obchodzi urodziny – już dziewiąte. Książka „Nowi sąsiedzi”, tak samo jak poprzednie części cyklu o Gai z Gajówki, stylizowana jest na pamiętnik pisany na gorąco przez samą dziewczynkę. Ten zabieg na pewno spodoba się dzieciom w podobnym wieku – zaprezentowane przemyślenia i opisy są właśnie na poziomie bystrej ośmiolatki, a narracja pełna jest emocji i energii charakterystycznej dla poznającego świat ciekawskiego dziecka. Tekst jest gęsto przetykany sympatycznymi ilustracjami Kasi Piątek, które również przypominają rysunki znajdujące się na marginesach dziecięcego pamiętnika. Czytając książkę, młody odbiorca dodatkowo natknie się także na proste przepisy kulinarne, na przykład na pieczone ziemniaczki z cebulką czy kakao z niespodzianką, a także na kilka innych atrakcji, wśród których można wyróżnić choćby kolejne wydania „Głosu lasu”, czyli gazetki przygotowywanej przez Gaję. Czwartą część przygód Gai z Gajówki można polecić dzieciom w wieku wczesnoszkolnym. Książka może uwrażliwić małego czytelnika na przyrodę, a jej lektura powinna okazać się zarówno przyjemna, jak i pouczająca. Oprawa twarda, szyta.
  • Niezła historia
    Rock Zack, „Niezła historia”Autor: Zack Rock Ilustrator: Zack Rock Wydawnictwo: No Bell Poziom czytelniczy: BD I Mieszkający w Berlinie ilustrator i autor książek dla dzieci stworzył książkę o tym, jak w świecie zdominowanym przez dające pewność, ale nudne liczby, tylko wyobraźnia może przynieść nam szczęście i poczucie samodzielnego stwarzania siebie. A jak najlepiej zapłodnić wyobraźnię? Oczywiście czytając książki. Dowiaduje się o tym główny bohater „Niezłej historii” zwany Rachmistrzem Fasoli nr 1138. Pewnego dnia, kiedy łapie go ulewa, wchodzi on do dziwnego sklepu, o którego istnieniu nie miał nawet wcześniej pojęcia. Chodzi oczywiście o księgarnię. Rachmistrz jest urzeczony barwnymi historiami, które zawarte są w otaczających go woluminach. Poza tym w jednej z książek natrafia na postać akrobaty i po raz pierwszy w życiu zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że on sam również jest akrobatą. Dlaczego nigdy wcześniej o tym nie pomyślał? Po prostu nawet nie wiedział, że ludzie tacy jak akrobaci istnieją i nie zauważył, że on sam przejawia taki talent. Rachmistrza męczą wątpliwości – czy powinien wybrać pewny, bezpieczny świat liczb, tak jak zawsze mu wpajano, czy raczej wskoczyć na dłużej w nieznany, pełen osobliwego powabu świat wyobraźni i dalej pisać swoją historię posługując się fantazją? Książka kończy się konstatacją bohatera, że mogłaby to być naprawdę niezła historia. Istotny przekaz, który wcale nie został podany w oczywisty dla młodego czytelnika sposób i bogate, malarskie, pełne detali ilustracje – to wystarczy, żeby polecić „Niezłą historię” jako zakup biblioteczny. Bardzo ładne wydanie – w oprawie twardej, szytej, z obwolutą.
  • Plamek i Brudek. Smrodaśne zadanie. Glutokosmos
    Pervan Jelena, Brezovec Jelena, „Plamek i Brudek. Smrodaśne zadanie. Glutokosmos”Autorka: Jelena Pervan Ilustratorka: Jelena Brezovec Wydawnictwo: Zielona Sowa Poziom czytelniczy: BD 0/I Kolejna na naszej liście książka dla dzieci z serii „Plamek i Brudek”. Wcześniej omawialiśmy inną – taką, w której skład wchodziły historie zatytułowane „Kakao szambo” i „Brudaśne urodziny” (przegląd 20/2023). Ta część również zawiera dwie historie. W pierwszej dwie tytułowe bakterie robią rozróbę w bucie małego Henia – chłopiec tak lubi swoje tenisówki, że dosłownie nigdy ich nie zdejmuje, przez co „stopy mu się w nich ukisiły jak ogórki w słoiku”, a nieprzyjemny zapach jest wyczuwalny nawet kiedy chłopiec wciąż ma je na nogach. Z kolei „Glutokosmos”, w który Plamek i Brudek udają się w drugiej historii, to tak naprawdę wnętrze nosa Jurka, który uwielbia dłubać w nosie. Przesłanie płynące z obu opowieści o ohydnych, ale sympatycznych bakteriach jest oczywiście prohigieniczne, ale to nie przeszkadza autorkom zabrać małego czytelnika w prawdziwą odyseję po zabawnych obrzydlistwach. Autorki (i tłumaczka!) nie unikają słowotwórstwa, które powinno rozbawić dzieciaki (nawet w tytule zadanie jest „smrodaśne” nie zaś po prostu „śmierdzące”). Sądzę, że tak samo szczerze mogą uśmiać się mali czytelnicy z pomysłów takich jak „przepis od babci Upaćkanki na kiszony dżem z kłaczków z pępka” czy sformułowania takie jak „świat, w którym gwiazdy z zaschniętych smarków utworzyły galaktyki i gdzie zamiast słońca pobłyskuje ogromna bańka śluzu”. Właśnie ze względu na to, jak sądzę, trafiające w gusta większości dzieci poczucie humoru książkę można polecić, nawet jeśli arcydziełem literatury dziecięcej nie jest. Oprawa twarda, szyta.
  • Kupa, siku, bąk. Łazienkowy poradnik
    Isern Susanna, Ferrero Mar, „Kupa, siku, bąk. Łazienkowy poradnik”Autorka: Susanna Isern Ilustratorka: Mar Ferrero Wydawnictwo: Tako Poziom czytelniczy: BD 0/I „Kupa, siku, bąk” to nie – jak myślałem w pierwszym odruchu – kolejna przeznaczona dla małych czytelników publikacja z ciekawostkami na temat wydalania, ale toaletowy poradnik. Pretekstem do opowiedzenia o łazienkowym savoir-vivre są urodziny Koali, na które zaprasza on kolegów i koleżanki. Wszyscy bawią się świetnie, ale – jak to w życiu bywa – czasami muszą zrobić przerwę na wizytę w toalecie. Na kolejnych stronach czytelnik jest świadkiem nie zabaw, ale właśnie tych przerw. Na przykład Słoniczka niepotrzebnie czekała z pójściem do łazienki aż zabawa się skończy, zamiast na chwilę ją przerwać, i w konsekwencji nie zdążyła do niej na czas. Kotek sikał na tyle nieuważnie, że jego mocz znalazł się nie tylko na sedesie, ale i na podłodze. Z kolei Zebra tak spieszyła się do dalszej zabawy, że po skorzystaniu z toalety zapomniała spłukać po sobie wody i umyć rąk… Oprócz krótkich historyjek w książce znajdują się też wyrażone wprost porady dotyczące korzystania z toalety i spraw pokrewnych, takie jak: „Nie czekaj z pójściem do toalety aż do ostatniej chwili, nawet jeśli pochłania cię zabawa”, „Pamiętaj, żeby przed wejściem do toalety najpierw zapukać”, „Postaraj się nie przebywać w toalecie dłużej niż to konieczne, bo ktoś może potrzebować pilnie z niej skorzystać” czy „Warto się wysikać przed dłuższą podróżą”. W sumie „Kupa, siku, bąk” to sympatyczna, przydatna i ładnie zilustrowana książka, którą chyba warto mieć w bibliotece. Oprawa twarda, szyta, duży format.
  • Włochy prawdziwe
    Autor: Mateusz Mazzini Wydawnictwo: Szczeliny Kraków 2025 „Włochy prawdziwe” – obiecuje tytuł najnowszej książki Mateusza Mazziniego i nie będzie to w żadnym razie przewodnik turystyczny, choć pewnie ciekawie byłoby się pokusić o podróż śladami autora. Dlaczego akurat Italia? Reporter ma chyba z krajem prywatne porachunki a wędrówka, którą odbywa kolejno przez Sycylię, Kampanię, Toskanię, Apulię i Lombardię stanowi odbicie wędrówki, która prowadzi go również w głąb siebie i swojej tożsamości. „Do Włoch trzeba podejść w sposób wymagający, bez wstydu, bez uprzedzeń. Bez przekonania o wyjątkowości” (s. 21-22) – wyjaśnia dziennikarz. Nie będzie to łatwe zadanie, wszak tu kolebka cywilizacji, tu mity, kulturowe toposy fundamentalne dla całego Starego Kontynentu. Nie o tym jednak pisze książkę Mateusz Mazzini – on wybiera ciekawszą tematykę, przeprowadza research lokalny, ściera niczym kurz kolejne warstwy z obrazu Italii (zabytki, dzieła sztuki, myśl filozoficzną, piękną architekturę, widoczki), opowiada o ciemnej stronie państwa, w którym mafia, migracja, faszyzm, rozpasany patriarchat czy eksploatująca turystyka to tylko niektóre z palących problemów. Włoskie metropolie i miasteczka powoli uzależniają się od wszechobecnych turystów, którzy tak bardzo zawłaszczają przestrzeń, że zaczyna jej brakować dla rdzennych mieszkańców. Przyjezdni to także uchodźcy legalni bądź nielegalni, na których państwo, podobnie jak inne kraje Europy, nie do końca ma pomysł. Kryzys migracyjny rozkwita w ojczyźnie Petrarci, wraz z nim wzrasta przestępczość. Mafia (ta rodzima, ale też afrykańska czy chińska) to kolejne zagadnienie, któremu odważnie i czujnie przygląda się autor. Co widzi? – obraz inny od tego, który mamy w głowach dzięki literackim czy filmowym przedstawieniom, bliższy raczej prężnie działającej i wzorowo zarządzanej, międzynarodowej korporacji, w której równie często (a może i częściej) pojawia się pan w garniturze, co łobuz z bronią na ulicach. Próżno szukać w publikacji pokolorowanych, sielskich obrazków. Włochy Mazziniego to kraj skomplikowany, pełen absurdów i dysproporcji, miejsce, w którym miesza się piękno i brzydota, ideał i zepsucie, blichtr i szara bieda. Autor serwuje czytelnikowi opowieść mocną i gorzką niczym prawdziwa włoska kawa (bez cukru). Reportaż smakuje dobrze i wyraziście – obnaża przywary i podziały włoskiego społeczeństwa, słabości polityki, bolączki gospodarki, wreszcie ukazuje trud codziennego życia w świecie rządzonym przez pieniądz, wielkie interesy, przemoc, układy i układziki. Ciekawa jest geografia tekstu, oparta na podziale północ – południe, ale też wyraźne usytuowanie Italii w kontekście światowym. Autor – podobnie jak jego rozmówcy – snuje opowieść trochę z sympatią, a trochę z ironią, poruszając przy tym wiele wątków pobocznych, ale nie da się ukryć, że „Włochy prawdziwe” to w gruncie rzeczy bardzo osobista książka. Czyta się ją dobrze, opowieść płynie gładko, spokojnym nurtem, niezakłócanym nawet przez liczby i statystyczne dane, na które co jakiś czas powołuje się reportażysta. To oczywiście nie zarzut a świadectwo rzetelnego podejścia do tematu, choć najciekawsze i najbardziej soczyste wydaje się to, co Mazzini widzi na własne oczy i słyszy od spotykanych po drodze ludzi. Bardzo polecam i zachęcam do odbycia tej intrygującej, książkowej podróży. Oprawa miękka, klejona.
  • Podniebie
    Graca Agnieszka, „Podniebie”Autor: Agnieszka Graca Wydawnictwo: Agora Agnieszka Graca zadebiutowała w 2023 roku kryminałem „Czarny poniedziałek” i to w takim stylu, że od razu dostała za niego cenioną w branży Nagrodę Wielkiego Kalibru dla najlepszej polskiej powieści kryminalnej roku. Wydana w marcu tego roku druga powieść tej autorki – „Podniebie” – to zarazem druga część cyklu o parze krakowskich detektywów, Idze Bagińskiej i Igorze Szocie. Da się ją czytać bez znajomości części pierwszej, choć pewnie lepiej poznawać książki wchodzące w skład cyklu w kolejności wydawniczej. Charakterystyczne dla autorki jest połączenie intrygującej zagadki kryminalnej ze starannie odmalowanym tłem społecznym. Powieści Gracy zwracają uwagę na codzienne problemy – głównie problemy kobiet – przedstawiając nieoczywiste i trudne sytuacje, w których znajdują się drugo- i trzecioplanowi bohaterowie jej opowieści. W „Podniebiu” autorka dotyka na przykład takich tematów, jak polski system szkolnictwa, wypalenie zawodowe nauczycieli, nierówność płci, niedostateczne egzekwowanie praw dziecka czy molestowanie seksualne. Fakt, że na szczególną uwagę w „Podniebiu” zasługują tło obyczajowe i pogłębione portrety psychologiczne nie powinien jednak całkiem przysłonić dania głównego, czyli zagadki kryminalnej. Ta również jest udana i pozwala na łatwe wciągnięcie się w opowieść. „Podniebie” można polecić jako zakup biblioteczny – najlepiej w pakiecie z „Czarnym poniedziałkiem”. To po prostu udana powieść gatunkowa, która w dodatku za sprawą poruszanych w niej problemów, sposobu ich przedstawienia, a także warsztatu autorki wyróżnia się na tle innych polskich kryminałów. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Ostatni akt łaski
    Duvanel Adelheid, „Ostatni akt łaski”Autorka: Adelheid Duvanel Wydawnictwo: Cyranka Skromne pod względem objętości opowiadania Adelheid Duvanel zawarte w tomie „Ostatni akt łaski” liczą zaledwie od dwóch do trzech stron. To w zasadzie portrety osób niepasujących do otoczenia, wykluczonych, odmiennych i cierpiących. Oczywiście nie suche charakterystyki, ale takie portrety, w których poznajemy bohaterów w akcji – obserwujemy, co myślą, co czują, co robią i co im się przydarza. To proza, którą trudno byłoby mi porównać do czegokolwiek, co czytałem wcześniej – autorka znajduje swój oryginalny głos gdzieś w przestrzeni pomiędzy niemal bolesnym naturalizmem, a nie unikającym humoru surrealizmem. Bohaterom Duvanel przydarzają się naprawdę dziwne rzeczy, bardzo często w natężeniu, które wydaje się nadrealistycznie przesadne, ale czy przypadkiem osoby, które los doświadcza w podobny sposób nie przechadzają się pośród nas każdego dnia, niezauważone, najczęściej z opuszczoną lękliwie głową? Warto dopowiedzieć, że bohaterowie tej prozy najczęściej są ofiarami przemocy, i to takiej, która przyjmuje najróżniejsze kształty. Dla kontekstu wypada napisać, kim właściwie jest niewydawana dotąd w Polsce Adelheid Duvanel. To żyjąca w latach 1936-1996 szwajcarska autorka, która za życia doceniona była głównie przez krytyków, a pośmiertnie wyrasta na jedną z najwybitniejszych szwajcarskich pisarek XX wieku. Twórczyni z pewnością nie miała łatwego życia – sama zmagała się m.in. z chorobą psychiczną, przemocą ze strony męża i narkomanią córki. Z pewnością to jej własne problemy i przejścia rezonują w przepełnionych lękiem bohaterach jej krótkich opowiadań. Duvanel zmarła tragicznie jako zaledwie sześćdziesięciolatka w wyniku przedawkowania leków nasennych i śmiertelnego wychłodzenia. „Ostatni akt łaski” nadaje się do polecenia amatorom literatury niecodziennej i osobom lubiącym odkrywać mało znane głosy literackich oryginałów, którzy dopiero po latach przebijają się do kanonu światowej literatury. To książka, która potrafi zarówno poruszyć, zadziwić, jak i skłonić do myślenia – zwłaszcza o osobach wyszydzanych, pomijanych i nieszczęśliwych. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Król w Żółci
    Chambers Robert W., „Król w Żółci”Autor: Robert W. Chambers Wydawnictwo: Art Rage Wydany oryginalnie w 1895 roku tom opowiadań Roberta W. Chambersa pt. „Król w Żółci” przeszedł do historii przede wszystkim jako dzieło, które zainspirowało arcymistrza literackiej opowieści grozy Howarda Phillipsa Lovecrafta. Zresztą nie tylko jego – ostatnio o „Królu w Żółci” głośno było za sprawą bardzo popularnego i nie mniej udanego serialu „True Detective” (twórcy serialu umieścili w swoim dziele bardzo czytelne aluzje do dzieła Chambersa). Choć zbiór amerykańskiego autora był już wcześniej wydany w Polsce, to jeszcze nigdy w całości – poprzednie wydanie zawierało tylko niektóre spośród oryginalnie zawartych w tomie opowiadań. Z książką na pewno warto się skonfrontować, choć pomysł na nią wydaje się zaskakujący. Głównie dlatego, że nie wszystkie opowiadania zawarte w zbiorze w istocie są opowiadaniami grozy, nawet jeśli teksty łączy motyw tajemniczego dramatu „Król w Żółci”, który stopniowo doprowadza do szaleństwa wszystkich, którzy mieli z nim styczność. Początkowe opowiadania z tomu rzeczywiście stanowią lovecraftowskie studium psychozy i do dziś mogą wzbudzić w czytelniku poważny niepokój, jednak w kolejnych tekstach autor zbliżył się raczej do podszytego fantastyką romansu i opowieści obyczajowej, w niektórych fragmentach nie stroniąc nawet od humoru. Nie są to opowiadania złe, ale jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że to właśnie w gatunku horroru pisarstwo Chambersa osiągnęło swoje wyżyny, na przykład w otwierającym tom opowiadaniu „Reperacja reputacji”. Mimo to z pewnością warto poznać całość tomu – i to nie tylko dlatego, że jest to nieznana wcześniej w Polsce amerykańska klasyka, ale raczej dlatego, że to kawałek ciekawej literatury, którą do dziś dobrze się czyta. Niekwestionowaną zaletą jest również polski przekład „Króla w Żółci”, za który odpowiada Tomasz S. Gałązka, czyli jeden z naszych najlepszych tłumaczy literackich z języka angielskiego. Mimo wszelkich powyższych zastrzeżeń polecam zakup tej książki. Nawet jeśli miłośnicy literatury grozy ograniczą się tylko do lektury części opowiadań w niej zawartych, z pewnością będą zadowoleni, a może nawet zachwyceni. Warto wspomnieć, że książka została opatrzona wyjątkowo estetyczną, abstrakcyjną okładką i w ogóle pięknie wydana – w twardej, szytej oprawie, z obwolutą.
  • Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych
    Park R. Jisung, „Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych”Autor: R. Jisung Park Wydawnictwo: Copernicus Center Press Autor tej książki to ekonomista związany z Uniwersytetem Pensylwanii, który zajmuje się wpływem czynników środowiskowych na ekonomię czy społeczne nierówności. W swojej książce, która została wydana w Polsce niecały rok po światowej premierze, przygląda się on temu, jak na ekonomię wpływają i będą wpływały postępujące zmiany klimatyczne. Dobrych książek o zmianach klimatycznych nigdy dość, a „Niewidzialny pożar” ma tę dodatkową zaletę, że skupia się na wątkach, o których rzadziej się w tym kontekście mówi. Tymczasem udowodniono naukowo, a wszyscy doskonale wiemy z empirii na przykład o tym, że człowiek w upalny dzień jest dużo bardziej omylny i mniej skuteczny niż w dzień z optymalną pogodą. Łatwo przewidzieć, co może się stać, kiedy upalnych dni będzie wciąż przybywać, a w dodatku staną się one jeszcze trudniejsze do zniesienia. To oczywiście tylko najprostszy przykład, który pojawia się już w opisie wydawniczym książki. Czytelnik, który sięgnie po „Niewidzialny pożar” może być jednak pewien, że autor w swojej publikacji jest o wiele bardziej konkretny – same przypisy stanowią tu prawie pięćdziesiąt stron drobnym drukiem. A jednak, chociaż aparat naukowy jest tu bez zarzutu, książka stanowi także przykład nowoczesnej publikacji z pogranicza akademii i chcącej realnie wpływać na kształt świata publicystyki. Oznacza to, że jest ona nie tylko merytoryczna i odkrywcza przynajmniej o tyle, że porusza bardzo aktualny temat, ale także zwyczajnie przystępna i przyjemna w lekturze. Choć autor przywołuje bardzo wiele dowodów naukowych na swoje twierdzenia, nie boi się także anegdoty czy osobistej perspektywy – są mu one potrzebne właśnie po to, by książkę przyjemniej się czytało i by łatwiej było potraktować ją osobiście. Krótko mówiąc: wykonał dobrą, potrzebną robotę. „Niewidzialny pożar” to kolejna ciekawa i wyczerpująca pozycja popularnonaukowa w katalogu wydawnictwa Copernicus Center Press. Polecam zakup. Oprawa miękka, klejona.
  • Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia
    Graeber David, „Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia”Autor: David Graeber Wydawnictwo: Zysk i S-ka Przedwcześnie zmarły w 2020 roku David Graeber to niewątpliwie ciekawy przypadek – praktykujący anarchista, a jednocześnie profesor antropologii na najlepszych uczelniach świata i jak dotąd jeden z ważniejszych intelektualistów XXI wieku. Ostatnio na naszej liście pojawiła się jego znakomita książka „Praca bez sensu” (przegląd 1/2020). „Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia” to ostatnie dzieło badacza, które zostało wydane już po jego śmierci. Ostatnia książka Graebera to liczący zaledwie około dwustu stron esej naukowy, w którym autor powraca do swojej trwającej wiele lat fascynacji piratami. Tytułowa Libertalia to na poły mityczna piracka republika, która rzekomo istniała w końcówce XVII wieku na Madagaskarze. Chociaż żadnego państwa nazwanego Libertalią prawdopodobnie nie było, to rzeczywiście mnóstwo piratów zamieszkiwało w tamtym okresie Madagaskar i istnieją dowody na to, że eksperymentowali oni z nowymi formami porządku społecznego, samorządności i dysponowania własnością. Żeby stworzyć o nich historyczno-antropologiczną książkę, Graeber nie tylko przeczesał źródła pisane, ale także odbył badania antropologiczne wśród potomków piratów, którzy do dnia dzisiejszego żyją na Madagaskarze, kultywując zresztą swoją kulturową odmienność. Do głównych tez książki Graebera należy ta o genezie Oświecenia. Otóż, według niego, wiele spośród racjonalistycznych idei oświeceniowych wcale nie narodziło się w głowach europejskich mędrców – istnieje wiele dowodów na to, że dużą część z nich zaczerpnęli oni od ludów pozaeuropejskich, ale później dziwnym trafem zapomnieli się na nie powoływać. Według autora „Pirackiego Oświecenia” to właśnie społeczność malgaskich piratów, żyjących zresztą w dobrej komitywie z tubylcami, w wielu aspektach zasługuje na miano twórców, a przynajmniej współtwórców myśli oświeceniowej. Taka teza brzmi prowokacyjnie? Tylko do momentu, aż przeczyta się, co ma na ten temat do powiedzenia Graeber. Książkę serdecznie polecam – to bardzo ciekawy, odkrywczy esej naukowy, który w dodatku sięga po wręcz przygodowo-sensacyjne wątki. Bo nawet jeśli autorowi koniec końców niecpecjalnie zależy na romantyzowaniu piratów, to siłą rzeczy w jego historii pojawiają się bitwy morskie, porwane księżniczki, bunty niewolników czy choćby miejscowa magia. Oprawa twarda, szyta.
  • Dziedzictwo przemocy
    Elkins Caroline, „Dziedzictwo przemocy”Autor: Caroline Elkins Wydawnictwo: Znak Horyzont Caroline Elkins jest profesorką historii, afrykanistyki i studiów afroamerykańskich na Uniwersytecie Harvarda, a także autorką słynnej, nagrodzonej Pulitzerem książki „Rozliczenie z imperium. Przemilczana historia brytyjskich obozów w Kenii” (jej polski przekład omawialiśmy podczas przeglądu 10 w 2013 roku). „Dziedzictwo przemocy. Historia imperium brytyjskiego” to kolejna publikacja Elkins, i to jeszcze bardziej ambitna. Ta monumentalna książka powstawała przez dziesięć lat, a żeby ją napisać, autorka dokonywała kwerendy na czterech kontynentach. Sama bibliografia zajmuje w niej około czterdziestu stron drobnym drukiem. Przypisy – około stu stron. Co tu dużo mówić: książki ukazujące historię podbojów kolonialnych i traktowania kolonizowanych ziem przez białego człowieka to zwykle przerażające, wstrząsające lektury. Nie inaczej jest w przypadku „Dziedzictwa przemocy”. Celem autorki jest dokonanie wiwisekcji brytyjskiej polityki imperialnej, wraz z całą przemocą, na której się zasadzała. W książce autorka skupia się na wydarzeniach dwudziestowiecznych, rozgrywających się jednak pod niemal każdą szerokością geograficzną (bo i pod niemal każdą szerokością geograficzną znajdowały się w dwudziestym wieku brytyjskie kolonie). Dużo pisze o krwawym tłumieniu powstań, m.in. w Irlandii, Afryce Południowej czy Palestynie. Wiele spośród wydarzeń, na których się skupia, do dziś pozostaje stosunkowo mało znana i zamieciona pod dywan przez oficjalną, europocentryczną wersję historii. Przykład? Nawet tak głośna sprawa jak masakra dokonana przez brytyjskich żołnierzy w Amritsar, znajdującym się w Indiach świętym mieście Sikhów, do dziś nie doczekała się wzmianki w polskiej Wikipedii. „Dziedzictwo przemocy” to jednak nie tylko fakty, ale też porażające wnioski, które z nich płyną – na przykład taki, że okrucieństwo imperium brytyjskiego było systemowe, a rachunku za nie w zasadzie nie da się spłacić. Nowa publikacja Caroline Elkins to najwyższy możliwy poziom – prezentuje ona całościowe, syntetyzujące spojrzenie na tzw. „brytyjską misję cywilizacyjną”, mnóstwo w niej nowych ustaleń i nieznanych wcześniej faktów, a w dodatku bardzo dobrze się ją czyta (oczywiście jak na poważną publikację historyczną – zupełnego laika akademicki tok wywodu może rzecz jasna zmęczyć). Polecam zakup wszystkim bibliotekom, którym zdarza się inwestować w poważne książki historyczne. W końcu chyba każda osoba na poważnie zainteresowana historią chciałaby od czasu poczytać o czymś innym niż druga wojna światowa czy historia rodu Piastów, a już zwłaszcza kiedy chodzi o książkę tak dobrą, jak „Dziedzictwo przemocy”. Oprawa twarda, szyta. Nieco powiększony format. W środku trochę czarno-białych, archiwalnych zdjęć.
  • Genialnie zmyślone
    Kuza Jakub, „Genialnie zmyślone”Autor: Jakub Kuza Wydawnictwo: Znak Kolejna książka Jakuba Kuzy, który zasłynął jako autor popularnego fanpage’a na Facebooku pt. „Krótka historia jednego zdjęcia”, a następnie zaczął także pisać książki o podobnej tematyce. Ostatnio na naszej liście gościł za sprawą publikacji pt. „Tajemnicza Polska. Niewyjaśnione historie, zapomniane skarby, sensacyjne odkrycia” (przegląd 5/2023). Jego najnowsza książka, „Genialnie zmyślone”, składa się z jedenastu reportaży historycznych na temat barwnych oszustw, fałszerstw i mistyfikacji, które miały miejsce w historii Polski. Niektóre z zagadek prezentowanych przez Kuzę do dziś nie doczekały się rozwiązania. Każdy z reportaży poświęcony jest innej historii. Co my tu mamy? Na przykład dziwną, utrzymaną jakby w stylu tego ekscentrycznego artysty historię samobójstwa i pogrzebów Witkacego (użycie liczby mnogiej bynajmniej nie jest tu przypadkowe). Niejasną historię tzw. Idola ze Zbrucza, który uchodził za jedną z najlepiej zachowanych pamiątek po czasach prasłowiańskich na naszych ziemiach, ale w rzeczywistości jego pochodzenie może być zupełnie inne. Albo historię domniemanych, zabarwionych erotycznie listów Fryderyka Chopina do Delfiny Potockiej, które w swoim czasie wywołały w polskim światku kulturalnym niemałe poruszenie (dziś wiadomo, że były one sfałszowane). A także historię odkrycia i prób ustalania znaczenia słynnego Manuskryptu Wojnicza – jednego z najbardziej tajemniczych zabytków rękopiśmienniczych średniowiecza (przed paroma laty za pomocą specjalistycznych technik archeologicznych ustalono, że rzeczywiście powstał on w średniowieczu na terenie Europy, ale język ani nawet alfabet, którym został napisany pozostają nieznane). Brzmi to wszystko intrygująco? Nieprzypadkowo – autor celowo wybrał właśnie takie, a nie inne sensacyjne tematy, które mogą zainteresować szersze grono odbiorców. Właśnie ta „sensacyjność” i potencjalna chwytliwość stanowi chyba największą zaletę publikacji. Z kolei za największą wadę można uznać fakt, że opowieści snute przez Kuzę były już niejednokrotnie opowiadane przez innych. Jeśli jednak ktoś szuka książki, która zbierze kilka stosunkowo dobrze znanych tajemnic w jednym miejscu – z pewnością będzie zadowolony. Sądzę, że „Genialnie zmyślone” można z czystym sumieniem polecić jako zakup biblioteczny. Głównie ze względu na jej przebojowy potencjał – książka taka jak ta może po prostu nieźle się wypożyczać. Oprawa miękka, klejona.
  • Dagfrid. Córka wikinga
    Mathieu-Daudé Agnès, Tallec Olivier, „Dagfrid. Córka wikinga”Autorka: Agnès Mathieu-Daudé Ilustrator: Oliver Tallec Wydawnictwo: Tatarak Poziom czytelniczy: BD I „Dagfrid. Córka wikinga” rozpoczyna nową serię zabawnych książek dla dzieci o przygodach tytułowej bohaterki. Od niedawna na rynku powinna być już dostępna także część druga, zatytułowana „Dagfrid. Bunt na pokładzie”. Kiedy czytelnik poznaje Dagfrid, nie jest ona zbyt zadowolona za swojego życia. W wiosce, w której mieszka, dziewczynki powinny nosić absurdalną według niej wikińską fryzurę (określaną przez nią mianem „buł na uszach”) i do bólu niepraktyczne długie suknie. Poza tym nikt nie chce pozwolić jej zabrać się za odkrywanie Ameryki, a w dodatku ciągle musi jeść ryby, bo jej współmieszkańcy nie znają innego jedzenia. Tylko że Dagfrid ma już dość ryb! Mimo niesprzyjających okoliczności dziewczyna z całych sił stara się stawiać na swoim. Uczy się szyć, po to, żeby zrobić sobie o wiele praktyczniejsze spodnie (a także krótką sukienkę, bo w gruncie rzeczy lubi sukienki). W końcu udaje się także na wyprawę. Może niekoniecznie po to, żeby odkryć Amerykę – jej celem jest raczej zjedzenie czegoś innego niż ryba. No cóż, po pewnym czasie jej się to udaje. Nie chcąc zdradzać szczegółów powiem tylko tyle, że Dagfrid rzeczywiście coś odkrywa i przywozi do swojej wioski istotne innowacje. A przy okazji zaczyna doceniać kilka rzeczy, których wcześniej nie doceniała (jak choćby swoje imię, które wcześniej uważała za brzydkie). Historia o wielkim kulinarnym odkryciu Dagfrid na pewno może pokazywać dziewczynkom, że najważniejsze jest bycie sobą, a żeby być sobą przydaje się odwaga. Jeszcze większą wartością książki jest jednak to, że robi to nienachalnie i z dużą dawką przyjemnego dowcipu. Bohaterka jest pewna siebie, zaradna, niepozbawiona poczucia humoru, a nawet ironiczna. Książka napisana jest w pierwszej osobie – to Dagfrid opowiada czytelnikom o swojej przygodzie. Pierwszoosobowa narracja jest tym bardziej przekonująca, że prowadzona raczej potocznym, mówionym językiem, co robi bardzo dobre wrażenie. Obrazu całości dopełniają humorystyczne, kolorowe ilustracje Oliviera Talleca, które mogą kojarzyć się z estetyką francuskiego komiksu dla dzieci (nawet jeśli dymków komiksowych w książce brak). Polecam zakup. Oprawa miękka, klejona.
  • Lilja złodziejka. Skarb trzech królów
    Kukkonen Janne, „Lilja złodziejka. Skarb trzech królów”Autor: Janne Kukkonen Wydawnictwo: Kultura Gniewu Poziom czytelniczy: BD III/IV „Lilja złodziejka. Skarb trzech królów” to przeznaczony dla nieco młodszego czytelnika przygodowy komiks fantasy. Jego główną bohaterką jest tytułowa Lilja – młoda dziewczyna, która wprawdzie została przyjęta do złodziejskiego cechu, ale z racji młodego wieku i płci nie jest szanowana przez większość swoich towarzyszy. Mimo że już od lat sprawia się bardzo dobrze, wciąż dostaje od mistrza tylko banalne zlecenia. Zdolna złodziejka ma tego dość. Postanawia wykraść z kieszeni mistrza bardzo ważne zlecenie, które zapewne chciał on powierzyć jednemu z najbardziej doświadczonych członków cechu. Rzeczywiście okazuje się, że zadanie to jest wyjątkowo niebezpieczne i trudne. Próbując je wykonać, Lilja na własne życzenie wplątuje się nie tylko w tajemniczą dworską intrygę, ale także w walkę, którą toczy grupa fanatyków religijnych chcących wskrzesić dawnego, zapomnianego i bardzo groźnego boga (o którym dziewczyna, z racji słabego wykształcenia, nigdy wcześniej nie słyszała). Jeśli im się to powiedzie, cały świat może popaść w ruinę. A najgorsze jest to, że działania Lilji przybliżają fanatyków do osiągnięcia ich celu, z czego młoda złodziejka przez większość czasu nawet nie zdaje sobie sprawy. Komiks Janne Kukkonena jest bez wątpienia udany – świat w nim przedstawiony jest bogaty i przekonujący, a akcja pełna nieoczekiwanych zwrotów. Może i fiński twórca miał prosty pomysł na bohaterkę, ale był to pomysł dobry. Losy nieco lekkomyślnej, zadziornej i bystrej Lilji, próbującej wytyczyć własną ścieżkę w zmaskulinizowanej złodziejskiej profesji, aż chce się śledzić. W „Lilji złodziejce” nie brakuje kontrowersyjnych jak na komiks dla dzieci i młodzieży treści: trup ściele się dość gęsto, zdarza się krew, a wśród postępków, których dopuszcza się honorowa złodziejka są m.in. kradzież urny, w której spoczywają prochy możnej pani czy włamania do grobowców dawnych królów. Według mnie nie powinno to jednak stanowić problemu, bo świat przedstawiony w komiksie nie przypomina naszego realnego świata. Innymi słowy: zarzucać „Lilji złodziejce” brutalność i promowanie nieakceptowalnych zachowań to tak, jak gdyby zarzucać to samo na przykład „Władcy Pierścieni” (mówiąc jak najkrócej: to pozbawione sensu). Warto odnotować, że choć „Skarb trzech królów” stanowi zamkniętą całość, to końcówka komiksu jasno sygnalizuje, że możemy spodziewać się kolejnych tomów przygód młodej złodziejki. Polecam zakup. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Dzień, w którym kredki miały dość/Dzień, w którym kredki wróciły do domu
    Daywalt Drew, Jeffers Oliver, „Dzień, w którym kredki miały dość”Daywalt Drew, Jeffers Oliver, „Dzień, w którym kredki wróciły do domu”Autor: Drew Daywalt Ilustrator: Oliver Jeffers Wydawnictwo: Kropka Poziom czytelniczy: BD 0/I Dwie oparte na zabawnym pomyśle książki, które swego czasu były bestsellerami „New York Timesa”. Jaki to pomysł? Otóż do bohatera tej książki, małego Dominika, piszą jego kredki. W książce „Dzień, w którym kredki miały dość” w pudełku z kredkami znajduje on listy od swoich małych kolorowych przyjaciół, w których donoszą mu, że z różnych powodów są rozczarowane, smutne, złe lub zbyt zmęczone, żeby dalej rysować i kolorować. Czarnej kredce jest na przykład przykro, że Dominik używa jej niemal wyłącznie do rysowania konturów – dlaczego nie mógłby raz na jakiś czas narysować choćby czarnej piłki plażowej? Z kolei taka czerwona kredka jest po prostu przemęczona i przepracowana, bo Dominik używa jej ciągle, musi pracować nawet w święta (choćby kolorując strój Świętego Mikołaja). Czy chłopiec mógłby zrobić coś, by zadowolić swoich kolorowych przyjaciół? Z kolei w drugiej książce, zatytułowanej „Dzień, w którym kredki wróciły do domu”, listonosz przynosi Dominikowi stos pocztówek od kredek, które zostały dawno temu zgubione. Jasnoczerwona kredka pisze do niego znad basenu, nad którym chłopiec spędzał wakacje wraz z rodziną (wciąż tam jest!), jasnobrązowa kredka któregoś dnia została na dywanie, przez co zjadł i zwymiotował ją pies Domnika (co za upokorzenie!). Turkusowa kredka natomiast jest… w jednej ze skarpetek chłopca. Jak to się właściwie stało? To proste: Dominik zostawił ją w kieszeni, w ten sposób trafiła do prania i podczas wirowania znalazła się w skarpetce. Czy chłopiec mógłby ją stamtąd wreszcie zabrać? Podobnie jak w poprzedniej części Dominik wpada na pomysł, co zrobić, by kredki były zadowolone (oczywiście kiedy już z powrotem zbierze je wszystkie w jednym miejscu). Sądzę, że taka pomysłowa narracja oparta na korespondencji może rozbawić wielu młodszych czytelników. Stylizowane na dziecięce rysunki ilustracje robią bardzo dobre wrażenie, a całości dodatkowego kolorytu przydaje fakt, że listy do Dominika rzeczywiście napisane są kolorowymi kredkami na graficznie przedstawionym papierze listownym i rewersach pocztówek. Obie książki powinny się sprawdzić jako zakup biblioteczny. Oprawa twarda, szyta. Powiększony, kwadratowy format.
  • Też się o ciebie boję
    Autorka: Mira Suchowiejko                                                  Biuro Literackie

