Przegląd Nowości

  • Co robią weterynarze i weterynarki
    Autorka: Anna Bykowska Ilustratorka: Katarzyna Zielińska Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Poziom: BD O/I Kolejna odsłona serii „Ciekawe…”, w której najmłodszym czytelnikom prezentuje się różne zawody – poprzednio: „Co robią strażacy i strażaczki?” (P. 16/24), teraz: weterynarki i weterynarze. Zagadnienie przybliża absolwentka medycyny weterynaryjnej SGGW, która pracowała w wielu przychodniach a także w ośrodku rehabilitacji dzikich zwierząt, który nota bene pojawia się w publikacji na jednej z rozkładówek. Książka jest skierowana do czytelników, pragnących poznać realia pracy weterynarzy. Tytułowi bohaterowie przyjmują zwierzęcych pacjentów w gabinetach, lecznicach, schroniskach i szpitalach, często też odwiedzają ich w domach czy gospodarstwach rolnych. Publikacja szczegółowo i wyczerpująco wyjaśnia na czym polega leczenie i opieka nad zwierzętami, poza tym bawi zagadkami i zadaniami do wykonania. Zachęca do lektury nie tylko ciekawy temat, także szata graficzna. Całostronicowe ilustracje Katarzyny Zielińskiej zawierają wiele szczegółów, nie nudzą, poza tym są utrzymane w przyjemnej dla oka kolorystyce. Dbałość o równość płci w prezentowaniu tytułowej profesji to dodatkowa wartość tekstu – nie bez znaczenia w edukacji małego człowieka. Książka zaspokoi ciekawość najbardziej dociekliwego czytelnika. Bardzo polecam bibliotekom dziecięcym a także szkolnym, które realizują elementy podstawy programowej w zakresie doradztwa zawodowego. „Co robią weterynarze i weterynarki” to cenna pomoc dydaktyczna dla przedszkoli i podstawówek. Duży format, kartonowe strony z zaokrąglonymi rogami.
  • Nie czekam na szklankę wody
    Autorka: Katarzyna Tubylewicz Wydawnictwo: Czarne Reportaż o świadomej niedzietności napisany przez pisarkę, kulturoznawczynię, dziennikarkę, tłumaczkę i matkę jednego syna. Co kobieta mająca dzieci może wiedzieć o niedzietności? Tyle, ile powiedzą jej kobiety bez potomstwa, bezdzietnice i tyle, ile zaobserwuje jej uważne oko dziennikarki. Autorka zaprasza do rozmowy kobiety, które nie planują mieć dzieci oraz bohaterkę, która matką być przestała (pod koniec pojawia się także głos męski, co dodatkowo potęguje wielogłos publikacji). Rozmówczynie pisarki opowiadają dlaczego nie chcą być matkami. Wśród przyczyn pojawia się lęk o przyszłość, brak poczucia bezpieczeństwa, brak odpowiedniego partnera, globalna sytuacja klimatyczna, choroby psychiczne i traumy związane z dzieciństwem. Kobiety często nie chcą powtarzać rodzinnych dramatów, czują lęk przed utratą siebie, nie zamierzają rezygnować z rozwoju osobistego. Pokolenie dzisiejszych trzydziestolatków odczuwa silne pragnienie wolności i niezależności a czasem także potrzebę kontroli nad własnym życiem. Nie bez znaczenia jest także zwykły brak marzeń o własnym dziecku, sławny instynkt macierzyński czasami się po prostu nie aktywuje. Inni zwyczajnie nie lubią dzieci. Niektórych przerasta społeczna presja bycia super-rodzicem. Wszystkie kobiety łączy jednak to, że muszą się ze swojego wyboru tłumaczyć i mierzyć się z nieustanną krytyką, nagabywaniem, oskarżeniami o hedonizm, samolubność i wygodnictwo albo o przedkładanie kariery nad macierzyństwo. Rozmówczynie wspominają o często słyszanych i krzywdzących sugestiach braku zrozumienia, na czym polega prawdziwe szczęście. Kobiety niematki nierzadko czują się traktowane jak osoby niedojrzałe albo nieczułe, otrzymują łatkę wariatki oraz są straszone przed samotną starością czy nieuchronnym żałowaniem decyzji o braku potomstwa za kilka lat. Okazuje się, że wcale nie jest łatwo nie mieć dzieci w dzisiejszym świecie. Reportaż uczciwie prezentuje również drugą stronę medalu. Katarzyna Tubylewicz pisze o kryzysie demograficznym i innych zagrożeniach związanych z roku na rok malejącą liczbą rodzących się dzieci. Autorka rozmawia z kobietami i specjalistami, zadaje pytania i szuka odpowiedzi, porównuje sytuacje a przede wszystkim słucha tego, co inni mają jej do powiedzenia. Publikacja to ważny głos w sprawie prokreacji i prawa kobiety do decydowania o własnym życiu. Książka obnaża stereotypy, które wciąż dobrze się mają nie tylko w naszym kraju. Reportaż pisarki może stanowić lekcję empatii i tolerancji, dlatego polecam szczególnie. Oprawa miękka, klejona.
  • Stefcia
    Autorka: Joanna Adamek Wydawnictwo: Znak Książka zainspirowana miniserialem, stworzonym przez autorkę i publikowanym na profilach internetowych Muzeum Zamoyskich w Kozłówce (Instagram, TikTok). Serial stał się hitem i znakomitą promocją muzeum a także świetnym sposobem na popularyzowanie wiedzy historycznej. Książka póki co również zdobywa dobre oceny, być może stanie się sprzedażowym hitem. Tekst należy do literatury obyczajowej z historycznym tłem i rozbudowanym wątkiem romantycznym. Czas akcji należy usytuować przed wydarzeniami ukazanymi w serialu. Tytułową bohaterkę poznajemy jako zwykłą (choć nie do końca) wiejską dziewczynę, najstarszą córkę chłopa niedawno osieroconą przez matkę. Stefcia ciężko pracuje i opiekuje się młodszym rodzeństwem, a gdy jej ojciec wpada na pomysł wydania córki za zamożnego, ale dużo od niej starszego młynarza, bohaterka ucieka przed niechcianym małżeństwem na służbę do pałacu. Praca pokojówki cieszy Stefcię, bo jest o wiele lżejsza od życia na wsi w wiejskiej chałupie. Wiele mówi to o losie chłopów i trudach ich życia na początku XX wieku. Bieda, głód, ciasnota i olbrzymi, fizyczny wysiłek, często także przemoc, ograniczenia oraz marzenia, które trudno spełnić to codzienność mieszkańców wsi. Nie to, co codzienność mieszkańców pałacu, którego piękne wnętrza są tak sugestywnie opisywane w powieści. Autorka bardzo dba o odtworzenie realiów epoki. Widać rzetelny research, który popełniła przed napisaniem książki. Obraz chłopstwa, ale też środowiska pałacowej służby, zwyczajów i sztuki kulinarnej ciekawi, trochę zaskakuje, a trochę porusza. Bardzo przyjemnie czyta się tę powieść, która wciąga wątkiem obyczajowym i miłosnymi rozterkami bohaterów. Stefcia z rozczulającą szczerością opowiada o swoich dużych i małych kłopotach oraz porywach serca, cieszy się z możliwości kontaktu z literaturą (uwielbia czytać książki), martwi się o rodzinę. Wiele ciepła wnoszą do narracji fragmenty ukazujące relację pomiędzy dziewczyną a jej ojcem, rodzeństwem i macochą, która pojawi się w utworze i wprowadzi nieco zmian – na lepsze czy gorsze? Nie będę zdradzać, będę gorąco zachęcać do przeczytania utworu. To lekka, pełna humoru lektura, która powinna spodobać się fanom miniserialu. Zadowoleni z pewnością będą także miłośnicy reymontowskich „Chłopów” – widać w tekście inspirację tym dziełem. Warto docenić literackie kreacje postaci, które nie godzą się na to, co otrzymali na starcie, podejmują próbę walki o siebie, dokują często niełatwych wyborów w imię walki o lepsze jutro. Duży plus za udane stylizacje językowe. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta, wewnątrz fotografie i zdaje się kilka serialowych kadrów.
  • Kiedy świat staje w miejscu
    Autor: Juan Fueyo Wydawnictwo Naukowe PWN Popularnonaukowa książka hiszpańskiego badacza, na co dzień zajmującego się walką z chorobą – plagą naszych czasów czyli z nowotworem. Autor twierdzi, że o raku należy mówić, likwidować wszelkie tabu z nim związane i oswajać go, choć to niełatwe zwłaszcza, gdy dotyczy nas samych albo naszych bliskich. Wiedza zawarta w publikacji, w zamyśle badacza, ma prowadzić do lepszego radzenia sobie z nowotworami, zapobiegania im i ograniczania ryzyka ich wystąpienia a gdy to już niemożliwe, zwiększenia efektywności leczenia i uczynienia całego procesu mniej strasznym. Autor z empatią pisze o wszystkich aspektach choroby, poczynając od przyjęcia diagnozy przez rodzaje nowotworów i różne terapie po wyzdrowienie albo żałobę. Książka ułatwia zrozumienie skąd bierze się rak, na czym polega i dlaczego tak trudno jest z nim walczyć. Jednocześnie publikacja nie zabija nadziei na to, że można wrócić do zdrowia po złowieszczej diagnozie. Badacz porusza tematy rozwoju medycyny, wspomina o nowych metodach leczenia, poza tym wskazuje, czego warto unikać w kontekście profilaktycznym, nie pomija także historii tzw. „cudownych wyleczeń”. Znane i mniej znane czynniki ryzyka pojawią się na kartach rozprawy, podobnie jak opis wpływu środowiska na ludzkie zdrowie. Ciekawe są rozdziały związane z historią czyli nowotwory u dinozaurów i innych gatunków, które żyły na Ziemi przed nami. Zaskakuje kontekst kulturowy, w którym autor umieszcza raka (mowa m. in. o tekstach Susan Sontag, Joan Didion czy historii Giacomo Pucciniego i Boba Marleya a także o rozdziale książki zatytułowanym „Rak w literaturze”). Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak wciągającą analizą dyskursu związanego z chorobą. Trudny temat udaje się autorowi ograć lekkim, przystępnym stylem i licznymi nawiązaniami do świata pozamedycznego a także dużą dawką autobiografizmu. Połączenie rzetelnej, obiektywnej wiedzy i subiektywnego spojrzenia na tytułowe zagadnienie to niepodważalna zaleta tekstu. Książka zdecydowanie jest warta uwagi. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Kolor zemsty
    Autorka: Cornelia Funke Wydawnictwo: Kropka Poziom: BD IV Czwarty tom cyklu „Atramentowy świat” autorstwa niemieckiej pisarki i ilustratorki. Poprzednie części podbiły serca czytelników, lecz fani cyklu bardzo długo musieli czekać na jego kontynuację. „Atramentową śmierć” prezentowaliśmy na przeglądzie P. 20/08. Główną bohaterką tomu była Meggie, która została wciągnięta do księgi zatytułowanej „Atramentowe serce”, przeżyła tam wiele fascynujących i niebezpiecznych a nawet mrocznych przygód, w których towarzyszył jej niejaki Smolipaluch. I właśnie on staje się głównym bohaterem „Koloru zemsty”. Bardzo dobry ruch autorki, która stawia w centrum wydarzeń jedną z najbardziej lubianych postaci cyklu. Akcja utworu rozgrywa się pięć lat później. Bohaterowie znani fanom Atramentowego świata żyją teraz w Ombrze, ciesząc się pokojem i względnym spokojem, lecz dawny wróg nie śpi – Orfeusz ukrywa się i co gorsza planuje okrutną zemstę. Za jego sprawą bohaterowie znowu zostają wciągnięci, lecz tym razem przez Szarą Księgę. Obok starej magii słów pojawia się nowa siła związana z obrazami i dopiero teraz będzie się działo – czwarty tom cyklu prezentuje walkę ze złem, jakiego jeszcze nie było. Walkę tę stoczy Ognisty Tancerz i Czarny Książę a jej finał do końca pozostaje nieprzesądzony. Tyle o fabule – bardzo trudno streścić w kilku zdaniach całe bogactwo zdarzeń, które Cornelia Funke zsyła na swoich bohaterów. Najnowsze dzieło pisarki to wciągająca, pełna zaskoczeń, wielowątkowa opowieść z wartką akcją, wielowymiarowymi postaciami i pięknym przesłaniem o szacunku dla każdej żywej istoty, umiłowaniu pokoju i sile przyjaźni oraz miłości. „Kolor zemsty” zaprasza do świata magii, słów, przygód i wzniosłych uczuć. Co istotne, książka nie przynosi na tacy gotowych odpowiedzi, lecz skłania do refleksji nad możliwością przebaczania i sensem zemsty, pokazuje na czym polega walka dobra ze złem a wszystko w otoczce czarów oraz literatury i pieśni. Wartościowa lektura dla młodego czytelnika. Powieść spodoba się fanom fantasy a na pewno stanowi must have dla miłośników cyklu, nawet jeśli już trochę dorośli. Ciekawostka: w tej części „Atramentowego świata” poznajemy prawdziwe imię Smolipalucha i Czarnego Księcia. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Poselstwo z Krainy Czarów
    Autorka: Maggie Browne Ilustrator: Arthur Rackham Wydawnictwo: Modo Poziom: BD I/II Maggie Browne to pseudonim literacki Margaret Andrewes z domu Hamer urodzonej w 1864 roku. Autorka pochodzi z rodziny wydawców i pisarzy, jej twórczość porównywano do „Alicji w Krainie Czarów” a „Poselstwo” ukazuje się drukiem w odcinkach w 1901 roku. Później nadchodzi czas zapomnienia, mijają lata i oto dziś trafia do rąk małego czytelnika opowieść z nieco innej epoki, lecz z olbrzymim potencjałem i silnym ładunkiem magicznym. Historia rozpoczyna się buntem w Krainie Czarów. Wróżki podjudzone przez Kota w butach występują przeciwko swojej królowej. Dwie z nich wyruszają na ziemię, by przekonać się na własnej skórze czy wróżki jeszcze mają władzę nad ludźmi i czy ich dary są nadal cenne. Bohaterki przyjmują postać staruszek, wprowadzają się do wiejskiej chatki i próbują nawiązać kontakt z dziećmi. Niestety znajomość z małymi mieszkańcami wsi nie zaczyna się dobrze. Staruszki proponują dzieciom swoje dary: czapkę niewidkę, siedmiomilowe buty czy pantofelki Kopciuszka, lecz magiczne przedmioty nie działają, co wywołuje u dzieci gniew. Zamieszanie sięga zenitu, na dodatek dary znikają w niewyjaśnionych okolicznościach, więc dwie wróżki udają się do jaskini, w której mieszka najmądrzejsza czarodziejka. Rada, którą od niej otrzymają oczywiście nie będzie podana wprost. Ostatecznie wróżki zrozumieją, jakie błędy popełniły i spróbują wszystko naprawić, o ile nie przeszkodzi im pewien czarny kot. Dawno nie było takiej książki dla dzieci na polskim rynku wydawniczym. Dorosły czytelnik przeczyta ją z uśmiechem i sentymentem, bo przypomni mu ona baśnie z dziecięcych lat. Współczesny mały odbiorca może mieć problem ze zrozumieniem niektórych fragmentów, dlatego warto tekst czytać razem z nim i wyjaśnić archaiczne słowa czy niepraktykowane już dziś zwyczaje. Nie stanowi to jednak wady publikacji, wręcz przeciwnie – ma ona szansę przenieść do innego świata. Jak na porządną baśń przystało, na końcu pojawia się morał, który może stanowić pretekst do wartościowej rozmowy. Warto podsunąć tę książkę dzieciom, do czego gorąco zachęcam. Oprawa miękka, klejona. Wydanie zdobią czarno-białe ilustracje jednego z najwybitniejszych angielskich rysowników tzw. „złotej ery”. Kreskę Arthura Rackhama bez kłopotu rozpoznają miłośnicy „Baśni braci Grimm”, „Alicji w Krainie Czarów” czy książki „O czym szumią wierzby”.
  • Siedem dni u Silbersteinów
    Autor: Etienne Leroux                                            Wydawnictwo ArtRage   Wytrawna literatura podobnie jak wytrawne jest wino, które w kontekście „Siedmiu dni u Silbersteinów” odgrywa ważną rolę. Do posiadłości tytułowej rodziny przyjeżdża Henry w celu zaaranżowanego ożenku przygotowanego przez jego stary afrykański ród, van Eedenów. Nie stano-wią już takiej siły jak kiedyś, toteż potrzeba odmiany losu jest pilna, a szansa wielka. Silbersteinowie są bowiem bogatymi Żydami, właścicielami dużych ziem i winnic Henry więc przybywa, poznaje powtarzalny, jakoś nieznośny rytm dni i nocy, który nie budzi w nim zachwytu mimo otaczającego bohatera przepychu. Nie spotyka też od razu przeznaczonej mu Salome. Dni spędza na dokumentalnej obserwacji majątku, poznaje rządzące nim mechanizmy, różne zakamarki, a nocami uczestniczy w dyskusjach, orgiastycznych imprezach. Wszystko staje się dziwne, trudniejsze od zwyczajnego rea-lizmu. Porównania do sanatorium z „Czarodziejskiej góry” (nie wyłączając okładkowego opisu), na które można się natknąć, nie są dziełem przypadku. Sądzę, że należy rozpatrywać tę powieść w ka-tegoriach wydarzenia literackiego. Oryginalnie w języku afrikaans ukazała się w 1962 roku. Z per-spektywy historii literatury jest to klasyka – nieznana dotychczas w Polsce. Premiera na naszym rynku stwarza okazję nawet do redefinicji klasyki, której pojemność widać teraz w pełniejszym wa-riancie. Choć powieść zachowuje ducha modernizmu, ma jednocześnie znak osobności, jest wyjąt-kowa w zakresie politycznym i społecznym i koniecznie powinna znaleźć się w bibliotekach nawet z jakąś dodatkową promocją dla czytelników poszukujących nieoczywistych wyborów. W rozmowach z czytelnikami warto zwrócić uwagę na bogactwo wydania, czyli posłowie z biografią pisarza, wy-eksponowaniem kontekstu literackiego, znakomite przypisy i przekład. Wszystkie te elementy są efektem pracy Jerzego Kocha. Oprawa twarda, szyta. Bardzo polecam.
  • Generacje
    Autor: Noam Josephides                                        Wydawnictwo Rebis   Akcja tej powieści rozgrywa się w nieokreślonej przyszłości w odległej przestrzeni kosmicznej, na ogromnym statku międzygwiezdnym o nazwie Thetis zmierzającym w kierunku planety Gamma Ceti Dziewięć. Wszyscy są Ziemianami, którzy opuścili swoją bliską destrukcji planetę, żeby znaleźć miejsce odpowiednie do osiedlenia się. Na Thetis istnieje rozbudowane społeczeństwo, żyjące w pozornej zgodzie, harmonijnie wykonujące swoje obowiązki dla ogólnego dobra. Cel ich osiedlenia się nosi liczbę Dziewięć, gdyż według obliczeń dopiero dziewiąte pokolenie Ziemian będzie w stanie znieść panujące tam warunki, wynikające z odmiennej niż na Ziemi grawitacji oraz promieniowania. Z każdym pokoleniem pasażerowie tracą część cech ludzkich i nikt na dobrą sprawę nie wie, w jakim stopniu zachowają człowieczeństwo i przynależność do gatunku homo sapiens po przybyciu na miejsce. Na Theis panuje hierarchia społeczna podobna do tej na Ziemi. Jest przywódca nazywany Primo, wybierany w demokratycznym głosowaniu powszechnym i pełniący swoją funkcję przez kilka lat. W okresie, kiedy toczy się fabuła powieści, jest nim Sebastian Anderson, facet o sporej charyzmie, szy-kujący się do reelekcji. Ma konkurentkę, kontrowersyjną Athenę Saugado, której zwolennikami są młodsze pokolenia mieszkańców. Główną bohaterką, a zarazem narratorką opowieści jest natomiast Sandrine Liet, młodziutka wiekiem, ale zaawansowana w służbowej hierarchii starsza archiwistka z Archiwum Praw, instytucji będącej rodzajem wewnętrznej policji. Wraz z początkiem fabuły bohaterka otrzymuje zaskakujące zadanie. Ma zbadać próbę szantażu. Jest to nietypowe pod dwoma względami: na Thetis nikt od pokoleń nie łamie Praw, a jeśli już to są to tylko drobne wykroczenia, a ponadto obiektem tajemniczej próby wymuszenia jest sam Primo. Sandrine zachodzi w głowę, co jest grane, bo nawet zbliżające się wybory nie uzasadniają przestępczego działania w harmonijnej społeczności. Komuś jednak zależy, żeby Anderson zrezygnował z reelekcji. Być może stoi za tym jego konkurentka, pani Saugado, lub któryś z jej zwolenników, ale nie wykluczone, że prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. Prowadząca śledztwo Sandrine przekonuje się, że życie społeczne na Thetis kryje wiele tajemnic, a ci, o których myślała, że już dawno oduczyli się zabijania, potrafią robić to nadal. Co więcej, kiedy narratorka wpada na ślad prowadzący do wielkiej afery, jej własne życie staje się zagrożone. Pomysł na fabułę „Generacji” jest ciekawy, a jednym z plusów książki jest umiejętne odmalowanie życia na mega statku kosmicznym, podróżującym przez przestrzenie międzyplanetarne niczym futurystyczne polis, państwo-miasto. Społeczność ta ma swój język, dobrze oddający stany duchowe po-szczególnych figur, na przykład szef bohaterki, Nyasha, jest „gniewoodpornym kłębkiem serdeczności”, co jest rezultatem „niebywałego triumfu ewolucji”. Sama bohaterka nie jest jednak ewolucyjnym triumfem. Nabuzowana, pyskata, pełna ducha walki. Kiedy na początku akcji pozna-jemy ją w sytuacji gdy uderza się w głowę i nabija sobie guza, ciska przekleństwem, a w języku ex Ziemian brzmi ono: „Kunye mala!” Nazwy urządzeń to również kosmiczna innowacja. Tradycyjny jest natomiast seks, bo przecież i w kosmosie nie może go zabraknąć. Ale w momencie kiedy bohaterka rozstaje się z kochankiem, szuka pocieszenia w łóżku swojej terapeutki, aczkolwiek z zastrzeżeniem, że „dzisiaj tylko się przytulamy.” Piotr Kitrasiewicz
  • Dzwon nie bije nikomu. Opowiadania
    Autor: Charles Bukowski                                                    Oficyna Literacka Noir Sur Blanc   Jest to zbiór mało znanych opowiadań Charlesa Bukowskiego, głośnego i kontrowersyjnego pisarza amerykańskiego, którego bohaterami są różnego rodzaju ludzie wykolejeni, usiłujący odnaleźć się w społeczeństwie po ciężkich przeżyciach lub wegetujący na jego marginesie. Obszerny tom noszący od jednego z utworów tytuł „Dzwon nie bije nikomu”, polemiczny w stosunku do słynnej powieści Ernesta Hemingwaya, zawiera opowiadania niepublikowane w zbiorach książkowych. Autor zamieszczał je na łamach czasopism, takich jak „Fling”, „Los Angeles Free Press”, „Oui” czy „Hustler”. Otwierający tom utwór pt. „Życzliwy, wyrozumiały wyraz twarzy” z 1948 roku nie był wcześniej nigdzie publikowany. Książka jest przeglądem klimatów z jakich słynie twórczość Bukowskiego. Są nimi przytłumione światła nocnych knajp i spelunek, czerwone barwy domów publicznych i pudru cór Koryntu, odór alkoholu i spermy. Także szczęk odbezpieczanych rewolwerów, chociaż nie jest to twórczość kryminalna sensu stricte, ale jak najbardziej utrzymująca się w klimacie noir. I to niekiedy nawet w stylu gore, zawierającym skrajne obrzydliwości jak opisy kopulujących, a potem rozszarpujących się nawzajem insektów, mężczyzn masturbujących się w sex shopie i wydalających kał na środku pokoju czy outsiderów padających ofiarami drapieżników tego świata. W tytułowym utworze, narrator, a nazwisku Chinaski, zostaje uprowadzony z hotelu przez kilku mężczyzn. Zakuwają go w kajdanki i pakują do samochodu. Jego bierność, a zwłaszcza to, że nie pyta kim są i w ogóle o co chodzi, wyzwala w nich agresję połączoną z perfidnym okrucieństwem. Już w aucie znęcają się nad nim, bijąc do utraty przytomności, a kiedy w lesie wyciągają go ma zewnątrz, dają pełny upust swojemu zdziczeniu. W końcu zostawiają go półżywego, ze skutymi z tyłu rękoma. Nie wiemy, czego od niego chcieli, ani dlaczego zrobili to co zrobili. Ale na tym nie koniec, bo kiedy Chinaski z trudem wstaje i chce iść, drogę zastępuje mu zwierzę o płonących ślepiach, wyglądające na dzikiego psa, na bestię. Skuty kajdankami bohater prawdopodobnie zostanie rozszarpany, ale autor zawiesza finał kończąc utwór niedopowiedzeniem. W innym utworze młody człowiek rozpoczyna pierwszy dzień pracy w wypożyczalni kaset wideo. Filmy są pornograficzne i przyciągają różne typy ludzkie. Bohater z chłodnym dystansem obserwatora przygląda się klientom, sprząta pozostałości po masturbacji oraz inne nieczystości, przez telefon zdaje raport szefowi z wydarzeń dnia i wpływów. W jeszcze innym opowiadaniu idący ulicą młodzian o imieniu Jimmy zostaje pod groźbą pistoletu wciągnięty do samochodu. Trzy kobiety wywożą go poza centrum miasta, do mieszkania na podejrzanym osiedlu. Uznają go za prawiczka i zapowiadają, że go zgwałcą. Ciągną losy, która rozpocznie. I robią to, z prawdziwą uciechą, nie szczędząc drastycznych komentarzy. Twórczość Bukowskiego ukazuje świat brudny i podły, polemizując nie tylko z tradycyjnymi wartościami amerykańskimi, w tym z pisarstwem Hemingwaya, ale również z innymi idolami autora, klasykami powieści czarnej, uprawianej przez takich twórców jak Dashiell Hammett, Raymond Chandler, James Cain czy Mickey Spillane. Różni się od nich tym, że nie zawiera intrygi kryminalnej, ani postaci detektywa samotnie walczącego ze złem. Bukowski opisuje po prostu ludzi w sytuacjach skrajnych, niebezpiecznych, ohydnych, przerażająco zaskakujących. Wyławia z wielkomiejskich tłumów, ale również z prowincjonalnych społeczności, zwyrodnialców, katów, psychopatów, sadystów. Osoby plugawe, puste. Nie ma w tej prozie nawet akcentu wzniosłości, który zasygnalizowałby jakieś światełko na widnokręgu. Jest sam mrok, nawet przy pełnym słońca świetle dnia. Nie na każdy gust. Piotr Kitrasiewicz
  • Franz. 44 sceny z życia Franciszka Smudy
    Autor: Jan Mazurek                                                  Wydawnictwo Otwarte   Franciszek Smuda był 44 selekcjonerem reprezentacji Polski w piłce nożnej. Gdy nim zostawał, można było napotkać na odwołania do „Widzenia księdza Piotra” z Mickiewiczowskich „Dziadów”. Pewnie początkowo traktowano to bardziej serio, koniec był jaki był. W kontekście objęcia kadry narodowej Smudę – opromienionego sukcesami w Widzewie Łódź wymieniano już w drugiej połowie lat 90., gdy przegrał głosowanie audiotele z Januszem Wójcikiem, którego dodatkowo wsparł prezydent Kwaśniewski. W tamtym czasie obaj panowie zasługiwali na pracę z reprezentacją, choć teraz wydaje się, że to Smuda powinien ją wtedy objąć. Byłoby lepiej, podobnie jak dla polskiej piłki i Wójcika byłoby lepiej, gdyby po IO w 1992 roku faktycznie młodzieżowi srebrni medaliści zastą-piliby w dużej mierze pierwszą drużynę. To już historia, zarówno Wójcik, jak i Smuda nie żyją. Śmierć każdego z nich była głośnym wydarzeniem, szeroko dyskutowano z tej przykrej okazji o ich karierach. Prezentowana pozycja młodego dziennikarza Jana Mazurka dokumentuje życiorys Smudy, który wprowadził na polskich boiskach termin „press”. Pressowanie, długie interwały w latach 90. stanowiły nowość, ożywiły metody treningowe, taktyczne. Smuda ściągnął je z lat pracy na obczyźnie, gdzie próbował również dorobić się na pracy fizycznej. Poznał różne smaki życia – z dużymi pie-niędzmi i zupełnym ich brakiem. Jego lapsusy językowe przeszły do historii, jak również legendarne potyczki Widzewa z Atletico Madryt, Borussią Dortmund w LM, walka o mistrzostwo Polski z od-wiecznym rywalem Legią Warszawa, którą ostatecznie również trenował. Pracował też z Wisłą Kraków finansowanej przez Bogusława Cupiała. Dla tego bogacza mistrzostwo kraju bez awansu do Ligi Mistrzów nie było wystarczającym argumentem, żeby związać się ze Smudą na dłużej. Zapisał piękną kartę w Lechu Poznań w czasie rozwijającej się kariery Roberta Lewandowskiego jeszcze na krajowym podwórku. O Euro 2012 nie ma sensu wspominać, choć trzeba jasno powiedzieć, że dłuższymi fragmentami Polacy potrafili zagrać ofensywny, fajny do oglądania futbol – o niebo lepszy niż nie-dawne mecze za kadencji Michała Probierza. Smudę jednak zlinczowano, a swoje kilka groszy do-rzucił 24-letni wówczas Lewandowski, który po Euro 2012 po raz pierwszy zasłynął z tendencji do publicznej krytyki trenerów, która w późniejszych latach wpływała na decyzje o zwolnieniach. Jedyna dobra wiadomość po śmierci Smudy polega na tym, że krytyczne głosy ucichły i o wiele bardziej środowisko piłkarsko-dziennikarsko-kibicowskie doceniło tę zasłużoną, barwną i zabawną postać, u której wszystko zgadzało się jak w alfabecie: od A do O. Pozycja zawiera wkładkę ze zdjęciami, przypisy końcowe. Oprawa twarda, szyta. Bardzo polecam.
  • Śpiew syren. W głąb wojennej Ukrainy
    Autor: Tomas Forro                                                Wydawnictwo Czarne   Autor jest słowackim reporterem, który opisuje wojnę rosyjsko-ukraińską z wielu punktów widzenia. Interesował się konfliktem jeszcze na kilka lat przed agresją z lutego 2022 roku, kiedy jako wolontariusz był świadkiem aneksji Krymu i wojny o Donbas. Potem, gdy wojna rozszerzyła się na cały ukraiński kraj, obserwował ją z różnych miejsc. Na przykład, z terenu Białorusi, patrząc na wojnę hybrydową jaką reżim Łukaszenki podejmował w stosunku do państw ościennych nasyłając tam uchodźców specjalnie ściąganych w tym celu z Bliskiego Wschodu i nie tylko. Dotyczyło to Słowacji, Litwy, a przede wszystkim Polski. Oglądał wojnę z terenu Mołdawii, odzwierciedlając punkty widzenia przeciętnych mieszkańców tego pozostającego w cieniu Moskwy państwa. Niby niezależne, a satelita Rosji. Ale jednak nie do końca. Mołdawią rządzą bowiem zza kulis różnego rodzaju korpo-racje, nieporównywalne z zachodnimi, ale na swoim terenie robiące potężne interesy. Organizacje te, po części o charakterze mafijnym, nie są wcale zainteresowane poddaństwem wobec Kremla, bo wówczas popadliby w uzależnienie od rosyjskich oligarchów czyli znacznie silniejszych i potężniej-szych konkurentów w biznesie. Chcą zachować quasi demokratyczny ustrój Mołdawii, bo tylko w jego ramach mogą zarabiać i prać brudne pieniądze. Dlatego popierają władze mołdawskie w utrzy-mywaniu resztek niezależności w stosunku do Rosji. Forró miał dostęp do wielu linii walk, bo ukraińskie ministerstwo obrony nadało mu status wojsko-wego. Jest więc niemal wszędzie, zagląda do okopów, ziemianek, zrujnowanych domów na zapleczu. Interesuje go często to co pomijają na ogół inni dziennikarze relacjonujący ten konflikt. Na przykład, pola bitwy wojny energetycznej. Bo nie chodzi tylko o strzelanie do ludzi i bombardowanie ich do-mostw. Ważne jest również niszczenie elektrowni i transformatorów zaopatrujących miasta w prąd. Autor przyznaje, że przebywanie w zurbanizowanym i cywilizowanym kraju, w którym nie ma prądu to destrukcyjne uczucie. Po zmroku przyjazne w dzień ulice zamieniają się w dekoracje rodem z horrorów, a wykształcona w ciągu dnia orientacja w ciemności na nic się nie przydaje, bo nawet skrzyżowania ulic i zarysy wielkich budynków wprowadzają w błąd. Ponadto pułapkami stają się nierówne krawężniki i dziury w chodnikach, pozostałości po reżimie sowieckim. Wymierzone w urządzenia prądotwórcze ciosy dronów i rakiet w analogiczny sposób odnoszą się do gazowni i wo-dociągów. W epoce dronów wojen nie wygrywa się tylko na frontach militarnych. Autor nie kryje swoich emocji jako postać uczestnicząca w rozgrywce między życiem a śmiercią. Jest nerwowy, impulsywny. Denerwuje pewnego kierowcę, Niemca, który wkurzony sugeruje kolegom rzucenie reportera na pole minowe, ku zadowoleniu – jego zdaniem – nawet samych Słowaków. Z kolei Tomaša denerwuje jego kierowca z pobytu w Mołdawii, Pavel, który najpierw wydaje się stać po stronie dzielnych Ukraińców, ale potem zauważa, że jest ich za dużo w Kiszyniowie i panoszą się, przy czym to ostatnie polega na tym, że siedzą w dużych grupach w restauracjach i śpiewają pieśni patriotyczne. A to przecież denerwuje Ruskich! A w ogóle, według Pavla, Ukraińcy powinni sporo zmienić w sobie samych, na przykład przestać być faszystami, no i zmienić swój rząd na nastawiony przyjaźnie do Moskwy, wówczas odżyłyby dawne dobre stosunki pomiędzy obu krajami. Pozycja autora jest na tyle niezależna, że część jego materiału reporterskiego została zakwestionowana przez stronę ukraińską. W książce są fragmenty dotyczące między innymi konfliktu pomiędzy prezydentem Żełeńskim a naczelnym dowódcą sił zbrojnych Ukrainy Żałużnym, w tym nieudanej próby zaaresztowania tego ostatniego. A także obraz państwa jako przeżartego korupcją na wszelkich szczeblach administracyjnych. Książka bardzo interesująca, absorbująca i wnosząca dużo nowej wiedzy o tej wojnie. Piotr Kitrasiewicz
  • Kwiatki od spodu. Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o śmierci
    Autorka: Katharina von der Gathen    Ilustracje: Anke Kuhl                      Wydawnictwo Dwie Siostry     Można powiedzieć, że prezentowana pozycja jest odpowiedzią Wydawnictwa Dwie Siostry na zna-komitą książkę „Jestem Śmierć” Elisabeth Helland Larsen wydanej przez Krótkie Gatki (P. 6/2021). Śmierć mówiła tam w pierwszej osobie, jeździła na rowerze, była jak na swoje warunki wesoła i pogodna. W sumie u Kathariny von der Gathen i Ankle Kuhl jest podobnie tyle że to publikacja dydaktyczna. Śmierć nie mówi. O niej za to mówi się dużo. „Kwiatki od spodu” są próbą oswojenia śmierci, próbą nauki dobrego życia ze świadomością śmierci, która jest jego naturalnym końcem. Tematyka przemijania została potraktowana kompleksowo zarówno w kontekście biologicznym (np. wątek rozkładu ciała), jak i kulturowym, czasem z wtrąceniem historycznej ciekawostki. Zaistniał też wymiar praktyczny, czyli rozmowy z osobami wykonującymi zawody, w których kontakt ze śmiercią jest codziennością (od lekarza do grabarza). Świetnie wypadły fragmenty o żałobie wśród zwierząt. Mało tego. Nie zrezygnowano z humoru – najczęściej czarnego. Natkniemy się więc nawet na żarty: „Przychodzi kościotrup do knajpy. – Piwo poproszę. I jakąś ścierkę do podłogi”. Kawały akceptuję, podobnie jak karykaturalne ilustracje utrzymane w żartobliwej konwencji niemal w stu procentach. Nie jestem natomiast pewien, czy nie jest lekką przesadą możliwość wykonania maski trupiej czaszki i trumienki. Szablony służące jako inspiracja znajdują się na końcu. Imponuje za to język – plastyczny i giętki, pełen czytelnej metaforyki (np. porównanie żałoby do niewidzialnego, ciężkiego plecaka). Wydanie jest estetyczne, przypomina styl retro. Z tą książką można spędzić długie godziny. Młody czytelnik może dzięki niej ułożyć sobie myślenie o śmierci w sposób ułatwiający funkcjonowanie w czasach, w których straszy się społeczeństwa każdego dnia. Oprawa twarda, szyta. Bardzo polecam.
  • Magiczna choinka
    Autor: Artur Gębka                                                          Ilustracje: Uliana Nikitina                                        Wydawnictwo Magiczne Poziom: BD I   Duży format, złoty tytuł widać z daleka, w środku mądre przesłanie. Artur Gębka z Ulianą Nikitiną zabiera małych czytelników, czyli przy okazji chyba największych fanów Bożego Narodzenia do fik-cyjnego Śniegoburga – miejscowości słynącej z odwiecznej rywalizacji dwóch rodzin: von Bombka i von Igiełka. Pojedynkują się rokrocznie o miano autorów najpiękniejszych ozdób świątecznych. Wydawałoby się, że to nawet zdrowa rywalizacja, ale czy rzeczywiście tak jest w zupełności? Autor poddaje sprawę w wątpliwość, podsuwa inne interpretacje, w których najważniejsza staje się ta związana z finałem, gdy wszyscy mieszkańcy – łącznie ze zwaśnionymi rodami – muszą się pojednać, ponieważ inaczej święta będą inne niż zwykle, mniej piękne, bo bez dekoracji. Wytworzona wspólnota sprawdza się doskonale i daje nadzieję na kolejne, nie tylko świąteczne miesiące. Ilustracje dobrze korespondują z tekstem. Całość jest dostosowana do już rozumiejących krótkie opowieści naj-młodszych dzieci. Oprawa twarda, szyta. Polecam.
  • Z głową przed ekranem. Jak mądrze korzystać z telefonu i internetu
    Autorka: Rachel Brian                                            Wydawnictwo Debit   „Z głową przed ekranem” to przykład mądrego, praktycznego poradnika dla dzieci w atrakcyjnej szacie graficznej, który nie znuży małego czytelnika, nie zmęczy go też natrętnym dydaktyzmem. Treść wydaje się wypośrodkowana, trafia w punkt. Chodzi o nabranie dobrych nawyków w temacie korzystania z telefonu, Internetu, mediów społecznościowych. Dobrze wiemy, że udział zwłaszcza w tych ostatnich jest często dla młodych albo drogą donikąd, albo po prostu złą drogą, na końcu której znajduje się frustracja, przemoc psychiczna i fizyczna, zniedołężnienie relacyjne w prawdziwych kontaktach. Pod względem wizualnym ujęcie jest w gruncie rzeczy komiksowe, co może zdecydować o powodzeniu publikacji, a wśród doradców prym wiedzie wyjątkowa przewodniczka, kotka Mrusia. Oddzielenie złych stron najnowszych technologii od dobrych jest w zasięgu dłoni. Wystarczy sięgnąć po prezentowaną pozycję, a uniknięcie niewiarygodnych materiałów, prowokacji, przeładowania nie-zweryfikowaną informacją, zbędnych nadgodzin z telefonem w ręku (uwaga, telefon może wpaść do sedesu – patrz strona 6), bezmyślnego scrollowania będzie możliwe. Jednocześnie jest to książka, która sprawdzi się we współpracy osoby dorosłej z dzieckiem, czyli jako narzędzie do stworzenia granic i określonych warunków dysponowania telefonem przez dziecko. Oprawa twarda, szyta. Polecam. Poprzednio na liście: „Martw się mniej. Jak odnaleźć siłę, spokój i oswoić lęk” (P. 14/2021)
  • Tajemniczy kot
