- Grzebielecprzez Paweł JaskulskiAutor: Fredrik P. Winter Wydawnictwo LeTra
Intrygujący thriller w listopadowym klimacie, a że grudzień jest u nas przedłużeniem listopada, lektura powinna sprawdzić się jako tekstowe przedłużenie naszych snów – zwłaszcza tych koszmarnych. Oto policja w Goteborgu od lat nie potrafi poradzić sobie z seryjnym mordercą, który każdego roku w dniu 6 listopada morduje kolejne osoby w następujący sposób: podkopuje się do piwnicy domu ofiary, po czym wciąga ją do tuneli pod piwnicą. Słowem: pod ziemię.
Wydaje się, że podziemny morderca znalazł metodę na zbrodnię doskonałą. W końcu jednak każdy pragnie wyjść z podziemia. Gdy pewnego dnia underground nudzi się antybohaterowi, otwiera się możliwość wprowadzenia postaci, której chyba byśmy się nie spodziewali. To pracownica dużego, ale upadającego wydawnictwa – znajdującego się w stanie agonalnym, chwilę przed szorowaniem po dnie. Co zatem zrobi z rękopisem znalezionym – bynajmniej nie w Saragossie – tylko pod drzwiami z podpisem „Ja jestem Grzebielec”?To może być prawdziwy hit – trochę jedynie szkoda, że zawiera informacje sugerujące, że mogą być znane wyłącznie sprawcy.
Bohaterka ma kłopot moralny. Klasyczne mieć albo być objawia się w powieści w pełnej krasie. Autor żongluje dobrymi pomysłami, nigdzie się nie spieszy, operuje tajemnicą, zostawia wiele miejsc pustych i niedookreślonych. Nie wiadomo na przykład nic o faktycznej liczbie ofiar, co dokładnie się z nimi działo, czy cierpieli. To pytania pozostające długo bez odpowiedzi. W moim odczuciu autor wybrnął z ryzyka powtórzeń i pułapki schematów – oczywiście niecałkowicie, to niemożliwe, ale w stopniu przyzwoitym błysnął własnym charakterem pisma. Oprawa miękka, klejona.
- Jak przetrwać w Warszawie króla Stanisławaprzez Paweł JaskulskiAutor: Adam Podlewski Wydawnictwo Astra
Autor oprowadza czytelnika po Warszawie czasów króla Stasia, posługując się różnymi kluczami. Jednym z nich jest podążanie śladami obrazów Canaletta z jego fotograficznymi niemal widokami Nowego Światu, Krakowskiego Przedmieścia i Starego Miasta, ale także utrwalonymi na płótnach wydarzeniami historycznymi jak panoramicznie ujęta elekcja Stanisława Augusta na polach Woli. Spacer ulicą Miodową, często występującą w plastycznych przedstawieniach stolicy różnych malarzy i rysowników, doprowadza do skrzyżowania z ul. Kozią, gdzie w 1771 roku grupa konfederatów barskich dokonała porwania króla, kiedy przejeżdżał karetą z niewielką eksportą.
Padły strzały, jeden ze strażników królewskich został zabity, a drugi ranny. Monarchę uprowadzono, ale rychło go puszczono wolno, co do dzisiaj pozostaje zagadką. Jest to jedna z ciekawostek historycznych tej książki, kiedy podczas spaceru autor – niczym przewodnik – opowiada o intrygujących faktach okresu warszawskiego oświecenia. W większości książka dotyczy zjawisk codziennych, prozaicznych, przyziemnych – jak liczba mieszkańców z podziałem na szlachtę, mieszczaństwo, duchowieństwo i Żydów; targowiska, kramy i sklepy, przybytki gier i hazardu, restauracje, szynki i pierwsze kawiarnie, zajazdy i kwatery dla przyjezdnych, a także urzędy, instytucjepożytku publicznego, pierwsza galeria handlowa, teatr i opera, spichlerze i młyny. W tytule książki pada pytanie: „Jak przetrwać?” Jest ono nieco zwodnicze, gdyż możliwości zarobienia i utrzymania było wiele, a należały do nich zawody rzemieślnicze oraz robotników budowlanych.
W okresie panowania króla Stasia Warszawa ciągle rozwijała się i przypominała wielki plac budowy, przez co ręce do pracy były stale potrzebne. Gorzej było ze znalezieniem dachu nad głową, bo Warszawa była ciasna, a pałace, dwory i wille i wytworne kamienice kontrastowały z zabudową zdecydowanie bardziej ubogą, gdzie przybysze wynajmowali kąty do spania, gnieżdżąc się w jednej izbie z gospodarzami i ich dziećmi. Sytuacja pogarszała się w okresie obrad sejmowych, kiedy do stolicy zjeżdżali posłowie, często ze swoimi świtami, i panoszyli się po mieście rekwirując kwatery, wprowadzając zamęt, chaos i nieporządek, doprowadzając do publicznych burd i awantur.
Wówczas istotnie – miejscowi musieli mocno wziąć się w garść, żeby przetrwać, zwłaszcza w okresie Sejmu Czteroletniego. Oczywiście istniały zajazdy, karczmy i domy gościnne, poprzedzające instytucje hoteli, a także przytułki dla najuboższych. Te ostatnie często prowadzili duchowni z różnych wspólnot zakonnych, gdzie dzięki garkuchniom biedak mógł się również posilić. Książka zawiera liczne ilustracje, w tym czarno-białe odbitki obrazów Canaletta, Jana Piotra Norblina, Zygmunta Vogla, Jeana Hubera czy Antona Augusta Becka, ukazujące fragmenty ulic, obiektów świeckich i sakralnych, targowiska, odpusty, spacery wytwornych mieszkańców po Łazienkach i Ogrodzie Saskim.
Są także cytaty z ówczesnych dokumentów czy wspomnień naocznych świadków wydarzeń, obserwujących – przykładowo – egzekucje. Autor posługuje się stylem gawędziarskim, lekkim, zabarwionym humorem i pełnym erudycji. Dzięki temu łatwiej czytelnikowi przejść przez ogromną, pełną rozmaitych szczegółów wiedzę o Warszawie króla Stanisława, która pomimo swoich licznych braków i ułomności posiadała również swoje mocne strony będące przedmiotem dumy mieszkańców, doceniane również przez cudzoziemców. Książka bardzo wartościowa, Polecam. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz
- Było takie miasto… Warszawa na starych zdjęciach i kartach pocztowych z kolekcji Rafała Bielskiegoprzez Paweł JaskulskiWydawnictwo Skarpa Warszawska Plac Zamkowy w kilku ujęciach, Aleje Jerozolimskie w ujęciach kilkunastu, Dworzec Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, Muzeum Przemysłu i Rolnictwa na Krakowskim Przedmieściu, Bank Handlowy na Włodzimierskiej róg Hrabiego Serga, ulica Bracka, Kościół Matki Boskiej Loterańskiej, budynek Teatru Ludowego i brama do parku praskiego, dworzec kowelski – to tylko nieliczne z widoków Warszawy z ostatniego okresu zaboru rosyjskiego oraz kilkuletniej okupacji niemieckiej z czasu I wojny światowej. Niektórych z wymienionych instytucji już nie ma, podobnie jak uległy zmianie nazwy ulic, ale istnieją jako świadectwo historii Warszawy na kartach pocztowych wydawanych od ich reformy w roku 1905 rozdzielającej stronę adresową pionową kreską, co utrzymało się do dzisiaj, a pod względem technicznym bazującej na druku offsetowym, co pozwoliło na ich masową produkcję, oraz na wprowadzeniu fototypii czyli światłodruku, co dawało znacznie większe możliwości reprodukcyjne. Oprócz widoków warszawskich ulic, pałaców, kamienic, pomników czy świątyń, karty pocztowe utrwalały wygląd przedstawicieli niektórych zawodów i „typów” społecznych, jak latarnika zapalającego lampę gazową, dozorcę z miotłą i szuflą, listonosza, posłańca, dorożkarza, gazeciarzy, lichwiarza, czy tak zwanego „obywatela z Woli”. Czasem, wbrew carskiej cenzurze, odwoływałysię do uczuć patriotycznych ukazując w ekskluzywnej, kolorowej formie – jak karta z nadrukiem „Z Powinszowaniem Imienin” – wizerunki bohaterów narodowych, Tadeusza Kościuszki i księcia Józefa Poniatowskiego oraz sztandar powstańców styczniowych. Inne karty z kolorowymi ilustracjami obrazowały ważne dla Warszawy wydarzenia, na przykład oddanie do użytku tramwajów elektrycznych w 1910 roku lub okazjonalnie ukazywały w bardziej atrakcyjnej szacie graficznej widoki Warszawy, przykładowo Marszałkowską róg Nowosiennej (około roku 1908) w edycji E.G.S. Stockholma. Dawały również świadectwo wydarzeniom historycznym, jak manifestacja narodowa przy pomniku Mickiewicza w 1905 roku, plakat z wypowiedzeniem wojny Rosji przez Niemców w 1914 czy obecność Józefa Piłsudskiego w towarzystwie Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego przed hotelem Brühlowskim w grudniu 1916 roku. Samą wojnę obrazują zniszczone przez Rosjan mosty warszawskie (na kartach pocztowych wyraz „Rosjan” pisano z małej litery, co wyrażało złość i chęć odwetu z powodu wyrządzonych krzywd), pozujący do zdjęcia pacjenci wojskowych szpitali, wizytujący swoje wojska w Warszawie najwyżsi dowódcy niemieccy czy bombardowanie miasta przez niemieckie zeppeliny czyli sterowce. To ostatnie było fikcją, bo Rosjanie tak szybko uciekli, że cesarskie zeppeliny nie zdążyły zrzucić na nich jakichkolwiek ładunków, tym niemniej te unoszące się w powietrzu powolne obiekty znalazły się na kartach pocztowych, aczkolwiek z podpisem odbiegającym od historycznych faktów. Książka zawiera również reprodukcję planu Warszawy znumeracją domów z 1909 roku, wykonanego w technice litografii w znanym i cenionym zakładzie F. Kasprzykiewicza. Album, bardzo starannie wydany, o wysokim poziomie merytorycznym oraz plastyczno-estetycznym, jest dwujęzyczny, bo obok polskich tekstów Rafała Bielskiego znajdują się ich tłumaczenia na język angielski dokonane przez Annę Bergiel. Dla miłośników dawnej Warszawy. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz
- Życie w chłopskiej chacieprzez Paweł JaskulskiAutor: Kamil Janicki Wydawnictwo Poznańskie
Kamil Janicki, autor wielu książek i popularyzator historii, od pewnego czasu swoją twórczością wpisuje się w obecny od niedawna w nauce nurt zwany „zwrotem ludowym”. Zasadniczym ideowym przesłaniem tego kierunku badań jest prezentowanie dziejów naszego kraju z perspektywy warstw najniżej usytuowanych na drabinie społecznej. Taki charakter miały wydane w niedalekiej przeszłości książki autorstwa Kamila Janickiego: „Pańszczyzna” oraz „Warcholstwo”. Najnowszą publikacją historyka możemy w jakimś sensie uznać za kontynuację tego tropu myślenia. Tym razem uwaga autora koncentruje się jednak nie tyle na analizie procesów społecznych, ale raczej na codzienności funkcjonowania mieszkańców wsi. Janicki prowadzi czytelników do wnętrza chłopskiej chaty, aby skonfrontować powszechne wyobrażenia z rzeczywistością. Wprawdzie często sami posiadamy taką możliwość, bo przecież nie brak w Polsce skansenów, w których znajdziemy materialne świadectwa życia dawnych włościan. Jednak, za autorem podkreślić należy, że prezentują one obraz cokolwiek wyidealizowany. Z reguły są to bowiem chaty bogatszych gospodarzy, a o za tym idzie są pod każdym względem lepiej utrzymane.
Z drugiej zaś stronyich powstanie datuje się zwykle na drugą połowę XIX w., więc nie oddają one realiów życia z okresu wcześniejszego. Dzięki talentowi plastycznemu piszącego poznajemy wszystkie części składowe wiejskiej chaty i ich zawartość. Dowiadujemy się, jak wyglądało spożywanie posiłków, ale towarzyszymy także mieszkańcom wsi w najbardziej granicznych momentach egzystencjalnych jak narodziny i śmierć. Wielu czynnościom w kulturze wiejskiej przypisane było także znaczenie symboliczne. Nadawano je niekiedy tak pozornie błahym elementom konstrukcji chaty jak jej próg.
Dla współczesnego odbiorcy interesujące zapewne będą fragmenty poświęcone chłopskiej higienie, a może raczej jej chronicznemu niedoborowi, czy też czynnościom wydalniczym, które dziś, dzięki powszechnemu dostępowi do łazienek mają bezkolizyjny, rzec można intymny charakter, podczas gdy w przeszłości zyskiwały one wymiar publiczny. Publikacja ma duże walory poznawcze, a jej autor z pewnością zasługuje na miano jednego z najsolidniejszych popularyzatorów naszej historii. Polecam, oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska
- Izrael na wojnie. 100 lat konfliktu z Palestyńczykamiprzez Paweł JaskulskiAutor: Piotr Zychowicz Wydawnictwo Rebis
Książka opisuje ponad stuletni, krwawy konflikt pomiędzy Żydami a Palestyńczykami na ziemiach Bliskiego Wschodu, który rozpoczął się na długo przed powołaniem izraelskiego państwa, a po jego powstaniu spotęgował się do niebotycznych rozmiarów. Autor zaczyna swoją opowieść od wydarzeń niedawnych. Przypomina atak na Izrael dokonany przez Hamas w październiku ubiegłego roku, kiedy polała się krew nie tylko izraelskich żołnierzy, policjantów i innych funkcjonariuszy, ale i setek zwykłych cywilów, porywanych na zakładników z kibuców lub mordowanych na miejscu. Państwo izraelskie dokonało odwetu.
Okazał się on jednak nieproporcjonalnie wysoki w stosunku do wyrządzonych krzywd: zgodnie z silnie utrwaloną w mentalności żydowskiej zasadą zemsty, Izraelczycy zastosowali odpowiedzialność zbiorową mordując mieszkańców Strefy Gazy nie mających nic wspólnego z Hamasem i jego terrorystami. Historię krwawego sąsiedztwa dwóch spokrewnionych narodów rozpoczyna autor od zarania ruchu syjonistycznego, zapoczątkowanego pod koniec XIX wieku przez europejskich Żydów aszkenazyjskich, którzy osiedlali się na włączonych do imperium osmańskiego ziemiach palestyńskich, żeby być blisko świętych dla judaizmu miejsc. Wkrótce syjonizm zaczął nabierać cechżydowskiej kolonizacji, co Arabowie oraz Palestyńczycy przyjmowali coraz bardziej negatywnie i początkowe konflikty z biegiem lat przybierały na sile i nabierały cech masowych. Książka zawiera najważniejsze wydarzenia w dziejach ziem objętych tym sąsiedztwem jak Deklaracja Balofoura, Brytyjski mandat Palestyny, powstanie arabskie w latach 1936-1939, podział Palestyny przez komisję Peela, wojnę z Egiptem o kanał Sueski, wojnę sześciodniową, wojnę Jom Kipur, Czarny Wrzesień, Inwazję na Liban i szereg innych wydarzeń bolesnych dla obu stron.
I pomimo powtarzających się z pokolenia na pokolenie zbiorowych tragedii, opamiętanie nie następowało. Potęga militarna zbrojonego przez Stany Zjednoczone Izraela, który w wojnie sześciodniowej rzucił na kolana – jak pisze Zychowicz – Egipt, Syrię i Jordanię, prowadziła do zaostrzania i dalszej eskalacji zbrodniczych wojen, bo wrogowie Izraela, nie mogąc wprost pokonać silnego przeciwnika, przeszli do wojny partyzanckiej, nękając żydowskiego sąsiada atakami terrorystycznymi. Tych z kolei zbroił Związek Radziecki, który tuż po II wojnie światowej liczył, że powstające państwo izraelskie znajdzie się w jego strefie wpływów, co zakończyło się wielkim rozczarowaniem i rozpętaną przez Stalina kampanią antysemicką, nagle przerwaną w marcu 1953 roku przez śmierć dyktatora. Zakończona pełnym sukcesem militarnym Izraela wojna sześciodniowa w roku 1967, która wywołała furię polityczną Związku Radzieckiego i nową kampanię antysemicką w tym kraju, przeniesioną następnie do Polski i innych krajów Układu Warszawskiego, u nas zaktywizowała życzliwe Izraelowi komentarze,oczywiście te nieoficjalne. Zwykli ludzie cieszyli się, że „nasi Żydzi skopali tyłek ich Arabom”, przy czym „ich” oznaczało Sowietów, a „nasi” byli żydowskimi emigrantami z Polski, którzy osiedlili się w Izraelu i zajmowali wysokie funkcje w wojsku, a zanim nauczyli się hebrajskiego posługiwali się na co dzień językiem polskim, łącznie z komendami wydawanymi w czołgach.
To jedna z mało znanych ciekawostek, a w publikacji Zychowicza jest ich wiele. Książka bardzo ciekawa, ale jednocześnie mocno irytująca obrazem ciągłej eskalacji dokonywanej przez obie strony rzezi: z jednej strony podstępnych Palestyńczyków wysadzających w powietrze nie tylko komisariaty izraelskiej policji, ale również autobusy pełne żydowskich, a także arabskich cywilów; z drugiej natomiast masowych egzekucji dokonywanych przez Izrael na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej i upartego ignorowania przez to państwo rezolucji pokojowych podejmowanych przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Oprawa miękka, klejona.
- Sylvester Stallone. Nie tylko Rocky i Ramboprzez Paweł JaskulskiAutor: Tomasz Urbański Wydawnictwo Lira Książka jest obszerną biografią znanego aktora, szeroko opisującą jego karierę aktorską na tle życia osobistego. Autor dużo miejsca poświęca nie tylko najbardziej sławnym filmom, jak cykle o Rockim Balboa czy Johnie Rambo, ale również produkcjom mniej znanym, tym z początku kariery, jak również późniejszym, które karierą tą zachwiały. Te ostatnie to m.in. „Stój, bo mamuśka strzela”, „Człowiek demolka” czy „Dopaść Cartera”. Wymienione filmy poniosły klęskę przed publicznością kinową, ale wprowadzone na kasety video, a potem inne nośniki, zarobiły ostatecznie na siebie, chociaż nie tyle, ile oczekiwali producenci. No i pokazywały je telewizje na całym świecie, co również przekładało się na pieniądze oraz popularność. Tym niemniej zachwiały aktorskim emploi Stallone`a, który przez kilka lat występował w charakterystycznych rolach drugoplanowych, a nawet na okres trzech lat zupełnie zaniechał występów na dużym ekranie, skupiając się na innych projektach, jak pisanie i promowanie książki na temat zdrowego trybu życia. Wystąpił również w dwóch odcinkach serialu „Las Vegas” w specjalnie dla niego napisanych rolach. Pozycję gwiazdorską odzyskał rolami w filmach z gatunku łubudu, typu „Strażnicy galaktyki” czy „Niezniszczalni”.Zanim Stallone odniósł sukces „Rockym”, do którego napisał scenariusz, musiał przebyć drogę przez mękę, polegającą na desperackich próbach przekonania wytwórni, że warto ten temat sfilmować. Kiedy uzyskał wreszcie zainteresowanie dla projektu, postawił warunek, że on sam zagra tytułowego bohatera, czym wprawił producentów w osłupienie, bo mieli oni na uwadze, któregoś z bardziej znanych wykonawców. W dodatku Stallone w pierwszym wrażeniu wzbudzał odczucia raczej niekorzystne: był wprawdzie wysportowany i umięśniony, ale miał bełkotliwą mowę i wprowadzający w błąd wyraz oczu jako mało inteligentny. Ale jego desperacja przekonała decydentów i powierzyli mu rolę boksera o włoskim rodowodzie. W tym czasie Stallone, grający wcześniej wyłącznie role trzecioplanowe, między innymi w ekranizacji powieści Raymonda Chandlera „Żegnaj laleczko”, gdzie zagrał ochroniarza-bandytę i przez całą fabułę nie wypowiedział słowa, za to zastrzelił swoją szefową, znajdował się w trudnej sytuacji materialnej. Trudnej do tego stopnia, że wraz z żoną musieli sprzedać psa za 50 dolarów, bo nie było ich stać na kupowanie mu jedzenia. Ale kiedy nasz bohater stał się sławny i bogaty odkupili ulubionego czworonoga, tym razem za kwotę 3 tys. dolarów. Interesującym uzupełnieniem książki jest zamieszczone na końcu zestawienie liczby widzów w polskich kinach oglądających filmy z Sylvestrem Stallone. O ile „Rocky” zgromadził na widowni 640 tys. oglądających, to „Rambo. Pierwsza krew” podniósł tę liczbę do 1 miliona 144 tysięcy. Co ciekawe, oba te tytuły pobiła frekwencja w kinach na „Rockym II” ( 1 mln, 189 tys.) i „Cobrze” ( 1 mln. 425 tys.). Słabo wypadły: „Wyścig” (30 tys. widzów), „Stój, bo mamuśka strzela” (46 tys.), „Oscar” ( 79 tys.). Absolutną klapą okazało się „Dopaść Cartera”, nieudany remake brytyjskiego thrillera z 1971 roku, który przyciągnął do polskich kin zaledwie 3 tys. widzów. Autor swobodnie opowiada o życiu i filmach swojego bohatera, nie szczędząc licznych ciekawostek, szczegółów i anegdot zza kulis filmowego planu. Wiedzę gromadził od dawna jako fan aktora, prowadzący od kilkunastu lat w Internecie stronę na jego temat. Książka dla miłośników Sylvestra Stallone oraz filmu amerykańskiego. Piotr Kitrasiewicz
- Aleksander Kwaśniewski. Biografia polityczna. Tom Iprzez Paweł JaskulskiAutor: Michał Sutowski Wydawnictwo Krytyki Politycznej Michał Sutowski – poprzednio na liście: „Fajny kraj do życia. Rozmowy Michała Sutowskiego” (P. 12/2020) – stworzył popisową biografię polityczną Aleksandra Kwaśniewskiego. A to dopiero początek, tom I, czekamy na tom II z opisem dziesięciu lat prezydentury popularnego „Olo”. Jak pisze autor: „Aleksander Kwaśniewski w czasach, które opisuję w tej – pierwszej z dwóch – części jego biografii politycznej, dojrzewa do bycia najważniejszym politykiem transformacyjnej Polski” (s. 19). Jak każdy znany polski polityk – przez jednych nienawidzony, przez drugich kochany, a na pewno wybierany. Dokonał jednak czegoś spektakularnego; zrobił wielką indywidualną karierę zarówno w PRL-u, jak i po 1989 roku. W pewnym momencie wycofał się z głównego nurtu życia politycznego, co nie oznacza, że nie jest w nim obecny. Do dziś gdy Kwaśniewski zabiera głos, zazwyczaj występuje w pozycji mentora (weźmy takie przyszłoroczne wybory prezydenckie jako przykład). Jednocześnie – nie ukrywajmy tego – stał się memem w wyniku niszczycielskiej mocy Internetu. Mój ulubiony brzmiał: „Harry Potter i książę półlitra”. Albo: „Dziś na spokojnie. Skromne 0,7 przy kompie”.Gdy przypominam sobie te memy, nie widzę tam człowieka z książki. Gdy patrzę na człowieka z książki, nie widzę człowieka z memu. Nie ulega wątpliwości, że biografia Sutowskiego przywraca właściwe proporcje. Jest też dużo większą dawką wiedzy niż wywiad rzeka z Kwaśniewskim. W pierwszym tomie biografii politycznej byłego prezydenta autor zachowuje klasyczne, chronologiczne ujęcie od czasów dzieciństwa do wygranych wyborów prezydenckich. Tekst powstał w oparciu o niezwykle bogatą bibliografię, wiedzę uprzednią Sutowskiego i jego rozległe kontakty. Pozycja zawiera też indeks. W moim odczuciu lektura – która może być całkiem przyjemna ze względu na styl autora – pozwala nie tylko na lepsze zrozumienie bohatera książki, co i czasu historycznego jego największej aktywności w polityce. Oprawa twarda, szyta.
- Za czwartym razem zatonęliśmyprzez Paweł JaskulskiAutorka: Sally Hayden Wydawnictwo Post Factum 26 sierpnia 2018 roku Sally Hayden otrzymała na Facebooku następującą wiadomość: „Cześć siostro Sally, potrzebujemy Twojej pomocy. Jesteśmy w fatalnym położeniu, uwiezieni w Libii. Jeśli masz czas opowiem Ci całą historię”. Okazało się, że informację przekazał człowiek zatrzymany w ośrodku detencyjnym Ain Zara w Trypolisie wraz z wieloma innymi uchodźcami. Ośrodki detencyjne to miejsca, w których przetrzymuje się ludzi pragnących dostać się do Europy, którzy w trakcie nielegalnej przeprawy zostali schwytani przez Libijczyków. Mają one charakter na poły więzienny, a ludzie tam skoszarowani traktowani są w sposób daleki od humanitarnego. Ta sytuacja jest możliwa dzięki temu, że kraje UE bezradne wobec kryzysu imigracyjnego zdecydowały się na podpisanie z Libią umowy zakładającej, że służby tego kraju – dalekiego skądinąd od stabilizacji – będą wyłapywać migrantów i siłą lokować ich w opisanych ośrodkach. Ludzie, którzy tam trafiają są bici i głodzeni, zaś kobiety gwałcone. Ci, którzy są w stanie zebrać tysiące dolarów, mają szansę na ucieczkę z tego piekła na ziemi. Pozostali mogą liczyć jedynie na cud. Sally Hayden, dziennikarka zajmująca się kwestią migracji od dawna, podjęła wiadomość z Ain Zara i stara się nagłaśniać problem szeroko, apelując przede wszystkim do ważnychorganizacji i instytucji europejskich. Jednak mimo powagi sytuacji nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie uległa ona daleko idącej poprawie. Historia opowiedziana przez Sally Hayden pokazuje bezradność świata wobec nabrzmiewającego od lat problemu. Polscy czytelnicy dodatkowo muszą mierzyć się z nieuchronnym w tym wypadku skojarzeniem obozów detencyjnych z obozami koncentracyjnymi, bo poziom agresji z jaką spotykają się migranci, niemal dorównuje skalą tej sprzed kilku dziesięcioleci, co wydaje się być nieprawdopodobne, a jednak jest namacalnie i dotkliwie realne. Lektura trudna, ale wartościowa. Oprawa miękka, klejona.
- Marzenie Noelaprzez Paweł JaskulskiAutorka: Johanna Thydell Ilustracje: Lisa Moroni Wydawnictwo Zakamarki Poziom BD O/I Adwentowe książki Wydawnictwa Zakamarki to już bożonarodzeniowa tradycja. W „Marzeniu Noela” powraca ciekawa możliwość podziału lektury na dwadzieścia cztery dni od 1 do 24 grudnia. Fabuła jest wciągająca, będzie więc trudno osiągnąć taki stan, ale zaproponowane rozwiązanie nie tylko uczy cierpliwości, co przede wszystkim pozwala w pełni zrozumieć przyjemność tekstu, który jest w tym kontekście atrakcją, rzadkim dobrem. W tym przypadku dochodzi jeszcze element oczekiwania na kolejny grudniowy dzień mającego uzasadnienie w fabule. Bohater Noel czeka bowiem nie tylko na Wigilię, ale też inne dni, w których ma wydarzyć się coś wyjątkowego. Noel jest skrzatem, przeprowadza się akurat z mamą oraz dwoma starszymi braćmi-bliźniakami do Skrzatoborgu, najbardziej popularnej skrzaciej miejscowości jednocześnie z najbardziej znanym mieszkańcem – świętym Mikołajem. Początkowo Noel boryka się w nowym miejscu z poczuciem osamotnienia, ale szybko zwycięża apatię i podejmuje walkę o angaż do zaprzęgu świętego Mikołaja. Wzorcowa lektura dla dzieci na grudniowy czas, wypełniona akcją, elementami napięcia i pozytywnej rywalizacji. Oprawa twarda, szyta.
- Luneta z rybiej głowyprzez Radosław PulkowskiAutor: Patryk Zalaszewski Wydawnictwo: Czarne Nienazwana wieś gdzieś nad Bałtykiem, czasy powojenne, choć trudno dokładnie powiedzieć jakie. I narrator – dziś już dorosły, ale w książce opowiadający z perspektywy dziecka, a zatem z takiej perspektywy, która bazuje na tym, co zaobserwowane i zasłyszane, ale nie unika dowyobrażenia sobie tego czy owego, czasami osuwając się wręcz w realizm magiczny. Co istotne, narrator ten nie pasuje do nadmorskiej społeczności i jej patriarchalnej struktury, poniekąd wymuszonej niebezpieczną pracą na morzu. Jest po prostu zbyt miękki, bojaźliwy i nie wiadomo dlaczego zamiast silnymi rękami, woli pracować wyobraźnią. Opowiada on czytelnikowi o rzeczach często dziwnych, ale zawsze jak gdyby znajomych. O dziadku, którego ciało wprawdzie wróciło z wojny, ale dusza została na niej na zawsze. O ciężko pracującym na kutrze Staśku Bawołku, który pewnego dnia zaczyna dostawać tajemnicze listy miłosne. O największej miłości, jaką widziały tamte okolice, niestety brutalnie przerwanej przez aparat państwowy. O dwóch braciach-topielcach i ich ojcu, który długo nie może pozbierać się po ich stracie. O Głupim Gieniu, który – choć ewidentnie opóźniony – w rzeczywistości wcale taki głupi nie jest. Albo o tym, dlaczego babcia narratora nie pozwala nikomu tępić myszy i jaki ma to związek z jej dawną przyjaciółką, która wstąpiła do zakonu i tam straciła zmysły. Zbiór dwunastu opowiadań Patryka Zalaszewskiego wydany pod tytułem „Luneta z rybiej głowy” jest książką dojrzałą – przynajmniej pod względem ponadprzeciętnej świadomości formy. Mimo że autor dopiero debiutuje, jego książka jest świadectwem dużego panowania nad warsztatem. Widać, że Zalaszewski dopracował swój styl i ma ulubione chwyty, które w różnych wariantach powtarzają się w opowiadaniach. Książka jest przez to spójna, a czytelnik ma wrażenie obcowania z przemyślaną całością, może nawet rodzajem autorskiej wizji świata. Nie to może zbyt oryginalna wizja, ale przecież niedostateczna oryginalność to wcale nie największy grzech debiutujących autorów. Dla niektórych czytelników mankamentem tej prozy może się również okazać fakt, że swoimi opowiadaniami Zalaszewski zdaje się nie mówić zbyt wiele o tamtym minionym świecie, a zamiast tego po prostu go utrwala. W każdym razie to, co w książce znalazłem, wystarcza mi, by polecić „Lunetę z rybiej głowy” jako zakup biblioteczny. Z kolei jej autora warto obserwować, bo ma pisarski talent – ciekawe, co z nim zrobi w następnych książkach. Oprawa twarda, szyta.
- Marcelinka i szkolna wycieczkaprzez Paweł JaskulskiAutorka: Katarzyna Kucewicz Ilustracje: Ewa Poklewska-Koziełło Wydawnictwo Frajda Poziom BD I Twórczość Katarzyny Kucewicz już prezentowaliśmy. Chodzi m.in. o książkę „Kobiety, które czują za bardzo” (P. 6/2021). W tamtym poradniku autorka podjęła temat kobiet wysoko wrażliwych, zresztą to jej specjalność w wyuczonym zawodzie psychologa. W historii o Marcelince – będącej częścią cyklu z tą bohaterką – występuje ten sam problem, Kucewicz pozostaje więc wierna temu, co wychodzi jej najlepiej. Zmienia się jedynie kontekst i to duża zmiana, ponieważ przenosimy się w świat dzieci; konkretnie dzieci wyruszających na pierwszą wycieczkę szkolną z noclegiem poza domem. A wśród nich wysoce wrażliwa Marcelinka, dla której pierwszy, samodzielny pobyt w nowym i jednocześnie obcym miejscu nie jawi się wcale jako wielka atrakcja, ale wielki kłopot. Fakty, że jadą koleżanki i koledzy, pani nauczycielka – nic nie znaczą w obliczu zbliżającego się nieszczęścia, którym jest czas z dala od mamy i domu. Na tekst można zatem spojrzeć w sposób dwojaki. Po pierwsze, im dalej w las, tym dowiadujemy się coraz więcej jak Marcelinka wybrnęła z tego narożnika, co zawiera też w sobie pewien walor literacki. Po drugie, im dalej w las, tym bardziej otwierają się oczy rodzicom i opiekunom, co może przeżywać dziecko nieprzygotowane do takiego wyjazdu – zwłaszcza pod kątem psychicznym. W posłowiu Kucewicz niejako podsumowuje lekturę, wylicza na jakie aspekty warto zwrócić uwagę w podobnej sytuacji w prawdziwym życiu. Wartościowa lektura – koniecznie familijna. Oprawa twarda, szyta.
