Archiwum kategorii: LITERATURA DZIECIĘCO-MŁODZIEŻOWA

Shuzo Oshimi, „Krew na szlaku. Tom 6”

Krew na szlaku. Tom 6

Shuzo Oshimi, „Krew na szlaku. Tom 6”Scenariusz: Shuzo Oshimi
Ilustracje: Shuzo Oshimi
Wydawnictwo: Kotori
Poziom czytelniczy: BD IV

Wydana łącznie w 17 tomach manga „Krew na szlaku” Shuzo Oshimi odniosła duży światowy sukces i nic dziwnego, że w ubiegłym roku zaczęła ukazywać się również w Polsce. Do nas trafiła dopiero po raz pierwszy – omawiana część stanowi tom szósty serii. Przeczytałem ją, jednak muszę nadmienić, że cykl zaprojektowany jest tak, że od czytelnika wymaga się lektury chronologicznej.

Głównym bohaterem cyklu jest nieśmiały gimnazjalista Seiichi Osabe, którego matka jest w dziwny sposób nadopiekuńcza, nawet jeśli on sam dotąd tego nie zauważał. Pewnego dnia wyrusza on na wycieczkę w góry, podczas której jego rodzinie towarzyszy druga rodzina ze strony ojca. W którymś momencie jego kuzyn Shigeru dla żartu popycha Seiichi’ego w stronę klifu, jego matka rusza mu na ratunek, a cała rodzina zaczyna śmiać się z jej nadopiekuńczości – to przecież były tylko niewinne żarty. Niestety, po pewnym czasie, kiedy są na szlaku tylko we troje, matka Seiichi’ego mści się, naprawdę zrzucając Shigeru z klifu. Po wypadku kuzyn Seiichi’ego zapada w śpiączkę, on zaś zaczyna rozumieć, że w uczuciu, jakie żywi do niego matka, jest coś głęboko nieprawidłowego i niebezpiecznego.

W omawianym, szóstym tomie zagubiony Seiichi wraca do domu po czymś na kształt ucieczki. Rozmawia tam z matką, która przekonuje go, że tak naprawdę wcale nie zrzuciła Shigeru z klifu i zszokowany wypadkiem chłopak sam uroił sobie taką wersję wypadków. Następnie pyta syna, co właściwie robił, kiedy znajdował się poza domem. Kiedy Seiichi nie chce o tym opowiadać, jego matka przynosi z kosza na pranie jego bieliznę, na której widać ślad po mimowolnym wytrysku, którego doznał, kiedy całował się ze swoją sympatią. Matka urządza mu w związku z tym okropną scenę zazdrości, wyrzuca z domu, a następnie pozwala mu wybłagać u siebie przebaczenie – wymaga jednak, aby znienawidził Fukishi, czyli dziewczynę, z którą się całował. Nastolatek, nie wiedząc co ma robić, zgadza się na to. Po pewnym czasie zjawia się jego ojciec i przynosi rodzinie dobre wieści – kuzyn Shigeru wreszcie wybudził się ze śpiączki. Nazajutrz cała trójka jedzie do szpitala, żeby odwiedzić jego i jego rodziców. Biedny Seiichi wciąż nie wie jednak, co ma myśleć o całej tej sytuacji.

Po lekturze tylko jednej, w dodatku szóstej części, mam wrażenie, że ten pełen grozy dramat psychologiczny skierowany do starszej młodzieży może być pozycją jak najbardziej godną uwagi dla nastoletnich fanów mangi. Niestety całkowitej pewności nie mam – zbyt wielu rzeczy musiałem się podczas lektury domyślać. Sądzę, że zainteresowanym bibliotekom można polecić ten komiks, ale z zastrzeżeniem, że konieczny byłby zakup całej serii. Oprawa miękka, klejona, z obwolutą.

Mika Modrzyńska, „Welesówna. Sekrety nieumarłych”

Welesówna. Sekrety nieumarłych

Mika Modrzyńska, „Welesówna. Sekrety nieumarłych”Autorka: Mika Modrzyńska
Wydawnictwo: SQN
Poziom czytelniczy: BD IV

Tosia Matejczyk, dla przyjaciół Ted, jest bardzo rezolutną, ale dość zwyczajną nastolatką: musi zakuwać do matury, po lekcjach pomaga mamie w jej salonie kosmetycznym, bardzo przeżywa przenosiny przyjaciółki do innej szkoły i próbuje dojść do ładu z własnymi uczuciami. Od rówieśniczek odróżnia ją jedna istotna rzecz – jest Welesówną, co oznacza nie tylko to, że może porozumiewać się ze słowiańskimi bóstwami i demonami, ale także to, że te bóstwa i demony mają prawo oczekiwać od niej pomocy. Tego czytelnicy mogli dowiedzieć się o bohaterce cyklu Miki Modrzyńskiej już z pierwszego, wydanego w ubiegłym roku tomu (nie omawialiśmy go podczas żadnego z przeglądów, bo do nas nie dotarł). Z kolei w drugim tomie, zatytułowanym „Sekrety nieumarłych” Ted zdążyła już przyzwyczaić się do swojej roli i czuje się w niej coraz lepiej. No, może tylko przydałoby się jej trochę więcej pomocy od kilka lat od niej starszego Witka, który w ostatnich tygodniach dziwnie się od niej zdystansował. Czy to jednak takie dziwne? Mimo że Witek jest od niej zaledwie sześć lat starszy, prowadzi już dorosłe życie, pracując jako nauczyciel w miejscowej podstawówce. Ted zaś, no cóż, jest dopiero wchodzącą w życie nastolatką, która martwi się tym, czy zdoła zdać maturę z matematyki.