    Biuro Literackie kojarzymy mocno z poezją i to dobrą poezją. Jeśli pojawiają się na naszych listach tomiki wierszy, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wywodzą się właśnie z tej oficyny. Tym razem jest inaczej. Za tytułem „Też się o ciebie boję” kryje się bardzo dobra, intymna powieść nagrodzona w konkursie „Połów. Prozatorskie debiuty 2024”. Autorka urodziła się w 1985 roku w Sofii, przez wiele lat pracowała w redakcjach zagranicznych polskich stacji tv, realizowała telewizyjne reportaże z Irlandii Północnej, Bułgarii czy Libanu. Teraz osiadła w lesie pod Warszawą. Na pewno łatwo go znaleźć. Nie zdobyłem informacji, czy proza Miry Suchowiejko jest autobiograficzna.

    W gruncie rzeczy nie jest to ważne w kontekście książki, ponieważ tak czy inaczej mamy do czynienia z jednym z najbardziej przejmujących, przenikliwych portretów borykania się ze świadomością śmiertelnej choroby, w każdym razie z wysokim ryzykiem śmierci. Narracja przypomina diarystyczną relację z pierwszej ręki, na bieżąco. Strach chorej bohaterki ma naprawdę wielkie oczy. Poznajemy ją niedługo przed diagnozą, a potem do końca już – jakby powiedział ksiądz Kaczkowski – „szału nie ma, jest rak”. Nowatorskie studium doświadczania choroby nowotworowej stało się faktem za sprawą Miry Suchowiejko. Autorka odnalazła nowy język opowiedzenia o zagrożeniu w dziele – bezpośredni, jednocześnie wciąż literacki, subtelny, ironiczny, czasem mrocznie zabawny.

    Gdy odlicza kolejne dni (np. 488 dni po diagnozie), czytelnicy mogą poczuć dreszcze. Nie wiedzą, co może czekać bohaterkę w kolejnym rozdziale. Suchowiejko poszerza jednocześnie pole znaczeniowe. Na wiele rozdziałów składają się wspomnienia bohaterki, które nie dotyczą samej choroby, a wychowania, dorastania, rodziny, miłości. No cóż, obecność w bibliotekach publicznych obowiązkowa. Potencjał tej książki jest prawie nieskończony: od konfesyjnego przez terapeutyczny po przyjemność bezkreśnie dobrego tekstu. Oprawa miękka, klejona.

  • Czarna księga
    Autor: Lawrence Durrell                                        Wydawnictwo Zysk i S-ka

    Pierwsze polskie wydanie wczesnej, dość obrazoburczej powieści Lawrence’a Durrella. Oryginał ukazał się w 1937 roku w Paryżu, w takiej Anglii za to książka pojawił się dopiero w latach 70. Sam autor w przedmowie określa powieść „oburęczną napaścią na literaturę w wykonaniu młodego gniewnego lat trzydziestych…” (s. 5). Prezentowana pozycja na pewno dała pisarzowi poczucie niezależności, nieograniczonej ekspresji twórczej, która znalazła swoje ujście, wybuchła. W „Czarnej księdze” pobrzmiewają echa fascynacji powieścią „Zwrotnik raka” Henry’ego Millera. Lektura zrobiła na Durrellu ogromne wrażenie, pisarze nawiązali z sobą korespondencyjny kontakt i przez wiele lat prowadzili intelektualne dysputy.

    Punktem wyjścia fabuły jest dziennik pozostawiony w słabym hotelu w Londynie. Napisał go Herbert „Śmierć” Gregory, po czym zniknął bez śladu. Dziennik jednak pozostał, traf chciał, że wpadł w ręce początkującego pisarza Lawrence’a Lucifera. Okazuje się, że dziennik Gregory’ego jest potężnym i niebezpiecznym narzędziem w ręku wrażliwego literata. Notatki są zaproszeniem do świata inteligencji żyjącej na granicy czegoś, co można jeszcze zdefiniować jako elastyczność moralna, naginana dowolnie – tak aby było jak najwygodniej i najprzyjemniej. Jest w tym obrazie dzika namiętność, wszędobylska chuć jak u naszego Stanisława Przybyszewskiego, zatracenie. Pod powierzchnią tej niepokojącej kreacji znajdziemy jednak refleksje na temat rzeczywistych wartości. Egzystencjalne klimaty i czarny humor podbite eksperymentalną formą czynią z tej powieści jedno z pierwszych literackich przedstawień bohemy z początków XX wieku. Trzeba docenić również trud tłumacza, Macieja Machały. Oprawa twarda, szyta.

  • Czemu na podłodze śpisz
    Autor: Darko Cvijetić                                                          Oficyna Literacka Noir sur Blanc

    Druga na liście pozycja pisarza i poety z Republiki Serbskiej – poprzednio zaprezentowaliśmy „Windę Schindlera” (P. 12/2024). Autor pozostał wierny tematyce wojny domowej na Bałkanach. Obie książki można czytać po sobie – może nawet dobrze tak zrobić; tyle że autor wykonał teraz większą pracę pamięci, operując własnymi wspomnieniami i swojej rodziny. Brat Darko Cvijeticia należał do rekrutów JNA /Armii Jugosłowiańskiej/ w koszarach w Sarajewie, które zostały oblężone. Nie rozpoznamy jednak w przyjętej konwencji typowo autobiograficznej prozy. Trzydzieści dwa minimalistyczne, krótkie rozdziały stoją na pograniczu prozy i poetyckich obrazów. Cvijetić jako prozaik przejawia silną skłonność do metaforyzowania wszystkiego, dzięki temu świat przedstawiony może jest jednak bardziej znośny, bo nie podany aż tak wprost, w sposób – powiedzmy – reportażowy. Cvijetić osiąga za pomocą tego jeszcze jeden cel. Mianowicie, zbliża się przekazem do Conradowskiego z „Jądra ciemności” – zwłaszcza do wersji z adaptacji filmowej Francisa Forda Copolli.

    Wojna na Bałkanach – jak każdy konflikt militarny – mimo pewnej bazy faktograficznej jest też potraktowana pretekstowo. Autor wykorzystuje szansę, aby poszukać odpowiedzi na pytanie o genezę zła. Powieść objętościowo nie jest długa, ale wielość punktów widzenia różnych narratorów, których dotknęły konsekwencje wojny w Bośni i Hercegowinie, pozwala na w miarę możliwości pełne spektrum zjawisk, interpretacji. Każdy bohater odbiera wojnę w inny sposób, ponosi inną ofiarę – niekoniecznie tożsamą z tą opisaną rozdział wcześniej lub później. Może być to wynikiem chociażby ról płciowych, uwarunkowań biologicznych oraz wrodzonych instynktów. Dla autora istotna jest również refleksja o tym, co następuje po oficjalnym zawieszeniu broni. Wojna kończy się na papierze, na polu walki, bitwy, ale nie kończy się w głowach, jest obecna także na poziomie wszelkich regulacji skutkujących na przykład emigracją. Cvijetić mocno bije, ale bez tego nie ma dobrej literatury wojennej. Oprawa miękka, klejona.

  • Po co nam inteligencja?
    Autor: Manuel Martin-Loeches                              Wydawnictwo Znak

    Manuel Martin-Loeches w swojej książce podejmuje analizę fascynującego zagadnienia jakim jest ludzki umysł i jego rozliczne paradoksy. Autor, światowej sławy badacz z zakresu psychobiologii stawia przy tym dość prowokujące – choć w obliczu obserwacji tego, co ludzie są w stanie zrobić, żeby utrudnić sobie życie – jak najbardziej zasadne pytanie: czy rzeczywiście wykorzystujemy w pełni nasz intelektualny potencjał? Publikacja nie tylko analizuje mechanizmy ludzkiego myślenia, ale także pokazuje, jak często dajemy się zwieść fałszywym narracjom, własnym lub cudzym i podejmujemy irracjonalne decyzje. Loeches przywołuje liczne przykłady z psychologii, neurobiologii i historii, aby udowodnić, że inteligencja nie zawsze idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem. Autor porównuje sposób myślenia ludzi do zachowań zwierząt, wskazując na mądrość delfinów, empatię słoni czy pomysłowość kruków.

    To zestawienie pozwala spojrzeć na naszą inteligencję z nowej perspektywy i zastanowić się, czy rzeczywiście jesteśmy tak wyjątkowi, jak nam się wydaje. Najważniejsze wnioski, jakie można wysnuć z tych rozważań, można sprowadzić do kilku punktów: po pierwsze – inteligencja nie gwarantuje mądrości, po drugie – emocje odgrywają kluczową rolę w podejmowaniu decyzji, prowadząc nas niekiedy na manowce, a po trzecie – znaczącą rolę w podejmowaniu przez nas decyzji odgrywają społeczne uwarunkowania czy też wprost presja otoczenia. Książka jest napisana w sposób przystępny, ale jednocześnie konsekwentny w swoim analitycznym podejściu. Zawiera dużo naprawdę ciekawych przykładów, które w sposób bardziej plastyczny naświetlają analizowane zagadnienia. Zapewniam wszystkich potencjalnych czytelników, że po tej lekturze zupełnie inaczej będą patrzeć na słonie, już nie tylko jako przyrodniczą ciekawostkę ze względu na ich słuszne gabaryty. Książka z pewnością znajdzie wielu czytelników, szczególnie spośród osób zainteresowanych psychologią. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Punkty zwrotne II wojny światowej
    Autor: Philip Bell                                                      Wydawnictwo RM

    Autor skupia się na przełomowych momentach II wojny światowej, tych, które decydowały o jej dalszym przebiegu. Wyliczył ich dwanaście, chociaż jest to rzecz subiektywna, bo dla innego historyka mogłoby ich być nawet więcej, a dla innego znacznie mniej. W każdym razie są w niej rozdziały poświęcone faktom wojennym, których nie może ominąć żadna monografia na ten temat, a więc upadek Francji, bitwa powietrzna o Anglię, plan Barbarossa czyli najazd na ZSRR, atak na Pearl Harbor, bitwa o Midway, bitwa stalingradzka. Autor dodaje do tego jeszcze kilka innych, jak „Konwoje i wilcze stada”, bo dostawy broni dla walczącej Rosji miały również znaczenie dla skutecznego współdziałania koalicji antyhitlerowskiej. Dla mnie punkt zwrotny był tylko jeden, niewymieniany nigdy przez monografistów tej wojny. Był nim dzień 2 lipca 1941 roku, kiedy Japonia podjęła decyzję o nieprzyłączaniu się do niemieckiego sojusznika w jego agresji na rosyjskiego kolosa, a skierowaniu swojej ekspansji na wyspy Pacyfiku i wchodząc w stan wojny ze Stanami Zjednoczonymi. Decyzja ta w rezultacie zgubiła całą Oś czyli koalicję Niemiec, Japonii i Włoch.