- Księga świątecznych radościprzez Paweł JaskulskiAutorka: Agata Komosa-Styczeń Ilustracje: Marianna Jagoda
Wydawnictwo Wilga
Nie ulega wątpliwości, że Boże Narodzenie to najważniejsze święta w Polsce. I nie tylko rzecz jasna. Wypada więc wiedzieć nieco o tym, jak wyglądają zwyczaje bożonarodzeniowe na świecie. Lektura prezentowanej pozycji gwarantuje zdobycie wiedzy właśnie w tym zakresie. Rzecz jest ciekawa nie tylko treściowo, ale też na poziomie formy. Mamy bowiem do czynienia z formą oryginalną, za jaką uznaję popularnonaukowy adwentowy kalendarz.
Czas odmierzamy jednak nie tradycyjnym: 1 grudnia, 2 grudnia… Tu jest inaczej, jest „Radość dnia czwartego”, „Radość dnia piątego” i dalej i wcześniej już analogicznie do tej formuły. Każdy dzień wiąże się z poznaniem innej tradycji. W książce występuje ich całe bogactwo. Tekst może być rozwijający również dla czytelników dorosłych, jak najbardziej sugeruję zatem lekturę familijną. Przyniesie ona dużo radości dnia, w którym czytelnik weźmie książkę do ręki. Tradycje naszych sąsiadów, Austrii, Japonii, pytania „Skąd się wzięło pisanie listów do świętego Mikołaja”, „skąd się wzięły jarmarki świąteczne i szopki bożonarodzeniowe”, – zestaw kompletnych opisów i odpowiedzi znajdziemy w „Księdze świątecznych radości”.
Oprócz tego Agata Komosa-Styczeń proponuje różne aktywności, zadania, jak np. odpowiedzialne dokarmianie ptaków. Ten aspekt również został podporządkowany różnorodności sposobów obchodów związanych z Gwiazdką. Szeroka perspektywa przyjęta przez autorkę znacząco wyróżnia tę publikację na tle standardowych przedstawień Bożego Narodzenia w literaturze dla dzieci. Oprawa twarda, szyta.
- Diabeł z prowincjiprzez Radosław PulkowskiAutorka: Juan Cárdenas Wydawnictwo: Art Rage „Diabeł z prowincji” to doceniona na świecie powieść kolumbijskiego pisarza i zarazem jego pierwsze dzieło przełożone na język polski. Jej głównym bohaterem jest bezimienny trzydzestokilkuletni biolog. Mężczyzna wskutek serii życiowych porażek, wśród których trzeba wymienić rozwód i utratę prestiżowej pracy w Europie, jest zmuszony do powrotu w rodzinne strony, gdzie zostaje zatrudniony jako nauczyciel w szkole z internatem. W nowej pracy nie odnajduje się zbyt dobrze, a jego jedynym przyjacielem w miasteczku szybko zostaje diler, który sprzedaje mu marihuanę. Oprócz niego bohater widuje się z matką, której raczej nie lubi, z nieco podobnym do niego wujkiem-schizofrenikiem, na co dzień żyjącym w miejscowym szpitalu psychiatrycznym, a także z fałszywą dziewczyną swojego zamordowanego przed kilkoma laty brata (fałszywą, bo jego brat tak naprawdę był gejem, chociaż skrzętnie to ukrywał). W końcu spotyka także swoją licealną miłość. Okazuje się, że kobieta dawno temu straciła nogę w wypadku i używa protezy, a poza tym… oferuje biologowi pracę na stanowisku biotechnologa współpracującego z koncernem produkującym olej palmowy. Stopniowo wokół biologa zaczynają dziać się dziwne rzeczy, nie do końca wiadomo jednak, na ile są one skutkiem tajemniczych intryg, a na ile wytworami jego własnej wyobraźni. Jedna z jego uczennic zaczyna rodzić na lekcji i w dodatku rodzi dziecko, które niepokojąco przypomina diabła. Sprawa zamordowania jego brata wciąż pozostaje niewyjaśniona i wydaje się co najmniej tajemnicza. W końcu sam biolog zostaje porwany – ale właściwie przez kogo i w jakim celu? Cárdenas w swojej powieści celowo gubi tropy i miesza wpływy. W „Diable z prowincji” słychać echa powieści detektywistycznej, komedii, opowieści grozy, a także bajki czy też przypowieści. Pisarz robi to wszystko po to, by w przepełniony dziwnością sposób pokazać pokomplikowanie dzisiejszej rzeczywistości oraz zastanowić się, jaki sposób na odnalezienie się w niej jest najlepszy i dlaczego. A także – co w tej rzeczywistości stanowi pierwiastek boski, a co diabelski albo innymi słowy: co jest dobre, a co złe. Cárdenas na stawiane przez siebie pytania nie odpowiada, a przynajmniej nie robi tego jednoznacznie, zostawiając w swojej historii wiele miejsca dla czytelnika, który zdecydowanie ma w niej co interpretować. „Diabeł z prowincji” to powieść udana, chociaż nieprzeznaczona dla każdego. Jej lektura wymaga otwartości i chęci do podjęcia interpretacyjnej rękawicy. Do polecenia miłośnikom nieoczywistej współczesnej prozy. Oprawa miękka, klejona.
- Edzio i zimowa opowieśćprzez Paweł JaskulskiAutorka: Astrid Desbordes Ilustracje: Marc Boutavant Wydawnictwo Wytwórnia Poziom BD I Najnowsza część serii wydawniczej „Edzio i przyjaciele” autorstwa francuskich twórców – Astrid Desbordes, pisarki i filozofki i ilustratora, rysownika komiksów Marca Bountavanta. W prezentowanym tomiku nawet bardziej od Edzia do głosu dochodzą jego przyjaciele, wśród których prym wiedzie niedźwiedź Antoni. Gdyby nie jego kolej na zebranie opału dla mieszkańców polany, za nic w świecie nie wstałby z łóżka. Taki to leń. Jednak gdy musi, to wstaje i idzie. A gdy idzie, znajduje tajemniczą książkę, do której posiadania nikt nie chce się przyznać, ponieważ w istocie nie należy do nikogo z tutejszych bohaterów. No może poza jednym podejrzanym jeżem Alberykiem, który pozostaje w cieniu całej reszty postaci, nie afiszuje się też ze swoim talentem literackim i gdyby nie zbieg okoliczności – czyli zgubiona książka – nie byłoby nie tylko szczęśliwego, ale i pięknego zakończenia, w czasie którego wszyscy słuchają fragmentów odczytywanych przez Alberyka. To ukryta pochwała fikcji literackiej, jej potęgi, jej niepowstrzymanego bezkresu, którą pewnie nieraz trzeba dzieciom wytłumaczyć. Jeż Alberyk stworzył tekst o Niepiękniuchach – wymyślonych postaciach, obcych Edziowi i przyjaciołom. „A jednak to, co w niej jest, tak bardzo ich przypomina”. Oprawa twarda, szyta.
- Pali się! Ryzyko, ogień, adrenalina. O byciu strażaczką bez lania wodyprzez Radosław PulkowskiAutorka: Agnieszka Wojciechowska Wydawnictwo: Mando Agnieszka Wojciechowska jest jedną z najbardziej znanych polskich strażaczek. Jej praca nie polega na siedzeniu za biurkiem – Wojciechowska od lat jeździ na akcje i przyczynia się do ratowania ludzkich żyć. Odkąd pamięta, chciała zostać strażaczką. Nie bez znaczenia był zapewne fakt, że w straży pożarnej pracowali również jej ojciec i dziadek. Samej Wojciechowskiej zapewne było jednak trudniej niż im – aby zaskarbić sobie zaufanie kolegów i przełożonych, musiała bardzo ciężko pracować, a ze stereotypami związanymi z płcią mierzy się właściwie do dziś (nawet mimo tego, że w swojej pracy sprawdza się już od niemal dwóch dekad, odbyła prestiżowy staż w Stanach Zjednoczonych i zdobyła tytuł najtwardszego strażaka Europy). W swojej książce Wojciechowska pisze jednak nie tylko o przeszkodach, które stały jej na drodze. Wprawdzie opisuje ona sytuację dość specyficzną, bo kobiet w straży pożarnej nie ma przecież zbyt wiele, jednak czytelnik dowie się z jej książki nie tylko tego, jak to jest być kobietą w straży pożarnej, ale także – jak w ogóle pracuje się w tej specyficznej służbie. Wojciechowska zdradza, jak wygląda dwudziestoczterogodzinny dyżur, mocno podkreślając, że żaden dzień w pracy strażaka lub strażaczki nie jest taki sam. Opisuje także, jak wygląda przygotowanie się do akcji i opowiada o niektórych spośród akcji, w których sama brała udział. Poza tym pisze także m.in. o swojej miłości do licznych sportów, a także o tym, w jaki sposób łączy pracę z macierzyństwem. Oczywiście w podobnej książce nie mogłaby również pominąć tego, co w pracy strażaczki najtrudniejsze, czyli tematu radzenia sobie z ryzykiem, stresem, traumą. Książka Wojciechowskiej jest porządnie wydana i zilustrowana licznymi zdjęciami, na których znajduje się jej autorka i bohaterka. Sądzę, że można ją polecić bibliotekom, bo ze względu na jej temat zainteresowanie czytelników może okazać się spore, a sama książka – jak na publikację tego typu – jest jak najbardziej w porządku. Oprawa miękka, klejona.
- Róża Luksemburg. Domem moim jest cały światprzez Radosław PulkowskiAutorka: Weronika Kostyrko Wydawnictwo: Marginesy Róża Luksemburg to postać historyczna dobrze znana w Europie i na świecie, ale w Polsce niemal zapomniana. W PRL-u bywała pomijana, bo krytykowała Lenina i Stalina, a po 1989 roku również nie zapałano do niej miłością – była przecież działaczką socjalistyczną, która swoją najważniejszą pracę teoretyczną poświęciła tematowi akumulacji kapitału, a myśl tego typu raczej nie była potrzebna twórcom liberalnej III Rzeczypospolitej. Co gorsza, przyczepiono jej łatkę zdrajczyni polskości i przeciwniczki polskiej niepodległości. Jak wykazuje w swojej książce Weronika Kostyrko – zupełnie niesprawiedliwą. Autorka przypomina, że pierwszy proces polityczny, jaki wytoczono Luksemburg (zresztą przez nią przegrany) dotyczył ni mniej, ni więcej tylko właśnie obrony polskich racji narodowościowych. Książka byłej dziennikarki „Gazety Wyborczej” i pisarki ma na celu przybliżenie życiorysu i myśli Róży Luksemburg polskim czytelnikom i – co ważne – odkłamanie tej postaci, sprostowanie licznych nieprawdziwych legend na jej temat. Ta działaczka społeczna, ekonomistka, myślicielka polityczna i jedna z pierwszych w historii Polek z doktoratem zostaje ukazana jako miłująca wolność socjaldemokratka, która otwarcie krytykowała sowiecki model komunizmu. W eseju „O rewolucji rosyjskiej” pisała: „Wolność tylko dla zwolenników rządu, tylko dla członków partii – choćby ich było bardzo wielu – nie jest wolnością. Wolność jest zawsze wolnością dla myślących inaczej”. Z kolei jej najważniejsza, czytana do dziś przez ekonomistów praca zatytułowana „Akumulacja kapitału. Przyczynek do ekonomicznego wyjaśnienia imperializmu” stanowiła istotną rewizję poglądów Karola Marksa. Weronika Kostyrko ukazuje swoją bohaterkę nie tylko jako działaczkę i teoretyczkę, ale także jako kobietę z krwi i kości. Jej książka jest biografią, nie zaś tylko biografią polityczną, co oznacza, że czytelnik poznaje Różę Luksemburg także jako osobę prywatną, obdarzoną wieloma zainteresowaniami, kochającą i kochaną. Powracającym w książce wątkiem jest chociażby amatorski zielnik, który Luksemburg z zaangażowaniem prowadziła. Kostryko pokazuje również wrażliwość swojej bohaterki na sztukę i obficie ją cytuje, korzystając na przykład z fragmentów jej korespondencji. Chociaż książka Kostyrko prezentuje Różę Luksemburg jako interesującą, bezsprzecznie wybitną i bardzo ważną postać, nie jest ona również przesłodzoną laurką. To po prostu pieczołowicie przygotowana, wyczerpująca biografia, którą w dodatku bardzo dobrze się czyta. Zdecydowanie warto mieć ją w swojej bibliotece. Oprawa twarda, szyta.
- Kto obudził niedźwiedzia?przez Radosław PulkowskiAutor: Rudolf Otto Wiemer Ilustracje: Józef Wilkoń Wydawnictwo: Tatarak Poziom czytelniczy: BD 0/I Książka Rudolfa Otto Wiemera i Józefa Wilkonia po raz pierwszy ukazała się w Niemczech w 1989 roku, ale dopiero teraz doczekała się pierwszego polskiego wydania. I całe szczęście, bo przecież lepiej późno niż wcale! Opowiadana w niej historia, choć jest prosta, posiada ten rodzaj siły, który charakteryzuje najbardziej klasyczne baśnie i podania. A przy okazji, jest czymś w rodzaju skierowanego do dzieci biblijnego apokryfu. Oto mała Mysz podsłuchuje, że w niewielkiej wiosce Betlejem „narodził się nowy Król” i ze zdziwieniem obserwuje, że ludzie tłumnie ruszają na jego spotkanie. Co więcej, nad horyzontem Mysz dostrzega niezwykłą gwiazdę, taką, jakiej jeszcze nigdy dotąd nie widziała. Jest pewna, że to znak, postanawia więc poinformować o narodzinach inne zwierzęta i ruszyć w drogę. Chomik wprawdzie naśmiewa się z Myszy i nie chce z nią pójść, ale inne zwierzęta łatwo dają się namówić. Po drodze Mysz – stopniowo coraz bardziej pewna siebie – zabiera w podróż do Betlejem Kota, Psa, Lisa, Wilka i Niedźwiedzia. Gęś, uwolniona ze śmiertelnego uścisku Lisa, kiedy ten zdziwił się doniesieniami Myszy – leci przodem, ale w to samo miejsce, czyli do stajenki. Będąc już blisko celu, zwierzęta zauważają, że ludzie i inne stworzenia nadciągają do Betlejem ze wszystkich stron – wszyscy chcą zobaczyć Króla, który okazuje się być leżącym w żłóbku dzieciątkiem. Mysz do samego końca pozostaje skromna, ale jest dumna z tego, czego udało jej się dokonać. „Jestem najmniejsza i najsłabsza za wszystkich zwierząt, mimo to udało mi się przyprowadzić tu Kota, Psa, Lisa, Wilka. W dodatku obudziłam Niedźwiedzia!” – mówi na końcu, a mały czytelnik z pewnością może potraktować takie zakończenie jak rodzaj morału. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, jak wielkim walorem książki są przepiękne, pastelowe ilustracje Józefa Wilkonia. Sędziwy już dziś artysta w pełni wykorzystuje tu swój dar do kreowania za pomocą pozornie prostych środków, baśniowej, pełnej niesamowitości atmosfery. Kontakt z „Kto obudził niedźwiedzia?” jest w związku z tym prawdziwą ucztą dla oka – poszczególne plansze można by wręcz wieszać na ścianach. Podsumowując, to najlepsza bożonarodzeniowa książka, jaka wpadła mi w tym roku w ręce – bardzo polecam zakup każdej bibliotece. Oprawa twarda, szyta. Duży format.
- Nareszcie Gwiazdka!przez Edyta KucharekAutor: Roger Simó Wydawnictwo: Kropka Poziom: BD O Kartonowa książka z okienkami hiszpańskiego ilustratora to połączenie uroczej historyjki o dzieciach przygotowujących się do świąt oraz atrakcyjnego kalendarza adwentowego z ciekawymi zadaniami. Autor przenosi małych czytelników na jarmark świąteczny, gdzie dwójka bohaterów kupuje gwiazdę betlejemską. Następnie zabiera ich do przytulnego pokoju z kominkiem, w którym dwie małe siostry pod opieką babci robią świąteczne łańcuchy, a także do zasypanego śniegiem lasu, w którym dwoje starszych dzieci poszukuje jedliny. Na przedostatniej rozkładówce widzimy wszystkich bohaterów, jak wsiadają do pociągu, a w finałowej scenie – jak dekorują salon przed wieczerzą wigilijną. Książka ma duży, kwadratowy format. Składa się z sześciu wspaniałych, rozkładówkach ilustracji przedstawiających sceny związane z przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia, które uzupełnia krótki tekst. Dodatkowo na każdej planszy znajdują się cztery ponumerowane okienka z zadaniami na kolejne dni adwentu. Wśród proponowanych zadań mamy: nagranie z rodziną filmiku z życzeniami świątecznymi, wymyślenie nowych słów do popularnej kolędy, przeczytanie bożonarodzeniowych opowieści, wypicie na podwieczorek kubka gorącej czekolady, upieczenie świątecznych ciasteczek czy też zjedzenie z rodziną kolacji przy świecach. Ciepła, pobudzająca kreatywność i doskonale wprowadzająca w świąteczny klimat książka, która dostarczy wiele pomysłów na aktywne oczekiwanie na święta. Całokartonowa. Bardzo polecam.
- 321 pasjonujących faktów naukowychprzez Radosław PulkowskiAutorki: Mathilda Masters i Angelique Van Ombergen Ilustracje: Louize Perdieus Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Najnowsza publikacja z wypełnionej po brzegi ciekawostkami serii książek Mathildy Masters, belgijskiej dziennikarki, która tak naprawdę nazywa się Hilde Smeesters. Ostatnio na liście „123 superważne fakty o miłości i seksie” – tę pozycję polecaliśmy podczas przeglądu 12 w 2023 roku. „321 pasjonujących faktów naukowych” to publikacja imponujących rozmiarów – tytułowe 321 faktów zmieściło się na około trzystu bogato ilustrowanych stronach dużego formatu. Fakty podzielone zostały przez autorki na dziesięć kategorii: 1. Planety i nieskończony wszechświat, 2. Cała Ziemia, 3. Siły natury, 4. Fauna i flora, 5. Pierwiastki w swoim żywiole, 6. Wspaniały świat matematyki, 7. Człowiek – dziwne stworzenie, 8. Nauka o człowieku i społeczeństwie, 9. Mądre głowy, 10. Świat przyszłości. Większość nazw kategorii mówi sama za siebie, sądzę jednak, że wypadałoby wyjaśnić, na czym polega rozdział pt. „Mądre głowy”. Otóż autorki postanowiły zawrzeć w nim informacje o wybranych naukowcach i naukowczyniach, których praca na różne sposoby zmieniła świat (pojawiają się w nim m.in. Albert Einstein, Jane Goodall, Nikola Tesla czy Maria Skłodowska-Curie). Masters wykorzystuje modus operandi znany z jej poprzednich książek. W przystępny i pełen humoru sposób przekazuje ona młodemu czytelnikowi potężny zastrzyk wiedzy, która dla niepoznaki przebrana jest w szaty ciekawostek. Czytelnik, czy to dziesięcioletni, czy pięćdziesięcioletni, prawdopodobnie odłoży książkę mądrzejszy – w końcu nikt z nas nie wie wszystkiego o wszystkim! Oczywistą zaletą publikacji jest jej wielorazowość – po „321 pasjonujących faktów naukowych” można sięgać wciąż na nowo, czytając ją na wyrywki. Książka doskonale nadaje się też do wspólnego przeglądania. Co jednak być może najważniejsze, czytelnik może poczuć się sprowokowany do pogłębiania wiedzy, którą wyniósł z książki. Dobre wrażenie robią wesołe ilustracje, które pomagają zrozumieć lub zapamiętać konkretne treści. W swojej kategorii książka Mathildy Masters i Angelique Van Ombergen jest świetna. Wad nie dostrzegam. Polecam zakup. Oprawa twarda, szyta.
- Choinkowy plac budowyprzez Edyta KucharekAutorka: Sherri Duskey Rinker Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Poziom: BD O Świąteczna odsłona cyklu o maszynach z placu budowy tworzonego przez amerykańskich twórców; za rymowany tekst odpowiada Sherri Duskey Rinker, natomiast za ilustracje – AG Ford. Poprzednio na liście: „To plac budowy… czy pas startowy” p. 16/2024. „Choinkowy plac budowy” ma trochę mniejszy format od poprzednich części, kartonowe strony oraz uwielbiane przez maluchy otwierane okienka. W wieczór wigilijny wszystkie maszyny gromadzą się na placu budowy i rozpoczynają przygotowywania do świąt Bożego Narodzenia. Każda z nich przygotowała świąteczną niespodziankę, którą mali czytelnicy odkryją, otwierając kartonową klapkę. Jak zwykle bohaterowie sprawnie współpracują ze sobą. W mig zatem ubierają choinkę, dekorują plac budowy oraz obdarowują się prezentami. Najważniejsze jednak dla nich jest to, że święta spędzą razem. W finałowej scenie przyjaciele z placu budowy po cudownym wieczorze gwiazdkowym zasypiają, życząc wszystkim kolorowych snów. Książka podkreśla wartość przyjaźni i dzielenia się, bo jak głosi cytat z książki: „Nawet jeżeli sam mam niewiele, to zawsze dzielę się z przyjacielem”. Rymowany tekst ożywiają ilustracje utrzymane w ciepłej kolorystyce zachodzącego słońca, które znakomicie oddają świąteczny nastrój. Kwadratowy, poręczny format, kartonowe strony, zaokrąglone rogi. Polecam.
- Cackoprzez Radosław PulkowskiAutorka: Emilia Kiereś Ilustracje: Edyta Danieluk Wydawnictwo: Bis Poziom czytelniczy: BD II/III Głównym bohaterem przeznaczonej dla młodszych czytelników powieści Emilii Kiereś jest przedmiot – szklana bombka choinkowa, którą otrzymuje od ojca mały Ambroży Jacyna. Ma to miejsce w odległym 1911 roku, jednak w toku lektury okazuje się, że bombka przetrwała stulecie pełne zawirowań historycznych i jest obecna w rodzinie Jacynów jeszcze w czasach współczesnych, zaś wieszanie jej na choince to jedna z najważniejszych rodzinnych tradycji. Czytając powieść Emilii Kiereś, odbiorca jest świadkiem świąt Bożego Narodzenia obchodzonych przez rodzinę Jacynów w różnych, czasami bardzo odległych od siebie czasach. W pierwszym rozdziale, którego akcja rozgrywa się w 1911 roku, Ambroży jest małym chłopcem i wraz z rodzicami dopiero co przeprowadził się do Poznania – wówczas niemieckiego. W kolejnym obserwujemy święta w 1918 roku, a zatem wtedy, kiedy narodziła się II Rzeczpospolita. W trzecim rozdziale Ambroży jest już głową swojej własnej rodziny, ale niestety tym razem nie może spędzić Bożego Narodzenia wraz z nią – jest 1944 rok, więc prawdopodobnie przebywa on w lesie wraz z innymi partyzantami, a jego żona i dzieci wieszają bombkę na choince, myśląc o nieobecnym ojcu. Rozdział czwarty to już 1981 rok, w którym święta przypadają świeżo po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego – Ambroży jest już wtedy sędziwym człowiekiem. Następnie akcja przeskakuje do czasów w miarę współczesnych, a konkretnie do 2014 roku – w tym rozdziale Ambroży nazywany jest pradziadkiem i od dawna nie żyje, jednak bombka wciąż ma swoje miejsce na choince Jacynów i nawet najmłodsze dzieci zaczynają rozumieć, jak ważne jest dalsze podtrzymywanie tej rodzinnej tradycji. W ostatnim rozdziale czytelnik ponownie cofa się w czasie do 1911 roku i dowiaduje się, w jakich właściwie okolicznościach bombka trafiła do ojca Ambrożego. Dopiero tutaj okazuje się, że okoliczności te miały wiele wspólnego z duchem świąt – tytułowe cacko stało się rodzinną własnością wskutek zrządzenia losu, ale także dwóch dobrych uczynków pana Macieja. „Cacko” to powieść, w której autorka w udany sposób zrealizowała dobry pomysł. Jedną z jej głównych zalet jest fakt, że tak naprawdę ma ona wiele tematów – to m.in. powieść o wielopokoleniowości rodzin, sile czerpanej z umiejętnie kultywowanej tradycji, a także o niełatwej historii Polski. Zdecydowanie może się ona podobać, zwłaszcza nieco bardziej konserwatywnym rodzicom – widać, że dla autorki ważne jest zaszczepienie w swoich czytelnikach szacunku do tradycji patriotycznych i religijnych. Polecam zakup. Oprawa twarda, szyta.
- Chorwacja do zjedzeniaprzez Edyta KucharekAutor: Bartek Kieżun Wydawnictwo: Buchmann Kolejna część popularnej serii książek podróżniczo-kulinarnych autorstwa Bartka Kieżuna – dziennikarza kulinarnego (publikującego m.in. w magazynie „Kukbuk”, „Twoim Stylu” i „Wysokich Obcasach”), felietonisty magazynu „Ferment”, z wykształcenia antropologa kultury; poprzednio na liście: „Neapol. Łakomym okiem” p. 12/2024. Tym razem autor proponuje „do zjedzenia” pełną śródziemnomorskich smaków i aromatów Chorwację. W krótkich tekstach relacjonuje swoje podróże po różnych regionach tego kraju oraz odkrywanie nieoczywistych miejsc i lokalnej kuchni. Snując opowieści o odwiedzanych miejscach przybliża ich historię, sztukę, kulturę, zwyczaje i oczywiście smaki. I tak na przykład w dawnej osadzie kupców i rzemieślników, Varaždinie, zagląda do miejskiego muzeum prezentującego wystawę o barokowej kuchni, a następnie udaje się do pobliskiej piekarni, w której kupuje długie bułeczki z kminkiem będące dumą regionu. W Zagrzebiu zwiedza Muzeum Zerwanych Więzi, po czym zjada kluseczki z ziemniakami i wędzonym boczkiem. Autor pokazuje wpływ bogatej historii i różnorodności kulturowej Chorwacji na jej kuchnię, która jest swego rodzaju mieszanką naleciałości pochodzących od Rzymian, Greków, Turków, Austriaków czy Wegrów. Każda opowieść okraszona jest prostym do wykonania przepisem oraz pięknymi albumowymi zdjęciami. Książka podzielona jest na trzy części: przystawki i zupy, dania główne oraz desery. Ciekawa, napisana gawędziarskim stylem lektura. Pięknie wydana, w twardej, szytej oprawie. Polecam miłośnikom książek podróżniczo-kulinarnych.
- Pola i Piotruś. Choinkaprzez Edyta KucharekAutorka: Camilla Reid Ilustrator: Alex Scheffler Wydawnictwo: Wilga Poziom: BD O Kolejny tomik uroczego cyklu o myszce Poli i króliku Piotrusiu, autorstwa uznanych brytyjskich twórców – za tekst odpowiada Camilla Reid, natomiast za ilustracje Alex Scheffler (twórca m.in. postaci Gruffala); poprzednio na liście: „Balon” p. 9/2024. W prezentowanej części Pola i Piotruś ubierają choinkę. Najpierw wieszają upieczone przez siebie pierniczki. Następnie Pola idzie po cukrowe laski, ale po powrocie zauważa, że brakuje jednego pierniczka. Okazuje się, że ilekroć Pola wychodzi z pokoju, w tajemniczy sposób znika jakaś słodka ozdoba. Sprawa się wyjaśnia dopiero wtedy, gdy na choince nie ma ani jednej ozdoby, a Piotruś czuje się niedobrze i leży na kanapie. Przyjaciele, chcąc ochłonąć, wychodzą na dwór i bawią się na śniegu. Po powrocie postanawiają udekorować choinkę ozdobami z papieru. Na koniec zaś znajdują pod nią prezenty. Dopełnieniem zbudowanej z prostych, krótkich zdań opowieści są znakomite, nasycone żywymi kolorami i pełne zabawnych szczegółów ilustracje. Książka podkreśla wartość przyjaźni, kreatywności, życzliwości i pozytywnego nastawienia. Autorka w pomysłowy sposób łączy perypetie dwójki przyjaciół z prostą zagadką i nauką liczenia, tworząc uroczą, zabawną opowieść w świątecznym klimacie. Solidna, twarda okładka z gąbką, szyta. Świetna propozycja na półkę dla najmłodszych czytelników. Polecam.
- Stworzenia składają życzeniaprzez Edyta KucharekAutorka: Monika Wróbel-Lutz Ilustratorka: Kasia Fryza Wydawnictwo: Tatarak Poziom: BD O Świąteczna odsłona cyklu dla najmłodszych dzieci o stworzeniach, którego twórczyniami są: Monika Wróbel-Lutz, autorka i wydawczyni, oraz Kasia Fryza, graficzka, ilustratorka, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Poprzednio tego duetu prezentowaliśmy „Stworzenia do policzenia” p. 12/2023. Tym razem tytułowe stworzenia, podzielona na grupy według charakterystycznych dla różnych gatunków części ciała, przygotowują się do świąt Bożego Narodzenia, a w finałowej scenie składają życzenia. I tak na przykład posiadacze szponów (sowa), palców (małpa) i raciczek (łoś) pieką pierniczki, natomiast zwierzęta mające szczypce (krab), macki (ośmiornica) i paluchy (żaba) – robią łańcuchy. Zabawne, dynamiczne scenki w świąteczno-zimowym klimacie ujęte są w dowcipne, lakoniczne, rytmiczne teksty, takie jak na przykład: „Ryjki, nosy i trąbki wieszają bombki”, „Płetwy, kitki, ogonki. – Słyszycie dzwonki?” Uwagę maluchów przyciągną wyraziste, nasycone kolorami i pełne humoru ilustracje w nowoczesnym stylu. Mały, poręczny format, kartonowe strony, zaokrąglone rogi. Tekst drukowany dużymi literami. Polecam.
- Amigurumi. Maskotki na szydełkuprzez Edyta KucharekAutorka: Sandrine Deveze Wydawnictwo RM Bogato ilustrowana książka francuskiej dziewiarki i blogerki to propozycja dla miłośników szydełkowania. Autorka wprowadza tu w tajniki tworzenia amigurumi – włóczkowych, wypchanych watą lub wełną maskotek oraz elementów dekoracyjnych charakterystycznych dla japońskiej sztuki szydełkowania. W części wstępnej opisuje podstawowe przybory, akcesoria, sploty i techniki. Następnie zaś prezentuje dwadzieścia pięć wzorów amigurumi, opatrzonych szczegółowymi instrukcjami wykonania, informacjami o potrzebnych materiałach i zastosowanych splotach, wskazówkami, a także pięknymi zdjęciami. Objaśnia na przykład, jak krok po kroku zrobić urocze włóczkowe zwierzątka, postaci, sushi, portrety na ścianę czy zabawne osłonki na słoiki. Znajdziemy tu wzory zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych dziewiarzy, których z pewnością urzekną zaproponowane przez autorkę projekty oryginalnych, wyjątkowych maskotek i dekoracji do pokoju dziecięcego. Okładka miękka, klejona. Polecam.
- Dzikie pomysły naturyprzez Lucyna PaciorekAutorka: Kristy Hamilton Wydawnictwo Bo.wiem
Publikacja popularnonaukowa Kristy Hamilton, należąca do serii #nauka będzie świetnym wyborem dla amatorów nauk ścisłych. Autorka przedstawia czytelnikom dowody na to, że świat przyrody inspiruje od wielu lat naukowców z całego świata, a sposób funkcjonowania roślin, zwierząt lub bakterii można przełożyć na różne dziedziny nauki lub techniki. Tak było np. w przypadku naukowców, badających niesporczaki, które zamrożone mogą zbudzić się po nawet 30 latach. Obserwacja tych niezwykłych stworzeń umożliwiła naukowcom odnalezienie sposobu na przechowywanie leków. Inny przykład udowadnia, że żyrafy zainspirowały badaczy do stworzenia legginsów uciskowych, które mają leczyć obrzęk limfatyczny.
