Archiwum kategorii: LITERATURA PIĘKNA DLA DOROSŁYCH

Aldona Kopkiewicz, „Panna Denna i inne zmyślenia”

Panna Denna i inne zmyślenia

Aldona Kopkiewicz, „Panna Denna i inne zmyślenia”Autorka: Aldona Kopkiewicz
Wydawnictwo: Lokator

„Dla mnie te opowiadania to bajki, choć inne określenia, jak dziwne opowieści czy surrealizujące prozy, trafiłyby dokładniej” – pisze Aldona Kopkiewicz o swoim niewielkim zbiorze, tym samym bardzo dobrze go charakteryzując. W tomie „Panna Denna i inne zmyślenia” znalazło się dwanaście niepołączonych ze sobą tekstów prozą, które z jakiegoś powodu trudno określić po prostu mianem opowiadań – dryfują trochę zbyt chimerycznie, w niektórych momentach osuwają się w poezję, bywają alegoryczne, mają w sobie coś z baśni czy przypowieści, choć najczęściej pisane są z wykorzystaniem narracji pierwszoosobowej. Są także dość różne – raz główną bohaterką jest syrena żyjąca w technokratycznym świecie przyszłości (tytułowa Panna Denna), innym razem baśniowy Król, który w brutalny sposób kończy swój romans z tajemniczą kobietą, jeszcze innym razem mały Jeżyk, pozbawiony wspomnień i nie wiadomo dlaczego zamknięty w drewnianej chacie. Zdarza się jednak również, że bohaterką jest poetka, mogąca przypominać autorkę, żyjąca w świecie, który zdecydowanie przypomina naszą współczesność (ta historia okazuje się nadrealistyczna nieco później i nieco inaczej niż pozostałe). Choć wykreowane w opowieściach Kopkiewicz światy bywają raz takie, a raz inne, nietrudno odnaleźć w tych tekstach reakcje autorki na cały katalog lęków współczesności, szczególnie tych związanych z życiem w coraz bardziej alienującej i opartej na przepływie pieniądza rzeczywistości. „Panna Denna i inne zmyślenia” to bardzo ciekawa książka, choć w pełni docenią ją raczej wyrobieni czytelnicy. Całkiem prawdopodobne wydaje się, że będzie w przyszłym roku nominowana do nagród literackich. Oprawa miękka, klejona.

Heikki Kännö, „Wyspa Snów”

Wyspa Snów

Heikki Kännö, „Wyspa Snów”Autor: Heikki Kännö
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy

Heikki Kännö jest uznawany za jednego z najciekawszych współczesnych pisarzy fińskich, a ambitna i odważna powieść „Wyspa Snów” to jego pierwsza książka wydana w języku polskim. Na samym jej początku czytelnik poznaje ogarniętego obsesją pisarza Izaaka Severina – i to w dość specyficznym momencie, bo niedługo po tym, jak wyszedł z własnego spotkania autorskiego, które odbywało się z okazji premiery książki zatytułowanej „Werner H. Berger – Sztuka i życie”. Jak nietrudno się domyślić, to biografia tytułowego artysty. Severin pracował nad nią długo i z dużym oddaniem, jednak w momencie, kiedy trafiła ona do księgarń, pisarz poczuł, że w żaden sposób nie oddał w niej prawdy o Bergerze, pomijając wiele istotnych wątków. Zrozumiał, że napisanie biografii stanowiło zaledwie jeden z etapów na drodze do poznania Bergera i jego rodziny. Severin nie czeka więc ani chwili dłużej i natychmiast rozpoczyna pisanie kolejnej książki.

Jak nietrudno się domyślić, ród Bergerów bynajmniej nie należy do zwyczajnych rodzin. Wśród krewnych Wernera nie brakuje artystów, odkrywców czy członków sekt i tajnych stowarzyszeń, którzy w swojej działalności nie ograniczali się do Finlandii – akcja powieści rozgrywa się także we Francji, Niemczech, Austrii, Szwecji, a nawet w Kongo. Severin rozumie, że aby opowiedzieć prawdę o Wernerze H. Bergerze i jego rodzinie, nie może ograniczać się do suchych faktów – powinien zwrócić się w stronę wyobraźni. W dodatku chodzi tu o wyobraźnię ośmieloną, ponieważ burzliwe życie artysty przypadało na czasy działalności Towarzystwa Teozoficznego, a sami członkowie rodu Bergerów nierzadko rządni byli kontaktu ze zjawiskami, które zaliczylibyśmy do porządku magicznego czy mistycznego.