    Gdyby jednak Tokio uderzyło na ZSRR, zagrożona od tyłu Moskwa nie mogłaby wówczas ściągnąć posiłków z Dalekiego Wschodu do obrony stolicy w grudniu 1941, a następnie do obrony Stalingradu w latach 1942-43. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wzięty w dwa potężne kleszcze Związek Radzieckinie dałby sobie rady i przebieg wojny, a nawet jej wynik mógłby okazać się zupełnie inny. Ale to są rzecz jasna tylko spekulacje. Wyłonione przez Philipa Bella punkty zwrotne zostały starannie opisane i przeanalizowane. Pisano o nich wielokrotnie w rozmaitych publikacjach o II wojnie, dlatego autor starał się nie powtarzać znanych i wielokrotnie powielanych faktów, ale wnosił wiedzę nową, szczegółową, zakulisową. Jedną z nich był błąd atakującej Pearl Harbor japońskiej floty powietrznej, która po kilkakrotnym zbombardowaniu amerykańskich okrętów i lotniskowców w hawajskiej zatoce wróciła do swoich baz nie dokończywszy dzieła.

    A było nim dalsze bombardowanie, tym razem baz z paliwem dla floty morskiej USA, których wyeliminowanie uczyniłoby niemożliwym zwycięstwo Amerykanów w bitwie o Midway w kilka miesięcy później. Krótkowzroczność Japończyków rychło srodze się na nich zemściła.Książkę czyta się niczym sensacyjną opowieść o kulisach światowego konfliktu, w którym znaczenie miały nie tylko czołgi i samoloty, ale i psychologiczne niuanse, jak buta i pycha Hitlera, który swoim pogardliwym traktowaniem zniechęcał do siebie wszystkie narody Europy, czy osobista sympatia Roosevelta do Stalina, zamykająca oczy amerykańskiego prezydenta na komunistyczne zagrożenie dla wyzwalanego od faszyzmu świata. Polecam, aczkolwiek głównie pasjonatom historii II wojny światowej. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Cannes – religia kina
    Autor: Tadeusz Sobolewski                                    Wydawnictwo Agora

    Książka znanego krytyka Tadeusza Sobolewskiego nie jest monografią międzynarodowego festiwalu filmowego w Cannes od początku istnienia tej imprezy. Składają się na nią wspomnienia i refleksje autora z lat 1994-2019, kiedy towarzyszył poszczególnym edycjom Festiwalu i relacjonował je w polskiej prasie, głównie w „Gazecie Wyborczej”. „Cannes. Religia kina” to praca łącząca reporterską relację z refleksjami o poszczególnych filmach. A są wśród nich „Czerwony” Krzysztofa Kieślowskiego, „Ziemia i wolność” Kena Loacha, „Ararat” Atoma Egoyana, „Pianista” Romana Polańskiego, „Mulholland Drive” Davida Lyncha, „Cyrulik syberyjski” Nikity Michałkowa, „Smak wiśni” Abbasa Kiarostamiego, „Underground” Emira Kusturicy, „Maria Antonina” Sofii Coppoli i wiele innych. Autor przytacza fragmenty konferencji prasowych twórców kina, swoje spotkania z gwiazdami, a nawet podróże pociągiem z Paryża do Cannes, jak również rozmowy z mieszkańcami tej nadmorskiej miejscowości Lazurowego Wybrzeża.

    A ci ostatni zupełnie inaczej postrzegają imprezę, która rozsławiła ich miasto niż przybysze z całego świata, miłośnicy sztuki filmowej, przyjeżdżający na to coroczne wydarzenie niczym pielgrzymi do Mekki Dziesiątej Muzy. Miejscowi z dystansem przyglądają się blichtrowi i pogoni za gwiazdami, jak również hałaśliwej reklamie towarzyszącej każdemu festiwalowemu dniu.Pod piórem Sobolewskiego Cannes nabiera osobistego zabarwienia, staje się fenomenem kulturowym o światowym znaczeniu nasycającym umysły i ducha wyznawców kinowego ekranu. Opisuje reakcje widzów, wchodzi za kulisy ocen krytyków, uczestniczy w bankietach i wieczorkach tanecznych z udziałem reżyserów o światowej sławie oraz gwiazd kina. Przypomina przeprowadzone przez siebie wywiady z twórcami, między innymi z Nannim Morettim, reżyserem „Pokoju syna” czy Magnusem von Hornem, autorem „Intruza”. Niektóre zapiski formułuje w konwencji dziennika: we wtorek widziałem to i to, a w środę byłem tu i tu.

    Sporo miejsca poświęca swojemu nieżyjącemu już koledze, weteranowi polskiej krytyki filmowej, Jerzemu Płażewskiemu, który podczas seansów robił na gorąco notatki posługując się długopisem z wmontowaną mikroskopijna latarką.Książka jest ciekawą podróżą przez dzieje Festiwalu podczas której autor zatrzymuje się na poszczególnych przystankach, a są nimi tytuły dzieł. Przygląda się im, wydobywa kwintesencję przekazu i wartości artystycznych, przytacza wypowiedzi reżysera, po czym rusza dalej – do kolejnych filmów. Sobolewski zawarł w niej swoją wieloletnią przygodę z filmowym Lazurowym Wybrzeżem, wymarzonym miejscem na coroczne spotkania ze światową sztuką filmową, w którym po wielu godzinach spędzonych w kinowych salach można wyjść na zewnątrz i ciesząc się słońcem napełniać płuca orzeźwiającym morskim powietrzem. To przecież podwójna radość: kino i przesycona żywotnością przyroda. Polecam – nie tylko miłośnikom kina. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Niegdysiejsze śniegi
    Autor: Gregor von Rezzori                                      Wydawnictwo Czarne

    Jest to urzekająca książka zapisująca obraz świata, którego już nie ma, resztek życia i obyczajów Monarchii Austro-Węgierskiej zderzonej z rzeczywistością jaka nastała w wyniku I wojny światowej i rozpadu imperium Habsburgów. Wędrówkę po dawnych kresach Europy środkowej ujął autor w formę powieściowej autobiografii, mieszającej fakty z fikcją, przywołującej do życia najbliższe mu osoby na czele z ojcem, matką, siostrą, niańką o imieniu Kasandra oraz guwernantką zwracającą już z daleka uwagę swoją płową czupryną. Rodzina była arystokratyczna, o mieszanym, austriacko-niemiecko-włoskim rodowodzie, prowadząca na skutek wydarzeń dziejowych nomadyczny tryb życia. Gregor von Rezzori spędził dzieciństwo i młodość w Bukowinie, następnie w Wiedniu, z kolei w Trieście, i ponownie w Bukowinie, tym razem zajętej przez rumuńskie wojska, graniczącej z Rosją sowiecką z jej rewolucyjnym niepokojem, przekraczającym często granicę Rumunii i ostatecznie wchłoniętą do ZSRR w l940 roku.

    Autor z nostalgią i liryzmem wspomina ten dawny świat mieszając fakty z życia rodzinnego z tymi o wymiarze społeczno-historycznym i ukazując w sposób naturalny i zarazem bardzo wiarygodny w jaki sposób rozpad imperium przyczynił się do zewnętrznego rozbicia jego rodzinnej enklawy. On i jego bliscy uzyskiwali obywatelstwa różnych krajów, w zależności od tego do którego aktualnie przynależała Bukowina. Mieli to szczęście, że obywatelami radzieckimi byli najkrócej, bo Sowieci wyjątkowo brutalnie obchodzili się z ludnością państwa rumuńskiego od którego oderwali północną Bukowinę i Besarabię na początku II wojny światowej. Udało im się wyrwać ze stalinowskich szponów dzięki układowi Moskwy z Berlinem o stworzeniu możliwości wyjazdu osobom o germańskim pochodzeniu etnicznym. Ale po wyjeździe stali się bezpaństwowcami. Rezzori dokładnie opisuje swoich najbliższych, wraz z ich słabościami, śmiesznostkami, a nawet fobiami.

    Mocną stroną wspomnień jest obraz rodzinnej, wewnętrznej oazy, rodzaju azylu, wypełnionego wartościami z czasów cesarstwa Franciszka Józefa. Obserwowali przemiany społeczno-polityczne oraz obyczajowo-kulturowe z pozycji nie tyle uczestników, co biernych świadków, przyjmujących z bezradnym spokojem coraz bardziej postępujące burzenie świata, w którym żyli i którego skrawków trzymali się nadal ze wszystkich sił, widząc sens życia i przemijania w przywiązaniu do zwyczajów, dawnych nawyków, obcowania z reliktami przeszłości jak dystyngowana postawa, wytworne ubrania, eleganckie posiłki. Utrzymywali swoją enklawę w dużym stopniu dzięki matce, pełniącej w familii rolę dominującą. To ona chroniła Gregora przed światem zewnętrznym, pozwalając mu wychodzić tylko do ogrodu, żeby nie uległ skażeniu tym co jest dalej. Bo w zamkniętym, wyizolowanym świecie Rezorrich łatwiej było podtrzymywać i pielęgnować dawne cnoty, nawet za cenę dziwactwa i świadomego samo wykluczenia społecznego, co przynosiło niekiedy bolesne rezultaty, bo przecież tak naprawdę od świata rzeczywistego nie da się do końca uciec. Dla koneserów. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz

  • Wielka karuzela. Życie Aleksandra Weissberga-Cybulskiego
    Autorka: Irena Grudzińska-Gross                          Wydawnictwo Znak    

    Wokół bohatera tej książki narosło wiele spekulacji oraz legend. Był cenionym fizykiem, który w komunistycznym Charkowie założył na początku lat 30-tych nowoczesny instytut fizyki technicznej, a w kilka lat później padł ofiarą stalinowskich czystek, z których ledwo uszedł z życiem. Największą sławę przyniosła mu wydana po wojnie książka „Wielka czystka”, w której ukazał mechanizmy zbiorowych mordów w ZSRR. Spekulowano, że był agentem NKWD, a także Gestapo, a jedna z legend głosiła, iż do jego przyjaciół zaliczali się Albert Einstein i Irena Joliot-Curie, którzy wysłali listy w jego obronie do władz sowieckiego państwa. Według innej legendy, powielanej między innymi przez Wikipedię, walczył w Powstaniu Warszawskim. A jakie były fakty, ustalone przez Irenę Grudzińską-Gross, w obszernej monografii o życiu jej bohatera, który pod koniec wojny przybrał nazwisko żony, Zofii Cybulskiej? Urodził się w 1901 roku w Krakowie w zamożnej rodzinie żydowskiej. W wieku 5 lat wyjechał z rodzicami do Wiednia, gdzie uzyskał staranne wykształcenie w zakresie nauk ścisłych. Jako fizyk i komunista nie zawahał się przed przyjęciem propozycji z Charkowa, żeby podjąć tam pracę. Jego pasmo sukcesów przerwały stalinowskie czystki. W wyniku wymiany więźniów z Rzeszą Niemiecką trafił do Generalnego Gubernatorstwa. Kazano mu nosić opaskę z Gwiazdą Dawida i osiedlić się w Krakowie.

    Uciekł i po wielu perypetiach trafił do Warszawy, gdzie ukrywał się z fałszywym ausweissem. Pomagała mu Polka Zofia Cybulska z którą związał się na resztę życia. W czasie okupacji dobrze im się powodziło, bo Weissberg miał duże zdolności do zarabiania pieniędzy i potężny talent organizacyjny. W getcie krakowskim prowadził kilka firm pod przykrywką, którym załatwiał intratne interesy z tak zwaną stroną „aryjską”; duże dochody przynosiło mu także umożliwianie wyjazdów na Zachód bogatym rodzinom żydowskim na fałszywych papierach. Kiedy znalazł się w Warszawie zarabiał na transakcjach czarno-rynkowych oraz na grze w karty, zawsze bowiem był hazardzistą. Ta ostatnia cecha przewijała się również w jego wojennym życiu, bo dzięki sprytowi, inteligencji oraz bezbłędnej niemczyźnie połączonej z manierami dostojnego Wiedeńczyka potrafił wielokrotnie wyprowadzać w pole będących na jego tropie hitlerowców. W swojej rzetelnej i dogłębnej pracy badawczej autorka nie natrafiła na zapiski świadczące o tym, że był on agentem Gestapo, ale jak sama przyznała, wiele szczegółów z życia jej bohatera na terenie okupacji niemieckiej nie zostało dotąd wyjaśnionych. Co innego z jego życia w ZSRR, które dogłębnie zbadała dzięki stosunkowo licznym źródłom. Rzeczywiście podpisał zgodę na współpracę z NKWD, miało to jednak miejsce tuż przed wymianą więźniów między Niemcami a Rosją i podpisywali wszyscy z obawy, że nie przekroczą granicy na Bugu.

    Do legendy należała jego przyjaźń z Einsteinem i Joliot-Curie, których wówczas nie znał nawet osobiście. Wysyłali petycje w obronie licznych fizyków, a wśród nich i Weissberga jako jednego z wielu. Legendą był także jego czynny udział w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie jako Aleksander Cybulski wyjechał z Zofią do Szwecji, a stamtąd do Francji, gdzie współpracował z Jerzym Giedroyciem, pomagając mu w założeniu Instytutu Literackiego i miesięcznika „Kultura”. Zmarł w Paryżu w roku 1964. Napisana barwnym językiem i wciągającym stylem książka wnosi dużo nieznanej wiedzy o życiu w okresie okupacji hitlerowskiej oraz o stalinowskich zbrodniach. Okresy masowych mordów zajmują najwięcej miejsca, bo i materiału było dużo na ten temat. Jednym z nich była sama książka Weissberga „Wielka czystka”, a drugą dzieło jego przyjaciela Artura Koestlera „Ciemność w południe”. Ale zanim obaj panowie nie poczuli na własnej skórze „dobrodziejstw” życia w komunistycznym imperium, wychwalali go z bezmyślnym, fanatycznym entuzjazmem i nawet wywołanie sztucznego głodu na Ukrainie, który pochłonął 20 milionów ofiar uważali za konieczność dziejową. Polecam ku przestrodze. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz

  • Zły meteorolog
    Autor: Rafał Kosik                                                            Ilustracje: Kasia Kołodziej                                          Wydawnictwo Powergraph Poziom: BD I/II

    Najnowsza powieść Rafała Kosika stanowi część serii wydawniczej „Mi się podoba”. Już sam tytuł serii jest pomysłowy, autor bawi się słowem, co w kontekście rozwoju językowego dzieci – dzieci tak w ogóle, ale i dzieci czytających akurat prezentowaną historię – stanowi jeden z większych atutów pracy twórczej Kosika. Główna bohaterka (przypomnijmy jej imię – Mi) ma sześć lat, starszego brata, jedenastoletniego Kubę. Trzymają się w grupie z dziesięcioletnim Albertem z zespołem Aspergera i Amelią – dziewczynką w wieku Kuby. Pewnego dnia stają przed ważnym, niespodziewanym, pogodowym wyzwaniem. Odkrywają bowiem, że nieustanny deszcz pada tylko nad ich blokiem. Gdzie indziej, choćby nieopodal na osiedlu luksusowych apartamentowców panuje wspaniała pogoda.

    Rezolutna grupa bohaterów na czele z dzielną Mi – chociaż najmłodszą, to chyba najbardziej przebojową postacią – postanowi dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. Nie lubię dużych słów, ale w moim odczuciu Kosik stworzył małe arcydzieło, wykorzystał przestrzeń tekstu na wprowadzenie wielu znaczeń, nasycił go semantyką, nie tracąc z oczu głównego kierunku, czyli zwariowanej zabawy. Po pierwsze, ukrywa w akcji sporo informacji meteorologicznych. Po drugie, tworzy charakterystyczne postaci literackie – konstrukty do łatwego zapamiętania, skłaniające do uśmiechu i refleksji zarazem. Po trzecie, warstwę leksykalną ubogaca oryginalnymi przypisami odsyłającymi do wyjaśnień trudniejszych słów. Po czwarte, żeby było weselej, sięga po motyw kosmitów. Po piąte, delikatnie przemyca treści odnoszące się do różnic społecznych, majątkowych. Dużo, ale nie za dużo. Reklama z okładki „Jeżeli chcesz aby twoje dziecko zaczęło czytać – kup mu książkę Rafała Kosika!” jest trafione. Zamieniłbym tylko „kup” na „wypożycz”. Oprawa twarda, szyta.

  • Na końcu Drogi Mlecznej
    Autorzy: Majda Koren, Damijan Stepancić    Wydawnictwo Druganoga Poziom: BD O/I

    Kolejny, trzeci już tom cyklu komiksów przygodowych „Beret i Kapot”. Tom pierwszy po prostu o tytule „Beret i Kapot” (p. 18/2023). Tom drugi (w zasadzie część pierwsza i jedna druga) „Inspektor Anton” (P. 8/2024).Szybkie przypomnienie: tytułowi bohaterzy to dwie sympatyczne świnki; choć tak naprawdę sympatyczne tylko dla czytelników. W wydarzeniach fabularnych najczęściej są na bakier z prawem. Otóż lubią kraść, cierpią wręcz na świńską kleptomanię. W najnowszej odsłonie kradną rakietę, aby polecieć w kosmos i sprowadzić na ziemię kosmiczne mleko. W komiksie pojawia się również wspomniany inspektor policji, Anton. To rasowy jamnik, zatem rzec można – prawdziwy pies.

    Ponownie przyłapuje Bereta i Kapota na gorącym uczynku. Świnki trafiają za kratki równie często jak postaci z serialu „Chłopaki z baraków”. W kanadyjskiej produkcji każdy sezon kończył się właśnie powrotem do więzienia. Bohaterowie byli z tym pogodzeni, potrafili nawet teoretyzować na ten temat. Można powiedzieć, że „Beret i Kapot” to takie „Trailer Park Boys” w wersji dla dzieci. Zwróćmy uwagę na typ humoru: hulaszczy; humor, w którym groteska uzasadnia wybory i czyny postaci. Nie zapominajmy jednocześnie o elementach moralitetu. Zło jednak zostaje ukarane, przy czym cały czas zwycięża pewna więź bohaterów: autentyczna, stawiająca ich w jednym szeregu z bohaterami pozytywnymi. Przygody bohaterów zostały przedstawione bardzo dynamicznie, także (a może zwłaszcza) w warstwie ilustracyjnej – królują tu intensywne, kontrastowe kolory i prosta, ale ekspresyjna kreska. Wszystko razem powinno przyciągnąć uwagę młodych fanów komiksu. Oprawa twarda, szyta.

  • Chłopaki znad kanału
    Autor: Brian Conaghan                                          Wydawnictwo Dwie Siostry Poziom: BD III

    Brian Conaghan w swojej kolejnej powieści dla młodzieży zabiera czytelnika w emocjonalną podróż przez trudne doświadczenia chłopca, który zmaga się z odrzuceniem, samotnością i poszukiwaniem akceptacji. Lenny to 11-latek, który każdego dnia mierzy się z docinkami ze strony rówieśników. Jego nadwaga staje się pretekstem do drwin, a dla niego samego – źródłem głębokiego cierpienia. Szkoła, zamiast być miejscem nauki i rozwoju, staje się dla niego przestrzenią pełną lęku i upokorzenia. Rodzina Lenny’ego również nie jest dla niego bezpiecznym schronieniem. Rodzice, pogrążeni w bólu po dramatycznych wydarzeniach związanych ze starszym synem, nie potrafią zapewnić chłopcu wsparcia. Starszy brat nastolatka trafił do poprawczaka, po tym, jak w obronie młodszego brata pobił chuligana.

    Choć jego intencje były z gruntu szlachetne, konsekwencje okazały się tragiczne dla całej rodziny. W świecie pełnym odrzucenia Lenny niespodziewanie znajduje oparcie w Bruce’ie, bezdomnym mężczyźnie, który – mimo własnych dotkliwych traum – okazuje się być osobą pełną empatii i mądrości. Ich relacja, choć nietypowa, jest pełna ciepła i wzajemnego zrozumienia. „Chłopaki znad kanału” to książka, która dotyka wielu ważnych tematów, m.in. kwestii związanych z samotnością i wykluczeniem, traumą i jej konsekwencjami, a w końcu pochyla się nad siłą przyjaźni i pokazuje, że prawdziwe wsparcie może przyjść z najmniej oczekiwanej strony.