Historia nauki zna mnóstwo przykładów tego typu, a omawiana książka je opisuje. Jest więc hołdem wobec środowiska naturalnego, dzięki któremu nie tylko możemy funkcjonować, ale także wiele się od od niego nauczyć. Książka udowadnia, że ludzkość zawdzięcza przyrodzie wszystko, bo nawet to, co wydawałoby się ludzkim tworem zostało zainspirowane czymś, co już wcześniej działało, ale w świecie roślin lub zwierząt.
Autorka pisze w ciekawy i zabawny sposób, pomija opisy skomplikowanych procesów biologiczno-chemicznych. Skupia się zaś na opowiedzeniu historii ludzi, którzy rozpoczęli badania danego tematu. Dobra lektura o przyrodzie i badaniach naukowych nawet dla laika. Polecam, oprawa miękka, klejona.
- Dama z grasiczkąprzez Edyta KucharekAutorka: Paulina Łopatniuk Wydawnictwo Poznańskie Kolejna książka lekarki, specjalistki patomorfologii, autorki popularnego bloga „Patolodzy na klatce” oraz książki „Na własnej skórze” (p. 2/2021) to opowieść o ludzkim ciele oraz o tym, co może się w nim dziać. Autorka opowiada o organach ludzkiego ciała, które zanikają, pozostawiając swoje niezwykłe resztki w organizmie, nowotworach, ich rodzajach i genezie, nieproszonych gościach – pasożytach, atakujących różne miejsca w naszym ciele, chorobach wenerycznych wywoływanych przez bakterie oraz dziwnych tworach wydobywanych z ludzkich ciał. Tytułowa grasica to narząd, który odgrywa ważną rolę w wieku dziecięcym, a później praktycznie zanika, jednak resztkowe pozostałości grasicy potrafią być zalążkiem zmian nowotworowych i doprowadzić do śmierci. Bardzo ciekawy jest rozdział o nicieniach, które potrafią rozwijać się i żyć w tkance wypełniającej ludzkie oko. Ostatni rozdział to dziwne przypadki medyczne, np. bezoary, czyli zbitki obcej, niestrawionej materii uformowane w dziwne kształty w przewodzie pokarmowym lub kamienne dzieci, czyli obumarłe ciąże pozamaciczne, które organizm otacza najpierw swoistym kordonem sanitarnym, a później wypełnia solami wapnia, aby nie były źródłem chorób. Bardzo ciekawa, napisana z pasją i ogromną wiedzą, a jednocześnie zrozumiała książka. Zawiera bibliografię oraz kolorowe ilustracje. Okładka miękka, klejona. Polecam.
- Czeluśćprzez Lucyna PaciorekAutorka: Anna Kańtoch Wydawnictwo Powergraph
Najnowsza powieść Anny Kańtoch to proza psychologiczna z wyraźnym motywem detektywistycznym. Śledztwo, które prowadzi główna bohaterka, Agnieszka dotyczy wydarzenia sprzed lat. Nastoletnia wtedy dziewczyna wraz z przyjaciółmi wybrała się do kamieniołomu, by poimprezować z dala od miasta. Niestety to niewinne spotkanie skończyło się tragicznie. Główną bohaterkę poznajemy w momencie, gdy jest ona już w podeszłym wieku i ma problemy z pamięcią. O sprawie sprzed lat przypomina jej Kaja – dziennikarka, która chce dowiedzieć się, dlaczego Agnieszka wtedy kłamała i co tak naprawdę wydarzyło się w kamieniołomach w 1986 r. Kobieta zaczyna więc grzebać w czeluściach swojej pamięci i próbuje przypomnieć sobie wydarzenia sprzed lat. Konfrontuje swoje wspomnienia z dawnymi przyjaciółmi, choć nie wszystkich pamięta nawet z imienia.
Zagadkowość fabuły zaintryguje czytelnika, który pewnie do końca nie będzie wiedział co tak naprawdę się stało w kamieniołomach. Skłania to do dalszej lektury i niczym w dobrym thrillerze buduje napięcie. Fabuła rozmywa to, co urojone z tym, co się wydarzyło naprawdę. Autorka, słynąca z pisania kryminałów, umiejętnie bawi się z czytelnikiem, buduje fabułę niejednoznaczną, na granicy jawy i snu. Po drodze podsuwa ewentualne rozwiązanie, po czym obala je w kolejnej części. Książka spodoba się fanom twórczości autorki i wszystkim, którzy lubią zagadkowe historie. Bardzo intrygująca propozycja z szerokim polem interpretacyjnym. Polecam, oprawa miękka, klejona.
- Krótka opowieść o miłościprzez Lucyna PaciorekAutor: Ulf Stark Ilustracje: Ida Bjors Wydawnictwo Zakamarki
Ulf Stark to ceniony szwedzki autor książek dla dzieci. Powieści zmarłego w 2017 r. pisarza sukcesywnie pojawiają się na polskim rynku książki. Poprzednio na liście prezentowaliśmy tytuł „Uciekinierzy” (P. 1/2024).
Akcja opowieści osadzona jest w Szwecji, w trudnych czasach II wojny światowej. Głównym bohaterem jest Fred, którego tata wyjechał, by bronić kraju. Chłopiec bardzo tęskni za ojcem, dlatego często udaje się do jego garderoby i opowiada mu o swoich przygodach i sekretach. Mówi mu o koleżance z klasy, którą bardzo polubił, a chyba nawet się w niej zakochał. Jest nią Elsa, w obecności której chłopakowi robi się gorąco. Fred postanowił wyznać dziewczynie, że ją lubi. Swoją sympatię chciał okazać pomagając jej na sprawdzianie z matematyki, ale szybko okazało się, że to nie był dobry pomysł. Wpakował w tarapaty siebie i ją. W ramach przeprosin postanowił jej dać czekoladę, którą zarobił pracując po szkole w punkcie sprzedaży choinek. Mimo szczerych chęci, Fredowi najpierw zabrakło pewności siebie, by wyznać jej prawdę, dlatego postanowił poćwiczyć odwagę, przyklejając szkieletowi wąsy Hitlera. Tak okazał sprzeciw wobec wojny i Fuhrera. Dumny ze swojego uczynku, ostatecznie zostawił Elsie list z czekoladą, a później nawet bronił jej w bójce. Książka ma szczęśliwe zakończenie – nie będę zdradzać wszystkich szczegółów, bo lektura jest naprawdę warta uwagi – wzruszająca, mądra i pełna ciepła. Sprawdzi się jako lektura do samodzielnego czytania. Uczy, czym jest miłość i pokazuje różne jej oblicza. Pozytywnie nastraja i uczy, że życzliwość potrafi mieć magiczną moc. Z uwagi na fakt, że akcja rozgrywa się w okolicy świąt Bożego Narodzenia sprawdzi się jako lektura na zimowe wieczory.
Treść urozmaicają ładne kolorowe ilustracje w retro stylu autorstwa Idy Bjors. Bardzo polecam, oprawa twarda, szyta, mały format.
- Skrzatprzez Lucyna PaciorekAutorka: Gabriela Rzepecka-Weiss Ilustracje: Marcin Piwowarski Wydawnictwo Kropka Poziom czytelniczy BD I
Urocza historia świąteczna nadająca magii codzienności autorstwa Gabrieli Rzepeckiej-Weiss z ilustracjami Marcina Piwowarskiego. Akcja opowieści rozpoczyna się wraz z nadejściem grudnia, kiedy do mieszkania czteroosobowej rodziny został dostarczony list zawiadamiający, że skrzat o imieniu Kłoptek-Śmiesznotek Pimpini Krachbach Lumpi Pumpi Hukmuk może zamieszkać z rodziną aż do świąt Bożego Narodzenia. Alek, Ada i rodzice chętnie przystają na tę propozycję i montują przy choince drzwiczki do jego kryjówki. Codziennie rano rodzina dostaje zabawny list od skrzata, który opowiada im o swojej krainie i zachęca do wspólnej zabawy – organizuje wieczory filmowe, pieczenie ciasteczek lub wyjście na sanki. Czasem robi im zabawne psikusy, np. maluje ich buzie w świąteczne wzory lub daje zadania do wykonania takie jak posprzątanie pokoju. Dzieci zachwycone obecnością i historiami skrzata chętnie spełniają wszystkie jego prośby. Listy, które od niego otrzymują są zabawne i pełne odwołań do skrzaciego świata, zachwycają też świąteczną szatą graficzną. Historia kończy się wraz z nadejściem Bożego Narodzenia, bowiem skrzat musi wtedy wrócić do Skrzaciej Wioski i pomóc Mikołajowi w rozwożeniu prezentów.
Historia jest zabawna i wciągająca, młody czytelnik z pewnością z zainteresowaniem będzie śledził poczynania skrzata. Kolorowe i świąteczne ilustracje umilają lekturę. Książka w sam raz do rodzinnego czytania przed świętami Bożego Narodzenia. Dla rodziców historia może być inspiracją, by swoim dzieciom także zapewnić wizytę skrzata – wystarczy napisać kilka listów i wieczorem zaaranżować ślady jego obecności. Polecam, oprawa twarda, szyta.
- Odnaleźć niedźwiedziaprzez Lucyna PaciorekAutorka: Hannah Gold Ilustracje: Levi Pinfold Wydawnictwo Wilga Poziom czytelniczy: BD II/III
Kontynuacja losów April i Niedźwiedzia, których przygody czytelnicy mogli poznać w książce pt. „Ostatni niedźwiedź”, polecanej na przeglądzie 23. w 2023r.
Akcja omawianej powieści rozgrywa się osiemnaście miesięcy później. April Wood po poprzedniej wyprawie na Svalbard w Arktyce wróciła do domu, ale nie zapomniała o swoim przyjacielu – Niedźwiedziu, o którym żywiołowo opowiadała w szkole. Jej polarne historie nie spotkały się jednak z entuzjazmem kolegów i koleżanek, którzy uważali April za dziwaczkę. Jej fascynacja niedźwiedziami i chęć ratowania Arktyki przed skutkami ocieplenia klimatu zajmowała jej myśli na co dzień i pewnego dnia poczuła, że jej przyjaciel Niedźwiedź potrzebuje pomocy. Tego dnia, dowiedziała się, że na Svalbardzie postrzelono niedźwiedzia, który pojawił się w ulubionym miejscu April. Dziewczynka miała zatem pewność, że to właśnie jej niedźwiedź został ranny i musi go jak najszybciej odnaleźć. Przekonała tatę, by ponownie wyruszyć na Svalbard i odnaleźć postrzelonego zwierzęcego przyjaciela. Pod wymówką podróży w poszukiwaniu zorzy polarnej ruszyła wgłąb Arktyki wraz z ojcem, przyjacielem Torem i Heddą, o wyjątkowo surowym usposobieniu. Po drodze grupę spotkały jednak komplikacje wynikające ze złej pogody i dziewczynka została przez moment sama. W niewyjaśniony, magiczny wręcz sposób pojawił się wtedy jej przyjaciel niedźwiedź, który zaprowadził dziewczynkę do swojej gawry. Okazało się, że potrzebował on pomocy i to dlatego ją wezwał. I ponownie uratowali siebie nawzajem.
Książka jest napisana w przejmujący sposób. Autorka w zakończeniu słusznie zaznacza, że relacja między April i Niedźwiedziem jest wyłącznie wytworem jej bujnej wyobraźni i w rzeczywistym świecie byłaby skrajnie niebezpieczna. Ale przyjaźń człowieka i dzikiej przyrody powinna objawiać się szacunkiem wobec natury i chronieniem jej przed skutkami zmian klimatycznych. I właśnie taką naukę chce przekazać nam autorka – by dbać o środowisko, a nawet drobne zmiany, jak np. dokładna segregacja śmieci mogą przynieść wiele dobrego. Polecam fanom pierwszej części. Jest to dobra lektura przygodowa z proekologicznym przekazem, a do tego pięknie zilustrowana przez Levi’ego Pinfolda. Oprawa miękka, klejona.
- Uczucia i Mądrośćprzez Lucyna PaciorekAutorka: Tina Oziewicz Ilustracje: Aleksandra Zając Wydawnictwo Dwie Siostry Poziom czytelniczy BD I
To już czwarta książka o uczuciach Tiny Oziewicz z rysunkowymi ilustracjami Aleksandry Zając. Niezawodny duet po raz kolejny w fantastyczny sposób uczy nazywać uczucia i emocje, obrazuje ich wpływ na życie człowieka. Aby łatwiej je zrozumieć, autorki nadały im kształt uroczych futrzanych stworków, które czytelnicy poznali już w poprzednich częściach, zatytułowanych: „Co robią uczucia?” (P. 24/2020), „Co lubią uczucia? (P. 212022) i „Co uczucia robią nocą?” (P. 22/2023).
W każdym kolejnym tomie pojawiają się nowe stworki, a w części czwartej główna rola przypada Mądrości, która dba o uczucia i pomaga im rozwiązywać problemy. Wspiera Tęsknotę, by ta mogła wyruszyć w upragnioną podróż, pomaga Dumie przezwyciężyć lęk przed porażką, próbuje też nazwać stworka, który się pojawił, ale zabrakło dla niego fachowej nazwy, pomaga wyzdrowieć Radości i przywraca Zdrowemu Rozsądkowi wiarę w istnienie. Każda z tych misji stanowi oddzielną pouczającą historię, którą spaja postać Mądrości. Jest zapracowana, ale dzięki niej, innym uczuciom łatwiej jest zrozumieć siebie i dobrze funkcjonować.
Opowiadanka są ciekawe, mają rozwiniętą warstwę tekstową pełną metafor. Towarzyszą jej przepiękne ilustracje w stonowanej kolorystyce. Stworki narysowane przez Aleksandrę Zając urzekają i wzbudzają sympatię i mimo dominującej szarości – rozweselają.
Książki o uczuciach można traktować jako lekturę familijną – przyjemność z lektury będą miały osoby w każdym wieku. Tym najmłodszym czytelnikom dorośli powinni pomóc zrozumieć metaforykę i przełożyć ją na wydarzenia z życia codziennego. Książka z pewnością zachęci rodziców i ich dzieci do rozmowy o emocjach, pomoże zrozumieć siebie i innych. Bardzo polecam osobom w każdym wieku. Oprawa twarda, szyta.
- Mamy trupa i co dalej. Od umierania do pochowaniaprzez Paweł JaskulskiAutorki: Małgorzata Węglarz, Agnes Tołoczmańska Wydawnictwo RM Popularne powiedzenie głosi, że w życiu pewne są tylko podatki i śmierć. O ile w przypadku podatków niektórzy są gotowi zaryzykować wiele, aby sprawdzić zasadność tego twierdzenia, to już faktu nieuchronności końca ziemskiej egzystencji raczej nikt nie kwestionuje, nawet jeśli różne są teorie na temat jej kontynuacji. W przeszłości śmierć wydawała się być bliską towarzyszką życia ze względu na wysokie statystyki zgonów. Dziś ta perspektywa uległa zasadniczej zmianie, czego ubocznym skutkiem jest niewiedza i strach. Autorki książki „Mamy trupa i co dalej” próbują skutecznie te obawy przełamywać, oferując czytelnikom szereg praktycznych porad na temat tego, jak możemy w obliczu tej trudnej sytuacji postępować. Dzięki ich niewątpliwej wiedzy i doświadczeniu dowiemy się m.in. jak wygląda proces rozkładu ciała, jakie czynności musimy podjąć po śmierci bliskiej osoby, co dzieje się z ciałem zmarłego w zakładzie pogrzebowym, jak przeżywać żałobę w zgodzie z własnymi potrzebami oraz jak możemy pożegnać naszych zwierzęcych przyjaciół. Obok konkretnychinformacji, bardzo przydatnych z perspektywy wszystkich żyjących, którzy w istocie, jak by na to nie patrzeć, są potencjalnymi zmarłymi, znajdziemy tu wiele ciekawostek, m.in. odpowiedź na pytanie czy zmarły może usiąść, czy zmarli stosują botoks, skąd się wziął zwyczaj stypy oraz czy można postawić urnę z prochami cioci na własnym kominku. Co warto zauważyć, jakkolwiek śmierć jest doświadczeniem trudnym – szczególnie dla żywych, bo przecież zmarli w tej kwestii mogą mieć odmienne zdanie – to autorki wychodzą z założenia, że odrobina czarnego humoru w omawianiu tego rodzaju tematyki nie zawadzi i używają go nader chętnie. Książka świetnie napisana, bardzo przydatna. Zdecydowanie polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska
- Ptaki bez skrzydełprzez Paweł JaskulskiAutor: Louis de Bernieres Wydawnictwo Noir Sur Blanc Iskander Garncarz, mędrzec, który śmiało mógłby toczyć filozoficzne dysputy z Sokratesem, gdyby tylko dane mu było żyć wiele wieków wcześniej i być postacią z krwi i kości, a nie bohaterem literackim, powiedział kiedyś, że „przeznaczenie pieści się z nielicznymi, ale naprzykrza się wielu”. Losy jego powieściowych sąsiadów wypełniły tę konstatację z naddatkiem. Historia, którą Iskander nie bez melancholii i rozgoryczenia dzieli się z czytelnikami, nikogo nie pozostawia obojętnym, choć w pewnym sensie nie jest też wyjątkowa. Przeciwnie, wydaje się być powtarzalna jak ludzkie słabości. Oto, w małej miejscowości w Anatolii ponad sto lat temu żyją obok sobie Turcy, Grecy, Ormianie i Żydzi. Czasem się kłócą, ale często wspierają. Imam i ksiądz przyjaźnią się, podobnie jak ich żony. Życie tej małej wspólnoty czasem elektryzują plotki, jak chociażby ta o nieszczęściu miejscowego krezusa, którego młoda żona notorycznie zdradza albo o narodzinach dziecka tak niezwykłej urody, że na jego widok wszystkim roztapiają się serca. Ta idylla nie może jednak trwać wiecznie. Świat wokół niepostrzeżenie się zmienia, a symbolem tej zmiany jest równoległa opowieść, która w istocie jest zbeletryzowaną biografią legendarnego przywódcy MustafyKemala zwanego Ataturkiem. Tworzenie nowoczesnego państwa tureckiego oznaczało zagładę dotychczasowego porządku, który pozwalał żyć obok siebie tak różnym społecznościom, jak ta z opowieści Iskandera. Albowiem wielkie idee wcielane w życie okazują się być czasem bardzo dotkliwe dla zwykłych ludzi. „Ptaki bez skrzydeł” to powieść niezwykła, imponuje rozmachem i wielością wątków, unikatową symboliką i tajemniczym orientalnym klimatem, który nieuchronnie nasuwa nam skojarzenia z twórczością Salmana Rushdie. Gorąco polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska
- Tajna Warszawa. Historie zbrodni, kradzieży i oszustw w międzywojennej stolicy opisane w tygodniku „Tajny Detektyw”przez Paweł JaskulskiAutor: Jacek Dehnel Wydawnictwo Agora Książka zawiera opisy wydarzeń kryminalnych z życia przedwojennej Warszawy relacjonowane ówcześnie na łamach tygodnika „Tajny Detektyw”, wydawanego przez krakowski koncern prasowy, sławnego „Ikaca” czyli „Ilustrowany Kuryer Codzienny”. „Tajny Detektyw” miał wyjątkową poczytność i jego nakład wynosił sto tysięcy egzemplarzy. Ukazywał się w latach 1931-1935, a więc niezbyt długo, a o jego zejściu z rynku zadecydowały ataki prasy katolickiej i socjalistycznej, oskarżających ten periodyk o szerzenie niezdrowej sensacji i pornografii, przy czym jednym księży atakujących tygodnik był jakoby Stefan Wyszyński, a przynajmniej tak podaje Jacek Dehnel. Wśród opisywanych historii jest zabójstwo przed kawiarnią Ziemiańska na ulicy Mazowieckiej, gdzie w biały dzień robotnik z Żyrardowa zastrzelił francuskiego dyrektora Zakładów Żyrardowskich. Jest sprawa porucznika Stefana Uchnasta, zabitego strzałem z rewolweru podczas orgii w mieszkaniu przy Marszałkowskiej, na wysokości obecnego placu Konstytucji, do czego przyznała się żona zamożnego właściciela mieszkania, ale dalsze śledztwo odrzuciło jej wersję, bo wykazało, że porucznik zastrzelił sam siebie, a jego samobójstwo mogło mieć powiązanie z uprawianymi w lokalu praktykami, nie tylko seksualnymi, ale i okultystycznymi. Zaglądamy do „domu złego” na Solcu, poznajemy tajemnicę żółtej walizki pozostawionej na parostatku płynącym nocną porą z Płocka do Warszawy (w tym przypadku sprawca mordu napasażerce nie został nigdy ustalony), przyglądamy się działaniom kreta bibliotecznego wyrywającego kartki z cennych rękopisów oraz działalności szpiegowskiej pary agentów Abwehry, którzy już po aresztowaniu poprosili o możliwość zaślubin, a kiedy już to się stało, rozdzieliły ich więzienne mury. Jest także historia oficjalnego kata Warszawy, a jednocześnie głównego egzekutora II RP, Maciejowskiego, który o mało sam nie skończył z pętlą na szyi, jak również wiele innych mniej lub bardziej przerażających opowieści relacjonowanych nie tylko przez „Tajnego Detektywa”, bo również obecnych na łamach „ABC”, „Dzień dobry”, „Kuriera Porannego”, „Expressu Mazowieckiego”, „Gazety Sądowej Warszawskiej”, „Dnia Bydgoskiego”, „Gońca Częstochowskiego” i innych tytułów prasowych z czasów międzywojnia, bo autor nie ograniczał swojej aktywności tropiciela dawnych zbrodni jedynie do przytoczonego w podtytule tygodnika. Prezentowane przez „Tajnego Detektywa” tematy Jacek Dehnel opisuje własnymi słowami, przywołując niekiedy cytaty z oryginalnych publikacji. Jego teksty zawierają opisy ówczesnej scenerii wydarzeń, przy czym autor na początku każdego rozdziału wprowadzając czytelnika na konkretną ulicę zestawia ówczesne miejsca z obecnymi, a nawet kreśli ich dzieje historyczne. Również z dzisiejszej perspektywy odnosi się do przedstawianych wydarzeń, nie unikając komentarzy oraz refleksji wynikających ze współczesnej optyki, zabarwionych ironią i czarnym humorem, a także pewną nostalgią za tamtą Warszawą, w której bandytów czy kasiarzy wysławiały uliczne piosenki, coprawda wykonywane w dzielnicach o zdecydowanie nienajlepszej opinii jak Powiśle czy Praga. Nostalgię tę budują również, a raczej przede wszystkim, nawiązania do ówczesnego stylu życia i rzucenia smugi światła do wnętrz drogich restauracji i kawiarni, salonów, eleganckich salonów, także knajp, slumsów i melin. Z jednej strony autor prowadzi nas Nowym Światem, ulicami Marszałkowską i Świętojerską, a z drugiej towarzyszymy mu w spacerze nie oświetlonym Bródnem i Targówkiem, a nawet cmentarzami, gdzie mówiło się, że straszą duchy, a po wielu latach okazywało się, że zjawisk nadprzyrodzonych tam wprawdzie nie było, ale dochodzące z ciemności przerażające odgłosy miały źródło w świecie jak najbardziej realnym, chociaż bardziej upiornym niż niejeden horror. Dla zainteresowanych. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz
- Transatlantyk Vis-a-Vis. Historia krakowskiego drink baru Zwisprzez Paweł JaskulskiAutor: Andrzej Kozioł Wydawnictwo Vis-a-vis Etiuda Krakowski dziennikarz i pisarz Andrzej Kozioł powraca do nas po nie tak długiej przerwie. Poprzednio na liście: „Mięsiwo. Krótka historia mięsożerstwa” (P. 9/2024). Tym razem oprowadza czytelników po kultowym lokalu na krakowskim rynku „Vis-a-vis”, mieszczącym się vis-a-vis rzeźby Igora Mitoraja, popularnie nazywanym „Zwisem”. Tę potoczną i uduchowioną nazwę spopularyzował w 1998 roku Marcin Świetlicki wierszem „Do Zwisu i z powrotem”. Zwis zagościł też jako jedno z kluczowych miejsc w jego powieści kryminalnej „Dwanaście”. Lista odniesień do tej przestrzeni zarówno w literaturze podmiotu, jak i przedmiotu ciągnie się jeszcze bardzo długo, co zrodziło nawet wśród krytyków literackich termin „krakowski realizm knajpiany”. Niedaleko Zwisu mieści się komisariat policji. Bywalcy drink baru czasem tam kończą, na co mundurowi mają swoje określenie: „powisiał za długo”.Sam w Zwisie byłem kilka razy, tam właśnie przeprowadziłem swój pierwszy wywiad z pisarzem (właśnie ze Świetlickim), widziałem przezabawne napisy w toalecie. Osobiste wspomnienie krakowskiego chrztu przywołała we mnie właśnie ta książka, którą można uznać za monografię Zwisu, próbę – udaną – podsumowania różnych kontekstów, jakie wiążą się z tym, doprawdy, przeciętnym, a nawet obskurnym pod względem wizualnym miejscem. Polecam miłośnikom legendarnych knajp z własną historią i miasta Krakowa – nawet tym z Warszawy. Oprawa miękka, klejona. Pozycja zawiera zdjęcia wnętrza, ogródka i przede wszystkim bywalców aktualnych i tych, którzy już odeszli.
- Bratobójczy ogieńprzez Paweł JaskulskiAutorzy: Ami Ayalon, Anthony David Wydawnictwo Filia
Jest to książka bardzo zaskakująca na tle tego co od dawna rozgrywa się na Bliskim Wschodzie pomiędzy dwoma spokrewnionymi ze sobą narodami: Izraelczykami oraz Palestyńczykami. Niewiele ich łączy, a wiele dzieli, zwłaszcza nienawiść i mściwość, wyrażające się w masakrach, aktach terroryzmu, biciu, torturowaniu, więzieniu w nieludzkich warunkach. Jej autorem jest potomek Żydów z Europy Wschodniej, który urodził się na izraelskiej ziemi i wychował w kibucu. Kiedyś był niemal fanatycznym syjonistą, walczącym w elitarnej jednostce komandosów przeciwko wrogom swojego kraju. Dosłużył się stopnia admirała, został szefem narodowej agencji bezpieczeństwa, uznano go za bohatera narodowego. Ale wykonywanie tak zwanej brudnej roboty zmieniło jego mentalność. W miejscu dotychczasowego zacietrzewienia zaczęły pojawiać się wątpliwości, a fanatyczne przekonanie o niepodważalności racji politycznych własnego państwa coraz bardziej ustępowało uwrażliwianiu się na ludzką tragedię występującą po obu stronach konfliktu.
Ami Ayalon, który kierując Szin Betem nakazywał zabójstwa i tortury na więźniach, zaczął dostrzegać absurd ciągle nakręcającej się spirali przemocy, bo po obu stronach działali i wciąż są bardzo aktywni przeciwnicy kompromisowych rozwiązań, nastawieni na radykalne cele na zasadzie „wszystko albo nic” lub „albo oni nas, albo my ich”. Autor często odnosi się do historycznych przyczyn bliskowschodniego rozlewu krwi, stawia podstawowe pytania, na przykład takie, kto w tym okrutnym sporze ma rację, przedstawiając punkty widzenia obu stron. Ale ważniejsze od tego po czyjej stronie jest słuszność, którą przecież zwykle przypisuje sobie każda strona sporu, dyskredytując jednocześnie argumenty strony przeciwnej, jest refleksja do czego doprowadzi w przyszłości dalsza eskalacja tej destrukcji? Ayalon opisuje swoją pracę w najwyższych władzach izraelskiego państwa, w tym pełne emocji spory z premierami i ministrami, jak również innymi wojskowymi.
Zrozumiał, że traktowanie Palestyńczyków jak bestie, które trzeba zabijać, okazywanie im pogardy i nienawiści, jest drogą donikąd, bo wzbudzającą nienawiść drugiej strony i chęć odwetu. Przeciwstawiając się dogmatycznej i sztywnej w swej nieustępliwości polityce Izraela starał się wprowadzić humanizm i wartości etyczne do groźnej i bezwzględnej instytucji jaką był Szin Bet, zapraszając prelegentów z uniwersyteckich wydziałów filozofii, psychologii, literatury. „Bratobójczy ogień” odzwierciedla stereotypowość izraelskiej mentalności z jej egocentryzmem, bezkompromisowością, realizowaniem celów z podeptaniem cudzych praw, godności i życia.
Pod piórem Ami Ayalona, i wspierającego go w tej pracy Anthony`ego Davida, historyka amerykańskiego wykładającego w Maroku, oglądamy wojnę z różnych perspektyw, bo inaczej postrzega ją autor w młodym wieku jako zdeklarowany syjonista, a inaczej już jako dojrzały wojskowy i polityk, stający się mężem stanu coraz bardziej skłaniającym się ku pacyfizmowi. Jego końcowy wniosek jest jednoznaczny: naród palestyński musi mieć swoją państwowość. I od tego, jak wielu polityków izraelskich też będzie tego zdania zależeć będzie przyszłość obu narodów, skazanych przez historię i geografię na wzajemne sąsiedztwo. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz
- Akces. Polska droga do NATO 1989-1999przez Paweł JaskulskiWybór i opracowanie: Andrzej Turkowski Wydawnictwo Ośrodek Karta Stosunkowo niedawno żyliśmy w przekonaniu, że „zimnowojenna”, globalna retoryka znana z czasów PRL-u to już przeszłość. Wybuch wojny rosyjsko-ukraińskiej wyprowadził wielu optymistów z tego błogiego przekonania i nakierował ich myślenie na tory zdecydowanie bardziej militarystyczne. Ta sytuacja, choć zasadniczo niepokojąca, stwarza równocześnie okoliczności, aby ponownie przeanalizować ścieżkę, która doprowadziła Polskę do ubiegania się o członkostwo w NATO. Najnowsza publikacja Ośrodka KARTA dokumentuje ten okres w naszej historii, prezentując w charakterystycznej dla siebie formie czyli poprzez oddanie głosu bohaterom i świadkom tamtych wydarzeń, kalendarium wypowiedzi polityków, dziennikarzy czy innych osób zaangażowanych w ten projekt. Mamy tu do czynienia z wielogłosem nie do końca jednak harmonijnym. O ile polska strona – kolejni prezydenci, premierzy, ministrowie spraw zagranicznych i ambasadorzy – mimo często odmiennej proweniencji ideowej, prezentowała zasadniczo jednolite stanowisko w tej sprawie, to już głos przedstawicieli świata zachodniego był pełen obaw i sceptycyzmu. Z ich punktu widzenia włączenie krajów Europy Środkowo-Wschodniej do NATO naruszałobardzo kruche porozumienie między Rosją, która właśnie powstała na gruzach Związku Radzieckiego a Zachodem. Z kolei dla kadry wojskowej problemem był olbrzymi wówczas dystans między potencjałem militarnym i mentalnym między krajami aspirującymi, a tymi, którzy od dawna zasilali szeregi wspomnianej struktury. Dzięki zaprezentowanym wypowiedziom poznajemy tajniki świata wielkiej polityki i zakulisowych rozgrywek. Dziś oczywiście o tego rodzaju wiedzę jest łatwiej wskutek rozwoju mediów, ale wówczas było to zdecydowanie trudniejsze. Lektura z pewnością zaintryguje osoby zainteresowane najnowszą historią Polski. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska
- W krainie snówprzez Paweł JaskulskiAutorka: Roksana Jędrzejewska-Wróbel Wydawnictwo Literackie
Dla wielu Stany Zjednoczone ciągle pozostają „ziemią obiecaną”. Dla innych weryfikacja tego marzenia bywa brutalnie rozczarowująca. Nastoletnia Matylda, bohaterka książki Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel, ma wobec potencjalnej możliwości wyprawy na wakacje do Ameryki wspólnie z mamą dość ambiwalentne uczucia. Z jednej strony wyjazd jawi się faktycznie jako przygoda życia, z drugiej zaś strony dziewczyna traci szansę na spędzenie tego czasu ze swoją przyjaciółką. Wygrywa jednak opcja „amerykańska”.