    Autor: Kristina Ohlsson Wydawnictwo: Media Rodzina Poziom: BD III   Druga część trylogii o Heidi, Alvie i Harrym – przyjaciołach z Hovenäset (małej nadmorskiej miejscowości w Szwecji), którzy mierzą się z mrocznymi tajemnicami z przeszłości, dziwnymi historiami, niepokojącymi zjawiskami oraz własnymi lękami. Autorką cyklu jest szwedzka nagradzana pisarka i politolożka, Kristina Ohlsson. Poprzedni tom: „Diabelski młyn”, 2024, do nas nie dotarł. Najnowsza część koncentruje się na Alvie. Dwunastolatka mieszka w domku mobilnym na kempingu razem z młodszym bratem Ivanem oraz mamą, pochodzącą z Argentyny fotografką. Akcja powieści rozpoczyna się w rocznicę urodzin taty Alvy, pisarza, który został śmiertelnie potrącony przez samochód. Dziewczynka bardzo za nim tęskni, nie może się pogodzić z jego stratą, liczy dni od jego śmierci. Nurtuje ją, jak doszło do wypadku i dlaczego policja nie znalazła sprawcy. Od niemal trzech lat w ukryciu przed mamą wycina i zbiera artykuły z gazet dotyczące różnych wypadków. Chce odnaleźć sprawcę wypadku, zanim minie tysiąc dni od śmierci taty. W swoje śledztwo postanawia wtajemniczyć przyjaciół, Heidi i Harry’ego. Autorka łączy historię dziewczynki, która przeżywa żałobę i pragnie rozwiązać zagadkę śmierci taty, z wątkiem paranormalnym i elementami horroru, znakomicie budując napięcie. Bohaterka w nocy słyszy odgłosy podobne do kroków taty, ciągle napotyka tajemniczego, czarnego, zimnego kota, odkrywa też sekretne pomieszczenie pod kupioną przez jej mamę szopą rybacką, które przypomina więzienną celę. W dodatku do jednego z domków kempingowych wprowadza się budząca w Alvie strach dziwna kobieta z małą dziewczynką, która samotnie chodzi po okolicy. Doskonale napisana, trzymająca w napięciu lektura. Każdą część cyklu można czytać osobno. Okładka twarda, szyta. Polecam miłośnikom historii z dreszczykiem.
  • Co usłyszała biedronka
    Autorka: Julia Donaldson Wydawnictwo: Tekturka Poziom: BD O   Kolejna na liście książka nagradzanej brytyjskiej twórczyni literatury dziecięcej, autorki bestsellerowego „Gruffalo”, tym razem we współpracy z ilustratorką Lydią Monks. Akcja rymowanej opowieści toczy się na farmie pełnej wesołych zwierząt, z których jednemu grozi pewne niebezpieczeństwo. Otóż dwóch opryszków (Zdzich „Luźny Kalosz” i Krzych „Brudne Gatki”) planuje pod osłoną nocy włamać się do obory i ukraść krowę. Świadkiem knucia przez nich intrygi jest biedronka. Ta cicha, niepozorna mieszkanka farmy postanawia za wszelką cenę pokrzyżować ich niecny plan. Do realizacji tego celu angażuje wszystkich mieszkańców farmy, którzy wspólnie przygotowują zasadzkę na złodziei. Książka w pomysłowy pokazuje siłę współpracy w grupie. Zwraca też uwagę na mocne strony małej, nieśmiałej i cichej bohaterki, która wykazuje się tu dużą czujnością, sprytem i empatią. Zabawna, rymowana historyjka z wątkiem kryminalnym z pewnością będzie wciągającą lekturą dla przedszkolaków. Ich wzrok przykują wesołe, kolażowe ilustracje w żywych kolorach. Chętnie będą też powtarzać wplecione w tekst wyrazy dźwiękonaśladowcze. Większy, kwadratowy format. Okładka twarda, szyta. Polecam. Poprzednio na liście: „Karol Kleczka i jego ulubiona książeczka” p. 15/2024.
  • Fakty i plotki o wróżkach
    Autorka: Katarzyna Bajerowicz Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Poziom: BD O/I   Autorska książka obrazkowa poznańskiej graficzki i ilustratorki to humorystyczny przewodnik po świecie wróżek wydany w ramach serii „Fakty i plotki”. Poprzednio z tej serii prezentowaliśmy: „Fakty i plotki o syrenkach” p. 22/2023. Katarzyna Bajerowicz puszcza wodze fantazji i opowiada o różnych aspektach życia skrzydlatych stworzonek. Na bajecznie kolorowych rozkładówkach prezentuje m.in.: znanych i mniej znanych przedstawicieli świata wróżek (Calineczkę i Wróżkę Śmierdziuszkę), rozmaite domki i osiedla mieszkaniowe (tu pojawia się okładkowy czajnik przedstawiający dom pracy twórczej), wróżkową modę („okrycia do ukrycia” i „suknie dla miłośniczek klasyki), zimowe zajęcia („niesforne harce” i słuchanie płomiennych historii przy kominku), krewnych i znajomych (rusałkę i wodnika), dietę (no cóż, okazuje się, że wróżki lubią podkradać nam zachomikowane smakołyki). Mali czytelnicy dowiedzą się, że wróżki biorą się z nie tylko z pietruszki, a dotrzeć do ich świata można zarówno przez czytanie książek i sen, jak też przez bańki mydlane i dziurkę od klucza. Podejrzą w akcji grupę wróżek zębuszek. Zobaczą poczynania małych stworzonek w pustym domu i bibliotece. Będą mogli też odszukać pochowane w różnych zakamarkach wróżki. Każda rozkładówka przedstawia niezwykle barwną i bogatą w szczegóły scenkę skrzącą humorem. Rozrywkowa, rozwijająca wyobraźnię książka, która w pomysłowy sposób przedstawia uniwersum wróżek. Wielkoformatowa, kartonowa. Polecam małym miłośnikom wróżek.
  • Chiny. Od czerwonych lampionów po Zakazane Miasto
    Autorka: Giulia Ziggiotti Wydawnictwo: Nasza Księgarnia   Bogato ilustrowany przewodnik po Chinach włoskich autorek – za tekst odpowiada Guilia Ziggiotti, absolwentka współczesnych studiów chińskich, która obecnie zarządza włoskimi placówkami edukacyjnymi w Azji Wschodniej i organizacjami upowszechniającymi włoską kulturę w Chinach, ilustracje zaś stworzyła Sabrina Ferrero, rysowniczka i graficzka (zilustrowała m.in. książkę pt. „Japonia. Od anime do zen” p. 9/2025). Książka przybliża bogatą tradycję kulturową, historię i geografię Chin, pomaga też zrozumieć chińską rzeczywistość. Guilia Ziggiotti zabiera czytelników w fascynującą podróż po tym rozległym, dynamicznie rozwijającym się, pełnym sprzeczności kraju, pokazując zarówno starożytne zabytki i zwyczaje, jak też współczesne osobliwości i trendy. Książka łączy wątki podróżnicze, fakty historyczno-kulturowe, ciekawostki dotyczące życia codziennego Chińczyków oraz elementy poradnikowe. Podzielona jest na osiem tematycznych rozdziałów. Autorka chińską przygodę proponuje zacząć od zwiedzania Pekinu, w tym znajdującego się jego sercu Zakazanego Miasta (siedziby dwóch ostatnich dynastii cesarskich: Ming i Qing), targu antyków, Wielkiego Muru i opery pekińskiej. Następnie wprowadza czytelników w chińską kulturę i wartości. Znajdziemy tu ciekawostki o sztuce kaligrafii, ceremonii herbacianej, tradycyjnej medycynie, systemach filozoficznych, porcelanie, jedwabiu, feng shui i harmonii ze światem. Kolejny rozdział zabiera nas w podróż po prowincjach Chin, ukazując ich zróżnicowanie etniczne i krajobrazowe. Wybierzemy się m.in. na wycieczkę do Szanghaju, w góry niegdyś zwane Kolumną Nieba Południowego, a dziś – Avatar (od nazwy filmu Jamesa Camerona) oraz historycznym jedwabnym szlakiem. Będziemy mogli też zobaczyć najsłynniejsze chińskie ogrody, świątynie i biblioteki. W dalszej części książki poznamy podstawowe zwroty grzecznościowe, dania kuchni chińskiej, sportowe i modowe zainteresowania Chińczyków. Ostatni zaś rozdział poświęcony jest chińskim świętom i uroczystościom. Na końcu książki znajduje się kilka pustych stron na notatki. Pasjonująca, atrakcyjnie zilustrowana lektura zarówno dla młodzieży, jak i starszych. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Co ma piernik do wiatraka i inne językowe rozkminy
    Autorka: Weronika Zych Wydawnictwo: Znak     Debiutancka książka Weroniki Zych, filolożki i influencerki, znanej w mediach społecznościowych jak FireVerka, to ciekawe wprowadzenie w fascynujący świat etymologii (nauki zajmującej się badaniem słów). Autorka z pasją przybliża historie pochodzenia kilkudziesięciu polskich związków frazeologicznych oraz w zabawny, obrazowy sposób tłumaczy ich znaczenie. Odkrywając tajemnice dawnych powiedzeń pokazuje, w jaki sposób kiedyś ludzie opisywali rzeczywistość, ale też jak możemy je odnieść do dzisiejszego świata. W książce przeprowadza językowe śledztwo w sprawie takich wyrażeń jak: „kupić kota w worku”, „znać się jak łyse konie”, „ale lipa”, „nie zasypiać gruszek w popiele”, „uciekać, gdzie pieprz rośnie”, „mieć muchy w nosie” czy „czeski film”. Omówione w książce frazeologizmy podzielone są na cztery grupy tematyczne, które dotyczą zwierząt, roślin, człowieka oraz rzeczy i miejsc (stanowiących „frazeologiczny miszmasz”). Każde powiedzenie ukazane jest najpierw we współczesnej scence z życia codziennego pomagającej zrozumieć jego sens i kontekst. Następnie autorka wyjaśnia, skąd się wzięło dane sformułowanie i co ono oznacza. Na końcu zaś podpowiada, w jakich sytuacjach możemy go używać. W krótkie opowieści wplata ciekawostki językowe, zabawne historie, gry językowe oraz dodatkowe porzekadła (wyróżnione pogrubioną czcionką), które wyjaśnione są na marginesach. Tekst dopełniają humorystyczne, czarno-białe ilustracje z komiksowymi elementami autorstwa Marcina Wierzchowskiego. Każdy rozdział kończy się zadaniem sprawdzającym wiedzę. Dodatkowo na końcu książki znajduje się propozycja twórczej zabawy, w której czytelnik ma wymyśleć własne powiedzonka do konkretnych sytuacji (może je też wpisać w wykropkowanych miejscach). Wartościowa, atrakcyjna publikacja łącząca naukę z zabawą. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Dookoła świata. 80 roślin
    Autor: Jonathan Drori Wydawnictwo PWN     Druga na naszej liście książka brytyjskiego autora, popularyzatora przyrody, wieloletniego członka Rady Powierniczej Królewskich Ogrodów Botanicznych w Kew, wydana w ramach serii „Dookoła świata”; poprzednio: „Dookoła świata. 80 drzew” p. 19/2025. Autor po raz kolejny zabiera czytelników w botaniczną podróż, tym razem odkrywając fascynujący świat roślin. Z polotem opisuje osiemdziesiąt gatunków roślin, pokazując ich znaczenie w kulturze, folklorze, sztuce, historii oraz gospodarce. Interesują go również zaskakujące relacje roślin ze zwierzętami, grzybami i ludźmi. W swoich opowieściach odwołuje się zarówno do najnowszych badań naukowych, jak i do źródeł historycznych. Opisane w książce rośliny pogrupowane są według regionów geograficznych. Drori botaniczną podróż zaczyna od Anglii i pokrzywy zwyczajnej, która w jego opowieści jest czarującą rośliną odznaczającą się niezwykłym mechanizmem obronnym. Jak się okazuje, Anglicy mają długotrwałą relację z pokrzywami, czego przykładem są organizowane aż do tej pory w Dorset doroczne mistrzostwa w jedzeniu pokrzyw. W Szkocji uwagę autora przykuwa rododendron pospolity, zwany też różanecznikiem pontyjskim, którego nektar z kwiatów jest toksyczny dla brytyjskich pszczół miodnych (z kolei gruzińskie pszczoły produkują z niego „szalony miód”). Badając hiszpański szafran uprawny odkrywa, że został on uwieczniony na freskach z okresu minojskiego, które ukazują zbiory szafranu przez wytresowane małpy. Dowiemy się, że za czasów Kleopatry roślina ta była stosowana do rozbudzania pożądania, a w XVI-wiecznej Europie jako lekarstwo na dżumę. Na trasie podróży znalazły się też takie rośliny jak: mandragora lekarska (Włochy), kakaowiec (Wybrzeże Kości Słoniowej), hiacynt wodny (Kenia) czy lotos orzechodajny (Indie). Rośliny w środowiskowych i kulturowych sceneriach, zbliżenia ich kwiatów i liści uchwyciła francuska ilustratorka, Lucille Clerc, której dzieła urzekają artystyczną kompozycją, subtelną kolorystyką i bogactwem detali. Na końcu książki zamieszczone są propozycje lektur, źródła specjalistyczne, pozycje akademickie, źródła internetowe oraz indeks. Ciekawe spojrzenie na rośliny świata. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Lekarka z tundry
    Autorka: Ingvild Holtan-Hartwig Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Relacja     Książka młodej norweskiej lekarki, która po stażu w szpitalu w Oslo, postanowiła zamienić wielkomiejskie życie na położoną w norweskiej Laponii niewielką miejscowość – Karasjok. Trafiła do społeczności odmiennej kulturowo, posługującej się własnym językiem i trochę nieufnej, a jednocześnie ciekawej nowej stażystki w ich ośrodku zdrowia. Diametralnie zmieniło się również zawodowe życie lekarki, która z nowoczesnego szpitala, w którym – jak sama pisze – była robotnicą przy taśmie z ludźmi do naprawienia, trafiła do trochę zaniedbanego prowincjonalnego ośrodka zdrowia, gdzie musiała zajmować się całym spektrum chorób. Dodatkowo zderzyła się z wieloma trudnymi sytuacjami: nieprzychylnymi komentarzami ze strony niezadowolonych pacjentów na lokalnej grupie facebookowej, agresją słowną, koniecznością przekazania bolesnej diagnozy czy samobójstwem. Czas opowieści to jeden rok, cztery pory roku, które wyznaczają tempo życia społeczności. Przyroda w książce jest tłem, na którym ukazane zostało wtapianie się lekarki w społeczność i zmiany w jej życiu (miłość, znajomi, nowy styl ubierania się czy nawet pozbawiony jakiekolwiek makijażu wygląd fizyczny). Dobrze napisana, przyjemna w czytaniu książka, która ukazuje Ingvild Holtan-Hartwig jako lekarkę z powołania, oddaną pracy i ludziom. Opowieść oparta jest na doświadczeniach autorki, ale dla zachowania anonimowości niektórym osobom zostały zmienione imiona. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Lis z Martwego Lasu
    Autorka: Aubrey Hartman Wydawnictwo: Kropka Poziom: BD II/III     Książka amerykańskiej pisarki to poruszająca, metafizyczna historia istoty zawieszonej między życiem a śmiercią, która osadzona jest w osobliwej, ponurej kranie – Martwym Lesie. Mieszka tam w chatce nieumarły lis Bazyl, który jako szczenię został rozjechany przez samochód. Kiedy leżał na drodze w agonii, dostał propozycję od przewodnika wędrujących dusz, żeby został jego następcą. Bazyl pełni tę funkcję już od sześciu lat, pomagając zabłąkanym duchom martwych zwierząt dotrzeć do właściwego królestwa (Pokoju, Przyjemności, Postępu lub Płaczu). W wolnym czasie krząta się po chacie, czyta książki i pielęgnuje ogród z grzybami. Jego spokojną egzystencję wywraca do góry nogami borsuczyca o imieniu Coniemiara, która niespodziewanie pojawia się przed wigilią Wszystkich Świętych. Tym razem nic nie idzie zgodnie z planem. Bazyl nie dostaje bowiem żadnych wskazówek od wszechwiedzących Zaświatów, dokąd ma odesłać irytującą borsuczycę. Nie działają też próby wprowadzenia jej do któregoś z królestw. Sytuacja ta budzi w lisie niepokój, tym bardziej że przypomina mu się ostrzeżenie wieszczki Hesterkur (głuszycy z Lasu Jaskrów) o nadchodzącym zamieszaniu w Martwym Lesie. Kiedy po pewnym czasie odkrywa znaczenie tej przepowiedni, postanawia za wszelką cenę pozbyć się zagrażającej jego posadzie Coniemiary. Zamierza wykorzystać do tego zbliżającą się wigilię Wszystkich Świętych, podczas której otwierają się wrota wszystkich królestw. Autorka w niezwykle poruszający sposób ukazuje zagmatwane, pokiereszowane dusze bohaterów. Spotkanie dwóch różnych osobowości: samotnego, zamkniętego w sobie lisa oraz upartej, ciekawskiej borsuczycy, odmienia los obojga, pomaga im zarówno w zmierzeniu się ze swoimi bolesnymi wspomnieniami, jak też w odkryciu własnej wartości. Między bohaterami rodzi się przyjaźń, która wydobywa z nich to, co najpiękniejsze. Bazyl, który ukrywa swój – jak jest przekonany – przerażający wygląd pod ludzkim płaszczem, a pusty oczodół zakrywa monoklem, dzięki nowej przyjaciółce uczy się kochać samego siebie i patrzeć na świat sercem. Coniemiara zaś, która była w dzieciństwie krytykowana przez swojego ojca, zaczyna wierzyć w siebie. Powieść wypełniona jest intensywnymi emocjami i głębokimi przemyśleniami. Autorka dotyka w niej wielu trudnych tematów, takich jak na przykład przemoc słowna ze strony najbliższych, odrzucenie przez matkę, wykluczenie, strata, samolubstwo, strach przed zmianą, rozpaczliwe pragnienie aprobaty. Z pogardzanych, zdeformowanych, makabrycznych postaci, jesiennego rozkładu, pełnych grozy scen i bolesnych doświadczeń wydobywa prawdziwe piękno, dobro, łagodność i wrażliwość. Do tego zaś dołącza dawkę humoru. Powieść jest znakomicie skonstruowana i napisana. Narratorką jest Bardka, która ujawnia swoją tożsamość na końcu książki, przez co historia zyskuje nowy wymiar. Klimat opowieści znakomicie budują zjawiskowe, czarno-białe ilustracje Marcina Minora. Piękna, skłaniająca do refleksji opowieść o śmierci i wiecznym przeznaczeniu, ale też o sile miłości i przyjaźni. Okładka twarda, szyta. Szczególnie polecam.
  • Kociaki łobuziaki i rwetes ze swetrem
    Autor: Maciej Szymanowicz Wydawnictwo: Nasza Księgarnia   Nowa odsłona przygód uroczych, psotnych kociaków, znanych zarówno z książki „Kociaki łobuziaki i mydło brudzidło” (p. 19/2024), jak też z gry planszowej „Kociaki łobuziaki”. Twórcą wizerunku sympatycznych kocich bohaterów oraz zabawnych opowieści z nimi związanych jest Maciej Szymanowicz, ilustrator, autor książek dziecięcych i projektant plakatów teatralnych, z wykształcenia zaś aktor lalkowy. W najnowszej części Bazyl chce za wszelką cenę urosnąć, aby móc nosić mięciutki sweter w seledynowe paseczki, który jest dla niego za duży. W tym celu testuje różne sposoby na szybkie rośnięcie, które podsuwają mu jego współlokatorzy: Fik i Mila. A trzeba przyznać, że w tej sprawie nie brakuje im inwencji i fantazji. I tak nasz mały kociak próbuje wydorośleć, naśladując styl życia dorosłych (leży na sofie i ogląda wiadomości w telewizji), upodobniając się do nich wyglądem (zakłada garnitur i zapuszcza wąsy) oraz zdobywając wiedzę (zjada pełną różnych mądrości książkę). Fik proponuje jeszcze, żeby umieścić Bazyla na rabatce i podlewać go jak kapustę. Niespodziewanie sprawa sweterka zostaje załatwiona w zupełnie inny sposób. Szalone pomysły kociaków łobuziaków rozbawią nie tylko dzieci, ale też dorosłych. Ci pierwsi przekonają się, że dorosłość wcale nie jest taka fajna, jak mogłoby się wydawać, ci drudzy zaś będą mogli przejrzeć się w krzywym zwierciadle. Z humorystyczną opowieścią doskonale współgrają barwne, pełne zabawnych szczegółów ilustracje z interaktywnymi wstawkami z zadaniami do wykonania. Rozrywkowa, pobudzająca wyobraźnie lektura. Świetna propozycja do wspólnego czytania. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Myśl jak grecki filozof
    Autor: Donald J. Robertson Wydawnictwo: Onepress Power       Donald J. Robertson, brytyjski psychoterapeuta kognitywno-behawioralny, trener rozwoju osobistego, pisarz i popularyzator stoicyzmu, zgłębia powiązania między filozofią Sokratesa a współczesną psychoterapią. W książce przybliża sylwetkę słynnego filozofa z Aten, wydobywając szczegóły dotyczące jego życia i filozofii z dialogów Platona i Ksenofonta. Te sokratejskie dialogi, ożywione tutaj poprzez barwną, udramatyzowaną narrację oraz wzbogacone o kontekst historyczny, stają się punktem wyjścia do rozważań nad podejmowanymi w nich tematami, omówienia związków myśli Sokratesa ze współczesną psychologią oraz przedstawienia praktycznych porad. Autor w ciekawy i przystępny sposób analizuje metodę sokratyczną. Opisuje strategie i ćwiczenia używane przez Sokratesa, pokazując ich terapeutyczny aspekt, podobieństwo do technik stosowanych we współczesnej terapii poznawczej oraz ich praktyczne znaczenie dla naszego codziennego życia. Omawia tu m.in. metodę stawiania pytań, metodę analizy zysków i strat, metodę dystansowania poznawczego, strategię podwójnych standardów oraz metodę przezwyciężania lęku przed śmiercią. Opowieść o starożytnym filozofie zaczyna od końca jego życia, kiedy zostaje on oskarżony o bezbożność i stoi w obliczu egzekucji. Następnie opisuje jego działania i poglądy, które doprowadziły do tej sytuacji. Losy bohatera przedstawione są na bogato odmalowanym tle sytuacji politycznej, społecznej i kulturowej starożytnych Aten. Autor ukazuje filozoficzne poszukiwania bohatera, jego dążenie do kwestionowania wszelkich przekonań, uprzedzeń i wartości, analizowanie za pomocą rozumu moralnych aspektów życia oraz kształtowanie się jego niezłomnej postawy. Skłaniająca do refleksji, przystępnie napisana, z ogromną wiedzą i pasją książka, która zachęca do samopoznania, elastyczności poznawczej i krytycznego myślenia. Pozycja zawiera przypisy końcowe oraz bibliografię. Okładka twarda, szyta. Bardzo polecam.
  • ADHD. Poradnik dla dorosłych
    Desseilles Martin, Perroud Nader, Weibel Sébastien, „ADHD. Poradnik dla dorosłych”Autorzy: Martin Desseilles, Nader Perroud, Sébastien Weibel Wydawnictwo: PWN Pośród mnóstwa publikacji poświęconych zespołowi nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi, jakie ukazały się w Polsce w ostatnich miesiącach i latach, „ADHD. Poradnik dla dorosłych” sprawia wrażenie jednej z lepszych. Po pierwsze, jest to ksiażka pełna rzetelnej wiedzy. Po drugie, jej autorzy to trójka psychiatrów, co sprawia, że przekaz jest odpowiedzialny i jednak różni się od samopomocowych publikacji wydawanych przez kolejnych coachów. Po trzecie, wydaje się, że autorzy rzeczywiście skupiają się na tym, co dla dorosłych z diagnozą lub podejrzeniem ADHD najważniejsze. I wreszcie po czwarte: mimo że autorzy przecież są lekarzami, nie pisarzami, pamiętali oni o tym, by forma książki była jak najbardziej przystępna dla osób z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (treść została podzielona na małe cząstki, w książce nie brakuje tabel, mało tego: publikacja została przez nich nawet opatrzona „instrukcją korzystania dla osób z ADHD”, która z pewnością może im pomóc doczytać książkę do końca). Kolejne rozdziały poświęcone są m.in. prezentacji objawów i trudności, których doświadczają osoby z ADHD, diagnostyce, zaburzeniom współistniejącym (które występują o wiele częściej niż do niedawna uważano), leczeniu farmakologicznemu, psychoterapii, sposobom na poprawę koncentracji czy regulowaniu emocji. Jeśli wysyp książek poświęconych ADHD nie sprawił, że w bibliotekach jest już ich zbyt wiele i wciąż jest zapotrzebowanie na kolejne – tę mogę z czystym sumieniem polecić. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Bibliotekarka z Warszawy
    Paszyńska Maria, „Bibliotekarka z Warszawy”Autorka: Maria Paszyńska Wydawnictwo: Filia Jest rok 1995. Daniel i Jagoda są młodym małżeństwem i snują plany na przyszłość. Dziadek Jagody, a zarazem jej najbliższy żyjący krewny, dostaje diagnozę alzheimera i podejmuje decyzję: przenosi się do domu opieki, zaś swoje warszawskie mieszkanie daruje wnuczce. Jagoda ma je sprzedać i następnie kupić takie, które będzie w większym stopniu odpowiadało jej wspólnym planom z Danielem. Warunek jest tylko jeden: musi zrobić porządek w ogromnej domowej biblioteczce dziadka. Podczas tej pracy Jagoda natyka się w jednym z woluminów na tajemniczą dedykację – od Róży. Kim jest Róża i skąd wzięła się tak duża poufałość, w końcu w tamtym czasie dziadek Jagody był już mężem babci. Jagoda domaga się od dziadka wyjaśnień i w zamian otrzymuje barwną opowieść o czasach krótko po Powstaniu Warszawskim. W tym momencie rozpoczyna się także właściwa opowieść. Traktuje ona o dzielnych warszawskich bibliotekarzach, którzy na przełomie 1944 i 1945 roku starają się ocalić od zniszczenia jak najwięcej książek i dokumentów. Ryzykują życiem, by zachować świadectwa przeszłości i zarazem część dziedzictwa narodowego i dorobku kulturowego miasta. Jest wśród nich Róża, kobieta krucha fizycznie, lecz pełna wewnętrznej siły i jest mężczyzna, który po latach stanie się dziadkiem Jagody, ale na razie jest straumatyzowanym wojną człowiekiem, którego los w dramatycznych okolicznościach rozłączył z żoną. Jak można się domyślić, walczący we wspólnej sprawie bohaterowie stają się sobie bliscy. „Bibliotekarka z Warszawy” to zręcznie napisana obyczajowa powieść historyczna. Jej fabuła jest wprawdzie dziełem wyobraźni Marii Paszyńskiej, ale opartym na kwerendach dotyczących prawdziwych wydarzeń – heroiczny zryw warszawskich bibliotekarzy naprawdę miał miejsce. Z naszej perspektywy istnieją więc co najmniej dwa mocne argumenty, by książkę pozyskać: po pierwsze opowiada ona o bibliotekarzach, a po drugie jest to opowieść, która powstała na kanwie prawdziwej historii Warszawy. „Bibliotekarkę z Warszawy” można zatem polecić – sądzę, że książka powinna znaleźć swoich czytelników. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • W 80 gier dookoła świata
    du Sautoy Marcus, „W 80 gier dookoła świata”Autor: Marcus du Sautoy Wydawnictwo: PWN Marcus du Sautoy jest profesorem matematyki na Uniwersytecie Oksfordzkim, ale na tyle zasłużonym dla popularyzacji nauki, że piastuje też stanowisko profesora w specjalnej katedrze zajmującej się właśnie misją popularyzacyjną (objął ją po samym Richardzie Dawkinsie). On sam popularyzuje głównie matematykę – i robi to przy pomocy swojego drugiego głównego zainteresowania, czyli gier. Właśnie grom poświęcona jest niniejsza publikacja, czego zresztą można domyślić się już na podstawie samego tytułu. W swojej książce du Sautoy pisze o osiemdziesięciu grach pochodzących z różnych zakątków świata. Robi to w taki sposób, by w publikacji nie zabrakło wiedzy i ciekawostek o samych tych grach i kulturoznawczego spojrzenia na nie, ale z drugiej strony tym, co interesuje go najbardziej jest właśnie matematyka, która jest w nich ukryta. A jest ona wszechobecna. Okazuje się, że właściwie żadna popularna gra nie obyłaby się bez ścisłych zasad matematycznych, które za nią stoją. Nie od dziś wiadomo na przykład ile matematyki da się znaleźć w szachach, ale niektóre przykłady mogą zaskoczyć – weźmy na przykład grę w klasy. Poza odkrywaniem przed czytelnikiem pewnych schematów du Sautoy przekonuje, że spojrzenie na rozgrywkę okiem matematyka może zapewnić nam sukces w niemal każdej grze (a przynajmniej wydatnie zwiększyć szanse na sukces). Bardzo interesujący okazuje się także sam dobór gier, o których pisze autor. W książce można bowiem przeczytać zarówno o klasykach gier znanych pod każdą szerokością geograficzną, jak szachy czy warcaby, starożytnych grach takich jak tryktrak czy tzw. królewska gra z Ur, grach karcianych takich jak brydż czy wist, najpopularniejszych współczesnych grach planszowych takich jak „Wsiąść do pociągu” czy „Dobble”, grach komputerowych takich jak „Tetris” czy „Prince of Persia”, grach RPG („Dungeons & Dragons), a nawet grach, których większość ludzi nawet nie uważa za gry (Tarot). „W 80 gier dookoła świata” to luźna, ale przy tym bardzo ciekawa lektura, która przekazuje czytelnikowi sporo interesującej wiedzy i przy tym skłania do samodzielnego ruszenia głową. Myślę, że z racji, iż amatorów gier nie brakuje – i chyba nigdy nie zabraknie – może ona liczyć na pewną popularność, a jeśli już jakiś miłośnik gier po nią sięgnie, nie powinien poczuć się zawiedziony. Toteż polecam ją jako zakup biblioteczny. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę
    Gooch Brad, „Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę”Autor: Brad Gooch Wydawnictwo: Znak Literanova Kiedy umierał wskutek powikłań związanych z AIDS miał zaledwie 31 lat. Jednak mimo że umarł tak tragicznie młodo, jego sztuka przetrwała, i to na różnych płaszczyznach – w galeriach, w popkulturze, a nawet na ubraniach. Keith Haring zdecydowanie jest bowiem jednym z tych artystów, których prace są dziś najczęściej reprodukowane na koszulkach czy skarpetkach. Zawdzięcza to kilku rzeczom. Po pierwsze ten amerykański artysta od początku tworzył w sposób jak najbardziej egalitarny i spontanicznie trafiał do mas. W latach osiemdziesiątych, czyli wtedy, kiedy był aktywny, swoje charakterystyczne prace tworzył zarówno w formie graffiti, jak i obrazów w galeriach sztuki, zarówno w formie komercyjnych grafik tworzonych na zamówienie wielkich firm, jak i charytatywnych murali. Tworzył bardzo dużo, a jego minimalistyczny, barwny styl był rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. Ponadto Haring bardzo lubił popkulturę i był częścią bohemy – współpracował choćby z Vivienne Westwood i Davidem Bowie. Brad Gooch, autor tej biografii, mieszkał w Nowym Jorku w tym samym czasie co Keith Haring. Jako że był wówczas młodym aspirującym pisarzem, on też kręcił się blisko bohemy, oglądał te same filmy i wystawy, wędrował po tych samych ulicach i chodził do tych samych klubów co Haring, a jego prace widywał na co dzień. To dodaje książce wiarygodności – autor po prostu wie, o czym pisze, bo zna to z własnego doświadczenia. Może właśnie dzięki temu, a także ambicjom prozatorskim – pisze też barwnie. Jego książka na pewno nie stanowi zbioru suchych faktów, to raczej proza oparta o drobiazgową kwerendę i dziesiątki, jeśli nie setki rozmów z osobami, które znały Haringa osobiście. Poszczególne rozdziały skonstruowane są zmyślnie, niczym odcinki nowoczesnego serialu – tak, by czytelnik miał ochotę natychmiast czytać dalej. Dodatkową zaletą książki jest fakt, że opowiada ona nie tylko o Haringu. Przyglądając się życiu artysty, Gooch widzi też szerszą panoramę i pośrednio przestawia także krajobraz całego amerykańskiego artystyczno-kulturalnego środowiska końcówki lat siedemdziesiątych i lat osiemdziesiątych. Poza tym to także książka o epidemii AIDS, która szczególnie w latach osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych zebrała na Zachodzie ogromne żniwa. „Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę” to ciekawa, dobrze napisana biografia nietuzinkowego artysty, który znakomicie trafił w swój czas. Do polecenia miłośnikom sztuki i popkultury, a także biografii interesujących postaci. Według mnie może przydać się w bibliotece. W środku, na wkładkach wydrukowanych na kredowym papierze, znalazło się trochę zdjęć i reprodukcji. Oprawa twarda, szyta.
  • Dom Rodomiłów 5. Czarnóżka
    Szczygielski Marcin, „Dom Rodomiłów 5. Czarnóżka”Autor: Marcin Szczygielski Ilustratorka: Marta Krzywicka Wydawnictwo: Bajka Poziom czytelniczy: BD II „Czarnóżka” to już piąta powieść z cyklu Marcina Szczygielskiego pt. „Dom Rodomiłów”. Seria jest przepełniona magią i opowiada o ekscentrycznej tytułowej rodzinie, która od wielu pokoleń trudni się pomaganiem mieszkańcom Warszawy w rozprawianiu się z rozmaitymi siłami nieczystymi: potworami, upiorami, zaklęciami itp. Rodomiłowie to rodzina czarnowidzów, którzy świetnie znają się na ciemnych mocach i zaklęciach zdolnych te moce ujarzmić. Aby również zostać czarnowidzką, główna bohaterka cyklu, czyli jedenastoletnia Hania, musi intensywnie się uczyć, studiując księgę zatytułowaną „Młot na potwory” (a nauki jest bardzo dużo, bo w późniejszych tomach okazuje się, że ksiąg jest więcej). Mimo fantastycznej konwencji i dekoracji niczym z „Rodziny Adamsów” tak naprawdę cykl Szczygielskiego nie ma w sobie zbyt wiele z opowieści grozy – to raczej zabawna komedia fantastyczna skierowana do czytelników będących mniej więcej w wieku głównej bohaterki. Wcześniej omawialiśmy już drugą, trzecią i czwartą część serii, ostatnio podczas przeglądu 7 w 2025 roku. W końcówce ostatniego tomu, zatytułowanego „Neomama”, do Hani, uwięzionej w tajemniczym Domu Gdzie Indziej, dołączyła jej mama. Stało się to oczywiście przez przypadek – chciała odnaleźć córkę i nie wszystko poszło po jej myśli. Hania się z tego cieszy, bo zawsze lepiej być uwięzioną razem z mamą niż bez niej, ale nie zmienia to faktu, że w nowej powieści jej głównym zadaniem pozostaje dowiedzieć się, czy z Domu Gdzie Indziej w ogóle można się wydostać. A później wrócić razem z mamą tam, skąd przybyły, a najlepiej ustanowić trwałe przejście między obydwoma domami (gdyby to się udało, to już nigdy więcej nie trzeba byłoby martwić się o metraż). W zasadzie w najnowszym tomie bohaterka wpada nawet na obiecujący pomysł, który mógłby to umożliwić. Żeby jednak nie nie zdradzać z fabuły zbyt wiele – na tym poprzestańmy. No, może powiedzmy jeszcze tylko, że w najnowszym tomie tzw. neomama, która w realnym świecie udaje prawdziwą mamę, w końcu zrzuca maskę, zaś pochodzący z przeszłości stryj Alfons spotyka wyjątkowo sympatyczną i pomocną dziewczynę, która ma szanse sprawić, że nabierze on choć trochę sympatii do współczesności… Fanom cyklu o Rodomiłach raczej nie trzeba „Czarnóżki” polecać. Natomiast czytelników, którzy dopiero chcieliby rozpocząć swoją przygodę z cyklem Szczygielskiego należy ostrzec, że seria zdecydowanie jest pisana z myślą o chronologicznej lekturze. Zaczęcie dopiero od „Czarnóżki” – choć jest teoretycznie możliwe – sprawi, że odbiorca dużo straci. Oprawa twarda, szyta.
  • Gwiazdka myszki
    Paglia Isabella, Proietti Paolo, „Gwiazdka myszki”Autorka: Isabella Paglia Ilustrator: Paolo Proietti Wydawnictwo: Kropka Poziom czytelniczy: BD 0/I Bardzo prosta, ale za to klimatycznie ilustrowana świąteczna publikacja kierowana do dzieci. Jej główna bohaterka, mała myszka Stefcia, biega wraz z mamą po mieście – razem próbują tuż przed świętami pozałatwiać wszystko, co trzeba: kupić zaległe prezenty czy wysłać list do Świętego Mikołaja. W przedświątecznym rozgardiaszu spieszą się jednak nie tylko one, co czasami generuje problemy. Stefcia jest jednak bardzo empatyczna i czuła na inne osoby – dosłownie na każdej stronie pomaga komuś innemu. A to ustępuje staruszce miejsca w autobusie, a to daruje swój szalik bezdomnemu mężczyźnie, a to informuje pewną borsuczkę, że wypadła jej portmonetka. Od osób, którym pomaga, za każdym razem słyszy to samo: „Dziękuję, masz dobre serce!”. I chociaż ostatecznie nie udaje jej się zdążyć na pocztę, żeby wysłać swój list do Mikołaja, to Stefcia i tak zasypia spokojna i szczęśliwa – dlatego że ci, którym tego dnia pomogła sprawili, że zrobiło jej się ciepło na sercu. Nazajutrz okazuje się, że chociaż myszka nie wysłała listu, pod choinką znajduje dokładnie to, o czym marzyła: małego, słodkiego kotka. Czyżby staruszek, któremu podarowała szalik, był tak naprawdę Świętym Mikołajem? Publikacja Isabelli Paglii i Paolo Proiettiego może sprawdzić się jako lektura wprowadzająca dzieci w atmosferę świąt Bożego Narodzenia. Wprawdzie nie zachwyca ona formą, ale może zainspirować najmłodszych czytelników do czynienia wokół siebie dobra i zasygnalizować, że to wcale nie fajne prezenty ani pyszne świąteczne potrawy stanowią sedno Świąt – tak naprawdę chodzi w nich o coś nieco trudniej uchwytnego. Oprawa twarda, szyta. Duży format.
  • Rysie. Historie prawdziwe
    Figura Michał, Mizielińska Aleksandra, Mizieliński Daniel, „Rysie. Historie prawdziwe”Scenariusz: Michał Figura, Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński Rysunki: Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński Wydawnictwo: Dwie Siostry W 2022 roku nakładem wydawnictwa Dwie Siostry ukazał się komiks „Wilki. Historie prawdziwe”. Polecaliśmy go podczas przeglądu 23 w 2022 roku. Opowiada on o wilkach, a właściwie o Michale Figurze, który zajmuje się badaniem wilków, rysi i niedźwiedzi, a także działa na rzecz ich ochrony. Znani autorzy książek dla dzieci, Aleksandra i Daniel Mizielińscy na podstawie opowieści Figury skonstruowali coś w rodzaju komiksu non-fiction skierowanego do młodszych czytelników i mającego uwrażliwiać ich na dziką przyrodę. „Rysie. Historie prawdziwe” to pozycja podobna, tyle że oparta o przygody Michała Figury z rysiami. Komiks dzieli się na osiem części. W każdej z nich opowiedziana jest historia jednego rysia, którego Michłowi Figurze i jego kolegom ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” udało się przez jakiś czas śledzić i podglądać. Zazwyczaj wiązało się to zresztą z pomocą zwierzęciu. Opowieści o poszczególnych rysiach w zasadzie nie zostały przez Mizielińskich sfabularyzowane – w komiksie chodzi raczej o pokazanie prawdy i możliwie wierne oddanie tego, o czym opowiadał Figura. Opowieści tych nie trzeba bowiem ubarwiać ani dodawać im dramatyzmu – fakty są wystarczająco ciekawe. Oczywiście niedorosły czytelnik podczas lektury komiksu dowie się sporo o zwyczajach rysiów, a także o codziennej pracy ludzi, którzy starają się je chronić, jednak dzieje się to niejako przy okazji – w toku akcji. Dlatego według mnie mimo wszystko komiksowi bliżej jest do literatury faktu, w rodzaju książki wspomnieniowej czy nawet reportażu, niż do publikacji dydaktycznej. Rysunki Mizielińskich są proste – widać, że pełnią tu one rolę służebną wobec opowieści – ale jak najbardziej staranne i udane. Dużym plusem jest fakt, że historie opowiadane przez autorów w ogóle nie są zinfantylizowane, a to, że są kierowane do dzieci widać nie tyle po sposobie opowiadania, ile po nieprzeładowaniu faktami i wiedzą. Dzięki temu kontakt z komiksem bardziej przypomina lekcję terenową, podczas której ciekawa osoba pokazuje dzieciom kulisy swojego zawodu, niż typową książkę dla dzieci. W tym przypadku to zaleta. Komiks jest ciekawy i z powodzeniem można go czytać bez znajomości wspomnianej na początku publikacji o wilkach (chociaż autorzy kilka razy się do niej odnoszą albo odsyłają do niej w celu pogłębienia wiedzy). Na końcu umieszczono dodatek o nieco bardziej dydaktycznym zabarwieniu – znajdują się tam m.in. mapy i trochę fotografii, w tym zdjęcie rysia pożerającego ofiarę. Polecam zakup. Komiks w oprawie twardej, szytej.  
  • Rodzina Obrabków i srebrny puchar
    Autor: Anders Sparring Wydawnictwo Zakamarki Poziom: BD I

