
Archiwum kategorii: LITERATURA PIĘKNA DLA DOROSŁYCH


Opowiastki do przemyślenia

Zapiski Orifiela
Autor: Michał Kalicki
Wydawnictwo Timof Comics
Michał Kalicki jest autorem kojarzonym z fantasy i science fiction. Rysuje komiksy, pisze scenariusze, utwory sceniczne oraz dialogi do polskich filmów. Jest absolwentem Łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, twórcą ilustracji, współtwórcą kabaretu „Negliż”.
Tytułowy Orifiel to anioł, który władał Pustką. Zrodził się z ciszy i „niczym nie zmąconej linii horyzontu”. Jego spokój zakłócili Adam i Ewa. Postanowił opuścić Pustkę, pozostawić ludzi na pastwę losu i nie reagować na wołania o pomoc. Planeta stopniowo ulegała unicestwieniu, a Orifiel przyglądał się i notował.
Opisał wynalezienie proszku do zębów i papierosów. Widział jak ludzie truli się wyziewami z fabryki farb, ale dysydentom zależało tylko na tym, aby produkcja czerwieni nie zmalała, bo kolor czerwony był potrzebny na święto pierwszego maja.
Patrzył na sztuczne drzewa, jelonki i grzybki produkowane po to, aby Pustka wyglądała jak sielska kraina. Plastycy mieli tworzyć kompozycje wyrażające dynamikę epoki. Robotnicy przestali myśleć, bo nie mieli aparatu myślowego. Dzieci jasnowidzące wykorzystywano do przewidywania przyszłości ustroju i zapobiegania kryzysom. Władze Pustki przemieszczały się metalicznym spodkiem i prześwietlały mózgi ludzi. Tak „zamknięta skorupa ludzkiej czaszki przestała być dla jej właściciela ostatnim bastionem wolności”.
Kalicki wraca do absurdów PRL-u, wciela się w rolę reżysera Barei. Tu także szacowne komisje decydują o losach sztuki i nauki. Jednym skinieniem ręki przekreślają szansę na normalne życie. W oparach tytoniowego dymu tworzą lepszy świat – iluzoryczną arkadię zbudowaną z dykty i sklejki.
Autor wykorzystuje historię do stworzenia fantastycznych opowieści, śmiesznych i absurdalnych. Przesłanie komiksu jest uniwersalne. Po upadku komunizmu ludzie nadal są zniewoleni. Nadmiar informacji wyłącza myślenie. Nadmiar możliwości uniemożliwia wybór. Manipulacje socjotechniczne zmuszają do kupowania „Niczego”, które w opakowaniu daje nadzieję na skrywanie w swoim wnętrzu „Czegoś”.
Komiks składa się z krótkich historyjek. Każda z nich jest rodzajem przypowieści, w której teraźniejszość miesza się z przeszłością i fikcją. Ilustracje Kalickiego składają się z miliona drobnych, precyzyjnych, czarnych kresek skontrastowanych z kolorowym tłem. Przypominają dawne miedzioryty. Zachwycają dokładnością detali architektonicznych, szczegółem ubioru, kształtem pojazdów i formą przedmiotów codziennego użytku z czasów Polski Ludowej.
Fascynująca lektura. Wyłącznie dla dorosłych czytelników.
Polecam. Oprawa twarda, szyta.

Wilcza rzeka
Autorka: Wioletta Grzegorzewska
Wydawnictwo WAB
Wioletta Grzegorzewska jest prozaiczką, poetką, autorką między innymi zbioru opowiadań „Guguły”, którego tłumaczenie otrzymało nominację do Nagrody Bookera.
„Wilcza rzeka” to bardzo kobieca opowieść o życiu na emigracji. Autorka stopniowo odkrywa się przed czytelnikiem. Opisuje pierwsze dni pandemii i przeprowadzkę do nowego mieszkania. Jest zdana na pomoc byłego męża. Przenosi się na małą wysepkę Wight i zostaje tam uwięziona na wiele dni.
Czekając na docelowe lokum, dzieli kwaterę z innymi emigrantami, Rosjanami, Bułgarami i Litwinami. We wspólnym domu obowiązuje prawo silniejszego. Trzeba znaczyć swój teren, walczyć o miejsce na kuchennej półce i w lodówce. Młodsi lepiej sobie radzą z tymczasowym życiem. Millenijne dziewczyny bardziej dbają o sztuczne rzęsy i paznokcie niż o własny kawałek przestrzeni. Samotnej, dojrzałej kobiecie jest trudniej.
Bohaterka zmaga się z wirusem, walczy o lepszy byt dla swojej córki i ciągle ma nadzieję, że jeszcze życie się do niej uśmiechnie. Chce zapomnieć o biednym dzieciństwie w komunistycznej Polsce, o ojcu alkoholiku, który namiętnie preparował ptasie truchła. Chce zapomnieć o akademikach, przetraconych stypendiach, za wczesnej ciąży i małżeństwie z przymusu.
Jej mąż topił smutki w alkoholu. Już w trakcie nocy poślubnej odkrył swoje prawdziwe oblicze. Upokarzał ją, wyzywał, oszukiwał i wplątywał w różne problemy. Myślała, że Anglia go odmieni. Ale człowiek wszędzie zabiera ze sobą kompleksy, złe myśli i nałogi.
Grzegorzewska nie ukrywa porażek. Sprawnie przenosi na papier swoje obserwacje i głębsze myśli dotyczące przemian społecznych. Lektura książki ma wartość terapeutyczną.
Polecam. Oprawa twarda, szyta.