Słoneczna Kalifornia faktycznie oszałamia, ale i przytłacza. Autorka bardzo umiejętnie opisuje specyfikę funkcjonowania tej – jakże odmiennej od rodzimej – rzeczywistości, wskazując na jej niewątpliwy koloryt, ale też punktując podskórne problemy. To jednak nie doświadczenia podróżnicze są w tej historii najistotniejsze, chociaż w jakimś sensie to także one kształtują osobowość naszej młodej bohaterki. Prawdziwe problemy wyłaniają się początkowo mimochodem, ale z czasem zaczynają dominować tak w samej powieści, jak i w życiu Matyldy. Jak to często bywa, rzeczy okazują się być zupełnie inne, niż nam się na pierwszy rzut oka wydaje. Matylda nie jest typową nastolatką, ale raczej dzieckiem na barki którego zrzucono ciężar ponad miarę i zmuszono do bycia dorosłą, zaś jej matka jest tylko pozornie fantastyczną kumpelą, a tak naprawdę jest osobą o bardzo mocno zaburzonej psychice, która coraz bardziej stacza się w alkoholizm.
Tak zarysowana sytuacja byłaby nazbyt przytłaczająca dla młodych czytelników, gdyby nie fakt, że Matylda ma oddanych przyjaciół i majaczącą na horyzoncie pierwszą, młodzieńczą miłość, a także niespodziewanych sojuszników w świecie dorosłych. Roksana Jędrzejewska ma świetne pióro i ucho wybitnie wyczulone na potrzeby młodych odbiorców. Ona nie udaje, nie moralizuje, nie daje łatwych rozwiązań. Nastoletni czytelnik może się w tym wypadku czuć naprawdę poważnie potraktowany. Polecam. Oprawa miękka, klejona.
- Wielki bieg gwiazdkowyprzez Paweł JaskulskiAutorka: Katarzyna Wasilkowska Wydawnictwo Dwukropek Poziom: BD I/II Przyszła pora na książki świąteczne i okołoświąteczne. „Wielki bieg gwiazdkowy” jest i jednym, i drugim. Akcja rozpoczyna się jesienią, a kończy w Wigilię. To bardzo dobra publikacja w klimacie „Opowieści wigilijnej”, co nie oznacza, że jest podobna na poziomie fabuły. Chodzi wyłącznie o tożsamość klimatu, który przedstawia święta jako czas z ogromnym potencjałem nie tylko do metamorfozy, ale i zaakceptowania zmian – niekoniecznie pozytywnych. Główny bohater Tadzio wprowadza się z ojcem do nowego domu. Mamy nie pamięta, ogląda ją tylko na zdjęciach, zmarła gdy był bardzo mały. Czytelnik dowiaduje się o tym w początkowych fragmentach. Powołanie do literackiego życia osieroconego bohatera w kontekście świąt przy talencie Katarzyny Wasilkowskiej powoduje, że lektura jest równoznaczna z refleksją nad ciemnymi stronami życia. Na dodatek Tadzia czeka proces adaptacji do nowych warunków i otoczenia, w jakich od tej pory będzie przebiegała jego codzienność. Tytułowy bieg to zbliżające się świąteczne, wielkie wydarzenie charytatywne organizowane przez Dyrektora Szkoły Tadzia, którego uczestnicy będą biegli w świątecznych kostiumach. Wasilkowska wyodrębnia kilka prowadzonych równocześnie wątków. Ten związany z tytułem tekstu nie wydaje się najważniejszy, to znaczy ważniejsze od niego są interpretacje. Tadzio w konfrontacji z biegiem, z nową sytuacją, wreszcie z ekscentryczną, pełną wigoru sąsiadką Elką (kobieta już w wieku dojrzałym), której spotkanie okaże się jednym z tych przełomowych spotkań w życiu – okaże się bohaterem pełnym znaczeń; ciągle dzieckiem, ale dzieckiem, które jest już jakoś naznaczone. Autorka nie przechyla jednak sprawy w stronę pesymizmu. Historia stanowi pogodną całość, w której po prostu Wasilkowska nie udaje, że nie widzi problemów. Opowieść jednocześnie świąteczna i uniwersalna. Wydana w twardej oprawie, szyta.
- Co się zdarza u lekarzaprzez Paweł JaskulskiAutorka: Róża Hajkuś Ilustracje: Paweł Gierliński Wydawnictwo Sensus, Czytalisek Róża Hajkuś to specjalistka pediatrii, która uwielbia dzielić się ze światem wiedzą o tajnikach własnej pracy. Przynosi to znakomite owoce w postaci uspokojenia albo przynajmniej szansy na uspokojenie dziecka bojącego się wizyty u lekarza. Prezentowana pozycja to druga w dorobku książka pani Róży. Nie dotarła do nas wydana w roku ubiegłym „Budowa twojego ciała. Co jest czym i jak działa”. Nie znam tej książki, ale wnioskuję po zapoznaniu się z najnowszą, że prawdopodobnie jest tak samo dobra i użyteczna. Żaden rodzic, który nie ma czegoś wspólnego z medycyną, nie przygotuje swojej pociechy na wizytę w szpitalu, przychodni jak autorka. Hajkuś, pisząc, skoncentrowała się na najczęściej zadawanych przez jej małych pacjentów pytaniach. W tekście udziela niezwykle kompetentnych odpowiedzi i widok strzykawki przypominającej w oczach wyobraźni Godzillę zamieni się w pogodny obrazek. No bo przecież chodzi o zdrowie i wreszcie ktoś dobrze to wyjaśnił. Autorka przedstawia medyczne zawiłości w formie fabularyzowanej, w postaci dialogu prowadzonym przez Dużą Różę, Małą Różę i Małego Miśka. Za Dużą i Małą Różą ukrywa się Różą Hajkuś we własnej osobie, w dodatku w dwóch wariantach. Ten pierwszy jest zdecydowanie teraźniejszy, Mały Misiek z kolei przywołuje osobę brata autorki z czasów dzieciństwa. W moim odczuciu „Co się zdarza u lekarza” jest pozycją obowiązkową zarówno w domach, jak i oddziałach dziecięcych bibliotek publicznych. Dawno żaden pediatra nie znalazł się tak blisko swojego pacjenta: oprócz spotkania na żywo posyła mu w prezencie książkę, która staje się wspaniałym przedłużeniem rozmowy, tłumaczenia, wyjaśniania, ukojenia. Trzeba przyznać, że Hajkuś z dużą łatwością wplotła w tekst wiele szczegółowych terminów wraz z definicjami, ponadto informacji o najważniejszych badaniach (również tych związanych z tajemniczymi skrótami). Istny szach mat. Oprawa miękka, wzmacniana, szyta.
- Niedźwiedź szuka domuprzez Lucyna PaciorekAutorka: Anna Miziuk Wydawnictwo Czarne
Anna Miziuk to reporterka i propagatorka wiedzy o przyrodzie. Jej poprzednią książkę pt. „Instynkt. O wilkach w polskich lasach” polecaliśmy na przeglądzie 22. w 2021 r. Obiektem zainteresowania autorki tym razem jest niedźwiedź, a zwłaszcza niedźwiedź brunatny, który zamieszkuje największe terytorium, bo pojawia się w Azji, Ameryce Północnej i Europie, w tym w Polsce.
Autorka w celu zgromadzenia materiałów i wiedzy na temat tych fascynujących i wielkich zwierząt towarzyszyła w górskich wędrówkach badaczy, którzy odwiedzali opuszczone przez niedźwiedzie gawry w celu znalezienia nowych materiałów do badań nad zimową hibernacją. Wędrowała po górach, by z dystansu obserwować zwierzęta i zrozumieć ich sposób bycia, dbając o to, by nie zakłócać im spokoju.
Dla czytelnika – pasjonata przyrody wiedza zawarta w książce będzie cenna, ponieważ można dowiedzieć się, jak wygląda życie niedźwiedzi, w jaki sposób wybierają gawrę, jak się komunikują lub okazują dominację. Autorka porusza także kwestie wizerunku niedźwiedzia w kulturze, zastanawia się z czego wynika i jakie konsekwencje może mieć promowanie niedźwiedzia jako pluszowego misia. W końcu zabawkowe misie są przecież najpopularniejszymi maskotkami dziecięcymi, a Kubuś Puchatek lub Uszatek to kultowe opowieści skierowane do najmłodszych. Anna Miziuk pisze o ratowaniu niedźwiedzi, ale też sytuacjach, kiedy te majestatyczne zwierzęta były przez ludzi zabijane. Brak świadomości niektórych turystów na górskich szlakach często może prowadzić do tragedii, tak jak było to w 2007 r., kiedy grupa turystów zabiła półtorarocznego niedźwiedzia w Tatrzańskim Parku Narodowym.
Książka jest solidnie napisana, wciągająca historia pokazuje nie tylko życie niedźwiedzi ale także ich sytuację w świecie zdominowanym przez ludzi. Polecam, oprawa twarda, szyta.
- Powrót do świętych lasówprzez Lucyna PaciorekAutor: Lorenzo Colantoni Wydawnictwo” Bo.wiem
Lorenzo Colantoni to dziennikarz, zajmujący się ochroną środowiska. Prowadził badania w Afryce, Europie i Azji. Książka „Powrót do świętych lasów” to relacja z podróży do Japonii, z dala od turystycznych miejsc i wielkich miast. Na mapie, zamieszczonej we wstępie, autor oznaczył miejsca, z których pochodzą zapiski, a są to, m. in. Góra Tamaki, wioska Totsukawa, maleńka świątynia w Hongu.
W dziewięciu reportażach, autor opisuje mistyczną odsłonę japońskiej kultury, która objawia się wiarą ludzi w świętość lasów. Okazuje się, że kontakt z naturą, zwłaszcza dla ludzi spoza wielkich miast, ma wymiar metafizyczny, a lasy mają ogromne znaczenie dla wierzeń i tradycji japońskich. Czytelnik pozna zasady prowadzenia japońskich ogrodów przydomowych, dowie się, dlaczego kofuny, czyli stare groby, pochodzące z III wieku do tej pory zostały nietknięte przez archeologów, a także na czym polega praktykowany przez szintoistów Hadaka Matsuri, czyli Festiwal Golasów.
Książka z pewnością zainteresuje podróżników i fanów kultury japońskiej, chcących lepiej poznać duchowy wymiar kraju. Czytelnik znajdzie tu dużo ciekawostek i nieoczywistych informacji z życia codziennego mieszkańców. Na uwagę zasługuje także słowniczek japońskich terminów, zamieszczony na końcu książki. Polecam, oprawa miękka, klejona.
- Pieśń proroczaprzez Radosław PulkowskiAutor: Paul Lynch Wydawnictwo: Marginesy Nagrodzona w ubiegłym roku Nagrodą Bookera powieść Paula Lyncha to połączenie realizmu i dystopii. Jej główną bohaterką jest Eilish Stack, biolożka molekularna i komórkowa, a do tego matka czwórki dzieci. Już w pierwszych scenach książki w jej domu zjawiają się funkcjonariusze nowo utworzonej irlandzkiej policji, którzy poszukują jej męża. Okazuje się, że chcą go zatrzymać za działalność wywrotową, mimo że mężczyzna na dobrą sprawę nawet nie wiedział, że podejmuje się takiej działalności. Z rozpędzonej, dusznej narracji „Pieśni proroczej” szybko zaczyna wynikać, że dotychczasowa liberalna demokracja wraz z dojściem do władzy nowego rządu błyskawicznie przeradza się w terroryzujący obywateli reżim. W takich właśnie warunkach zewnętrznych Eilish stara się ratować rodzinę i sprawić, by trzymała się razem. Oczywiście nie jest to łatwe zadanie, bo zmierzająca w stronę totalitaryzmu sytuacja w kraju i utrata ojca prowokują dzieci do buntu – jeden z synów Eilish dołącza nawet do grupy rebeliantów. By nie zdradzić zbyt wiele z fabuły „Pieśni proroczej” napiszę tylko, że wraz z upływem czasu pętla na szyi Eilish coraz bardziej się zacieśnia i postępuje to wraz z dalszymi zmianami w kraju – to, co zaczęło się represjami, zdumiewająco szybko przeradza się w okrutną wojnę. Za pomocą tak skrojonej opowieści Lynch stara się uzmysłowić europejskiemu odbiorcy, że naprawdę niewiele brakuje, by sytuacja w kraju ze stosunkowo stabilnej, zmieniła się w przypominającą te dzisiejsze państwa, których mieszkańcy masowo migrują do Europy. Właśnie to irlandzki pisarz zdaje się mówić przede wszystkim – naprawdę niewiele dzieli nas wszystkich od tego, byśmy sami stali się migrantami. A poza tym – oczywiście! – ostrzega przed podejmowaniem fatalnych, brzemiennych w skutki decyzji politycznych. Powieść Paula Lyncha czyta się jak w transie. Jej narracja celowo ukształtowana jest w taki sposób, by wymuszać szybką, niecierpliwą lekturę. Nie ma tu przerw, nie ma oddechu, wszystko wydaje się dziać jednocześnie i nawet pod względem graficznym tekst podzielony jest na obszerne cząstki, bez akapitów i zapisywania dialogów od myślników. „Pieśń proroczą” zdecydowanie warto mieć w bibliotece – to interesująca i bardzo sprawnie napisana powieść, o której się mówi i o której będzie się mówiło. Oprawa miękka, klejona.
- W ułamku sekundy. Burzliwe życie Eadwearda Muybridge’aprzez Radosław PulkowskiAutor: Guy Delisle Wydawnictwo: Kultura Gniewu Eadweard Muybridge był cenionym fotografem w czasach, kiedy ta dyscyplina wciąż jeszcze raczkowała, wynalazcą i bodaj najważniejszym z pionierów kina – pierwszy film wyświetlił on przed publicznością 16 lat przed wynalezieniem kinematografu przez braci Lumière. Fascynującą biografię tej właśnie postaci opowiada w swoim najnowszym dziele lubiany kanadyjski twórca komiksowy Guy Delisle. „Fascynująca biografia” to w tym wypadku sformułowanie ani trochę nieprzesadzone. Muybridge jako dwudziestolatek popłynął z rodzimej Anglii do Stanów Zjednoczonych, by – jak mówi w komiksie – „zostać kimś”. Zanim tym „kimś” został, nie obyło się bez licznych przeszkód. Po pięciu latach w Nowym Jorku wyruszył do Kalifornii, a były to czasy, kiedy trzeba było odwagi, by udać się w podróż na Zachodnie Wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Niedługo później uległ groźnemu wypadkowi, cudem udało mu się powrócić do normalnego funkcjonowania, a jeszcze później – stał się jednym z pionierów fotografii krajobrazowej, za pomocą zdjęć pokazał Amerykanom nieznany im wówczas Park Narodowy Yosemite, nawiązał współpracę z najbogatszym wówczas człowiekiem w Stanach Zjednoczonych, Lelandem Stanfordem (późniejszym założycielem Uniwersytetu Stanforda). Gdzieś po drodze Muybridge… zabił człowieka – mężczyznę, z którym zdradzała go żona – i został uniewinniony (można przypuszczać, że była to sytuacja niecodzienna nawet w tak dzikim miejscu i tak odległych czasach jak Stany Zjednoczone drugiej połowy XIX wieku). Wreszcie: jako pierwszy opracował sposób, by sfotografować ruch galopującego konia – dziś trudno to sobie wyobrazić, ale w tamtych czasach ludzie wciąż nie wiedzieli, jak właściwie porusza się koń, galopując, gdyż szybkość jego ruchów sprawia, że jest to dla nas niewidoczne gołym okiem. Aby dokonać tego odkrycia, potrzeba było nie tylko wielu lat, ale także ogromnej inwencji. Za to kiedy Muybridge’owi wreszcie – mimo ogromnych trudności technicznych – udało się wykonać zdjęcia słynnej do dziś sekwencji z sylwetką biegnącego konia, droga do zanimowania tego ruchu była już stosunkowo bliska. Za pomocą sprytnego wynalazku fotograf dokonał również tego! „W ułamku sekundy” to opowiedziana ze swobodą i humorem, ale także wiarygodnie i z wystarczającą wnikliwością historia człowieka, z którego wynalazków korzysta się do dziś, nawet jeśli nie jest on pierwszoplanowym bohaterem podręczników do historii. Krótko mówiąc: mamy do czynienia z biografią, tylko że rysunkową. Polecam. Oprawa miękka, klejona.
- Kocia szajka i czarne złotoprzez Lucyna PaciorekAutorka: Agata Romaniuk Ilustracje: Malwina Hajduk Poziom czytelniczy: BD I/II
Dziewiąty tom przygód Kociej Szajki autorstwa Agaty Romaniuk. Poprzednio na liście tom szósty, czyli „Kocia Szajka i klątwa starego kina” (P. 9/2023).
Akcja opowieści toczy się w kopalni węgla w Zabrzu. Antropomorfizowani zwierzęcy bohaterowie biorą udział w śledztwie, do którego zmusiło ich zniknięcie Alojzego Uszoka – ludzkiego przewodnika i znawcy historii górnictwa. Sprawa jest pilna, ponieważ musi on odnaleźć się jeszcze przed Barbórką, do której zostało tylko kilka dni. Koty schodzą do kopalni i tam przesłuchują górników, sprawdzają zapis z kamer i rejestr połączeń telefonicznych. Zakradają się do górniczych zakamarków, brudzą węglem swoje futerka i powoli sprawa zaczyna się wyjaśniać – Uszok został porwany. Na szczęście, koci detektywi zdążyli odkryć prawdę i odnaleźć przewodnika przed Barbórką.
Zabawna historia to hołd wobec górniczego świata. Śląskie koty gadają gwarą i zajadają się kluskami. Młody czytelnik pozna specjalistyczne słownictwo górnicze, takie jak: szola, karlik. Książka będzie zatem dobrym punktem wyjścia do rozmów o regionalizmach i śląskich tradycjach. Kolorowe ilustracje ubarwiają lekturę. Polecam, oprawa twarda, szyta.
- Cała nadzieja w szkoleprzez Radosław PulkowskiAutorka: Justyna Suchecka Wydawnictwo: W.A.B. Justyna Suchecka jest dziennikarką zajmującą się tematem edukacji w Polsce i autorką takich książek jak „Young Power. 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat” (przegląd 15/2020), „Nie powiem ci, że wszystko będzie dobrze” (przegląd 13/2022) i „Pokolenie zmiany. Młodzi o sobie i świecie, który nadejdzie” (przegląd 14/2023). W swojej najnowszej publikacji Suchecka zaprasza do refleksji dotyczącej tego, jak powinna zmienić się polska szkoła, by była jak najlepsza, a przynajmniej o wiele lepsza niż obecnie. Już we wstępie do swojej książki Suchecka wyjaśnia, że odechciało jej się toczyć spory o to, które pozycje powinny znaleźć się na liście lektur, ani o to, jakie daty historyczne młodzi ludzie powinni bezwzględnie pamiętać, a które wydarzenia z naszej historii uznajemy aktualnie za mniej ważne. Autorka domaga się od szkoły zmian głębszych, systemowych i takich, które naprawdę mogłoby sprawić, że dzieci będą czuły się w niej dobrze, rozwijały swój potencjał oraz nabywały umiejętności i wiedzę, które będą przydatne w społeczeństwie przyszłości. O jakie właściwie umiejętności chodzi? Na przykład o skupianie uwagi – bo rażące braki w tym zakresie dostrzega się już nie tylko u nich, ale także u dorosłych. Poza tym: o umiejętność krytycznego myślenia, wzajemne poszanowanie i wiarę w naukę. Według Sucheckiej szkoła powinna nie tylko uczyć, ale przede wszystkim wychowywać i kształtować postawy. Dlaczego w polskich szkołach wciąż tak mało miejsca poświęca się tematowi zmian klimatu? Dlaczego słowo „antydyskryminacyjny” wciąż wywołuje popłoch u wielu członków kadry naukowej i części klasy politycznej? Co zrobić, by zachęcić młodych ludzi do aktywności fizycznej? Jak sprawić, by polska szkoła była przyjaznym miejscem dla cudzoziemskich dzieci, których już jest w naszych placówkach edukacyjnych dużo, a będzie tylko więcej? To tylko niektóre z pytań, które Suchecka stawia i na które stara się znaleźć odpowiedzi. Aby to zrobić, rozmawia z licznymi ekspertami, przytacza interesujące dane, przygląda się rozwiązaniom edukacyjnym w innych krajach i przede wszystkim – myśli krytycznie, a zatem robi to, czego według niej powinien być uczony każdy młody człowiek. „Cała nadzieja w szkole” to dobra, ciekawa i potrzebna książka na temat, którego nie powinno się dłużej pomijać ani sprowadzać do rytualnych kłótni. Polecam jej zakup do biblioteki i podsuwanie czytelnikom. Oprawa twarda, szyta.
- Wielka Księga Lassego i Maiprzez Lucyna PaciorekAutor: Martin Widmark Ilustracje: Helena Willis Wydawnictwo Zakamarki Poziom czytelniczy BD I/II
Książka dla fanów kultowej serii autorstwa szwedzkiego duetu – Martina Widmarka i Heleny Willis pt. „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai”, która w oryginale wydawana jest już od ponad 20 lat. Polscy czytelnicy mogą śledzić losy młodych detektywów od 2008 r. Ostatnio na liście prezentowaliśmy tytuł „Tajemnica dinozaura” (P. 9/2024).
Książka jest ciekawym dodatkiem do serii. Z przyjemnością będą ją czytać fani „Biura detektywistycznego”, którzy mają już za sobą lekturę wszystkich dotychczas wydanych tomów. Choć znajomość wszystkich poprzednich części nie jest bezwzględnie konieczna to może się przydać np. przy rozwiązywaniu quizów.
W „Wielkiej Księdze Lassego i Mai” zostali zebrani niemal wszyscy bohaterowie wcześniejszych tomów wraz z krótką charakterystyką i wskazaniem funkcji, jaką pełnią w miasteczku Valleby. Czytelnik znajdzie tu także dokładny plan miasteczka. Dużą część książki stanowią wywiady z mieszkańcami, z samymi detektywami – Lassem i Mają, a nawet z autorami. Zamieszczono także archiwum śledztw, czyli skrót wszystkich spraw, jakie do tej pory rozwikłano.
Treść książki utrzymuje zabawny i zwariowany ton, którym wyróżnia się cykl. Ilustracje w stylu Heleny Willis, wyróżniające książki „Biura detektywistycznego” jak zwykle wyśmienicie współgrają z treścią. Polecam fanom. Oprawa twarda, szyta, duży format.
- Chłopiec, który sprowadził śniegprzez Edyta KucharekAutorka: Hollie Hughes Wydawnictwo Kropka Poziom: BD O/I Kolejna na liście książka brytyjskiego duetu autorsko-ilustracyjnego (Hollie Hughes i Anna Wilson); poprzednio: „Serce olbrzyma” p. 11/2024. Wierszowany tekst (w tłumaczeniu Michała Rusinka) opowiada o przebudzeniu się zabieganych, zobojętniałych mieszkańców pewnego dużego miasta z zimowego letargu. Nie zauważają oni bezdomnej rodziny z małym dzieckiem (Krzysiem), która od pewnego czasu nocuje na ławce. Wszystko się zmienia, gdy Krzyś znajduje magiczną śnieżną kulę. Ilekroć nią potrząsa, zaczyna padać śnieg nie tylko wewnątrz kuli, ale też w prawdziwym świecie. W dodatku dzieją się niezwyczajne rzeczy – życie miasta zwalnia, ludzie okazują sobie wzajemną troskę, życzliwość i pomoc, a dzieci wspólnie bawią się na dworze. Po pewnym czasie chłopiec uświadamia sobie, że nie może w nieskończoność przedłużać zimy i z żalem serca chowa kulę, martwiąc się, że zamiast życzliwości znowu zapanuje obojętność. Okazuje się jednak, że wraz z nadejściem wiosny mieszkańcy nie stracili chęci do pomagania – nadal dbają o innych i wspólnymi siłami budują dom dla rodziny Krzysia. Z ciepłym, wierszowanym tekstem doskonale współgrają malarskie, niezwykle klimatyczne ilustracje. Książka pokazuje moc ludzkiej życzliwości i wzajemnej troski. Uczy empatii, bezinteresowności i otwierania się na innych. Wartościowa, chwytająca za serce lektura. Okładka twarda, szyta. Szczególnie polecam.
- Miejsce dla Bjornaprzez Lucyna PaciorekAutor: Samuel Langley-Swain Ilustracje: Mirna Imamović Wydawnictwo Magiczne Poziom czytelniczy: BD O/I
Pełna świątecznej magii opowieść o przyjaźni chłopca z niedźwiedziem. Kilkuletni Artur poprosił Świętego Mikołaja o pluszowego misia polarnego. Nie spodziewał się jednak, że otrzyma prawdziwego niedźwiedzia. I tak Bjorn, bo tak Artur go nazwał, mieszkał z nim przez cały rok – latem chłodził się w wannie z lodem, wiosną leżał na mrożonym groszku, ale na kolejną wigilię był już tak duży, że najrozsądniej było go odesłać na biegun północny – tam, gdzie jego miejsce. Artur poprosił o to Mikołaja w kolejnym liście. Mimo tęsknoty wiedział, że niedźwiadkowi lepiej żyje się w Arktyce. Minęły lata, a Artur, będący już dorosłym mężczyzną często odwiedzał swojego przyjaciela z dzieciństwa jako badacz Arktyki, który ratuje niedźwiedzie przed skutkami topnienia lodowców.
Polecam lekturę do wspólnego czytania nawet z najmłodszymi dziećmi, zwłaszcza w okresie świątecznym. Zimowego i świątecznego klimatu nadają ilustracje w chłodnych odcieniach. Szczęśliwe zakończenie udowadnia, że warto marzyć, bo dziecięce pragnienia mogą czasem przerodzić się w sens dorosłego życia. Książka pozytywnie nastraja i nadaje magii codzienności. Polecam, oprawa twarda, klejona.
- Kuchnia narodowaprzez Edyta KucharekAutorka: Anya von Bremzen Wydawnictwo: Bo.wiem Anya von Bremzen, nagradzana amerykańska dziennikarka kulinarna pochodzenia żydowsko-rosyjskiego, w swojej najnowszej książce przygląda się narodowym narracjom kulinarnym. Wyrusza w podróż do sześciu krajów o bogatej tradycji kulinarnej i poszukuje związków między ich kuchnią a tożsamością kulturową. W każdym z odwiedzanych miejsc wybiera symboliczne potrawy, kosztuje ich w lokalnych restauracjach czy barach oraz rozmawia o nich ze specjalistami, szefami kuchni i mieszkańcami. W ten sposób poznaje poglądy, historie i zwyczaje różnych społeczności. Sięga też do prac naukowych i pierwszych książek kucharskich. Opowieści historyczno-kulinarne przeplata relacjami podróżniczymi i osobistymi wątkami. Kulinarną wyprawę rozpoczyna od Paryża, w którym zgłębia temat francuskiego rosołu („pot-au-feu”) wraz z historią i nauką o wywarach. W Neapolu bada popularność pizzy i pasty al pomodoro, zastanawiając się, jak pogardzany, prosty posiłek ubogich stał się najbardziej zglobalizowaną potrawą świata. W Tokio próbuje zrozumieć zagadnienie japońskiego ramenu i ryżu. W Sewilli zajmuje się hiszpańską marką narodową, jaką jest tapas, przygląda się też kwestii regionalizmu. W Oaxace bierze ognistą lekcję przyrządzania mole u rdzennej Meksykanki. W Stambule, który jest jej drugim domem, spotyka się ze swoimi przyjaciółmi na tzw. osmańskim posiłku zrzutkowym, analizując złożone dziedzictwo wielokulturowości. W epilogu zaś porusza kwestię barszczu ukraińskiego, krytycznie wypowiadając się na temat inwazji Rosji na Ukrainę. Napisana z pasją, pełna erudycyjnych odniesień, ciekawych faktów kulinarnych i osobistych refleksji książka. Zawiera bibliografię, przypisy oraz indeks. Okładka miękka, klejona. Polecam zainteresowanym tematem.
- Nóż. Rozważania po próbie zabójstwaprzez Radosław PulkowskiAutor: Salman Rushdie Wydawnictwo: Rebis 12 sierpnia 2022 roku Salman Rushdie, uznany indyjsko-brytyjsko-amerykański pisarz, został zaatakowany i niemal zabity przez nożownika – 24-letniego Hadiego Matara, zwolennika szyickiego ekstremizmu. Te dramatyczne wydarzenia rozegrały się na scenie amfiteatru, podczas spotkania z autorem, które odbywało się w mieście Chautauqua w stanie Nowy Jork. Na skutek kilku pchnięć nożem Rushdie trafił do szpitala, gdzie przez dłuższy czas był podłączony do respiratora. Ostatecznie pisarz przeżył atak, ale przypłacił go utratą wzroku w jednym oku i trwałym niedowładem ręki. Zamach na Rushdiego miał związek z wydaną przez niego w 1988 roku słynną powieścią „Szatańskie wersety”, która przez wielu muzułmanów została uznana za bluźnierczą. Jakiś czas po jej wydaniu ówczesny Najwyższy Przywódca Iranu, Ruhollah Chomejni, ogłosił fatwę o następującej treści: „Informuję dumnych muzułmanów na całym świecie, że autor książki »Szatańskie wersety« – która jest przeciwko islamowi, Prorokowi i Koranowi – jak i wszyscy, którzy są uwikłani w jej publikowanie i są świadomi jej zawartości, niniejszym są skazani na śmierć”. I rzeczywiście, w pierwszych latach po ogłoszeniu fatwy islamscy ekstremiści podkładali bomby pod księgarnie, ranili wiele osób, a nawet zamordowali tłumacza „Szatańskich wersetów” na język japoński. Sam Rushdie przez dekadę korzystał z nadzwyczajnych środków ostrożności, m.in. posługiwał się fikcyjnym imieniem i nazwiskiem, a także był chroniony przez Scotland Yard. Niestety w końcu, mimo upływu lat, wyrok Chomejniego go dosięgnął, choć szczęśliwie nie uśmiercił. „Nóż” jest pierwszą książką, jaką Rushdie napisał po zamachu. Pisarz wspomina w niej wydarzenia, które miały miejsce w Chautauqua, a także to, co działo się później – pisze o traumie, o długiej rekonwalescencji, niełatwym procesie powrotu do w miarę normalnego życia. Wiele miejsca poświęca bliskim, bez których być może nie udałoby mu się podnieść i otrząsnąć. W swojej brutalnej i szczerej książce Rushdie daje się także ponieść żywiołowi fikcji – przedstawia w niej rozbudowaną scenę wymyślonej rozmowy z zamachowcem. Co jednak należy mocno podkreślić: pisarz, mimo tak trudnych przejść, nie ma zamiaru poddawać się żadnej z domyślnych narracji na swój temat – ani tej, która przedstawia go jako wielkiego skandalistę współczesnej literatury, ani tej martyrologicznej. Aby w pełni odzyskać kontrolę nad opowieścią o własnym życiu, Rushdie używa w „Nożu” m.in. autoironii, poczucia humoru i przyrodzonego optymizmu, a to robi wrażenie. Polecam zakup. Oprawa twarda, szyta, z obwolutą.
