Archiwum kategorii: LITERATURA POPULARNONAUKOWA I NAUKOWA

Ewa. Ewolucja jest kobietą

Autorka: Cat Bohannon
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2025

Książka powstaje z tak słusznych i ważnych powodów, aż dziw, że dopiero teraz. Autorce przyświeca teza o różnicach pomiędzy męskim i kobiecym ciałem, wykraczających poza obszar tzw. dolnych rejonów. Kobieta od stóp do głów wygląda i funkcjonuje inaczej niż mężczyzna a jej organizm wydaje się bardziej skomplikowany i trudniejszy do zbadania z powodu nieustającej zmiany w niej zachodzącej, związanej z cyklami menstruacyjnymi, ciążami czy menopauzą. Czy zatem nie dziwne, że cała dotychczasowa wiedza o ludzkim ciele od wieków bazuje wyłącznie na męskim wzorze – pyta autorka publikacji? I wcale nie chodzi tu o kwestie feministyczne, ale o medycynę, biologię i neurobiologię, paleontologię, antropologię, psychologię… wszystkie „-logie” długo by wymieniać. Konsekwencją tego okazuje się m. in. mało skuteczne diagnozowanie i leczenie kobiet, nie mówiąc już o szkodliwych praktykach czy modach, które się jej poleca.

„Ewa” to przede wszystkim wielka opowieść o ewolucji ciała i jej wpływie na dzisiejsze życie żeńskiej połowy naszego gatunku. Autorka pokazuje jak mądry i silny jest kobiecy organizm, jak dostosowuje się do otoczenia i pobudza procesy zachodzące w obszarze biologii, lecz również kultury czy zjawisk społecznych. Tematy poruszane w rozprawie dotyczą m. in. kobiecego mleka, ciąży, zmysłów, mózgu, języka czy miłości. Tekst płynie gładko i niezauważalnie niczym gawęda okraszona humorem, uformowana w narrację łatwą do przyswojenia, operującą prostym językiem i swobodnym stylem wypowiedzi, wciągającą jak dobra literatura a nie popularnonaukowy tekst. Książka pozwala poczuć się częścią grupy, przynależeć i lepiej zrozumieć siebie (piszę to jako kobieta, ale myślę, że mężczyzna również może tu znaleźć coś dla siebie). Publikacja niestety pokazuje także, jak wiele jeszcze nie wiemy o naszym gatunku – być może niektóre pytania na zawsze pozostaną bez odpowiedzi. Podsumowując: „Ewa” to diabelnie ciekawa pozycja na rynku wydawniczym. Gorąco polecam. Oprawa twarda i szyta, imponująca objętość (728 stron) może być niewygodna dla bibliotek, mimo tego warto ją włączyć do księgozbioru nie tylko czytelni naukowych.

Czytaj dalej

Orzeł Joanna, „My, Sarmaci. Mity i rzeczywistość szlachty Rzeczypospolitej”

My, Sarmaci. Mity i rzeczywistość szlachty Rzeczypospolitej

Orzeł Joanna, „My, Sarmaci. Mity i rzeczywistość szlachty Rzeczypospolitej”Autorka: Joanna Orzeł
Wydawnictwo: Port

Joanna Orzeł jest doktorką nauk humanistycznych, historyczką i polonistką na co dzień związaną z Instytutem Historii Uniwersytetu Łódzkiego. Specjalizuje się w historii kultury szlacheckiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów i europejskiej historii kulturowej XVIII wieku. W książce „My, Sarmaci” wykorzystuje swoją wiedzę, aby w przystępny dla każdego czytelnika sposób rozprawić się z mitami na temat polskiej szlachty i pokazać, jaka naprawdę była ta istotna dla historii naszego kraju formacja historyczno-kulturowa.