Wiersze odzyskane

Influencerka

Zadupia
Autor: António Lobo Antunes
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
„Zadupia” to polskie tłumaczenie wydanej w 1979 r. powieści „Os Cus de Judas” (Nieba Judasza), drugiej w dorobku Antunesa (poprzednio ukazały się po polsku dwie: „Podręcznik dla inkwizytorów” oraz „Karawele wracają”). To portugalski klasyk, arcydzieło iberyjskiej literatury XX wieku, warto też pamiętać, że autor był kandydatem do literackiej Nagrody Nobla – w 1998 r. wygrał jednak Jose Saramago. Niestety, większość dorobku Portugalczyka wciąż oczekuje na polski przekład.
Jak w licznych innych książkach, Antunes rozlicza się w przeszłością swojego kraju, zwłaszcza z czasami dyktatury Salazara (nawiasem mówiąc: przedwojenna polska publicystyka stosowała na określenie reżimu tzw. Nowego Państwa termin… Nowy Ład. Tłumacz w przedmowie skrupulatnie to odnotował, acz bez dodatkowego komentarza). Tytuł polskiego przekładu – choć jakże daleki od tytułu portugalskiego – chyba dość dobrze oddaje ducha narracji, która prowadzona jest przez Europejczyka, ale jakby czującego się obywatelem odludzia – by nie rzec: właśnie zadupia – niby to Europa, choć dziwnie marginalna, ciężko oddychająca swą nieodległą, nieprzepracowaną kolonialną przeszłością. Rozliczenie z doświadczeniem wojny a Angoli prowadzone jest w narracji na wzór pijackiego monologu, który, stopniowo odkrywając okrucieństwo każdej wojny, prowadzi do wniosku, że człowiek w przeszłości odarty z godności może już nie mieć wizji swojej własnej… przyszłości. Antunes to specjalista od takich spraw, po powrocie z horroru Angoli został psychiatrą i na praktyce roboty mu nie brakowało – 14 roczników poborowych dało łącznie 90 procent młodzieży męskiej Portugalii. To wystarczająco wiele, by monolog bohatera tej powieści uznać za ciche wspomnienie całego narodu – a mówimy przecież o wojnie prowadzonej w imię, by skorzystać z języka oficjalnej propagandy, „cywilizacyjnej misji wobec dzikich”, „krzewienia chrześcijaństwa”, odzyskiwania rdzennych [sic!] ziem Portugalii.
Dość trudna pewnie w lekturze dla niektórych czytelników z uwagi na zawiłe, wielopoziomowe zdania (rekordzistą jest zdanie na 6 i pół strony) odtwarzające sposób myślenia człowieka straumatyzowanego. Mimo to – absolutnie znakomita. Wiele też tłumaczy przedmowa Wojciecha Charchalisa, który dzieło to przełożył, jak również opatrzył przypisami. Stanowczo polecam, miękka, klejona oprawa.