- Tyle się wydarzyło i tyle jeszcze nas czekaprzez Radosław PulkowskiAutorka: Johanna Schaible Ilustracje: Johanna Schaible Wydawnictwo: Widnokrąg Poziom czytelniczy: BD I/II „Tyle się wydarzyło i tyle jeszcze nas czeka” Johanny Schaible to książka obrazkowa, która w oryginalny sposób pobudza wyobraźnię dziecięcego czytelnika. Jej tematami są czas, a także trudny do wyobrażenia ogrom wydarzeń, które już się w historii świata rozegrały lub jeszcze się rozegrają. Autorka tego picture booka znalazła oryginalny sposób, aby ten ogrom zobrazować. Obcujący z książką czytelnik widzi, że najpierw jej strony stopniowo kurczą się, by później znów rosnąć. Te największe dotyczą najodleglejszych zdarzeń z przeszłości i najodleglejszych planów małego czytelnika na przyszłość, zaś te najmniejsze – chwili obecnej i wydarzeń najmniej odległych (przeszłość: „Minutę temu zgaszono światło”, przyszłość: „O której wstaniesz rano?”). Zmiana rozmiaru stron sprawia, że upływ czasu staje się jakby bardziej namacalny, o wiele łatwiej go sobie wyobrazić. Książka Johanny Schaible to jednak coś więcej niż świetny pomysł – to także świetne wykonanie. Malarskie ilustracje są wprost przepiękne, a przedstawiają m.in. latające pterodaktyle, egipskie piramidy, malowniczą jesień w parku, rozgwieżdżone niebo, uliczną paradę, cyrkowe przedstawienie, lecący nad chmurami samolot czy ludzi spędzających czas na łonie natury. Graficzna strona tej książki – podobnie jak ta językowa – ma za zadanie pobudzać wyobraźnię i robi to w sposób bardzo udany. Sądzę, że dziecku po kontakcie z „Tyle się wydarzyło i tyle jeszcze nas czeka” nie tylko będzie łatwiej zwizualizować sobie odległą przeszłość, ale także zacząć snuć plany na przyszłość i marzyć. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta. Nieco większy format.
- Lapidarium. Sekrety kamieniprzez Edyta KucharekAutorka: Hettie Judah Wydawnictwo: Buchmann Książka pisarki, dziennikarki, kuratorki wystaw opowiada o kamieniach i minerałach oraz ich roli w kulturze, sztuce i wierzeniach. Podzielona jest na rozdziały, które grupują kilka lub kilkanaście minerałów powiązanych z myślą przewodnią rozdziału. Prezentacja każdego minerału to pełna ciekawostek i dygresji opowieść nie tylko o jego wyglądzie, strukturze, sposobie powstawania, ale również o ludziach i zdarzeniach. Rozdział „Kamienie i władza” dotyczy wpływu skał i kamieni szlachetnych na politykę, rozwój państw i władzę (takich jak np. marmur, który świadczył o potędze i bogactwie Rzymu w czasach Imperium Rzymskiego). Kolejna część „Święte kamienie” traktuje o miejscu kamieni w ludzkich wierzeniach. Intrygującym i rzadkim zjawiskiem geologicznym opisanym w tej części są włosy Pele, nazwane tak na cześć hawajskiej bogini wulkanów. Powstają one w wyniku gwałtownego stygnięcia wyrzuconej w powietrze lawy bazaltowej. Legenda głosi, że bogini Pele wyrywała je sobie ze złości i rzucała na Ziemię. W dalszej części książki autorka pisze o diamentach, wykorzystaniu skał w sztuce oraz wpływie minerałów na rozwój techniczny ludzkości (zwraca tu uwagę na mineralną gwiazdę popularnej gry Minecraft – obsydian, materiał niezwykle twardy i ostry). Ostatni rozdział „Żyjące kamienie” opowiada o symbiozie życia i kamiennej materii, ich ciągłym przeplataniu i wzajemnym wpływie. Bardzo ciekawa, napisana z pasją książka o tym, z czego zbudowana jest nasza planeta. Zawiera kolorowe ilustracje, przypisy, słownik pojęć oraz indeks. Okładka twarda, szyta. Polecam.
- Jestem Klaunprzez Radosław PulkowskiAutorka: Elisabeth Helland Larsen Ilustracje: Marine Schneider Wydawnictwo: Krótkie Gatki Poziom czytelniczy: BD I/II „Jestem Klaun” to ostatnia odsłona trylogii książek dla dzieci autorstwa Elisabeth Helland Larsen i Marine Schneider, której poprzednie części również swego czasu omawialiśmy. Tom „Jestem Śmierć” chwaliliśmy podczas przeglądu 4 w 2021 roku, a „Jestem Życie” – podczas przeglądu 6 w 2021 roku. Autorka tej książki przez ponad 20 lat pracowała jako klaun w szpitalach i hospicjach, ale także w obozach dla uchodźców, cyrkach i teatrach. Doświadczenie to wykorzystuje w swojej twórczości książkowej. Według Larsen klaun to ktoś, kto żyje naprawdę – w końcu jeśli kwintesencją naszego życia są spotkania z innymi ludźmi, to klaun jest w nich mistrzem. Jest on przecież taką osobą, która potrafi dawać radość nawet w najsmutniejszych sytuacjach – a człowiek potrzebuje radości nawet na łożu śmierci. Wszyscy jesteśmy klaunami, a przynajmniej powinniśmy nimi być – wydaje się mówić dzieciom Elisabeth Helland Larsen. Bohaterka tej książki czasami upada, ale nie boi się próbować ponownie, marzycielsko spogląda w chmury, potrafi się cieszyć i smucić tak, że zaraża swoimi emocjami innych, nie boi się próbować nowych rzeczy i nigdy nie zapomina o potędze wyobraźni, która nie zna granic – mniej więcej tak wygląda przepis autorki na dobre życie. „Dzielenie się wypełnia serca klaunów szczęściem. Spojrzenie czy uśmiech mogą być dobrym początkiem. Bycie razem – to nasz największy skarb!” – takim przesłaniem kończy się jej książka. Treść tego picture booka przypomina nieco poetyckie wyznanie wiary – poetyckie już choćby dlatego, że zapisane w wersach. Słowom Elisabeth Helland Larsen na każdej stronie towarzyszą zabarwione metaforą ilustracje autorstwa Marine Schneider, na których mały czytelnik z łatwością dostrzeże elementy cyrkowego świata – obok klaunów z czerwonymi nosami także linę, po której można spacerować, trampolinę, archaiczny bicykl, a przede wszystkim mnóstwo chodzących na dwóch nogach zwierząt. „Jestem klaun” to godny polecenia picture book traktujący o tym, co w życiu ważne. Zdaje się, że książkę można czytać bez znajomości poprzednich części, ale warto kupić od razu całą trylogię – jest to możliwe, ponieważ z okazji wydania „Jestem Klaun” książki „Jestem Życie” i „Jestem Śmierć” zostały wznowione. Oprawa twarda, szyta. Nieco większy format.
- Ucieczka przed deszczemprzez Edyta KucharekAutor: Luke Pearson Wydawnictwo: Krótkie Gatki Poziom: BD O/I Nowa odsłona przygód niebieskowłosej dziewczynki Hildy, tym razem w wersji dla młodszych dzieci. Twórcą komiksów łączących przygody rezolutnej bohaterki z legendami skandynawskimi jest nagradzany brytyjski ilustrator – Luke Pearson. W prezentowanym tomie Hilda i jej najlepszy przyjaciel Rożek, który jest jeleniolisem, wyruszają na przechadzkę po dzikiej okolicy. Gdy łapie ich ulewa, chowają się w kurhanie, w którym schroniły się też inne zwierzęta. Tajemnicze miejsce z wizerunkiem węża na ścianie oraz szalejąca wokół burza potęgują atmosferę niepokoju i sprzyjają wymyślaniu historii o trollach, czarnych smokach i wężowych duchach. Jeleniolis, mając już dosyć tych zmyślonych opowieści, wychodzi na zewnątrz i spotyka ogromnego białego węża. Spędzając czas z tym niezwykłym, acz niebezpiecznym stworem nasz mały bohater przekonuje się, że całkiem sporo ich łączy, obaj bowiem są wyjątkowi i obaj są strażnikami: wąż – pradawnego skarbu, a Rożek – swojej ludzkiej przyjaciółki. Mali czytelnicy z zapartym tchem będą śledzić akcję ratowania przez niego Hildy, a finał tej historii z pewnością ich zaskoczy. Autor znakomicie buduje napięcie, a pełne grozy momenty równoważy komicznymi scenami. W pomysłowy sposób łączy też świat realny z wątkami fantasmagorycznymi i elementami północnego folkloru. Klimatyczna, metaforyczna opowieść komiksowa o przyjaźni, odwadze, poczuciu wartości i odkrywaniu prawdziwych skarbów w życiu. Okładka twarda, szyta. Polecam.
- Fajny cieciorek i prezent wszech czasówprzez Edyta KucharekAutor: Jory John Wydawnictwo: Harperkids Poziom: BD O/I Kolejna część cyklu „Smaczna Banda i emocje”, tworzonego przez amerykańskiego autora, to kontynuacja historii Fajnego Cieciorka („Fajny Cieciorek” p. 7/2024). Tym razem bohater mierzy się ze świątecznym problemem. Musi bowiem przygotować prezent dla wylosowanej przez siebie koleżanki. A jako że jest nią Fasolina J., najfajniejsza fasolka na świecie, chciałby ją obdarować czymś drogocennym, wyjątkowym czy wręcz odlotowym. Problem w tym, że nie ma na to pieniędzy. Gdy Cieciorek chce już zrezygnować z pójścia na świąteczną imprezę, wpada na pomysł, aby narysować obraz dla Fasoliny. Podczas rozdawania prezentów ogarniają go jednak wątpliwości i bardzo się denerwuje. Okazuje się, że niepotrzebnie, bo Fasolina jest zachwycona własnoręcznie zrobionym przez niego podarunkiem. Jej pozytywna reakcja pomaga niepewnemu siebie Cieciorkowi uwierzyć w siebie i w swoje możliwości. W końcu zaczyna też cieszyć się świątecznym czasem. Narrację ożywiają zabawne, pełne uroczych szczegółów ilustracje świetnie pokazujące emocje bohatera. Wartościowa, ciepła i dowcipna książka z mądrym przesłaniem, która będzie świetnym punktem wyjścia do rozmowy z dziećmi na temat tego, co stanowi o wartości prezentu. Okładka twarda, szyta. Polecam.
- Kulisy sukcesu wystąpień publicznychprzez Paweł JaskulskiAutorka: Angelika Wielgus-Lach Wydawnictwo Onepress
Amerykanie boją się wystąpień publicznych bardziej niż aktów terroru. Dowiedziałem się o tym w roku akademickim 2010/2011 i pamiętam do dzisiaj. Wiele sytuacji w życiu – nie tylko uprawianych zawodów – zmusza nas do powiedzenia czegoś na forum publicznym, w bezpośrednim kontakcie z grupą ludzi (wiadomo, że może być to grupa niekoniecznie nastawiona pozytywnie). Aby uniknąć paraliżu w tego rodzaju sytuacji komunikacyjnej warto posiłkować się dobrą literaturą.
Angelika Wielgus-Lach (dziennikarka radiowa, YouTuberka) w sposób niezwykle składny oferuje konkretne rozwiązania pomocowe. Uważne przestudiowanie książki realnie pozwoli zmniejszyć stres, a nawet uatrakcyjnić przemowę, prelekcję, życzenia – cokolwiek, co wiąże się z mówieniem na żywo do słuchaczy i widzów. Lista poruszonych zagadnień jest szeroka i odpowiednia w zasadzie dla każdego, jednocześnie uniwersalna – dostosowana do różnych potrzeb.Co zrobić z dłońmi? Jakie rekwizyty warto mieć ze sobą? Na te i wiele innych pytań znajdziemy odpowiedź w „Kulisach sukcesu wystąpień publicznych”.
Autorka ma łatwość w podsuwaniu przyjemnych i pożytecznych technik, jak choćby ta z korkiem od wina trzymanym między zębami na czas mówienia np. takich oto słów: „Czy tata czyta cytaty z Tacyta?”. Wino można wypić na odwagę przed albo jako nagrodę już po wszystkim. Dykcja tak czy inaczej powinna się poprawić. Warto też dużo chodzić, tak robił Elvis Presley przed koncertami. Takimi historii autorka również potrafi nas uraczyć, utrzymuje uwagę w tekście na wzór tego, czego nas naucza, tego, co mamy wprowadzić do własnych wystąpień: i tych w skali mikro, i tych w skali makro. Oprawa miękka, klejona.
- Bagnoprzez Paweł JaskulskiAutor: Robert McCammon Wydawnictwo Vesper Robert McCammon był jednym z najbardziej wpływowych twórców literatury grozy, licząc od końca lat 70. do początku lat 90. Jego książki osiągały milionowe nakłady. W XXI wieku przeszedł na stronę kryminałów historycznych, wyprzedzając niejako rynek, który dziś kryminałami stoi. Prezentowana pozycja w oryginale ukazała się w 1992 roku, zaraz po Nagrodzie Brama Stokera dla pisarza za powieść „Mine”. Może ktoś pamięta doskonały thriller Joela Schumachera „Upadek” z Michaelem Douglasem w roli głównej. Zwykły Amerykanin wpada w furię, stojąc w porannym korku, i zaczyna zabijać. „Bagno” to oczywiście zupełnie inna fabuła, ale podobny klimat – dlatego wspominam o filmie, abyśmy mogli lepiej wyobrazić sobie obrazy z książki, gdy już po nią sięgniemy. Trzeba przyznać, że McCammon odkręca wszystko, co ma, na pełny regulator. Co to oznacza? Główny bohater, weteran z Wietnamu (Dan Lambert), jest naprawdę styrany życiem. Nie bawmy się w wyliczankę nieszczęść. W każdym razie wystarczy, aby doszło w końcu do dramatu. Dan musi uciekać przed policją, przeznaczeniem, przeszłością. Żeby było weselej jego tropem podąża dwóch łowców głów: Pelvis Eisley (sobowtór Elvisa Presleya) i Flint ze swoim syjamskim bratem. Zaczyna być upiornie i groteskowo. Dan w trakcie ucieczki poznaje Arden Halliday, kobietę ze skazą na twarzy. Wspólnie stworzą równie oryginalny duet co łowcy głów. Bardzo dobra literatura gatunkowa, świetny thriller, do którego zwyczajne, standardowe powieści nie mają podjazdu. Oprawa twarda, szyta.
- Końprzez Paweł JaskulskiAutorka: Geraldine Brooks Grupa Wydawnicza Relacja Geraldine Brooks zapisała się w historii literatury powieścią „March”, za którą otrzymała Nagrodę Pulitzera. Prezentowana pozycja raczej nie stanie się aż tak głośną publikacją, ale wciąż jest to dobra literatura, która przynosi chlubę autorce. Punkt wyjścia stanowi postać autentyczna, ale nie jest nią człowiek. Możliwe, że poczuliśmy w tym momencie lekkie zaskoczenie. O kogóż to może chodzić? Mianowicie, o konia imieniem Lexington (17 marca 1850 – 1 lipca 1875). Był to amerykański koń wyścigowy o pełnej krwi angielskiej, wygrał sześć z siedmiu startów. W drugiej połowie XIX wieku stał się legendą obrosłą w rozmaite konteksty – również ludzkie. Pisarka wykorzystała historię tego wspaniałego wierzchowca jako trampolinę do prozatorskiej analizy historyczno-społecznej, czyli czegoś co dawniej rozumiało się jako jedno z zadań powieści realistycznej. Fabuła ,,Konia” została podzielona na wydarzenia dziejące się w teraźniejszości, w roku 2019, dziejące się trochę wcześniej bo w roku 1954, oraz wydarzenia dziejące się dużo wcześniej, bo datujemy je tutaj od 1850 roku – czyliseria retrospekcji już z prawdziwego zdarzenia.Na poziomie fabularnego konkretu postaci współczesne – czarnoskóry doktorant historii sztuki Theo oraz Australijka, pracująca w Instytucie Smithsonian (największy na świecie kompleks muzeów i ośrodków edukacyjno-badawczych, mieszczący się głównie w Waszyngtonie), zoolog Jess próbują ustalić związek między znalezionym obrazem ukazującym konia oraz zapomnianymi, leżącymi w magazynie końskimi kośćmi. Autorka znalazła więc rozwiązanie na stworzenie pewnej intrygi, ofiarowując jednocześnie czytelnikom lekcję historii i podróż do czasów niewolnictwa. Oprawa miękka, klejona.
- Nomadzi. Wędrowni twórcy cywilizacjiprzez Paweł JaskulskiAutor: Justin A. Sattin Wydawnictwo UJ
Historia rozwoju cywilizacji przekazywana w toku edukacji kolejnym pokoleniom zwykła koncentrować się na losach społeczności osiadłych i im przypisuje się zazwyczaj decydującą rolę w procesie rozprzestrzeniania się postępu. Starożytny Babilon, Ateny, Rzym i inne stolice przemijających imperiów poruszają naszą wyobraźnię i samym swoim istnieniem dowodzą potęgi świata zbudowanego na mniej lub bardziej trwałych, ale niegdyś realnych fundamentach. Anthony Sattin w swojej najnowszej propozycji wydawniczej idzie niejako w poprzek tego typu myślenia i przekonuje czytelników o znaczącej, choć niedocenianej roli ludów wędrownych w ewolucji cywilizacji. To jedyna w swoim rodzaju, alternatywna historia tego, co działo się w cieniu wielkich metropolii i działań podejmowanych przez ich władców, wodzów czy po prostu zwykłych mieszkańców.
Tymczasem – jak dowodzi autor „Nomadów” – ludy wędrowne miały w rozwój ludzkości wnieść co najmniej tyle samo, a w sensie bardziej duchowym nawet więcej, niż reprezentanci tego częściej i obszerniej opisywanego nurtu historii. Sattin kreśli więc barwną panoramę nomadycznych dziejów świata, a punkt startu sytuuje w Gobekli Tepe, tajemniczym miejscu kultu, zbudowanym przez wędrownych praprzodków dzisiejszych mieszkańców Turcji prawie 10 tysięcy lat temu. Dalsza wędrówka prowadzi nas przez Uruk, deltę Nilu, Grecję, Persję, Scytię, szlak pokonywany przez wojowników Czyngis-chana i Timura, późniejszych europejskich podróżników i eksploratorów nowych lądów, z których później wyłoniły się Stany Zjednoczone i Australia, aż po ścieżki pokonywane przez żyjących do dziś przedstawicieli ludu Bachtiarów. W tej opowieści wyczuwalna jest nuta romantyzmu i nostalgii, która bardzo rezonuje z odczuciami czytelnika. Cóż, w każdym z nas kryją się geny dawnych wędrowców, żyjących za pan brat z naturą. Autor przekonuje, że warto za nimi podążać. Zdecydowanie polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska
- Tam, gdzie mieszka wiatr. Archeologiczne zagadki Bliskiego Wschoduprzez Paweł JaskulskiAutor: Piotr Kołodziejczyk Wydawnictwo UJ
Któż z nas nie pasjonował się przygodami Indiany Jones’a, wokół którego wykreowano całe uniwersum, bogate w rozmaite artefakty, tajemnice i odwołania do świata nauki, religii czy sztuki. Równie intrygująco wygląda świat badaczy odległej przeszłości z perspektywy powieści kryminalnych autorstwa Marty Guzowskiej. W tym wypadku warto zresztą zauważyć, że mają one znacznie większy potencjał popularyzatorski niż fantazje amerykańskich reżyserów. I choć fikcyjne perypetie charyzmatycznych archeologów pobudzają wyobraźnię, to jednak ich działalność wydaje się mieć ograniczony związek z rzeczywistością. Typowy przedstawiciel tej profesji musi się raczej wykazywać iście benedyktyńską cierpliwością i pracowitością, które to cechy umożliwiają mu spędzanie wielu godzin na żmudnym „grzebaniu” w ziemi i zapewne równie czasochłonnym opisywaniu wykopywanych znalezisk.
Efekty tej pracy są jednak niezwykle wartościowe i to dzięki nim możemy coraz bardziej precyzyjnie odpowiadać na pytania: kim jesteśmy? skąd się wzięliśmy? kim byli nasi przodkowie? Umożliwia nam to m.in. najnowsza publikacja Piotra Kołodziejczyka, krakowskiego archeologa i antropologa kultury. „Tam, gdzie mieszka wiatr” prowadzi nas przez meandry historii Bliskiego Wschodu. Autor zdetektywistycznym zacięciem śledzi początki „kariery” homo sapiens, pokazuje jak osiadły tryb życia zmienił naszą mentalność i kulturę, jak funkcjonowały pierwsze miasta, jaki ferment w nasz rozwój wnieśli kupcy, przemierzający odległe szlaki handlowe, co niegdyś jadali mieszkańcy Bliskiego Wschodu oraz jaką społeczność tworzyli starożytni Nabatejczycy, tajemniczy lud, który równie szybko pojawił się na arenie dziejów, jak z niej zniknął. Integralną częścią omawianej publikacji są fotografie, które wirtualnie przenoszą nas na współczesne wykopaliska i dają wgląd w rzeczywistość w takim samym stopniu fascynującą, jak tajemniczą. Książka posiada niewątpliwie duże walory poznawcze i popularyzatorskie. Polecam. Oprawa miękka, klejona. Anna Karczewska
- Revolusi. Indonezja i narodziny nowoczesnego świataprzez Paweł JaskulskiAutor: David Van Reybrouck Wydawnictwo WAB
Któż z nas z ręką na sercu może przyznać, że posiada jakąkolwiek wiedzę na temat Indonezji lub zna jakąś ważną postać reprezentującą kulturę czy historię tego państwa? Za Davidem van Reybrouck możemy określić ten kraj mianem „wielkiego, cichego olbrzyma, o którym nikt poza południowo-wschodnią Azją prawie nigdy nie słyszy”. To zaskakujące, zważywszy na fakt, że mieszka tam 268 milionów obywateli, co czyni ów archipelag czwartym pod względem liczby zaludnienia państwem na świecie za Chinami, Indiami i Stanami Zjednoczonymi, o których to społecznościach dla odmiany słyszymy niemal codziennie.
Podobnie jak wiele innych regionów Indonezja niegdyś była terenem ekspansji kolonizacyjnej za którą w tym wypadku odpowiadali Holendrzy. I nawet jeśli nie miała ona charakteru tak brutalnego jak kolonizacja Afryki, to pozostawić musiała u tych, którzy jej doświadczyli traumatyczne ślady, obecne w pamięci kolejnych pokoleń do dziś. Równie zadziwiający jest fakt, że kiedy w 2009 r. brytyjski ośrodek badania opinii publicznej przeprowadził wśród dawnych państw z przeszłością kolonialną ankietę na temat dumy z tejże kolonialnej przeszłości, Holandia pobiła wszystkich uczestników tego badania na głowę, bowiem jej obywatele wykazali się ponadprzeciętnym zadowoleniem z posiadania tego rodzaju niechlubnej bądź co bądź przeszłości.
David van Reybrouck rekonstruuje bogatą historię Indonezji, szczególny nacisk kładąc na kilkusetletnią indonezyjsko-holenderską koegzystencję, okres japońskiej okupacji i proces dochodzenia do niepodległości, w czym Indonezja była zdecydowaną pionierką, znacznie wyprzedzającą kraje Afryki i Azji. Niewątpliwą zaletą tej narracji jest fakt, że autor wielokrotnie oddaje głos wiekowym już dziś obywatelom tego kraju, którzy byli świadkami tej złożonej ewolucji dziejowej. Mimo dość egzotycznej tematyki lektura pasjonująca. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska
- Po męstwieprzez Paweł JaskulskiAutor: Wojciech Śmieja Wydawnictwo Czarne Męskość nie ma ostatnio dobrej prasy. Oczywiście w jakiejś mierze wynika to z poczynań tej części populacji, która w ową cechę jest wyposażona za sprawą mniej lub bardziej przypadkowych efektów działania genetyki. Jednak dużą rolę w procesie nowego odczytywania ról społecznych i ich historycznej realizacji odgrywa sam proces ewolucji kultury, fakt, że ludzkość na szczęście zachowała zdolność do krytycznej autorefleksji i ciągłego dialogu na temat stereotypów, mitów i schematów poznawczych, którym bezwiednie ulegamy. Najnowsza propozycja wydawnicza autorstwa Wojciecha Śmiei daje nam możliwość takiego właśnie, krytycznego spojrzenia na pojęcie i zjawisko, które zbiorczo możemy określić mianem męskości. Autor od lat jako badacz zajmuje się problematyką gender, więc omawiana kwestia jest mu bliska w zasadzie z każdej możliwej perspektywy: i tej badawczej, i całkiem osobistej, bo w końcu jako mężczyzna dorastający w okresie PRL-u, mąż i ojciec nieuchronnie sam podlegał i podlega procesom, o których z taką erudycją i rozmachem pisze. Swoje rozważania koncentruje przede wszystkim na kilku następujących po sobie epokach: dwudziestoleciu międzywojennym, PRL-u i okresie po 1989 r. Każdej z nich przypisuje określoną cechę, która miała być dla niej reprezentatywna. I tak wyznacznikiem męskości w XX-leciu miał być honor, często całkiem opatrznie albo absurdalnie rozumiany, dla PRL-u taką dominantą był awans społeczny, który jednakowoż miał swoje ciemne strony, a dla współczesności takim słowem kluczem ma być sukces, który często w oficjalnej propagandzie medialnej ma dotyczyć w zasadzie całego społeczeństwa, choć wiemy, że jego beneficjentami została nie tak znowu liczna grupa współobywateli, podczas gdy wielu z nich nierzadko stało się cichymi ofiarami przemian społeczno-gospodarczych. Choć spojrzenie Wojciecha Śmiei jest tylko jedną z wielu możliwych perspektyw postrzegania zjawiska, nie sposób odmówić mu racji, talentu pisarskiego i zdolności do syntetyzowania problemów. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Anna Karczewska
- Książę. Biografia Tadeusza Boya-Żeleńskiegoprzez Paweł JaskulskiAutorka: Monika Śliwińska Wydawnictwo Literackie
O Tadeuszu Boyu-Żeleńskim powstało wiele monografii. Poświęcili mu książki m.in. Andrzej Stawar, Andrzej Z. Makowiecki, Henryk Markiewicz, Wojciech Natanson, Józef Hen. Monika Śliwińska stanęła przed niebagatelnym wyzwaniem kolejnego ujęcia postaci wybitnego pisarza w taki sposób, aby uniknąć powtórzeń i przekazać nowe informacje. I udało jej się to, bo „Książę” to najpełniejsza z dotychczasowych publikacji, a jednocześnie najciekawsza. Autorka zaproponowała inne spojrzenie. Niby pisze o tym samym co poprzednicy, bo przecież życie Boya i jego twórczość nie zmieniają się dla kaprysu monografisty, ale wydaje się to wszystko całkowicie nowe, odsłaniające oblicze Żeleńskiego od mało znanej strony, a w każdym razie tej, do której nie przywiązywali wielkiej wagi wcześniejsi autorzy. Stosuje bowiem metodę samego bohatera opowieści, który pisząc o wielkich ludziach i ich wielkich dziełach, zaglądał za kulisy tego co oficjalne, patetyczne, mitotwórcze. Odbrązawiał tytanów pióra docierając do ich obrazu jako zwykłych ludzi, szarpiących się w codziennych zmaganiach, uwikłanych w personalne powiązania i zależności. Zgodnie z zasadą: Napoleon mógł być wielki, ale nie dla służącego zajmującego się jego sypialnią.
Monika Śliwińska przeczytała chyba wszystko co napisano o Boyu, bo wydaje się, że dowiedziała się o nim wszystkiego. Zdziera maskę z jego pozornie nieśmiałej twarzy, żeby ujawnić osobowość bojową, drapieżną i mściwą. Przygląda się jego życiu towarzyskiemu, w tym jego licznym przyjaciółkom, bo autor „Dziewic konsystorskich” i „Marysieńki Sobieskiej” nie potrafił żyć bez kobiet, a wobec feministki Ireny Krzywickiej wykazywał się zaskakującą uległością. Lekką ręką uderzał piórem w tradycyjne świętości i osoby, z Kościołem na czele, i równie lekko wytoczył w latach dwudziestych proces Antoniemu Beaupre, redaktorowi naczelnemu krakowskiego dziennika „Czas”, za to, że ten zamienił mu w przedrukowywanym artykule o pobycie w Paryżu słowa „pederaści i lesbijki” na „dziwne osoby”. Proces, który wygrał, traktował jako reklamę samego siebie, zwłaszcza, że w trakcie jego trwania w anonimowych artykułach z właściwym sobie ironiczno-złośliwym talentem wyszydzał drugą stronę, a o sobie pisał w osobie trzeciej udając niezależnego sprawozdawcę.
W kolejnej dekadzie on sam zostanie pozwany na wokandę przez dramaturga i imiennika, Tadeusza Konczyńskiego za użycie w recenzjijego sztuki słowa „podstęp”. Tym razem reklama wynikająca z szeroko komentowanego procesu nie była zamierzona, tym bardziej, że został uznany za winnego, a odwołanie przed sądem najwyższym nie zostało rozpatrzone ze względu na wybuch wojny. Autorka monografii wydobywa z rozlicznej spuścizny po Boyu rzeczy uboczne, ledwo zarysowane, na przykład upojenie radością, że żyje w niepodległej Polsce, jakie naszło go pod koniec lat dwudziestych, kiedy wyszedł z teatru Narodowego po rozmowie z jego dyrektorem Janem Lorentowiczem, albo zachwyt z jakim przyjął francuski przekład „Pamiętników” Jana Chryzostoma Paska dokonany przez Paula Cazina, nazywanego przez niego czule w spolonizowanej formie „Pawełkiem Kazińskim”.
Warto wspomnieć nawet o suczce Gapie, którą mieli Żeleńscy w swoim ogromnym warszawskim mieszkaniu, towarzyszącej gościom schodzącym się na adres przy Smolnej, a potem przy Krakowskim Przedmieściu vis a vis pomnika Mickiewicza w soboty po siedemnastej. Bywali tam przedstawiciele śmietanki literackiej, jak Jan Lechoń, Witkacy, Antoni Słonimski, Julian Tuwim. Również śmierci Boya z rąk hitlerowców we Lwowie w pierwszych dniach lipca 1941 roku przygląda się Śliwińska bardziej wnikliwie niż poprzednicy, zestawiając relacje różnych osób i omawiając rolę Pietera Nikolaasa Mentena, byłego pracownika konsulatu holenderskiego we Lwowie, który po wejściu Niemców ujawnił się jako agent SD i dostał posadę tłumacza oraz konsultanta do spraw mienia przejętego po zamordowanych profesorach. Niektóre z zagrabionych z ich mieszkań dzieł sztuki trafiły do rąk holenderskiego wspólnika nazistów, który stanął przed sądem w Rotterdamie dopiero w roku 1980. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz
- Munch. Nie tylko Krzykprzez Paweł JaskulskiAutorka: Marta Motyl Wydawnictwo Lira
Obraz „Krzyk” norweskiego twórcy Edvarda Muncha stał się nie tylko wizualnym symbolem sztuki ekspresjonistycznej, ale również jednym ze znaków popkulturowych rozpoznawalnych pod różnymi szerokościami geograficznymi, podobnie jak „Słoneczniki” Van Gogha czy „Kwiaty” Gustawa Klimta, nie mówiąc o „Monie Lizie” Leonarda da Vinci. Artysta stał się sławny, kiedy jego ekspozycja zaprezentowana w Berlinie na początku lat dziewięćdziesiątych XIX wieku wywołała skandal i po tygodniu została zamknięta. Ale nagłośnione przez gazety nazwisko malarza sprawiło, że jego niemiecki menadżer postawił wystawić te same obrazy w innych miastach Niemiec sprzedając bilety za wstęp. W ten sposób dzieła Muncha zaczęły na siebie zarabiać. Z czasem ich twórca dorobił się domów z gospodarstwami oraz 260 tys. koron norweskich na kontach i w obligacjach.
Książka Marty Motyl nie jest typową biografią artysty. Jest esejem odwołującym się zarówno do kulturoznawczych zestawień, jak i do psychoanalitycznych głębi, badającym wpływ wybranych z życia malarza faktów rodzinnych i osobistych na treść i formę jego dzieł. Autorkę interesuje w jaki sposób relacje Muncha z kobietami rozwijały jego plastyczną poetykę, jak kształtowały się na płótnie seksualne pożądania, kompleksy, zahamowania i frustracje twórcy. Stara się dociec do ukrytych w obrazach znaczeń i odszyfrować zawarte w nich kody, dochodząc do wniosku, że był on artystą o dwóch obliczach. Jedno znamy z jego arcydzieła, namalowanego w roku 1893 ”Krzyku”, który zapewnił mu mocną pozycję w historii sztuki powszechnej. I zanim przeszedł na jasną stronę mocy – jak pisze autorka – pozostawił wiele płócien nasyconych złymi emocjami, o rozedrganej fakturze i niesamowitym wyrazie. Po psychicznej i artystycznej metamorfozie, której symbolem stał się obraz „Autoportret w klinice Linke” z roku 1909, malarz odszedł od zgaszonych i brudnych barw na rzecz kolorystyki jasnej i czystej, aczkolwiek dobieranej często na zasadzie kontrastu.