      Siódma część szwedzkiego cyklu o przygodach nietypowej rodziny Obrabków, w której mama Cela, tata Zbiro i młodsza córka Elka (Kryminelka) parają się drobnym złodziejstwem, a czarną owcą jest starszy (do szpiku kości uczciwy) syn Ture. Fabuła najnowszej części kręci się wokół Biegu przez Bagna – zawodów organizowanych co roku w szkole Turego i Elki, w których główną nagrodą jest srebrny puchar. Zamknięte w gablocie w pokoju nauczycielskim cenne trofeum staje się obiektem westchnień Elki. Ture, chcąc powstrzymać zapędy członków swojej rodziny do włamania się do szkoły i wykradnięcia pucharu, obiecuje im, że spróbuje wygrać go w uczciwy sposób. Mama wyposaża go w „czaderskie cichobiegi” i zachęca do różnych „sprytnych” oszustw. Ture wybiera jednak inną drogę. Woli ciężko trenować i przestrzegać reguł fair play. Musi też pokonać lęk wysokości. Scena biegu jest niezwykle ekscytująca, bo nasz szlachetny bohater ciągle się zatrzymuje, aby komuś pomóc. Okazuje się, że taką postawą przekona do siebie nawet największego szkolnego łobuza, Miśka Gustavssona. Przewrotna, pełna humoru słownego i sytuacyjnego opowieść o przełamywaniu lęku i satysfakcji z uczciwej rywalizacji. Nie zabraknie również wnoszącego dużo ciepła wątku rodzinnego, Obrabkowie bowiem lubią spędzać razem czas w miłej atmosferze, rozmawiając i zajadając bułeczki lub ciasteczka. Humorystyczny charakter opowieści świetnie podkreślają ilustracje w karykaturalnym stylu autorstwa Pera Gustavssona, na których nasi Obrabkowie noszą koszulki w paski i złodziejskie maski. Książki z tego cyklu można czytać w dowolnej kolejności. Okładka twarda, szyta. Polecam. Poprzednio w cyklu: „Rodzina Obrabków i dama w boa” p. 21/2024.
  • Najciekawsza książka na świecie
    Autor: Edward Brooke-Hitching Wydawnictwo: Wielka Litera Książka brytyjskiego badacza historii i pisarza, członka Królewskiego Towarzystwa Geograficznego, to zbiór ciekawostek z różnych dziedzin tematycznych i okresów historycznych. Już na stronie przedtytułowej poznajemy w przypisie jedną z nich. Dotyczy ona historii tejże strony: otóż dawniej nazywano ją po angielsku „bękartem”, a jej główną funkcją było chronienie strony tytułowej przed zabrudzeniem. Do początku XVIII wieku, kiedy książki na półkach ustawiano nie grzbietem, ale blokiem do przodu, „bękart” był wykorzystywany do identyfikacji danego dzieła. „Najciekawsza książka na świecie” powstała na bazie zawartości pudła, w którym autor od młodych lat gromadził najbardziej fascynujące informacje ze świata. Doskonałą przestrzenią do rozwijania tego typu hobby był antykwariat z rzadkimi książkami, w którym dorastał. Stare księgi były skarbnicą fascynujących faktów i różnego rodzaju kuriozów, które notował w swoich zeszytach. Oprócz stert notatek w pudle znalazły się też kserokopie, wycinki z gazet i artykułów naukowych. Autor tworzy z tych materiałów swego rodzaju miscellanea. We wprowadzeniu określa też swoją książkę jako „papierowy pałac cudów, który można zwiedzać bez końca” czy też „zabazgrane serwetki wypadające z kieszeni maniaka” (s. 7). W zbiorze ciekawostek znajdziemy dawne przepisy na długowieczność, szokujące dziś rady z poradnika „Wdowi skarbczyk” (1595), historię okrytego zła sławą londyńskiego szarlatana, kilka tytułów publikacji żartownisiów. Zobaczymy, jak wyglądała „Mapa Słońca” z roku 1665, gabinet osobliwości XVI-wiecznego włoskiego aptekarza czy prawosławną ikonę przedstawiającą św. Krzysztofa z psią głową. Dowiemy się, że jamajski sprinter, Usain Bolt, ubrany w kombinezon windsuit, osiągając swoją maksymalną prędkość, oderwałby się od powierzchni największego księżyca Saturna – Tytana niczym startujący samolot. Prezydent USA Jimmy Carter oddając marynarkę do pralni zapomniał wyjąć jedną z najważniejszych rzeczy – plastikową kartę z kodami do amerykańskiego arsenału nuklearnego. Zwierzęta doświadczalne kojarzą się ludziom przeważnie z myszami lub szczurami, ale jakie stworzenie mogło być testerem pierwszego fotela lotniczego z funkcją katapulty. Aby to sprawdzić, siły lotnicze USA posłużyły się niedźwiedziem o imieniu Yogi, który po ponad siedmiu minutach lotu na spadochronie, wylądował bez uszczerbku. Jednak żeby to ocenić, bohaterskiego misia uśmiercono i przeprowadzono jego sekcję zwłok. Każda ciekawostka opatrzona jest ikonką tematyczną (dotyczą one: wynalazków i teorii, nauki i medycyny, ciała, geografii, kosmosu, listów i książek, rozrywki, zwierząt i innych stworzeń, miłości i seksu, śmierci i życia pozagrobowego, polityki i władzy, jedzenia i picia, religii, transportu, roślin i sztuki). Napisana z pasją i poczuciem humoru książka, która dostarczy czytelnikom zarówno wszechstronnej wiedzy, jak i rozrywki. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Jak współpracujemy
    Autor: Jonathan Silvertown Wydawnictwo: Copernicus Center Press       Książka biologa ewolucyjnego, honorowego profesora Uniwersytetu Edynburskiego, to próba odpowiedzi na postawione w tytule pytanie, dlaczego współpracujemy. Autor na podstawie licznych przykładów ze świata przyrody pokazuje, że wspólne działanie jest naturalnym mechanizmem nabytym w toku ewolucji. Ludzie żyją w symbiotycznym związku z bakteriami zamieszkującymi ich układ trawienny, w przyrodzie znane są liczne przypadki mutualizmu, czyli obustronnego korzystnego oddziaływania pomiędzy osobnikami różnych gatunków. Ciekawym przykładem ludzkiego altruizmu jest sytuacja związana z trzęsieniem ziemi, które nawiedziło Meksyk w 1985 roku. Zniszczeniu uległo wiele budynków w stolicy kraju, a służby ratunkowe nie były w stanie pomóc ludziom uwięzionym pod gruzami. Mieszkańcy sami zaczęli organizować poszukiwania i wydobywać przysypanych. Oddolny ruch przerodził się później w grupę ratunkową, która udzielała pomocy ofiarom klęsk żywiołowych na całym świecie. Historią ukazującą pragnienie solidarności i zjednoczenia się w obliczu złych warunków jest rozejm świąteczny na froncie zachodnim podczas pierwszej wojny światowej. Żołnierze obu walczących stron porozumieli się (bez udziału dowódców) i na dwa dni Bożego Narodzenia 1914 roku walki zamarły. Potrzeba wspólnoty i pojednania nawet na bardzo krótki czas wzięła górę nad politycznym interesem. Ciekawa, z dobrze poprowadzoną narracją książka pokazująca, że współpracę i altruizm mamy w genach jako naturalne cechy. Pozycja zawiera bibliografię, słowniczek terminów, przypisy końcowe oraz czarno-białe ilustracje. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Jeż Jerzy: Przebudzenie
    Skarżycki Rafał, Leśniak Tomasz Lew, „Jeż Jerzy: Przebudzenie”Scenariusz: Rafał Skarżycki Rysunki: Tomasz Lew Leśniak Wydawnictwo: Kultura Gniewu Kultowa humorystyczna seria komiksowa o Jeżu Jerzym święciła triumfy w latach dziewięćdziesiątych i pierwszej dekadzie nowego milenium, a ostatni album z niegrzecznymi przygodami równie niegrzecznego bohatera ukazał się w 2011 roku – mniej więcej w tym samym czasie co poświęcony mu film pełnometrażowy. Oczywiście ostatni aż do teraz. Rysownik Tomasz Lew Leśniak i scenarzysta Rafał Skarżycki wrócili bowiem do Jerzego w 2023, od tamtego czasu wydając trzy skromne objętościowo zeszyty z nowymi przygodami tego uzależnionego od marihuany skejta, a w ubiegłym roku dołożyli do tego premierową historię opublikowaną w dwudziestym czwartym numerze reaktywowanego czasopisma komiksowego „Produkt”. Album „Jeż Jerzy: Przebudzenie” zbiera te nowe historię o Jerzym w jednym miejscu. Spodziewałem się, że powrót po latach do bohatera tak bardzo zanurzonego w komiksie lat dziewięćdziesiątych (i w ogóle w tamtych czasach) będzie co najwyżej sentymentalną podróżą w czasie przeznaczoną dla najwierniejszych fanów talentu Skarżyckiego i Leśniaka. Trochę się jednak pomyliłem, bo niektóre z nowych historii o Jerzym szczerze mnie rozbawiły. Zwłaszcza jedna, stylizowana na western, w której bohater podejmuje się obrony mieszkańców wsi Zielenice przed nowym sołtysem, który ściągnął do niej „miastowych”, by wraz z nimi uprawiać medyczną marihuanę. Skarżycki i Leśniak podejmują także inne aktualne tematy – śmieją się na przykład z osłabionego zeświecczeniem społeczeństwa kleru, programów typu reality TV oraz z dnia na dzień święcących coraz większe triumfy teorii spiskowych. Śmieją się również z samych siebie – i to nie tylko umieszczając w komiksie swoje widziane w krzywym zwierciadle podobizny, ale na przykład także w zabawnie przedrzeźniając bardzo ciekawy komiks „Fungae”, który w międzyczasie Leśniak narysował do scenariusza Wojtka Wawszczyka. Ogółem „Jeż Jerzy: Przebudzenie” to czysta zabawa, i do tego niezła. Do polecenia w szczególności tym czytelnikom, którzy śledzą polski komiks nie od wczoraj. Oprawa twarda, szyta.
  • Kotek, Kogutek, Szafka
    Myched Ołeksandr, „Kotek, Kogutek, Szafka”Autor: Ołeksandr Myched Ilustratorka: Żenia Połosina / Seri/graph Wydawnictwo: Warsztaty Kultury „Kotek, Kogutek, Szafka” to napisana w konwencji baśni dla dorosłych opowieść o pierwszych tygodniach rosyjskiej inwazji na Ukrainę z lutego 2022 roku. Jej twórcę, Ołeksandra Mycheda, polscy czytelnicy mogą kojarzyć z dwóch wydanych przez wydawnictwo Czarne książek z pogranicza eseju i reportażu: „Zmieszam z węglem twoją krew. Zrozumieć ukraiński wschód” (2023) i „Kryptonim dla Hioba. Kroniki inwazji” (2025). Integralną częścią publikacji są ilustracje stworzone przez Żenię Połosinę, współzałożycielkę studia Seri/graph. Książka Mycheda i Połosiny może na pierwszy rzut oka sprawiać wrażenie publikacji kierowanej do młodszych czytelników, jest to jednak wrażenie mylne. W rzeczywistości nic nie wskazuje na to, żeby jej właściwymi adresatami miałby być dzieci czy nawet młodzież. Owszem, Myched wybrał dla swojej opowieści formę baśni, a z wyglądu przypomina ona wydany w niewielkim formacie picture book, ale treść w żaden sposób nie została sformatowana pod młodszych czytelników. Książka została napisana „dorosłym” językiem, dorośli są też jej bohaterowie. „Kotek, Kogutek, Szafka” nie ma na celu oswajania kogokolwiek z przerażającą wojenną rzeczywistością – stanowi raczej po prostu próbę jej opisania i utrwalenia na piśmie. W konwencji baśni przedstawia się tu rzeczy straszne, takie, których nikt nie powinien oglądać. Głównymi bohaterkami książki są staruszka Liza i jej dorosła wnuczka Sonia, które żyją w mieszkaniu w bloku znajdującym się w – jak pisze autor – „zielonym, zielonym miasteczku” niedaleko Kijowa. Książka rozpoczyna się od przedstawienia obu kobiet i ich rodziny, a jest co przedstawiać, bowiem Liza pamięta jeszcze Wielką Wojnę. Robi to jednak tylko po to, by przejść do bolesnej współczesności – właściwa akcja dzieje się już podczas wciąż trwającej inwazji. Co ważne, nie mniej istotnymi bohaterami niż dwie kobiety są przedstawiciele tytułowej trójki: kotka dla niepoznaki nazwana Kotkiem, znajdujący się w mieszkaniu od zawsze majolikowy Kogutek oraz drewniana Szafka, dzieło rąk niezapomnianego Petra – męża Lizy i zarazem dziadka Soni. Jest też syn i wuj Andrij, który, mimo że całe życie wydawał się pogubiony w życiu, w obliczu inwazji od razu wie co zrobić i wstępuje do Obrony Terytorialnej, a także sąsiadki Lizy i jeszcze kilka innych osób. Przede wszystkim jednak jest wojna – okrutne zjawisko, którego być może opisać się nie da, ale należy próbować. Choćby, jak Ołeksandr Myched, w formie, która niekoniecznie w prosty sposób do niej przystaje. Książkę można polecić jako oryginalne przetworzenie rzeczywistości wojennej i literackie świadectwo trwającej wojny. Oprawa twarda, szyta. Mały format.  
  • Anioły
    Johnson Denis, „Anioły”Autor: Denis Johnson Wydawnictwo: Karakter Jamie wraz z dwoma małymi córeczkami, ale za to bez wyraźnego pomysłu na przyszłość ucieka od przemocowego męża. Bill zaś po prostu się włóczy – w przeszłości był i marine, i przestępcą, a poza tym pił zdecydowanie za dużo. Spotykają się w tanim autobusie przemierzającym Stany Zjednoczone. Może i niezbyt to roztropne, ale pomysłem Jamie na przyszłość, przynajmniej tą najbliższą, szybko staje się właśnie Bill. Świat wokół jest zły i okrutny, a nasi bohaterowie są jego częścią i płyną z jego prądem, a zatem na przemian krzywdzą i są krzywdzeni. Mimo to przydarza im się coś dobrego – nazwijmy to miłością. Oczywiście jest to miłość okupiona cierpieniem, jak chyba wszystko w świecie opisywanym przez Johnsona, ale Jamie i Bill zrobią wiele, by przylgnąć do niej na jak najdłużej. Po drodze, kiedy Jamie próbuje ponownie odnaleźć Billa, zostaje brutalnie zgwałcona. Z kolei dla czytelnika w końcu staje się jasne, że Bill ucieka nie tylko przed samym sobą, ale także przed konsekwencjami własnych poczynań. Żeby nie zdradzić zbyt wiele, napiszę tylko, że szczęśliwego zakończenia nie będzie. „Anioły” to debiutancka powieść Denisa Johnsona, uznawanego za jednego z mistrzów amerykańskiej literatury przełomu XX i XXI wieku. W ostatnich latach autor jest popularny także w Polsce – ostatnio omawialiśmy jego tom opowiadań zatytułowany „Syn Jezusa” (przegląd 10/2020) i krótką powieść „Sny o pociągach” (przegląd 11/2021). „Anioły” to proza przejmująco piękna – pomimo, a może właśnie dzięki brzydocie i zepsuciu świata, który opisuje. Johnson opowiada o ludziach z marginesu, dostrzegając w ich codziennej walce ze światem mroczną i pociągającą poezję, która tchnie z niemal każdego zdania (przy czym chodzi o poezję nienachalną, nie mającą w sobie nic z hermetyzmu, bo powieść czyta się płynnie). Tłumaczenie Krzysztofa Majera na pewno niczego tej prozie nie ujmuje – a kto wie, może nawet co nieco dodaje? Nic tylko polecać – w szczególności miłośnikom tej literatury pięknej, która naprawdę potrafi być piękna. I bibliotekom też. Jak przystało na wydawnictwo Karakter, książka została bardzo estetycznie wydana. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Kairos
    Erpenbeck Jenny, „Kairos”Autorka: Jenny Erpenbeck Wydawnictwo: Znak Literanova Ona ma dziewiętnaście lat, on jest o trzydzieści cztery lata starszy, a więc starszy nawet od jej ojca. Ona jeszcze niewiele wie o świecie, on jest pisarzem z żoną, dzieckiem i stabilnym życiem. Zakochują się w sobie przypadkiem, niemal na ulicy, i oboje przepadają z kretesem. Wiedzą, że mają do czynienia nie tylko z miłością od pierwszego wejrzenia, ale także z wielką miłością, taką, która nie przydarza się często i zdecydowanie nie każdemu. Niestety różnica wieku, różnica doświadczeń i tak zwane okoliczności życiowe robią swoje – ich wielka miłość szybko przeradza się we wzajemne uzależnienie, a z czasem w związek toksyczny i szkodliwy dla obojga. Oczywiście bardziej dla niej – wszak to ona, Katharina, jest niedoświadczoną dziewczyną, która uczy się miłości od niego, Hansa, a więc dojrzałego mężczyzny o ugruntowanej pozycji społecznej. Co najmniej tak samo istotne jak warstwa obyczajowa są jednak w powieści Jenny Erpenbeck miejsce i czas, w których rozgrywa się jej akcja. Katharina i Hans mieszkają bowiem w Berlinie Wschodnim i zakochują się w sobie w 1986 roku. Ich związek trwa więc przez ostatnie lata istnienia Niemieckiej Republiki Demokratycznej i wygasa wraz z nią. Sposób, w jaki niemiecka pisarka ukazuje upadek NRD, jest zaś jak najdalszy od stereotypu. Dla mieszkańców Niemiec Wschodnich niekoniecznie jest to radosne święto, niezależnie od tego jak bardzo tęsknili za większymi możliwościami, które od dawna były dostępne na mitycznym Zachodzie – to raczej trudna przemiana przypominająca inne przemiany ustrojowe w demoludach. Nie należy również zapominać o tym, że wielu Niemców wciąż wierzy w socjalizm, nawet jeśli socjalizm w NRD uważają oni za wypaczony. Nie przypadkiem ze swojego pierwszego wyjazdu na Zachód, a konkretnie do Kolonii, Katharina najlepiej zapamiętuje wcale nie Katedrę Kolońską ani zakupy, ale widok bezdomnych ludzi i powszechną obojętność społeczeństwa wobec nich. W Berlinie Wschodnim zjawiska bezdomności nie było. Powieść Jenny Erpenbeck została w 2024 roku nagrodzona Międzynarodową Nagrodą Bookera. Gusta bywają oczywiście różne, ale niech to świadczy o jej klasie. „Kairos” to w zasadzie ambitny romans, który jest na wskroś przesiąknięty kulturą wysoką (obecną choćby w licznych nawiązaniach do literatury, muzyki klasycznej czy filozofii), a przy tym powieść, która nie mogłaby istnieć bez interesującego i dalekiego od oczywistości przedstawienia konkretnych realiów historycznych. Z pewnością warto mieć tę książkę w bibliotece – zresztą bardzo możliwe, że czytelnicy i czytelniczki będą o nią pytać. Oprawa twarda, szyta.
  • Granice życia. Co współczesna nauka mówi nam o świadomości, życiu i śmierci
    Parnia Sam, „Granice życia. Co współczesna nauka mówi nam o świadomości, życiu i śmierci”Autor: Sam Parnia Wydawnictwo: Znak Literanova W książce „Granice życia. Co współczesna nauka mówi nam o świadomości, życiu i śmierci” dr Sam Parnia, profesor medycyny specjalizujący się w badaniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej oraz doświadczeń z pogranicza śmierci, przedstawia najbardziej aktualne wyniki badań nad doświadczeniem śmierci i świadomością. Sporządzona przez niego rekapitulacja dotyczy oczywiście nie tylko badań prowadzonych przez niego samego, ale także przez innych naukowców – głównie neurobiologów. Okazuje się, że według aktualnej wiedzy naukowej, śmierć wcale nie jest tym, za co zawsze ją mieliśmy. Kilka lat temu przeprowadzono bowiem pionierskie badania, które udowadniają, że mózg zmarłego pozostaje aktywny jeszcze wiele godzin po śmierci – pracuje tak samo jak zdrowy mózg, pomimo że krążenie dawno ustało. Tym samym udowodniono, że świadomość jest w stanie przetrwać śmierć organizmu. Fakt ten oczywiście w zdumiewający sposób koresponduje z wieloma wierzeniami religijnymi, a także doświadczeniami osób, które przeżyły śmierć kliniczną, a następnie wróciły do życia. Jak wiadomo, jakimś cudem relacje tych osób są do siebie podobne, niemal identyczne, i to niezależnie od tego, z jak odległych od siebie kultur te osoby pochodzą. Sam Parnia jest jedną z pierwszych osób na świecie, które postanowiły zajrzeć za tytułowe granice śmierci przy zastosowaniu narzędzi naukowych. Albo przynajmniej za granice tego, co dotąd uważaliśmy za śmierć. Jak można się było spodziewać, jego praca jest fascynująca. Parnia nie boi się cytowania relacji pacjentów, którzy przeżyli własną śmierć, ani przywoływania dzieł kultury (bardzo ważne okazują się tu jeden z dialogów Platona oraz obraz „Wzniesienie błogosławionych do raju” Hieronima Boscha), ale tak naprawdę zupełnie nie chodzi mu o kulturowe obrazy życia po śmierci. Tym, co go interesuje jest wiedza naukowa. A to między innymi dzięki jego dwóm projektom badawczym, nazwanym AWARE-I i AWARE-II, nauka dowiedziała się o doświadczeniu śmierci więcej, niż wiedziała do tej pory. Książka jest nie tylko ciekawa, ale i w dziwny sposób inspirująca – w myśl hasła z tylnej strony okładki, które brzmi: „Dopiero umierając, dowiadujemy się, jak żyć”. Polecam. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.
  • Gdyby nie czerń
    Autor: Filip Zawada                                                  Wydawnictwo Znak