Drugi tom „Welesówny” to sympatyczna lektura przeznaczona dla osób w wieku około piętnastu lat. Z racji, że jej narratorką jest przebojowa Ted, w powieści nie brakuje luzu i poczucia humoru. Jednocześnie autorka nienachalnie wprowadza do niej również inne atrakcyjne wartości – szczególnie elementy dawnych słowiańskich wierzeń i typowe nastoletnie rozterki, choćby te związane z wciąż nieugruntowaną samooceną, młodzieńczą niepewnością siebie czy pierwszym zauroczeniem. Warto wspomnieć, że obiektem zauroczenia Ted jest o kilka lat starszy od niej mężczyzna (wspomniany Witek), co może nie spodobać się niektórym rodzicom i opiekunom. Z drugiej jednak strony, zauroczenie to jest jak na razie zupełnie niewinne i platoniczne – Witek, choć wyraźnie lubi główną bohaterkę, wie, że na razie nie może traktować jej jak dorosłej, równej sobie kobiety. Mnie osobiście ten wątek nie przeszkadzał, ale sygnalizuję jego obecność, bo może być uznany za kontrowersyjny.

Według mnie druga powieść z cyklu „Welesówna” nie jest arcydziełem, ale zdecydowanie wyróżnia się na tle powieści dla młodzieży, które w ostatnich miesiącach miałem w rękach. Może choćby dlatego warto się nią zainteresować? Poza tym, sądząc po liczbie internetowych opinii na temat pierwszego tomu, cykl ma już swoich czytelników. Na koniec jeszcze jedno: wprawdzie nie zgubiłem się, rozpoczynając kontakt z cyklem od drugiego tomu, ale zdecydowanie lepiej byłoby poznawać przygody Tosi Matejczyk od początku. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Pija Lindenbaum, „Motylki i Mrówki”

Motylki i Mrówki

Pija Lindenbaum, „Motylki i Mrówki”Autorka: Pija Lindenbaum
Ilustracje: Pija Lindenbaum
Wydawnictwo: Zakamarki
Poziom czytelniczy: BD 0/I

W niewielkiej osadzie na wzgórzu, pod kuratelą dorosłej i apodyktycznej Kierowniczki, mieszka grupa dzieci. A właściwie dwie grupy – jedna nazywana Motylkami, a druga Mrówkami. Dzieci należące do obu grup różnią się między sobą mundurkami a przede wszystkim – rozkładem zajęć. Motylki spędzają swój czas na rozwojowych aktywnościach, szczególnie tych związanych ze sztuką: malują, grają na bębenkach, tańczą, skaczą na trampolinach, grają w krykieta, czytają książki, a także chodzą nad jezioro, po to, by pływać wpław albo na specjalnych dziecięcych żaglówkach. Rozkład dnia Mrówek jest o wiele, wiele mniej ciekawy – te całymi godzinami sprzątają, piorą, czyszczą Motylkom buty albo dźwigają ciężkie kamienie.

Pewnego dnia narrator opowieści, sam należący do grupy Motylków, zauważa, że podobne stosunki w osadzie są niesprawiedliwe. Udaje mu się namówić dzieci ze swojej grupy, by na pewien czas zamieniły się z Mrówkami. Same Mrówki początkowo nieco się temu opierają, po niedługim czasie zamiana dochodzi jednak do skutku. Kierowniczka wydaje się domyślać, że coś jest nie tak, najwyraźniej nie jest jednak pewna, co takiego. I tak nowe Motylki grają w badmintona, a nowe Mrówki zbierają po nich lotki, nowe Motylki odpoczywają, a nowe Mrówki – noszą kamienie.

Gdy w pewnym momencie Kierowniczka zapada w drzemkę na hamaku, dzieci z obu grup solidarnie postanawiają podważyć jeszcze jedną, najważniejszą zasadę, od zawsze wpajaną im przez Kierowniczkę – taką, która głosi, że nade wszystko nie wolno im wychodzić poza granicę, która wytyczona jest narysowaną na ziemi białą linią. Kiedy wreszcie to robią, okazuje się, że wcale nie dzieje się nic złego – w nikogo nie uderza piorun, nikogo nie pożera lew. Dzieci postanawiają odejść z osady Kierowniczki, znaleźć nową siedzibę, zamieszkać w niej wspólnie i odtąd samodzielnie decydować o swoim losie. „Kierowniczka niech sobie zostanie po tamtej stronie linii. Jeśli uważa, że to takie fajne. I niech sama sobie robi całą robotę” – kończy opowieść narrator.

Warto wspomnieć, że mundury Motylków przypominają szaty religijne, co tylko potęguje skojarzenie najnowszej książki Piji Lindenbaum ze skierowaną do najmłodszych dzieci dystopią. Według mnie publikację szwedzkiej autorki można polecić jako zakup biblioteczny – jest interesująca, pięknie zilustrowana i oryginalna, bowiem dystopia nie jest chyba tropem powszechnie wykorzystywanym w literaturze dla najmłodszych. Oprawa twarda, szyta. Duży format.