Książkę Joanny Orzeł można potraktować jako ekspercki, aczkolwiek bardzo przystępny komentarz do popularnego jakiś czas temu serialu „1670”, który w krzywym zwierciadle i świadomie użytej komediowej konwencji ukazywał polską szlachtę. Autorka zauważa, że formacja ta zwykle przedstawiana jest dziś na dwa sposoby – albo jako nieskalana wadami ostoja polskości albo jako grupa pełnych pychy awanturników, alkoholików i tyranów. Według niej, jak to zwykle bywa, prawda leży gdzieś pośrodku. Joanna Orzeł bardzo stara się ukazać czytelnikowi realistyczny obraz polskiej szlachty, nie popadając przy tym w przesadę i unikając stereotypów. Nie tyle poddaje ona analizie i krytyce mit sarmacki, ile raczej pokazuje, co z niego w praktyce wynikało. Dużo bardziej niż mity, interesuje ją bowiem rekonstrukcja rzeczywistości. Tym bardziej że – jak sama pisze – część mitów, które sama szlachta często sama na swój temat stworzyła, jest przez nas bezwiednie kultywowana do dziś.

W kategorii popularyzatorskiej książki historycznej dziełu Joanny Orzeł należy się wysoka nota – autorka pisze tak, że aż chce się czytać i zna swój temat lepiej niż większość historyków. Lekturowa gratka dla zainteresowanych tematem. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Badawi Zeinab, „Afrykańska historia Afryki”

Afrykańska historia Afryki

Badawi Zeinab, „Afrykańska historia Afryki”Autorka: Zeinab Badawi
Wydawnictwo: HI:STORY

Tytuł mówi w tym przypadku wszystko. Zeinab Badawi, brytyjska dziennikarka sudańskiego pochodzenia, postanowiła opowiedzieć historię drugiego największego kontynentu na świecie z perspektywy jego mieszkańców, nie zaś europejskich kolonizatorów. Oczywiście fragmentarycznie, bo przecież próba spisania możliwie pełnej historii całego kontynentu (obojętnie jakiej wielkości) musiałaby zająć setki grubych tomów. To jednak i tak niemało, bo ze względu na kolonialne podboje, historia wykładana w wielu krajach afrykańskich wciąż ma charakter europocentryczny i stosunkowo niewiele miejsca poświęca się w niej na przykład czasom przed europejskimi podbojami. Uczy się na przykład historii krajów, które przeważnie powstały w XX wieku, ale już niekoniecznie ziem, które te państwa zajmują i ludzi, którzy wcześniej na nich mieszkali. Tymczasem historia Afryki jest przecież długa i bogata, a w dawniejszej przeszłości na kontynencie funkcjonowały prawdziwe imperia.

O czym pisze Badawi? Między innymi o pojawieniu się pierwszych hominidów (jak wiadomo człowiek pochodzi właśnie z Afryki), starożytnym Egipcie, imperium Sondhaju, procesie islamizacji Afryki Północnej, sięgających daleko w przeszłość artystycznych tradycjach dzisiejszego Beninu, cywilizacji Wielkiego Zimbabwe czy dziejach Timbuktu – miasta w dzisiejszym Mali, które niegdyś pełniło funkcję prawdziwego centrum naukowego. Oczywiście pisze też o kolonializmie, jednak z tą różnicą, że zawsze robi to z perspektywy skolonizowanego, nie zaś kolonizatora i dużo miejsca poświęca ruchom oporu (dzięki powieści i powstałemu na jej kanwie serialowi najbardziej znana w Polsce jest chyba historia króla Zulusów – Czaki).

Z racji, że autorka „Afrykańskiej historii Afryki” jest dziennikarką, jej książka bardziej przypomina właśnie książkę napisaną przez dziennikarkę niż typową książkę historyczną. Nie znaczy to oczywiście, że publikacja jest nierzetelna – po prostu czyta się ją o wiele płynniej niż książkę akademicką, a autorka zbierała materiał do jej napisania nie tylko podczas kwerend bibliotecznych czy archiwalnych, ale także rozmawiając z ekspertami – szczególnie afrykańskimi historykami. Być może także z tego powodu Badawi nie ma problemu z nieco subiektywnym wyborem materiału. W tej formule nie dałoby się przecież opowiedzieć o wszystkim.

„Afrykańska historia Afryki” to książka nie tylko ważna, ale i ciekawa. Można ją polecić czytelnikom zainteresowanym dziejami Afryki i właściwie każdemu, kto nagle uświadomi sobie, że prawie nic nie wie o tak ogromnym fragmencie świata. Polecam zakup. Oprawa twarda, szyta.