Autorka, badając twórczość Muncha w licznych odniesieniach estetycznych – w pewnej chwili analizuje jego obrazy fowistyczne, uważając fowizm za francuską, mniej agresywną wersję ekspresjonizmu i zauważając przy tym, że jej bohater postanowił złagodnieć – dociera do jego pasji fotograficznej. Podczas długiego pobytu w szpitalu zapoznał się z aparatem fotograficznym i czytając instrukcję obsługi oraz zalecenia producenta, z właściwą sobie przekorą robił wszystko na opak wytyczając własną ścieżkę w kierunku odwrotnym do powszechnie przyjętego. W ten oto sposób – jak chce Marta Motyl – drogą na opak dotarł do samego siebie. Książka posiada wkładkę z reprodukcjami wybranych dzieł Edvarda Muncha, od namalowanej temperą i kredką woskową „Śmierci w pokoju chorej” z roku 1893 do dzieła powstałego w roku 1943, którym jest gwasz na papierze zatytułowany „Eksplozja”. Pomiędzy tymi pracami są – między innymi – „Stary kościół w Aker”, portret ojca „Christian Munch na sofie”, „Autoportret zpapierosem”, „Wampir”, „Pocałunek”, „Wiosna”, „Rue Lafayette”, „Madonna” oraz rzecz jasna słynny „Krzyk” wykreowany na tekturze za pomocą tempery i kredki woskowej. Jest również monumentalny, płócienny obraz olejny pt „Słońce”, z roku 1911, zdobiący aulę uniwersytetu w Oslo. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz
- Na bulwarach czyhają potwory. Filmowa historia Amerykiprzez Paweł JaskulskiAutor: Maciej Jarkowiec Wydawnictwo Agora
Maciej Jarkowiec analizuje historię Stanów Zjednoczonych opierając się nie na wydarzeniach historycznych i politycznych, lecz na kinowych filmach, wybranych z dziejów amerykańskiej sztuki filmowej. Jest ich 17, a w każdym z nich autor docieka wpływu na postawę przeciętnego Amerykanina, jego stosunku do własnego kraju i współobywateli, także do jego tradycji, kultury, a przede wszystkim postrzegania siebie jako elementu potężnej wspólnoty. Wspólnoty odgrywającej czołową rolę w skali całego świata. Tytuły filmów mówią wiele miłośnikom kina, nie tylko amerykańskiego. Są to – między innymi – „Brzdąc” Charlesa Chaplina (1921), „Dyliżans” Johna Forda (1939), „Obywatel Kane” Orsona Wellesa (1941), „Nocny kowboj” Johna Schlesingera (1969), „Taksówkarz” Martina Scorsese (1976), „E.T” Stevena Spielberga (1982), „Thelma i Louise” (1991).
Paradoksalnie autor otwiera swój przegląd filmikiem nieznanym i zaskakującym, trwającym 3 minuty i 25 sekund, a jest nim dzieło noszące tytuł „Egzekucja Czolgosza z panoramą więzienia w Auburn” z roku 1901. Ukazywał on wykonanie wyroku śmierci na Leonie Czolgoszu, anarchiście, który śmiertelnie postrzelił prezydenta USA Williama McKinleya. Został za to skazany na śmierć na krześle elektrycznym. Filmowcy chcieli utrwalić egzekucję na żywo, ale nie dostali zgody. W tej sytuacji Thomas Edison, wielki wynalazca i właściciel studia filmowego, zdecydował się na nakręcenie zainscenizowanej fabuły, którą wyreżyserował Edwin Porter, a nieliczne role, z samym skazańcem na czele, zagrali aktorzy niezawodowi. Zdaniem autora książki, powstał w ten sposób nie tylko pierwszy thriller w dziejach, ale również pierwszy dramat więzienny, horror oraz dokudrama czyli zainscenizowanie publicznego wydarzenia.
Kolejnym filmem omawianym w książce jest pierwsze arcydzieło kina: „Narodziny narodu” Davida Warka Griffitha (1915), rzecz dla odmiany ponad trzygodzinna, do dzisiaj wysoko ceniona przez historyków kina, a w roku prapremiery otoczona aplauzem na skalę ogólnokrajową. Szybko jednak wymowa fabularna dzieła okazała swoją mocno kontrowersyjną stronę, gdyż Griffith, ukazując okres po wojnie secesyjnej, wydobył z dziejów Ameryki postaci w białych habitach z kapturami, członków Ku-Klux-Klanu, organizacji powołanej do obrony białych przed bandami włóczących się, rabujących, gwałcących, a nierzadko i mordujących byłych czarnych niewolników, którzy po zniesieniu niewolnictwa nie zawsze mieli pomysł na swoją przyszłość. Tak było wówczas – w latach 60. XIX wieku. W momencie wejścia na ekrany „Narodzin narodu” Ku Klux Klan był już tylko wspomnieniem, które jak złowieszczy upiór odżyło i pokazało swoją szeroką siłę oddziaływania.
Rozpoczęły się napady na Afroamerykanów, lincze, a nawet masakry całych dzielnic. Film Griffitha jako pierwszy wdziejach ukazał destrukcyjną stronę sztuki kinowej oddziaływującej na ogromną skalę i wywierającej wpływ na aktualną historię. Analogiczne pierwiastki i cechy, chociaż nie zawsze negatywne, wydobywa Jarkowiec z kolejnych omawianych filmów, na przykład „Dyliżans” jest dla niego dziełem rozpoczynającym „triumfalny marsz amerykańskiej popkultury, która podbiła świat”. Sprawił to western, gatunek silnie wrośnięty w amerykańską tradycję, podniesiony przez Johna Forda do rangi sztuki. Odtąd pojęcia – Ameryka-Dziki Zachód-Western – staną się, jeśli nie tożsamymi, to w każdym razie bardzo sobie bliskimi. Autor książki posługuje się formą eseju, ale wplata w nią narrację pierwszoosobową, relacjonując swoje podróże po Stanach Zjednoczonych i związane z nimi obserwacje, przez co rzecz nabiera charakteru osobistego wpisanego w poetykę reportażu. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz
- Żona szkodnika. Wspomnienie z życia i ucieczki z ZSRSprzez Paweł JaskulskiAutorka: Tatiana Vasilevna Cernavina Wydawca: Ośrodek Karta, Centrum Mieroszewskiego
„Tylko obywatele sowieccy wiedzą, co to znaczy czekać na aresztowanie, więzienie i prawie pewną śmierć, kiedy nie jest się niczemu winnym”. Ten cytat, pochodzący z książki Tatiany Czernawiny, dobrze oddaje sytuację, która stała się udziałem milionów obywateli Związku Radzieckiego uznanych za wrogów systemu. Kilka miesięcy temu „Karta” opublikowała wspomnienia Wiktora Czernawina, biologa skazanego w 1930 r. na łagry za rzekomy sabotaż w przedsiębiorstwie przetwórstwa rybnego. Teraz dzięki wydawnictwu otrzymujemy pamiętnik jego żony, dotyczący tego samego okresu. To unikatowa możliwość przeanalizowania tej historii niejako w lustrzanym odbiciu albo też z perspektywy równoległej, bowiem autorka wprawdzie nie podzieliła z mężem losu łagierniczki, ale doświadczyła aresztowania i rozmaitych represji, wynikających z faktu bycia- jak sama pisze – „żoną szkodnika”. Jej sytuacji nie poprawiało również inteligenckie pochodzenie. Jej rodzice i siostra byli cenionymi badaczami, a ona sama pracownikiem naukowym Ermitażu.
Jak dowodzi historia, przynależność do inteligencji sama w sobie dziwnym trafemzawsze była problemem w systemach autorytarnych. Czernawina opisuje życie swojej rodziny począwszy od narodzin syna w momencie rozprzestrzeniania się rewolucji, trudne lata niedostatku i narastania napięcia następujące po tym radosnym dla niej wydarzeniu, okres represji i wszechogarniającego absurdu z początku lat 30-tych, aresztowanie męża, potem aresztowanie jej samej w 1931 r., a w końcu ucieczkę całej rodziny do Finlandii latem 1932 r. Ta opowieść nie tylko dokumentuje funkcjonowanie jednostki w systemie bolszewickiego terroru, ale także wpisuje się w nurt herstorii, procesu odzyskiwania pamięci o kobietach, będących świadkami przemian w takim samym stopniu jak męska część naszej populacji. Lektura ze wszech miar wartościowa i zasługująca na popularyzację. Polecam. Oprawa miękka, szyta. Anna Karczewska
- Łódź. Ziemia wymyślonaprzez Paweł JaskulskiAutor: Błażej Ciarkowski Wydawnictwo WAB
Błażej Ciarkowski zaprasza nas do podróży przez historie Łodzi. Nie przez „historię”, jako taką, lecz przez historie czyli utrwalone w publikacjach prasowych, książkach i broszurach opowieści i relacje osób, które były świadkami takich czy innych wydarzeń w historii miasta, a są one o różnym ciężarze znaczeniowym. Poznajemy je właśnie w podróży po mieście pod przewodnictwem autora, zabierającego nas – przykładowo – do tramwaju nr 12: w czasie przejażdżki z okien pojazdu oglądamy budynki zamieszkałe niegdyś przez możne rody łódzkie, o których codzienności, jak również wkładzie w rozwój miasta informuje nas posługujący się barwnym i zajmującym stylem autor-przewodnik.
Nagle przenosimy się do przeszłości, do roku 1915, 1925 lub 1967. Uczestniczymy w procesie sądowym, 13 maja 1935, z hersztem łódzkiego świata przestępczego jako oskarżonym. Jest nim Menachem Bornsztajn, zwany „ślepym Maksem” albo łódzkim Alem Capone, a jego sprawę rozpatruje sędzia Łoziński, który nie uległ histerii władz i ulicy oddającym wielodniową cześć zmarłemu marszałkowi Piłsudskiemu i nie odroczył posiedzenia sądu. Jesteśmy świadkami jak kilka lat później przed hotel Grand przy ul. Piotrowskiej zajeżdża samochodem z żoną i świtą premier Felicjan Sławoj-Składkowski, żeby w najwykwintniejszej w mieście restauracji zjeść obiad.
Przy okazji wydziwia ikrzyczy, że Piotrkowska jest w złym stanie, kamienice szare i ponure, a w całym mieście zieleni jak na lekarstwo. Wkrótce wydał rozporządzenie wojewodom, że w miastach i miasteczkach mają być parki i skwery, i w ogóle dużo drzew i kwiatów. Innym razem wędrujemy do roku 1981 na dworzec Łódź-Fabryczna, gdzie reżyser Krzysztof Kieślowski i aktor Bogusław Linda kręcą symboliczną scenę do filmu „Przypadek”, w której biegnący po peronie bohater wskakuje – lub nie – do odjeżdżającego pociągu. W 1992 roku obserwujemy na Piotrkowskiej dwóch gangsterów zbierających haracze, cofamy się też do początku XX stulecia, żeby zajrzeć do jedynego w Łodzi chrześcijańskiego chiromanty, niejakiego Henryka, przyjmującego w maleńkim mieszkaniu na pierwszym piętrze wykwintnej kamienicy Mieczysława Pinkusa przy ul. Zielonej. Przychodzą do niego z różnymi sprawami ludzie różnych stanów z Łodzi i okolic. Za poradę bierze od pięćdziesięciu kopiejek do jednego rubla. A jeśli cofniemy się jeszcze dalej, do końca XIX stulecia, możemy nawet spotkać Władysława Reymonta, który po publikacji i ogromnym sukcesie powieści „Ziemia obiecana” wykręcał się od zaproszeń na przyjazd do Łodzi z obawy przed zemstą miejscowych grup mafijnych, które także sportretował w swoim wielkim utworze.
Zdaniem Błażeja Ciarkowskiego, w Łodzi nic nie jest oczywiste i jednoznaczne. Historia miasta to nieustający proces jego wymyślania – stawania się – oraz zanikania, obumierania. Łódź żydowską zamordowali hitlerowcy, Łódźprzemysłowa zanikła po roku 1989. Inne było miasto fabrykantów, a inne robotników. Inne socjalistów, inne narodowców. Inne marzycieli, inne realistów. Książka zawiera dodatek ze zmieniającymi się na przestrzeni dziejów nazwami ulic, dla przykładu – przed rokiem 1914 obecna Legionów nazywała się Konstantynowska, od roku 1928 widniała w dokumentach oraz na tabliczkach jako 11 Listopada, w czasie okupacji Niemcy nadali jej imię generała Litzmanna (General Liztmann Strasse), a od roku 1945 do 1994 oddawała hołd Obrońcom Stalingradu. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz
- Wisła. Przewodnik dla dużych i małychprzez Paweł JaskulskiAutorka: Cecylia Malik Ilustracje: Grażyna Rigall Wydawnictwo Literackie
Choć w antykwariatach i starodrukach znajdziemy nie takie cuda, to trzeba przyznać, że współczesne książki – zwłaszcza te kierowane do najmłodszych czytelników – potrafią wywrzeć niespotykane nigdzie indziej wrażenia estetyczne. Prezentowana pozycja jest po prostu pięknym przedmiotem, dobrze wygląda na półce bibliotecznej (zarówno w domu, jak i w prawdziwej bibliotece), do tego reprezentuje dużą wartość merytoryczną. Cecylia Malik i Grażyna Rigall rzucają nowe światło na Wisłę, naszą największą rzekę. Któż nie słyszał o Bulwarach, schodkach, Pomoście nad Wisłą? Mam wrażenie, że ze stołecznej perspektywy Wisła słynie w ostatnich latach jako miejsce, gdzie można poimprezować, spędzić latem czas na plaży lub na parkiecie.
Wszystko to dobre wiadomości, ale gdzieś po drodze chyba coś gubimy. W przewodniku Malik i Rigall przywrócono właściwe proporcje. Czytelnik widzi Wisłę w całości i to podwójnej, to znaczy stoi przed szansą uruchomienia wyobraźni i ujrzenia całego ciągu, jaki tworzy rzeka, ale ponadto ma możliwość zrozumienia całego spektrum problemów i kontekstów Wisły.Nie jest z tym sam. Zerknijmy tylko na kilka postaci, których animowane sylwetki, nasze oczy ujrzą od razu po otwarciu książki. To autentyczne osoby, angażujące się w życie Wisły. Występują w odpowiednio dobranych pod siebie rozdziałach. Przekrój tematów? Wprost imponujący. Od źródeł (tych prawdziwych i tych metaforycznych, bo schowanych w legendach), przez wiedzę ogólną a szalenie wzbogacającą, po listy zwierzęcych mieszkańców Wisły. Lekturową przygodę podsumowuje quizowy aneks. Oprawa twarda, szyta.
- Szeptucha. Na ołtarzu ciszyprzez Radosław PulkowskiAutorka: Bianka Kunicka Wydawnictwo: Skarpa Warszawska Jest druga dekada XVII wieku, kiedy w okolicach Nowogródka na terenie ówczesnej Litwy rodzi się Nawojka – główna bohaterka tej powieści. Dziewczyna od najmłodszych lat zdradza swoim zachowaniem, że różni się od innych. Najwyraźniej ma dar, przez który mieszkańcy okolic podejrzewają, że jest opętana. Zmuszają oni matkę Nawojki, aby ta oddała dziewczynę na naukę do miejscowej szeptuchy Akaszy. Skoro Nawojka posiada moc, a przynajmniej talent, to niech nauczy się wykorzystywać swoje predyspozycje tak, by przydały się także innym ludziom. Nawojka jest zadowolona z takiego, a nie innego obrotu spraw, ponieważ już od dziecka ma nadzieję, że w życiu czeka ją coś więcej. Dziewczyna przede wszystkim chce się uczyć i poznawać świat, a któregoś dnia może nawet wylądować na królewskim dworze. Dom Akaszy jest dla niej najlepszym dostępnym miejscem do dalszego rozwoju – okazuje się, że szeptucha potrafi nawet czytać i zgadza się nauczyć tej umiejętności także swoją podopieczną. W dalszej części książki Nawojka odchodzi z rodzinnej wsi do miasta, by stopniowo piąć się po drabinie społecznej, oczywiście pozostając przy tym outsiderką. Dziewczyna trafia do szlacheckiego pałacu, nie kusi jej jednak blichtr, ale raczej możliwość zdobycia nowych doświadczeń. Nawojką kierują przede wszystkim pęd do wiedzy i miłość do życia. Przedstawiony przez Biankę Kunicką Nowogródek jest miastem wielokulturowym, zamieszkanym lub przynajmniej odwiedzanym przez przedstawicieli różnych religii. Nawojka przez jakiś czas mieszka w domu żydowskim, w jednym z fragmentów powieści toczy również filozoficzną dysputę z wyznającym Allaha imamem. Religia jest jednym z najważniejszych tematów tej powieści – choć Nawojce najbliżej jest do pogańskiej otwartości, docenia ona systemy religijne, z którymi ma do czynienia i stara się z każdego z nich wyciągnąć coś dla siebie. Powieść Bianki Kunickiej napisana jest przystępnym, niemal niestylizowanym językiem. Brak w niej wymyślnych zabiegów narracyjnych. Fabuła opowiadana jest tutaj bardzo klasycznie, od początku do końca. Wprawdzie akcja książki nie zmierza do żadnego konkretnego miejsca, ale jest to zrozumiałe – w końcu „Na ołtarzu ciszy” to dopiero pierwsza część cyklu powieściowego. Według mnie zdecydowanie może ona zainteresować czytelników (a szczególnie czytelniczki) literatury obyczajowej, przebranej w „słowiański” kostium. Jeśli weźmie się pod uwagę obecne trendy czytelnicze – warto mieć na półce. Oprawa miękka, klejona.
- Zaśnięcie Anisy. Opowieść o polskich starowierachprzez Radosław PulkowskiAutorka: Katarzyna Roman-Rawska Wydawnictwo: Czarne Najnowsza książka ze znanej serii Sulina wydawnictwa Czarne jest dokładnie tym, czym zazwyczaj są publikacje wchodzące w jej skład, a zatem osobistym wywodem z pogranicza reportażu i eseju, dotyczącym jednego geograficzno-duchowego wycinka świata. „Zaśnięcie Anisy” Katarzyny Roman-Rawskiej opowiada o polskich staroobrzędowcach, a zatem jednej z najmniejszych mniejszości religijnych w Polsce. Autorka ma wszelkie predyspozycje, by opisać świat polskich starowierów, ponieważ dziedziczy ich tradycje po kądzieli. Starowierkami były jej matka, babka, prababki, praprababki i ich rodziny. Jedna z prababek była szeptuchą. W dzieciństwie Roman-Rawska każde wakacje spędzała w Grabowych Grądach w powiecie Augustowskim, wsi niemal całkowicie zamieszkanej przez staroobrzędowców. Poza tym autorka pracuje w Instytucie Slawistyki PAN, jest badaczką i tłumaczką z języków rosyjskiego i białoruskiego. „Zaśnięcie Anisy” łączy perspektywę osobistą, związaną z ponownym odkrywaniem swoich korzeni, oraz perspektywę badawczą – nastawioną na próbę zrozumienia polskich starowierów i opowiedzenia o nich czytelnikom. Autorka opowiada o tym jak (podobnie jak każda przedstawicielka mniejszości) stopniowo wypierała świadomość swoich korzeni, a także jak wypierała ją jej matka, o wiele bardziej zanurzona w staroobrzędowej religijności i języku rosyjskim, którego na co dzień używało się w jej domu rodzinnym. Jednocześnie Roman-Rawska robi wszystko, by starowierów nie egzotyzować, pokazuje ich wraz z ich codziennością. Czasami nudną, nawet jeśli w tzw. krasnym kącie swoich domów mają ikony i wciąż pamiętają o korzeniach swojej wiary. Książka godna polecenia osobom zainteresowanym tematem starowierów, a także szerzej – tematyką polskich mniejszości i faktem, że Polska wcale nie jest krajem tak jednolitym narodowościowo i kulturowo, jakim niektórzy chcieliby ją widzieć. „Zaśnięcie Anisy” warto mieć na bibliotecznej półce. Oprawa miękka, klejona.
- Brutalizmprzez Radosław PulkowskiAutor: Achille Mbembe Wydawnictwo: Karakter Nie będzie przesadą stwierdzenie, że głównym tematem najnowszego eseju kameruńskiego filozofa, historyka i teoretyka polityki jest kondycja współczesnego świata. Achille Mbembe zarówno w swoich konkluzjach, jak i kształcie wywodu, jak najdalszy jest jednak od banału. W jego uniknięciu pomaga już choćby postawienie w centrum refleksji Afryki – kontynentu traktowanego po macoszemu, który jednak według filozofa odegra główną rolę w XXI-wiecznej myśli i historii. Gęsty, kipiący od kontekstów wywód kameruńskiego filozofa czerpie z teorii krytycznej, myśli postkolonialnej i psychoanalizy. Jego punkt wyjścia stanowi tytułowy termin „brutalizm”, który Mbembe zaczerpnął z architektury. Jest on jednak dla autora czymś o wiele więcej – metaforą trwającej epoki, w której późny kapitalizm doprowadza do ruiny zarówno planetę, jak i człowieka. Według Mbembe stopniowej zagładzie ulega dziś wszystko, co żywe, a jednym z najważniejszych celów kapitalizmu jest przemiana człowieka w nic poza materią i energią, które da się wykorzystać. W osiągnięciu tego stanu pomagają coraz bardziej nieuchwytna technologia, degradacja środowiska naturalnego i przede wszystkim charakterystyczne dla współczesności wyalienowanie człowieka z relacji społecznych, skutkujące samotnością i brakiem empatii. Kiedy jedynym celem istoty ludzkiej jest chwilowa rozkosz, staje się ona zupełnie egocentryczna i w konsekwencji niebezpieczna dla pozostałych mieszkańców planety. Choć autorowi „Brutalizmu” trudno byłoby przypisać optymizm, mimo wszystko stara się on poszukać pomysłów na to, co można zrobić, by naprawić to, co zostało zepsute i postarać się stworzyć nowy świat, oparty na zupełnie innych relacjach niż obecnie. Inspiracji do wymyślenia świata na nowo szuka właśnie w Afryce – jej historii, przebogatej kulturze i czasem wywrotowej z perspektywy Europejczyka myśli. Esej Achille Mbembe to lektura bardzo interesująca, a wręcz mogąca wytyczyć nowe ścieżki w światowej debacie intelektualnej. Z drugiej strony „Brutalizm” jest przeznaczony wyłącznie dla wyrobionych czytelników, najlepiej takich, którym nie jest obca współczesna filozofia. Z tego względu zakup tej publikacji rekomendowałbym jedynie większym bibliotekom lub bibliotekom naukowym – bardzo prawdopodobne, że w niewielkiej osiedlowej placówce nikt nigdy po tę pięknie wydaną książkę nie sięgnie. Oprawa miękka, klejona.
- Straszne historieprzez Radosław PulkowskiAutorka: Altea Villa Ilustracje: Victor Medina Wydawnictwo: HarperKids Poziom czytelniczy: BD II/III Książka wydana pod tytułem „Straszne historie” to typowo halloweenowa propozycja dla młodszych czytelników. Zawiera dostosowane do możliwości dzieci adaptacje dziesięciu znanych „opowieści niesamowitych” – dziewięciu anglojęzycznych i jednej niemieckojęzycznej. Znalazły się wśród nich: „Dracula” Brama Stokera, „Frankenstein” Mary Shelley, „Serce oskarżycielem” Edgara Allana Poe, „Dziwny przypadek doktora Jekylla i pana Hyde’a” Roberta Louisa Stevensona, „Portret Doriana Graya” Oscara Wilde’a, „Mumia” Arthura Conana Doyle’a, „Dom o siedmiu szczytach” Nathaniela Hawthorne’a, „Legenda o sennej kotlinie” Washingtona Irvinga (gdyby ktoś nie wiedział – to historia o jeźdźcu bez głowy), „Widmowi piraci” Williama Hope’a Hodgsona oraz „Jaś i Małgosia” Jacoba i Wilhelma Grimmów. Wszystkie wymienione powyżej opowieści zostały pozbawione najbardziej drastycznych opisów i znacznie skrócone, jednak ich fabuła nie ucierpiała, a najważniejsze wydarzenia przedstawione w klasycznych tekstach są obecne również w adaptacjach. W miarę możliwości zachowano język i gotycką stylistykę oryginałów – sposób, w jaki napisane są te opowiadania pewnie wyda się dzieciom archaiczny, ale za to będzie w udany sposób współtworzył atmosferę grozy. Podobnie jak oryginały, adaptacje zawarte w tej książce zdecydowanie mogą przestraszyć dzieci w wieku 9-12 lat, do których książka wydaje się skierowana. W tych klasycznych opowieściach grozy, nawet jeśli zostały przepisane, aż roi się przecież od zjawisk nadprzyrodzonych, ale również zła, śmierci i szaleństwa. O tym czy podobne historie będą odpowiednie dla danego dziecka, powinien zadecydować rodzic, który prawdopodobnie zna swojego podopiecznego najlepiej. Dla tych młodych czytelników, którzy lubią opowieści z dreszczykiem, „Straszne historie” z pewnością okażą się fascynującą lekturą. Dodatkową wartość publikacji stanowią pełne szczegółów, klimatyczne i odpowiednio mroczne ilustracje Victora Mediny oraz święcąca w ciemności okładka. Książkę polecam, choć nie wszystkim dzieciom. Oprawa twarda, szyta.
- Mój najlepszy najlepszy przyjacielprzez Edyta KucharekAutor: Olivier Tallec Wydawnictwo: Druganoga Poziom: BD O/I Kolejna odsłona przygód przekornej wiewiórki zmalowana i opowiedziana przez francuskiego ilustratora, rysownika komiksowego i autora książek obrazkowych; poprzednio na liście: „Już nie chcę być wiewiórką” p. 21/2023. Olivier Tallec w humorystycznej historyjce odsłania sekrety przyjaźni. Pewnego dnia wiewiórka spotyka małomównego, nieśmiałego grzyba Poka, który po przełamaniu pierwszych lodów zostaje jej najlepszym przyjacielem. Lubią razem spędzać czas, najchętniej na kontemplacji spadających liści czy wirujących płatków śniegu. Wraz z nadejściem wiosny dołącza do nich mucha Momo. Od tej chwili już we trójkę eksplorują las, puszczają kaczki i obserwują nurt rzeki. Wiewiórka lubi ich oboje. Odpowiada jej zarówno spokojna natura Poka, jak i żywe usposobienie Momo. Trudno jej jednak zdecydować, kto z nich ma być jej najlepszym przyjacielem – tym jedynym. Jakby tego było mało do grupy dołącza mysz Ginter… W finałowej scenie wszyscy czworo grają w karty. Zabawna, pogodna opowieść z otwartym zakończeniem skłania małych czytelników do zastanowienia się nad tym, co sprawia, że ktoś jest najlepszym przyjacielem i czy można mieć ich więcej niż jednego. W niebanalny sposób pokazuje proces budowania przyjacielskich relacji, różnorodną naturę przyjaźni i otwartość na nowe znajomości. Opowieść dopełniają zachwycające, malarskie ilustracje, które przemawiają do wyobraźni zarówno dzieci, jak i dorosłych. Większy format. Okładka twarda, szyta. Bardzo polecam.
- Uwierz w siebie, Pinku!przez Radosław PulkowskiAutorka: Urszula Młodnicka Ilustracje: Agnieszka Waligóra Wydawnictwo: Czytalisek Kolejny poradnik z cenionej przez dzieci i ich rodziców serii o niebieskim stworze Pinku. Poprzednio na liście „Bądź sobą, Pinku!” (przegląd 18/2023). Tym razem Urszula Młodnicka (absolwentka psychologii) i Agnieszka Waligóra (ilustratorka) uczą młodych czytelników, jak wierzyć w siebie, doceniać swoją wartość, wykorzystywać swój potencjał i radzić sobie z chwilami zwątpienia. Poszczególne rozdziały mają formę dialogów, w których mama pomaga Pinkowi zrozumieć i wziąć do siebie kolejne ważne zasady związane z wykorzystywaniem swojego potencjału i osiąganiem swoich celów. Dzięki tym rozmowom Pink zaczyna na przykład rozumieć, że nie każdy musi być dobry we wszystkim, że warto być dumnym z siebie, oswoić swojego wewnętrznego krytyka, a kiedy chce się czegoś dokonać – na przykład podzielić pracę na mniejsze części, nie rozpraszać się i zaakceptować słabsze dni, a nawet porażki. W książce obok treningu pewności siebie mały czytelnik znajdzie również całkiem praktyczne porady, dotyczące na przykład sprytnego, a zatem efektywnego uczenia się. Mama skutecznie przekonuje Pinka, że choć może teraz wydaje mu się to dziwne, tak naprawdę jest on w stanie nauczyć się wszystkiego, czego tylko będzie chciał! Najnowsza książka Urszuli Młodnickiej i Agnieszki Waligóry to pozycja mądra, a zarazem atrakcyjna w formie – choćby za sprawą wykorzystania dialogu i ładnych, charakterystycznych dla serii ilustracji. Na końcu każdego rozdziału znajduje się element niebiblioteczny w postaci dwóch stron z ćwiczeniami – autorki proszą w nich dziecko na przykład o zapisanie swoich problemów i przykładowych sposobów na wybrnięcie z trudnej sytuacji, wypisanie cech, które w sobie lubi albo narysowanie swojego portretu w momencie, kiedy jest z czegoś dumne. Te ćwiczenia stanowią jednak tylko dodatkową atrakcję dla czytelnika i według mnie nie powinny wpływać na decyzję o zakupie książki do biblioteki. Ja w każdym razie taki zakup polecam. Oprawa utwardzana, szyta. Nieco większy format, zbliżony do kwadratowego.
- Morderstwo w muzeumprzez Edyta KucharekAutor: Alasdair Beckett-King Wydawnictwo: Kropka Poziom: BD II Debiutancka książka nagradzanego brytyjskiego komika otwiera cykl powieści kryminalnych dla starszych dzieci zatytułowany „Montgomery Bonbon”. Bohaterką jest dziesięcioletnia dziewczynka – Bonnie Montgomery, która potajemnie rozwiązuje zagadki kryminalne. Przeistacza się wówczas w słynnego detektywa znanego jako Montgomery Bonbon. W prowadzeniu dochodzeń pomaga jej asystent, dziadek Banks, który często zajmuje się nudną czarną robotą. Gdy Bonnie razem z dziadkiem zwiedza Muzeum Historii Naturalnej oraz Dziedzin Pokrewnych, w zamkniętym na klucz pokoju w wieżyczce dochodzi do morderstwa ochroniarza i kradzieży cennego posążka orła. Bonnie natychmiast przebiera się za detektywa, przylepia sztuczne wąsy i udaje się na miejsce zbrodni, gdzie z wprawą przesłuchuje świadków. Wszystko wskazuje na to, że zabójca uciekł przez okno schodami przeciwpożarowymi, musiał też współpracować z kimś wewnątrz muzeum, kto spowodował wyłączenie prądu w całym budynku. Bohaterka przeprowadza śledztwo, pomagając dość nieudolnej policji w rozwiązaniu zawiłej zagadki kryminalnej. Autor świetnie wykreował postać głównej bohaterki, bystrej dziewczynki udającej dystyngowanego dżentelmena z zagranicy przypominającego nieco Herkulesa Poirota. Cudownie pokazane są też jej relacje z dziadkiem, który poważnie podchodzi do swej roli asystenta i kierowcy wnuczki. Wciągająca intryga kryminalna, ekscytujące przygody, historie z przeszłości, galeria barwnych, ekscentrycznych postaci oraz duża dawka humoru sprawią, że czytelnik nie będzie mógł oderwać się od lektury. Z humorystyczną opowieścią detektywistyczną doskonale współgrają czarno-białe ilustracje. Na końcu książki znajduje się słowniczek, w którym czytelnicy znajdą wyjaśnienia obcojęzycznych słów pojawiających się w tekście. Okładka twarda, szyta. Bardzo polecam.