    Z języka gawronów przetłumaczył Filip Zawada. Tymi słowami kończy się powieść „Gdyby nie czerń”. I to wcale nie jest dziwne zakończenie w kontekście tego, że narratorem jest gawron w typie podglądacza. Podgląda on głównych bohaterów powieści – rodzinę Mrazów. Pozornie standardowa wersja familii: rodzice (Andrzej i Halia)/dwójka dzieci (córka Róża i syn Trytek). Co się nie zgadza oprócz oryginalnego narratora? Rodzina Mrazów nie jest zwykłą rodziną, podobnie nie jest zwykłe miejsce akcji – to raczej zaświaty (do pewnego momentu głównie dzięki postaci babci, Edwardzie) niż świat rzeczywisty, taki, który znamy z własnego życia, widoku za oknem i telewizji.

    „Gdyby nie czerń” wprowadza w świat, który nazwałbym – zgodnie z tytułową myślą – czarnym. Niewiele o nim wiemy, bo niewiele w czerni widzimy. To, co dzieje się w powieści, jest do pewnego stopnia wizją życia po śmierci – dlatego jeśli już chcemy widzieć w dziele Zawady sagę rodziną, to ją zobaczymy, ale w naprawdę krzywym zwierciadle. Ważną wiadomość stanowi również fakt, że rodzice są niewidomi. W tej sytuacji opiekę nad nimi sprawują dzieci, co jest odwróceniem powszechnie znanego porządku. Co nie oznacza, że Róża i Trytek nie mogą liczyć na mądre porady ze strony starszych. „Nie całuj się z wujkiem przez próg, bo będziesz miała męża kurwiarz, niby dla żartu przestrzegała Różyczkę matka, kiedy dziewczynka po dziewiątych urodzinach żegnała się z gośćmi, cmokając głośno wszystkich w policzek” (s. 32).

    Jest więc do bólu ekscentrycznie, a narracja gawrona rzutuje na filozoficzny, mocno zdystansowany styl komunikacji z czytelnikiem. Ale nie jest to wyłącznie zabawa formą. Gawron wprawia w ruch fabułę, która skazuje odbiorcę na chwilami intensywne myślenie na temat, tego co się dzieje. Perspektywa ptasia (pojęcie znane mi dotychczas przede wszystkim z kompozycji kadru filmowego) urozmaica opowieść o świecie ludzkim, stawia bohaterom i czytelnikom te same egzystencjalne pytania. Tych samych ludzi stawia też w obliczu punktów granicznych jak narodziny i śmierć. Wiele fragmentów iskrzy od czarnego humoru, ale w tej historii chodzi o coś więcej. Na przykład o to, że czasem dobrze oderwać się od tradycyjnej fabuły na rzecz czegoś, o czym pamięta się dłużej. Oprawa miękka, klejona.

  • 321 niesamowitych faktów przyrodniczych
    Masters Mathilda, Perdieus Louize, „321 niesamowitych faktów przyrodniczych”Autorka: Mathilda Masters Ilustratorka: Louize Perdieus Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Najnowsza publikacja z lubianej przez młodych czytelników serii książek z ciekawostkami autorstwa Mathildy Masters, belgijskiej dziennikarki, która tak naprawdę nazywa się Hilde Smeesters. Ostatnio podczas przeglądu 23 w 2024 roku polecaliśmy „321 pasjonujących faktów naukowych”, a wcześniej wiele innych książek z tego cyklu. „321 niesamowitych faktów przyrodniczych” to publikacja imponujących rozmiarów – tytułowe 321 faktów zostało przez autorkę umieszczonych na około trzystu bogato ilustrowanych przez Louize Perdieus stronach dużego formatu. Fakty, jak to już bywało w przypadku tej serii, zostały podzielone na dziesięć kategorii tematycznych. Na przykład w rozdziale „Przyroda jest supermądra i nieustannie ewoluuje” możemy przeczytać nie tylko o niezwykle interesujących cudach ewolucji, na przykład takich, jak „swobodne spadanie”, w którym wyspecjalizowały się rzekotki drzewne, by skutecznie uciekać przed drapieżnikami, ale na przykład także o niezwykłym ekosystemie jeziora Bajkał. Z kolei, dla przykładu, rozdział „Niewidzialne uniwersum” jest poświęcony tej części przyrody, która pozostaje dla nas niewidoczna (choćby dlatego, że jest zbyt mała, by ją dostrzec). Masters wykorzystuje modus operandi, który dobrze znamy z jej poprzednich książek. Chodzi jej o to, by w jak najbardziej przystępny, a przy tym pełen humoru sposób przekazywać wiedzę. Jak wiadomo, niewiele jest sposobów lepszych na jej atrakcyjne podanie młodszemu czytelnikowi niż serwowanie jej w formie ciekawostek. Zresztą nie tylko młodszemu, bo dorośli, którzy wezmę tę książkę do rąk, nawet „tylko na chwilę”, również odłożą ją mądrzejsi o kilka faktów. Dużą zaletą publikacji jest oczywiście fakt, że jest przeznaczona do wielokrotnego użytku. Owszem, można po prostu otworzyć ją na pierwszej stronie i przeczytać po kolei, ale została zaprojektowana tak, by zaglądać do niej na wyrywki. I to nie tylko w pojedynkę – z czego zresztą może być sporo zabawy. Ta stworzona według dobrze znanego wzoru książka po prostu dobrze się sprawdzi w roli popularnonaukowej publikacji dla młodszych czytelników i dlatego można polecić ją jako zakup biblioteczny. To samo tyczy się zresztą poprzednich części cyklu Mathildy Masters i Louize Perdieus. Jak zwykle mamy do czynienia z ładnym, starannym wydaniem, w oprawie twardej, szytej.
  • Trzech zabójców
    Autor: Kotaro Isaka                                                  Wydawnictwo Zysk i S-ka

    Rzadko rozrywka bywa tak intrygująca. Jest co najmniej kilka powodów. Po pierwsze, autor jest popularnym pisarzem z Japonii – to ciekawy kierunek geograficzny. Po drugie, miejsce akcji – Tokio. Po trzecie, temat. Po czwarte, jego realizacja. Kotaro Isakę polscy czytelnicy mogą znać dzięki powieści „Bullet Train. Zabójczy pociąg” (2022). Literatura gatunkowa z Kraju Kwitnącej Wiśni stanowi ożywczą odmianę, a prezentowana pozycja jest tego dobrym dowodem. Choć zabójców jest trzech wśród bohaterów wyróżnia się chyba najbardziej ktoś jeszcze. Czwarty człowiek – żeby sparafrazować tytuł wybitnego filmu Carola Reeda „Trzeci człowiek” z Orsonem Wellesem.

    Czwarta postać to trzydziestoletni Suzuki (nie mylić ze starym motocyklem) – nauczyciel, który w rozpaczy po śmierci żony z rąk syna (Terahary) szefa mafii postanowił wstąpić w szeregi organizacji przestępczej w jednym celu: zemsty. Tyle że nie może ona nastąpić szybko. Po drodze Suzuki wcielił się w rolę dilera, porywacza, słowem – antybohatera. Wiadomo, że, szukając zemsty, ponosi poważne konsekwencje moralne. Paradoks polega na tym, że zemsta jednak nie nadchodzi, chociaż winny śmierci żony Suzuki ginie wepchnięty pod samochód. A uczynił to Popychacz – jeden z trzech tytułowych zabójców. Suzuki staje w obliczu klęski. Smak zemsty poczułby tylko wtedy, gdyby sam rozprawiłby się ze sprawcą śmierci żony. W dodatku jako świadek wypadku Terahary wpada w poważne tarapaty, staje się poszukiwany przez różne strony konfliktu. Kolejni zabójcy to Wieloryb i Cykada.

    Poznajemy ich historie naprzemiennie, potem dostrzegamy coraz więcej splotów. Wieloryb specjalizuje się w nakłanianiu do samobójstw, więc brudną robotę wykonują za niego same ofiary. Cykada morduje metodycznie nożem. Popychacz – jak już zostało zasygnalizowane – wciska ludzi pod auta. Ale nawet oni mają swoje wewnętrzne rozterki. Choć wszystko brzmi arcypoważnie i brutalnie, Isaka pozostaje możliwie neutralny, z delikatnym skrętem w stronę groteski, lekko mruga okiem do czytelnika i wskazuje, że tylko się bawimy konwencją. Powieść szybka w lekturze z dość brawurową akcją w klimacie gry „Sleeping Dogs” – niegdyś przez chwilę głównego konkurenta serii GTA. Oprawa miękka, klejona.

  • Snape. Prawdziwa twarz tajemniczego mistrza eliksirów
    Kim Lorrie, „Snape. Prawdziwa twarz tajemniczego mistrza eliksirów”Autorka: Lorrie Kim Wydawnictwo: Znak Literanova Severus Snape jest prawdopodobnie najbardziej złożoną postacią spośród wszystkich bohaterów słynnej serii J.K. Rowling o Harrym Potterze. Złożoną a zatem także kontrowersyjną – część fanów serii szczerze go nie cierpi, dla innych zaś stał się on ulubieńcem, o czym świadczy choćby zainteresowanie Snape’em wśród twórców fan-fiction. Książka Lorrie Kim nie jest jednak powieścią fan-fiction – to rozpisana na ponad pięćset stron drobiazgowa analiza postaci Snape’a. Autorkę interesuje dosłownie każda scena z udziałem Snape’a, która znalazła się w cyklu J.K. Rowling i w sztuce teatralnej „Harry Potter i przeklęte dziecko” napisanej na podstawie historii J.K. Rowling przez Jacka Thorne’a. Struktura jej książki odzwierciedla zresztą kolejność książek z cyklu o czarodzieju z blizną na czole – każdej z nich poświęcony jest jeden rozdział, w którym Lorrie Kim dokładnie przygląda się Snape’owi. Czasami używa w tym celu kontekstów z literatury przedmiotu (a tej przecież trochę już powstało – weźmy na przykład wydaną w Polsce na początku tego roku książkę „Dumbledore. Życie i kłamstwa najsłynniejszego dyrektora Hogwartu”), jednak głównie skupia się na dokładnej lekturze powieści Rowling. Pewną zaletą publikacji może być fakt, że dla wielu młodych czytelników „Snape. Prawdziwa twarz tajemniczego mistrza eliksirów” może być pierwszym w życiu spotkaniem z książką – powiedzmy w przybliżeniu – literaturoznawczą. A zatem po prostu z książką, której celem jest analiza i zaprezentowanie przemyśleń związanych z inną książką. Oczywiście poziom publikacji Lorrie Kim jest jak najbardziej dostosowany do możliwości młodszych czytelników. „Snape. Prawdziwa twarz tajemniczego mistrza eliksirów” to typowy przykład publikacji napisanej przez fankę dla innych fanów – i właśnie najzagorzalszym fanom cyklu o Harrym Potterze może ona przypaść do gustu (głównie, choć pewnie nie tylko tym nieletnim). Z racji, że uniwersum stworzone przez J.K. Rowling wciąż cieszy się popularnością, można pomyśleć o niej jako o zakupie bibliotecznym. Oprawa twarda, szyta.
  • Erupcja
    Autorzy: Michael Crichton, James Patterson      Wydawnictwo Vesper   Wulkan Mauna Loa na Hawajach nie wybuchł od czterech tysięcy lat, ale wciąż jest aktywny. Powieść „Erupcja” rozpoczyna się w roku 2016 w Ogrodzie Botanicznym Hilo, kiedy Rachel Sherrill, absolwentka ochrony przyrody na Uniwersytecie Stanford oprowadza grupę uczniów. Jeden z nich zauważa, że kilka egzotycznych drzew zmieniło barwę na czarną. Rachel wyjaśnia, że są one chore, ale myśli coś innego. Zawiadamia przełożonych o możliwej erupcji i do akcji błyskawicznie wkracza wojsko, usuwając z ogrodu wszystkich zwiedzających oraz personel. Wulkaniczna lawa nie wytryskuje jednak z krateru, a sprawa popada w zapomnienie. Ale powtórka z grozy następuje w kwietniu 2025 roku. Symptomy powtarzają się, a naukowcy podejmują badania. Ich diagnoza jest jednoznaczna: do niszczycielskiej erupcji dojdzie za 116 godzin. Wyspie zagraża totalna destrukcja, a w dodatku bohaterowie odkrywają drugie dno nadchodzącego wybuchu. Okazuje się, że wojsko, które w 2016 roku zablokowało przepływ informacji o ewakuacji Ogrodu Botanicznego do mass mediów, wykorzystywało możliwości wulkanicznej energii do przeprowadzania tajnych eksperymentów. Teraz grozi to lokalną apokalipsą, porównywalną ze skutkami wybuchu z roku 1883 na wulkanicznej wyspie Krakatau, kiedy zginęło około 40 tys. osób, a fala sejsmiczna siedmiokrotnie obiegła glob ziemski, Czy wybuch nastąpi? A jeśli tak, to czym się zakończy? Zagładą? A może nastąpi coś w rodzaju cudu? Oczywiście, żeby uzyskać odpowiedzi na te pytania, trzeba przeczytać „Erupcję”, Nad powieścią tą Michael Crichton pracował przez dwadzieścia lat, odkładając pisanie i zajmując się innymi projektami. Ostatecznie nie ukończył jej, zmarł w roku 2008. Ukończył ją James Patterson, autor licznych bestsellerowych powieści, w tym „W sieci pająka”, opierając się na uzyskanym od wdowy po Crichtonie manuskrypcie i notatkach.„Erupcja” jest znakomitym materiałem na scenariusz film katastroficznego w stylu „Góry Dantego”. Nie ma w tym nic dziwnego, wszak Michael Crichton spędził wiele lat hollywoodzkiej fabryce snów, nie tylko jako scenarzysta i autor literackich pierwowzorów, ale i reżyser, twórca fantastycznego „Świata Dzikiego Zachodu” i thrillera medycznego „Coma”. I Hollywood wyciągnął już rękę po „Erupcję”, wykupując prawa do ekranizacji i rozpoczynając casting do głównych ról. Producenci biorą pod uwagę między innymi udział Keanu Reevesa. Powieść „Erupcja” trzyma w napięciu i pochlania uwagę czytelnika. Pomagają w tym stosunkowo krótkie rozdziały, budowane niczym filmowe ujęcia, kończące się swoistym zawieszeniem wątku, co pobudza ciekawość czytelnika i chęć do dalszej lektury. Ten styl jest bardziej charakterystyczny dla poetyki Pattersona, którego literackie piętno silnie odcisnęło się na powieści. Książka zawiera obfite wiadomości z dziedziny sejsmologii oraz wulkanologii, zręcznie wkomponowane w fabułę. To z kolei jest bardziej cechą Crichtona. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz
  • Jaja nie z tej ziemi
    Bednarek Justyna, „Jaja nie z tej ziemi”Autorka: Justyna Bednarek Ilustrator: Bartek Brosz Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Poziom czytelniczy: BD II Druga część nowego cyklu Justyny Bednarek pt. „Tata w tarapatach”. Poprzednią, zatytułowaną „Zemsta karalucha”, omawialiśmy podczas przeglądu 12 w 2025 roku. Seria stanowi coś w rodzaju odpowiedzi na książki w rodzaju „Dziennika cwaniaczka” – jest w podobny sposób zilustrowana i złożona, a przy tym proponuje niedorosłym czytelnikom przede wszystkim czystą rozrywkę i humor. Mimo to propozycja Justyny Bednarek wyraźnie różni się od innych książek tego typu. Przede wszystkim tym, że charakterystyczną „niegrzeczność” Justyna Bednarek zastąpiła jeszcze większymi pokładami absurdalnego humoru (bardzo w jej stylu) i wieloma zabawnymi ciekawostkami o świecie. W pierwszej części Eugenia Wieczorek, wynalazczyni i mama, zmniejszyła Gerarda Filipa, ojca rodziny Wieczorków, za pomocą jednego ze swoich wynalazków, a następnie, w najzupełniej dosłownym sensie, nabiła go w butelkę. Problem w tym, że korek z butelki wystrzelił, a tata Wieczorek razem z nim. I to daleko – poleciał w kosmos i zaginął. W „Jajach nie z tej ziemi” trwa akcja ratunkowa, co oznacza tyle, że reszta rodziny Wieczorków, na którą składają się także dzieci Mirosław, Bogumiła, Marcelina i Dyduś, a także kilka zwierzaków poszukuje go, jak tylko może. Niestety idzie im to raczej niezbornie. Stwierdzenie, że w nowej książce Justyny Bednarek dużo się dzieje wydaje się niedoszacowane – w „Jajach nie z tej ziemi” niemal z każdej strony wyskakuje nowy wątek, a akcja nie zatrzymuje się nawet na moment. Dla przykładu kiedy Mirosław ma skoczyć do sklepu po olej, ale wielokrotnie nie trafia i przenosi się w różne miejsca i czasy – a to przecież zaledwie najkrótsze streszczenie jednego z kilkunastu rozdziałów. Bednarek strona po stronie rzuca nowymi szalonymi pomysłami. Bliżej przedstawia też czytelnikom kilkoro bohaterów, wśród których można wymienić na przykład powiększonego niesporczaka i smutnego poetę, który trudni się pisaniem nudnych, smutnych, ale oczywiście w efekcie bardzo śmiesznych wierszy. O wszechobecnych w książce komiksowych rysunkach Bartka Brosza wystarczy właściwie powiedzieć, że jak najbardziej pasują one do konwencji i spełniają swoją funkcję, śmiesząc tak samo jak narracja pisana. Książka może się podobać i można ją polecić jako zakup biblioteczny. Zaznaczam jednak, że cykl powstał z myślą o czytaniu go w porządku wydawniczym, a ciąg dalszy nastąpi. Oprawa miękka, klejona.
  • Przestawianie zwrotnicy. Jak politycy bawią się koleją
    Autor: Karol Trammer                                            Wydawnictwo Krytyki Politycznej

    W XIX wieku kolej była symbolem nowoczesności. W kolejnym stuleciu stała się pragmatycznym składnikiem rzeczywistości. A jak jest dziś? Wydaje się, że w dalszym ciągu stanowi obietnicę rozwoju, ale jest też polem niekończących się zaniedbań. Karol Trammer, redaktor naczelny pisma „Z biegiem szyn” i specjalista w zakresie transportu publicznego, tym razem przygląda się polskiemu taborowi kolejowemu nie tyle w kontekście jego wydolności czy funkcjonalności, ale raczej analizuje problem uwikłania kolei w politykę. Najbardziej symptomatycznym przykładem tego typu sytuacji jest słynna kilkanaście lat temu stacja Włoszczowa Północ, którą uruchomiono i otwarto – także na pociągi dalekobieżne – dzięki aktywności nieżyjącego już posła PiS Przemysława Gosiewskiego. W swoim czasie ów fakt stał się przedmiotem krytyki i drwin posłów PO i niechętnych PiS-owi komentatorów. Dziś na tę kwestię patrzy się nieco inaczej. Socjolodzy i ekonomiści wskazują na fakt, że brak połączeń kolejowych skazuje mieszkańców mniejszych miejscowości na różnego typu wykluczenia – edukacyjne, zawodowe czy kulturowe. Jakkolwiek by na tozjawisko nie patrzeć, Karol Trammer pokazuje, ze infrastruktura kolejowa nie jest neutralna. Tory i fizyczne przystanki to nie tylko fizyczne obiekty, ale też manifestacje koniunkturalnych decyzji politycznych. Jeśli w jednym regionie zamyka się linię z powodu jej nierentowności, a w innym reaktywuje podobną linię, bo tak obiecano w kampanii politycznej, to widzimy, że ekonomia jest często tylko pretekstem. Temat pozornie jest bardzo specjalistyczny, ale lektura wcale nie wymaga tego typu wiedzy. Czyta się ją szybko, tak jakbyśmy mknęli Pendolino lub co najmniej Intercity. Publikacja zafascynuje nie tylko miłośników kolei. Z równym zainteresowaniem mogą po nią sięgnąć wszyscy pozostali odbiorcy, poświęcający czas na analizę problemów społecznych dręczących obywateli naszego kraju. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Na wzburzonych falach. Dwa światy w jednej rozmowie
    Autorzy: Małgorzata Niezabitowska, Feliks Falk Wydawnictwo Lira

    Feliks Falk i Małgorzata Niezabitowska to nazwiska, które same w sobie gwarantują wysoką jakość, a w naszym przypadku przyjemność i duże walory poznawcze wynikające z lektury ich wspólnej książki. „Na wzburzonych falach” to wywiad-rzeka, rozmowa dwójki przyjaciół, którzy znają się kilkadziesiąt lat. Niezabitowska jest dziennikarką, rzeczniczką pierwszego niekomunistycznego rządu po 1989 roku, a zarazem tzw. „panienką z dobrego domu”, wychowaną w tradycji katolickiej i niepodległościowej. Falk to wybitny reżyser, twórca niezapomnianego „Wodzireja” z Jerzym Stuhrem w roli głównej, wychowany w rodzinie żydowskiej i mocno komunizującej. Dwie różne osobowości i dwa różne światy. Ich rozmowa to dialog dojrzałych osób, które wiedzą, że nie można przekonać drugiego, można go tylko zrozumieć. Rozmówcy wracają pamięcią do lat PRL-u, Solidarności i transformacji. W tym sensie ich opowieści to nie tylko wspomnienia przyjaciół, ale kronika dziejów najnowszych naszego kraju, tym bardziej, że oboje dość mocno odznaczyli się na kartach historii, choć każde winny sposób. Niezabitowska bardzo intensywnie zaangażowała się w politykę i tak interpretowała swój obowiązek obywatelski, ale też zobowiązanie wobec przodków. Falk był w tym obszarze bardziej obserwatorem, ale za to niezwykle uważnym, co zaowocowało wnikliwym portretem społeczeństwa w jego filmach. Reżyser opowiada o swoich rodzicach, żydowskiej tożsamości w okresie PRL-u, ale przede wszystkim o dojmującym poczuciu braku zakorzenienia. Dziennikarka opowiada o dramatach dzieciństwa, wierze, doświadczeniu bycia blisko władzy. Oboje są w swoich narracjach bardzo uczciwi. Dokonują głębokiej wiwisekcji swoich przeżyć i wyborów życiowych. Różnią się w wielu kwestiach, ale równocześnie ich wieloletnia przyjaźń dowodzi, że można „różnić się pięknie”. „Na wzburzonych falach” to książka o złożonych losach ludzkich, ale także o Polsce i jej burzliwych perypetiach. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska

  • Nie mam telefonu, mam ciekawe życie!

    Autorka: Paulina Płatkowska                Ilustracje: Ilona Brydak                                          Wydawnictwo Świat Książki

    Poziom: O/I

    Bajka Pauliny Płatkowskiej – poprzednio na liście „Wędrówka kropelki” (P. 12/2023) – o chłopcu (Krzyś), który daje dobry przykład innym i unika kontaktu z telefonem komórkowym. Ba, nawet nie ma swojego urządzenia, podczas gdy inni uczniowie klasy pierwszej (sic!) już mają i spoglądają na ekrany zdecydowanie za często. W kontekście tego ile mówi się o zagrożeniach cyfrowych, uzależnieniach od telefonów, komputerów, internetu, gier – prezentowana pozycja stanowi udane, narracyjne remedium na wskazane wyżej problemy. Krzyś został ukazany jako postać niezależna, bardzo indywidualna, osobna w temacie telefonu. To wyraz buntu, o który niezwykle trudno, gdy presja grupy jest silna. Ale Krzyś nie stał się taki przez przypadek i dobrze, że mocno wybrzmiewa to w tekście. Właściwe, umiarkowane wzorce wyniósł z domu, z nauk rodziców, którzy wskazali mu ciekawsze od gier w telefonie zjawiska w prawdziwym świecie, który mały bohater stara się chłonąć uważnie, czynnie i – co najważniejsze – analogowo. Co nie oznacza, że wszelkie technologie zostały poddane tylko krytyce. Są pokazane w pozytywnym świetle, ale ze wskazaniem uporządkowanego używania. Krzyś jest zwycięzcą w tej historii. W rzeczywistości na pewno byłoby mu trudniej, ale podobne teksty mogą szerzyć dobre wzorce na przyszłość. Polecam zatem. Oprawa twarda, szyta.

  • Piłka nożna
    Autor: Paweł Gierliński                                                        Wydawnictwo Nasza Księgarnia  

    Zdarza się, że mecz piłkarski to najpiękniejszy teatr świata. Piłka nożna bezapelacyjnie jest najpopularniejszą grą zespołową na świecie. Kolejne pokolenia stają się kibicami, kolejne pokolenia marzą o strzelaniu goli dla najsłynniejszych klubów przy aplauzie wielkiej widowni. Prezentowana pozycja odkrywa dla najmłodszych piłkarzy i kibiców świat futbolu od strony technicznej i klimatu towarzyszącego piłkarskiemu świętu. Pierwsza rozkładówka to piękny obrazek z życia kibiców udających się na mecz reprezentacji Polski – wygląda że na Stadion Narodowy. Efekt nowego selekcjonera Jana Urbana już widać po zainteresowaniu meczem z Holandią. Zakupem biletów było ponoć zainteresowanych 600 000 osób.

    Toteż publikacja trafia w dobry czas zainteresowania losami kadry po kompromitującej kadencji Michała Probierza. Zaangażowaniu w to, co dzieje się na ilustracji sprzyja zadanie polegające na policzeniu wszystkich elementów biało-czerwonych. W dalszej części mali czytelnicy poznają podstawowe zasady meczu oraz założenia taktyczne, tajemnice i wyposażenie szatni, ćwiczenia treningowe, w których – co ważne – biorą udział zarówno chłopcy, jak i dziewczynki. To miły ukłon w stronę piłki kobiecej. Równie błyskotliwy, wyprzedzający ruch stanowi rozkładówka z zawodami okołopiłkarskimi, jak fizjoterapeuta, dziennikarz, komentator. Zawiera ona sugestię, że kariera piłkarska niekoniecznie musi się udać, ale prawdziwą miłość do sportu i pasję można wyrazić nie tylko na boisku. Książka kartonowa.