    Brian Conaghan znalazł dla tej opowieści jedyny w swoim rodzaju język, w którym jest dużo ironii i humoru, a równocześnie niemało wrażliwości. Narracja jest dynamiczna, a dialogi bardzo autentyczne, co sprawia, że książka mocno angażuje czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Ta lektura nie tylko wzrusza, ale także skłania do refleksji nad tym, jak społeczeństwo traktuje osoby różniące się od ogólnie przyjętych norm. Gorąco polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Kochana córeczko
    Autorka: Anna Siedlecka Wydawnictwo: Lucky Radom 2025 Druga powieść Anny Siedleckiej – nieznanej jeszcze w szerszych kręgach pisarki z Białej Podlaskiej. Debiutancka książka „Z okruchów nadziei” do nas nie dotarła, ale wydaje się, że podobnie jak najnowsze dzieło ma za zadanie rozgrzewać serca czytelników i podnieść na duchu. Tytuł utworu może wydać się dziwny, ale przestaje takim być po przeczytaniu ostatnich kartek. Fabuła rysuje się następująco: młoda dziewczyna, Lena Kowalska, właśnie odebrała dyplom ukończenia kursu na opiekuna medycznego. Dokument stanowi przepustkę do lepszego życia. Co jest nie tak z dotychczasowym? Ojciec – tyran i alkoholik, matka zbyt słaba, by go porzucić, przemoc w domu a także brak poczucia bezpieczeństwa. Tyle wystarczy, by pragnąć zmian. Światełkiem w tunelu wydaje się miłość do Marka, z którym Lena chce wynająć małe i niedrogie mieszkanie. Wszystko zmierza ku dobremu, bohaterka dostaje pracę w domu opieki społecznej, niedługo pierwsza wypłata, lecz czytelnik cały czas ma wrażenie, że za chwilę wszystko runie jak domek z kart. Czy runie? Pozostawiam to do odkrycia podczas lektury, a także inne sekrety schowane m. in. w metalowych pudełkach. Przyznać muszę, że ta publikacja jakoś przypadła mi do gustu. Autorka umiejętnie buduje w tekście napięcie, stosuje niedopowiedzenia, rozbudza nadzieje, ale i podrzuca złowrogie przeczucia. Trudno pozostać obojętnym wobec głównej postaci, skonstruowanej tak, by budzić i empatię, i sympatię. Trzeba przyznać duży plus dla pisarki za pogłębione portrety psychologiczne, dbałość o szczegół, styl i lekkość narracji, która wciąga, choć niby to zwykła opowieść o ludzkim losie. Minusem utworu może wydać się bardzo duży zbieg okoliczności zastosowany przy rozwiązaniu fabuły, ale gdzie jak nie w książkach puszczać wodze fantazji. Książka ujmuje i porusza, mówi o sile dobra, przyjaźni i bezinteresownej pomocy. Zakończę cytując: „Czasem o czyimś życiu decyduje los lub drugi człowiek” (s. 271), ale ostatecznie my też mamy coś do powiedzenia. Polecam. Oprawa miękka, klejona
  • Proszę!
    Autor: Simon Philip Wydawnictwo: Kropka Poziom: BD O/I     Kolejna książka brytyjskiego twórcy literatury dziecięcej; poprzednio na liście: „Naprawdę chcę to ciasto!” p. 4/2023. Tym razem autor serwuje zabawną, pełną fantazji, rymowaną opowieść o chłopcu, który w zaskakujący sposób uczy się dobrych manier. Historia zaczyna się, kiedy Jaś kupuje sobie lody i zapomina o użyciu magicznego słowa „proszę”. Wywołuje to lawinę przedziwnych zdarzeń, a w rezultacie ogromny chaos. Najpierw chłopiec zostaje porwany przez kosmiczne ropuchy, następnie trafia do pełnej dzikich zwierząt dżungli, w końcu zaś pędząc wraz ze swoimi kompanami na rozwścieczonym jaku spada do krainy bajek, co powoduje ogromny chaos i galimatias. Z tej zagmatwanej sytuacji bohaterowi udaje się wybrnąć dzięki użyciu magicznych słów, takich jak: „przepraszam” i „proszę”. Uświadamia on sobie, że za każdym razem, kiedy nie mówi „proszę”, wpada w jakieś tarapaty. Seria szalonych przygód staje się najlepszą lekcją nauki dobrych manier. Książka w pomysłowy, pełen humoru sposób pokazuje konsekwencje nieużywania zwrotów grzecznościowych. Pełna dynamicznej akcji i niezwykłych istot (pojawiają się tu trolle, smoki i wiedźmy) opowieść z grzecznościowym przesłaniem z pewnością trafi do małych czytelników. Zabawne, ekspresyjne ilustracje w wyrazistej palecie kolorów świetnie oddają dynamikę, energię i komiczność utworu. Kwadratowy, większy format. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Apsik!
    Autor: Simon Philip Ilustrator: Nathan Reed Wydawnictwo: Kropka Warszawa 2025 Poziom: BD O/I O kichnięcie od przygody – jak zapowiada okładka – znajduje się czytelnik trzymający w rękach książkę Simona Philipa. „Apsik” to krótka historyjka dydaktyczna o tym, co może się wydarzyć, gdy nie zasłonimy nosa przy kichaniu. Czyn ten popełnia Staś – mały bohater publikacji, który choć co robić wiedział, postanawia inaczej, skutkiem czego zostaje wciągnięty w wir dziwnych zdarzeń z udziałem niespotykanych normalnie postaci. Absurdalny humor twórców książeczki rozkwita w całej okazałości. Różowy słoń w kajaku, piraci, akrobaci, panda, kuku i muniu – wszystko się tu znajdzie a Staś kicha i kicha, że końca nie widać. Sytuacja całkowicie wymyka się spod kontroli, na szczęście znajdzie się remedium oraz dobra rada na zakichany zamęt. Publikacja wzbogaca zbiór wydawniczych propozycji dla dzieci o savoir vivre. Literatura tego typu zawsze znajdzie swojego odbiorcę, z powodzeniem może być wykorzystana podczas spotkań w dziecięcych bibliotekach. Wierszowany tekst doskonale sprawdzi się podczas głośnego czytania a także jako ćwiczenia logopedyczne. Natłok tzw. trudnych słówek takich, jak żwawo, chyżo, hożo czy herszt lub „hałastra z czaszką na banderze” (s. 10) pozwala na ćwiczenie wymowy albo ortografii. Wiele plusów w tej książeczce, lecz największy wiąże się z dobrą zabawą i przyjemnością płynącą z obcowania z pełną humoru lekturą. Atrakcyjnej warstwie słownej kroku dotrzymują szalone, dynamiczne ilustracje. Bardzo polecam. Większy format, oprawa twarda, szyta.
  • Mama kocha cię tak mocno!
    Autorka: Capucine Lewalle Wydawnictwo: Agora dla dzieci Poziom: BD O   Pozycja z serii o rodzicielskiej miłości stworzonej przez francuski duet autorsko-ilustracyjny – za rymowany tekst odpowiada Capucine Lewalle, scenarzystka i autorka książek dla dzieci, a za ilustracje – Maud Legrand, twórczyni plakatów, obrazów i ilustracji. Każda książka stanowi odrębną historię z różnymi bohaterami. Prezentowany tomik koncentruje się na głębokiej więzi między mamą a dzieckiem. Książkowa mama jest bardzo pogodna, cieszy się każdą wspólną chwilą ze swoim dzieckiem, które jest dla niej najważniejsze na świecie. Uwielbia je przytulać, bawić się z nim i pokazywać mu świat (zabiera je na przykład do oceanarium i na występy akrobatów). Miłość mamy do dziecka jest bezgraniczna, pełna czułości, radości i troski. Książka pokazuje też inne oblicza mamy, która doskonale łączy macierzyństwo z pracą zawodową, życiem towarzyskim, zajęciami i pasjami. Związane są z tym różne emocje: przepełnia ją szczęście, kiedy tańczy flamenco, w pracy staje się poważna, martwi się problemami ekologicznymi na świecie oraz boi się pająków. Autorka kreśli piękny portret mamy, wyjątkowej osoby odnajdującej się w wielu rolach, pełnej ciekawych pasji oraz miłości zarówno do dziecka, jak i innych ludzi. Z ciepłą opowieścią znakomicie współgrają pogodne, subtelne ilustracje stylizowane nieco na dziecięce rysunki, które wykonane są różnymi technikami, w tym tuszem i farbami akrylowymi. Wartościowa propozycja promująca rodzicielstwo bliskości. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Dom na skraju magii
    Autorka: Amy Sparkes Wydawnictwo: Kropka Warszawa 2025 Poziom: BD I/II Powieść dla dzieci napisana przez angielską autorkę, która pierwszy raz pojawia się na naszej liście. Historia kryjąca się pomiędzy okładkami książki zaczyna się na poły magicznie, na poły dramatycznie. Główna bohaterka, sierota zwana Dziewiątką, przygarnięta przed laty przez przestępcę o ksywie Szmal próbuje ukraść na targu coś, z czego będzie zadowolony jej opiekun. Dziewczynka musi zapracować na swoje utrzymanie i szczerze nienawidzi złodziejskiego życia w Gnieździe Tysiąca Skarbów. Pech chce, że w jej ręce trafia ozdoba w kształcie małego domku, który ni z tego ni z owego rośnie. Mieszka w nim młody czarodziej Mroczysław, troll Eryk i patyczakowaty stwór zwany Doktorem Łyżkiem. Wszyscy są bardzo mili, ale mają problem w postaci klątwy, która nie pozwala im opuścić budynku, blokuje dostęp do szafki z herbatą, przestawia książki w domowej biblioteczce a Mroczysława pozbawia magii. Legenda głosi, że pomóc tu może jednie osoba, która zapuka do drzwi a to właśnie nieopatrznie czyni Dziewiątka, pakując się tym samym w niezłe tarapaty. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dziewczynka próbuje zdjąć klątwę, bo liczy, że odmieni się także jej los. Niestety z magią nie ma żartów, dlatego należy po nią sięgać „wyłącznie w sytuacjach krytycznych i ze wszech miar tragicznych” (s. 124). Skurczenie się w nicość, które zagraża bohaterom wydaje się wystarczająco tragiczne, by mimo początkowej niechęci Dziewiątki, sięgnąć po praktyki czarodziejskie. Problem w tym, że zdjęcie klątwy wymaga poświęcenia przedmiotu wielkiej wartości osobistej i emocjonalnej. Nie każdemu będzie łatwo zdobyć się na taki gest. Książka powinna spodobać się młodym czytelnikom, lubiącym magiczne klimaty. Historia Dziewiątki wciąga do świata absurdu, a szybka akcja i piętrzące się przeciwności nie pozwolą na chwilę znudzenia. Duży plus za zabawne dialogi, zwłaszcza te z udziałem przesympatycznego trolla Eryka. Udany wątek książek i bibliotek rozbawi małego odbiorcę. Zakończenie trochę zaskakuje, a trochę wzrusza – towarzyszy mu mądre przesłanie o tym, że warto szukać przyjaciół i nie poddawać się, gdy trudno i źle. Polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Myszonek wyrusza w rejs
    Autorka: Riikka Jantti Wydawnictwo: Frajda Poziom: BD O/I     Nowa odsłona przygód rezolutnej miejskiej myszki – Myszonka, autorstwa fińskiej ilustratorki i pisarki; poprzednio na liście: „Myszonek jedzie na wycieczkę” p. 20/2024. Tym razem Myszonek wyrusza w swoją pierwszą zagraniczną podróż. Wraz z mamą i ciocią Lusią płynie ogromnym statkiem wycieczkowym, na którym mieszka w małej kajucie i korzysta z licznych atrakcji. Dużym przeżyciem dla małego bohatera jest zwiedzanie miasta portowego i wizyta w oceanarium. Po powrocie na statek czeka go jeszcze relaks w spa i kolacja w eleganckiej restauracji. Zagraniczna podróż dostarcza Myszonkowi wielu niezapomnianych wrażeń, którymi planuje się on podzielić z kolegami. Autorka niezwykle umiejętnie pokazuje dziecięce emocje związane z pierwszą podróżą statkiem i poznawaniem nowych miejsc. Mały bohater cieszy się wyprawą, jest podekscytowany eksplorowaniem statku i otwarty na nowe doświadczenia, ale momentami czuje się oszołomiony, niepewny i zmęczony. Podobnie jak w poprzednich częściach książka podkreśla wagę relacji z bliskimi. Z prostym, ciepłym tekstem świetnie współgrają urocze, subtelne ilustracje, które znakomicie oddają wakacyjny klimat. Nie trzeba zachowywać kolejności wydawniczej w lekturze. Oprawa twarda, szyta, mały format. Polecam.
  • Radość Soboty
    Autorka: Marta Grzywacz Wydawnictwo: Czarne Wołowiec 2025 Dziennikarka, autorka reportaży m. in. „Blizn” prezentowanych na przeglądzie P. 11/22 w najnowszej publikacji podejmuje temat tajnej organizacji żydowskiej o nazwie Oneg Szabat czyli tytułowej Radości Soboty. Wiele można się o niej dowiedzieć odwiedzając Żydowski Instytut Historyczny, oglądając wystawę: „Czego nie mogliśmy wykrzyczeć światu”. Marta Grzywacz, popełniając najnowszą książkę, dołącza do popularyzatorów poruszającej historii o grupie żydowskich działaczy, zamkniętych w getcie warszawskim a może lepiej powiedzieć: dołącza do strażników pamięci – o nic więcej nie proszą Żydzi zrzeszeni w Oneg Szabat, archiwiści, którzy zapisują dla potomnych proces własnej zagłady i zmierzch polskiego, żydowskiego świata. Było ich kilkudziesięciu – przeżyło tylko troje, dziś nie ma już ani jednego. Marta Grzywacz rozpoczyna reportaż od przybliżenia sylwetki absolutnie kluczowej dla całej opowieści tj. Emanuela Ringelbluma. Historyk z wykształcenia i zamiłowania z zapałem badacza inicjuje prace archiwistów, by utrwalić coś, co nie miało precedensu i nie powinno odejść w niepamięć. Ta wisi nad losem mieszkańców żydowskiej dzielnicy przez cały czas. Każdy kolejny rok okupacji uświadamia im, że mogą tej wojny nie przetrwać. Co zatem robić w sytuacji, gdy prawie wszystko jest już stracone? Jak stawić opór i wyrazić niezgodę? Kronikarz getta notuje obrazy, fakty, opinie i plotki, zachęca do tego innych współpracowników. Razem udaje im się zebrać pokaźny, unikalny zbiór dokumentów poświadczających o wszystkim, co dzieje się w getcie: opisy prześladowań, aktów okrucieństwa, zapisy walki o przetrwanie, dzieła artystów, badania naukowe, wycinki z gazet, relacje i fotografie, świadomie pisane sprawozdania, dokumenty urzędowe – całe bogactwo informacji zamknięte w skrzynkach i bańkach na mleko, zakopane głęboko pod ziemią. Autorka podejmując temat Oneg Szabat musi mieć świadomość, że obcuje ze zjawiskiem wyjątkowym. Jak o nim mówić, by go nie spłycić i oddać całą trwogę, która wyziera z Archiwum Ringelbluma? Reportażystka rekonstruuje codzienność, przybliża sylwetki, czasami wykorzystuje technikę stop klatki, najczęściej stawia na szczegół, który choć mały, wiele znaczy dla tekstu, ewokuje minioną rzeczywistość, czyni ją bardziej namacalną, ale też generuje emocje, ożywia historyczny przekaz. Publikacja Marty Grzywacz jest rzetelna, wstrząsająca, momentami bolesna, być może obowiązkowa dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, przez co przeszli Żydzi w okupowanej Polsce. Gorąco polecam – ta opowieść kiedyś „niewykrzyczana”, ale ocalona dla potomnych, dziś ma nową szansę wybrzmieć głosami ludzi, którzy żyli, kochali, marzyli i umarli na tej samej, co my, ziemi. Myślę, że to ważne a książkę na pewno warto mieć na półce w swojej bibliotece. Oprawa twarda, szyta.
  • Przesądy
    Autorka: Krystyna Kofta Wydawnictwo: Lira Warszawa 2025 Krystyna Kofta podobno nie jest przesądna… ale wykazuje zaskakująco rozległą wiedzę na temat tego, co się powinno i tego, czego nie powinno się nigdy, przenigdy robić. Artystka, publicystka, autorka wielu tekstów o tematyce autobiograficznej i społecznej w najnowszej publikacji dzieli się z czytelnikiem pewnymi zasadami, które choć sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, są stosowane nagminnie, czasami całkowicie nieświadomie przez wielu. Zabobony przekazuje się w domu z pokolenia na pokolenie, mimochodem, pomiędzy wierszami, przy porannej herbacie, w trakcie codziennych czynności. Pisarka wypytuje bliższych i dalszych znajomych, duma nad własnym zachowaniem, obserwuje innych, studiuje źródła, słowniki i leksykony. Wiele przesądów odrzuca, odmawiając im sprawczości oraz mocy, lecz wiele z nich przyswaja lub pielęgnuje. Czy wśród zaboboniarskiego towarzystwa odnajdzie się także czytelnik? Warto dyskretnie sprawdzić, zwłaszcza, że szansa jest duża, gdyż autorka opisuje cały wachlarz zwyczajów rzetelnie i zgodnie z kolejnością alfabetyczną. Czego dotyczą tytułowe przesądy? – najczęściej śmierci, choroby i wszelakich nieszczęść, ale też miłości albo pieniędzy. Wiele z nich wiąże się ze zwierzętami, np. nieszczęsnym czarnym kotem, sową, bocianem czy słoniem, lecz tylko tym z trąbą do góry (inaczej to pech). Przesądy mimo zaawansowanego rozwoju cywilizacji, pomimo postępu trzymają się nieźle, bo stanowią sposób na oswojenie złego, odzyskanie poczucia kontroli nad tym, co przeraża i przerasta. Niektóre z opisanych w publikacji zwyczajów są absurdalne i śmieszne, inne powszechnie kultywowane, jeszcze inne respektowane w sekrecie. Ostatecznie ważne, że książkę czyta się świetnie, ponieważ – jak to u Kofty – jest napisana z lekkością, swobodą, z przymrużeniem oka i jakąś taką bezpośredniością, która ewokuje aurę rozmowy. Bardzo polecam, chociaż tekstów Krystyny Kofty chyba tak bardzo polecać nie trzeba, bronią się same. Oprawa miękka, klejona, wygodny format.
  • Niesamowita Nina Orzeszek
    Autorka: Sarah Bowie Wydawnictwo: Zielona Sowa Poziom: BD II   Sarah Bowie jest irlandzką pisarką, ilustratorką i edukatorką sztuki, która prowadzi w szkołach i bibliotekach warsztaty z tworzenia komiksów oraz opowieści wizualnych. „Niesamowita Nina Orzeszek” to humorystyczna powieść graficzna opowiadająca o zwariowanych perypetiach tytułowej bohaterki. Nina, uczennica szkoły podstawowej, prowadzi kanał na HejaTubie, na którym prezentuje swoje – jak jest przekonana – genialne i niezwykle kreatywne pomysły. Największą fanką jej internetowej działalności jest babcia. Drugim zaś subskrybentem kanału jest jej najlepszy przyjaciel Patryk. Bohaterkę poznajemy, kiedy próbuje przekonać Patryka do swojej kreatywnej wizji nowego filmiku dokumentalnego z życia dzikiej przyrody, w którym główną rolę ma zagrać jej stary kocur Lesio jako kuzyn lwa. Wkrótce życie, a właściwie wychowawca klasy rewiduje jej plany. Nina bowiem musi w parze ze swoim największym klasowym wrogiem, czyli wredną i władczą Malwiną, przygotować występ na klasowy pokaz talentów. Malwina w przeciwieństwie do Niny jest niezwykle popularna w klasie i sławna w internecie (dzięki filmikom z udziałem wytresowanego pieska – Księżniczki Trixi). Od razu zaczyna ona rządzić Niną i stara się ją ośmieszyć, na przykład zamieszczając na swoim kanale złośliwe wideo z kotem Lesiem w majtkach na głowie. Jej niecny plan przynosi odwrotny skutek, gdyż filmik nieoczekiwanie zdobywa ogromną popularność, a właścicielka kota staje się sławna. Ukazany w książce fragment z życia Niny obfituje w zwariowane perypetie, sukcesy i porażki. Bohaterka jest przykładem osoby nieprzejmującej się złośliwymi uwagami, krytyką i niepowodzeniami, potrafiącej wyciągać wnioski ze swoich błędów. Pełna emocji i zwrotów akcji opowieść koncentruje się na szkolnych perypetiach oraz relacjach tytułowej bohaterki z rówieśnikami, głównie z Malwiną i Patrykiem. Autorka porusza tu wiele problemów, z jakim mierzą się uczniowie podstawówki. Dotyczą one m.in. hejtu i presji popularności w sieci, odrzucenia przez rówieśników, kreowania fałszywej rzeczywistości w internecie, niezdrowej rywalizacji, zazdrości i presji rodziców. Dużo ciepła do opowieści wnoszą wątki rodzinne i zwierzęce – nasza główna bohaterka mieszka razem z mamą (pielęgniarką), wspierającą babcią (z zapałem zajmującą się malowaniem portretów rodziny i znajomych) oraz kotem Lesiem puszczającym śmierdzące bąki. W weekendy zaś odwiedza swojego tatę (ogrodnika) i jego nową rodzinę. Książka ma formę przezabawnego graficznego dziennika tytułowej bohaterki, wypełniają ją kreskówkowe, kolorowe, dynamiczne ilustracje z komiksowymi elementami i diagramami, które dopełniają krótkie teksty, śmieszne komentarze i wtrącenia. Wciągająca opowieść o przyjaźni i akceptacji. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Domy na piasku
    Autorka: Katarzyna Rodacka Wydawnictwo: Znak Kraków 2025 Ciekawy reportaż Katarzyny Rodackiej, absolwentki iranistyki na UJ i dziennikarki, która rekonstruuje proces migracji Polaków z ogarniętej wojną Europy do Iranu. Fala wyjazdów ma miejsce w 1942 roku po układzie Sikorski – Majski, który gwarantuje przesiedlonym w głąb Związku Sowieckiego Polakom amnestię i możliwość swobodnego przekraczania granic. Część żołnierzy armii Andersa i tysiące cywilów zostaje przerzuconych do Azji i ostatecznie mówi się o niemal stu dwudziestu tysiącach ludzi. Jakie są ich dalsze losy? Czy wszystkim udaje się dotrzeć na miejsce? Czy zostają tu po 1945 roku? Odpowiedzi na postawione pytania przynoszą „Domy na piasku”. Droga do Iranu to gehenna naznaczona głodem, zmęczeniem, ściskiem, chorobami, niebezpieczeństwem, tymczasowością i niepewnością jutra. Wielu zesłańców umiera lub gubi się, ponieważ w złym momencie oddalają się od pociągu, który niespodziewanie odjeżdża. Panuje ogromny chaos i dezinformacja, losem rządzi przypadek a także nadzieja. Iran wita tułaczy upałem, daktylami i lękiem, bo co zrobić z taką masą nowoprzybyłych osób. Wszyscy jednak znajdą dla siebie miejsce w obcym kraju. Pahlawi, Maszhad, Teheran, Isfahan to kolejne przystanki na mapie tułaczki. Autorka dociera do uczestników wydarzeń, lecz większość z nich była zbyt mała, by dokładnie zapamiętać szczegóły podróży i życia w obozach. Pracę ludzkiej pamięci dziennikarka wspiera zatem kwerendami w archiwach, w których znajdują się nawet takie perełki, jak pamiętnik Heleny Stelmach. Losy bohaterów książki są zupełnie niesamowite a Bliski Wschód, który udziela schronienia powojennym polskim emigrantom staje się bliższy niż kiedykolwiek. Warto sięgnąć po ten tytuł, by odkryć zupełnie nieznaną historię. Co ciekawe, publikacja choć z jednej strony głęboko osadzona w konkretnym momencie XX wieku, z drugiej strony jest bardzo uniwersalna. Reportaż ukazuje doświadczenie uchodźstwa, które równie dramatyczne było kiedyś, jak i jest dziś u progu naszych granic. Warto się nad tym zadumać przez chwilę. Polecam każdemu. Oprawa twarda, szytareportaż
  • Za dobrze się maskowałam