Choć w „Wyspie Snów” czytelnik napotka wiele postaci historycznych, pierwsze skrzypce odgrywają w powieści postacie fikcyjne. Podobnie jest z opisywanymi w niej wydarzeniami. Kännö zdaje się pytać czytelnika o to, czy sztywne rozróżnienie na fakty i fikcję ma w ogóle w tego typu historiach jakieś zastosowanie i czy tym, co ostatecznie liczy się najbardziej nie jest przypadkiem wyobraźnia. Powieść fińskiego autora można polecić ciekawskim czytelnikom, którzy mają ochotę na ambitną literaturę przygodową, która jednocześnie nie boi się zadawać trudnych pytań o naturę rzeczywistości, korzystać z autotematyzmu i zanurzać się głęboko w historię od przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku, aż do czasów współczesnych. Oprawa miękka, klejona.

Ludzie z nieba

Autor: Ignacy Karpowicz
Wydawnictwo Literackie

Ignacy Karpowicz – kilkukrotny finalista nagrody literackiej Nike – napisał powieść inspirowaną życiorysami polskich lotników – Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury. Jest to wyobrażona historia przyjaźni słynnych lotników. Jak sam autor w posłowiu tłumaczy „biografie bohaterów powieściowych i tych rzeczywiście istniejących stykają się w wielu miejscach, ale zasadniczo pozostają rozłączne” (s. 343).

By odrealnić fabułę powieści główna rola przypadła Korze – fikcyjnej siostrze bliźniaczce Franciszka o bujnej wyobraźni i niecodziennych zainteresowaniach. Jako jedyna z córek swoich rodziców nie dostała imienia od nazwy kwiatu. A w domu córek jest aż siedem przez co Kora rzadko bywa sama. Mimo to czuje się samotna i nierozumiana. Jednak listowny kontakt z bratem przynosi jej satysfakcję. Franek opuścił dom i bliźniaczkę, by nauczyć się lotnictwa. Listy Kory obnażają jej ponadprzeciętność, inteligencję, poczucie humoru i krytyczne spojrzenie na świat w jakim żyła. Początek XX wieku na wsi nie był miejscem łatwym do życia, zwłaszcza dla takich kobiet jak Kora, pragnących od życia czegoś więcej. Franciszkowi udało się zrealizować swoje marzenia – stał się człowiekiem z nieba – lotnikiem. Stanisław pojawia się w powieści epizodycznie – głównie jako uzupełnienie postaci Franciszka we fragmentach o ich wspólnym celu i odwadze.

Czas i miejsce akcji stale się zmienia. Czytelnik będzie miał wyzwanie scalić wątki w jedną historię, ale z każdą przeczytaną stroną staje się to łatwiejsze. Warto podjąć ten trud choćby ze względu na ciekawą, zmienną narrację i poczucie nieprzewidywalności w budowaniu fabuły przez autora. Polecam, oprawa twarda, szyta.

Patryk Zalaszewski, „Luneta z rybiej głowy”

Luneta z rybiej głowy

Patryk Zalaszewski, „Luneta z rybiej głowy”Autor: Patryk Zalaszewski
Wydawnictwo: Czarne

Nienazwana wieś gdzieś nad Bałtykiem, czasy powojenne, choć trudno dokładnie powiedzieć jakie. I narrator – dziś już dorosły, ale w książce opowiadający z perspektywy dziecka, a zatem z takiej perspektywy, która bazuje na tym, co zaobserwowane i zasłyszane, ale nie unika dowyobrażenia sobie tego czy owego, czasami osuwając się wręcz w realizm magiczny. Co istotne, narrator ten nie pasuje do nadmorskiej społeczności i jej patriarchalnej struktury, poniekąd wymuszonej niebezpieczną pracą na morzu. Jest po prostu zbyt miękki, bojaźliwy i nie wiadomo dlaczego zamiast silnymi rękami, woli pracować wyobraźnią.

Opowiada on czytelnikowi o rzeczach często dziwnych, ale zawsze jak gdyby znajomych. O dziadku, którego ciało wprawdzie wróciło z wojny, ale dusza została na niej na zawsze. O ciężko pracującym na kutrze Staśku Bawołku, który pewnego dnia zaczyna dostawać tajemnicze listy miłosne. O największej miłości, jaką widziały tamte okolice, niestety brutalnie przerwanej przez aparat państwowy. O dwóch braciach-topielcach i ich ojcu, który długo nie może pozbierać się po ich stracie. O Głupim Gieniu, który – choć ewidentnie opóźniony – w rzeczywistości wcale taki głupi nie jest. Albo o tym, dlaczego babcia narratora nie pozwala nikomu tępić myszy i jaki ma to związek z jej dawną przyjaciółką, która wstąpiła do zakonu i tam straciła zmysły.