- Stefanek straszyprzez Radosław PulkowskiAutor: Krzysztof Kochański Ilustracje: Tomasz Minkiewicz Wydawnictwo: Dwukropek Poziom czytelniczy: BD II Mały Stefanek uwielbia straszyć innych, taka już jego pasja. Choć jego rodzinie oczywiście nie zawsze się to podoba, chłopiec ma pokój wypełniony po brzegi przebraniami, które przydają się w straszeniu – maskami, wampirzymi kłami, nietoperzymi uszami – oraz takimi gadżetami jak sztuczna ręka, którą wystawia się z rękawa, żeby udawała prawdziwą. Stefanek nie przepuści żadnej okazji, żeby napędzić komuś stracha albo ewentualnie popisać się swoją odwagą, uważa bowiem, że wampiry, wiedźmy i inne straszydła robią na nim o wiele mniejsze wrażenie niż na innych dzieciach. Na książkę Krzysztofa Kochańskiego składa się sześć opowiadań. W prawie każdym z nich Stefanek usiłuje kogoś wystraszyć. Okazje, by to zrobić, miewa najróżniejsze, a bywa i tak, że to jego próbuje przestraszyć ktoś inny. Chłopiec wraz z rodziną zwiedza Zamek Książąt Pomorskich, który aż prosi się o upiorne figle, pomaga koleżance, która przestraszyła się rzekomej wiedźmy przynieść ziemniaki z piwnicy, odwiedza restaurację mieszczącą się na pirackim statku i robi jeszcze kilka innych rzeczy, którym zwykle towarzyszy tylko jedna myśl: jak by tu najskuteczniej kogoś przerazić? Warto zaznaczyć, że Stefanek ma ogromne szczęście, bo każda z jego kontrowersyjnych psot ostatecznie okazuje się mieć pozytywne konsekwencje – chłopiec pomaga odkryć skarb, przyczynia się do złapania włamywacza, a nawet, zupełnie niechcący, pomaga właścicielowi restauracji w rozkręceniu biznesu. „Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro” – mógłby powtórzyć Stefanek ze Mefistofelesem z „Fausta” Goethego. Mimo że książka jest skierowana do młodszych dzieci, nawet ich nie powinien nadmiernie wystraszyć nieco upiorny anturaż. „Stefanek straszy” nie jest tak naprawdę horrorem skierowanym do młodszych czytelników, ale lekko łobuzerską książką o płataniu figli i chłopcu, który nie może się przed tym powstrzymać, a nawet kiedy z całej siły próbuje – jakoś dziwnym trafem mu to nie wychodzi. Polecam. Oprawa twarda, szyta.
- Detektyw Wróbel i tajemniczy przybyszeprzez Edyta KucharekAutorzy: Tomasz Samojlik i Adam Wajrak Wydawnictwo: Agora dla dzieci Poziom: BD I/II Znakomity autorski duet, Tomasz Samojlik i Adam Wajrak, powraca na listę z kolejnym przyrodniczym komiksem dla dzieci, będącym kontynuacją przygód detektywa Wróbla w pewnym ponurym mieście występku (poprzednio w cyklu: „Detektyw Wróbel i struty dziób” p. 23/2023). Tym razem młody detektyw (Domikuś w przebraniu Sherlocka Holmesa) próbuje rozwiązać sprawę tajemniczych obcych przybyszów. Wprowadza też w tajniki pracy detektywistycznej stażystkę – sikorkę Modrinkę. Gdy w mieście zielone papugi (aleksandretty) zaczynają siać chaos i atakować inne ptaki, detektyw wpada na pomysł, aby nasłać na nie gang szpaków. Intryga obraca się przeciwko niemu i najpierw próbują dorwać go rozzłoszczone papugi, a po chwili zostaje uprowadzony do Umarłego Lasu przez jeszcze bardziej wściekłe szpaki, ledwo uchodząc z życiem. Okazuje się, że również mieszkańcy lasu wpadają w dziki popłoch z powodu obcych przybyszów, wokół których krążą przeróżne upiorne opowieści. Podejrzanymi są m.in. dziwaczny ptak drążący nory, „dzięciolica uwodzicielka”, która rozbija dzięciole rodziny, oraz owad przypominający potwora. Detektyw Wróbel po zebraniu zeznań świadków rozpoczyna śledztwo. Gdy poznaje wszystkich tajemniczych przybyszów, przekonuje się, że wcale nie są oni straszni i nie mają złych zamiarów. Wkrótce odkrywa, kto stoi za całą nienawistną propagandą. Przekonuje się też, że najlepszym rozwiązaniem problemu obcych przybyszów jest znalezienie wspólnego języka i pokojowe współistnienie. W uznaniu zasług dostaje Pokojową Nagrodę Wróbla. Autorzy komiksu w pomysłowy sposób rozprawiają się z tematem uprzedzeń. Przy okazji zaś przemycają sporo ciekawostek na temat inwazyjnych gatunków obcych i przyczyn ich ekspansji. Podobnie jak w poprzednich tomach komiksowe rozdziały przeplatane są wstawkami popularnonaukowymi wzbogaconymi zdjęciami. Czytelnicy znajdą tu też dużą dawkę humoru, żarty słowne, suchary i dowcipne, dynamiczne ilustracje. Okładka utwardzona, szyta. Polecam.
- Bo NIE. Zacznij odmawiać i żyć po swojemuprzez Lucyna PaciorekAutorka: Natalia Waloch Wydawnictwo Agora
Debiutancka książka dziennikarki Natalii Waloch nie jest zbiorem suchych rad i ćwiczeń na to, jak i kiedy mówić „nie”. Jest natomiast lekturą, która ma na tyle trafne argumenty, że czytelniczka sama dojdzie do wniosku, że warto wprawić się w odmawianiu, by zadbać o własne dobro.
Publikacja zawiera treści wzmacniające pozycję kobiet i motywujące je do walki o prawo do samostanowienia i życia w zgodzie z własnymi przekonaniami i intuicją. A jak udowadnia autorka, ludzkość od wieków tłamsiła kobiety, a historia zna mnóstwo przykładów, gdzie uznawano je za histeryczne, jeśli tylko odważyły się wyjść przed szereg i wyrazić bunt wobec tego, co im się nie podobało. I choć najgorsze dla kobiet czasy już minęły, to wciąż pokutują w kobietach nawyki i ukierunkowania, wpajane przez rodziców od pokoleń, wedle których dziewczynce nie wypada bawić się tak jak chłopcom, a najlepiej jeśli będzie wyłącznie grzeczna i posłuszna. Książka zawiera cenne przemyślenia na temat funkcjonowania społeczeństwa teraz i dawniej, demaskuje mechanizmy, które grają na niekorzyść kobiet. Skłania do tego, by żyć w zgodzie ze sobą i nie bać się mówić „nie”. Autorka przytacza trafne przykłady nadużywania argumentu płci w życiu rodzinnym i zawodowym. Książka napisana jest swobodnym, gawędziarskim językiem. Polecam wszystkim kobietom, oprawa miękka, klejona.
- Co jest w środku? Pory rokuprzez Radosław PulkowskiAutorka: Katarzyna Juszczak Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Poziom czytelniczy: BD 0/I „Pory roku” Katarzyny Juszczak to kolejna kartonowa książka z wydawanej przez Naszą Księgarnię serii „Co jest w środku?”. Wcześniej, podczas przeglądu 3 w 2024 roku omawialiśmy już książkę „Dom” Agnieszki Wajdy, należącą do tej samej serii. Propozycja Katarzyny Juszczak jest jedną z tych publikacji, które za pomocą obrazków z podpisami umieszczonych na rozkładówkowych planszach pokazują dzieciom świat przyrody i ludzkich zwyczajów. Każdej z czterech pór roku poświęcone są po trzy plansze zatytułowane kolejno: „Natura”, „Co robimy?” i „Świętujemy”. Wyjątkiem jest Zima, bowiem na tę porę roku przypada także dodatkowa, czwarta plansza, która poświęcona jest wyłącznie Bożemu Narodzeniu i tradycjom, które są związane z tym świętem. Poza tym w książce znajduje się jeszcze jedna rozkładówka, zatytułowana „W co się ubieramy?” – jest ona podzielona na cztery części, które prezentują przykłady odzieży i obuwia zazwyczaj noszonego podczas każdej z czterech pór roku. Książka przeznaczona jest dla najmłodszych dzieci i trzeba przyznać, że grube, kartonowe strony wydają się niezniszczalne. Z kolei duży format publikacji sprawia, że na planszach mieści się bardzo wiele obiektów, dzięki czemu książka jest bogata i powinna wystarczyć dziecku na długo. Ilustracje Katarzyny Juszczak cechują się nie tylko starannością i urodą – oprócz tego są one także na tyle realistyczne i szczegółowe, że dziecko bez problemu rozpozna w obrazkach odpowiedniki prawdziwych przedmiotów, zwierząt, roślin, potraw, zabaw itp. Podsumowując, „Pory roku” Katarzyny Juszczak to pozycja godna polecenia najmłodszym dzieciom. Mało tego – większość dzieci powinna zająć na dłużej.
- Mokradłaprzez Lucyna PaciorekAutorka: Maria Turtschanidoff Wydawnictwo Poznańskie
Powieść szwedzkojęzycznej fińskiej autorki, Marii Turtschaninoff należy do Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego. Poprzednio na liście nazwisko autorki pojawiło się wraz z tytułem „Naondel” (P. 15/2021).
Akcja powieści rozgrywa się na tytułowych mokradłach, w okolicy których osiedlił się człowiek i stworzył gospodarstwo, które nazwał Nevabacka. Podporządkował on sobie okoliczną przyrodę, wyciął las i zasiał ziarno, próbował też wysuszyć i wykorzystać pod uprawę mokradło, ale magia przyrody okazała się silniejsza. Siła pilnująca tego miejsca należała do mitycznych stworzeń i postaci z nordyckich wierzeń, które nadają powieści niesamowitego, magicznego klimatu. Kolejne pokolenia także nie mogły wykorzystać mokradła do własnych celów, a ich losy toczą się na przestrzeni kolejnych 400 lat. Właściciele gospodarstwa w końcu zdają sobie sprawę, że siła natury, z którą początkowo chcą walczyć, będzie dla nich nadzieją i schronieniem. To od przychylności przyrody będą zależeć losy rodziny.
Książka napisana jest barwnym językiem, stylizowanym na mowę dawnych czasów. Przez pierwsze dwa stulecia archaizacja jest mocno wyczuwalna, a w kolejnych latach język jest już bardziej współczesny. Podczas lektury można odnieść wrażenie, że czyta się legendę lub podanie ludowe, które uczy, że siła natury jest niezwyciężona, a człowiek powinien żyć z nią w zgodzie. Ciekawa pozycja dla fanów skandynawskiej literatury i mitologii. Powieść urzeknie czytelnika, lubiącego pobudzające wyobraźnię opisy przyrody. Polecam. Oprawa twarda, szyta.
- Nasze miasteczkoprzez Radosław PulkowskiAutorzy: Doro Göbel, Peter Knorr Wydawnictwo: Babaryba Poziom czytelniczy: BD 0 „Nasze miasteczko” to kolejna wydana w dużym formacie kartonowa książka obrazkowa autorstwa Doro Göbel i Petera Knorra. Wcześniej na naszej liście pojawiły się już „Jedziemy na wycieczkę” (przegląd 13/2018) i „Na placu budowy” (przegląd 21/2020), a w ogóle na polskim rynku jeszcze m.in. „Na wakacjach”, „Na ryneczku” czy „Nie ma jak w domu”. Najnowsza pozycja pary niemieckich autorów, podobnie jak poprzednie, ma pobudzać spostrzegawczość dziecka za pomocą licznych szczegółów znajdujących się na każdej z siedmiu rozkładówek. Bogate w detal, ładne i gęste od treści ilustracje przedstawiają kilka miejsc znajdujących się na terenie jednego miasteczka – oprócz bardzo różnorodnych domów mieszkalnych mały czytelnik odnajdzie na planszach m.in. miejski ryneczek, auto serwis, pełną roślin szklarnię, plac zabaw dla dzieci, kawiarnię czy liczne sklepy i lokale usługowe. Na kolejnych stronach będzie też świadkiem licznych wydarzeń, wśród których można wymienić na przykład interwencje straży pożarnej i służb medycznych, ulewny deszcz czy prace remontowe. Na rysunkach nie brakuje poczucia humoru, co oczywiście stanowi dużą zaletę książki. „Nasze miasteczko” można zdecydowanie polecić – książki z tej serii to pewniak.
- Suknia i sztalugiprzez Edyta KucharekAutor: Piotr Oczko Wydawnictwo: Znak Piotr Oczko jest profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, historykiem sztuki, literaturoznawcą, tłumaczem literatury niderlandzkiej i eseistą. W niniejszej książce przybliża sylwetki niezwykłych artystek pochodzących z XVI-XVIII wieku, którym udało się zaistnieć w swojej epoce, a obecnie zalicza się je do kanonu feministycznej historii sztuki. Tom zawiera piętnaście szkiców: pięć publikowanych jest po raz pierwszy, natomiast pozostałe stanowią rozszerzone wersje artykułów, które ukazały się na łamach miesięcznika „Znak” (w cyklu „Malarki tylko przyszpilają cień”). Teksty wzbogacają liczne kolorowe reprodukcje dzieł artystek. Autor koncentruje się na rekonstrukcji biografii tytułowych bohaterek poszczególnych szkiców, m.in. Catheriny Van Hemessen – antwerpskiej portrecistki okresu renesansu, twórczyni pierwszego autoportretu w dziejach sztuki europejskiej, Sofonisby Anguissoli – włoskiej malarki słynnej z mistrzowskiego portretowania dzieci, Artemisii Gentileschi – malarki na dworach Medyceuszy i angielskiego króla uznawanej obecnie za gwiazdę feministycznej historii sztuki, Judith Leyster – niderlandzkiej malarki okresu baroku specjalizującej się w scenach rodzajowych oraz portretach, która mimo wielu przeciwności losu została wpisana jako mistrzyni do rejestru Gildii Świętego Łukasza. Historie tychże bohaterek dopełniają sylwetki innych ówczesnych artystek, kontekst społeczno-kulturowy oraz wątki osobiste (w tym o ulubionych muzeach czy chorobie nowotworowej). Piotr Oczko z pasją i znawstwem opowiada o życiu, postawie artystycznej oraz twórczości dawnych malarek, które chcąc się realizować, musiały przeciwstawić się patriarchalnym normom i konwenansom, pokonać społeczne ograniczenia, a często ponieść koszty osobiste. Wiele uwagi poświęca autoportretom malarek. Analizuje strategie ich autoprezentacji, odkrywa ukryte znaczenia i opisuje ich warsztat. Erudycyjna, pasjonująca lektura. Publikacja zawiera bibliografię oraz indeks. Okładka twarda, szyta. Bardzo polecam.
- Siła precyzjiprzez Edyta KucharekAutor: Simon Winchester Wydawnictwo: Bo.wiem Książka brytyjskiego pisarza i dziennikarza, który obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych, to opowieść o poszukiwaniu standaryzacji. Przez stulecia rzeczy użytkowe były wykonywane – często z niesamowitą pieczołowitością i precyzją – przez rzemieślników, przez co były niepowtarzalne. Jeśli zepsuła się w nich jakaś część, nie można było jej szybko wymienić na inną, leżącą w magazynie, tylko trzeba było ją najpierw dorobić do tego konkretnego egzemplarza. Wynalezienie i upowszechnienie maszyn parowych skłoniło inżynierów do poszukiwania metod produkcji, które pozwoliłyby na wytwarzanie rzeczy w większych, powtarzalnych seriach. Autor przedstawia przełomowe wydarzenia związane ze zwiększeniem precyzji przy produkcji różnych rzeczy oraz twórców tych przełomowych rozwiązań. Czytelnik pozna między innymi: historię produkcji wierconych luf do dział okrętowych, co później pozwoliło wytwarzać szczelne cylindry do silników parowych; zastosowanie standardowych zamków w karabinach armii francuskiej, co umożliwiło szybkie naprawy uszkodzonej broni w warunkach polowych; przypadek teleskopu Hubble’a, którego układ optyczny wykonany z wielką precyzją, ale obarczoną pierwotną pomyłką, wymagał naprawy po wyniesieniu na orbitę, a także problematykę współczesnych mikroprocesorów, których miniaturyzacja zbliża się do fizycznych granic związanych ze zjawiskami z rozmiarem atomu krzemu. Bardzo ciekawa, świetnie napisana książka popularnonaukowa, w jasny sposób wyjaśniająca rozmaite tematy z zakresu inżynierii precyzyjnej. Pozycja zawiera przypisy, bibliografię, indeks oraz słownik terminów i określeń pojawiających się w tekście. Okładka miękka, klejona. Polecam.
- Góryprzez Radosław PulkowskiAutorka: Regina Giménez Wydawnictwo: Druganoga „Góry” Reginy Giménez to jedna z tych książek, które sprawiają przyjemność już przy samym przeglądaniu. Nic dziwnego – autorka tej książki jest nawet nie tyle ilustratorką, ile raczej artystką, na co dzień wystawiającą swoje geometryczne, skupione na barwach prace w galeriach. Wcześniej w formie książkowej wydała już „Geo-grafiki” – publikację podobną do „Gór”, skupioną jednak nie na samych górach, ale na najróżniejszych zagadnieniach geograficznych. „Geo-grafiki” omawialiśmy podczas przeglądu 21 w 2022 roku. Nowa książka Giménez opowiada już ekskluzywnie o górach, na każdej ze stron dostarczając zarówno podstawowej wiedzy, jak i barwnych ciekawostek poświęconych terenom wznoszącym się wysoko ponad poziom morza. Geometryczny styl autorki nie tylko sprawia czysto estetyczną przyjemność, ale także sprzyja przedstawieniu danych liczbowych w formie różnorodnych wykresów i schematów. Graficznie przedstawione są tu m.in. najwyższe szczyty i największe głębiny morskie na Ziemi, najdłuższe pasma górskie, najwyższe i największe wulkany świata, a także lista najbardziej górzystych krajów (wraz z procentem ich powierzchni, który zajmują tereny położone powyżej 800 m n.p.m.). Przeglądający książkę niedorosły czytelnik może nabyć nieco podstawowej wiedzy, która pewnie przyda mu się w późniejszym życiu – dowie się m.in., jak działa skala mapy, jak oznaczane są szlaki górskie, czym są izohipsy i jak z nich korzystać, a także, że co każde 150 metrów w górę temperatura spada o około 1 stopień Celsjusza. W książce nie zabrakło także wiedzy zdecydowanie ponadpodstawowej: przecież mało kto wie na przykład o tym, że najwyższe wzniesienie na Marsie – Olympus Mons – liczy około 25 000 metrów ponad marsjańskimi nizinami, a jedynymi przedstawicielami fauny, które występują na Mount Evereście na wysokości ponad 6000 m n.p.m. są pająki skakuny, które żywią się przyniesionymi przez wiatr zamarzniętymi owadami. Gorąco polecam zakup książki Reginy Giménez. Teoretycznie jest to publikacja dla dzieci i rzeczywiście myślę, że ciekawscy niedorośli od około 10 roku życia mogą spędzić z nią dużo wartościowego czasu. Jednak według mnie tak naprawdę „Góry” to książka dla wszystkich, niezależnie od wieku. Sam przeczytałem (i obejrzałem!) ją z ogromną przyjemnością. Oprawa twarda, szyta. Bardzo duży format.
- Ask for Andreaprzez Edyta KucharekAutorka: Noelle W. Ihli Wydawnictwo: Otwarte Pierwsza na naszej liście książka amerykańskiej pisarki to wciągający thriller psychologiczny z wątkiem paranormalnym. Przedstawia historię trzech młodych kobiet, które zostały zamordowane przez Jamesa Carsona, informatyka mającego żonę i dwie małe córki, który potajemnie flirtuje i umawia się na randki z kobietami poznanymi najczęściej przez aplikację randkową. Spokojna, wpatrzona w niego i całkowicie mu podporządkowana żona (April) przez długi czas w ogóle nie domyśla się, że mieszka pod jednym dachem z seryjnym mordercą. Z biegiem czasu zaczynają docierać do niej niepokojące sygnały, a czytelnik z zapartym tchem śledzi, czy uda jej się ocalić siebie i swoje dzieci. Pewien udział w tym, aby April przejrzała na oczy, ma mieszkający od dwóch lat w ich domu duch pierwszej ofiary Jamesa – Brecii, atrakcyjnej dziewczyny uduszonej przez niego przedłużaczem za odrzucenie. Brecia śledzi poczynania swego oprawcy, starając się znaleźć jakiś sposób, aby udaremnić jego plany i powstrzymać go przed kolejnymi zbrodniami. Historia toczy się na kilku planach czasowych z perspektywy trzech ofiar Jamesa. Oprócz relacji Brecii poznajemy też losy Meghan, która została otumaniona przez niego pigułką gwałtu, wykorzystana seksualnie i uduszona apaszką. Jej duch trzyma wartę nad porzuconym w dziczy ciałem, a gdy zostają z niego tylko szczątki przebywa ze swoim butem leżącym przy dróżce, pragnąc, aby ktoś w końcu ją odnalazł. Trzecią bohaterką jest Skye, którą poznajemy, gdy kończy pracę w kawiarni tuż przed wyjazdem do college’u. Jej plany zostają brutalnie przerwane. Jako duch towarzyszy przerażonej jej zniknięciem mamie. Wszystkie trzy bohaterki są zdeterminowane, aby James zapłacił za swoje zbrodnie. Tytuł książki to hasło bezpieczeństwa i ochrony przed napaściami seksualnymi, jakie można znaleźć w damskich toaletach w klubach. Świetnie skonstruowany, emocjonujący i trzymający w napięciu thriller. Okładka miękka, klejona. Polecam.
- Stacja Straszydłoprzez Radosław PulkowskiAutorka: Anne Elvedal Ilustracje: Hedda Kverndalen Wydawnictwo: Zielona Sowa Poziom czytelniczy: BD II/III Powieść Anne Elvedal to horror przeznaczony dla dzieci i młodszej młodzieży – wydawca opatrzył ją oznaczeniem 10+ i z takim jej zaklasyfikowaniem można się zgodzić. Pamiętać należy jednak, że dzieci są różnie i to, co na jednym dziesięciolatku nie zrobi większego wrażenia, może przerazić innego dwunastolatka. Główną bohaterką powieści jest dwunastoletnia Billie, która razem z rodziną przeprowadza się z dużego miasta do znajdującego się w małej miejscowości opuszczonego budynku stacji kolejowej. Bohaterka początkowo czuje się osamotniona w nowym środowisku, tym bardziej że utrzymywanie wirtualnego kontaktu z dotychczasową najlepszą przyjaciółką wychodzi jej raz lepiej raz gorzej. W nowym miejscu Billie zaprzyjaźnia się tylko z Rasmusem, chłopcem, który ma każde oko w innym kolorze i którego ignorują pozostali rówieśnicy. Jakby przeprowadzka sama w sobie nie stanowiła dla dziewczynki wystarczającego problemu, po niedługim czasie zaczyna ona dostrzegać, że jej nowy dom skrywa tajemnice, a być może wręcz żyje własnym życiem. W nocy Billie słyszy dziwne dźwięki, a pewnego dnia zauważa na ścianie wymowne ostrzeżenie. Problem w tym, że napisu o treści „Wynoście się stąd!” nie widzi nikt oprócz niej. No, prawie nikt… Z racji, że część zabawy płynącej z lektury tej książki stanowi stopniowe rozwiązywanie zagadki przez bohaterkę i czytelnika, nie napiszę więcej o fabule. Powiedzmy tylko, że budynek, w którym zamieszkała Billie z rodziną, okazuje się pełnić jeszcze jedną ważną funkcję – i jest to funkcja należąca do porządku spraw nadprzyrodzonych. I jeszcze, że, jak okazuje się w końcówce, w rodzinie Billie była kiedyś pewna osoba, o której mówiono, że potrafi widzieć zmarłych… Rodziców potencjalnych czytelników wypada ostrzec, że książka Anne Elvedal w pewien sposób podejmuje temat śmierci i żałoby. Robi to wprawdzie w sposób umiejętny, tak samo jak umiejętnie straszy, jednak sam wybór tematu może okazać się zbyt trudny na przykład dla dzieci, które nie oswoiły się ze stratą bliskiej osoby. Końcówka powieści sugeruje, że autorka może stworzyć także jej kontynuację. Do polecenia miłośnikom horrorów dla dzieci. Oprawa miękka, klejona.
- Rodzina Obrabków i Dama w Boaprzez Lucyna PaciorekAutor: Anders Sparring Ilustracje: Per Gustavsson Wydawnictwo Zakamarki Poziom czytelniczy: BD I
Szósty tom zabawnego cyklu książek dla dzieci o nietypowej rodzinie Obrabków, którzy zgodnie z brzmieniem swojego nazwiska – obrabiają innych. Tym razem, obiektem ich zainteresowania jest obraz wiszący w muzeum zatytułowany „Dama w Boa”. Syn Państwa Obrabków – Ture jako jedyny z rodziny nie chce rabować muzeum. Chcąc ratować rodzinę przed kradzieżą, postanowił stworzyć obraz własnoręcznie i powiesić go na ścianie, w nadziei, że jego rodzina zarzuci plan włamu. Ale jak tłumaczy mama Ture’ego – jako Obrabkowie muszą kraść, więc nocą podmienili obraz Ture’go na ten z muzeum. Dzieło chłopca spodobało się zwiedzającym, którzy uznali, że to obraz wielkiego artysty. Ture w odwecie zakradł się do muzeum i zabrał swój malunek z powrotem. Zadowoleni rodzice, że ich syn popełnił pierwsze przestępstwo, powiesili obraz Ture’go na ścianie.
Książka zaskakuje i rozśmiesza. Młody czytelnik będzie zachwycony odwróceniem tego, co dobre i złe. Już sam wstęp ujmuje, kiedy narrator bezpośrednio zwraca się do czytelnika. Lekturę umilają karykaturalne ilustracje Perego Gustavssona. Książka sprawdzi się jako lektura do samodzielnego czytania – rozdziały są krótkie, tekst napisany dużą czcionką. Polecam, oprawa twarda, szyta. Poprzednio na liście „Rodzina Obrabków i klątwa gipsowego kota” (P. 8/2024).
- Największa radość, jaka nas spotkałaprzez Edyta KucharekAutorka: Claire Lombardo Wydawnictwo: Świat Książki Debiut literacki amerykańskiej autorki, absolwentki kursów pisarskich w Iowa Writers’ Workshop, to wciągająca, rozbudowana historia rodziny Sorensonów. Marilyn, właścicielka sklepu żelaznego, oraz David, emerytowany lekarz rodzinny, mają czterdziestoletni staż małżeński oraz cztery dorosłe córki. Najstarsza Wendy jest bogatą, poobijaną przez życie wdową, która po stracie ukochanego męża nadużywa alkoholu i prowadzi rozwiązły tryb życia. Jej o rok młodsza siostra Violet, z wykształcenia prawniczka, wiedzie pozornie szczęśliwe życie w luksusowej rezydencji z mężem, właścicielem kancelarii prawnej, i dwoma synami. Z kolei Liza, doktor psychologii, robi karierę naukową na uczelni. Od dziesięciu lat związana jest z Ryanem, który cierpi na depresję i obecnie nie pracuje. Para spodziewa się dziecka. Najmłodsza zaś Grace jest absolwentką liceum, samotną, wycofaną dziewczyną, która nie dostała się na studia prawnicze, ale ukrywa to przed rodzicami. Każda z sióstr boryka się z własnymi problemami, często udając, że wszystko jest w porządku. Życie całej rodziny wywraca do góry nogami pojawienie się piętnastoletniego Jonaha. Okazuje się, że jest on nieślubnym dzieckiem Violet, oddanym do adopcji od razu po urodzeniu. Jego adopcyjni rodzice zginęli w wypadku i przez kolejne lata chłopiec przechodził przez kilka domów zastępczych. Ponieważ Violet nie chce go wpuścić do swojego uporządkowanego, „idealnego” życia, Jonah trafia do domu Wendy. Pogmatwane życie córek przeplatane jest historią wielkiej miłości Marylin i Davida, począwszy od ich pierwszego spotkania w 1975 roku, przez kolejne lata ich wspólnego życia, etapy rodzicielstwa i dorastanie córek. Śledząc losy Sorensonów poznajemy ich rodzinne sekrety i dramaty, małżeńskie rozgrywki, życiowe wybory, kryzysy, szczęśliwe chwile oraz złożoność relacji międzyludzkich. Opowieść podzielona jest na cztery pory roku i przedstawiona z różnych punktów widzenia. Wielowymiarowa, pełna emocji, skłaniająca do refleksji powieść z rozbudowaną warstwą psychologiczną. Okładka miękka, klejona. Polecam.
- Zrostekprzez Lucyna PaciorekAutor: Padrig Kenny Wydawnictwo Kropka Poziom czytelniczy BD III
Powieść dla dzieci o wielowymiarowym przekazie z dobrze zbudowaną warstwą fabularną i ciekawymi bohaterami. „Zrostek” jest dziecięcą wersją kultowego potwora z książki o Frankensteinie napisanej w XIX wieku przez Mary Shelley.
Zrostek powstał z martwych ludzi w wyniku eksperymentu stworzonego przez Profesora. I choć z początku powieść brzmi całkiem złowrogo, to na tym kończy się jej najmroczniejszy charakter. Jak czytamy, Zrostek nie jest potworem, a stworzeniem. Nie rozumie niechęci, jaką ludzie go darzą, bo jak mówi „przecież każdy jest inny”. Zrostek jest miły, pomocny i przyjacielski. Jego pierwszym przyjacielem jest Henryk, który powstał z nieco mniej udanego eksperymentu Profesora. Mimo to, nasz bohater akceptuje jego wady i w ujmujący sposób tłumaczy wpadki. Kiedy ten uciekł z zamku, Zrostek wyrusza za nim w towarzystwie Alicji – dziewczyny, która zrozumiała, że współpraca z szalonym naukowcem nie przyniesie nic dobrego. Po drodze, okazuje się, że Zrostek i Henryk nie są jedynymi powołanymi do życia stworzeniami, a także, że w obliczu tragedii są oni w stanie współpracować z ludźmi i uratować niejedno istnienie. W myśl tego, że zło nie bierze się z niczego, mroczna natura Profesora także zostaje wytłumaczona – okazuje się, że Profesor zatracił się w naukowych eksperymentach z żalu po stracie bliskich mu osób – chciał wskrzesić zmarłą żonę i dziecko.
Książka autorstwa irlandzkiego pisarza – Padriga Kenny’ego jest wspaniałym przykładem lektury o przyjaźni, akceptacji inności, stracie i żałobie. Warstwa fabularna jest wciągająca i zaskakująca, ma wyważone elementy grozy, które wywołają dreszczyk u młodego czytelnika, ale łagodna natura Zrostka i jego ujmujący charakter skutecznie złagodzą mroczny klimat powieści. Bardzo polecam, oprawa twarda, szyta. Poprzednio na liście „Blaszak” (P. 7/2019).
- Jak się czują dinozauryprzez Lucyna PaciorekAutor: Swapna Haddow Ilustracje: Yiting Lee Wydawnictwo Harper Kids
Kolejna książka należąca do serii „Opowieści 5 minut przed snem”. Poprzednio „Cuda w ciele” (P. 8/2024). Omawiana książka dotyczy dziesięciu emocji, o których mowa w komiksowych historiach, wyrażanych przez sympatyczne dinozaury. Postacią spajającą wszystkie historie jest Doktor Diplo, który przyjmuje mieszkańców Dinowioski w swoim gabinecie psychologicznym i pomaga im poradzić sobie ze złością, smutkiem, strachem, ekscytacją, samotnością, nieśmiałością, znudzeniem, a także naucza wyrażać szczęście i zadowolenie. Doktor Diplo najpierw cierpliwie słucha problemu, pomaga nazwać dominującą w danym momencie emocję, a następnie podaje sposób na to, by sobie z nią poradzić za pomocą np. ćwiczeń ruchowo-oddechowych. Dokładna instrukcja do wykonania ćwiczenia kończy każdą opowieść.