Park R. Jisung, „Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych”

Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych

Park R. Jisung, „Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych”Autor: R. Jisung Park
Wydawnictwo: Copernicus Center Press

Autor tej książki to ekonomista związany z Uniwersytetem Pensylwanii, który zajmuje się wpływem czynników środowiskowych na ekonomię czy społeczne nierówności. W swojej książce, która została wydana w Polsce niecały rok po światowej premierze, przygląda się on temu, jak na ekonomię wpływają i będą wpływały postępujące zmiany klimatyczne. Dobrych książek o zmianach klimatycznych nigdy dość, a „Niewidzialny pożar” ma tę dodatkową zaletę, że skupia się na wątkach, o których rzadziej się w tym kontekście mówi. Tymczasem udowodniono naukowo, a wszyscy doskonale wiemy z empirii na przykład o tym, że człowiek w upalny dzień jest dużo bardziej omylny i mniej skuteczny niż w dzień z optymalną pogodą. Łatwo przewidzieć, co może się stać, kiedy upalnych dni będzie wciąż przybywać, a w dodatku staną się one jeszcze trudniejsze do zniesienia.

To oczywiście tylko najprostszy przykład, który pojawia się już w opisie wydawniczym książki. Czytelnik, który sięgnie po „Niewidzialny pożar” może być jednak pewien, że autor w swojej publikacji jest o wiele bardziej konkretny – same przypisy stanowią tu prawie pięćdziesiąt stron drobnym drukiem. A jednak, chociaż aparat naukowy jest tu bez zarzutu, książka stanowi także przykład nowoczesnej publikacji z pogranicza akademii i chcącej realnie wpływać na kształt świata publicystyki. Oznacza to, że jest ona nie tylko merytoryczna i odkrywcza przynajmniej o tyle, że porusza bardzo aktualny temat, ale także zwyczajnie przystępna i przyjemna w lekturze. Choć autor przywołuje bardzo wiele dowodów naukowych na swoje twierdzenia, nie boi się także anegdoty czy osobistej perspektywy – są mu one potrzebne właśnie po to, by książkę przyjemniej się czytało i by łatwiej było potraktować ją osobiście. Krótko mówiąc: wykonał dobrą, potrzebną robotę.

„Niewidzialny pożar” to kolejna ciekawa i wyczerpująca pozycja popularnonaukowa w katalogu wydawnictwa Copernicus Center Press. Polecam zakup. Oprawa miękka, klejona.

Graeber David, „Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia”

Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia

Graeber David, „Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia”Autor: David Graeber
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Przedwcześnie zmarły w 2020 roku David Graeber to niewątpliwie ciekawy przypadek – praktykujący anarchista, a jednocześnie profesor antropologii na najlepszych uczelniach świata i jak dotąd jeden z ważniejszych intelektualistów XXI wieku. Ostatnio na naszej liście pojawiła się jego znakomita książka „Praca bez sensu” (przegląd 1/2020). „Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia” to ostatnie dzieło badacza, które zostało wydane już po jego śmierci.

Ostatnia książka Graebera to liczący zaledwie około dwustu stron esej naukowy, w którym autor powraca do swojej trwającej wiele lat fascynacji piratami. Tytułowa Libertalia to na poły mityczna piracka republika, która rzekomo istniała w końcówce XVII wieku na Madagaskarze. Chociaż żadnego państwa nazwanego Libertalią prawdopodobnie nie było, to rzeczywiście mnóstwo piratów zamieszkiwało w tamtym okresie Madagaskar i istnieją dowody na to, że eksperymentowali oni z nowymi formami porządku społecznego, samorządności i dysponowania własnością. Żeby stworzyć o nich historyczno-antropologiczną książkę, Graeber nie tylko przeczesał źródła pisane, ale także odbył badania antropologiczne wśród potomków piratów, którzy do dnia dzisiejszego żyją na Madagaskarze, kultywując zresztą swoją kulturową odmienność.

Do głównych tez książki Graebera należy ta o genezie Oświecenia. Otóż, według niego, wiele spośród racjonalistycznych idei oświeceniowych wcale nie narodziło się w głowach europejskich mędrców – istnieje wiele dowodów na to, że dużą część z nich zaczerpnęli oni od ludów pozaeuropejskich, ale później dziwnym trafem zapomnieli się na nie powoływać. Według autora „Pirackiego Oświecenia” to właśnie społeczność malgaskich piratów, żyjących zresztą w dobrej komitywie z tubylcami, w wielu aspektach zasługuje na miano twórców, a przynajmniej współtwórców myśli oświeceniowej. Taka teza brzmi prowokacyjnie? Tylko do momentu, aż przeczyta się, co ma na ten temat do powiedzenia Graeber.