Zbiór dwunastu opowiadań Patryka Zalaszewskiego wydany pod tytułem „Luneta z rybiej głowy” jest książką dojrzałą – przynajmniej pod względem ponadprzeciętnej świadomości formy. Mimo że autor dopiero debiutuje, jego książka jest świadectwem dużego panowania nad warsztatem. Widać, że Zalaszewski dopracował swój styl i ma ulubione chwyty, które w różnych wariantach powtarzają się w opowiadaniach. Książka jest przez to spójna, a czytelnik ma wrażenie obcowania z przemyślaną całością, może nawet rodzajem autorskiej wizji świata. Nie to może zbyt oryginalna wizja, ale przecież niedostateczna oryginalność to wcale nie największy grzech debiutujących autorów. Dla niektórych czytelników mankamentem tej prozy może się również okazać fakt, że swoimi opowiadaniami Zalaszewski zdaje się nie mówić zbyt wiele o tamtym minionym świecie, a zamiast tego po prostu go utrwala.

W każdym razie to, co w książce znalazłem, wystarcza mi, by polecić „Lunetę z rybiej głowy” jako zakup biblioteczny. Z kolei jej autora warto obserwować, bo ma pisarski talent – ciekawe, co z nim zrobi w następnych książkach. Oprawa twarda, szyta.

Juan Cárdenas, „Diabeł z prowincji”

Diabeł z prowincji

Juan Cárdenas, „Diabeł z prowincji”Autorka: Juan Cárdenas
Wydawnictwo: Art Rage

„Diabeł z prowincji” to doceniona na świecie powieść kolumbijskiego pisarza i zarazem jego pierwsze dzieło przełożone na język polski. Jej głównym bohaterem jest bezimienny trzydzestokilkuletni biolog. Mężczyzna wskutek serii życiowych porażek, wśród których trzeba wymienić rozwód i utratę prestiżowej pracy w Europie, jest zmuszony do powrotu w rodzinne strony, gdzie zostaje zatrudniony jako nauczyciel w szkole z internatem. W nowej pracy nie odnajduje się zbyt dobrze, a jego jedynym przyjacielem w miasteczku szybko zostaje diler, który sprzedaje mu marihuanę. Oprócz niego bohater widuje się z matką, której raczej nie lubi, z nieco podobnym do niego wujkiem-schizofrenikiem, na co dzień żyjącym w miejscowym szpitalu psychiatrycznym, a także z fałszywą dziewczyną swojego zamordowanego przed kilkoma laty brata (fałszywą, bo jego brat tak naprawdę był gejem, chociaż skrzętnie to ukrywał). W końcu spotyka także swoją licealną miłość. Okazuje się, że kobieta dawno temu straciła nogę w wypadku i używa protezy, a poza tym… oferuje biologowi pracę na stanowisku biotechnologa współpracującego z koncernem produkującym olej palmowy.

Stopniowo wokół biologa zaczynają dziać się dziwne rzeczy, nie do końca wiadomo jednak, na ile są one skutkiem tajemniczych intryg, a na ile wytworami jego własnej wyobraźni. Jedna z jego uczennic zaczyna rodzić na lekcji i w dodatku rodzi dziecko, które niepokojąco przypomina diabła. Sprawa zamordowania jego brata wciąż pozostaje niewyjaśniona i wydaje się co najmniej tajemnicza. W końcu sam biolog zostaje porwany – ale właściwie przez kogo i w jakim celu?

Cárdenas w swojej powieści celowo gubi tropy i miesza wpływy. W „Diable z prowincji” słychać echa powieści detektywistycznej, komedii, opowieści grozy, a także bajki czy też przypowieści. Pisarz robi to wszystko po to, by w przepełniony dziwnością sposób pokazać pokomplikowanie dzisiejszej rzeczywistości oraz zastanowić się, jaki sposób na odnalezienie się w niej jest najlepszy i dlaczego. A także – co w tej rzeczywistości stanowi pierwiastek boski, a co diabelski albo innymi słowy: co jest dobre, a co złe. Cárdenas na stawiane przez siebie pytania nie odpowiada, a przynajmniej nie robi tego jednoznacznie, zostawiając w swojej historii wiele miejsca dla czytelnika, który zdecydowanie ma w niej co interpretować. „Diabeł z prowincji” to powieść udana, chociaż nieprzeznaczona dla każdego. Jej lektura wymaga otwartości i chęci do podjęcia interpretacyjnej rękawicy. Do polecenia miłośnikom nieoczywistej współczesnej prozy. Oprawa miękka, klejona.