Uważam, że książka jest warta uwagi, przede wszystkim dlatego, że uczy nazywać emocje, co powinno się ćwiczyć już od najmłodszych lat. Może być też świetnym punktem wyjścia do ćwiczenia uważności i rozmów o emocjach. Komiksowe ilustracje są w jasnych kolorach. Polecam. Oprawa twarda, klejona.
- Rzym od kuchni. Śladami historii najsłynniejszych dań Wiecznego Miastaprzez Paweł JaskulskiAutorka: Magdalena Wolińska-Riedi Wydawnictwo Znak W Rzymie byłem tylko raz, w 2015 roku. Miałem tydzień, aby poczuć klimat miasta i zobaczyć wiele na własne oczy. Niewątpliwie w Rzymie napotykamy dużo magii, która nie pozwala mi zapomnieć o tamtym wyjeździe, wrzesień 2015 stał się moją prywatną mitologią. Na szczęście są filmy (wystarczy wspomnieć klasyki Felliniego albo nawet pocztówkowych, ale przyjemnych „Zakochanych w Rzymie” Woody’ego Allena). No i są jeszcze książki Magdaleny Wolińskiej-Riedi – naszej niezastąpionej rodaczki, pełnej wdzięku oraz zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego piękna, która pokazuje nam Rzym w sposób popularyzatorski, ale jednocześnie bardzo kunsztowny. W Wiecznym Mieście mieszka od przeszło dwudziestu lat, zna języki, jest korespondentką telewizyjną, prywatnie spełnioną matką i żoną. Osobiste szczęście autorki można odczuć w kontakcie z jej publikacjami. Tak było w przypadku książki „Mój Rzym. Spacerem po niezwykłych zakątkach Wiecznego Miasta” (P. 20/2023), również przy trylogii watykańskiej, tak jest i teraz w „Rzymie od kuchni. Śladami historii najsłynniejszych dań Wiecznego Miasta”. Po serii książek, w których Wolińska-Riedi odsłaniała kulisy cudownej przestrzeni, w jakiej przyszło jej żyć, niby kontynuuje ten wątek, ale w oparciu o zupełnie inny, ale jakże istotny dla włoskiej kultury i tożsamości, fundament. Autorka jako wieloletnia mieszkanka stawia pewnie kroki, nogi same prowadzą ją do ulubionych rzymskich knajpek. Poznawanie Rzymu od kuchni wiąże się nie tylko z jedzeniem, piciem, łechtaniem kubków smakowych i podniebienia, ale również odwiedzinami, spotkaniem z drugim człowiekiem, a potem kolejnymi odwiedzinami nierzadko tych samych miejsc. I wcale nie musi mieć ono gwiazdek Michelin. „Lokalny bar jest dla mieszkańców Rzymu niczym kompas (…)” – pisze autorka na stronie 12; zresztą takimi ładnymi, sprawnymi literacko zdaniami obdarowuje czytelnika raz po raz. Może to z szacunku wobec faktu istnienia ponad 4200 barów w samym tylko Rzymie. Niektóre wątki wzruszają, stanowią twardy dowód na istnienie ciągłości kulturowej. Pan Angelo Salis od 70 lat stoi za barem Farnese: bardzo ciasnym miejscu, którego nie można nie kochać. Autorka celuje w promocję mniej znanego oblicza Rzymu, ale jednocześnie nie może przejść obojętnie obok wybranych kultowych, eleganckich lokali. Wchodzimy więc razem z panią Magdaleną chociażby do Antico Caffe Greco w pobliżu Schodów Hiszpańskich – wiekowej kawiarni, w której Mikołaj Gogol pisał „Martwe dusze”, Polacy również zawsze mogli liczyć tutaj na silną reprezentację. Magdalena Wolińska-Riedi znakomicie czuje swój tekst, w idealnych miejscach dorzuca informacje historyczne, które układają się w np. krótką historię kawy. Wszędzie gdzie kontekstowo otwiera się miejsce na tego typu wątek, autorka czyni to bez wahania. Sporo dodatkowych informacji zamieściła też w dolnych przypisach dygresyjnych. Słowa pochwały należą się również za konstrukcję książki, która przy takim temacie mogła pójść w różnych kierunkach i ujęciach. W moim odczuciu autorka wybrała najlepsze rozwiązanie, mające w sobie pewne napięcie dramaturgiczne. Zaczynamy przecież od obowiązkowej kawy, następnie przechodzimy do przekąsek, dopiero potem czekają nas pasty, potrawy mięsne i pizze. No i wino. Lekturę całości można porównać do spędzenia jednego pełnego dnia w Rzymie. Każdy rozdział jest przecież siłą rzeczy podporządkowany konkretnej porze. Świetnie wypadają wtręty autobiograficzne. Weźmy takie wspomnienie z pierwszego pobytu w Rzymie na stronach 107-108. Intensywność zapachu sosu pomidorowego po wejściu do wynajmowanego mieszkania to włoska odmiana pamięci ukrytej w Proustowskiej magdalence. Prezentowana pozycja stanowi mistrzowskie połączenie przewodnika kulinarnego z reportażem. Magdalena Wolińska-Riedi opiekuje się czytelnikiem jak własnym dzieckiem, trzyma za rękę, wskazuje palcem wszystko, co warte jest ludzkiej uwagi. Byłbym zapomniał: każdy rozdział kończy się intrygującym bonusem, za jaki należy uznać przepis (nie brakuje przepisów autorskich!). Z estetycznym wydaniem pięknie korespondują z kolei zdjęcia Eweliny Janowskiej, Kingi Wójcickiej i jedna fotografia Tomasza Żukowskiego. Pora wrócić do Rzymu śladami Magdaleny Wolińskiej-Riedi. Oprawa miękka, klejona. Bardzo polecam.
- Taki dobry chłopak. Sprawa Kajetana Poznańskiegoprzez Paweł JaskulskiAutorka: Hanna Dobrowolska Wydawnictwo Harde Mało kto nie słyszał o sprawie Kajetana Poznańskiego – a tym bardziej w środowisku warszawskich bibliotekarzy. Choć w placówce na Woli pracował zaledwie kilka miesięcy, szereg jego dziwnych zachowań przypieczętowanych brutalnym morderstwem utkwił w głowie niejednej osoby. Dopiero po zbrodni przychodziła spóźniona refleksja, że z tym gościem rzeczywiście było coś nie tak. Czy jednak wystarczająco „nie tak”, aby odebrał komuś życie, do tego w taki sposób, z towarzyszeniem tak odrażających kontekstów? Na to pytanie udziela odpowiedzi dziennikarka sądowa Hanna Dobrowolska – poprzednio na liście „Wnuczkowa mafia. Powiedz im, co masz, a wszystko ci zabiorą” (P. 23/2019). Wie o bestialskim mordzie bardzo dużo, pisała na ten temat od samego początku. Można powiedzieć, że prezentowana pozycja jest ukoronowaniem tej wyboistej drogi, po której stąpała od 2016 roku. Chyba nikt inny nie mógł napisać takiej książki, Dobrowolska spełniła obowiązek reporterki kryminalnej, odkrywając przed czytelnikami wiele kart, o istnieniu których z pewnością nie miał pojęcia. Czerpanie wiedzy o sprawie Kajetana Poznańskiego z Internetu w swoim czasie było bardzo łatwe. Newsy bombardowały nas z każdej strony, zmieniły jedynie charakter po schwytaniu mordercy na Malcie. Informacja o potwornej zbrodni, skojarzenie faktów z ulicy Skierniewickiej z ulicą Potocką, pościg za uciekinierem, aresztowanie, powrót do Polski, atak na konwojujących policjantów (wygląda na to, że Poznański wierzył w możliwość spektakularnej ucieczki; myślał nawet o skoku ze spadochronem), atak za pomocą kawałka szkła na lekarkę już w więzieniu. Mniej więcej tak – oczywiście w dużym skrócie – przedstawiają się wypadki, które Dobrowolska zebrała w całość pod doskonałym, trafionym w punkt tytułem „Taki dobry chłopak”. W książce jest w zasadzie wszystko, czego powinno się oczekiwać i wymagać od tego typu literatury. Chłodna, metodyczna rekonstrukcja zbrodni przypomina najbardziej upiorne odcinki „997”, po których wielkim wyczynem było przejście kilku kroków, ponieważ strach paraliżował ciało. Tak dokładnego opisu nie znajdziemy nigdzie indziej. W początkowych scenach czytelnik wsiada z Poznańskim po morderstwie do jednej taksówki, zamówionej przez telefon z wielką ekscytacją w głosie. To dopiero początek. Czytelnik może liczyć na dużo więcej, chociażby na portret psychologiczny sprawcy – naprawdę solidny, podparty szczegółową wiedzą autorki o przebiegu badań umysłu i mózgu „Hannibala z Żoliborza”. Dobrowolska odkryła ponadto przed czytelnikami kogoś, kogo byśmy się nie spodziewali. Postać Judyty, która przeżyła z Kajetanem romans epistolarny, jest chyba co najmniej równie zagadkowa jak sam główny antybohater. Judyta to doktor nauk politycznych, która – jakkolwiek zabrzmią te słowa – zakochała się bez pamięci w Poznańskim, nawiązała z nim listowny kontakt. Wymiana poczty trwała około czterech lat, zakończył ją mężczyzna 23 czerwca 2021 roku: „Judyta, Koniec między nami. Na zawsze. Zabij się. Kajetan” (s. 154). Jeszcze jeden cytat, już z roku bieżącego: „Odczuwam przemożną potrzebę, aby zapewnić Panią, że gdyby los zetknął mnie z Kajetanem przed dokonaniem zbrodni, pokochałabym Go z równą intensywnością i bez granic” (s. 155). Dobrowolska nie poprzestaje na informacji, sięga głębiej i wskazuje prawdopodobne powody kobiet rzucających się w ramiona potworów. Taka lokacja uczuć ma oczywiście podłoże psychologiczne, związane często z przeszłością danej osoby, z być może nieuświadomioną – a już na pewno nieprzepracowaną – traumą. Podobne sytuacje zdarzały się i będą się zdarzać, nie dziwi więc fakt, że motyw trafił w końcu pod literackie strzechy w powieści „Listy miłosne do seryjnego mordercy” Tashy Coryell (P. 19/2024). Seryjnym mordercą na pewno mógł się stać Poznański, gdyby tylko zaistniały ku temu odpowiednie okoliczności. Zabił raz, ale nie przez przypadek, w afekcie etc. Mocnym wstrząsem są sceny sugerujące, że mogło być inaczej. Szansa na punkt zwrotny została stracona we wrześniu 2015 roku, gdy Kajetan wszedł do domu rodzinnego i zaczął okładać ojca pasem od spodni. Jego wykrzywiona w dziwacznym grymasie twarz nie przypominała twarzy ukochanego syna, który przez wiele lat uchodził za dumę klanu Poznańskich. Rodzice mieli już wtedy pewność, że jest bardzo źle, wynajęli nawet prywatnego detektywa, aby ten śledził każdy krok Kajetana. Nigdzie jednak nie złożyli oficjalnego doniesienia, dobrze rozumieli mechanizmy, jakie można uruchomić, aby syn wylądował na obserwacji psychiatrycznej. Ale przecież tak łatwo zrozumieć rodziców, którzy nie chcą pogrążyć własnego dziecka. Dotarliśmy teraz do kolejnego wątku: bólu rodziców ofiary i oprawcy (w jego przypadku jest jeszcze ważna i przewijająca się w wielu miejscach „Takiego dobrego chłopaka” starsza siostra). Książka jest nim nasączona. Poznański śnił o potędze, nie potrafił znaleźć pracy, którą uznałby za godną swojej erudycji; uściślijmy, że erudycji autentycznej, choć jednocześnie błędnie używanej, na granicy jakiejś bufońskiej pozy. To w sumie ciekawa rzecz do dyskusji i namysłu. Mianowicie, czy do zbrodni nie doszłoby, gdyby Kajetan poznał smak zawodowego spełnienia odpowiednio wcześnie? Niewykluczone, chociaż fakt, że nie znalazł satysfakcjonującej pracy w mediach pokazuje dynamiczny postęp jego izolacji społecznej i popadania w obłęd. Mimo wszystko stan psychiczny Poznańskiego wciąż jest zagadką, a sprawa wróciła niedawno do sądu. Czy wyrok dożywocia może zostać cofnięty? Czy morderca udawał podczas wywiadu z biegłymi w 2022 roku? Oto fragment rozmowy: „- Po minucie ona już nic nie robiła i się nie ruszała? I co było później? Ten nóż wpadł jej w szyję, co się działo później? – Bił w dzwony, o! I robił ełechu, ełechu, ełechu i ełechu-ełechu, on robił benc, benc, benc i robił benc, i robił menc, i benc. A co się później działo, po minucie już. Padła sztywna i była trupa, trupa, trupa” (s. 269). Tekst wieńczy wywiad z profesorem Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie Januszem Heitzmanem. Sprawa Kajetana Poznańskiego ciągle ma swoje tajemnice, a Hanna Dobrowolska znakomicie to uchwyciła – również publikacją rozmowy z Heitzmanem. Oprawa miękka, klejona.
- Czuwając nad niąprzez Paweł JaskulskiAutor: Jean-Baptiste Andrea Wydawnictwo Znak Koncept Jest to opowieść o miłości tyleż wielkiej, co nietypowej, z fabułą rozpisaną na kilkadziesiąt lat, obejmująca okres dojrzewającego, kwitnącego oraz gasnącego faszyzmu we Włoszech. „Włochy, królestwo marmuru i nieczystości. Mój kraj” – słowa te są jedną z rozlicznych refleksji głównego bohatera, Michelangelo Vitalianiego, zwanego Mimo. Urodził się z fizyczną ułomnością: jako karzeł. I chociaż natura wyposażyła go także w ogromny talent artystyczny wyrażający się kreowaniem niezwykłych, kamiennych rzeźb, to jego nienaturalnie niski wzrost stał się piętnem jego życia. Drugim piętnem była bieda, w jakiej przyszedł na świat. Jedno i drugie przekreśliło możliwość związania się z kobietą, z którą zetknął się podejmując pracę dla arystokratycznej rodziny Orsinich. Viola była ich córką, a oni…cóż, mieli w zwyczaju, że nawet nie rozmawiali z rzemieślnikami, a jeśli ci pukali do ich bramy, wysyłali rządcę lub sekretarza. A Mimo i Viola pokochali się. Ich miłość była dziwna, nie pasująca do tego świata, a w każdym razie do świata wrzasku mężczyzn w czarnych koszulach, kultu wojny i siły. I wyniosłości ludzi uważających się za lepszych od innych. Miała w sobie coś metafizycznego, ponad ludzkiego. Była jak ogień rozpalony na przekór zimnu tego świata. Kiedy tracili siebie z oczu, ich drogi znowu się przecinały. Nie mieli szansy, żeby być razem na stałe, a Mimo swojeuczucia coraz mocniej i głębiej umieszczał w dziełach swego dłuta, aż stawały się tak niezwykłe, jak jego miłość do Violi. Nic dziwnego, że w końcu uznano go za geniusza. Narracja rozpoczyna się od obrazu bohatera na łożu śmierci. Odtwarza przed sobą, czyli przed czytelnikiem, swoje życie, od momentu, kiedy jako małego chłopca wywieziono go do Francji, skąd po kilku latach sprowadzono z powrotem do Włoch, ale już z kolejnym piętnem, tym razem „Francuzika”, co w okresie pierwszej wojny światowej, mogło być niebezpieczne. Akcja powieści rozgrywa się w latach 1904-1986 czyli w okresie życia Mimo, który umiera w klasztorze, spędziwszy w nim czterdzieści lat. Nie był zakonnikiem, a w każdym razie nigdy nie złożył ślubów. Każdy kolejny opat pozwalał mu dalej mieszkaćpod jednym dachem z mnichami, co miało być docenieniem artystycznych zasług Vitalianiego, tworzącego głównie dzieła o tematyce religijnej. Kiedy rozstawał się z życiem, bracia zakonni otaczali kręgiem jego łoże, co było wprawdzie klasztornym zwyczajem, ale w tym przypadku chodziło także o coś innego. Była to ostatnia szansa na usłyszenie z ust umierającego, czegoś na czym bardzo im zależało, czegoś mającego związek z jego sztuką, a szczególnie z tajemnicą jednej z rzeźb. Uhonorowana Nagrodą Goncourtów 2023 powieść Jean-Baptiste Andrei jest liczącym ponad pięćset stron obszarem zagospodarowanym przez piękną prozę. Epickość tej książki idzie w językowej parze z subtelnością i niezwykłą aurąkompozycyjną budującą nie tylko uczucia pary głównych bohaterów, ale w ogóle dystans do przemijających wartości tego świata, nie mówiąc o jego okropnościach. Wzniosłość tego dzieła nie ma nic wspólnego z patosem czy egzaltacją, bo autor wykreował ją niejako między wierszami, posługując się poetyką westchnienia i szeptu, zamiast zmysłowej pieśni czy nawet duchowo-platonicznej ekscytacji. Narracja nie nuży, i chociaż toczy się powoli, nie ma w niej ospałości, bo lekkość pióra autora potrafi nadać statycznej fabule intrygującą wymowę. Dla koneserów dobrej literatury. Polecam. Oprawa twarda, szyta. Piotr Kitrasiewicz
- W kontakcie. Jak ułożyć relacje ze zmarłymi, by żyć lepiejprzez Paweł JaskulskiAutorka: Jagna Kaczanowska Wydawnictwo Rebis
„To nie jest książka ezoteryczna. To książka psychologiczna o kontaktach, które zmarli utrzymują z żyjącymi” – czytamy na stronie ósmej. Jagna Kaczanowska powraca do nas po krótkiej przerwie. Poprzednio na liście: „Rak i dziewczyna. Jak ułożyłam sobie życie z rakiem” (P. 21/2023). Świetny tytuł. Ileż razy mówimy do kogoś w ten sposób: „pozostańmy w kontakcie”, „jesteśmy w taczyku”. Ileż razy okazuje się, że to czcza gadanina, kurtuazja, funkcja fatyczna języka, nic z tego nie zostaje. Kaczanowska udowadnia, że czasem jest łatwiej być w kontakcie z kimś z zaświatów niż z sąsiadem, krewnym albo przechodniem.
Przeżywamy właśnie czas wspomnień zmarłych, Zaduszki, znicze dodają klimatu cmentarzom zwłaszcza nocną porą. Te chwile zawsze szybko mijają, szybko zastępują je huczne obchody 11 listopada i pukający do drzwi święty Mikołaj. Prezentowana pozycja pozwala zanurzyć się w pograniczu świata żywych i umarłych na dłużej. Autorka dodaje do tego wiele systematyzacji, jak choćby typologia snów z udziałem ludzi, którzy fizycznie odeszli (rozdział 1). Sny są dobrym tematem na początek, sprawiają, że tekst z marszu robi się wciągający, podobnie jak nawiedzone miejsca z rozdziału drugiego (obszerny wątek Muranowa). W kolejnych partiach znajdą się oczywiście miejsca, które mają coś z ciekawostki przyrodniczej (rozdział 4 „Telefony z zaświatów?”), niemniej jednak wywód podążą w zdecydowanie bardziej psychologiczno-egzystencjalnym kierunku.
Kaczanowska korzysta tam z własnego wykształcenia i relacji wielu osób, z którymi się skontaktowała – tym razem chodzi o kontakt z żywymi. Każda z tych osób ma jednak asa w rękawie i proponuje fascynującą opowieść o bliskim człowieku lub zwierzęciu, którego nie ma, ale nie do końca wszystko zgadza się z tym faktem, ponieważ więź trwa. W książce poruszone zostały również tematy takie jak: dziedziczenie losów, chorób, traum, zachowań i lęków po naszych przodkach. Nie unikniemy z niektórymi porównań i na pewno większość z nas wie, o co teraz chodzi. Dużym atutem publikacji jest nieobecność choćby cienia zjawisk paranormalnych. Kaczanowska wszystko obudowała w taki sposób, aby psychologiczne ujęcie śmierci i żałoby zwyciężyło wszelkie uproszczenia. Publikacja potrzebna z wielu względów naprawdę świetnie trafia w to, co akurat widzimy w kalendarzu, w to, co na pewno mieliśmy w głowach jeszcze kilka dni temu. Stojąc nad grobem. Na koniec wstęp do badań genealogicznych, które możemy przeprowadzić we własnym zakresie. Oprawa miękka, klejona.
- Dziewczyny ze Słowakaprzez Paweł JaskulskiAutorka: Maria Paszyńska Wydawnictwo Znak litera nova
Jest to opowieść o zapomnianych bohaterkach czasu wojny. Tytułowe „Dziewczyny…” były absolwentkami działającego od połowy lat dwudziestych liceum im. Juliusza Słowackiego, wcześniej prywatnej pensji dla dziewcząt, na warszawskiej Ochocie. Autorka ukazuje ich losy od okresu tuż przedwojennego: szkolne przyjaźnie, harcerskie podchody, zainteresowania, pasje, marzenia. Także obawy, szczególnie te związane z najbliższą przyszłością kraju. Najpierw, w lutym 1939 roku, umiera papież Pius XI, przyjaciel Polski, potem Hitler wypowiada wschodniemu sąsiadowi umowę o niestosowaniu przemocy i grozi…
W kilka dni później słuchają w sali gimnastycznej transmitowanej przez radio mowy polskiego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, ostatecznie odrzucającego żądania wodza Trzeciej Rzeszy. Nadchodzi, wyjątkowo gorące, ostatnie lato pokoju. A później jest 1 września, brutalna cezura w życiu każdej z nich. Ich młode życie przypadło na zły okres, na co nie miały wpływu. Mogły natomiast wybrać sposób ustosunkowania się do dramatycznej rzeczywistości: zająć postawę aktywnego, chociaż zakonspirowanego buntu lub schować głowę w piasek i dbać wyłącznie o własne bezpieczeństwo. Zdecydowały się na pierwsze wyjście. Maria Paszyńska opisuje je w okupacyjnym działaniu – podziemnym szkoleniu sanitarnym i wojskowym, kolportowaniu ulotek iczasopism, wykonywaniu mniej skomplikowanych zadań dywersyjnych jak wylanie substancji o odpychającej woni w kinie przeznaczonym wyłącznie dla Niemców. Te, które przeżyły okupację, zaangażowały się w Powstanie Warszawskie.
Jedną z poległych była Wanda Sygietyńska, powstańcza sanitariuszka, która w przededniu rozmów kapitulacyjnych, 27 września 1944 roku, została rozstrzelana przez Niemców podczas zbiorowej ewakuacji z Mokotowa do Śródmieścia, po omyłkowym wyjściu z kanału w nieodpowiednim miejscu. Dzień wcześniej zginęła inna sanitariuszka, Ewa Matuszewska, lat 25, maturzystka z roku 1937, która dostała się w ręce hitlerowców razem ze swoimi podopiecznymi, ciężko rannymi, w punkcie sanitarnym przy Alei Niepodległości. Wszystkich zamordowano. Ale większość dzielnych dziewczyn z liceum im. Słowackiego, których losy z pasją i wzruszeniem odtworzyła Paszyńska posługując się powieściową konwencją, straciła życie jeszcze w czasie okupacji: Hankę Szapiro, zakatowali gestapowcy w marcu 1943, miała 26 lat; 23-letnia Ania Smoleńska zmarła w Auschwitz na tyfus; Halinę Cieszyńską Niemcy rozstrzelali w murach getta wiosną 1944 roku, miała 19 lat. Niektóre, jak Janina Staniewicz czy Teresa Kądziela zaginęły podczas Powstania. Wojnę przeżyła założycielka i dyrektorka Słowaka, Helena Kasperowiczowa, którą śmierć zabrała w roku 1981 w wieku 94 lat. Udało się przeżyć także Natalii Sendys, studentce medycyny tajnego Wydziału Medycznego Uniwersytetu Warszawskiego, nazywanej „królowąkanałów”, bo jako ochotniczka wyszkolona w kanałowej łączności i ewakuacji wyprowadziła z zagrożonych dzielnic setki osób. Zmarła jako 65-latka w roku 1990.
W książce nie brakuje scen drastycznych, godnych „Kamieni na szaniec”, do których porównuje się czasem dzieło Paszyńskiej, szczególnie jako żeńską wersję książki Aleksandra Kamińskiego. Jest to jednak zabieg promocyjny, aczkolwiek nie pozbawiony jądra słuszności. Mnie najbardziej zszokował opis nieznanego faktu z pierwszych dni Powstania: do budynku Instytutu Radowego przy ul. Wawelskiej, znajdującego się w pobliżu liceum im. Słowackiego, wtargnęła grupa żołdaków spod znaku RONA czyli kolaborującej z Niemcami tzw. brygady Kamińskiego, złożonej ze wschodniej mieszaniny narodowościowej o bandyckim rodowodzie. Zamordowali oni pacjentów Instytutu polewając ich w łóżkach denaturatem i podpalając. Palenie żywcem cywilów było normą na Ochocie i Woli w początkach tamtego sierpnia, a prym wiedli w tym właśnie psychopatyczni kolaboranci, których niekiedy obawiali się sami Niemcy i po 10 sierpnia odsunęli ich od pacyfikacji Warszawy. W książce jest także krótka wzmianka o Bibliotece na Koszykowej. Niemcy podpalili ją 16 stycznia 1945 roku, w przeddzień wkroczenia Armii Czerwonej, niszcząc magazyn z pół milionem woluminów. Książka bardzo ciekawa i wysoce wartościowa. Oprawa miękka, klejona. Piotr Kitrasiewicz
- Gość z koszmaruprzez Paweł JaskulskiAutor: J. H. Markert Wydawnictwo Harde Horrory zdarzają się na Przeglądzie Nowości nader rzadko. Nie jest to jednak nasza autorska decyzja, horrorów po prostu niewiele się wydaje. Toną w morzu powieści kryminalnych, sensacyjnych i thrillerów. „Gość z koszmaru” jest – mam nadzieję, że wyczekiwanym – remedium na brak reprezentacji tego gatunku literackiego. J.H. Markert potrafi nieźle przestraszyć, na dodatek dokonuje tego w sposób, który wiąże się bezpośrednio z procesem twórczym. Oto główny bohater, Ben Bookman, zamieszkujący w rezydencji na wzgórzu nieopodal New Haven (miasto, w którym w grudniu 1967 roku aresztowano Jima Morrisona na scenie), święci kolejne literackie triumfy. Właśnie ma się ukazać jego nowa książka pt. „Strach na wróble”. Trzeba przyznać, że jej premiera wypada oszałamiająco. W trakcie promocyjnego spotkania na oczach pisarza i czytelników samobójstwo popełnia jeden z fanów Bookmana, który przed pociągnięciem za spust zdążył go oskarżyć o kradzież własnego koszmaru sennego. Bookman, owszem, wręczył przed oficjalną dystrybucją powieść kilku recenzentom i blogerom, ale nie było wśród nich samobójcy. Na tym nie koniec.Karuzela zaczyna kręcić się coraz szybciej. W okolicy Bookmana nieznany sprawca morduje rodzinę Petersonów, daruje życie jednej dziewczynce, aby ta mogła opowiedzieć, czego była świadkiem. Zbrodniarz mordował tak, jakby doskonale znał „Strach na wróble” i znalazł sobie w nim inspirację. Bookman traci rezon. Do gry wkracza duet policjantów. Powiedzieć, że toczą walkę z czasem, to nic nie powiedzieć. Nie szukałbym tu jeszcze jednego dna poza pierwszym. Prezentowana pozycja jest sztuką dla sztuki, horrorem dla horroru, którego nie powstydziłby się sam Stephen King. Oczywiście, zawsze możemy niektóre wątki, sceny odnieść do naszych instynktów, pierwotnych lęków i codziennych zmartwień, który przybierają w horrorze wynaturzoną wersję. Ale naprawdę nie ma sensu, nie traćmy czasu na interpretację. „Gość z koszmaru” istnieje dla czystej rozrywki i to wysokiej jakości. Oprawa miękka, klejona.
- Księgarnia w Paryżuprzez Paweł JaskulskiAutorka: Kerri Maher Wydawnictwo Znak Jednym Słowem
Powieść biograficzna inspirowana życiem Amerykanki Sylvii Beach, która w 1919 roku założyła w Paryżu księgarnię Shakespeare and Company, której sukces przerósł najśmielsze oczekiwania bohaterki. Księgarnia stała się nie tylko miejscem sprzedaży książek, ale również centrum nowoczesnej, kulturowej myśli, punktem wymiany wiedzy. Wśród stałych bywalców znajdowały się tak reprezentatywne nazwiska jak Ernest Hemingway, Ezra Pound, no i sam James Joyce. Ten ostatni pisarz odgrywa szczególną rolę w fabule, ponieważ autorka zabiera nas za kulisy procesu wydawniczego „Ulissesa”.
To właśnie Sylvia Beach jako pierwsza wydała dzieło, które po dziś dzień jest gigantem wśród osiągnięć literatury pięknej i stanowi wyzwanie dla czytelników. Mamy zatem w tekście dwa intrygujące wątki: obraz międzywojennego środowiska literackiego skupionego wokół księgarni Sylvii Beach i jej dążenia do druku powieści Joyce’a. Zarówno jeden, jak i drugi wątek został ukazany wiarygodnie, w oparciu o dużą wiedzę i pasję autorki.Autentyczne postaci na czele z protagonistką przenikają treść jak w „O północy w Paryżu” Woody’ego Allena, przy czym książka Kerri Maher wypada mniej pocztówkowo. Czytelnik „Księgarni w Paryżu” jest w lepszej sytuacji niż widz Allena.
Będzie mógł w większym spokoju poznawać krok po kroku tę dziejącą się głównie w latach dwudziestych historię, chłonąć paryski spleen i paryską radosną twórczość tamtej epoki. Dla fanów (zwłaszcza tych z określoną wiedzą na temat historii literatury XX wieku) książek jako takich, czytelnictwa, księgarni i bibliotek, czyli świątyń literatury – prezentowana pozycja okaże się jedną z najprzyjemniejszych przygód literackiej jesieni. Oprawa twarda, szyta.
- Siostry z Titanicaprzez Paweł JaskulskiAutorka: Anna Lee Huber Wydawnictwo Skarpa Warszawska „Siostry z Titanica” mogą stać się hitem lekturowym w bibliotekach publicznych. Jeszcze raz powrót do dramatu z 1912 roku wywołuje prawdziwe emocje, stanowi dobry punkt wyjścia, od którego autorka odbija się i czyni fabułę mieszanką prawdy historycznej podszytej fikcją we właściwych miejscach. Czytelnik w trakcie lektury może zawsze odwołać się do spisu postaci, który umieszczono na początku. Bohaterów jest dużo, więc decyzja o takiej liście z krótką informacją „kto jest kim” była rozsądna. Na pokład Titanica weszło mnóstwo pasażerów, lista postaci jest więc długa, ale nie zawędrujemy do niższych poziomów. Autorka zdecydowała, że wydarzenia rozegrają się w wyższych sferach: raz ze względu na fikcyjny wątek romansowy, dwa ze względu na to, że bogate warstwy społeczne miały jednak więcej do stracenia (i materialnie, i egzystencjalnie), gdy śmierć zajrzała im w oczy na rzekomo niezatapialnym statku. Nagłe ukłucie świadomości, że za kilka chwil wszystko się skończy, że trzeba będzie porzucić przepych, ma kolosalne znaczenie dla dramaturgii tego literackiego widowiska. Dlatego – w przeciwieństwie – do filmu Jamesa Camerona nie poznamy tu Jacka Dawsona. Najważniejsze są trzy siostry Fortune: Alice, Flora, Mabel. Titanic wystartuje też z ich bratem i rodzicami. Krótko mówiąc: rodzina milionerów, która ma wszystko, nie wyłączając mniejszych i większych kaprysów córek. Przyjęcie żeńskiej perspektywy jako głównej, dominującej w powieści z pewnością skradnie serca czytelniczek. Bardzo rożne od siebie siostry niedługo staną oko w oko z ryzykiem śmierci. Rozwiewam ewentualnie wątpliwości zbudowane na podstawie okładki. Dokumentalne walory „Sióstr z Titanica” stoją na wysokim poziomie, a romansowe wtręty – podobnie jak całość nawiązania do rodziny Fortune – ożywiają miejsca, w których mogłoby zrobić się zbyt nudno. Oprawa miękka, klejona.