    Autorka: Monika Szubrycht Wydawnictwo: Copoernicus Center Press Kraków 2025 Zbiór wywiadów przeprowadzonych przez dziennikarkę i neurologopedkę z trzynastoma kobietami w spektrum autyzmu. Co ważne, kobiety te nie miały szans na diagnozę w odpowiednim czasie, dlatego przez lata żyły z niejasnym poczuciem, że coś jest z nimi zdecydowanie nie tak, jak być powinno, lecz nie wiadomo ani co to jest, ani jak to poprawić. Wcześniej na tenże problem zwracała uwagę jedna z rozmówczyń Moniki Szubrycht, Ewa Furgał w swojej książce „Autentyczna w spektrum” (P. 13/23). Kogo jeszcze spotkamy w publikacji? – terapeutkę zajęciową, naukowczynię i poetkę, panią psychiatrę, młodą artystkę, pedagożkę specjalną, ilustratorkę, matkę, córkę, żonę, rozwódkę – jednym słowem reprezentantkę każdej społecznej roli i różnorakich zawodów. Opowiadane przez kobiety historie poruszają, czasami wywołują gniew na ludzi i świat, ale przede wszystkim ewokują niezgodę na niesprawiedliwe traktowanie oraz brak zrozumienia, który autystyków dotyka. Co gorsza, bohaterki książki czasami same nie rozumieją siebie, dopóki nie usłyszą słowa: autyzm. Diagnoza daje ulgę, pozwala zdjąć niewygodną maskę – to tak jakby ktoś powiedział Ci: jesteś inna, co nie znaczy, że gorsza. Rozmowy zawarte w publikacji zaskoczą niejednego czytelnika. Kobiety z rozbrajającą szczerością mówią o dzieciństwie i szkole, o relacjach, dorastaniu, próbach usamodzielnienia się, o szukaniu pracy, karierze oraz związkach i samotności. Bohaterki punktują błędy osób z tzw. otoczenia. Nie chodzi wcale o to, by oskarżać, raczej burzyć stereotypy i wyjaśniać. Książce przyświeca idea skondensowana w zjawisku #metoo. Poczucie przynależności, podobieństwo do innych osób, borykających się z tymi samymi demonami może pokrzepić i dodać otuchy a być może nawet zmniejszyć poczucie izolacji i niedopasowania. Tego życzę czytelnikom, którzy odnajdą w opowiedzianych tu historiach odbicie własnego Ja. Tytuły takie, jak ten są potrzebne i bardzo dobrze, że nie toną w morzu publikacji na rynku wydawniczym. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Oćma
    Autorka: Hanna Szczukowsa-Białys Wydawnictwo: Sine Qua Non   Czwarta książka bydgoskiej pisarki, autorki kryminalnego cyklu z komisarzem Bandysem, laureatki konkursu na opowiadanie kryminalne Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu, absolwentki dwóch kursów Maszyny do pisania (z Robertem Małeckim i Maciejem Siembiedą). „Oćma” to wielowarstwowa powieść łącząca wątki obyczajowe z elementami thrillera. Akcja toczy się w kilku płaszczyznach czasowych, głównie w Żninie. Główną bohaterką jest Róża, młoda kobieta wykończona opieką nad malutką córką i obowiązkami gospodyni domowej, która nie może liczyć na pomoc męża (Jacka), zwolennika konserwatywnego podejścia do podziału ról domowych, który pracuje jako urzędnik w starostwie. Róża od lat nie utrzymuje kontaktów ze swoimi rodzicami, nie dostaje też wsparcia od teściów, którzy nie są zadowoleni z wyboru swojego jedynaka i traktują synową obcesowo. Bohaterka pragnie zmienić coś w swoim życiu, uwolnić się od przygnębiającej ją rutyny i zawalczyć o siebie. Podczas spacerów z córką po parku miejskim przy żnińskim jeziorze spotyka starszego, szarmanckiego mężczyznę, dzięki któremu zaczyna się uśmiechać. Znajomość ta kończy się pewnym tragicznym wydarzeniem. Kolejnym bohaterem jest pięćdziesięciosiedmioletni Bolesław Sauter, samotny rencista mieszkający razem z kotem Ronaldem, były dziennikarz lokalnej gazety, który prowadzi bloga z ciekawostkami historycznymi o Żninie. Podczas pewnej listopadowej ulewy Bolesław widzi, jak w willi naprzeciwko, w której mieszczą się apartamenty na wynajem, jakaś rosła postać wyrzuca przez barierkę balkonu czyjeś ciało na sznurze. Ponieważ wezwana policja nie traktuje jego zeznań poważnie, postanawia przeprowadzić śledztwo w sprawie tej zbrodni na własną rękę. Wkrótce odkrywa kolejne mroczne tajemnice powiązane z tą sprawą. Jedna z nich dotyczy makabrycznej kolekcji porcelanowych figurek oślepionych baletnic. Prywatne dochodzenie coraz bardziej przytłacza go swoim mrokiem. Poznajemy też dramatyczną historię Aliny Kosiek, licealistki z patologicznej rodziny, która uciekła z domu. W trudnej sytuacji miał jej pomóc brat najlepszej koleżanki. Dziewczyna jednak zamiast do pracy opiekunki dla starszej pani w Niemczech trafiła w ręce bezwzględnego suterena. Autorka sprawnie łączy wszystkie wątki, tworząc złożoną, mroczną opowieść o obsesji, manipulacji i samotności. Dobrze skonstruowana i napisana fabuła (chociaż momentami nieco naciągana). Okładka miękka, klejona. Polecam. Poprzednio na liście: „Węże na ziemi, węże na niebie” p. 22/2024.
  • Zraniony stół
    Autorka: Laura Martinez-Belli Wydawnictwo: Kobiece Białystok 2025 Tytuł powieści nawiązuje do być może największego dzieła znanej artystki Fridy Kahlo. Dzieło w 1955 roku trafia z wystawą meksykańskich dzieł do warszawskiej Zachęty i ginie bezpowrotnie. Do dziś nie wiadomo, co wówczas stało się z obrazem, czy wciąż jest w Polsce i jak wygląda. Zagadkowa historia rozbudza wyobraźnię i inspiruje meksykańską pisarkę do napisania utworu a także oddania hołdu wybitnej malarce. Wydarzenia opisane w publikacji są wytworem wyobraźni autorki, podobnie część postaci jest fikcyjna a część autentyczna. To, co na początku lektury uderza czytelnika to świat przedstawiony powieści, który rozpada się na dwa. Pierwszy to Meksyk z początkowych dekad XX wieku, Meksyk w kolorze indygo, mieniący się w słońcu i powiewający wstążkami o barwie magenty. Druga przestrzeń rozlewa się po kartach powieści szarością i jednolitością tonów. To Związek Radziecki, w którym nie czyni się zbędnych dekoracji i próżniaczych ozdóbek. Tu na kolację serwują garnek bladej kaszy, w Meksyku zaś tacos w towarzystwie pikantnych sosów z papryczek w odcieniu intensywnej czerwieni. Podobnie jak dwa światy, książka ma dwie główne bohaterki: Fridę – wybitną artystkę zniewoloną przez ciało i Olgę – niespełnioną malarkę, która ugrzęzła w garniturze urzędniczki. Łączy je miłość do sztuki, postrzeganej jako akt bez celu, funkcji i ograniczeń a także dzielność, z którą obie kobiety przeżywają swoje nielekkie życie. Słowem, niczym opary, unoszącym się nad stronicami powieści jest obsesja. Obsesja Fridy na punkcie mężczyzny, obsesja Olgi wywołana przez „Zraniony stół” – tytułowy obraz, którego elementy odtwarza w pamięci wiele razy, szkicuje i łączy w całość, wreszcie obsesja narratora na punkcie ciała, wokół którego ogniskują się wypowiedzi. Anatomia człowieka, niedoskonałość, dekonstrukcja cielesności, fizjologia a w niej odczuwanie bólu to drugie dno książki. Cierpienie i okaleczenie dotyka zarówno Fridę, jak i o Olgę a rany fizyczne zrastają się z tymi niewidocznymi na zewnątrz, zadanymi duszy albo, jak kto woli, psychice. Jak zakończy się historia nieoklaskiwanego dzieła? Czy wyjaśni się zagadka jego zniknięcia? Warstwę fabularną tekstu pozostawiam do odkrycia czytelnikom – podpowiem jedynie, że warto. Powieść hipnotyzuje, wciąga, wywołuje napięcie i porusza – bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Fałszywy zając
    Autorka: Fernanda Melchor Wydawnictwo: Mova Białystok 2025 Debiut literacki wschodzącej gwiazdy literatury meksykańskiej, który w Polsce ukazuje się z wyraźnym opóźnieniem. Jakiś czas temu wydano późniejsze dzieła, u nas pojawiły się na przeglądach: „Czas huraganu” (P. 20/21) i „To nie jest Miami” (P.10/23). To, co wyróżnia autorkę to bezlitosna proza ukazująca życie wyłącznie w ciemnych barwach. Kreowany przez nią świat jest gęsty, przytłaczający, duszny oraz lepki. Nigdzie nie jest bezpiecznie. Wszędzie można przez przypadek i bez większego sensu paść ofiarą jednej z początkujących grup przestępczych lub co gorsza większych zabijaków, których jeszcze nie pozamykano w więzieniach. Bohaterowie utworu zdają się nie mieć perspektyw na lepsze życie a ich niespełnione marzenia wizualizują się w alkoholowych i narkotycznych majakach. Andrik, porzucony przez matkę, źle traktowany przez opiekującą się nim ciotkę zostaje uprowadzony przez mężczyznę, który go gwałci i więzi w zamkniętym domu. Pachi tkwi w małżeństwie pełnym krzyków i wzajemnych pretensji z niechcianym dzieckiem innego mężczyzny. Zahir szuka brata, Andrika, który podobnie jak on uciekł z domu krewnej. Vinicio nie może pogodzić się ze śmiercią ojca i depresją matki szukającej zapomnienia w używkach. Wszystkie powieściowe postacie są połączone niewidzialną nicią, która oplata ich życiową przestrzeń niczym bluszcz. Portretowany przez pisarkę Meksyk to miejsce, które przytłacza, ciągnie w dół, więzi w marazmie i nie pozwala odejść. Brzydota miejsca doskonale koresponduje z brutalnym obrazem relacji międzyludzkich. Nie ma miłości. Nie ma przyjaźni – jest ich namiastka naznaczona irytacją, zgorzknieniem, pretensjami i zwierzęcym pożądaniem. Trudno oprzeć się wrażeniu, że mimo wszystko bohaterowie szukają miłości i ciepła drugiego człowieka, gonią za nim niczym za zającem, który jak w tytule niestety jest fałszywy. Autorce książki nie da się odmówić talentu, należy także docenić duży warsztat pisarski. Utwór jednak nie każdemu przypadnie do gustu, wydaje się trudny w odbiorze, zawiera mroczne przesłanie, może nawet przytłoczyć. Publikacja epatuje brutalnością, pojawiają się liczne sceny przemocy wobec dorosłych oraz dzieci a wulgarny język w pełni oddaje degrengoladę powieściowego świata. Książka jest dobra bez dwóch zdań, ale polecam ją wyrobionym czytelnikom, lubiącym specyficzny klimat literatury hiszpańskojęzycznej, ceniącym ambitną prozę bez kompromisów. Oprawa twarda, klejona.
  • Britannica. Mała encyklopedia dla dzieci ciekawych świata
    Autorka: Sally Symes                              Ilustracje: Hanako Clulow              Wydawnictwo Kropka     „Brittanica. Mała encyklopedia. Dla dzieci ciekawych świata” wcale nie jest taka mała. Waży ponad kilogram, stąd ostrzeżenie dla opiekunów na tylnej stronie okładki: „Najlepiej czytać ją rozłożoną na dywanie lub trzymaną na kolanach”, ponieważ „Encyklopedia zawiera informacje wielkiej wagi”. Ta praktyczna informacja podszyta wesołym akcentem syntetycznie i zwięźle symbolizuje publikację Wydawnictwa Kropka. Recenzja wydawnicza psycholożki badającej rozwój wieku dziecięcego, liczne rekomendacje konsultantów merytorycznych (ich sylwetki możemy poznać na końcu) w połączeniu z wartościami literackimi oraz plastycznymi sprawiają, że prezentowana pozycja stanowi jedną, długą odpowiedź na jedno, długie, a może niekończące się pytanie, każdego dziecka, które nie ogarnia świata, ale mocno tego pragnie. Eksploracja następujących kategorii: ziemia, zwierzęta, rośliny, jedzenie, maszyny, sztuka, muzyka, liczby i kształty pozwala na wprowadzenie najmłodszych czytelników w stan totalnego zaciekawienia światem, fascynacji wszystkim, co stanowi element otoczenia. Wspomniane konsultacje sprawiają, że tekst jest merytoryczny na poziomie dostosowanym do percepcji dziecka, a zasługi autorki Sally Symes przekładają się z kolei na narracyjność. Tekst stanowi formę spójnej, logicznej opowieści o świecie.  Zawiera wiele wyrazów dźwiękonaśladowczych, bogato ilustrowany – spełnia wszystkie wymogi publikacji edukacyjnej dla maluchów. Jest przykładem nowoczesnej encyklopedii, od której trudno się oderwać, ponieważ wiedza nie przytłacza, staje się jeszcze ciekawsza poprzez opowiadanie. Z tą książką dzieci mogą po prostu nawiązać kontakt, powiększyć swój zasób leksykalny, lepiej zrozumieć świat, a także precyzyjniej wyrazić siebie. Książka kartonowa, duży format, zaokrąglone rogi. Bardzo polecam. Poprzednio na liście: „Britannica. Wielka księga pytań dlaczego?” (P. 14/2024).
  • Święty Leonard z pól
    Autor: Marek Stokowski                      Państwowy Instytut Wydawniczy     Tytułowym bohaterem jest emerytowany strażak samotnie mieszkający w ceglanym domu z czerwoną dachówką gdzieś nad Liwą, z dala od wsi. Ma długą patriarchalną brodę, dlatego okoliczni mieszkańcy nazywają go świętym, chociaż trochę boją się jego odmienności. Jeździ starym szwedzkim rowerem a z dalszym światem komunikuje się za pomocą komputera. Dba o dom i o zwierzęta, bo żyją z nim cztery koty, hoduje pszczoły, w gnieździe na posesji towarzyszą mu bociany. W wyniku rozmowy z objeżdżającym na motorze okolice kominiarzem, Leonard postanawia otworzyć się na ludzi. Wierzy, że pomagając bliźnim wyzbędzie się lęku przed śmiercią. Wsiada na rower i rusza. Okazuje się, że nie musi wcale wypuszczać się daleko, bo już w promieniu kilku kilometrów trafiają się ludzie w potrzebie. Pożycza rower podpitemu panu w krawacie śpieszącemu do źrebiącej się klaczy. Sam idzie pieszo dziesięć kilometrów, żeby odebrać swoją szwedzką damkę z bagażnikiem i podpórką. Innym razem pomaga szyprowi na osadzonej na mieliźnie barce. Szyper ledwo żyje, bo choruje na astmę i ma potężny, cykliczny atak czkawki, wydaje się bliski uduszenia. Leo ratuje go podając do wypicia miód z własnej pasieki.Przełomem w jego życiu staje się poznanie zbuntowanej maturzystki Igi. Emeryt i pyskata dziewiętnastolatka zaprzyjaźniają się. Leonard pomaga jej w opiece nad młodszym, niezrównoważonym psychicznie bratem. Pod wpływem byłego strażaka dziewczyna otwiera się na świat oraz innych ludzi. Uczy się przy nim cieszyć przyrodą i przychodzić z pomocą ludziom i zwierzętom. Osobnym, rozbudowanym elementem fabuły jest wątek historyczny. Poznajemy losy polskiego nastolatka z Prus wschodnich okresu wojny, Konradka, wcielonego do niemieckiego wojska w 1944 roku i przydzielonego do obrony przed Armią Czerwoną zamku w Malborku. Chłopiec z trudem odnajduje się w wojskowym świecie, zwłaszcza, że większość towarzyszy broni szydzi z niego jako z „Polaczka”. Sens życia odnajduje w uczuciu do dziewczyny służącej w Niemieckim Czerwonym Krzyżu, pruskiej Polki. A sceny obrony zamku przed Rosjanami oraz paniki ludności Prus uciekającej na zachód, mogą zainteresować także czytelników chcących zajrzeć za kulisy wydarzeń z ostatniej wojny na tamtych terenach. „Święty Leonard z pól” to powieść utrzymana w duchu franciszkańskim, budująca pozytywny stosunek do świata i przynosząca pogodę ducha. Czyta się ją lekko, ma dużo dialogów i składa się z krótkich części, mini – rozdziałów, które ułatwiają lekturę. Autor dobrze skonstruował postać głównego bohatera, nie tworząc jej z marmuru, ale zwyczajnie z krwi i kości. Leonard jest dobroduszny, bywa zabawny, lubi zakląć, czasem się wkurza, ale jest po prostu wspaniały. Zwykły, prosty, ludzki. Niby współczesny, a jednocześnie jakby nie z dzisiejszego świata, tylko z tego innego, lepszego. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz
  • W środku nocy
    Autor: Riley Sager                            Wydawnictwo Mova     Jest to thriller o tajemniczym zniknięciu dziesięcioletniego chłopca. Dwaj przyjaciele z sąsiedztwa, Ethan i Billy, postanowili spędzić letnią noc w namiocie na posesji rodziców Ethana na przedmieściu New Jersey. Kiedy rano Ethan obudził się w śpiworze zauważył przeciętą ścianę namiotu, a śpiwór Billy`ego był pusty. Jego przyjaciel zniknął. Policja przeprowadziła intensywne śledztwo i szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą, które nic nie dały. Przyjęto hipotezę o porwaniu. Jednak domniemani porywacze nie odezwali się, a prowadzący poszukiwania nie natrafili na jakikolwiek ślad po zaginionym. Minęło trzydzieści lat. Ethan stał się dojrzałym mężczyzną, absolwentem wyższej uczelni. Ale niewyjaśnione zniknięcie Billy`go położyło się głębokim cieniem na jego życiu. Zapadł na bezsenność, a kiedy udawało mu się zasnąć dręczyły go koszmarne sny. Chodząc nocą po mieszkaniu słyszał dziwne odgłosy, które interpretował jako znaki od zaginionego przyjaciela. Podjął prywatne śledztwo. Jego upiornym przełomem okazało się znalezienie szczątków Billy`ego. Znajdowały się na dnie małego wodospadu w pobliżu prywatnego instytutu Hawthorne`a zajmującego się badaniem zjawisk paranormalnych. Ethan przypomniał sobie, że razem z Billym i innymi chłopcami bawili się przed trzema dekadami w pobliżu tej placówki. Zakradali się do niej próbując dowiedzieć się, co się w niej dzieje, ale zawsze przepędzał ich ochroniarz. Billy twierdził, że udało mu się dostać do środka i że tamwywołują duchy. Jego przyjaciel wyśmiewał go, czego po latach szczerze żałował. W końcu udało się odkryć tajemnicę lipcowej nocy 1994 roku, kiedy dwaj dziesięciolatkowie ułożyli się w śpiworach w namiocie na posesji rodziców Ethana. Autor, Ridley Sager, umiejętnie stopniuje napięcie w swojej opowieści. Zakończenie każdego rozdziału sygnalizuje nową tajemnicę zręcznie zachęcając do dalszej lektury, a sam finał przyprawia o zawrót głowy, bo tak wiele jest w nim możliwości rozwiązań zagadki. Jedyne prawdziwe wyjaśnienie jest mocno zaskakujące, tak mocno, że niemal nieprzewidywalne. Książka usatysfakcjonuje miłośników gatunku, od strony warsztatowej nie można jej niczego zarzucić. Absorbuje uwagę czytelnika i pozwala zapomnieć o codziennej szarzyźnie, a temu właśnie celowi służą trzymające w napięciu powieści sensacyjne. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz
  • Majtki na słońcu
    Autorka: Regina Rodriguez Sirvent Wydawnictwo Kobiece   Czy przyglądanie się powiewającym na słońcu majtkom może mieć potencjał kreatywny i rozwojowy? Może ostrożny w formułowaniu jednoznacznych sądów psycholog powiedziałby: to zależy, ale babcia głównej bohaterki powieści Reginy Sirvent mówi takiemu podejściu: zdecydowane nie. Wspomniana bohaterka to 23-letnia Rita, która właśnie oblała egzamin na studiach, zdradził ją chłopak, a życie generalnie rysuje się w ciemnych barwach. Na propozycję wyjazdu do Ameryki w charakterze opiekunki do dzieci Rita początkowo reaguje sceptycznie, bo angielski jest jej pietą achillesową, ale zachęcona przez babcię, wyrusza w nieznane. Na miejscu okazuje się, że to nie tylko podróż na inny kontynent, ale wprost wyprawa do równoległego wymiaru. Rodzina Booklandów, która przyjmuje dziewczynę pod swój dach to intelektualiści, którzy podczas obiadu rozmawiają o filozofii Nietzschego, przy kolacji rozważają implikacje imperatywu kategorycznego Immanuela Kanta, a dzieci przed snem czytają encyklopedię. Rita przechodzi przyśpieszoną metamorfozę, ale i jej gospodarze zyskują na obecności sympatycznej Hiszpanki o nieokiełzanym temperamencie. Książka katalońskiej pisarki to nie tylko historia Rity, ale także subtelna satyra na różnice kulturowe. Mimo humorystycznego tonu ta opowieść nie jest też pozbawiona głębszych sensów. Rita, z wszystkimi swoimi niedoskonałościami przypomina nam, że nawet w najbardziej zagmatwanym życiu można znaleźć ścieżkę, która prowadzi do wewnętrznego zrozumienia i akceptacji, a może i do odzyskania wiary w siebie. A Rita? Rita to bohaterka, której chaos jest tak uroczy, że nawet bezlitosny na ogół Nietzsche by jej wybaczył. Dla wielbicieli satyrycznej prozy z odrobiną refleksji. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska
  • Witkacy. Biografia
    Autor: Przemysław Pawlak            Wydawnictwo Iskry     Książka Przemysława Pawlaka nie jest monografią twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza wpisaną w kontekst jego biografii, ale opowieścią o życiu artysty, w której autor towarzyszy swojemu bohaterowi rok po roku, a niekiedy nawet dzień po dniu. Odkrywa nowe fakty oraz nadaje inne ujęcie tym już znanym i opisywanym. Rozwiewa na przykład legendę o ukształtowaniu osobowości młodego Stacha przez jego sławnego ojca, malarza i pisarza Stanisława Witkiewicza. Owszem, wpływ ojca był znaczący, ale i rola matki odegrała duże znaczenie, chociażby dlatego, że zadbała o jego edukację skłaniając go do zrobienia matury. Pawlak zatrzymuje się na dłużej przy wydarzeniach, które położyły się cieniem na życiu Witkacego. Na przykład na samobójstwie jego narzeczonej, malarki Jadwigi Janczewskiej, w lutym 1914 roku. Pokłócili się w Zakopanem i on poszedł w góry mówiąc, że się zabije. W ogóle obsesja samobójstwa towarzyszyła mu przez całe życie i niekiedy szantażował nią bliskich. Po kłótni z Jadwigą zniknął na trzy doby, które spędził pijąc z Karolem Szymanowskim. Narzeczona, nie mogąc doczekać się jego powrotu, przekonana, że istotnie się zabił, sama poszła w góry i zastrzeliła się. Po tej tragedii Witkiewicz zapadł na depresję i przyjął zaproszenie Bronisława Malinowskiego, żeby towarzyszyć mu w podróży na antypody. Dotarli razem do Australii, ale zły stan psychiczny nie opuszczał Witkacego, kilka razy przykładającemu sobie do skroni lufę pistoletui nie mogącemu zdecydować się na pociągnięcie za cyngiel. Wrócił do Polski i wstąpił do armii carskiej, bo jego zdaniem zwycięstwo Rosji w Wielkiej Wojnie było większą szansą na przywrócenie Polsce niepodległości niż państw centralnych. Brał udział w bitwach z Niemcami oraz bolszewikami. Często przeżywał szok, a najsilniej odbił się na jego psychice widok trupów z wydłubanymi bagnetami oczami, pokłosie okrucieństwa czerwonych. Wspomnienia te wzmocnią jego depresję we wrześniu 1939 roku, kiedy popełni samobójstwo na kresach wschodnich, nakłaniając do tego samego towarzyszącą mu kochankę, z obawy, że zajmujący polskie tereny czerwonoarmiści zgwałcą ją i zamordują, a on nie będzie w stanie jej obronić. Kobietę jednak odratowano, przeszła piekło wojny w niemieckich obozach i dożyła późnego wieku.Książka jest pasjonującą wędrówką po losach znanego dramaturga i malarza, wchodzącą w różne sfery jego życia, nie tylko artystyczne, ale i intymne, w tym w nałóg narkotykowy i to bardzo rozbudowany, gdyż oprócz wódki i nikotyny, które także uważał za narkotycznie uzależniające, eksperymentował z najróżniejszymi używkami, w tym z morfiną, opium i wieloma mniej znanymi. Autor bezstronnie relacjonuje żywot swojego bohatera, nie oszczędzając go, ale i nie pomniejszając, często oddając głos także tym pisarzom, malarzom i krytykom, którzy nie uznawali jego twórczości. Jeden z rozdziałów poświęca w całości cytatom z artykułów negatywnie oceniających dramaty i plastykę Witkacego, a wśród ich autorów są takie tuzy polskiej literatury, jak Karol Irzykowski, Karol Hubert Rostworowski, Adolf Nowaczyński, Ignacy Fik czyWitold Gombrowicz. Są także ironiczne wiersze o Witkiewiczu pióra Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i Tadeusza Borowskiego. Ten ostatni wykpił jego rzekome seksualne podboje. Książka zawiera również barwne reprodukcje obrazów i rysunków Stacha oraz przedstawiające go czarno-białe fotografie. Na końcu znajduje się kalendarium jego życia. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz
  • Nie będziesz szczęśliwa
    Autorka: Beata Ostrowicka            Wydawnictwo Literatura Poziom: BD IV-93   Seria wydawnicza „Plus minus 16” przywraca wiarę w literaturę młodzieżową – jej sens, misje, przygodowość, niepowtarzalny klimat wyczuwalny jak przyjemny zapach. W istniejącej naprawdę, malowniczo położonej, wsi Półrzeczki mieszka nastoletnia Łucja. Urodziła się z malformacją, jej twarz przykrywa częściowo czerwona plama. Stopniowo, wraz z wiekiem stawała się ona coraz większym problemem dla dojrzewającej dziewczynki, była jak stygmaty mówiące do otoczenia: no dalej, wskażcie mnie palcem. I tak co dzień. Wiadomo, że dla nastolatki wygląd to jeden z fundamentów funkcjonowania – zwłaszcza w erze mediów społecznościowych, gdzie tak łatwo oceniać i niszczyć komuś życie przemocą niekoniecznie wyrażoną w sposób fizyczny. Może czasem lepiej dostać z liścia niż słowem pisanym? Może tradycyjne bójki mają więcej kodeksu honorowego? Przypadłość Łucji dobrze koresponduje – na zasadzie kontrapunktu – z idealnym wyglądem który nie istnieje, a który można wygenerować w Internecie, gdy rozmaite filtry oferują iluzję doskonałości. Kolejne warstwy powieści robią wrażenie. Ileż to wątków udało się pomieścić w tym niedługim przecież tekście? Łucja ma oparcie w rodzinie. Rodzice na każdym kroku walczą o dobre samopoczucie i samoocenę córki.W kwestiach medycznych obok konwencjonalnych metod leczenia pojawia się medycyna alternatywna – naświetlona z różnych stron. Jej obecność jest uzasadniona fabularnie i ma ścisły związek z tytułem. Tutejsza znachorka (Baba Aka) była łaskawa powiedzieć Łucji na widok jej twarzy: „Nie będziesz szczęśliwa”. Dodaje to opowieści ludowego mroku, czegoś nieoczekiwanego, może nawet baśniowego. Łucja postanawia jednak, że będzie inaczej niż w złej przepowiedni. Trudno nie kibicować tej postaci, trudno też jej nie polubić. Autorka znalazła ciekawy sposób opowiadania o inności wraz z oswojeniem tejże w pakiecie. Oprawa miękka, wzmacniana, szyta.
  • Rzeczpospolita kryzysowa. Dwadzieścia lat spaceru po linie
    Autor: Andrzej Krajewski                Wydawnictwo Agora     Dwudziestolecie międzywojenne to czas pełen kontrastów. Bywa gloryfikowany, choć równocześnie część ówczesnych działań i decyzji jest przedmiotem kontrowersji i krytycznych ocen. Obie te perspektywy są w jakiejś mierze uprawnione, bo przecież był to okres gigantycznego wysiłku budowania nowoczesnego państwa i walki o jego granice, ale także wzmożonych napięć społecznych, konfliktów na tle etnicznym, czy w końcu autorytarnych rządów po zamachu majowym. „Rzeczpospolita kryzysowa” Andrzeja Krajewskiego znakomicie odzwierciedla wielowymiarowość tego etapu dziejowego, kładąc jednak nacisk na jego ciemniejsze oblicze. Autor konfrontuje nas z wydarzeniami, które są dobrze znane, lecz przedstawia je w sposób pozwalający dostrzec ich mniej oczywiste aspekty, wydobywa z nich nowe znaczenia, umykające często szerszej publiczności. Korzysta też z opracowań i źródeł, które jak dotąd nie były nadmiernie wyeksploatowane. Tak jest na przykład z rozdziałem poświęconym wojnie polsko-rosyjskiej z lat 1919-1921. W tym wypadku historyk koncentruje naszą uwagę na rekonstrukcji polskiej batalii dyplomatycznej, prowadzonej przez ówczesne władze w nadziei na uzyskanie jakiejkolwiek pomocy sojuszniczej w tej dramatycznej sytuacji. Mało znanym faktem jest również nieudany zamachstanu na rząd Jędrzeja Moraczewskiego, przeprowadzony w styczniu 1919 r. To wydarzenie, przez swoją groteskowość i nieudolność mogłoby z powodzeniem stanowić podstawę scenariusza komedii politycznej. Andrzej Krajewski buduje swoją opowieść niczym emocjonujący spektakl. Publikacja imponuje bogactwem faktów, które płynnie splatają się z bardzo plastyczną narracją, nadając całości niemal literacki wymiar. Publikacja zaintryguje nie tylko fanów historii, ale też osoby, które uważnie obserwują mechanizmy rządzące współczesną rzeczywistością, która niekiedy niepokojąco przypomina to, co działo się w II RP. Gorąco polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska
  • Upadek. Jak straciliśmy Pierwszą Rzeczpospolitą
    Autor: Jacek Komuda                      Wydawnictwo Fabryka Słów     Autor bada, analizuje i szeroko opisuje życie polityczne oraz organizację państwową dawnej Polski, skupiając się na przyczynach, które doprowadziły do jej upadku po stuleciach imperialnej potęgi. Jego zdaniem, szczytem siły i międzynarodowego znaczenia I Rzeczypospolitej był rok 1618, kiedy kraj rozciągał się od morza do morza, obejmował Inflanty i dolny Dniestr i sięgał do sławnych Dzikich Pól o które toczyły się nieustanne wojny z chanatem krymskim. Armia była sprawna i znakomicie zorganizowana, wzbudzająca respekt w innych krajach, a władza administracyjna fachowo wykonywała swoje zadania, gdyż jej kadry posiadały solidne wykształcenie, a znajomość łaciny przez Polaków wzbudzała podziw cudzoziemców. W jednym z rozlicznych przykładów, będących dla dzisiejszego czytelnika pasjonującymi ciekawostkami wyrwanymi z lamusa historii, Jacek Komuda przytacza zupełnie zaskakujący fakt, jakim była wizyta polskiego posła na angielskim dworze Elżbiety I u schyłku XVI wieku. Paweł Działyński, przysłany przez Zygmunta III Wazę, króla Polski i Szwecji, mówił tak płynną i wykwitną łaciną, że królowa nie nadążała i zawstydzona uciekła z sali pozostawiając negocjacje swoim doradcom znającym znacznie lepiej od niej, ale nie lepiej od Działyńskiego, język Owidiusza i Horacego. Inna rzecz, że wysłannika króla Zygmunta przemawiał do niej tonem dalekim od uniżoności, bo ostrym i ultymatywnym,chodziło bowiem o wyrażenie zgody na swobodną drogę dla naszych statków handlowych do Hiszpanii, z którą Anglia toczyła wojnę i blokowała kontakt morski ze swoim wrogiem, a także o umożliwienie handlu z samą Brytanią kupcom z Gdańska i Królestwa. Negocjacje nie trwały długo, bo strona angielska zgodziła się na jedno i drugie. Podobne wrażenie wywierali polscy wysłannicy na dworach królów Francji, gdzie mało kto mógł dorównać im w biegłym i eleganckim posługiwaniu się łaciną. Powolny upadek Rzeczypospolitej następował po wymienionym roku 1618, a przyczyny były rozległe i złożone. Przyczyny wewnętrzne po części znamy, bo rozpisywano się o nich od dawna zarówno w monografiach historycznych, jak i podręcznikach szkolnych. Najważniejszą było nadmiernie rozbudowane znaczenie sejmików szlacheckich z osławionym liberum vetu, którym posługiwali się przekupieni posłowie w celu zerwania obrad nad pożytecznym celem. Niektórym łapówka, przyjmowana od agentów francuskich, austriackich, pruskich czy rosyjskich, starczała raptem na własny pogrzeb, gdyż rozwścieczeni uczestnicy obrad rzucali się na takiego oponenta, a jeśli nie udało mu się uciec, roznosili go na ostrzach szabel. Wielu jednak ryzykowało dlapieniędzy i uchodziło z życiem. Kolejni królowie mogli zdaniem autora zrobić wiele w tym zakresie poprzez mądre i przemyślane stopniowe reformowanie systemu ustawodawczego, ale skupiali się na innych sprawach, jak religijne, w przypadku Jana Kazimierza, lub militarne, co stało się znakiem panowania Jana III Sobieskiego, który ponadto za dużo czasu i energii poświęcał przygotowaniom swojego syna Jakuba do objęcia po nim tronu, co zakończyło się fiaskiem. A jeśli już próbowali reform to robili nazbyt gwałtownie, chcąc załatwić wszystko od razu, czym wzbudzali ostry i zakrojony na szeroką skalę opór szlachty, zbyt niebezpieczny dla władcy, który pospiesznie wycofywał się ze swoich reformatorskich zamierzeń. A inne przyczyny? Z jednej strony rosnące w potęgę wrogie Polsce Prusy, oderwane od Rzeczypospolitej dzięki licznym przekupstwom naszych wpływowych dostojników, a z drugiej dobrowolne szukanie mediacji w Moskwie przez skłócone polskie stronnictwa, co sprawiło, że państwo carów niejako w naturalny sposób zaczęło traktować republikę polsko-litewską jako swoją strefę wpływów.Autor posługuje się dobrym stylem i w sposób pasjonujący, w formie gawędy, opowiada o ważnych wydarzeniach z czasów I RP zaglądając za kulisy ówczesnego życia politycznego, społecznego i wojskowego. Czyni przy tym porównania z naszym obecnym życiem politycznym, co wychodzi mu nader zręcznie, gdyż jak się okazuje analogii jest aż nadto dużo! Książka bardzo interesująca, kreśląca piórem autora barwny obraz tamtej epoki, wyciągająca wnioski z błędów i osiągnięć przeszłości, a jednocześnie zabarwiona troską o naszą narodową i państwową przyszłość. Polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Którędy na Różaną?
    Autorka: Magdalena Kiełbowicz          Ilustracje: Katarzyna Kołodziej      Wydawnictwo Kropka Poziom: BD I/II   Świetne połączenie magii i rzeczywistości. Ta fuzja wypadła tak naturalnie, że po prostu łatwo w nią uwierzyć i rozsmakować się historią stworzoną przez Magdalenę Kiełbowicz; zwłaszcza jeśli jest dzieckiem. Przy takich lekturach można pozazdrościć małym czytelnikom wiary w magiczną fikcję, której my dorośli nigdy już nie zaznamy. Głównym bohaterem jest Marceli, czarodziej bez brody. Niby dziwne, ale Harry Potter też brody nie miał, ale Dumbledore już tak. Marceli co prawda wiekiem nie dosięga władcy Hogwartu, ale można przyjąć, że jest już dojrzałym osobnikiem, ważnym autorytetem dla najbliższego otoczenia. Skoro wspomniałem już mimochodem o dziele Rowling… Niespodziewaną siłę „Którędy na Różaną?” stanowi intertekstualność, nawiązania do klasyki jak „Kopciuszek”, „Kot w butach” czy „Pinokio”. To istotne momenty książki, dzięki którym dzieci dowiedzą się – jeśli do tej pory nie słyszały – o istnieniu w kulturze rzeczy niezmiennych, mających jednak swój początek. Nie ma tych elementów dużo, nikogo nie przytłoczą, a i tak zdążyły wkomponować się w fabułę jak woda w ziemię. Natomiast sam Marceli ma marzenie. Pragnie wygrać w konkursie na Hodowcę Dyni Roku. Powiedzieć, że to urocze, to nic nie powiedzieć. Podobnie rzecz się ma z postaciami drugoplanowymi: mądralińskiej mrówce i – ni stąd, ni zowąd – przemawiającym jajku, które w pewnym sensie robi oczy jak kot ze Shreka, aby nie zostać pożartym przez Marcelego na śniadanie. Wszyscy ostatecznie grają do jednej bramki. Fantastycznie wypadło ożywianie martwej natury. Marceli opiekuje się pomnikiem Siewcy Marzeń, który prowadzi pełne pasji dialogi i chciałby się napić herbaty posłodzonej miodem. Nie brakuje tradycyjnie pojmowanej akcji, której dynamika pochwyca. W takim świecie przedstawionym chciałoby się zamieszkać. Oprawa twarda, szyta.
  • Codzienność i groza. Trzecia Rzesza w 1943 roku
    Autor: Oliver Hilmes                      Wydawnictwo Marginesy     Znakomita, naprawdę mistrzowska książka historyka Olivera Hilmesa. Jednak nadal można napisać coś nowego o II wojnie światowej, nazistach, operując świeżym językiem, wyszukując luk, miejsc pustych czekających na wypełnienie treścią. Motywem głównym egzekucja młodego, zdolnego niemieckiego pianisty – Karlroberta Kreitena. Miał ledwie 27 lat, gdy został stracony na haku rzeźnickim 7 września 1943 roku. Ten rok niezwykle istotny dla książki – nieprzypadkowo posłużył jej jako podtytuł. Niemcy zaczęły przegrywać, jednocześnie stworzona przez nich systemowa machina zła i zabijania działała z odrażającą regularnością fabryki śmierci. Obok tego toczyło się też tzw. normalne życie. Ono faktycznie istniało, ale przypadek Kreitena dowodzi, że ludzkie życie wówczas – nawet jeśli było się Niemcem – można porównać do spaceru po najcieńszej linie. Muzyk został zadenuncjowany na Gestapo przez przyjaciółkę matki z powodu krytycznych wypowiedzi o Hitlerze, nazistach etc. Po kilku miesiącach odsiadki (wiernie zrekonstruowanej w książce) został skazany na karę śmierci w dniu 3 września 1943 r. przed tzw. „Trybunałem Ludowym” przez Rolanda Freislera. Dla rodziny taki rozwój wypadków można określić wyłącznie mianem długotrwałego szoku. Dziennikarz Werner Höfer – po wojnie legenda niemieckiej telewizji – z entuzjazmem przyjął wiadomość o karze w propagandowej prasie. Sprawiedliwość spotkała go wiele lat później, właściwie w końcówce żywota. Ten jeden nieprawdopodobny, ale przecież nieodosobniony przypadek, w opisie jest – jeśli można tak powiedzieć – fascynujący, ponieważ tkwiąca w nim groteska nie była kategorią estetyczną, ale twardym dowodem na poziom zaczadzenia mnóstwa Niemek i Niemców wizją wielkości kreowaną przez NSDAP. Autor relacjonuje wydarzenia brawurowo, wplata do historii Kreitena wątki bardziej ogólne, z aktualnej (czyli wówczas z 1943 roku – dla przypomnienia) sytuacji w Niemczech. Akcentuje jednakże – powiedziałbym – co ciekawsze wymazy z codzienności Hitlera (np. emocjonujące, nieprzewidywalne spotkanie z pisarzem Knutem Hamsunem), Goebbelsa i innych. Całość – mimo ekspozycyjnej roli Kreitena – należy odczytywać jako przekrój społeczeństwa niemieckiego w punkcie zwrotnym II wojny światowej, liczonym od daty kapitulacji pod Stalingradem, czyli 2 lutego 1943 roku. Chyba zbyt rzadko rozpatruje się państwo Hitlera w kontekście odczłowieczających absurdów, jakie go cechowały. Silną obecność tego przekazu również czuje się w tekście Hilmesa. Formalnie rzecz wygląda jak relacja na żywo, po prostu live z centrum dowodzenia masakrą. Pozycja zawiera przypisy, bibliografię, trochę czarno-białych zdjęć. Oprawa miękka, klejona.
  • Kryminalny atlas sztuki. Kradzieże, akty wandalizmu i fałszerstwa
    Autorka: Laura Evans                      Wydawnictwo Arkady     „Kryminalny atlas sztuki” to atrakcyjny wizualnie i tekstowo album; dobry zarówno do czytania, jak i pobieżnej lektury. Autorka pisze na wstępie, że badanie przestępczości związanej ze sztuką to „plotkowanie o historii”. Tyle że plotka ma tu znaczenie jak najbardziej pozytywne, służy celowi ewolucyjnemu. Ileż można się dowiedzieć o samej sztuce – choćby dzięki takiej publikacji jak ta właśnie prezentowana. Większa świadomość oraz większe docenienie to efekty uboczne lektury. Wiadomo jednak, że najbardziej fascynujący jest motyw przewodni podzielony na trzy kategorie: kradzieże, akty wandalizmu i fałszerstwa. Rozdziały są krótkie, pozwala to na prezentację wielu przykładów z różnych czasów, ale zdecydowanie dominuje wiek XX. Dobór mógł być pewnie inny, niemniej sądzę, że bliskość czasowa opisanych zdarzeń ma znaczenie, wszystko wydaje się bardziej namacalne, czasem bardzo konkretne. Tak jest w przypadku kradzieży obrazu „Letni dzień” Berthe Morisot z Tate Gallery w Londynie w 1956 roku. Moment ucieczki złodzieja z obrazem niesionym pod pachą został uchwycony przez fotografa. Tytuł tego rozdziału brzmi „Irlandzki fart”, ponieważ wszystko skończyło się dobrze; łącznie dla złodziei. Było ich dwóch, a ojciec jednego z nich (uwiecznionego na wspomnianym zdjęciu) Paula Hogana piastował funkcję głównego doradcy premiera Irlandii, Eamona de Valery. Całość czyta się z wypiekami na twarzy, choć wielu czytelników może mieć słabość do fałszerzy. Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli tej grupy zawodowej John Myatt po latach aktywności, która zaprowadziła go na szczyty oszustw artystycznych, został konsultantem Scotland Yard do spraw fałszerstw. Aż przypomina się film „Złap mnie, jeśli potrafisz” Stevena Spielberga. Albo weźmy rozdział „Grunt to rodzinka” o niejakich Greenhalghach, którzy stworzyli „gang z ogrodowej szopy”. W tejże szopie dokonali setek perfekcyjnie dopracowanych fałszerstw, naśladowali nawet drobne pęknięcia, znali wszystkie techniki. Kronikarski styl autorki w połączeniu z tematem tworzy świetną kompozycję. Lekturę ułatwia skorowidz. Numery stron podane kursywą dotyczą ilustracji. Pozycja zawiera bibliografię. Oprawa twarda, szyta.
  • Anglia. Czas na herbatę
    Autorka: Marta Dziok-Kaczyńska Wydawnictwo Poznańskie   Można powiedzieć, że Marta Dziok-Kaczyńska (poprzednio na liście „Elfy Londynu” P. 9/2023) stała się polską specjalistką od Anglii. Prowadzi bloga i podcast „Korespondencja z Londynu”, w stolicy Anglii i Wielkiej Brytanii mieszka z rodziną, zdobyła doświadczenie w pracy w brytyjskiej prasie. Znak rozpoznawczy autorki jest rzeczowość i krytyczność, na tyle na ile możliwe – obiektywna w opisie sytuacji w kraju, mieście, które stało się dla wielu Polek i Polaków nowym stałym adresem zamieszkania. Pamiętamy kolejne fale emigracji sportretowane chociażby w serialu „Londyńczycy”. Autorka nie stworzyła ani przewodnika, ani pełnoprawnego reportażu podróżniczego. Zbyt długo żyje na obczyźnie, aby stworzyć wspomniane gatunki. Oczywiście siłą rzeczy ich elementy znajdziemy w tekście, naznaczonym przede wszystkim jednak zindywidualizowanym już mocno stylem pisania i oglądem sytuacji. W przeważających fragmentach Dziok-Kaczyńska staje się eseistką wykorzystującą dużą wiedzę o Anglii, relacjonuje z samego jej środka, jest bardzo wiarygodna, tekst podbudowuje przypisami – te znajdują się na końcu książki. Autorka prosto i efektownie określa linię swojego życia. A właściwie dwie linie, ponieważ pisze, że prowadzi „podwójne życie”. W jej domu rozmawia się wyłącznie w języku polskim, co nie oznacza wielkiej tęsknoty i chęci powrotu do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi. Akcja życia Dziok-Kaczyńskiej toczy się tam, nie tu. Ale bez wygumkowania przeszłości, wyrwania korzeni, dumy z bycia Polką. Mam nieodparte wrażenie, że autorka niezwykle twardo stąpa po angielskiej ziemi, dlatego stworzony przez nią obraz Anglii przyjmuję z ufnością i podziękowaniem za walory poznawcze. Trzeźwy osąd monarchii z wypunktowaniem win nawet królowej Elżbiety II. Założę się, że wielu czytelników dopiero dzięki prezentowanej pozycji zrozumie, z jakich środków utrzymuje się rodzina królewska, do której stosunek autochtonów zaczyna przypominać naszą wojenkę PiS z PO. Wśród zwykłych obywateli wytworzyły się dwie frakcje: obrońców monarchii i jej przeciwników. Podoba mi się również rozdział o Brexicie – chłodny, umiarkowany, z kulturalną ekspozycją napięć społecznych. Nie brakuje nieoczywistych polecanek turystycznych i subiektywnych propozycji lekturowych, filmowych, serialowych (np. „Fleabag”). Stanowią one cenne uzupełnienie głównego tekstu, którego ciężar się zmienia. Raz mniejszy, raz większy, ale nigdy nie ma niedomiaru/nadmiaru. Anglia jest teraz naprawdę blisko. Pozycja zawiera dużą ilość zdjęć. Oprawa twarda, szyta.
  • Tacy mili chłopcy. Prawdziwa historia matki zamordowanej przez synów
    Autorka: Tina Dirmann                  Wydawnictwo Feeria Science     Tina Dirmann w swojej najnowszej książce podejmuje się dość trudnego zadania – opowiada historię, która jest jednocześnie przerażająca i głęboko tragiczna. To opowieść o zbrodni, ale także o złożoności ludzkich relacji i destrukcyjnej sile choroby psychicznej oraz społecznej obojętności wobec jej skutków. Dirmann relacjonuje dość głośną sprawę kryminalną, która ponad dwadzieścia lat temu wstrząsnęła Ameryką, ale do dziś budzi skrajne niekiedy emocje. Bohaterka tej książki – Jane Bautista, wychowała się w zamożnej rodzinie, od dziecka wykazywała się dużą inteligencją i wieloma talentami. Równocześnie wszyscy jej znajomi i rodzina przyznawali, że Jane miała trudny charakter i dość łatwo wpadała w stan nieposkromionej złości. Szybko i niespodziewanie wyszła za mąż, urodziła syna, ale też równie szybko odeszła od męża. Podobny scenariusz powtórzył się jeszcze raz. Jako samotna matka, wychowująca dwójkę dzieci, kobieta była z pewnością w trudnej sytuacji, ale prawdziwym problemem był fakt, że u Jane stopniowo ujawniała się choroba psychiczna – schizofrenia paranoidalna. Kobieta w miarę upływu lat zamieniła życie swoich synów w piekło, każdego dnia serwując im przemoc i chaos. Jednak nikt na to nie reagował,ani jej zamożna rodzina, ani powołane do tego służby. Aż w styczniu 2003 r. starszy syn Jane – Jason Bautista, brutalnie zabił matkę, a młodszy brat pomagał mu w ukryciu zwłok. Styl Dirmann jest dość prosty, ale pełen empatii. Autorka unika sensacji, skupiając się na ludzkim wymiarze tragedii. Dzięki temu książka nie tylko wciąga, ale też zmusza do refleksji nad tym, jak społeczeństwo odwraca wzrok od problemów, które wydają się zbyt trudne do rozwiązania. To książka, która pozostawia czytelnika z pytaniami o granice odpowiedzialności, zarówno jednostkowej, jak i społecznej. Dla tych, którzy szukają literatury faktu, która nie tylko informuje, ale także głęboko porusza, książka Dirmann będzie niezapomnianym doświadczeniem. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska
  • Czy jest tam kto?
    Autorzy: Pierdomenico Baccalario, Federico Taddia, Vito Mancuso                            Ilustracje: Claudia Petrazzi            Wydawnictwo Nasza Księgarnia   Popularnonaukowa seria wydawnicza „15 pytań” przybliża młodym czytelnikom kluczowe zagadnienia, bez znajomości których trudno cokolwiek zrozumieć, pojąć, a nawet sobie wyobrazić. Tym razem padło na grząski grunt. Czasy najnowsze nie są najlepszym momentem historycznym do rozmowy o religiach. Ważne, żeby zachować tu liczbę mnogą. Może to nawet ważniejsze od feminatywów. Wiadomo, że katecheza w starym modelu w szkole staje się przeżytkiem, kontrowersją. Aczkolwiek jeśli punktem wyjścia choćby jednej lekcji byłaby prezentowana pozycja, nikomu by nie zaszkodziło. Autorzy, Federico Taddia, Pierdomenico Baccalario i Vito Mancuso stanowią zgraną paczkę. Ten ostatni należy do najbardziej znanych włoskich teologów. Dwaj pierwsi spełniają się na polu literatury dla dzieci i popularyzacji nauki wśród najmłodszych. Tekst urozmaicają ilustracje Claudii Petrazzi wywodzącej się z malarskiej rodziny. W kontekście śmierci papieża Franciszka podobne książki mogą zyskać na popularności.„Czy jest tam kto?” zasługuje na uznanie w sposób szczególny. Mamy po prostu do czynienia z mądrym wprowadzeniem do religioznawstwa uwzględniającym wszechstronne wyjaśnienia dotyczące wierzeń na całym świecie. Chrześcijaństwo, judaizm, buddyzm, konfucjanizm, taoizm, wreszcie mity, których nie wolno lekceważyć. No dobrze, ale ktoś zapyta, po co to wszystko jest? Miejsce na genezę religii, wiary człowieka w niedostępny absolut również się znalazło. Tłumaczenie przyczyn wojen religijnych, w których autorzy posłużyli się piłką nożną jako porównaniem, przybliża czytelników do tekstu na bliską odległość. Wielu księży może brać przykład z tej książki. Jej lektura stanowi dla dzieci znaczące wzbogacenie i poszerzenie horyzontów. Oprawa miękka, klejona. Bardzo polecam.
  • Wszystko, by grać
    Autorka: Eve Ainsworth                        Ilustracje: Kirsti Beautyman          Wydawnictwo Dwukropek Poziom: BD I/II   W moim odczuciu współczesna piłka nożna może być romantyczna wyłącznie z perspektywy dziecka albo nastolatka. Oni mogą jeszcze odczuwać tę pierwotną emocję, nie myśląc o tym, że tak naprawdę wszystko jedno, czy wygrają multimilionerzy z Madrytu czy z Londynu. Historia opowiedziana w prezentowanej pozycji wiąże się właśnie z ową pierwotną emocją, ale przy okazji, ponieważ przede wszystkim jest to wzruszająca fabuła z wielowarstwowym tłem. Oto główny bohater Leon marzy o byciu piłkarzem, tak jak inni w dzieciństwie marzą o byciu kombajnistą; przy czym Leon ma prawdziwy talent. Krótko mówiąc, coś z tego może być. Matka jednak nie wspiera chłopca w tym zakresie. Autorka zdecydowała się na mocny krok i wprowadziła wątek dramatyczny. Sprzeciw matki wynika z osobistej tragedii, jej mąż a ojciec Leona był świetnym piłkarzem, ale zmarł na boisku przez niewykrytą wadę serca i osierocił dziecko w wieku niemowlęcym. Widmo realizacji porzekadła, że historia lubi się powtarzać, nie pozwala kobiecie patrzeć ze spokojem na pasję syna. Dlatego Leon ukrywa się z treningami. Konflikt między matką a synem na tym polu robi wrażenie i dodaje tekstowi życia.W końcu jednak Leona podpatrzy przypadkiem Asan – trener lokalnego klubu Akademii Asów. Będzie to punkt zwrotny, po którym nic już nie będzie takie samo. Nie mam wątpliwości, że jest to jedna z najbardziej wartościowych fabuł piłkarskich, ponieważ opowiada o pasji i bólu zarazem. Autorka nie chce pisać wyłącznie o blaskach. Pokazuje też cienie. Nawiązanie do boiskowych śmierci, które przecież co jakiś czas niestety się zdarzają, otwiera oczy na coś, o czym łatwo zapomnieć, czyli ciemną stronę sportu, błędy i niedopatrzenia lekarskie. Jednocześnie pojawia się temat nierówności klasowych i społecznych. Ta zwięzła przecież historia okazała się niezwykle pojemna znaczeniowo. Zostały też dobrze odwzorowane realia meczowe, boiskowa dramaturgia. Nic tylko czytać i wziąć coś dla siebie z tej lektury. Oprawa twarda, szyta.
  • Dobre życie
    Robert Waldinger, Marc Schulz, „Dobre życie”Autorzy: Robert Waldinger, Marc Schulz Wydawnictwo: Znak Literanova „Harwardzkie badanie rozwoju osób dorosłych” – tak nazywa się najdłuższe na świecie badanie dotyczące jakości życia ludzkiego. Trwało ono ponad osiemdziesiąt lat i objęło osoby należące do dwóch różnych pokoleń. Naukowcy na przestrzeni dziesiątek lat obserwowali zmieniające się życie osób o zupełnie różnych doświadczeniach, przejściach i ścieżkach rozwoju, starając się zrozumieć, jakie podejmowane przez nas decyzje w największym stopniu wpływają na zadowolenie z życia oraz jego długość. Dwaj liderzy badania – psychiatra dr Robert Waldinger i psycholog dr Marc Schulz – postanowili napisać książkę, w której wyciągają wnioski z tego pełnego rozmachu przedsięwzięcia. Główny wniosek płynący z badania może wydawać się zupełnie banalny. Otóż analiza biografii osób, które brały w nim udział, pokazuje, że najważniejszą rzeczą, która daje ludziom szczęście, są wartościowe relacje z innymi ludźmi – zarówno najbliższymi, jak i tymi pozornie mało dla nas ważnymi, z którymi jednak spotykamy się na co dzień. Proste? Niby tak, ale autorzy obudowują ten wniosek blisko pięciuset stronicami zniuansowanych dowodów, naukowych ustaleń, porad i opisów dobrych praktyk. Naprawdę nie sposób streścić tego bogactwa w krótkim tekście, napiszę więc tylko, że prowadzona przez nich narracja jest nie tylko przekonująca, ale również zajmująca. „Dobre życie” to książka z pogranicza literatury (popularno)naukowej i poradnika. Przedstawia ona bowiem wyniki badania naukowego, ale jednocześnie przemawia do czytelnika, któremu zależy na szczęśliwszym, lepszym życiu. Autorom zdarza się nawet mówić do czytelnika bezpośrednio w drugiej osobie! Co chyba oczywiste, Waldingera i Schulza nie interesują narracje w coachingowym stylu i już we wstępie mówią jasno, że dobre, szczęśliwe życie musi obfitować również w trudności i chwile cierpienia. Mało tego: to również trudne chwile, tak samo jak te najlepsze, ubogacają nasze życie i ostatecznie umożliwiają poczucie spełnienia. W każdej udanej biografii znajdują się momenty szczęścia i nieszczęścia – istotniejsze niż sama ich obecność jest to, co z nimi robimy. Polecam książkę Roberta Waldingera i Marca Schulza jako zakup biblioteczny, bo sądzę, że może stać się jedną z najbardziej wartościowych pozycji na półce z poradnikami i publikacjami samorozwojowymi. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Autoterapia oddechowa
    Jill Miller, „Autoterapia oddechowa”Autor: Jill Miller Wydawnictwo: Galaktyka Jill Miller to ekspertka od jogi, która od trzydziestu lat bada anatomię i mechanikę ruchu, a przy tym pokazuje, że prawidłowe dbanie o ciało ma kluczowy wpływ na nasz dobrostan (zarówno fizyczny, jak i psychiczny). W swojej kolejnej książce postanowiła kompleksowo zająć się oddechem. „Autoterapia oddechowa” to publikacja starannie wyjaśniająca na czym polega prawidłowy oddech, dlaczego jest tak ważny i w czym może nam pomóc praktyka świadomego oddechu. Drobiazgowa wiedza z zakresu anatomii jest przekazywana przez autorkę w sposób prosty i zrozumiały. Miller najbardziej lubi pokazywać, o czym mówi na konkretnych przykładach i ćwiczeniach. Wzorcowy czytelnik tej książki nie jest więc de facto czytelnikiem, ale osobą, która ma zamiar przez dłuższy czas ćwiczyć razem z autorką (a później zapewne także samodzielnie). Wszelkie ćwiczenia, o których mówi autorka, są nie tylko starannie opisane, ale także zilustrowane sekwencyjnymi zdjęciami prezentującymi kolejne etapy ruchu. W publikacji nie brakuje też ilustracji, ramek, wykresów itp. „Jeśli jesteś zainteresowany prawdziwym zrozumieniem tego, jak działa ludzki oddech, zarówno pod naszą świadomą kontrolą, jak i poza nią, zapewniam, że jest to najważniejsza książka, jaką do tej pory napisano na ten temat” – pisze autor jednego z blurbów. Kiedy ma się w rękach tę opasłą, przepełnioną wiedzą i starannie przygotowaną publikację, łatwo w to uwierzyć. Tak samo jak w to, że wykonywanie ćwiczeń oddechowych polecanych przez Jill Miller może dodatnio wpłynąć na jakość życia. Książka została wydana w dużym formacie, na kredowym papierze. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Raport Kruka
    Przemysław Kowalewski, „Raport Kruka”Autor: Przemysław Kowalewski Wydawnictwo: Filia Przemysław Kowalewski debiutował jako pisarz zaledwie dwa lata temu. Wydał wtedy bardzo dobrze przyjęty kryminał pt. „Kozioł”, pierwszą powieść z cyklu o szczecińskim poruczniku milicji Ugne Galancie. Od tamtej pory zdążył wydać jeszcze trzy inne powieści wchodzące w skład tej serii, w tym „Sierociniec”, który omawialiśmy podczas przeglądu 8 w 2024 roku. „Raport Kruka” to kolejna powieść Kowalewskiego i zarazem pierwsza, która nie jest powiązana ze wspomnianym cyklem. A właściwie jest z nim powiązana, ale bardzo delikatnie – główny bohater „Raportu Kruka”, Nikita Wajda, jest po prostu dzieckiem jednego z bohaterów cyklu. Jest również światowej sławy archeologiem, którego poznajemy, kiedy wykłada na Uniwersytecie Szczecińskim i w przededniu wyjazdu do Bazylei, gdzie ma pracować z napisaną po koptyjsku, odkrytą w poprzednim wieku „Ewangelią Judasza”. Tuż przed wyjazdem Wajda dowiaduje się, że w Szczecinie również odkryto zabytek archeologiczny wielkiej wagi – coś, co prawdopodobnie jest kryptą Gryfitów, czyli dawnych książąt pomorskich. Bohater prosi swojego najlepszego studenta, Franka Hebela, o to, by obserwował badania dotyczące tego odkrycia, a kiedy po kilku lat wraca, dwaj mężczyźni postanawiają razem przyjrzeć się całej sprawie z bliska. Pomaga im w tym Agne, młoda hakerka, a prywatnie kuzynka Hebela. Co istotne, po latach okazuje się, że sprawa krypty została zamieciona pod dywan – najprawdopodobniej przez władze. „Raport Kruka” to prosty, trzymający się dość utartych schematów sensacyjny thriller. Chwilami niektóre rozwiązania fabularne mogą wydać się czytelnikowi wręcz głupawe, ale mimo to powieść czyta się wartko i dobrze. Może i autor zanadto nie kombinuje, ale udaje mu się budować w swojej historii odpowiednie napięcie, dzięki czemu odbiorcy trudno przerwać lekturę. Na tym jednak nie koniec, bo Kowalewski ma w zanadrzu jeszcze jedno rozwiązanie, które wyróżnia jego powieść spośród innych – w formie przystępnej narracji gatunkowej porusza on pewien niewygodny wątek z historii Polski. A mianowicie wątek polskich obozów koncentracyjnych – tych, które rzeczywiście działały w naszym kraju po drugiej wojnie światowej, a w szczególności tych, w których gromadzeni byli Niemcy. Wiedza o nich wciąż nie jest w naszym kraju wiedzą powszechną, a w uproszczonej, powieściowej wersji pewnie łatwiej będzie jej trafić do niektórych czytelników. „Raport Kruka” można polecić miłośnikom polskich powieści gatunkowych. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Ćwiczenia z ciemności
    Naja Marie Aidt, „Ćwiczenia z ciemności”Autorka: Naja Marie Aidt Wydawnictwo: Cyranka Pierwsza na polskim rynku książka duńskiej autorki uznawanej za jedną z najważniejszych współczesnych skandynawskich pisarek. Bohaterką powieści jest pięćdziesięciosiedmioletnia kobieta, która mierzy się z objawami stresu pourazowego, który uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie. Co tydzień jeździ do terapeuty, którego na swój użytek nazywa „gościem od PTSD”. Z jego pomocą stara się uporać z traumą i powrócić do normalnego życia. Nie jest to łatwe zadanie, tym bardziej że bohaterka mierzy się nie z jedną traumą, ale nawarstwionymi skutkami wielu różnych traumatycznych wydarzeń, wśród których są m.in. przemoc domowa, której doświadczała ze strony ojca, gwałt i śmiertelne przedawkowanie narkotyków przez jej siostrę. Kobiecie przez długie lata udawało się spychać swoje problemy na dalszy plan, ciężko pracowała i wychowała trzech synów, ale w końcu nigdy nieprzepracowana trauma wyszła z ukrycia wzmocniona ostatnim traumatycznym wydarzeniem – atakiem nożownika. Bohaterka z pewnością nie miałaby siły skonfrontować się ze skutkami tego wydarzenia oraz całą trudną przeszłością i – zgodnie z tytułem tej powieści – ćwiczyć się z ciemności, gdyby nie jej cztery przyjaciółki, kobiety cierpliwe, oddane i wspierające, ale jednocześnie niepróbujące na siłę wciskać jej taniego pocieszenia. Powieść Naji Marie Aidt jest napisana gęstym, gorączkowym, poetyckim, a jednocześnie dość oszczędnym językiem. Autorka umiejętnie gra w niej refrenicznymi powtórzeniami i skokami napięcia, co pozwala czytelnikowi na wczucie się w sytuację dotkniętej stresem pourazowym bohaterki. Pod względem literackim to świetna robota – bardzo świadoma zarówno językowo, jak i konstrukcyjnie. Nie należy zapominać, że warstwa językowa to zasługa nie tylko autorki, ale także tłumacza tej powieści na język polski – poety Macieja Bobuli. „Ćwiczenia z ciemności” można z czystym sumieniem polecić czytelnikom nieco ambitniejszej prozy, która mierzy się z trudnymi tematami. Ale uwaga: to powieść mocna, dręcząca i przejmująca, która z pewnością może wyciągać na powierzchnię większe i mniejsze traumy czytelników (a zwłaszcza czytelniczek). Niemniej polecam ją jako zakup biblioteczny. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Wylinka
    Wit Szostak, „Wylinka”Autor: Wit Szostak Wydawnictwo: Powergraph Poziom czytelniczy: BD II Wit Szostak, ceniony pisarz, który jest znany z oryginalnego stylu zbliżonego do realizmu magicznego i zamiłowania do eksperymentów formalnych, już niejednokrotnie gościł na naszej liście. Ostatnio za sprawą wydanego w 2019 roku dziennika zatytułowanego „Poniewczasie” (przegląd 15/2019). „Wylinka” to w jego dorobku powieść oryginalna – z tej prostej przyczyny, że skierowana jest ona przede wszystkim do dzieci (choć i dojrzały czytelnik podczas lektury nie powinien się nudzić). Dziesięcioletnia Klara zwykle spędza wakacje w należącym do jej rodziców letnim domu w Beskidach. Każdego roku, kiedy czas wypoczynku się kończy, rodzina wraca do Krakowa, w którym żyje przez resztę roku. Tym razem jednak dzieje się coś dziwnego – dziewczynka zasypia, kiedy na chwilę ukrywa się w szafie, a kiedy się budzi, jej rodziców nigdzie nie ma. Wszystkie znaki na niebie i Ziemi wskazują na to, że wyjechali. Czyżby wrócili do Krakowa bez niej? Czy to w ogóle możliwe, żeby zapomnieć o zabraniu ze sobą jedynej córki? Po niedługim czasie Klara odkrywa, że wprawdzie jej rodziców nigdzie nie ma, ale za to w pokoju na poddaszu obudził się Janek – chłopiec, który twierdzi, że żyje w tym domu od bardzo dawna i że w tym domu zawsze jest sierpień. Na tym zresztą nie koniec: według Janka, budynek to w rzeczywistości nie dom, a sanatorium. Wprawdzie Klara początkowo wyśmiewa pomysły Janka, ale po pewnym czasie zaczyna zauważać, że być może ma on trochę racji i bardzo prawdopodobne, że dom jej rodziców kiedyś, dawno temu, rzeczywiście był sanatorium. Aby rozwikłać tajemnice, które piętrzą się wokół nich, Klara i Janek postanawiają wyruszyć na samodzielną górską wyprawę. Co właściwie na niej odnajdą i czego uda im się dowiedzieć? Dość często zdarza się, że kiedy pisarz zazwyczaj tworzący dla czytelników dorosłych bierze się za literaturę dziecięcą, ponosi porażkę. Ta zasada zdaje się jednak nie dotyczyć Wita Szostaka. „Wylinka” to powieść jak najbardziej udana – przepełniona aurą tajemnicy i niesamowitości, ale traktująca dziecięcego czytelnika jak najbardziej poważnie. Magiczna zagadka wciąga od pierwszych stron, a im dalej w las, tym bardziej pobudza do całkiem poważnych refleksji. Dodajmy: refleksji na tyle uniwersalnych, że dotyczą one zarówno młodszych, jak i starszych czytelników. „Wylinka” to spokojnie płynąca, lecz trzymająca w napięciu proza, którą polecam około dziesięcioletnim dzieciom – zarówno do samodzielnej lektury, jak i do czytania razem z rodzicami. Z kolei bibliotekarzom polecam ją nabyć. Warto. Oprawa twarda, szyta.
  • Śledzik czeka na dzidziusia/Śledzik idzie do szkoły
    Anna Ehring, Moa Graaf Moa, „Śledzik idzie do szkoły”Anna Ehring, Moa Graaf, „Śledzik czeka na dzidziusia”Autorka: Anna Ehring Ilustratorka: Moa Graaf Wydawnictwo: Zakamarki Poziom czytelniczy: BD I Wydawnictwo Zakamarki proponuje sześcio-/siedmioletnim czytelnikom nową serię. Jej bohaterem jest Hubert Rask, nazywany przez wszystkich Śledzikiem (bo w wodzie czuje się jak ryba). To nieco nieśmiały, ale pełen pomysłów chłopiec. Nie jest to powiedziane wprost, ale bohater prawdopodobnie jest dzieckiem w spektrum autyzmu – wskazuje na to choćby fakt, że zwykle nosi on czapkę, „która trzyma wszystkie myśli na swoim miejscu”, nie lubi zmian i przeszkadzają mu głośne dźwięki. Dwie pierwsze książki wchodzące w skład tego szwedzkiego cyklu zostały u nas wydane równocześnie. W pierwszej, zatytułowanej „Śledzik czeka na dzidziusia”, bohater chwilowo mieszka u dziadka, bo jego rodzice pojechali do szpitala. Nic im nie jest – po prostu Śledzikowi niedługo urodzi się braciszek. Jednak, jak zauważa bohater, „niedługo” to bardzo nieprecyzyjne słowo – tak naprawdę nie wie on, czy stanie się to za godzinę, za dwa dni, a może za dwa tygodnie albo rok. Pewne jest, że Śledzik z jednej strony nie może się tego doczekać, ale z drugiej boi się, że po pojawieniu się jego braciszka na świecie nic już nie będzie takie samo, jak wcześniej. Druga książka, zatytułowana „Śledzik idzie do szkoły”, skupia się z kolei na innej dużej zmianie w życiu chłopca, a konkretnie na rozpoczęciu przez niego edukacji szkolnej. Bohater oczywiście raczej nie widzi takiej potrzeby i wolałby zostać w domu z bliskimi, tak jak to było do tej pory, ale na szczęście okazuje się, że w szkole wcale nie jest tak źle. Głównie dlatego, że już pierwszego dnia zaprzyjaźnia się on z koleżanką z klasy o imieniu Hela. Jak zauważa Śledzik, jej imię rymuje się z „makrela”. Wątek rybny nie jest jednak jedyną rzeczą, która łączy nowych przyjaciół. Muszę przyznać, że seria o „Śledziku” już od pierwszych stron przypadła mi do gustu. Bardzo spodobało mi się to, jak książka zwraca uwagę na spontaniczne dziecięce zachowania i spostrzeżenia w rodzaju tych nieczęsto opisywanych w literaturze. Zdarzają się tu takie pełne dyskretnego uroku fragmenty, jak „Śledzik przeżuwa. Chrzęści mu w całej głowie”, a opisy skonstruowane są tak, by zwracać uwagę czytelnika na wszystkie zmysły – nie tylko sam wzrok. W życiu Śledzika nie mniej niż wzrok znaczą choćby dotyk i słuch. Świetną postacią jest dziadek, który stara się dodatkowo stymulować rozwój Śledzika, jego wyobraźnię i uważność. Zachęca go na przykład do słuchania porannego koncertu ptaków (jak mówi: „te po deszczu są najpiękniejsze”), a kiedy opowiada o swojej ulubionej filiżance, zwraca uwagę wnuka na to, że ma ona w sobie historię: najpierw była piaskiem, po którym być może kiedyś stąpały dinozaury, później została zaklęta w kształt w pracowni ceramicznej, aż w końcu – już dawno temu – kupiła ją nieżyjąca babcia Śledzika. „Jeśli się dobrze wsłuchasz, usłyszysz upływ czasu” – mówi dziadek. Podsumowując, cykl o Śledziku to kawałek bardzo dobrej literackiej roboty. Czarno-białe ilustracje również robią jak najbardziej pozytywne wrażenie. Bardzo polecam zakup obu książek z serii. Sam będę wyczekiwał kolejnych części – mam nadzieję, że one także do nas trafią. Oprawa twarda, szyta.
  • Przyroda