Anomalia

Pottsville

Kot w pustym mieszkaniu
Autorka: Katarzyna Owsianko Wydawnictwo: Pan Wydawca
Recenzja zawiera dosłowne cytaty, w tym słowa powszechnie uznawane za wulgarne i obelżywe. Nadto, niewłaściwie czytana, może wydać się zachętą do spożycia. Za taką interpretację recenzent nie odpowiada. A że zachęca do lektury? Że może to sprytne, podprogowe działanie? Szatańska sztuczka i pijacka propaganda? Cóż poradzę! Zaprzeczyć jednak nie sposób, że przy wyborowej flaszce też dobrze się to czyta!
Znane porzekadło – jakże pasujące do tej alkoholowej przejażdżki! – głosi, że „ciekawość to pierwszy stopień do piekła”, natomiast w wersji angielskiej: „curiosity killed the cat”. A zatem: ciekawość zabiła kota, jak uczciwie tłumaczy narrator, zapijaczony z nudów (i ciekawości właśnie!) szarobury kocur, wraz z którym obserwujemy właścicielkę lokalu, Danutę, zalewającą smutki nietypowymi mieszankami „spirytualiów” trzydziestolatkę. Po licznych przeprowadzkach i zmianach właścicieli trafia do niej Kaiser i zaczyna się nader ciekawa lektura. Czy też srodze zakrapiana balanga z piciem do lustra raczej?
Książka w ciekawy sposób „dyskutuje” z klasycznym wierszem Wisławy Szymborskiej, ale – choć zasadniczo poważna, dla osób z kategorii AA i DDA zwłaszcza – zawiera tak potężną dawkę humoru, że nie sposób pozbawić recenzji dosłownych wypowiedzi kocura. To jego bowiem oczami obserwujemy codzienność Danuty, jej sąsiadów i znajomych, jej reakcje na różne trunki. To kot niejako ocenia rzeczywistość i ludzi, on tu piętnuje i filozofuje. Ba! On wręcz czytuje książki i przegląda internet, rozpoznaje wprawnie typy ludzkie i bezczelnie się nabija. Wreszcie, zwiedziony ciekawością musi rozliczyć się też sam ze sobą, gdyż rozpił się niemożebnie, naśladując w pustym mieszkaniu swą właścicielkę (a raczej służącą, gdyż – jak wiadomo – nie człowiek ma kota, lecz kot człowieka).
Kota cechuje perfekcyjne opanowanie literacko-pijackiego słownika i zmysł obserwatora. Komentarze też niczego sobie. Gdy Danuta nieopatrznie otwiera drzwi Świadkom Jehowy, kot przypomina sobie swój pobyt w mieszkaniu pary katolików (choć sam mówi: „patokatoli”) i kontynuuje rozważania o religii. Zwłaszcza zaintrygowało go pojęcie „kociej wiary”, więc uważnie przysłuchiwał się wywodom Świadków: „Jakże ogromne było moje rozczarowanie, gdy zamiast opowiedzieć mi o kotowatych bóstwach, które być może powinienem czcić w nadziei na atrakcyjne benefity, zaczęli opowiadać o jakimś brodatym gościu w łachmanach, który przybył na świat zbawić t y l k o l u d z i (podkr. moje – I.B.). I został przez nich odesłany tam, skąd przyszedł. Zdaje się, że narzucał się z pomocą, która nie była mile widziana”. Religie instytucjonalne, jak i wszelkie stowarzyszenia religijne czy herezje z kociej perspektywy są tu dość odrażające.
Kaiser w ogóle dużo sprawdza i chciałby zrozumieć ludzi, idzie mu jednak różnie. Bardzo go dziwią zakazy, które rzadko kiedy utrafiają w faktyczne problemy społeczne. Zauważa ciągłe ostrzeżenia przed szkodliwością palenia, pewnie słuszne, ale trupich czaszek na zawleczkach w puszkach piwa nie dostrzega – czyli jakby pijaństwo nikomu jeszcze nie zaszkodziło? Skoro mówi się, że w „Europie Środkowej nie można wytrzeźwieć”, to pewnie jest w tym jakaś dobra wskazówka zdrowotna…
Czytuje w sieci artykuły o szkodliwości picia mleka (w niektórych tekstach okazuje się zabójcze, o alkoholu natomiast ani słowa). Zagląda na strony wegetarian i wypowiada następujące słowa: „Trafiłem na artykuł o ludziach, którzy nie jedzą mięsa. Dobrze przeczytaliście: NIE JEDZĄ MIĘSA. Nazywają się wegetarianami i twierdzą, że kochają wszystkie zwierzęta. Skoro tak, to czym, do chuja pana, karmią swoje koty?!”. Absurdy ludzkiego świata tak bardzo się mnożą, że kocur wpada w pułapkę – zaczyna pić. Ale tu akurat lektury do kieliszka okazują się znacznie ciekawsze, posłuchajmy: „Jak tylko skończyłem opowiadania Bukowskiego, przerzuciłem się na Henry’ego Millera, Hemingwaya, Faulknera […] Baudelaire’a […] sięgnąłem też po Polaków: „Hłaskę, Witkacego, Himilsbacha – i nie zawiodłem się, nasi też potrafią pić!”.
Ta książka to kocia wersja klasyka „Moskwa-Pietuszki”, znakomita Katarzyna Owsianko jest polskim Jerofiejewem, obok Pilcha oczywiście (i wyżej wymienionych). Świetna, niezbyt długa (całe szczęście, bo nikt nie wytrzeźwiałby po dłużej wersji tych rozważań), książka dedykowana tym „Wszystkim, którzy musieli się kiedyś przez kogoś napić”. Wchodzi bez popitki, polecam („chlup”)!