  • Czujne Oko i rzecz niemożliwa
    Autor: Dave Eggers                                                        Ilustracje: Shawn Harris                                          Wydawnictwo Widnokrąg Poziom: BD II   Akcja opowieści rozgrywa się chyba w Ameryce, blisko brzegu oceanu, w świecie zwierząt. Miejsce zresztą jest fikcyjne, a żadne ze zwierząt nie jest rzeczywiste. Ponadto zwierzęta nie symbolizują ludzi, lecz są po prostu sobą. Narratorem jest pies o imieniu Johannes. Jego matka była psem domowym, codziennie karmionym i często głaskanym. Żyła bezpiecznie w zaciszu domostwa swoich właścicieli, a kiedy zaszła w ciążę i nadszedł czas rozwiązania poszła do lasu i w dziupli jednego z drzew czekała, aż potomstwo przyjdzie na świat. Potem wybrała jednego szczeniaka, o imieniu Leonard, i zabrała do domu, a jej ludzcy opiekunowie byli zachwyceni maleństwem. Ale resztę miotu zostawiła w dziupli na łaskę losu. Tą resztą były suczki Janie i Joanie oraz samce, Steven i właśnie Johannes. Przez pierwsze tygodnie karmiło je inne zwierzę, nie pamiętają dokładnie czy był to pies, lis czy może szop. Jedna z suczek uważała, iż była to sowa, a druga, że wiewiórka. Dzięki temu psiaki dożyły do okresu względnej samodzielności, po czym same zdobywały pożywienie, najczęściej wśród śmieci wyrzucanych przez ludzi. Jadły resztki frytek, hamburgerów i hot dogów, a popijały nie dopitymi sokami i napojami gazowanymi. Dawały sobie radę, rosły i nie narzekały. Johannes był dumny, że nie znajduje się na niczyim utrzymaniu. Cieszyła go wolność. Boskością było dla niego Słońce, a chmury jej posłańcami. Ale już deszcz był jedynie deszczem. Książka opowiada o przygodach Johannesa i jego rodzeństwa wśród innych zwierząt. Zwykle są to przyjaciele, wzajemnie sobie pomagający. W parku za ogrodzeniem żyją Bizony, mówiące o sobie, że żyją od milionów lat. Są jednak w niewoli i bohater opracowuje plan jak je z niej wydostać. W międzyczasie zostaje porwany przez ludzi i zabrany do samochodu. Porywaczami są dwaj mężczyźni i kobieta, złodzieje, pragnący wykorzystać go do swoich celów. Ale Johannesowi udaje się uciec dzięki pomocy przyjaciół: mew Bertranda i Yolandy oraz wiewiórki Soni. Po powrocie do lasu nadal tworzy plan uwolnienia Bizonów. Znajduje sojuszniczkę w Helene, kozie z dużego stada, które następnego ranka ma zostać załadowane na statek. Johannes postanawia zaangażować do tego przedsięwzięcia swoich licznych pomocników, dla których nie ma rzeczy niemożliwych. „Czujne Oko i rzecz niemożliwa” jest wzruszającą, pełną empatii i miłości powieścią o naszych czworonożnych i skrzydlatych braciach. Franciszkańska akceptacja życia zgodnego z naturą idzie w parze z humorem i radosnym klimatem. Relacje pomiędzy bohaterami obfitują we wzajemne ciepło i harmonijne współistnienie. Zagrożenie dla nich stanowią nie inne zwierzęta, ale ludzie. Fabuła kończy się zawieszeniem losów bohaterów, którzy sprzeciwiają się śmierci i postanawiają iść naprzód. Bo żyć, to znaczy iść naprzód. Przed siebie. Ku nieznanemu. Książka bardzo wartościowa. Oczywiście polecam. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz
  • Gwiazdozbiór kury
    Autorka: Sofija Andruchowycz                                      Ilustracje: Mariana Prochaśko                              Wydawnictwo Warsztaty Kultury Poziom: BD II Prezentowana pozycja powstała w ramach pewnego eksperymentu wydawniczego. Ilustratorka Mariana Prochaśko opracowała projekt „Napisz mi książkę”. Autorzy proponowali teksty specjalnie dla niej. W ten sposób powstał „Gwiazdozbiór Kury”, który już na zawsze zostanie pierwszą publikacją na liście projektu, ale nie tylko dlatego może zostać zapamiętany. To po prostu mądra, humanistyczna historia z potencjałem na dialog międzypokoleniowy. W 2017 roku książka została wpisana na listę Białych Kruków Międzynarodowej Biblioteki Książek dla Dzieci i Młodzieży w Monachium. „Gwiazdozbiór Kury” znosi różnice między starością i młodością, końcem i początkiem. W dziele zniesiona zostaje też granica między światem ludzi a królestwem zwierząt, przyrodą. Nic więc dziwnego, że wśród pierwszoplanowych postaci są zarówno osoby, jak i pozostałe stworzenia boże. Główne bohaterki to Maria i Orysia. Osoby znajdujące się na zupełnie innych etapach życia. Maria powoli przygotowuje się do – jeśli można tak powiedzieć – zejścia ze sceny, jest starszą kobietą. Orysia wstępuje dopiero na życiową drogę, na której przypadkiem a może dzięki wpływowi przeznaczenia spotyka Marię potrzebującą pomocy. Kobieta chciała zebrać zioła lecznicze, aby pomóc borykającemu się z męczącym kaszlem, panu Kulińskiemu – właścicielowi sklepu, w którym z rytualną przyjemnością lubiła robić zakupy. W obliczu samotnej wyprawy po zioła uległa sile przyrody i wpadła do głębokiego dołu. Orysia pomogła zgubionej, a towarzyszył jej oswojony ryś, bez którego akcja ratunkowa nie mogłaby się udać. Maria również nie była sama. Cały czas trwała u jej boku – a raczej uczepiona na plecach pazurami – kura Mariczka. Bohaterki i ich zwierzęta to takie papużki nierozłączki. Są przykładem metafizycznej jedności i porozumienia człowieka z fauną. Wszystko dzieje się w ukraińskich Karpatach. Miejsce akcji jest w zasadzie jedynym konkretem. Cała reszta sprawia wrażenie baśniowego bytu poza czasem, historią, jakimkolwiek układem politycznym. Liczy się czysta relacja między postaciami, które pojęły sens bycia dzieckiem i osobą dojrzałą, co doskonale obrazuje następujący dialog: – Jesteś podobna do małej babci. – A ty jesteś podobna do starej dziewczynki. Warto nie zostawiać samych dziecięcych czytelników z „Gwiazdozbiorem Kury” ze wskazaniem lektury familijnej, po której powinno dojść do rozmowy o tym, co tak naprawdę wydarzyło się w książce. W warstwie wizualnej dominują kolaże rysunków z fotografiami. Jej charakter mocno osadza ilustracje w tekście. Oprawa twarda, szyta.  
  • To tylko w jej głowie
    Autorka: Misty Pratt Wydawnictwo Krytyki Politycznej Książkowy debiut kanadyjskiej badaczki i popularyzatorki nauki. Zainteresowania autorki ogniskują się wokół systemów opieki zdrowotnej a także feminizmu. Nieobce są jej problemy, z którymi zmagają się współczesne kobiety. Wyraźnie to widać w niniejszej książce, gdzie aspekt zawodowy przenika się z autobiograficznym. Misty Pratt przyznaje się do depresji i przeciążenia życiem, którego doświadczyła w przeszłości. Nie ona jedna – chciałoby się dopowiedzieć po analizie publikacji. Punkt wyjścia to przekonanie, że kobiety o wiele częściej niż mężczyźni cierpią na zaburzenia nastroju i lęki a zdaniem autorki wynika to przede wszystkim z przypisanych do płci społecznych ról, kulturowych przekonań oraz ekonomicznego uwarunkowania. Czy tak być musi? – odpowiedź można odnaleźć w tekście badaczki, podejmującej problem boleśnie aktualny, palący i zatrważająco powszechny. Misty Pratt dokonuje przeglądu najnowszych badań naukowych na interesujący ją temat, ale nie ucieka od kontekstu historycznego czy indywidualnych relacji kobiet, szukających ratunku w chorobie. Poza tym badaczka wskazuje źródła stereotypów i uprzedzeń w leczeniu płci pięknej, a co ważniejsze uświadamia, jak poważne płyną z nich konsekwencje. Lekceważenie, błędne diagnozy, nieskuteczne terapie, ale też utrudniony dostęp do usług w zakresie zdrowia psychicznego czy zbyt duże obciążenie obowiązkami domowymi – wszystko to możemy śmiało odnieść do realiów naszego kraju. Autorka oskarża patriarchat i kapitalizm o negatywny wpływ na stany psychiczne osób, borykających się z trudnymi sytuacjami życiowymi. Tytułowe powiedzenie: „to tylko w jej głowie” skupia w sobie i seksizm, i tragizm związany ze zdaje się nigdy nieustającą walką o równość, szacunek, sprawiedliwość a także zdrowie (niekiedy może nawet i życie kobiety). Wnioski płynące z lektury mogą zszokować, tym bardziej, że aktualny stan rzeczy budowano przez setki lat i dziś na pewno nie będzie łatwo wprowadzić do niego jakieś zmiany. Książka powinna zaciekawić wszystkich szukających informacji na temat statusu płci pięknej we współczesnym świecie. Warto po nią sięgnąć chociażby po to, by poznać historie innych ludzi i zrozumieć, jakie błędy popełniono w trakcie ich leczenia a niekiedy jeszcze wcześniej, bo już podczas stawiania wstępnej diagnozy. Trzeba przyznać, że Misty Pratt nie boi się wskazywać winnych, odważnie formułuje swoje tezy, popiera je mocnymi dowodami, na szczęście czyni to bez agresji. Publikacja w każdym fragmencie zachowuje popularnonaukowy charakter i nie traci na wiarygodności. Cel, który jej przyświeca to wsparcie czytelniczek czujących, że coś jest z nimi nie tak a kolejne wizyty u lekarzy wzmagają tylko frustrację, bezradność i poczucie zagubienia. Zamieszczony na końcu przegląd strategii pozytywnego wpływania na samopoczucie daje nadzieję, najpewniej stanowi również realną pomoc. Bardzo polecam tę arcyciekawą, choć wymagającą skupienia książkę. Ostrzegam, że może wywołać gniew – oby z tego gniewu narodziło się efektywne działanie. Oprawa miękka, klejona.
  • Inny dom
    Autor: Jędrzej Dudkiewicz Wydawnictwo: Znak Wnikliwy reportaż o systemie opieki społecznej nad osobami niepełnosprawnymi, ciężko chorymi i seniorami, którzy potrzebują pomocy w codziennym funkcjonowaniu. Temat nie jest zbyt popularny, co właściwie powinno dziwić – prędzej czy później wszystkich będzie dotyczyć przynajmniej jedno z wymienionych zjawisk – zjawisko starości własnej lub osób z bliskiego otoczenia. Wydaje się, że mimo tego nie lubimy myśleć ani o starzeniu się, ani o chorobie ograniczającej niezależność a Jędrzej Dudkiewicz przekonuje, że warto. Coraz więcej Polaków potrzebuje wsparcia, naród się starzeje i nic nie zapowiada zmiany sytuacji populacyjnej naszego kraju. Dziennikarz próbuje zatem zrozumieć w jaki sposób dziś w Polsce myśli się o pomocy społecznej i jak widzi się jej przyszłość. Pojawia się wspaniała idea deinstytucjonalizacji, lecz czy możliwa do zrealizowania? Zagadnieniu w całości jest poświęcona bardzo ciekawa druga część książki. Pierwsza natomiast dotyczy tego, z czym mierzą się dzisiejsze DPS-y i cały system ODT m. in. brak koordynacji działań i wykwalifikowanej kadry, niedostatek wiedzy na temat chorób dotykających podopiecznych, niezaspokojone potrzeby finansowe, złe warunki do pracy i życia w DPS. Pojawia się także refleksja nad tym, co dobrego udaje się zrobić, inspiracja do działania i nadzieja, że można pomóc ludziom godnie się zestarzeć i „ograniczyć szkody”, jakie wyrządza choroba czy niepełnosprawność. Autor zjeżdża kraj wzdłuż i wszerz, rozmawia z dyrektorkami DPS-ów, ich pracownikami, osobami, które mają w DPS-ach kogoś bliskiego, mieszkańcami a nawet z kimś, kto bardzo nie chce do DPS-u trafić. Niektórzy z nich to trudni rozmówcy, nie zawsze chętni do wypowiedzi, co sprawia, że książka zawiera luki, o których uczciwie uprzedza Jędrzej Dudkiewicz. Nie mniej jednak materiał zebrany przez dziennikarza pozwala na całkiem wyraźnie naszkicowanie obrazu polskiego systemu opieki społecznej. Czytelnik nie znajdzie tu sensacyjnych wydarzeń, skandalicznych opowieści i wielkich ludzkich dramatów. Autor dba o spokojne, obiektywne i całościowe ujęcie tematu. Zależy mu na ukazaniu tego, jak na co dzień funkcjonuje DPS, co robią mieszkający w nim ludzie, na czym polega praca zatrudnionych tu osób i co można zrobić, żeby było lepiej niż jest. Publikacja trochę odczarowuje tytułowy problem, burzy związane z nim stereotypy, a trochę ostrzega przed koniecznością pochylenia się nad zagadnieniem z uwagą, empatią i odpowiedzialnością. Ważny głos w sprawie przyszłości polskiego społeczeństwa i człowieczeństwa w ogóle. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Co robią maszyny?
    Autorka: Sherri Duskey Rinker Ilustrator: Tom Lichtenheld Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Poziom: BD O Kartonowa książeczka o nietypowym kształcie, który przyciągnie spojrzenia i paluszki najmłodszych czytelników. „Co robią maszyny?” stanowi dwunastą odsłonę cyklu „Na placu budowy” – nie raz prezentowaliśmy jego poprzednie tomy, lecz na przeglądzie nigdy nie pojawiła się pierwsza część cyklu czyli „Snów kolorowych, placu budowy”. Podobieństwo tytułów zachęca do porównania obu publikacji, co oczywiście zrobiłam i mogę zapewnić, że nie mamy do czynienia ze wznowieniem, choć najnowsze dzieło Sherri Duskey Rinker i Toma Lichtenhelda na pewno bazuje na dużej popularności pierwszego tomu. Książeczka jest pomyślana jako pomoc w wyciszeniu i zasypianiu. Wyraźnie widać to w szacie graficznej, zdominowanej przez odcień granatu i celowe przybrudzenie każdej jaśniejszej barwy. Zabieg pozwala uniknąć rozbudzenia i przebodźcowania atrakcyjną publikacją, która ma przecież realizować zupełnie odwrotne zadanie. Wierszowany tekst niesie ze sobą opowieść o ciężkim dniu pracy maszyn na placu budowy. Spychacz, wywrotka, dźwig, betoniarka i koparka zawsze mają dużo do zrobienia, lecz i dla nich w końcu zapada noc. Maszyny idą spać przy ciepłym świetle lampki unoszącej się nad głową, czytelnik również może zasnąć poznawszy wszystkie części książkowych pojazdów. Publikacja zaspokoi ciekawość małego miłośnika maszyn, nauczy nowych pojęć i objaśni funkcjonowanie sprzętu obecnego na placu budowy. Konstrukcja książki czyni ją bardzo wygodną w użytkowaniu. Układ sprzyja kontemplacji pracy pojazdów, które są uosobione przez co bardziej sympatyczne. Dobra propozycja lekturowa na dobranoc i nie tylko. Ciekawa treść, książka zabawka idealna dla odbiorcy w wieku 2-4 lata. Bardzo polecam. Oprawa twarda, klejona.
  • Usta – usta
    Autor: Antoine Wilson Wydawnictwo: Czarne Książka kanadyjsko-amerykańskiego pisarza, specjalizującego się do tej pory raczej w krótkich formach prozatorskich. Okazuje się, że twórca bardzo dobrze radzi sobie również z dłuższą fabułą. „Usta – usta” to powieść psychologiczna, będąca sceną jednej postaci, mężczyzny przypadkiem spotkanego na lotnisku przez znajomego ze studenckich lat. Spotkanie rozpoczyna się powierzchowną rozmową o tym, co nowe i jak ułożyło się dorosłe życie, a kończy jednym zdaniem, które zmieni wszystko, co dotąd wydawało się wiadome. Jeff Cook czeka na lot do Berlina, wygląda i zachowuje się jak człowiek sukcesu, choć nie chwali się ani nie eksponuje bogactwa, którego się dorobił. Bohater kieruje dialog na zupełnie inne tory i opowiada o czymś, co go spotkało dwadzieścia lat wcześniej. Jeff wówczas ratuje życie tonącemu mężczyźnie, lecz interakcja pomiędzy nimi zostaje przerwana (czytaj: niedokończona) przez wkroczenie służb ratowniczych. Bohater nie może przestać myśleć, o tym, co się stało, szuka kontaktu z ocalonym, zatrudnia się w prowadzonej przez niego galerii sztuki i nawiązuje więź, jednocześnie skrywając swoją tożsamość. Relacja Jeffa i Francisa rozwija się, nabierając mentorskiego charakteru. Młodego pracownika wciąga opływający w luksusy świat artystów. Bogactwo i prestiż imponują, choć gdzie wiele blasku, tam i dużo cienia, o czym z czasem przekona się nasz bohater. Kluczowe pytanie, które stawia sobie zarówno on, jak i czytelnik powieści brzmi: co by było, gdyby… tamtego poranka na plaży nie uratował tonącego człowieka? I dlaczego właściwe opowiada o tym wszystkim komuś, z kim dwie dekady wcześniej łączyła go zaledwie luźna znajomość? „Usta – usta” to pełna pulsującego napięcia, elegancka proza zbudowana na dobrym koncepcie, wyszlifowana nienagannym stylem i naznaczona głęboką znajomością ludzkiej psychiki. Książka zmusza do zastanowienia się nad tym, co nas motywuje, jak postrzegamy w sobie dobro i zło, a także jak czasami oszukujemy siebie, by żyć. Polecam. Powieść Wilsona to wyjątkowo smaczna, intelektualna pożywka. Oprawa miękka, klejona.  
  • Tylko durnie żyją do końca
    Autorka: Zyta Rudzka Wydawnictwo: WABNajnowsza powieść Zyty Rudzkiej jest dziwna tak bardzo, że choć szalenie mi się podoba, w pierwszej chwili nie do końca potrafię powiedzieć dlaczego. Czy to rozpasana swojskość i naturalność granicząca z ekshibicjonizmem? Czy wolność, niezależność i siła głównej bohaterki, która stawia na siebie, czerpie radość z życia a żyje jak chce i z kim chce? Lida, główna postać w powieści, córka adwokackiej pary pewnego dnia rzuca wszystko i wyprowadza się na wieś, bo chce być blisko rzeki. Kobieta zatrudnia się jako nauczycielka wychowania fizycznego w niewielkiej szkole, lecz nie robi tego dla idei, raczej dla pieniędzy a tych na szczęście wiele jej nie potrzeba. Wszystko, co ważne, zdobywa sama – wodę ze studni, owoce z sadu, pigwowy bimber dla ducha, kochanków dla ciała. Lida lubuje się w kulturze, ale tylko fizycznej, codziennie pływa nago w rzece, biega a jak trzeba to i łopatą grób wykopie. Swobody i bezpośredniości w kontaktach z innymi można jej pozazdrościć, choć bohaterka na co dzień nie szuka z nikim kontaktu. Ludzi ledwie znosi, co nie znaczy, że jej nie zależy. Nie ma w niej zgody na krzywdę i zło. Towarzyszami jej życia są dwaj mężczyźni: Roch i Ziut – w tle pojawia się jeszcze ojciec i córka, ale tło jest raczej daleko i nie tam, gdzie treść egzystencji. Ojciec czasami odwiedza Lidę w jej domu na wsi, marudzi, krytykuje, wypomina i odjeżdża zawsze bez ostrzeżenia czy zapowiedzi. Jagoda żyje własnym życiem bez pretensji albo tęsknoty. Relacje ukazane w powieści obywają się bez nadmiaru słów, choć w tych słowach, które padają, można czasami dojrzeć przywiązanie i troskę. Zatem nie napięcie pomiędzy bohaterami i nie ciąg fabularny buduję tę książkę. „Tylko durnie żyją do końca” to opowieść o odwadze trwania bez dążeń czy poszukiwań, bez presji zdobywania i wyznaczania celów. Powieść Zyty Rudzkiej można nazwać apoteozą witalności. Nadrzędną kategorię stanowi tu ciało, ale nie w erotycznym ujęciu, raczej jako nośnik energii życiowej oraz źródło szczęścia. Uobecnia się także świadomość przemijania, dostrzeganie zmian, które zachodzą w wyglądzie, ale są akceptowane jako naturalna kolej rzeczy. Szczerze zachęcam do przeczytania utworu. Wydaje się, że proza Zyty Rudzkiej ma to coś, czego zazwyczaj szukamy w literaturze. Oprawa twarda, szyta.
  • Nauka jest kobietą
    Autorka: Lucia Sillig Wydawnictwo Naukowe PWN SAZbiór esejów napisanych przez szwajcarską dziennikarkę naukową, która okazuje się także całkiem utalentowaną rysowniczką. Niektóre teksty powstają dla RTS (szwajcarskiego radia z Romandii), inne autorka tworzy w celu uzupełnienia i nadania książce spójności. Praca trwa z przerwami niemal piętnaście lat, w trakcie których pojawiają się nowe odkrycia naukowe i umacniają stare przekonania, stereotypy o miejscu kobiet oraz mężczyzn we wszechświecie. Autorka, poruszona wciąż powielanymi przez ludzkość błędami myślowymi, postanawia je wytknąć na papierze: stanowczo, chociaż z ironicznym humorem, z rzetelnością oraz precyzją godną naukowego badacza. Lucia Sillig, której wiedza ociera się o erudycję, rzeczywiście odnajduje a następnie przedstawia na łamach publikacji dowody, obalające odwieczne mity związane z płcią. Fałszywe przekonania dotyczą wielu obszarów, m. in. archeologii, ewolucji, biologii, socjologii, wychowania czy kultury. Ich źródło leży zazwyczaj w tym, że szeroko rozumianą nauką przez dłuższy czas zajmowali się wyłącznie biali, uprzywilejowani mężczyźni, którzy wzięli siebie za normę i centralny punkt odniesienia. Nie chodzi o to, że ich tezy są całkiem nieprawdziwe, raczej chodzi o to, że nie zadali wszystkich pytań, jakie można było zadać i w rezultacie nie znaleźli wszystkich odpowiedzi, przez co zaprezentowali światu fragment rzeczywistości jako jej całość. Dziennikarka opowiada o tym w sposób lekki i swobodny a jej żartobliwe komentarze podkreślają, że bardzo łatwo można rozwiązać omawiane problemy współczesnej myśli naukowej. Trzeba tylko chcieć poszerzyć własną lub dopuścić inną, cudzą perspektywę. Niby nic trudnego, lecz czy na pewno – pewnie czas pokaże. Publikacja bogato ilustrowana, szalenie interesująca, wydana w miękkiej i klejonej oprawie. Gorąco polecam.
  • Nie pójdziesz tam ze mną
    Autorka: Nula Stankiewicz Wydawnictwo: Wielka Litera Istnieją takie książki, które wbijają czytelnika w fotel, mocno chwytają za serce i wwiercają się w umysł – do takich właśnie należy napisany przez Nulę Stankiewicz reportaż o życiu po stracie. Rozmówcami autorki są rodzice, których dzieci nie żyją, bohaterami książki – dzieci (nastoletnie albo zupełnie dorosłe), które zdecydowały się odejść samobójczą śmiercią, bo nie widziały dla siebie innej drogi. „Nie pójdziesz tam ze mną” zawiera dziewięć historii z tragicznym i bolesnym finałem. Różna jest dynamika opowieści, różne też okoliczności – kształt narracjom nadają osoby, które zechciały podzielić się własnym doświadczeniem, bólem, lecz także pamięcią o ukochanych bliskich. To, co je łączy, to odmalowane z miłością i tęsknotą portrety głównych postaci oraz opisane z fotograficzną dokładnością momenty presuicydalne. Ostatnie godziny życia bywają wypełnione tzw. obrządkiem samobójczym lub pozbawione jakichkolwiek oznak zbliżającej się katastrofy. Nie ma reguły, tak, jak nie ma dwóch takich samych ludzi na ziemi. Rozmówcy wprost mówią o swoim bólu nie do ukojenia, o bezsilności i poczuciu winy, a także o próbach radzenia sobie z żałobą, która nie mija, więc trzeba nauczyć się z nią żyć. Zdecydowanie zbyt często w ich wspomnieniach pojawia się wątek braku wsparcia od lekarzy, policji czy znajomych oraz dalszej rodziny, co dowodzi tego, że nie umiemy mówić o śmierci, być razem w jej obliczu i wesprzeć siebie nawzajem. Ten znak naszych czasów odnotowuje zarówno autorka reportażu, jak i zaproszeni przez nią do rozmowy specjaliści (założycielka Instytutu Dobrej Śmierci i edukatorka umierania, śmierci i żałoby, psycholożka, wiceprezeska Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, suicydolożka i koordynatorka strefy pomocy serwisu „Życie jest warte rozmowy”), których wiedza obejmuje konieczną klamrą wszystkie, zebrane w publikacji, autobiograficzne historie. Książka Nuli Stankiewicz porusza, ale też wstrząsa sumieniami i każe zastanowić się czy gdzieś wokół nas nie ma kogoś, kto potrzebuje pomocy, rozmowy czy zwyczajnego dostrzeżenia w tłumie. Wyraźnie słychać tu apel o uważność na drugiego człowieka, ale także ostrzeżenie, że czasami nie da się pomóc, co w żadnym razie nie znaczy, że nie warto próbować. Nie wiem, jak autorka zdołała odnaleźć i zachęcić do udziału w publikacji swoich rozmówców, ale odważę się podejrzewać, że nawet przez chwilę tego nie żałowali. Nula Stankiewicz ma niecodzienną, a jakże cenną umiejętność słuchania i słyszenia tego, co inni mają jej do powiedzenia. Tekst książki emanuje empatią i troską o partnera w dialogu. Kilkukrotnie uchwycono w nim chwile bardzo ulotne i intymne, wręcz rozbrajające autentycznością. Ta książka może uratować, uczy i uwrażliwia. „Nie pójdziesz tam ze mną” w moim odczuciu to jeden z najbardziej wartościowych tytułów z kategorii literatury faktu, jakie ukazały się w tym roku na polskim rynku wydawniczym. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.  
  • Książeczka pełna miłości
    Autorka: Vita Murrow Ilustratorka: Annelies Draws Wydawnictwo: Kropka Poziom: BD O/I/II Trzecia odsłona lubianej serii wydawnictwa Kropka – poprzednią „Książeczkę pełną radości” i „Książeczkę pełną ważnych słów” prezentowaliśmy na przeglądach P. 2/23 i P. 1/24. Wszystkie trzy publikacje łączy postać ilustratorki. Annelies Draws to młoda artystka o koreańskim pochodzeniu i okrągłej kresce, charakterystycznej dla stylu kawaii. Proste rysunki trafiają w gust małego odbiorcy, choć czytelnikiem książek może być zarówno dziecko w wieku przedszkolnym, jak i uczeń, wkraczający w okres nastoletniego buntu. Uniwersalny przekaz i kojąca tematyka pozwalają na szerokie wykorzystanie utworu, który opowiada o miłości oraz sposobach na jej wyrażanie w różnych kulturach i zakątkach świata. Nie chodzi tylko o słowa: kocham cię, choć przywołanie zwrotu w stu językach na pewno robi wrażenie. Zabieg uświadamia także, jak wielka językowa różnorodność cechuje nasz świat – obok języków popularnych m. in. norweskiego, francuskiego, angielskiego pojawia się samoański, kreolski haitański, keczua, zuluski czy hausa i wiele, wiele innych odmian mowy wraz z odnośnikami do rejonów, w których można je usłyszeć i liczbą użytkowników. Autorzy książki zadbali także o wątki związane z tradycjami i zwyczajami kulinarnymi, które nie zawsze wprost, ale jednak mówią „kocham cię”. Dzielenie się jedzeniem w każdej kulturze stanowi wyraz troski, czułości oraz sympatii – przez żołądek do serca głosi znane przysłowie, ale karmienie to także wyraz miłości rodziców do dzieci czy dziadków do wnucząt, z przyjaciółmi także zasiadamy przy jednym stole. Książka podpowiada jak wyrazić uczucia, inspiruje i uczy, że warto mówić „kocham” każdemu, zawsze i wszędzie. Poradnik odnosi się także do kochania samego siebie, do pasji – jak widać są różne oblicza tytułowego uczucia, każde ważne i warte pielęgnowania. Publikację wzbogacono o zamieszczone w każdym rozdziale angażujące pytania, na które może odpowiedzieć czytelnik po krótkim zastanowieniu. Każdego zaciekawi na pewno fragment dotyczący naszego kraju, osadzonego w kontekście miłości przez zagraniczną autorkę. Wypadamy bardzo elegancko a prezentuje nas Fryderyk Chopin, choć pewnie kilka charakterystycznych, miłosnych zwyczajów dałoby się jeszcze odnaleźć w kraju nad Wisłą. Publikację warto kupić, będzie wypożyczana, z łatwością można ją wykorzystać podczas domowej lektury a także zajęć z większą grupą. Książka ma wiele plusów: jest bardzo ciekawa, ukazuje szeroką perspektywę, porusza temat bliski i ważny dla dziecka, odkrywa nieznane obszary świata, wprost zasypuje ciekawostkami i zachęca do otwarcia na innych ludzi. Gorąco polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Niedziela
    Autorzy: Eva Amores i Matt Cosgrove Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Poziom: BD II Najgorszy tydzień życia Antka Ferta dobiega końca, lecz czy Antek go przetrwa – pytanie wcale nie bez uzasadnienia, bowiem Ziemię atakują kosmici. Inwazja istot z obcej planety przedstawia w wyobraźni autorów książki najstraszliwszą sytuację z wszelkich możliwych, skoro bezlitośnie stawiają w niej swojego bohatera w ostatnim, siódmym akcie opowieści. Nieoczekiwanie dużą rolę odegra w nim Kapitan Pusio, kot Antka, który chyba nie do końca jest zadowolony ze sposobu, w jaki traktuje go jego właściciel. Wyjdą na jaw mroczne sekrety i skrywane głęboko emocje. Ziemia zostanie albo podbita, albo zniszczona, ktoś zdradzi, ktoś inny stanie na wysokości zadania. Życie Antka zawiśnie na cienkim włosku a może lepiej powiedzieć na kosmyku kociej sierści. Czytelnik pozna świat z perspektywy zwierzęcia domowego i to może być najbardziej zaskakujący a także przerażający aspekt ostatniego dnia najgorszego tygodnia życia. Publikacja ma silny charakter komediowy, historia toczy się od katastrofy do katastrofy. Zadbano o mocny punkt kulminacyjny, zabawne zwroty akcji i kilka oryginalnych pomysłów graficznych. „Niedziela” to udana lekturowa przygoda, oparta na żartobliwym przerysowaniu, eskalacji absurdu, flircie z motywami popkulturowymi i nieograniczonej niczym wyobraźni twórców dzieła. Imponuje liczba pomieszczeń statku kosmicznego – wszystkie ciekawe i zachęcające do odwiedzin. Dziwię się z uznaniem, że na końcu udaje się nawet dyskretnie wpleść morał. Gratulacje dla tłumaczki, która zachowuje klimat utworu i w pełni oddaje poczucie humoru australijskich autorów. Polecam – można się uśmiać i ubawić. Mały format, oprawa miękka, klejona.
  • Autoterapia. Zabierz swoje wewnętrzne dziecko na lody
    Autorka: Iwona Majewska-Opiełka                      Wydawnictwo Pascal   Dość wywrotowy poradnik. Może dlatego, że autorka jest już w statecznym wieku (ur. 1954) i może pozwolić sobie na więcej szczerości. Otóż, w tekście nie zachęca do terapii. Przedstawia ją jako niezbędną dopiero wtedy, gdy pojawiają się problemy ze snem, jakąkolwiek motywacją do działania, etc. W zamian proponuje tytułową „Autoterapię”, czyli rozmowę z samym sobą – albo raczej samą sobą, ponieważ nawet pod względem rodzaju autorka kieruje swoje słowa do kobiet. I pisze między innymi tak: „Jest dowcip, który bardzo mi się podoba, a który mówię jedynie w kobiecym gronie: My kobiety wprawdzie nie wiemy, czego chcemy, ale chcemy tego natychmiast” (s. 57). Nie oznacza to, że iwona Majewska-Opiełka sięga po kpinę czy ironię. Jest jak najbardziej poważna, ewentualnie w lekki sposób. Jeżeli coś krytykuje, to niedojrzałość, ale na pewno tego zjawiska nie trywializuje. Pisze: „We współczesnym świecie nie ma szansy na dorośnięcie, jeśli nie zaangażuje się w świadomy rozwój osobisty” (s. 57). Autorka zagląda pod powierzchnię problemów współczesnych ludzi, wskazuje te, które można przepracować w samotności lub samodzielnie (jeśli już lepiej używać bardziej neutralnych sformułowań).Chodzi o rozmowę z własną duszą, zmierzenie się z historiami przedstawionymi w książce i odpowiedzenie sobie na kilka elementarnych pytań. Praca z taką publikacją jest jak spacer, towarzystwo ulubionego napoju, łowienie ryb. Te elementy pomagają w funkcjonowaniu, poprawiają nastrój. Nie inaczej będzie z „Autoterapią”. Oprawa miękka, klejona. Polecam. W aneksie bardzo dobre kwestionariusze: badanie poziomu dorosłości i poziomu otwartości serca.
  • Pielęgniarka