    Emma Adbåge, „Przyroda”Autorka: Emma Adbåge Wydawnictwo: Zakamarki Poziom czytelniczy: BD 0/I „Przyroda” to kolejna na naszej liście autorska publikacja autorstwa Emmy Adbåge, szwedzkiej ilustratorki i autorki książek dla dzieci. Wcześniej omawialiśmy m.in. takie jej książki jak „Ja to ja” (przegląd 13/2024) i „Zamek” (przegląd 7/2021). W najnowszej wydanej na naszym rynku publikacji szwedzkiej autorki bezimienny dziecięcy narrator (lub narratorka) opowiada o życiu niewielkiej społeczności żyjącej w pewnej wiosce. W wiosce, jak to w wiosce, żyje się dość blisko natury – nawet jeśli nie ma tam gospodarstw rolniczych. „To jest wioska, w której mieszkamy. Trochę dzieci oczywiście oraz dorośli w różnym wieku. Mamy też zwierzęta domowe. Psy i jeszcze inne. Wokół wioski jest coś, co nazywamy Przyrodą. Ale to tylko las, trochę krzaków, jakieś jezioro i jakieś morze” – czytamy na pierwszej stronie. Na kolejnych narratorka (lub narrator) już z nieco większymi szczegółami opowiada o zmiennych relacjach mieszkańców wioski z rzeczoną Przyrodą. Ogólnie rzecz biorąc, twierdzą oni, że ją lubią, a nawet kochają – na przykład czerwone jesienne liście, zjeżdżanie na sankach, wiosenną bujność i nocowanie w cieple letnie dni na łodziach zacumowanych u brzegu morza. Niestety tak naprawdę Przyroda częściej ich drażni i męczy, na przykład kiedy śniegu zimą jest za mało albo za dużo, kiedy opadłe liście gniją, a fale na morzu są zbyt wielkie i uniemożliwiają rekreację. Dzielni mieszkańcy radzą sobie jednak z niedogodnościami, coraz bardziej zmieniając naturalne otoczenie wokół nich, a tym samym utrudniając Przyrodzie życie swoim życiem i oddzielając się od niej. Szybko okazuje się, że na mieszkańcach wioski mszczą się ich własne decyzje. No cóż, jeśli całą wioskę wyleje się asfaltem, to może i jesienna plucha nie będzie aż tak przeszkadzała, ale latem będzie nieznośnie gorąco. Jeśli zetnie się stare, rozłożyste drzewo, to nie będzie ono dłużej dawało cienia. Jeśli w upalne dni mieszkańcy będą chłodzili się klimatyzacją, przesiadując w swoich samochodach, to spaliny w końcu spowiją całe niebo. Pewnego dnia do wioski przychodzi wichura, wybucha pożar i okazuje się, że nie ma go nawet czym ugasić. Szwedzka autorka nie moralizuje – Przyroda pozostaje w książce czymś niewzruszonym i obojętnym na ludzkie losy, a narrator w żadnym momencie nie mówi, co powinni zrobić mieszkańcy, żeby uniknąć podobnych katastrof. Zamiast tego pozwala dziecku wyciągnąć odpowiednie wnioski samemu – i bardzo szanuję taką postawę. Narracja tej opowieści jest pozornie nieuporządkowana i niby niedbała, co nie tylko sprawdza się jako zabieg, ale też świetnie współgra z klimatycznymi, stylizowanymi na bazgroły ilustracjami autorki. Podejrzewam, że podobna, pozornie niedbała kreska nie każdemu musi przypaść do gustu, ale mnie bardzo się podoba. Ogółem „Przyroda” to wartościowa, wysmakowana estetycznie, pomysłowa publikacja, która w dodatku na swój sposób bierze dziecięcego czytelnika pod włos – i dlatego serdecznie ją polecam. Oprawa twarda, szyta. Duży format.
  • Co się stało z Niną?
    Autorka: Dervla McTiernan Wydawnictwo: Harper Collins Warszawa 2025 Thriller napisany przez australijską autorkę, która debiutuje na naszej liście, choć we własnym kraju cieszy się już dużym uznaniem. Książka wyróżnia się spośród innych kryminalnych opowieści, ponieważ odpowiedź na kluczowe, postawione w tytule pytanie pada dość wcześnie. Czy jest zatem sens czytać dalej? Tak, zresztą od lektury ciężko się oderwać, fabuła wciąga czytelnika i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej kartki. Oto para młodych ludzi wyjeżdża na weekend, który okazuje się niewypałem. Ona z nim zrywa, on zostawia ją samą i wraca do domu. Nikt nie wie, co dalej dzieje się z dziewczyną, policja rozpoczyna śledztwo a prawda wychodzi na jaw mniej więcej w połowie książki. Co sprawia, że chcemy czytać dalej? Prawdziwym tematem książki są emocje i reakcje ludzi, którzy przeżywają swój największy dramat. Czytelnik śledzi to, co dzieje się z rodzicami zarówno Niny, jak i jej chłopaka Simona. Wszyscy znajdują się w niebywale trudnej sytuacji. Niedobrze jest drżeć ze strachu o córkę, ale równie źle jest podejrzewać syna o straszliwą rzecz. Czy w końcu ktoś pęknie a kumulowane emocje wybuchną z wielką siłą? Zakończenie książki zaskakuje dwukrotnie. Powieść jest bardzo dobrze napisana, a świat przeżyć emocjonalnych postaci ukazany niezwykle przekonująco. Dreszcz przechodzi po plecach na samą myśl, że można znaleźć się w podobnej sytuacji i to jest chyba największa siła utworu. Polecam wszystkim, którzy lubią się bać i gustują w powieściach psychologicznych. Oprawa miękka, klejona.
  • Japonia. Od anime do zen
    Autor: Marco Reggiani Wydawnictwo: Nasza Księgarnia     Marco Reggiani ukończył architekturę na Uniwersytecie Bolońskim, zrobił doktorat na Uniwersytecie Tokijskim, a obecnie pracuje naukowo na szkockim Uniwersytecie Strathclyde. W książce wykorzystuje on swoje doświadczenie związane z pobytem w Japonii, aby przybliżyć ten fascynujący, egzotyczny i tajemniczy kraj. W poszczególnych rozdziałach zaprasza czytelników do zwiedzenia Tokio i tradycyjnej „Złotej Trasy”, odkrywania japońskich smaków, kultury, sztuki, tradycji i świąt, a także poznawania obowiązujących tam zasad oraz sposobu myślenia i cech szczególnych Japończyków. Wprowadzając w wymienione tu tematy przedstawia ciekawe fakty i praktyczne porady, ukazuje symbole i osobliwości, wyjaśnia też liczne pojęcia. Podróż po Japonii zaczyna od tętniącego życiem Tokio, oprowadzając nas po najciekawszych jego dzielnicach i zakątkach oraz pokazując niesamowity charakter tego miasta. Zwraca uwagę na największe atrakcje oraz drobne szczegóły, takie jak chociażby sygnalizacja świetlna na przejściach dla pieszych z dźwiękiem ćwierkającego ptaka, studzienki kanalizacyjne ozdobione kolorowymi obrazkami czy urocze fotobudki purikura. Podpowiada też, w których miejscach można spotkać najwięcej kotów i gdzie znajduje się pomnik psa Hachiko. Po zwiedzeniu japońskiej stolicy proponuje zobaczyć wschód słońca na górze Fudżi, wybrać się na spacer Ścieżką Filozofa otoczoną drzewami wiśniowymi do Świątyni Srebrnego Pawilonu, odwiedzić Zamek Himeji, znany jako Zamek Białej Czapli, zwiedzić Koraku-en, jeden z trzech najsłynniejszych ogrodów Japonii, spróbować tradycyjnego japońskiego śniadania, udonu oraz wagashi (tradycyjnych słodyczy). Po części podróżniczej przechodzimy do przewodnika po japońskiej tradycji, kulturze i mentalności. Znajdziemy tu wyjaśnienie takich pojęć jak: wabi-sabi, ikebana, ikigai oraz kawaii. Dowiemy się, na czym polega koncepcja drogi i ceremonia herbaciana, jak wyglądają tradycyjne japońskie domy i kimona oraz jak zrobić furoshiki (chusty-tobołki). Książkę wzbogacają znakomicie oddające klimat i kulturę Kraju Wschodzącego Słońca ilustracje włoskiej rysowniczki i graficzki. Cztery ostatnie strony przeznaczone są na notatki z podróży. Pasjonująca lektura zarówno dla młodzieży, jak i starszych. Okładka miękka, klejona. Bardzo polecam.
  • Czy Nika znika?
    Autorka: Anna Bichalska Ilustratorka: Marta Rydz-Domańska Wydawnictwo: Bis Warszawa 2025 Poziom: BD I/II Kolejna książka autorki znanego cyklu o Adelce – ostatnio na przeglądzie „Adelka i małe wielkie rzeczy” (P. 22/24). Najnowsza opowieść o Nice czyli Weronice zostaje dostrzeżona przez jury VI Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren, trafia także na Złotą Listę „Cała Polska Czyta Dzieciom”. Główna bohaterka utworu ma sześć lat, dwa czarne kucyki, psa Łatka i rodziców, którzy nie mają czasu odkąd przeprowadzili się do nowego domu. Dziewczynka czuje się niezauważana przez mamę i tatę, którzy przestali się z nią bawić i nawet nie patrzą na nią podczas rozmowy. Pewnego dnia bohaterka dochodzi do wniosku, że znika i to jest powodem dziwnego zachowania rodziców. Co zrobić w takiej sytuacji? Najlepiej pobiec po radę do starszej, miłej sąsiadki. Pani Wanda doskonale rozumie, co czuje dziewczynka i poleca jej napisanie listu, bo „czasami łatwiej jest coś napisać” (s.49) niż powiedzieć wprost. I tak powstaje książkolist – twór bardzo ciekawy o tytule „Zniknięta królewna”. Oczekiwany efekt książkolistu jest więcej niż zadowalający i Nika już chyba nie zniknie. Podziękowania należą się pani Wandzie, jednak skąd starsza pani wiedziała, co zrobić? Okazuje się, że kiedyś spotkało ją coś podobnego. Czy da się kogoś „odzniknąć”? Czas pokaże, choć na pewno nie będzie to łatwe: „(…) czasami, gdy zbyt często zapomina się o tym, by kogoś bliskiego dostrzegać, patrzeć na niego, rozmawiać z nim, nie poświęca się mu uwagi, to ten ktoś pewnego dnia naprawdę znika z naszego życia. I później trudno sprawić, żeby znowu wrócił. Nawet jeśli się bardzo chce” (s.52-53). Książka porusza ważny problem zatracenia w natłoku codziennych zajęć, alarmuje i inspiruje do zadbania o relacje z bliskimi ludźmi. Warto podsunąć ten tytuł dzieciom, ale też ich rodzicom. Polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Miś i Zając
    Autorka: Ewa Kozyra-Pawlak Ilustrator: Paweł Pawlak Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Warszawa 2025 Poziom: BD I Najnowsza propozycja dla małych czytelników przygotowana przez Ewę Kozyrę-Pawlak i Pawła Pawlaka, prywatnie małżeństwo a zawodowo duet artystów, tworzących dla dzieci. Tytułowi bohaterowie publikacji: Zając i Miś to sąsiedzi, którzy choć zupełnie różni od siebie, wspaniale się rozumieją. Uwielbiają ze sobą rozmawiać, wiele rzeczy robią razem a najważniejsze, że zawsze w potrzebie mogą liczyć na pomocną łapę, bo przecież nie dłoń, tego drugiego. Kłopoty to specjalność Zająca, ale Miś za każdym razem coś mądrego „wymiśli”. Bohater pociesza swojego sąsiada: „nigdy się nie martw. Zawsze jest jakieś rozwiązanie” (s. 23). I rzeczywiście zawsze znajdzie się wyjście z trudnej sytuacji, nawet gdy w nocy przejdzie wichura, gdy ktoś przewróci się w bamboszkach albo gdy kura rozgrzebie warzywne grządki. „Może wszystko w życiu jest po coś?” (s. 34) – filozoficznie pyta Zając. Kilka złotych myśli rozrzucono po tekście, jednak największą wartością książki jest humor. Bardzo zabawne dialogi, śmieszne perypetie obu bohaterów wywołają uśmiech na każdej dziecięcej twarzy. Autorka często puszcza oczko do małego czytelnika, przekręcając w śmieszny sposób wyrazy i powiedzonka lub zwracając się do niego bezpośrednio z jakimś pytaniem. Co więcej, na pierwszym planie stoi tu siła przyjaźni, życzliwości i wzajemnej troski. Publikacja uczy empatii i akceptacji tego, że każdy jest inny, każdy jest jakiś i każdy może być naszym przyjacielem.Ciepła książeczka o sympatycznych zwierzątkach powinna spodobać się dzieciom w wieku wczesnoszkolnym. Zbiór zawiera krótkie opowiadania, które doskonale sprawdzą się do samodzielnego czytania, ale też w trakcie głośnej lektury z grupą dzieci lub jako literackie dobranocki przed snem. Ilustracje, w których widać rękę Pawła Pawlaka, są utrzymane w ciepłej tonacji i przyjemnej dla oka kolorystyce. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Opieka nad człowiekami… dla opornych
    Autor: Pieta Wydawnictwo: Waneko Warszawa 2025 Poziom: BD III/IV Japońska manga dla dzieci o tym, jak wielką radość, ale i duże wyzwanie stanowi opieka nad żywym stworzeniem. A stworzeniem domowym, o którym mowa w komiksie jest człowiek spotkany przez potwora w lesie. Nieczęste znalezisko cieszy bestię, choć także stresuje, bo – jak sama mawia – „człowieki są na tyle rzadkie, że nie mamy zbyt wiele informacji na ich temat” (s. 7). Potwór uczy się opieki metodą prób i błędów a człowiek musi się oswoić ze swoim nowym opiekunem. Komiks w zabawny, ale i mądry, empatyczny sposób ukazuje przeżycia pupili, które trafiają do naszych domów. Znakomity pomysł odwrócenia ról i opowiedzenia historii przygarnięcia człowieka przez potwora z obu perspektyw: tego, kto opiekę sprawuje oraz tego, nad kim jest sprawowana, uświadamia, co może czuć przestraszone szczenię czy inne zwierzę, które bierzemy pod swój dach. Autor pokazuje jak wiele błędów można popełnić nawiązując relację ze stworzeniem. Odmienny język komunikacji, brak porozumienia, nieznajomość zwyczajów a przede wszystkim tęsknota za pozostawionym daleko domem i bliskimi to problemy, z którymi trzeba się oswoić i zmierzyć. Bardzo często o tym zapominamy myśląc, że jedzenie i schronienie to wszystko, czego potrzeba maluchowi zabranemu od jego zwierzęcej mamy. Kreska prosta, ale nie nudna. Natomiast komiczna konwencja komiksu to coś, za co autor powinien dostać medal. Poradnik o puszczaniu człowieka luzem po pokoju albo o poprawnym chwytaniu i trzymaniu człowieka jest bardzo przydatny i jeszcze bardziej śmieszny. Niektóre porady mogą się sprawdzić w ludzkim świecie, np.: „Mów do swojego człowieka łagodnym tonem, żeby czuł się bezpiecznie!” (s.83), „Człowieki lubią być czyste. Utrzymywanie ich w czystości ma też korzyści zdrowotne” (s.91). Ta manga bawi i uwrażliwia. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Serca pod lodem
    Autorka: Katarzyna Ryrych Wydawnictwo: Books Konin 2025 Poziom: BD III/IV Ta książka jest jak wspomnienie – chciałoby się powiedzieć, choć wiadomo, że mamy tu do czynienia z fikcją literacką. Katarzyna Ryrych potrafi jednak opowiadać swoje historie z ogromną wrażliwością i autentyzmem, szczerze i uczciwie zarówno wobec odbiorców, jak i swoich bohaterów. Czas PRLu, do którego tym razem przenosi nas autorka to wycinek z jej młodości. Stan wojenny, stare osiedle Huty, zamieszki na ulicach i strajki, ale przede wszystkim wszechobecne pragnienie wolności to główne tematy utworu. Julia, nastoletnia bohaterka historii, początkowo pojmuje tężę wolność jako prawo decydowania o sobie w kwestii przyszłego zawodu czy chłopaka, w którym się zakochuje, a który nie podoba się jej rodzicom. Problemy Julki najpierw wydają się duże, lecz bledną wobec tego, co przynosi 13 grudnia 1981 roku. Groźna rzeczywistość wkracza do życia dziewczyny do tej pory chowanej pod kloszem dobrobytu. Ojciec – członek partii – jest czerwony, dzięki czemu rodzinę stać na więcej niż ówczesnego przeciętnego Polaka. Pieniądze i dobra materialne jednak nie wnoszą szczęścia do ich domu, nad którym wiszą chmury wzajemnych pretensji, żalu oraz rozczarowań. Dopiero przyjaźń z Kariną ze Śląska i miłość do Romka pokazuje Julce, czym jest ciepło domowego ogniska. Bohaterka uświadamia sobie także o jaką wolność należy najpierw zawalczyć mimo ryzyka i gróźb płynących z głośnika telewizora. Katarzyna Ryrych nigdy nie obniża poprzeczki a jej nazwisko to marker dobrej literatury – najnowszą książkę można polecić każdemu z czystym sumieniem. Najwięcej wyniosą z niej ludzie młodzi, rówieśnicy literackich bohaterów, ale dorosły czytelnik, który pamięta osiemdziesiąte lata XX wieku także sięgnie po utwór z sentymentem. Historia dorastania w trudnym, mrocznym czasie PRL-u jest opowiedziana z empatią, wrażliwością i sympatią do wszystkich postaci, nawet tych, którzy stoją po drugiej stronie barykady (to też Polacy). Co więcej, właśnie tak, jak autorka należy mówić nastolatkom o miłości, która mimo zrozumiałych porywów wcale nie musi być rozerotyzowana, a raczej czuła, pełna szacunku i troskliwości. Nikogo nie zaskoczę mówiąc: polecam. Dobrze, że na rynku wydawniczym i takie perełki można wyłowić dla naszej młodzieży. Oprawa twarda, klejona.
  • Japonia. Kraj możliwości
    Autorka: Zofia Jurczak Wydawnictwo: Helion Gliwice 2025 Najnowsza książka rozkochanej w Japonii kulturoznawczyni, autorki strony: podrozepokulturze.pl. Reportaż ukazuje się w serii: „Oblicza świata” i przynosi obietnicę prawdziwego oblicza kraju samurajów. Publikacja ma eseistyczny charakter, ale podzielono ją na części według porządku tematycznego. Co więcej, widać wyraźnie, że autorka ma swój patent na opowiadanie. Zofia Jurczak za każdym razem wychodzi od opisu przestrzeni, by stopniowo zagłębiać się w historię miejsc i zwyczaje ich mieszkańców, a równolegle robi drobne wycieczki w stronę filmu, literatury, aktualnych kwestii społeczno-politycznych, religii, kulinariów czy lokalnych anegdot. Wszystko po to, by ukazać Japonię jako kraj, choć lubiący kopiować, niepodobny do żadnego innego i nie odcięty od reszty świata.Turysta, pragnący odwiedzić Kraj Kwitnącej Wiśni usłyszy od autorki radę: „Spodziewaj się niespodziewanego” (s. 7). Zaskoczyć Europejczyka może tu kompletnie wszystko: brak koszy na śmieci, firanki w taksówkach, cisza w pociągach, estyma wobec banknotów, ale też całkowicie swobodne planowanie przestrzeni miast, architektura pojedynczych budynków, które często wcale nie współgrają z otoczeniem oraz pożyczki, m. in. japońska wieża Eiffla, mini statua wolności a nawet niedokładna (ale jednak!) replika dworca, który oglądamy przyjeżdżając nad morze do Gdańska. Co jeszcze można o tytułowym kraju powiedzieć? Japonia to wyspy – autorka opisuje te znane i nieznane, np. wyspę kotów, ale nie kawaii, wyspę widmo czy wyspę świątyń. Japonia to Hiroszima i Nagasaki – to pierwsze skojarzenie, które pojawia się w głowie przeciętnego Europejczyka, który uważał w szkole na lekcjach historii o II wojnie światowej. Autorka opisuje proces konstytuowania się japońskiej tożsamości wokół bomby atomowej, którego efekt najjaskrawiej unaocznia awantura o projekcję kinowego hitu „Oppenheimer”. Bardzo ciekawe są rozważania dotyczące stosunku Japończyków do ciała i seksualności, a także rozdział poświęcony specyficznej sympatii tego narodu do transportu kolejowego. Książkę kończy seria anegdot toaletowych, w których „nocna gleba” i nowoczesne washlety może i trochę śmieszą, ale też ciekawią. Już wiadomo, od kogo Europa powinna uczyć się sanitariatu.Reportaż jest warty polecenia nie tylko ze względu na zawartość merytoryczną, ale też na przekaz pełen humoru, lekkości i otwartości podróżniczki prawdziwie zainteresowanej światem, z szacunkiem, bez oceny spoglądającej na ludzi z odległego kręgu kulturowego. Bardzo polecam – ta książka nie znudzi czytelnika. Oprawa miękka, klejona.
  • Grubancypacja
    Autorki: Urszula Chowaniec, Natalia Skoczylas Grupa Wydawnicza Foksal Warszawa 2025 Dzieło dwóch kobiet, określających siebie jako działaczki grubancypacyjne. Jedna z nich to blogerka znana z profilu galantalala.pl, poza tym feministka, kulturoznawczyni a czasami modelka plus size. Druga pani to prawniczka, na co dzień zajmująca się przeciwdziałaniem przemocy domowej. Obie wspólnie i z sukcesem prowadzą podcast oraz profil na Instagramie pod nazwą Vingardium Grubiosa. Książka ma za zadanie otworzyć czytelnikom oczy na dyskryminację tzw. grubych, których jest wiele wokół nas a jednak są niezauważani albo co gorsza wykluczani. Problem dotyczy dzieci, nastolatków oraz dorosłych. O grubości rozmawiamy, grubości się lękamy, przed grubością uciekamy i na jej karb składamy całe zło, które nas spotyka. Autorki mówią „nie” kulturze diety i dyskursowi winy, stają w obronie osób, które wykraczają poza standardowe wymiary piękna, rozprawiają się ze wstydem oraz mitami, które narosły wokół grubości i apelują o równe traktowanie niezależnie od rozmiaru noszonego ubrania. Publikacja zawiera dogłębną analizę stereotypu grubej osoby i przegląd zjawisk pokrewnych, wśród nich: żarty z grubości w tekstach kultury, popkulturowe reprezentacje grubasów, fatshaming i medykalizacja grubości. Działaczki zwracają uwagę na nieprzyjazną architekturę i design przestrzeni, na problemy z zakupem odzieży i obuwia w swoim rozmiarze, na trudności w relacjach romantycznych oraz kłopoty ze znalezieniem pracy z powodu nienormatywnego wyglądu. Książka wpisuje się w raczkującą dziedzinę nauki o nazwie fat studies. Czytelnik, oprócz genezy ruchu grubancypacyjnego (szukaj: Stany Zjednoczone z lat 60-tych), znajdzie w środku nie tyle rozważania o fizyczności, ale o tożsamości oraz nierówności, którą tworzą ludzie, zachowując się w taki a nie inny sposób czy budując świat, w którym nie mieści się każdy człowiek. Co zatem może zrobić osoba, która jest grubx? Nie przepraszać, bo: „W grubancypacji nie chodzi o to, że gruba osoba jest piękna czy zdrowa. Chodzi o tę podstawową prawdę, że jest człowiekiem. I jako człowiek ma swoją godność (…)” (s. 125). Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Śmierć w latarni morskiej
    Autor: Alasdair Beckett-King Wydawnictwo Kropka Poziom: BD II      Drugi tom cyklu zabawnych powieści kryminalnych dla starszych dzieci (zatytułowanego „Montgomery Bonbon”) autorstwa nagradzanego brytyjskiego komika i pisarza. Bohaterką jest dziesięcioletnia Bonnie, która potajemnie rozwiązuje zagadki kryminalne, wcielając się w postać słynnego zagranicznego detektywa z pokaźnymi czarnymi wąsami, znanego jako Montgomery Bonbon. Powiernikiem jej tajemnicy jest dziadek Banks, który doskonale sprawdza się też jako jej oddany asystent. W najnowszej części ten nietuzinkowy duet udaje się na spokojne, krótkie wakacje na wyspę Cud (bez zagadek kryminalnych). Dziadek najbardziej ekscytuje się zwiedzaniem słynnej, starej latarni morskiej z mechanizmem zegarowym. Okazuje się jednak, że jest ona zamknięta dla zwiedzających, ponieważ minionej nocy miał tam miejsce tragiczny wypadek, wskutek którego zginęła latarniczka pełniąca też zaszczytną funkcję wielkiej mistrzyni Zakonu Złocistego Polaru. Bonnie jej śmierci wydaje się podejrzana i postanawia zbadać tę sprawę. Wkrótce nasza bohaterka ma do rozwiązania jeszcze jedną zagadkę, gdyż w pensjonacie zostaje zamordowany wścibski hotelarz i entuzjasta plotek. Prowadzone dochodzenie w sprawie dwóch morderstw staje się okazją do przedstawienia barwnej galerii mieszkańców wyspy (a zrazem podejrzanych). Mamy tu na przykład lady Wallop, ekscentryczną arystokratkę mieszkającą w kamperze, czy Maanvi Mallicka, reportera szukającego sensacyjnych tematów do gazety. Nie tylko postacie są komiczne, ale też realia panujące na wyspie. Obowiązują tam bowiem dość dziwaczne prawa Zakonu Złocistego Polaru, np. zakaz cebuli. Niezwykle ważną rolę w życiu mieszkańców odgrywa tradycja, która – jak się przekonamy – dla niektórych mieszkańców jest śmiertelnie poważną sprawą. Wciągająca intryga kryminalna, ekscytujące przygody i oraz duża dawka humoru sprawią, że czytelnik nie będzie mógł oderwać się od lektury. Z lekką opowieścią detektywistyczną doskonale współgrają humorystyczne, czarno-białe ilustracje. Na końcu książki znajduje się słowniczek, w którym czytelnicy znajdą wyjaśnienia obcojęzycznych słów pojawiających się w tekście. Okładka twarda, szyta. Polecam.