Książkę serdecznie polecam – to bardzo ciekawy, odkrywczy esej naukowy, który w dodatku sięga po wręcz przygodowo-sensacyjne wątki. Bo nawet jeśli autorowi koniec końców niecpecjalnie zależy na romantyzowaniu piratów, to siłą rzeczy w jego historii pojawiają się bitwy morskie, porwane księżniczki, bunty niewolników czy choćby miejscowa magia. Oprawa twarda, szyta.

Elkins Caroline, „Dziedzictwo przemocy”

Dziedzictwo przemocy

Elkins Caroline, „Dziedzictwo przemocy”Autor: Caroline Elkins
Wydawnictwo: Znak Horyzont

Caroline Elkins jest profesorką historii, afrykanistyki i studiów afroamerykańskich na Uniwersytecie Harvarda, a także autorką słynnej, nagrodzonej Pulitzerem książki „Rozliczenie z imperium. Przemilczana historia brytyjskich obozów w Kenii” (jej polski przekład omawialiśmy podczas przeglądu 10 w 2013 roku). „Dziedzictwo przemocy. Historia imperium brytyjskiego” to kolejna publikacja Elkins, i to jeszcze bardziej ambitna. Ta monumentalna książka powstawała przez dziesięć lat, a żeby ją napisać, autorka dokonywała kwerendy na czterech kontynentach. Sama bibliografia zajmuje w niej około czterdziestu stron drobnym drukiem. Przypisy – około stu stron.

Co tu dużo mówić: książki ukazujące historię podbojów kolonialnych i traktowania kolonizowanych ziem przez białego człowieka to zwykle przerażające, wstrząsające lektury. Nie inaczej jest w przypadku „Dziedzictwa przemocy”. Celem autorki jest dokonanie wiwisekcji brytyjskiej polityki imperialnej, wraz z całą przemocą, na której się zasadzała. W książce autorka skupia się na wydarzeniach dwudziestowiecznych, rozgrywających się jednak pod niemal każdą szerokością geograficzną (bo i pod niemal każdą szerokością geograficzną znajdowały się w dwudziestym wieku brytyjskie kolonie). Dużo pisze o krwawym tłumieniu powstań, m.in. w Irlandii, Afryce Południowej czy Palestynie. Wiele spośród wydarzeń, na których się skupia, do dziś pozostaje stosunkowo mało znana i zamieciona pod dywan przez oficjalną, europocentryczną wersję historii. Przykład? Nawet tak głośna sprawa jak masakra dokonana przez brytyjskich żołnierzy w Amritsar, znajdującym się w Indiach świętym mieście Sikhów, do dziś nie doczekała się wzmianki w polskiej Wikipedii. „Dziedzictwo przemocy” to jednak nie tylko fakty, ale też porażające wnioski, które z nich płyną – na przykład taki, że okrucieństwo imperium brytyjskiego było systemowe, a rachunku za nie w zasadzie nie da się spłacić.

Nowa publikacja Caroline Elkins to najwyższy możliwy poziom – prezentuje ona całościowe, syntetyzujące spojrzenie na tzw. „brytyjską misję cywilizacyjną”, mnóstwo w niej nowych ustaleń i nieznanych wcześniej faktów, a w dodatku bardzo dobrze się ją czyta (oczywiście jak na poważną publikację historyczną – zupełnego laika akademicki tok wywodu może rzecz jasna zmęczyć). Polecam zakup wszystkim bibliotekom, którym zdarza się inwestować w poważne książki historyczne. W końcu chyba każda osoba na poważnie zainteresowana historią chciałaby od czasu poczytać o czymś innym niż druga wojna światowa czy historia rodu Piastów, a już zwłaszcza kiedy chodzi o książkę tak dobrą, jak „Dziedzictwo przemocy”. Oprawa twarda, szyta. Nieco powiększony format. W środku trochę czarno-białych, archiwalnych zdjęć.