    Autorka: Anna Potyra                                              Wydawnictwo Filia   Czternastoletnia Zosia Wierzbicka z biednej warszawskiej, robotniczej rodziny, jest świadkiem wypadku ulicznego, w wyniku którego ciężko ranny zostaje mały chłopiec. Pomocy udziela przechodząca ulicą wytworna kobieta. Jest nią Helena Sznajderówna, pielęgniarka ze szpitala na Lesznie, tak zwana kobieta wyzwolona. Pochodząc z bogatego rodu i mieszkając w eleganckiej kamienicy w śródmieściu stolicy, poświęca się pracy na rzecz ubogich. Sznajderówna przygarnia zafascynowaną nią Zosię i kształci ją na pielęgniarkę. Po zdobyciu doświadczenia medycznego dziewczyna podejmuje pracę w macierzystej placówce. Wchodzenie w życie u boku Heleny to dla niej również uczenie się wielkiego świata, a także otwarcie na męską urodę. A przede wszystkim na cierpienie szarych ludzi, w tym dzieci, na które Zosia, sama pochodząca z dotkniętej nieszczęściami rodziny proletariackiej, jest szczególnie wyczulona. Fabułę osadziła autorka w roku 1923, a więc w pierwszych latach wolnej Polski, kiedy sytuacja gospodarcza odrodzonej Rzeczypospolitej była bardzo ciężka. Anna Potyra dobrze odmalowała tamte realia, zarówno obyczajowe, jak i społeczne. Chociażby w scenie jazdy tramwajem z Chłodnej na Marszałkowską, niby tylko kilka ulic odległości, a jakby inny świat. No i cena biletu: wynosiła trzy tysiące pięćset marek polskich, chociaż jeszcze przed tygodniem o tysiąc marek mniej. Okazało się, że Warszawski Zarząd Tramwajowy podnosił ceny dwa razy w miesiącu. A kiedy pewna dystyngowana dama sprzedała cenny fortepian licząc, że dostanie krocie, to owszem, otrzymała ileś tam milionów, tyle że inflacja tak skoczyła, iż mogła za to kupić na targowisku średniej wielkości koguta na rosół. Najmocniejsze jednak są te elementy książki, które obrazują sytuację kobiet wykształconych. Polka z dyplomem ukończenia szwajcarskiej uczelni medycznej, nie mogła podjąć praktyki w Warszawie, gdyż rada lekarska odmówiła nostryfikacji. Było to jeszcze przed wybuchem I wojny światowej, a więc w Warszawie w zaborze rosyjskim. Niepisane prawo nie pozwalało bowiem kobiecie zostać lekarzem. Kiedy po kilku latach pokonała przeszkody – w czym dopomogła dwuletnia praca w charakterze opiekunki zdrowotnej w haremie pewnego szejka – i otworzyła praktykę lekarską w wolnej Polsce, okazało się, że pacjenci wcale nie garną się do kobiety-doktora. Tło obyczajowe, zarysowane kreską mocną, feministyczną, chociaż na szczęście nie tworzącą aury niechęci do mężczyzn, jest dużą wartością książki, której fabuła, aczkolwiek fikcyjna, tak samo jak bohaterowie, nawiązuje jednak do losów postaci realnych. Na przykład do Zofii Szlenkierowej, fundatorki pierwszego w Warszawie szpitala pediatrycznego, czy doktor Anny Tomaszewicz-Dobrskiej, pionierce przecierającej żeński szlak profesji medycznej. Fabuła powieści toczy się niespiesznie, a swoje dzieje Zofia już jako dojrzała pielęgniarka opowiada siostrze miłosierdzia Apolonii, czuwając przy łóżku tej starej, umierającej na raka, dzielnej kobiety. Książka ma w sobie dużo pozytywnych emocji, ale nie tryska nimi na lewo i prawo, a raczej przeżywa w sposób stonowany, pełen cichego, przyjaznego ciepła i czysto ludzkiej życzliwości. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz
  • Czerwona woda
    Autor: Jurica Pavicić                                                            Oficyna Literacka Noir Sur Blanc   Niekonwencjonalny kryminał, w którym zagadka nie przysłania analizy społecznej – tak naprawdę równie istotnej, a może nawet istotniejszej niż intryga związana ze śledztwem. W najnowszej literaturze gatunkowej takich powieści nie ma dużo. Dlatego tym bardziej „Czerwona woda” jest cennym przykładem powieści kryminalnej, która przechodzi w coś więcej – obszernymi fragmentami staje się powieścią realistyczną dokumentującą przeobrażenia polityczne, społeczne i gospodarcze. Gdzie? Akurat w Chorwacji, do której tak tłumnie wybierają się współcześnie turyści. Ale nie było tak zawsze. Powieściowe wydarzenia rozgrywają się w latach 1989-2017. Czas akcji mieści w sobie trzy różne dekady, wojnę chorwacko-serbską (1991-1995), transformację i czasy turystycznej prosperity. W środek tego wszystkiego, co tak gwałtowne, przełomowe historycznie, autor wrzuca pewną rodzinę, która boryka się z zaginięciem 17-letniej Silvy. Dochodzi do niego prawdopodobnie w nocy z 23 na 24 września 1989 roku. Silva uczestniczyła w imprezie, potem ślad się urywa.Nie mogę zdradzić zakończenia tego wątku. Mogę jednak wspomnieć, że upłynie wiele lat, zanim prawda zostanie odkryta. Zaginięcie Silvy, trwożna i natrętna myśl o niej towarzyszy jej rodzinie przez wszystkie te lata wielkich przemian w Chorwacji. Co jakiś czas pojawi się w sprawie nowy wątek, nowa poszlaka, świadkowie, ale ludzki dramat staje się coraz bardziej kameralny, zawężony do czterech ścian i tych co zamieszkują przestrzeń między nimi. Społeczeństwo interesuje się już czymś innym, a ma czym. W moim odczuciu rzucenie osobistej tragedii w tak silny wir wielkiej historii wypadło tu bardzo sugestywnie. Czytelnik ma okazję docenić wagę jednego i drugiego i przede wszystkim doświadczyć tego dojmującego faktu jak mocno te dwa główne wątki są od siebie oddzielone. Jedna osoba nie obchodzi świata, ale ten sam świat nie obchodzi jednej osoby. Oprawa miękka, klejona.
  • Równiny
    Autor: Gerald Murnane                                          Wydawnictwo Czarne   Gerald Murnane to pisarz wymieniany wśród potencjalnych laureatów literackiego Nobla. Bardzo popularny w rodzinnej Australii, czytany na świecie, ale generalnie osobny. Jego specyficzny status dobrze określają słowa wydrukowane w „New York Times”. Według nich jest „największym żyjącym pisarzem anglojęzycznym, o którym większość ludzi nigdy nie słyszała”. Coś w tym jest. Murnane zaszyty gdzieś na egzotycznej prowincji, schowany między trudnymi słowami swych labiryntowych książek nie jest przykładem twórcy, który przesiaduje w popularnych knajpach z ładnym szalikiem na szyi i wypija kolejną pięćdziesiątkę. Teraz nawet z racji wieku (rocznik 1939) tak nie jest, ale nawet jeśli było kiedyś – nie wiemy o tym. To nie pisarz w typie celebryty. Nigdy nie leciał samolotem, cierpi na brak węchu. Z tego typu autorem czytelnicy mogą zazwyczaj kontaktować się wyłącznie przez książki, a „Równiny” są najważniejszym tytułem w dorobku Murnane. Polska premiera dokładnie po 43 latach od oryginału ma cechy wydarzenia literackiego i stanowi część serii wydawniczej Czarnego – „nowa klasyka”. Do tej serii prezentowana pozycja pasuje wprost idealnie, z natury rzeczy stawia odbiorcom wysokie wymagania. „Równiny” nie są odkrytym po latach remedium na kryzys fabuł.Ta jest w gruncie rzeczy szczątkowa, ustępuje refleksyjnemu stylowi opowieści. Aczkolwiek punkt wyjścia może w tym zakresie okazać się niezłą zmyłką. Otóż, punkt wyjścia wygląda dość standardowo. Młody filmowiec wkracza do australijskiego interioru, czyli słabo zagospodarowanego terenu, z planem stworzenia ambitnego filmu. Szuka mecenasa (-ów) dla swojej koncepcji, a szanse na powodzenie nie są marne, akurat przebywa tam wówczas grupa bogaczy z dużymi majątkami; gotowa sowicie zapłacić za opiewanie tej bezkresnej krainy. Ale… Z czasem konkretne założenia bohatera ulegają rozproszeniu, a to, co najistotniejsze dzieje się w czasie rozmów i rozważań o przeszłości, sztuce, tożsamości, naturze i prawdziwym sensie równin, interiorów. Te z kolei są przedstawione wykwintnym językiem, bardzo złożonym. Wielopiętrowe konstrukcje dają do wiwatu, a przecież „Równiny” nie są długą powieścią. A może to nie jest powieść? Na pewno tekst wymyka się standardowym definicjom. „Równiny” przypominają intelektualną rozprawę na temat tego, o co chodzi w grze zwanej życiem. Oprawa miękka, klejona.
  • Solea Minor
    Autorka: Evelin Marton                                            Wydawnictwo Warsztaty Kultury   Evelin Marton to węgierska pisarka, bardzo ceniona w ojczyźnie, ale rozpycha się coraz śmielej, stąd nie dziwią jej słowa: „Moją ojczyzną jest język, mogę go zabrać ze sobą wszędzie, dokądkolwiek się udam, ponieważ żyje on we mnie”. W dystopijnej powieści „Solea Minor” sięga uniwersalnych obszarów, które mogą być rozumiane na całym świecie. Bo przecież prawie cały świat ma za sobą doświadczenie pandemii, obecnie mierzy się z niepokojem wojen trwających i tych, do których może dojść. Gdzieś w tym wszystkim istnieje potrzeba izolacji – znamy jej przymusową wersję, ale na pewno znamy również warianty alternatywne, wynikające z wewnętrznej potrzeby. Świat przedstawiony w prezentowanej powieści stoi pomiędzy tymi dwiema możliwościami, to znaczy zawiera w sobie pierwiastki rzeczywistości postapokaliptycznej, ale jednocześnie katastrofizm w ujęciu Marton nie jest wolny od humoru czy też rodzaju ucieczki od tego, co było wcześniej. Wielki deszcz rozmył dotychczasowe cywilizacje. Ocaleni prowadzeni na rzeź zamieszkali na tytułowej wyspie, która stała się niezwykle specyficznym, dwuznacznym miejscem. Z jednej strony to ostatnia deska ratunku, z drugiej wyspa ujawnia bezsens przeszłości, pracy rozumianej jako restrykcyjnie regulowanym działaniom zarobkowym, wysiłku, pośpiechu, patrzenia na zegarek. Na Solea Minor znikają tradycyjne obowiązki, ludzie już nie są ludźmi, jakimi byli w poprzedniej epoce. Tworzą dziwne hybrydy. Główny bohater Dżemme, owszem, pracuje jako strażnik cmentarza, poczytuje sobie wtedy encyklopedię, ale nie jestem pewien, czy ktoś by zauważył jego nieobecność. Dżemme egzystuje w ekscentrycznym otoczeniu na czele ze sklepikarzem, którego żona przypomina kobietę-kota. Jest ona – jak czytamy – „autorskim odkryciem” męża, „stworzył ją w sekretnym procesie z dwóch garści kociej sierści, jednego kociego zęba, wątroby i skóry dziobaka australijskiego, własnego nasienia zamrożonego za starych, dobrych czasów i kto wie z czego jeszcze” (s. 112). Namiastka nowego świata po rozpadzie emanuje więc symboliką również na poziomie postaci, nie tylko na poziomie konstruktu społecznego. Oczywiście można w takim obrazowaniu dopatrzeć się cech prowincji, tamtejszego rytmu życia i elementu bajkowości. Ale bliżej mi jednak do interpretacji, że z dobrym skutkiem bawi się w proroctwa – zmęczona doraźną prozą reagującą z różnym skutkiem na widok za oknem. Marton uprawia literaturę eksperymentalną, stawia wysokie wymagania wobec czytelników, od których oczekuje wrażliwości literackiej. Oprawa miękka, klejona.
  • Koniec wieńczy dzieło
    Autor: Zenon Krajewski                                            Wydawnictwo Promissum   Najnowsza powieść Zenona Krajewskiego koncentruje uwagę czytelników na kilku bohaterach znanych z jego poprzednich książek. Tym razem Elian Wiernik, Michał Łyn i Ludomir Rajewski próbują odbudować swoje życie po apokalipsie II wojny światowej. Elian po utracie rodziców, żony i syna marzy o wyjeździe do Palestyny, gdzie wkrótce narodzi się państwo Izrael. Odnajduje swoją kuzynkę i wspólnie wyruszają w niebezpieczną podróż, która ma ich doprowadzić do upragnionego celu, który okazuje się być jednak daleki od idealistycznych wyobrażeń. Michał Łyn po powrocie z wojennej tułaczki zderza się z problemami powojennej rzeczywistości Polski, co w jego przypadku oznacza konieczność odbudowy domu i mierzenie się z podstawowymi problemami egzystencjalnymi dotykającymi jego rodzinę. Ludomir Rajewski wprawdzie osiedlił się w Kazachstanie, znalazł tam żonę i przyjaciół, ale instynkt ciągnie go do Polski. Tęsknota za domem w końcu popchnie go do powrotu, ale skutki tej decyzji okażą się być dramatyczne dla całej jego rodziny. Krajewski przemieszcza swoich bohaterów przez różne części Polski i świata, co idealnie komponuje się z sytuacją powojennych losów wielu migrantów, ale też pokazuje szerszy kontekst geopolityczny. Szczególnie ciekawy jest tu wątek tworzenia się państwa żydowskiego i jego uwikłanie w rozmaite problemy tożsamościowe, etniczne i polityczne już u zarania tego procesu. Koniec wojny w przypadku żadnego z bohaterów nie przyniósł upragnionego spokoju, ale raczej nowe wyzwania i problemy, z którymi mierzą się na miarę swoich możliwości. Powieść jest przykładem zderzenia makro i mikrohistorii. Indywidualne losy dzieją się na tle wielkich wydarzeń czy procesów dziejowych. Tytuł sugeruje wprawdzie domknięcie wszystkich wątków, ale lektura powieści zdaje się sugerować, że wiele jeszcze może się wydarzyć. Książka Zenona Krajewskiego może zainteresować wielbicieli literatury historycznej albo zwolenników powieści obyczajowych z rozbudowanym tłem historycznym. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska
  • Znam cię
    Autor: Michael DeForge                                          Wydawnictwo Kultura Gniewu   Chwytliwy tytuł. Na pewno prawie każdy z nas co najmniej raz w życiu wypowiedział takie słowa do kogoś lub ograniczył się do wypowiedzenia ich w wyobraźni na czyjś widok. Jeśli takie słowa wypowie, wykrzyknie lub pomyśli podczas lektury Michaela Deforge’a, sam nie wiem, czy to dobrze. Na poziomie scenariusza mamy do czynienia jeszcze z dystopią, ale partykuła „jeszcze” jest kluczowa, bo świat zmienia się już tak dynamicznie, że zaczynamy tego nie ogarniać, a właśnie między innymi o nieustannej aktualizacji opowiada autor. Główna bohaterka pracuje w rządowym biurze skarg i zażaleń. Owszem, czyta zażalenia, ale nie odpowiada osobiście. To raczej zadanie sztucznej inteligencji. Niektóre banki zamieniły już konsultantów z okna czatowego na boty, co w praktyce nie przełożyło się na lepszy obieg informacji. Z perspektywy czasu trzeba tę zmianę ocenić na gorszą. Podobnie na gorsze zmienia się pozornie uporządkowane życie bohaterki. Aktualizacje postępują zbyt szybko, są zbyt skrajne. Nachodzą nawet na rozmiary mieszkań i wygląd ludzi. Autor podąża więc w kierunku hiperbolizacji, ale wydaje się, że jego strategia wcale nie jest zbyt radykalna, a może nawet prorocza? Jakiś stopień profetyzmu widać w tym ogólnym zagubieniu i otępieniu, w jakie popada bohaterka w starciu z bezdusznym systemem biurokracji, która nic sobie nie robi z ludzkich przeżyć. W międzyczasie znika ukochana bohaterki. Komiks jest raczej skromnych rozmiarów pod względem formatu, na jednej stronie mieści się ledwie kilka kadrów. Ich znaczenie może być jednak kolosalne, ponieważ wyraża niepoprawne politycznie prawdy o marnym statusie współczesnego człowieka. Bohaterkę stać jeszcze na bunt. Pytanie tylko czy to nie gest ostatecznej rozpaczy? Rysunki abstrakcyjne, groteskowe z nastawieniem na ekspozycję świata zdeformowanego i pozbawionego sensu. Jesteśmy jako odbiorcy stłoczeni w jednym miejscu z bohaterką. To niewygodna pozycja dla nikogo, ale wierzę, że koniec nie jest aktem anarchizmu, ale po prostu happy endem. Oprawa twarda, szyta.
  • Narodowy komunizm po polsku. „Partyzanci” Moczara
    Autor: Paweł Machcewicz                                      Wydawnictwo Krytyki Politycznej   PZPR w powszechnym odbiorze jawi się raczej jako swego rodzaju monolit ideologiczny, demonstrujący jedność wobec różnej maści przeciwników politycznych. Wiedza na temat różnorodnych frakcji i nurtów w łonie partii ciągle pozostaje obszarem relatywnie mało rozpoznanym i opisanym. Książka Pawła Machcewicza stanowi bardzo ważny krok w stronę zrozumienia złożoności zjawiska, jakim był PRL w różnych jego odsłonach. Grupa, której strukturę i model oddziaływania na społeczeństwo autor rekonstruuje, zyskała charakterystyczną nazwę i dość wyrazistego lidera. Mieczysław Moczar, komunistyczny minister spraw wewnętrznych, skonsolidował wokół siebie ludzi, określanych już wówczas mianem „partyzantów”. Byli to, jak sama nazwa sugeruje, niegdysiejsi członkowie ugrupowań militarnych aktywnych w okresie II wojny światowej. O ile jednak na ogół zwykło się sądzić, że różnice między kombatantami Armii Ludowej i Armii Krajowej były zasadnicze i niemal nie do pokonania, to w tym wypadku reprezentanci obu ugrupowań znajdowali się w orbicie oddziaływania środowiska Mieczysława Moczara. Spajał ich silny pierwiastek nacjonalizmu, połączony z niechęcią do nadmiernego wpływu ZSRRna nasze sprawy wewnętrzne oraz bardzo mocno akcentowany antysemityzm. Efektem aktywności tego ruchu były wydarzenia marcowe 1968 roku. Publikacja opiera się na bardzo bogatym materiale źródłowym. Autor analizuje nie tylko środowisko moczarowców, ale także szeroki kontekst, w jakim ono funkcjonowało – powiązania z władzą, relacje z innymi frakcjami w łonie partii, a w końcu także współczesne oddziaływanie tego typu myślenia, obecne w myśli różnych ugrupowań populistycznych. Nie jest to z pewnością lektura dla tych, którzy szukają lekkich opracowań dotyczących historii PRL, bowiem wymaga skupienia i pewnego wysiłku. Niemniej jest to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy są zainteresowani historią najnowszą Polski oraz wpływem wypracowanych wówczas idei na współczesność. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska
  • Homo digitalis. Jak internet pożera nasze życie?
    Autor: Wojtek Kardyś                                              Wydawnictwo Znak   Książka eksperta w dziedzinie mediów społecznościowych, ambasadora cyfrowego UE w Polsce, edukatora i szkoleniowca. Można powiedzieć, że to, co robi Wojtek Kardyś jest misją, a samego autora powinno tytułować się misjonarzem na naprawdę trudnym terenie. Zagrożenia płynące z alternatywnej rzeczywistości cyfrowej są coraz poważniejsze. Świetnie, że autor zaczyna od porażającej anegdoty, jak to w 2023 roku pewna projektantka wnętrz z Francji, pani w średnim wieku, uwierzyła, że Brad Pitt oświadczył się jej przez Internet. Oszalała z miłości przelała mu określoną kwotę euro w przeliczeniu na złotówki wyszło około 3,5 miliona złotych, bo „aktor” zachorował akurat na raka nerki, a jego majątek został tymczasowo zablokowany ze względu na rozwód z Angeliną Jolie. Żeby było weselej, pierwsza do kobiety odezwała się matka Pitta (nawiasem mówiąc zmarła w sierpniu bieżącego roku), twierdząc, że syn nie znajdzie już nikogo lepszego od niej. Ta sytuacja-symbol ma w sobie prawie wszystko, co może spotkać nierozważne osoby w sieci: utrata oszczędności całego życia, złamane serce i być może złamana przyszłość, bo powstaje przecież pytanie, czy człowiek łatwo otrząśnie się z takiej porażki. Stąd już blisko do hejtu, profili na Facebooku służącym szerzeniu nienawiści wobec wybranej ofiary. To oczywiście najczęściej historie ze szkolnego podwórka. Kardyś usystematyzował ryzyko, z jakim mierzymy się po włączeniu komputera. Podejrzane sms-y z banku i maile z egzotycznych krajów z informacją o przekazaniu olbrzymiej darowizny w imię Pana Jezusa i wszystkich świętych. Nie zabrakło rozdziału o patostreamingu z prezentacją co ciekawszych sylwetek, np. szorującego już po dnie Roberta Pasuta (znanego niegdyś z kanału Abstrachuje). Podobnie autor nie mógł pominąć sharentingu, czyli upubliczniania zdjęć dzieci (bywa, że i z porodu). Takie działania mogą mieć negatywne skutki. Kardyś przypomina rzecz, którą łatwo pominąć. Rodzic nie ma zgody noworodka na dzielenie się ze światem zewnętrznym jego wizerunkiem. Sądzę, że prezentowana pozycja na ten moment wyczerpuje zagadnienie, jest aktualna na zasadzie „tu i teraz”. Jestem przekonany, że wielu czytelników zrozumie, jak z niewielu spraw zdawało sobie sprawę lub po prostu nie myślało o pewnych kwestiach. Lista lektur obowiązkowych w bibliotekach publicznych. Oprawa miękka, klejona.
  • Lekarze z natury. Jak pszczoły, małpy i inne zwierzęta dbają o swoje zdrowie
    Autor: Jaap De Roode                                              Wydawnictwo Copernicus Center Press   W przyrodzie występują mechanizmy samoleczenia. Dotyczy to drzew, roślin uprawnych oraz zwierząt. Ekolodzy behawioralni opisali przypadki kóz, które w amerykańskim stanie Utah nie chciały jeść podrzucanych im zielonych pędów zawierających liczne składniki odżywcze jak białko czy minerały, a wolały suche, zdrewniałe gałęzie krzewów. Badania wykazały, że młode pędy zawierały skondensowane taniny czyli związki toksyczne odpowiedzialne za powstawanie uszkodzeń błony śluzowej jelit i utrudniających trawienie. Kozy bynajmniej nie odrzucały ich instynktownie, lecz kierując się doświadczeniem. Na początku hodowli jadały je, jednak pod wpływem nieprzyjemnych doznań typu nudności, zaczęły ich unikać, ku zaskoczeniu człowieka, przekonanego, że lepiej wie czego zwierzętom potrzeba do życia i w ogóle do bycia szczęśliwymi. Badaczka z Arizony odkryła, że propolis, żywiczna substancja wytwarzana przez pszczoły, zatrzymuje wirusa HIV przed wniknięciem do ludzkich komórek mózgowych. Samego propolisu pszczoły używają nie tylko w działaniach budowlanych przy kształtowaniu wąskiego wejścia do ula, umożliwiającego wejście pobratymcom, ale zatrzymującego intruzów, ale i w praktykach higienicznych. Na przykład, nie mogąc wynieść z ula dużych intruzów, balsamują ich zwłoki właśnie propolisem, żeby nie dopuścić do toksycznego rozkładu. A nalewki z propolisu jak się okazuje służą ludziom od wieków, dzięki swoim zastosowaniom przeciwzapalnym, przeciwbakteryjnym i przeciwnowotworowym. A ptaki zbierające niedopałki papierosów? Wrony, uznawane za najinteligentniejsze z gatunków ptactwa, robią to we współpracy z człowiekiem, z własnej woli zbierają tak zwane pety, po czym niosą je do specjalnego pojemnika, po wrzuceniu do którego, pojemnik wydaje im jedzenie. Jest to fascynujące doświadczenie, wdrożone przez naukowców ze Szwecji, pokazujące, że nasi skrzydlaci bracia, dzięki swej mądrości, potrafią nie tylko zdobywać pożywienie, ale również zapracowywać na nie. Profesor biologii Jaap de Roode prowadzi czytelnika przez fascynujący świat zwierząt wykazując jak potrafią korzystać z leczniczych wartości oferowanych przez przyrodę. Opisuje prozdrowotne zwyczaje pszczół, szympansów, psów, kotów, słoni, chrząszczy, gąsienic, ptaków oraz swoich ulubionych motyli monarchów, dając liczne przykłady, że z ich mądrości człowiek wiele może zaczerpnąć dla siebie. W ogóle autor uważa, iż człowiek jest mocno spóźnionym gościem na naszej planecie, na której pierwsze zwierzęta pojawiły się pięćset milionów lat temu, a nasz gatunek homo sapiens istnieje od około dwustu tysięcy lat. Autor stawia tezę, że miliony gatunków zwierząt praktykowały medycynę na długo przed tym, zanim my – ludzie – w ogóle się pojawiliśmy. ego poglądy, pełne miłości do przyrody, nie są miłe dla człowieka, który pomimo stosunkowo krótkiego pobytu na Ziemi i późnego wejścia w świat praktyki medycznej, niszczy świat zwierzęcy i roślinny w zastraszającym tempie. Gatunki, które straciliśmy w ciągu ostatniego stulecia, w normalnych warunkach wymierałyby w okresie od ośmiuset do dziesięciu tysięcy lat. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz
  • Dzieci odchodzą w ciszy. Sprawa Kamilka z Częstochowy
    Autor: Bartosz Wojsa                                              Wydawnictwo Harde   Reportaż Bartosza Wojsy to lektura niezwykle potrzebna, ale i trudna. Można ją porównać do testu na to, ile czytelnik jest w stanie wytrzymać w bezpośrednim kontakcie z faktami – podpartymi długim śledztwem dziennikarskim, dokumentami. Bulwersująca sprawa ośmioletniego Kamilka z Częstochowy, który zmarł w maju 2023 roku po wielodniowej walce o życie, wywołała publiczną dyskusję o tym, co musiałoby się stać, żeby do tej śmierci nie doszło. Autor rekonstruuje permanentną zbrodnię, jakiej matka i ojczym dokonywali na ofierze od kilku lat. Kamilek urodził się w złej rodzinie, ale pytanie czy urodził się w dobrym kraju? Oczywiście takie historie na pewno wydarzają się wszędzie. Wojsa analizuje jednak ten konkretny przypadek, pokazuje, jak mocno zawiódł system – niby lepiej/gorzej, ale mimo wszystko zorganizowany. Ośrodki pomocy społecznej, policja, sąd rodzinny, szkoła, wreszcie społeczeństwo. Bez rozkładania na czynniki pierwsze błędów wszelkiego rodzaju państwowych organów i służb (to brawurowo uczynił autor w książce) warto poświęcić chwilę na refleksję o tym, dlaczego znieczulica sięgnęła niebezpiecznych rozmiarów. Ludzie stali się przezroczyści – Kamilek podobnie. To była niewidzialna postać, stał się duchem jeszcze za życia. Jego powtarzające się ucieczki z domu nie przyniosły żadnego skutku, nie wszczęto alarmu, nie znalazł się mocarz, który wszedłby do mieszkania oprawców razem z drzwiami.Łatwiej zebrać kilka milionów złotych na leczenie chorego dziecka niż uratować go w sposób czynny, wymagający czegoś więcej niż wysłanie przelewu. Jednocześnie uważam, że trzeba brać pod uwagę mroczny scenariusz, że to dramatyczny przypadek, niefortunne zrządzenie losu, ale jakże pouczające. Nagle pojawiła się ustawa, nowe przepisy, co nie oznacza, że będzie lepiej. Zresztą z wypowiedzi fachowców cytowanych przez autora wynika, że na weryfikację efektów „Ustawy Kamilka” trzeba poczekać około pięciu lat. W międzyczasie zło wciąż potrafi zwyciężyć. Wojsa przytacza inne historie. Kamilków jest więcej. Dziur w systemie nie da się zalepić szybko. Wciąż trudno wyrwać dziecko z patologicznych rodzin, które są przecież łase na zasiłki socjalne i wcale im się nie uśmiecha pozbywać paradoksalnego żywiciela (-i). Reportaż jest zapisem aktualnego stanu spraw, punktem odniesienia, do którego można odwołać się w każdej chwili, ponieważ autor uporządkował wiele rzeczy. Miejmy nadzieję, że jego praca będzie kiedyś źródłowym reliktem. Oprawa miękka, klejona.
  • Jan Nowicki. Trochę anioł, trochę bies
    Autorka: Aleksandra Szarłat                                  Wydawnictwo Agora     Jest to chyba najpełniejsza i najbardziej obszerna monografia życia i twórczości polskiego aktora, jaka dotąd powstała. Chodzi rzecz jasna nie tylko o Jana Nowickiego, ale o aktora w ogóle, bo przecież było mnóstwo książek poświęconych – przykładowo – Cybulskiemu, Łomnickiemu, Olbrychskiemu, Jandzie czy dawniejszym jak Smosarska, Bodo czy Ina Benita. Praca Aleksandry Szarłat szczegółowo obrazuje mocno urozmaicone życie bohatera, co chyba zostało wpisane w jego niespokojny los, bo często zmieniał szkoły i uczęszczał do siedmiu różnych średnich, w tym do zasadniczej zawodowej, gdzie uczył się frezarki, potem w innej szkole ślusarstwa, jeszcze w innej górnictwa. Ale nie była mu pisana kariera w tych fachach. Wybrał aktorstwo i los uśmiechnął się do niego już w czasie studiów, gdzie wyróżniał się śmiałością interpretacyjną i dynamika swoich ról i w rezultacie krakowską PWST ukończył jako prymus. Wcześniej miał swoją lekcję pokory, bo przez dwa lata studiowałw łódzkiej filmówce, skąd go relegowano, a potem przez blisko rok pracował w kopalni węgla kamiennego w Miechowicach. A kiedy już został absolwentem krakowskiej kuźni aktorskich talentów jego kariera potoczyła się błyskawicznie. Szybko został aktorem Starego Teatru w Krakowie, a w połowie lat sześćdziesiątych dołączył do zespołu Kabaretu Piwnica pod Baranami. Największą sławę przyniosły mu role filmowe, począwszy od głównej w „Barierze” Jerzego Skolimowskiego, poprzez Ketlinga w „Panu Wołodyjowskim”, dzielnego kapitana MO w „Haśle Korn”, Marka w „Życiu rodzinnym”, Andrzeja Orawca w „Dziurze w ziemi”, a kończąc na „Wielkim Szu” i „Magnacie”, będących ukoronowaniem jego filmowego rozgłosu. W ostatnim filmie zagrał w roku 2022. W sumie wystąpił w ponad stu ekranowych tytułach, wliczając w to seriale, telenowele i przedstawienia teatru telewizji. Został także laureatem bardzo wielu nagród za kreacje teatralne i filmowe.Autorka książki niemal przez lupę śledzi życie swojego bohatera. Dokładnie bada to co znane i opisywane, jak również to, o czym niewielu wiedziało. Na przykład, po sukcesie „Wielkiego Szu” przedsiębiorczy Nowicki założył do spółki z Krzysztofem Kolbergerem firmę odzieżową pod nazwą Szu. Wynajęli pomieszczenia na szwalnię, kupili maszyny do szycia i tkaniny, zatrudnili szwaczki. Pan Jan szybko jednak rozstał się ze wspólnikiem i przeniósł firmę z Oświęcimia do Krakowa. W każdym razie ten interes mu nie wyszedł i mówił o stracie rzędu stu tysięcy dolarów. Ale to życie artystyczne i osobiste, a nie biznesowe Nowickiego jest głównym przedmiotem zainteresowania Aleksandry Szarłat. Niekiedy jedno i drugie szło ze sobą w parze, jak jego romans a później małżeństwo z Martą Meszaros, węgierską reżyserką. Występował w jej filmach i dzielił łóżko, co nie przeszkadzało mu mieć romanse pozamałżeńskie.W ogóle zawsze miał naturę amanta i prowadził bujne życie seksualne, pod tym względem niewiele różniąc się od niektórych swoich postaci ekranowych, cynicznych, szyderczych, dwuznacznych moralnie, w które wcielał się z naturalistycznym zaangażowaniem, mając przed oczami wzory czołowych aktorów amerykańskich ze szkoły Lee Strasberga jak Marlon Brando, Paul Newman czy Montgomery Clift. Nowicki nie znosił grać w filmach historycznych. Przeklinał postać Ketlinga na planie „Pana Wołodyjowskiego” ze względu na ciężki strój, długi rapier u boku i twarde jak beton buty. To wtedy zainteresowała się nim SłużbaBezpieczeństwa, której agent próbował zwerbować go do współpracy. Szarłat twierdzi, że nic z tego nie wyszło, chociaż esbecy zastawiali na niego sidła przez kilka lat. Jeśli to prawda, to aktor, który czasem się biesił, w tym przypadku pozostał aniołem. Książkę czyta się lekko i trudno jest się od niej oderwać, tak pasjonująco pisze autorka o losach Jana Nowickiego, przywołując liczne wypowiedzi na jego temat ludzi teatru i filmu, między innymi Daniela Olbrychskiego. Zdecydowanie polecam. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz
  • Ciao amore, ciao. Morderstwo w Rzymie
    Autor: Nicola Lagioia                                              Wydawnictwo Czarne     „Ciao amore, ciao” to reportaż o brutalnej zbrodni, która wydarzyła się w marcu 2016 roku w Rzymie. Wówczas dwóch młodych mężczyzn pochodzących z dobrych domów dokonało brutalnego morderstwa, którego ofiarą padł Luca Varani. Autor nie tylko rekonstruuje przebieg wydarzeń, ale stara się wejść w tło – społeczne, kulturowe, psychologiczne, które pozwala prowadzić do takiej przemocy. W tle tej historii pojawia się Rzym, przy czym w tym wypadku nie jest on jedynie okolicznościową dekoracją. Lagioia bardzo umiejętnie pokazuje dramatyczne kontrasty, których nie dostrzegają często turyści. Monumentalne zabytki są zestawione z brudnymi zaułkami, w których króluje rozbuchana przestępczość. Autor usiłuje odpowiedzieć na pytania, które ludzkość stawia sobie od dawna: co motywuje ludzi do popełniania brutalnych zbrodni? Czy sprawcy zawsze są w pełni świadomi tego co robią? Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie udzielić na nie odpowiedzi, to warto je nieustannie zadawać, bo tylko dzięki temu możemy lepiej rozumieć naturę ludzką i jej zadziwiające niekiedy zakamarki. Książka może się wydawać momentami drastyczna, bo Lagioia nieunika naturalistycznych opisów przemocy fizycznej, czy nawet tortur. Należy więc uwrażliwić na to potencjalnych czytelników. „Ciao amore, ciao” to reportaż true crime, ale z silnym zabarwieniem społecznym. Nie chodzi tu tylko o zbrodnię jako pewnego rodzaju szokujące wydarzenie, ale o zbrodnię jako symptom. Symptom alienacji, rozpadu więzi międzyludzkich, nierówności społecznych czy przymykania oka na postępującą degenerację pewnych sfer życia. Bardzo mocną stroną tej publikacji jest literacki styl, którym autor operuje z finezją zdecydowanie przewyższającą inne teksty typu true crime. To jest literatura najwyższych lotów. Możemy nawet zaryzykować twierdzenie, że jest to Dostojewski w wersji reporterskiej. Dlatego bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska
  • Wycieczka do Szerszenowiec. W stronę Leca
    Autorka: Lidia Kośka                                                          Oficyna Literacka Noir Sur Blanc   Stanisława Jerzego Leca kojarzymy przede wszystkim z aforyzmami. To było jego królestwo naturalne. Lidia Kośka specjalizuje się w biografii i twórczości Leca, opracowała jego utwory, wydała książkę „Lec. Autobiografia słowa” (2015). Swoimi badaniami – również najnowszą pozycją – dowiodła, że nie jest tak wąsko i wyłącznie satyrycznie, z przekąsem. Zarówno w życiu, jak i pisarstwie. „Wycieczka do Szerszeniowiec” składa się z pięciu esejów otwierających czytelnika na możliwość poznania Leca na nowo, z zupełnie nowych perspektyw biograficznych i twórczych. Lec spędził młodość na Ukrainie, jego związki z Lwowem pozostały bardzo silne, w czasie II wojny światowej odnotował pobyt w obozie koncentracyjnym, cudem wymknął się śmierci (w iście brawurowy sposób). Lidia Kośka umiejętnie przeplata fakty z życiorysu z interpretacjami tekstów. Czytelnik powinien wyjść z tego z pełnym podziwu zaskoczeniem. Autorka jest odkrywczynią Leca, jakiego raczej nie znamy. Inny Lec ginie wraz z kolejnym błyskotliwym aforyzmem, a przecież był też poetą. Bez takich książek postacie pokroju Leca na zawsze już pozostałyby odbierane jednostronnie, na jednym poziomie, a to – choć niby zrozumiałe – bardzo zubażające. Estetyczne wydanie cieszy oczy, publikacja zawiera ryciny, fotografie, przypisy końcowe, źródła ilustracji, posłowie syna Stanisława Jerzego – Tomasza Leca. Oprawa miękka, klejona.
  • Nie zabij nikogo. Z notatnika instruktora jazdy
    Autorka: Agnieszka Gałuszka                                Wydawnictwo RM     Agnieszka Gałuszka, zawodowa instruktorka jazdy, postanowiła zrobić coś na co chyba mało kto w tej branży się odważył. Napisała bowiem książkę o absurdach pracy z kursantami. Zrobiła to jednak z empatią, pazurem i szczyptą czarnego, motoryzacyjnego humoru. Nie mamy w tym wypadku do czynienia z suchym relacjonowaniem faktów, ale z mozaiką sytuacji, ludzi i emocji, które składają się na prawdziwy obraz życia za kierownicą, ale po stronie instruktora. Autorka zabiera nas w jazdy po mieście, do WORD-ów, na place manewrowe i w głąb psychiki, zarówno kursantów, jak i instruktorów. Z humorem i powagą mówi o błędach systemu nauki jazdy, przemęczeniu i niskich płacach instruktorów oraz o tym, dlaczego „zdany egzamin” nie zawsze znaczy „gotowy kierowca”. Agnieszka Gałuszka nie musi udawać. Ona wszędzie tam była, wszystko widziała i przeżyła, często z zaciśniętymi zębami i w gotowości do naciśnięcia hamulca. Styl pisania jest lekki, ale nie błahy. Autorka potrafi być ironiczna i rozbrajająco szczera (czasem człowiek aż się boi, że niektóre z tych opisów jak ulał pasują do niego…). Jej wartość polega na tym, że pokazuje jakie luki ma system nauki jazdy, który uczy młodych ludzi jak zdać egzamin, a nie jak nie zabić nikogo napasach. Trzeba jednak przyznać, ze Gałuszka nie oszczędza też własnego środowiska i pisze krytycznie o szkołach nauki jazdy, których właścicieli często zdecydowanie bardziej interesuje to, jak najwięcej zarobić, a nie ja stworzyć dobre warunki pracy dla instruktorów i kursantów, którzy w końcu mają pełne prawo wierzyć, że oddają się w ręce fachowców, a nie hochsztaplerów. Tu również trzeba zaznaczyć, że pomimo opisu wielu sytuacji na drodze czy polu manewrowym, to stanowczo nie jest podręcznik do nauki jazdy. Od tego są inne publikacje. Ta ma za zadanie opisać pewne zjawisko społeczne i robi to w sposób bardzo udany. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska
  • Ziemia jednorożca. Podróż po Szkocji
    Autorka: Patrycja Bukalska                                    Wydawnictwo Czarne   Jest to zapis osobistych wrażeń, refleksji i doświadczeń autorki z kilkuletniego pobytu w krainie Szkotów, mającej korzenie sięgające do V wieku przed naszą erą. W średniowieczu Królestwo Szkocji było osobnym, silnym państwem, które z biegiem lat popadało w coraz większą, nie pozbawioną wojen i krwawej przemocy, zależność od sąsiedniej Anglii, aż na początku osiemnastego wieku oba kraje połączyły się w jeden organizm państwowy czyli w Wielką Brytanię. I pozostają w tym związku do dzisiaj, z korzyścią dla obu stron, chociaż w Szkocji rosną w siłę tendencje separatystyczne. Jednak to nie unia angielsko-szkocka interesuje Patrycję Bukalską, ale Szkocja rdzenna, etniczna wraz ze swoją tradycją, kulturą i surową przyrodą. Ciężkie i pracowite jest i było od wieków życie jej mieszkańców, oparte w dużym stopniu na wypasie kóz, owiec, rybołówstwie oraz produkcji whisky. Za swój symbol obrali Szkoci mitycznego Jednorożca, występującego w astrologicznym Zodiaku jako Koziorożec, wykazującego się cechami psychologicznymi bardzo tożsamymi z cechami tego górskiego narodu. Z jednej strony Koziorożcecharakteryzują się opanowaniem, cierpliwością, uporem, pracowitością, pragmatyzmem, odpornością na trudy i siłą psychofizyczną. Z drugiej strony są nadmiernie ambitne, pamiętliwe, oschłe i skąpe. Cechy te pasują jak ulał do Szkotów, a o ich przysłowiowym skąpstwie krążą liczne dowcipy. Jeden z nich mówi, że gdy Szkot częstuje whisky z wodą, to jest to drink składający się głównie z wody do której oszczędny gospodarz dolewa trochę whisky. Ale książka „Ziemia jednorożca” nie ma charakteru satyrycznego. Dominuje w niej surowa powaga, pozbawiona lekkości i dystansu, co zresztą nie przekreśla pracy autorki, która w sposób chłodny wprawdzie, lecz interesujący zagłębia się w przeszłość tematu swoich badań. Posługuje się przy tym różnorodnymi kluczami. Jednym z nich są zabytki kultury materialnej, jak Tinker`s Heart w Agryll and Bute czyli Cygańskie Serce element kulturowego dziedzictwa Wędrówców- szkockich nomadów. Innym kluczem do otwarcia wrót przeszłościjest Dunrobin Castle, najbardziej wysunięta na północ jedna z wielkich rezydencji szkockiej arystokracji, z pięknym ogrodem w stylu francuskim, będąca w piętnastym wieku ufortyfikowaną twierdzą. Badaczka zagłębia się w jej losy, odtwarzając dzieje poszczególnych panów na zamku i ich rodzin, ze szczególnym naciskiem na postać księcia Sutherlanda, po którego śmierci księżna ufundowała mu w 1837 roku trzydziestometrowy pomnik na wzgórzu Ben Bhraggie. To znaczy, ufundowali poddani na rozkaz swojej pani, z których zdarła niezbędne fundusze, a niewypłacalnych wygnała. Pomnik stoi do dzisiaj i jest kością niezgody pomiędzy mieszkańcami, przypominając potomkom wypędzonych o krzywdzie, jaka spotkała ich przodków. Były nawet próby wysadzenia go w powietrze, ale przetrwał.Dużo miejsca poświęca badaczka szkockiej sieci kolejowej, zapoczątkowanej w latach czterdziestych dziewiętnastego stulecia i rozwijanej za sprawą połowu śledzi, które trzeba było szybko przewieźć w na handel nie tylko do Edynburga, Glasgow czy Aberdeen, ale i w głąb wyspy – do Londynu – dopóki nie stracą świeżości. W ogóle dzieje kolejnictwa są zawsze kopalnią wiedzy o danym kraju, bo częścią nie tylko historii jako takiej, ale przede wszystkim rozwoju. Oczywiście autorka pisze również o whisky, a także o innych symbolach Szkocji jak dudy czy kilty, o niegdyś wspaniałych, a obecnie podupadłych zamkach oraz o zwykłych miasteczkach, z ich oberżami i gospodami, obecnie raczej głównie pubami. Dociera do szkockiej duszy, smętnej, trochę szorstkiej, konserwatywnej i nieufnej w stosunku do obcych, ale pełnej chlubnych tradycji, nieustraszonej, dzielnej, rozważnej i twardej jak życie wśród gór, wyżyn i jezior. Książka wielowątkowa, pełna odniesień historycznych i kulturowych. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz
  • Przepis na rodzinę
    Autorka: Kate O’Shaugnessy                                  Wydawnictwo Widnokrąg Poziom: BD IV-93   Książka do zadań specjalnych. Co to dokładnie oznacza w kontekście „Przepisu na rodzinę”? Powieści nie brakuje uroku, choć przez większość czasu jest podszyta cierpieniem dziecięcej postaci, dziewczynki o imieniu Mo, która zmaga się ze stratą rodziny. Gdy umiera jej babcia – ostatnia z najbliższego kręgu osób – Mo ma nadzieję, że opiekę nad nią przejmie wujek Billy. Tyle że w międzyczasie odkrył on w sobie powołanie i wcale nie chodzi o wstąpienie do seminarium duchownego, a wstąpienie do wojska. Okazało się, że to jedyne zajęcie, które sprawia mu przyjemność, ale niesie wiele konsekwencji. W obliczu ewentualnego sprawowania opieki nad Mo takie rozwiązanie po prostu wyklucza. Dramatyczna sytuacja bohaterki (widmo rodziny zastępczej, adopcji) nie została ukazana w sposób naturalistyczny, nawet nie do końca realistyczny. Jest w przyjętej strategii narracyjnej sporo bajkowości, pozytywnych sugestii i podpowiedzi – poniekąd wbrew logice.Ale pamiętamy, że czucie i wiara jest równie istotna jak mędrca szkiełko i oko. Dlatego najwięcej dzieje się w formie epistolarnej. Mo pisze listy do zmarłej babci, w których pieczołowicie referuje, co akurat się u niej dzieje, jaki przebieg ma dalszy rozwój wypadków. W listach uwzględnia odbyte dialogi, konstrukcyjnie oddają one w gruncie rzeczy tradycyjny styl opowiadania. Bajkowy charakter wzmagają niezwykle istotne wątki kulinarne, przepisy z „Rodzinnej książki kucharskiej Georgiego”, w której posiadanie Mo wchodzi w – powiedzmy – dość magiczny sposób. Pod powierzchnią tej powieści kryje się wzruszająca historia, która kieruje uwagę czytelnika na własne sprawy, np. na stan autorefleksji dotyczący własnej rodziny, poziom docenienia rodzinnego szczęścia. W przypadku braku tego szczęścia „Przepis na rodzinę” niewątpliwie niesie delikatną nadzieję i subtelne pocieszenie, z którym można przepracować wiele osobistych niepowodzeń. Oprawa miękka, klejona.
  • Wieża na krańcu czasu
    Autorka: Amy Sparkes                                            Wydawnictwo Kropka Poziom: BD II   Bezpośrednia kontynuacja powieści „Dom na skraju magii” (wysoko ocenionej na P. 10/2025). W przypadku tej książki znajomość pierwszego tomu jest bardzo wskazana. Inaczej frajda z lektury będzie mniejsza, ponieważ fabuła – choć zwariowana i oczywiście magiczna – rozwija się logicznie. Główna bohaterka, sierota zwana Dziewiątką, w części otwierającej cykl weszła nielegalnie w posiadanie małego domku. Traf chciał, że domek okazał się magiczny i zamieszkany przez czarodzieja Mroczysława, trolla Eryka oraz patyczkowatego stwora zwanego Doktor Łyżek. Dziewiątka zdejmuje klątwę z domku. Teraz wszyscy mogą nawet wybrać się w podróż za pomocą magicznych mocy. Domek może on bowiem latać. Pierwszym celem mają być Mistrzostwa Świata w Grze w Klasy. Cel nie będzie łatwy w realizacji, jako że domek dostanie czkawki, w wyniku czego z każdym czknięciem ląduje w innym świecie. Ostatecznie jednak Mroczysław weźmie udział w zawodach. Gra w klasy w wersji z „Wieży na krańcu czasu” w niczym nie przypomina wesołego skakania po wyznaczonych polach na ziemi, jaką pewnie wszyscy znamy. W niczym nie przypomina powieści Julio Cortazara.Amy Sparkes stworzyła bardziej niebezpieczną grę w klasy niż można było przypuszczać. Ale czego nie robi się dla dobrej, literackiej zabawy, która odciągnie dzieci od ekranów i przyciągnie do liter na papierze. Konsekwencją udziału Mroczysława w grze jest jego zniknięcie. Mroczysław zapada się pod ziemię. Reakcja łańcuchowa to prościzna. Pozostali muszą go znaleźć. Tempo akcji nie daje wytchnienia, ale mimo tego nie brakuje głębszych treści. Pamiętajmy, od czego zaczęliśmy. Dziewiątka jest sierotą poszukującą tożsamości i ten wątek również pięknie wybrzmi w powieści. Ciąg dalszy nastąpi. Oprawa miękka, klejona.
  • Cały świat Anni
    Autor: Anti Saar                                                                              Ilustracje: Anne Pikkov                                                          Wydawnictwo Widnokrąg Poziom: BD O/I   Książka estońskiego pisarza, laureata wielu nagród państwowych. Pamiętamy go zapewne z publikacji „Ja, Jonasz i cała reszta” (P. 7/2018) lub cyklu o Matim – „Mati i ostatni kawałek ciasta” (P. 14/2021). Prezentowana pozycja to opowieść o trzyletniej dziewczynce, Anni. Choć nie jest napisana w pierwszej osobie, narrator opowiada o niej i wydarzeniach z jej udziałem tak jakby był nie tylko naocznym świadkiem, ale i doskonale rozumiał dziecko, jego potrzeby, wyobraźnię, do tego z dystansem traktował nieracjonalne z punktu widzenia osoby dorosłej zachowania – jak np. schowanie naleśnika pod łóżkiem na później. Perspektywa trzylatki staje się naprawdę bliska, a sposób w jaki doświadcza ona świata, w jaki uczestniczy w rzeczywistości jest fascynujący. Sądzę, że, owszem, jest to historia do głośnego czytania dzieciom w wieku 3+, które na pewno będą się świetnie bawić w trakcie lektury, szukać własnych śladów w tekście i ilustracjach Anne Pikkov, wykrzykując raz po raz „O, ja też tak robię!”. Natomiast mnie osobiście zainteresowało inne odczytanie. Nie wszyscy dorośli intuicyjnie znajdują porozumienie z dziećmi. Czasem te kontakty bywają męczące. „Cały świat Anni” ma w sobie potencjał scalenia tych dwóch istnień: dziecięcego i dorosłego. Dlatego uważam, że Anti Saar sprezentował czytelnikom wyborną lekturę familijną. Oprawa twarda, szyta.
  • Czarodziejskie pianino Fisia
    Autorka: Joanna Olejarczyk                  Ilustracje: Marianna Oklejak          Wydawnictwo Bajka Poziom: BD O/I   Ujmująca historia o talencie muzycznym, jego ciężarze i bezpośrednich związkach zarówno z magią, jak i ciężką pracą. W kontekście niedawno zakończonego XIX Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina „Czarodziejskie pianino Fisia” jest publikacją trafiającą w dobry czas pod kątem daty premiery, swojej treści, formy i przesłania. Tytułowy bohater Fiś (zdrobnienie od Filemona) wiedzie szczęśliwy żywot z kochającymi rodzicami. Pewnego dnia zakupują oni pianino. Szybko okazuje się, że Fiś ma wrodzony talent, naturalne skłonności do nauki gry, co potwierdza ostatecznie uczestnictwo w koncercie w filharmonii, po którym chłopiec potrafi ze słuchu odtworzyć niektóre usłyszane tam dźwięki. Z czasem jest coraz lepiej i lepiej; jednocześnie jest zarazem trudniej. Przed Fisiem mnóstwo regularnej pracy. Na poziomie tak zwięzłej opowieści duży przeskok w czasie do momentu, gdy Fiś jest już uznanym pianistą nagradzanym gromkimi brawami na wielkich salach koncertowych, wymaga chyba dodatkowego komentarza. „Wiele lat później, wiele występów później i wiele błędów później” (s. 41) – te dobre literacko słowa zawierają w sobie także wiele sugestii odnoszących do cierpienia, którym zawsze jest wypełniona droga do spełnienia artystycznego. Jest to niezwykle istotny fragment, w którym być może powiedziano za mało na temat tego, co działo się z Fisiem przez te wszystkie lata. Jednocześnie taką strategię narracyjną łatwo wyjaśnić. W przeciwnym razie tekst miałby za mało bajkowy charakter w tym dokładnie miejscu. Niemniej warto wytłumaczyć małym muzykom, że ten skrót jest kluczowy dla pełnego zrozumienia losów Fisia. Świetnie, że muzyka została ukazana tutaj jako zjawisko magiczne, co podkreślają ilustracje. Gdy Fiś naciska klawisze z pianina wylatują, np. motyle. Kolejny poziom odczytania to wspólna celebracja sztuki, która cementuje rodzinne więzi. Oprawa twarda, szyta.
  • Rusałki, licha, kikimory i inne słowiańskie strachy w opowieściach
    Autorka: Marta Krajewska                                            Ilustracje: Alicja Filiacz Wydawnictwo Kropka Poziom: BD II   Zbiór ośmiu opowiadań, które znakomicie wpisują się w klimat jesieni, nadchodzącego listopada, Zaduszek, klimatu święta zmarłych. Tam gdzie to możliwe, Marta Krajewska nasyca język stylizacją staropolską, ale dosłownie w mikroskopijnym ujęciu – tak żeby nie stracić ani na komunikacji, ani na sugestywności aury, która w książce o postaciach z mitologii słowiańskiej jest szalenie istotna. Pozarozumowa obecność kogoś naznacza życie realnych, dziecięcych bohaterów. Aczkolwiek czas akcji daje się wyczuć jako odległy. Jest bardziej praczasem w kontekście otaczającej nas cyfrowej rzeczywistości. To udany zabieg autorki, dzięki któremu przybliża ona ten fascynujący świat współczesnym odbiorcom, jednocześnie nie oddala się od nich. Ukazuje ich emocje w uniwersalnej perspektywie. Zmieniły się dekoracje, ale przynajmniej część problemów ostała się – żeby użyć języka Marty Krajewskiej. Jednocześnie towarzystwo tajemniczych istot, duchowy charakter ich obecności dodaje zebranym tu historiom niepowtarzalnych cech, które wszędzie indziej byłyby zaburzeniem zasady decorum. Tutaj tworzą pełną kompozycję utkaną z elementów dawnych legend, wierzeń i baśni. Do tego autorka nie bazuje na sztuce dla sztuki. Określone figury przeszłości stanowią tu opowieść ze wskazówkami na temat znaczenia przewagi dobra nad złem. Ilustracje Alicji Filiacz są utrzymane w tonacji jesiennej, w brązowym, poniekąd gasnącym jak liście zabarwieniu. Książka idealnie trafia w czas, jaki przeżywamy, ale może być też wspaniałą wyprawą w nieznane o każdej porze roku. Oprawa twarda, szyta.
  • Co mówią zwierzęta?
    Autorka: Jolanta Richter-Magnuszwska Wydawnictwo: Kropka   Jolanta Richter-Magnuszwska, ilustratorka i autorka książek dla dzieci (m.in. „Dzikiej książki o dzikach i o ich kuzynach” p. 24/2020), która mieszka w drewnianej chacie na skraju Beskidu Niskiego, po raz kolejny przybliża młodym czytelnikom niesamowity świat przyrody. Tym razem koncentruje się na mowie i zwyczajach zwierząt. Opisuje tu sposoby komunikowania się różnych gatunków zwierząt, ich najważniejsze zmysły oraz wydawane przez nie dźwięki. Wprowadza w tajniki pracy etologa oraz przybliża sylwetki słynnych badaczy zachowań zwierząt, m.in. Konrada Lorenza, austriackiego zoologa, Jane Goodall, brytyjskiej badaczki szympansów i obrończyni dzikich zwierząt, Simony Kossak, polskiej profesor nauk leśnych, oraz Temple Grandin, amerykańskiej zoolożki walczącej o lepsze traktowanie zwierząt rzeźnych. W dalszej części książki podpowiada, jak zachowywać się w lesie, aby nie przeszkadzać jego dzikim mieszkańcom, chronić przyrodę i uniknąć niebezpieczeństw. Ostatnie zaś rozdziały poświęcone są mowie ciała różnych gatunków zwierząt. Dowiemy się tu, w jaki sposób zwierzęta komunikują, że są ciekawe, boją się i czują złość, jak okazują sobie uczucia, czego potrzebują do szczęścia oraz jak się kamuflują. Poznamy też ABC mowy ciała psów, kotów i koni, pomagające zrozumieć ich podstawowe emocje i potrzeby. Przyrodnicze opowieści połączone z ciekawymi faktami naukowymi ożywiają znakomite ilustracje w ciepłych barwach, które wykonane są różnymi technikami. Książka uwrażliwia młodych czytelników na otaczającą przyrodę, zachęca ich do uważnego słuchania i obserwowania zwierząt oraz odkrywania tajemnic natury. Zawiera kody QR z głosami zwierząt. Okładka twarda, szyta. Polecam miłośnikom przyrody.
  • Toto kotka ninja i zagadka skradzionego sera
    Autor: Dermot O’Leary Wydawnictwo Wilga Poziom BD I/II     Pierwsza na naszej liście książka popularnego w Wielkiej Brytanii prezentera telewizyjnego to druga część cyklu o przygodach pochodzącego z Włoch kociego rodzeństwa: niedowidzącej kotki ninja Toto i jej brata Sreberka. Tym razem bohaterowie prowadzą śledztwo w sprawie zaginionego sera. Kiedy tuż przed ważną międzynarodową konferencją pokojową w Londynie znika każdy kawałek sera (co grozi poważnym kryzysem międzynarodowym), Toto zostaje wezwana przez szefa brytyjskiego oddziału Prastarego Światowego Zakonu Kotów Ninja na tajną misję. Musi wytropić złodzieja i odzyskać ser. Toto, Sreberko i ich przyjaciel Kocipyszczek (szczur żyjący jako kot) wyruszają na nocną eskapadę. Okazuje się, że sprawą zajmują się też psy policyjne ze Zwierzęcego Biura Śledczego (m.in. dobermanka Wioletta Warkot), a tropy prowadzą do pewnego arcyksięcia, który chce, aby koty jako najinteligentniejszy gatunek przejęły władzę nad światem. Nocna wyprawa obfituje w niebezpieczne przygody, zasadzki, bójki i pościgi niczym z gangsterskich filmów. Autor świetnie wkomponował w topografię Londynu ukryty świat zwierząt. Mamy tu zwierzęce metro, podziemne biura i kanały oraz kocio-psie puby. Wspaniale wykreowana jest postać głównej bohaterki – niedowidzącej, ale niezwykle zwinnej, sprytnej i odważnej kotki, która inspiruje do działania i pokonywania własnych ograniczeń. Pełna wartkiej akcji fabuła okraszona jest dużą dawką humoru oraz dynamicznymi czarno-białymi ilustracjami z komiksowymi wstawkami. Wciągająca powieść, która podkreśla wartość przyjaźni, współpracy i akceptacji. Nie trzeba zachowywać kolejności wydawniczej w lekturze. Okładka miękka, klejona. Polecam.
  • Misja przyszłość
    Autorka: Ańa Komorowska Wydawnictwo: Wilga     Ańa Komorowska, architektka krajobrazu, projektantka (nie)placów zabaw i rękodzielniczka, pokazuje młodym czytelnikom (9-13 lat) najnowsze trendy ekologiczne oraz kreśli całkiem optymistyczną wizję przyszłości naszej planety. „Misja przyszłość” to połączenie książki popularnonaukowej, poradnika oraz historyjek z życia pewnej dziesięciolatki. A jest nią Matylda, pasjonatka ekologii, która nie je mięsa i marzy o założeniu ogrodu mykologicznego. Scenki z jej udziałem otwierają każdy rozdział i są punktem wyjścia do omówienia fascynujących zagadnień związanych z ekologicznymi materiałami, innowacyjnymi rozwiązaniami i nowymi technologiami. Autorka przedstawia tu ciekawe przykłady wykorzystywania roślin i grzybów do rozwiązywania problemów ekologicznych. Opowiada o miastach roślin, farmach wertykalnych, biomasie, e-roślinach, biodegradowalnych opakowaniach, modzie cyrkularnej, kuchni przyszłości, ogrodach społecznych oraz czwartej przyrodzie. Pokazuje niesamowite projekty architektów miejskich i naukowców, m.in. ławki w Belgradzie będące skrzyżowaniem oczyszczacza powietrza, solarnych ładowarek USB i latarni, fotobioreaktor zamieniający światło słoneczne w energię, „wieżę uwalniająca od smogu” w Rotterdamie oraz sztukę recyklingową. W każdym rozdziale znajdują się inspiracje do podejmowania różnego typu działań, narysowania czegoś lub napisania, na co zostawione jest puste miejsce służące jako kapsuła czasu. Przedstawione są też propozycje zawodów przyszłości. Może ktoś z młodych czytelników zostanie architektem cieni, mediatorem do spraw konfliktów zwierzęco-ludzkich, opiekunem miejskich kompostowników czy też zadziczaczem. Ilustracje do książki stworzył – w charakterystycznym dla siebie stylu – Paweł Mildner. Inspirująca lektura. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Pieśń wieloryba
    Autorka: Jasbinder Bilan Wydawnictwo: Dwukropek Poziom: BD I     Książka brytyjskiej pisarki o hinduskich korzeniach to poruszająca historia młodych strażników wielorybów, z ekologicznym przesłaniem. Anika i Oliver, dwoje przyjaciół mieszkających w portowym miasteczku na wybrzeżu Szkocji, w pewien wakacyjny dzień płyną łodzią na pobliską wyspę. Znajdują tam wieloryba, który zaplątał się w sieć rybacką, przez co utknął na płyciźnie. Dzieci przejęte dramatycznym położeniem humbaka, nazwanego Angusem, postanawiają za wszelką cenę go uratować. Na zmianę zanurzają się w lodowatej wodzie, podejmując liczne próby przecięcia scyzorykiem sieci. Zaangażowani w akcję ratunkową nie zauważają, że zbliża się burza. W drodze powrotnej resztkami sił walczą ze sztormem, ale w pewnym momencie ich łódź wywraca się i ich życie jest w niebezpieczeństwie. W tej krytycznej sytuacji z pomocą przychodzi im Angus, który pcha przewróconą łódź z trzymającymi się jej dziećmi w stronę brzegu. Po długiej rekonwalescencji bohaterowie spotykają się z reporterami, aby nagłośnić temat niebezpieczeństw, na jakie narażone są wieloryby. Klamrą kompozycyjną opowieści jest scena wspinaczki bohaterów na szczyt wzgórza, na którym znajduje się słynny pomnik – szczęka wieloryba. Niewielka powieść przepełniona jest emocjami i miłością do dzikiej natury. Pokazuje więź dzieci z wielorybem, ich ekstremalny wysiłek włożony w ratowanie ogromnego przyjaciela, a także ich zaangażowanie w ochronę morskich gatunków. W opowieści poruszony jest też wątek hinduizmu oraz temat chorej malutkiej siostrzyczki Oliviera, która przebywa w szpitalu. Na końcu książki znajdują się ciekawe informacje o humbakach oraz podpowiedzi, jak można im pomóc. Wzruszająca historia zachęca do podejmowania inicjatyw ratujących oceany i planetę. Pozycja zawiera czarno-białe ilustracje. Okładka twarda, szyta. Polecam.
  • Przebudzenie Pana Śniegu
    Autor: Luke Pearson Wydawnictwo: Krótkie Gatki Poziom: BD O/I Nie tak daleko już do zimy, więc Krótkie Gatki proponują małym czytelnikom opowieść właśnie w zimowym klimacie. Hildę i jej przyjaciela Rożka znamy z publikacji „Ucieczka przed deszczem” (P. 22/24). Niebieskowłosa bohaterka i biały jeleniolis uwielbiają spędzać czas na dworze, zwłaszcza gdy towarzyszy im nowa przyjaciółka. Niestety Burku następnego dnia wraca z rodzicami do domu (zdaje się, że była tu tylko na chwilę) i Hilda wiele obiecuje sobie po ostatnim dniu wspólnej zabawy. Doskonale się składa, bo akurat spadło trochę śniegu a nie ma nic lepszego od bitwy na śnieżki. Burku lepi bałwana, robiąc przyjaciołom wspaniałą niespodziankę, ale zużywa cały śnieg. Zawiedziona tym faktem dziewczynka traci humor, nie potrafi odnaleźć się w żadnej innej zabawie i ostatecznie obraża się na Burku, gdy ta wspomina o przyjaciółce z rodzinnych stron. Rożek za przykrą sytuację obwinia brak śniegu, dlatego wpada na szaleńczy plan, który oczywiście wymyka się spod kontroli. Skutki są opłakane, robi się niebezpiecznie i trzeba szukać ratunku, na szczęście – jak to zazwyczaj w literaturze dziecięcej bywa – można liczyć na happyend tutaj uatrakcyjniony pierwiastkiem zaskoczenia. Komiks opowiada o przyjaźni i radzeniu sobie z trudnymi emocjami: gniewem, rozczarowaniem a także zazdrością. Zabawne sceny przeplatają się z chwilami grozy, której poziom dostosowano do wieku czytelnika. Publikacja ukazuje problem, z którym co jakiś czas boryka się każde dziecko. Nie jest łatwo pogodzić się z tym, że coś nie idzie po naszej myśli. Przygoda Hildy i Rożka pokazuje małemu odbiorcy, że to nie koniec świata i nie warto koncentrować się na czymś, czego nie ma, lepiej cieszyć się wszystkim, co jest. Mądre przesłanie, bardzo zabawny i oryginalny koncept, udana realizacja – tak krótko można podsumować najnowszą propozycję Luke’a Pearsona. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta, przyjemna kolorystyka.
  • Przywróceni do życia
    Autorki: Monika Tadra i Halszka Witkowska Wydawnictwo: Prószyński i S-ka     Książka dwóch autorek: Moniki Tadry, pisarki, absolwentki SGH w Warszawie, oraz Halszki Witkowskiej, suicydolożki, wykładowczyni na Uniwersytecie Warszawskim, poświęcona jest samobójstwom. Tadra przeprowadziła rozmowy z trzynastoma osobami, które doświadczyły kryzysu samobójczego, podjęły próby odebrania sobie życia lub były bliskie tego. Trzynaście wstrząsających historii, które skończyły się szczęśliwie, bo ktoś na czas zadzwonił, wszedł, wysłał smsa lub przytulił się pies. Każda z osób opowiedziała o swoich problemach, traumach, głęboko skrywanych krzywdach. Po każdej rozmowie czytelnik dostaje komentarz Witkowskiej, który pokazuje związki zachowań samobójczych z różnymi wydarzeniami z dzieciństwa, doświadczeniem przemocy czy zaburzonymi relacjami. Autorka opisuje procesy myślowe zachodzące w psychice osób zagrożonych samobójstwem, ukazuje, jak ważne jest dla nich wsparcie. Konkretne sposoby wspierania bliskiej osoby po próbie samobójczej omówione są w ostatnim rozdziale. Na końcu książki znajduje się lista przydatnych lektur oraz miejsc, gdzie można bezpłatnie uzyskać pomoc. Pozycja trudna, ale niezwykle cenna, uwrażliwiająca na ludzi, na ich zachowania, które mogą świadczyć o kryzysie psychicznym i myślach samobójczych. Okładka miękka, klejona. Polecam zainteresowanym tematem.
  • Błyskotliwy plan
    Autorka: Colleen AF Venable Ilustratorka: Stephanie Yue Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Poziom: BD II/III Czwarty tom cyklu „Kati kocia opiekunka” – poprzednia część, która nosi tytuł: „Sekrety i sojusznicy” była prezentowana na czerwcowym przeglądzie (P.12/25). Komiks tworzą dwie pozytywnie zakręcone artystki z podobnym poczuciem humoru, co wyraźnie widać w publikacji. Kati czyli główna postać opowieści to zafascynowana superbohaterami dziewczyna, asystentka superbohaterki Myszycielki i opiekunka niezliczonej ilości kocich przyjaciół. Zwierzęta nie jeden raz uratowały ją a także całe miasto z opresji. Jak to możliwe? Nie są to zwykłe domowe pupile a kocury obdarzone mocami specjalnymi, np. Stefcio to oceanograf, Rysiek specjalizuje się w alpinizmie jaskiniowym a Placuszek w recyklingu. Wszyscy łączą siły w walce ze złem, stają w obronie praw zwierząt – tym razem pośpieszą na ratunek koniom wykorzystywanym przy organizacji przejażdżek po Central Parku. Myszycielka pokazuje opinii publicznej, w jakich warunkach przetrzymuje się zwierzęta, tymczasem na mieszkańców Nowego Jorku spada nowe niebezpieczeństwo. Wąskie Wieże to jego symbol a w sprawę może być zamieszany nawet sam burmistrz. Trzeba działać. Nie zabraknie determinacji, ale i chwili zwątpienia. Nawet superbohaterowie miewają gorsze dni. Ostatecznie najważniejsze, by trzymać się tytułowego błyskotliwego planu i odważnie patrzeć w przyszłość. Komiks w lekkiej formie opowiada o odpowiedzialności człowieka za zwierzęta i środowisko naturalne, porusza także temat przyjaźni oraz świata polityki i dużych pieniędzy. Luźny klimat utworu i zabawne zwroty akcji sprawiają, że chce się sięgać po kolejne części cyklu. Bardzo polecam – publikacja uczy czegoś dobrego i promuje pozytywne wzorce, a takich nigdy za wiele. Oprawa miękka, klejona.
  • Jak rozbiłam szkło
    Autorka: Tulia Topa Wydawnictwo: Znak Bardzo ciekawa publikacja, zawierająca wspomnienia i refleksje byłej członkini Świadków Jehowy. Tulia Topa rodzi się w tzw. rodzinie na przywileju, co oznacza, że jej ojciec pełni ważną rolę w zborze a ona sama oraz jej siostra i matka są bacznie obserwowane przez społeczność a także mocno zaangażowane w jej funkcjonowanie. Zwierzenia obejmują okres dorastania i wczesnej młodości. Autorka opisuje w jaki sposób od najmłodszych lat kształtowano jej osobowość i jak wpływano na jej wybory życiowe począwszy od szkoły czy pracy aż po małżeństwo, które nie przetrwa próby czasu i przemiany osobowościowej. Tulia Topa poddaje analizie sposób działania organizacji, obnaża jej słabości i opisuje szkody, które wyrządzono jej własnej psychice. Decyzja o odejściu rodzi się powoli, choć można dostrzec kamienie milowe procesu. Konsekwencja, oczywiście znana od początku autorce, to zerwanie więzów rodzinnych i przyjacielskich. Świadkowie w ten sposób karzą tych, którzy robią źle. Kobieta od dłuższego czasu nie ma kontaktu z rodzicami, stąd ostatni rozdział publikacji jest skierowany do ojca oraz matki i napisany z nadzieją, że być może ktoś z nich przeczyta zawarte w nim słowa. Publikacja odkrywa kawałek lądu nieznanego, poza tym w przejmujący sposób relacjonuje przebieg życia pod ciągłą kontrolą, w manipulacji zbudowanej na strachu i poczuciu winy. Autorce nie chodzi jednak wyłącznie o atak na środowisko, z którego wyrasta, choć bezsprzecznie tekst będzie tak odbierany. Książka jest napisana z myślą o ludziach, którzy decydują się „odejść do świata”, ma wesprzeć i umocnić w przekonaniu, że poza zborem da się żyć a nawet być bardzo szczęśliwym. Publikacja z pewnością zaciekawi czytelników zainteresowanych religiami i mechanizmami kontroli jednostki przez grupę. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Hipnoza
    Autor: Krzysztof Bochus Wydawnictwo: Skarpa Warszawska     Kolejna książka Krzysztofa Bochusa, z zawodu dziennikarza, publicysty i wykładowcy akademickiego, to mroczny kryminał retro z akcją osadzoną w Gdańsku w czasach napoleońskich. Pod koniec 1807 roku w zaułkach Wolnego Miasta Gdańsk pod cesarską kuratelą dochodzi do zabójstw francuskich oficerów. Sprawcy pozostają nieuchwytni, a przerażający efekt ich zbrodni potęguje modus operandi – zwłoki są okaleczone, mają ucięte języki, uszy lub głowy. Śledztwo w tej sprawie prowadzi inspektor tajnej policji francuskiej, Victor. Pomaga mu dwudziestoośmioletni Hamilkar Sterling, niepokorny syn lekarza pułkowego, hipnotyzer i wynalazca, który zgodził się na współpracę z francuską policją w zamian za uwolnienie swojego ojca niesłusznie oskarżonego o błąd lekarski. Niemieckojęzyczny gdańszczanin znający miasto jak własną kieszeń ma przeniknąć do podejrzanego o te zamachy pruskiego podziemia, które spiskuje przeciwko nowej władzy. Detektywistyczny duet bierze też pod uwagę hipotezę, że makabryczne zbrodnie mogą być skutkiem zemsty wpływowych gdańskich masonów za spalenie przez Francuzów ich siedziby i śmierć w pożarze ważnego potomka założyciela loży. Jeszcze inny trop prowadzi do portowych przemytników. Mimo wzmożonych środków ostrożności dochodzi do kolejnych skrytobójczych śmierci. Autor łączy fikcyjne losy bohaterów i skomplikowaną kryminalną intrygę z faktami historycznymi, a także wątkami z historii medycyny i nauki. Znakomicie rekonstruuje realia okresu wojen napoleońskich, sugestywnie oddaje mroczny, duszny, pełen politycznych napięć, spisków i podejrzeń klimat ówczesnego Gdańska, przy okazji zaś przybliża burzliwą historię tego wielonarodowego miasta. Świetnie wykreowani są też bohaterowie – pełnokrwiste postacie przeżywające konflikty wewnętrzne, targane namiętnościami i za wszelką cenę próbujące się dostosować do ponurej rzeczywistości. W powieści sporo jest przemocy i naturalizmu w ukazywaniu swobody obyczajowej. Wciągająca lektura. Pozycja zawiera przypisy końcowe. Okładka utwardzona, klejona. Polecam miłośnikom powieści kryminalno-historycznych w stylu noir.
  • Vaclav Drakulič jedzie do urzędu
    Autorzy: Henryk, Jan Mazur, Mikołaj Ratka Wydawnictwo: Kultura Gniewu Pomysł na ten komiks narodził się w 2019 roku, lecz los uparł się, by przeszkodzić w powstaniu dzieła. Henryk, Jan Mazur i Mikołaj Ratka okazali się wyjątkowo upartymi twórcami a owoc ich uporu, przyprawionego determinacją i pasją mamy przed sobą. „Vaclav Drakulič jedzie do urzędu” brzmi jak tytuł książeczki dla dzieci. Nic bardziej mylnego, choć istnieje pewne podobieństwo i można powiedzieć, że utwór kończy się dydaktycznym morałem. Co prawda, zupełnie niedziecięcemu bohaterowi opowieści już bliżej niż dalej a jeszcze spotyka go cios na miarę życiowej katastrofy. Pismo z Sądu Administracyjnego Republiki Austrii jednoznacznie informuje o konfiskacie domu, klamka zapada, choć na dokumencie nie zgadza się nazwisko… ale Dracula i Drakulič to przecież niby to samo. Vaclav jako domniemany bezdomny wampir wyrusza w poszukiwaniu sprawiedliwości do Wiednia. Co robi staruszek w tamtejszym urzędzie? Gubi się w labiryncie pokojów i tonie pod lawiną druków do wypełnienia. Ostatecznie Drakulič trafia do pokoju nr 777, gdzie urzęduje pan o nieprzypadkowym nazwisku, którego nie zdradzę. Mówią, że „urzędniczej machiny sam diabeł nie zatrzyma”, ale zawsze można napisać odwołanie. Obiecany morał mówi o tym, że władza gubi człowieka i każdemu należy się szacunek. A tak całkiem serio, utwór jest znakomitą satyrą na bezduszną biurokrację. Autorzy sięgają po znany literacki motyw i zręcznie miksują go z tłem obyczajowym oraz intrygującą szatą graficzną. Poczucie humoru twórców zdecydowanie trafia w mój gust, podobnie jak pozornie prosta kreska i oszczędna kolorystyka. Publikacja miło zaskoczy fanów i koneserów komiksu. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta, wygodny format.
  • Obiekty głębokiego nieba
    Autor: Jakub Małecki Wydawnictwo: Sine Qua Non Najnowsza powieść Jakuba Małeckiego przynosi nostalgiczny spokój. Napisać o niej powieść obyczajowo-psychologiczna to jakby nic nie napisać, chociaż nie będzie to kłamstwo. Treścią utworu jest relacja i codzienność Janka i Igi (żony), Janka i Pawła (ojca), Janka i Janka (chłopca, którym był i którym po trosze pozostał). Małżeństwo bohatera jest szczęśliwe, ale czegoś w nim brak i ten brak prowadzi do poszukiwań oraz do przekraczania granic, za którymi bywa ekscytująco, ale również dotkliwie obco. Ojca łączy z Jankiem silna więź, choć ich życia od jakiegoś czasu toczą się równolegle do siebie. Jeden mieszka na wsi, hoduje świnie i fotografuje dzikie zwierzęta, drugi po ślubie wyprowadza się do Warszawy, do mieszkania, kupionego przez teścia w tzw. dobrej dzielnicy. Chociaż ojciec i syn regularnie kontaktują się ze sobą, pomiędzy nimi unosi się wiele słów niewypowiedzianych, które pewnego dnia spadają niczym dojrzałe owoce na ziemię. Nie może być inaczej, bo Janek często myśli o domu, o przeszłości i porównuje ją z miejscem, w którym znajduje się teraz. Nie do końca wszystko poszło po jego myśli, lecz bohater ciągle brnie w rejony, które nie są dla niego ani komfortowe, ani naturalne. Dużo w prozie Małeckiego jest tego, co boli i uwiera. Emocjonalny rollercoaster wznosi się i opada. Autor z dużym wyczuciem i wrażliwością ukazuje życie wewnętrzne postaci, które ciągle się z czymś zmagają. Zmaganie staje się niechcianą istotą egzystencji, w której wszystkie wybory mają konsekwencje. Można się z nimi pogodzić albo nie przyjmować ich do wiadomości – obie strategie zobaczymy w książce. „Obiekty głębokiego nieba” to także opowieść o zbliżaniu się i oddalaniu, jak na dłoni widać w niej wszystkie oblicza miłości i różne odmiany smutku. Fabuła ogniskuje się wokół kategorii utraty, choć nie obciąża nadmiernie czytelnika. Trudna to sztuka, ale Małeckiemu się udaje. Zresztą autor potwierdza swój warsztat nie raz na kartach powieści: wie, co to metafora, mistrzowsko celuje także w punkt literackim porównaniem. Zatrzymałam się kilka razy podczas lektury, żeby pomyśleć: „ależ to piekielnie dobre zdanie”. Na koniec trzeba przyznać, że pisarz potrafi być bezlitośnie zaskakujący, w żadnym momencie nie przygotowuje czytelnika na to, co nastąpi, nie szykuje gruntu pod zwroty akcji, wywołując w ten sposób hipnotyzujące, narracyjne napięcie. Przedstawiona w powieści niby zwykła codzienność zwyczajnych ludzi zdecydowanie kryje w sobie coś więcej, coś, czego nie widać gołym okiem, ale gdzieś jest, tak, jak tytułowe obiekty na głębokim niebie. Gorąco polecam – żal byłoby ominąć tę książkę. Oprawa twarda, klejona.  
  • Morzeca
    Autorka: Sylwia Stano Wydawnictwo: Oficyna Ferment Ta książka rozpoczyna się jak baśń o pokoju, a kończy jak pieśń o wolności. Oficyna Ferment tworzy prawdziwą, ręcznie robioną perełkę wydawniczą, która przyciąga nie tylko wizualnie nietypową oprawą czy morskim kolorem czcionki, także intrygującą historią o kobietach, syrenach, morzecach i muzyce fal. Wyraźnie czuje i słyszy ją Gusta Star – bohaterka inspirowana postacią z otoczenia autorki. Kobieta ma już za sobą najlepsze momenty śpiewaczej kariery. Wszystkie drzwi dawno się przed nią zamknęły, Polska z lat sześćdziesiątych minionego wieku nie jest krajem przyjaznym artystce. Niesłabnąca tęsknota za żywiołem sceny skłania Gustę do porzucenia ojczyzny oraz nastoletniego syna. Śpiewaczka w pogoni za marzeniami wyrusza do Szwecji, by wskrzesić karierę i oddać się temu, co kocha czyli muzyce. Rejs, który ma być ucieczką do lepszego życia, staje się podróżą w głąb siebie a także sprawdzianem. Morze obmywa ludzi z masek, wyjaskrawia to, co w nich najlepsze, lecz również najgorsze. „Widać na morzu blisko nam do dna” (s. 42) – powie Gusta podczas jednego z wieczorów, gdy zachowanie pasażerów statku przekroczy granice absurdu. Dalej absurd będzie już tylko narastał, by niebezpiecznie zbliżyć się do prawdy o ludzkiej naturze i rzeczywistości, którą od wieków sami sobie kreujemy. Kiedy nie da się przed czymś uciec, należy stawić temu czoła – to właśnie czynią bohaterki powieści. Książka Sylwii Stano to nie tylko groteskowo – baśniowa fabuła o losie Gusty Star, to również głos w sprawie kobiet, które szukając spełnienia w różnych obszarach życia, często odbijają się od ściany do ściany. Trudno o ciekawsze połączenie kaszubskiego folkloru z historycznym kontekstem i przesłaniem feministycznym na polskim (pewnie także światowym) rynku wydawniczym. Łagodny, poetycki, momentami hipnotyzujący styl pisarki doskonale odnajduje się w akwatycznej metaforyce. Opowieść budzi tęsknotę za jednością, porozumieniem, sprawiedliwością czyli wszystkim tym, czego symbolem jest książkowe miasto Vineta, ukryte w morskiej otchłani. „Morzecy” nie wolno przegapić, to niecodzienne literackie zjawisko, początkujące serię „Dzikie Gęsi”. Gorąco polecam i czekam na więcej. Oprawa twarda, szyta, druk RISO.
  • Batycka
    Autorki: Bożena Batycka, Magdalena Kuszewska Wydawnictwo: Otwarte Skóra, bursztyn, litera B to pierwsze skojarzenia z niegdyś głośnym nazwiskiem Bożeny Batyckiej – kobiety sukcesu, bizneswoman, projektującej eleganckie torebki, które stają się synonimem luksusu. Bohaterka i współautorka książki w szczerej, wspomnieniowej relacji opowiada o meandrach swojego życia, pełnego imponujących osiągnięć i dobrej passy, lecz nie wolnego od wielkich dramatów i porażek na wielu polach. „Mnie do dzisiaj wprawia w osłupienie to, co mnie spotkało” (s. 11) – mówi we wstępie Batycka i to jest chyba najlepsza zachęta żeby poznać jej zaskakującą, wręcz niewiarygodną historię. Bożena Batycka dorasta w dobrze sytuowanej gdyńskiej rodzinie, bardzo wcześnie wychodzi za mąż z miłości, studiuje, wychowuje dzieci, pomaga rozwijać kaletniczą firmę założoną przez teścia, później staje na jej czele, wynosi markę na salony polskich elit, przeprowadza się do czterystumetrowej wilii z ogrodem, realizuje się jako kobieta, szczęśliwa żona i matka. Batycka projektuje, przyjaźni się z artystami, politykami oraz rekinami biznesu, sama jest jednym z nich, okrzyknięta ikoną stylu nie przewiduje, że upadek jest coraz bliżej. Rozwód, życiowe dramaty synów, żałoba, nowotwór, utrata domu oraz firmy w wyniku nieuczciwego postępowania zaufanych ludzi – tytułowa bohaterka analizuje niezawinione nieszczęścia i popełnione przez siebie błędy, traci prawie wszystko, prawie, bo jej zdaniem istnieje coś, z czego nie da się człowieka ograbić. Ta poruszająca książka powstaje jako forma autoterapii, lecz może pomóc wielu osobom potykającym się na życiowej drodze, skrzywdzonym przez ludzi i dotkniętym przez los. Historia Bożeny Batyckiej to wielowątkowa narracja o stracie, która pokazuje jak kruche jest szczęście, przypomina o delikatności ludzkiego życia i ulotności chwili. Trudno wejść na szczyt, lecz łatwo z niego spaść – można gorzko spuentować biografię. Myślę, że jest to także opowieść o zadziwiającej sile, jaką można w sobie odnaleźć tylko w najgorszym momencie życia. Przekonanie o tym będzie lepszą puentą. Publikacja zdecydowanie warta uwagi – bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Podarowana
    Autor: Mariusz Maszkiewicz Wydawnictwo: Ośrodek Karta Poruszające, bardzo osobiste sprawozdanie z poszukiwania tożsamości, które ogniskuje się w pytaniu: „jak naprawdę miała na imię moja Mama?” (s. 89). Mariusz Maszkiewicz, autor książki, syn tytułowej „podarowanej” podejmuje próbę dotarcia do prawdy o pochodzeniu. Droga wiedzie przez meandry pamięci babci, wujów i ciotek, pamiętających wojnę i okrutne wydarzenia 1943 roku, które mają miejsce na wołyńskiej ziemi. Tam rodzi się po raz drugi bohaterka książki, Danusia, bo miejsce jej pierwszych narodzin nigdy nie zostaje odkryte. Dziewczynka trafia do rodziny Pepolów jako trzyletnia ocalona z pogromu dokonanego przez banderowców w okolicach Hutwina. Ksiądz Jan Lewiński znajduje ją przy zwłokach matki i przekazuje pod opiekę polskiemu małżeństwu. Po wojnie rodzina przybywa w ramach akcji repatriacyjnej do Olsztyna, tu dziewczynka dorasta, później niestety oddala się od swych opiekunów, ucieka – los rozdaje jej niezbyt dobre karty, ona sama również nie najlepiej gra w grę zwaną życiem. Tak mniej więcej układa się biografia Danusi i tak brzmi najczęściej powtarzana wersja pojawienia się osieroconego dziecka w domu Natalii i Franciszka, przyszywanych dziadków autora. Istnieją jednak duże nieścisłości, które nakazują cofnąć się w przeszłość i nie pozwalają zaznać spokoju ani bohaterce książki, ani jej dorosłemu synowi. Nie na wszystkie pytania znajduje się odpowiedź, ale trzeba przyznać, że opisane w publikacji poszukiwania imponują rozmachem, poruszają tragizmem, uporem i wytrwałością. Tekst dziurawią białe plamy, opowieść jest niekompletna i trudna do odtworzenia, ponieważ brakuje dokumentów a prawda bywa celowo zacierana przez tych, którzy wiedzą i coś jeszcze pamiętają. Tym mocniej elektryzują chwile, w których autorowi udaje się dotknąć prawdy a przy okazji odsłonić fragmenty mrocznej historii Wołynia, Polaków, Żydów i Ukraińców – oni wszyscy zostają na zawsze porażeni brutalnością zła. Podobnie jak naznaczeni są przedstawiciele „drugiego pokolenia”, którzy tak jak autor książki, splatają prywatne śledztwa dotyczące przodków z własną poranioną autobiografią pozbawioną korzeni. „Jak mam na imię? Bo na pewno nie Danusia” (s. 11) – podobne pytanie mogło paść w wielu polskich domach, wyłonionych z wojennej pożogi. O nich także jest ta historia. Szczególnie polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Niewidzialna nić i wyjątkowy plecak
    Autorka: Patrice Karst Ilustratorka: Joanne Lew-Vriethoff Wydawnictwo: Mamania Poziom: BD I Nikt tak nie wychodzi naprzeciw dziecięcym problemom, jak wydawnictwo Mamania. „Niewidzialna nić i wyjątkowy plecak” to ciepła, trochę wzruszająca książeczka o poszukiwaniu siły we własnym wnętrzu. Szuka Mila, mała dziewczynka rozpoczynająca naukę w nowej szkole. Bohaterka ma wiele obaw związanych z pierwszym dniem w nieznanym miejscu, z obcymi ludźmi wokół. Tyle złego może się stać, np. można zabłądzić i bać się zapytać o drogę, można zostać nieusłyszanym albo popełnić błąd i zostać wyśmianym, można nie wiedzieć, co zrobić w jakiejś sytuacji albo nie umieć czegoś, co potrafią już wszyscy. Zadręczona mnożącymi się obawami Mila na szczęście otrzymuje dobrą radę od starszego brata. Dziewczynka dowiaduje się o istnieniu niewidzialnego plecaka, w którym znajdują się niewidzialne narzędzia i można po nie sięgnąć zawsze, gdy zajdzie taka potrzeba. W tym przypadku często postulowane odciążenie uczniowskiego plecaka nikomu nie wyjdzie na dobre, wręcz przeciwnie – im więcej w plecaku, tym lepiej (zwłaszcza, że niewidzialne przedmioty nie ważą zbyt wiele). Mała bohaterka wyjmuje z plecaka mikrofon, gdy musi odezwać się na forum klasy, latarkę, kiedy trzeba przedrzeć się do sali przez tłum nieznanych postaci, gwizdek, gdy potrzebna odwaga do działania i siatkę, która złapie Milę w razie, gdyby upadła. Niewidzialny ekwipunek stanowi prostą i przemawiającą do dziecięcej wyobraźni metaforę umiejętności, które odkrywa w sobie dziewczynka. Wewnątrz plecaka znajduje się także symbolizująca miłość nitka, łącząca ją z rodzicami. Jej działanie znamy z książki „Niewidzialna nić” (P. 6/25) tejże autorki. Obie pozycje to doskonałe książki motywujące, które z powodzeniem można wykorzystać w procesie bajkoterapii. Publikacja uspokoi, doda wiary w siebie – warto ją włączyć do księgozbioru dziecięcej biblioteki, sprawdzi się jako materiał do pracy z małym czytelnikiem. Dwie ostatnie ilustracje można wykorzystać jako pretekst do rozmowy o lękach, potrzebach, problemach i pomysłach na ich rozwiązanie. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Coś tu śmierdzi
    Autor: Adam Mirek Ilustrator: Artur Ernest Wydawnictwo: Znak Poziom: BD II Powieść napisana przez doktora inżynierii biomedycznej, który popularyzuje naukę, gdzie tylko się da – w mediach społecznościowych, książkach popularnonaukowych, programach telewizyjnych i podcastach. Przyszedł czas na nowe medium: powieść dla dzieci, której fabuła staje się pretekstem do wprowadzenia małego czytelnika w fascynujący świat reakcji chemicznych. Autor dba o niesztampową scenerię i wciągającą intrygę. Akcja utworu rozgrywa się w upadającym lunaparku „Wirujące zabawy”, w którym połowa atrakcji jest nieczynna, połowa nie działa tak, jak trzeba, poza tym brzydko pachnie, z kuchni znikają metalowe przedmioty, klaun traci kolory a podczas jednego z pokazów ktoś kradnie bezcenny, najpiękniejszy na świecie kryształ. Klejnot należy do pracującego w lunaparku Florka, pasjonata chemii, który na każdym kroku zachwyca się budową świata i zachodzącymi w nim procesami. Śnieg, para wodna, brud, pleśń, piana – w obecności Florka wszystko staje się pretekstem do snucia opowieści o atomach, pierwiastkach, reakcjach chemicznych, substancjach i ich właściwościach. Czytelnik odnajdzie w książce mnóstwo ciekawostek np. o suchym lodzie, piasku kinetycznym, szkle i papierze, smaku czy zapachu. Autor sprytnie i subtelnie przemyca wiedzę naukową, nienachalnie próbuje zaciekawić nią małego odbiorcę, wreszcie stawia kropkę nad „i”, proponując wykonanie prostych eksperymentów w domowej kuchni. Powieść Adama Mirka jest trochę jak poświęcony naukom chemicznym „Świat Zofii”, a trochę jak „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai”, bowiem rozwiązania zagadki brzydkiego zapachu i kradzieży kryształu podejmuje się para dziecięcych bohaterów. Warto zwrócić uwagę na celny wybór narracji drugoosobowej jako metody komunikacji autora z czytelnikiem. Zabieg angażuje odbiorcę, pozwala głębiej zanurzyć się w przebieg wydarzeń i ułatwia przyswojenie dydaktycznych treści, które utrzymują się na dość wysokim poziomie wtajemniczenia. Książka zachęca do poznawania świata poprzez naukę, znakomicie realizuje popularyzatorską misję autora a poza tym wszystkim stanowi dobrze napisaną fabułę z wątkiem detektywistycznym. Adam Mirek już zapowiada kontynuację powieści, oby była równie udana, co pierwsza. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
  • Wyspa niechcianych kobiet
    Autorka: Agata Komosa-Styczeń Wydawnictwo: Czarne Wstrząsający reportaż o duńskiej wyspie Sprogø, na którą zsyłano kobiety wadliwe, niepasujące do powszechnych standardów i z różnych powodów niewygodne dla społeczności, w której żyją. Proces trwa prawie dwie dekady (obejmuje lata 1923 – 1961). Ośrodek leczenia (bo w założeniu o leczenie tu chodziło) funkcjonuje w obrębie słynnych Zakładów Kellera, w których obok pracy fizycznej formami terapii jest m. in. sterylizacja i lobotomia. Trafiają tu kobiety z różnych środowisk i najczęściej wbrew własnej woli. Nikomu nie jest ona potrzebna, ponieważ by dostać się na Sprogø, wystarczy podpaść rodzinie albo sąsiadom. Ci zgłaszają gminie informacje o niepokojącym zachowaniu związanym z agresją, słabymi wynikami w nauce, rozwiązłością bądź innym niedostosowaniem do normy. Następnie lekarz orzeka o opóźnieniu rozwojowym lub zdemoralizowaniu i klamka zapada. Opisany w skrócie proces kwalifikacji stanowi realizację założenia o nadrzędnej wartości wspólnoty, która stoi na straży moralności, jest gwarantem dobrostanu i osławionego duńskiego hygge. Mieszkanki ośrodka izolacji na Sprogø prawie nigdy nie wracają do normalnego życia. Te z nich, którym udaje się jednak wyjść na wolność, noszą łatkę opóźnionych umysłowo, co innym daje przyzwolenie na różne formy wykorzystywania oraz przemocy. Co prawda, pracownicy ośrodka monitorują funkcjonowanie podopiecznych poza wyspą, nierzadko interweniują i stają w ich obronie, lecz nikt i nic nie zrekompensuje największej poniesionej przez nie straty – żadna z tych kobiet nigdy nie zostanie matką. Warunkiem zakończenia terapii jest sterylizacja, której sens tkwi w zablokowaniu wadliwych genów dla dobra ogółu. Makabryczny pomysł nasuwa skojarzenia z praktykami lekarzy III Rzeszy i słusznie, bo jedno i drugie ma wspólne źródło. Pięć minut sławy eugeniki, z którymi mamy do czynienia na początku minionego wieku owocuje tysiącami ludzi okaleczonych na zawsze. Część tej liczby stanowią pacjentki leczone na tytułowej wyspie niechcianych kobiet. Książka przybliża szokującą z perspektywy czasu opowieść o tym, w jaki sposób Duńczycy chcieli zbudować siłę swojego narodu. Autorka dociera do dokumentacji medycznej, przytacza dramatyczne historie kobiet i pokazuje, do czego prowadzi brak tolerancji, akceptacji i empatii dla drugiego człowieka. Polecam. Oprawa twarda, szyta.
  • Duma i wstyd
    Autorzy: Emil Marat, Michał Wójcik Wydawnictwo: Agora Wywiad rzeka z Tomaszem Szarotą, polskim historykiem, pisarzem i publicystą, autorem wielu dociekliwych i odważnych publikacji na temat II wojny światowej (m. in. „U progu Zagłady” P. 21/00), za swoją działalność odznaczonym Krzyżem Komandorskim i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Badacz opowiada w książce o swoich przodkach, a trzeba przyznać, że pochodzi z wyróżniającej się inteligenckiej rodziny, wspomina dzieciństwo i młodość, studia i meandry naukowej kariery – wszystko przypada na wyjątkowy i trudny czas nie tylko z historycznego punktu widzenia, także z obyczajowego, który tu oznacza codzienne życie zwykłych ludzi w PRL. Autobiograficzna narracja koncentruje się na przełomowych momentach życia i postaciach, które odegrały w nim z różnych powodów znaczącą rolę (pojawia się m. in. postać Władysława Bartoszewskiego, Ireny Sendlerowej, Wacława Micuty, Krystyny Kersten, Tadeusza Manteuffla, Kazimierza Leskiego czy Stefana Kieniewicza). Nie mniej ciekawe od biografii są dokonania historyka, prowadzone przez niego badania i płynące z nich refleksje. Publikacja przynosi obraz stosunków polsko-niemieckich i polsko-żydowskich z przeszłości i taki, jakim jest dziś, widziany okiem doświadczonego historyka komparatysty. Tomasz Szarota opowiada o pojednaniu i wybaczaniu (nie mylić z zapominaniem) win. Istnieją do tego najlepsze warunki oraz legitymacja, ponieważ w pewnym sensie w kontekście pochodzenia przodków, ale też ich losów czy dorastania w kulturze Szarota ma polsko-żydowsko-niemieckie korzenie, ponadto obszerną wiedzę na temat tego, co łączy i dzieli trzy wymienione narody (zabory, zbrodnie popełniane w czasie II wojny światowej, pogromy czy powojenne przymusowe przesiedlenia). Książka dotyka także zagadnienia stereotypów narodowych. Czytelnik znajdzie tu coś i o cierpiętnictwie, rozpamiętywaniu win, bohaterstwie, narodowej megalomanii, i o czarnych kartach polskiej historii, o których niełatwo rozmawiać nawet po wielu latach. Pamięć, niepamięć i zapominanie to kluczowe kategorie myślowe Tomasza Szaroty. Wyraźnie dostrzegają to autorzy publikacji, zadając naprawdę dobre pytania, co w połączeniu z ciekawym rozmówcą daje momentami efekt spektakularny. Książkę gorąco polecam zainteresowanym polską historią XX wieku, może też zaciekawić czytelników szukających informacji o Holokauście lub akowskim podziemiu. Oprawa miękka, klejona.
  • Grosik szczęścia
    Autorka: Hanna Bilińska-Stecyszyn Wydawnictwo: Silver Niezwykle przyjemna w odbiorze, słodko-gorzka opowieść o życiu, miłości i zabliźnianiu ran. Ewę, główną bohaterkę książki, poznajemy jako dojrzałą kobietę, o której ktoś kiedyś ciepło powiedział: Pierożarka. Kobieta lepi pierogi tym, którzy tego nie potrafią a jak wiadomo, przygotowanie przysmaku wymaga delikatności, wyczucia oraz cierpliwości. Wszystkie wskazane cechy to atrybuty Ewy, lecz ujmuje w jej postaci coś jeszcze – chęć dzielenia się dobrem z drugim człowiekiem i umiejętność cieszenia się cudzym szczęściem bez zazdrości czy skrytego żalu. Bohaterka żyje samotnie w domu po babci, w mieście dzieciństwa i wczesnej młodości. Plan na życie był inny, ale jak wiadomo czasem plany legną w gruzach. Dawno temu jedna zła chwila wywraca świat Ewy do góry nogami, przy okazji wymazując z niego Piotra. Dziś mężczyzna należy do sfery wspomnień, lecz czytelnik poznaje historię tych dwojga dzięki narracyjnemu splotowi dwóch planów. Szkoda tej miłości – można pomyśleć czytając kolejne strony powieści, ale z drugiej strony przecież miłość to nie wszystko. Życie samo w sobie jest piękne, choć bywa trudne i to jest chyba najważniejsze przesłanie utworu: umieć cieszyć się z tego, co jest. Nie zdradzę więcej szczegółów fabuły, odkrycie losów Ewy zostawiam czytelnikowi. Wspomnę o tym, co na długo pozostanie we mnie po lekturze powieści (i chyba wybaczy mi to wyjątkowy bohater – pan Zbigniew Fabisiak): siła i niezłomność kobiet – szczególnie bohaterki drugiego planu, babci, która choć doświadczona przez życie, potrafi być opoką, ratunkiem, schronieniem a na końcu najpiękniejszym wspomnieniem i synonimem domowego ciepła. Niektórym może wydać się, że tytułowy grosik szczęścia to niewiele. Autorka udowadnia, że tyle wystarczy, by być i byciem się cieszyć. Zapewniam, że z tej książki emanuje dobra energia, wystarczy wziąć ją do ręki – gorąco polecam. Oprawa miękka, klejona.