Emilia Kiereś, „Cacko”

Cacko

Emilia Kiereś, „Cacko”Autorka: Emilia Kiereś
Ilustracje: Edyta Danieluk
Wydawnictwo: Bis
Poziom czytelniczy: BD II/III

Głównym bohaterem przeznaczonej dla młodszych czytelników powieści Emilii Kiereś jest przedmiot – szklana bombka choinkowa, którą otrzymuje od ojca mały Ambroży Jacyna. Ma to miejsce w odległym 1911 roku, jednak w toku lektury okazuje się, że bombka przetrwała stulecie pełne zawirowań historycznych i jest obecna w rodzinie Jacynów jeszcze w czasach współczesnych, zaś wieszanie jej na choince to jedna z najważniejszych rodzinnych tradycji.

Czytając powieść Emilii Kiereś, odbiorca jest świadkiem świąt Bożego Narodzenia obchodzonych przez rodzinę Jacynów w różnych, czasami bardzo odległych od siebie czasach. W pierwszym rozdziale, którego akcja rozgrywa się w 1911 roku, Ambroży jest małym chłopcem i wraz z rodzicami dopiero co przeprowadził się do Poznania – wówczas niemieckiego. W kolejnym obserwujemy święta w 1918 roku, a zatem wtedy, kiedy narodziła się II Rzeczpospolita. W trzecim rozdziale Ambroży jest już głową swojej własnej rodziny, ale niestety tym razem nie może spędzić Bożego Narodzenia wraz z nią – jest 1944 rok, więc prawdopodobnie przebywa on w lesie wraz z innymi partyzantami, a jego żona i dzieci wieszają bombkę na choince, myśląc o nieobecnym ojcu. Rozdział czwarty to już 1981 rok, w którym święta przypadają świeżo po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego – Ambroży jest już wtedy sędziwym człowiekiem. Następnie akcja przeskakuje do czasów w miarę współczesnych, a konkretnie do 2014 roku – w tym rozdziale Ambroży nazywany jest pradziadkiem i od dawna nie żyje, jednak bombka wciąż ma swoje miejsce na choince Jacynów i nawet najmłodsze dzieci zaczynają rozumieć, jak ważne jest dalsze podtrzymywanie tej rodzinnej tradycji. W ostatnim rozdziale czytelnik ponownie cofa się w czasie do 1911 roku i dowiaduje się, w jakich właściwie okolicznościach bombka trafiła do ojca Ambrożego. Dopiero tutaj okazuje się, że okoliczności te miały wiele wspólnego z duchem świąt – tytułowe cacko stało się rodzinną własnością wskutek zrządzenia losu, ale także dwóch dobrych uczynków pana Macieja.

„Cacko” to powieść, w której autorka w udany sposób zrealizowała dobry pomysł. Jedną z jej głównych zalet jest fakt, że tak naprawdę ma ona wiele tematów – to m.in. powieść o wielopokoleniowości rodzin, sile czerpanej z umiejętnie kultywowanej tradycji, a także o niełatwej historii Polski. Zdecydowanie może się ona podobać, zwłaszcza nieco bardziej konserwatywnym rodzicom – widać, że dla autorki ważne jest zaszczepienie w swoich czytelnikach szacunku do tradycji patriotycznych i religijnych. Polecam zakup. Oprawa twarda, szyta.

Czeluść

Autorka: Anna Kańtoch
Wydawnictwo Powergraph

Najnowsza powieść Anny Kańtoch to proza psychologiczna z wyraźnym motywem detektywistycznym. Śledztwo, które prowadzi główna bohaterka, Agnieszka dotyczy wydarzenia sprzed lat. Nastoletnia wtedy dziewczyna wraz z przyjaciółmi wybrała się do kamieniołomu, by poimprezować z dala od miasta. Niestety to niewinne spotkanie skończyło się tragicznie. Główną bohaterkę poznajemy w momencie, gdy jest ona już w podeszłym wieku i ma problemy z pamięcią. O sprawie sprzed lat przypomina jej Kaja – dziennikarka, która chce dowiedzieć się, dlaczego Agnieszka wtedy kłamała i co tak naprawdę wydarzyło się w kamieniołomach w 1986 r. Kobieta zaczyna więc grzebać w czeluściach swojej pamięci i próbuje przypomnieć sobie wydarzenia sprzed lat. Konfrontuje swoje wspomnienia z dawnymi przyjaciółmi, choć nie wszystkich pamięta nawet z imienia.

Zagadkowość fabuły zaintryguje czytelnika, który pewnie do końca nie będzie wiedział co tak naprawdę się stało w kamieniołomach. Skłania to do dalszej lektury i niczym w dobrym thrillerze buduje napięcie. Fabuła rozmywa to, co urojone z tym, co się wydarzyło naprawdę. Autorka, słynąca z pisania kryminałów, umiejętnie bawi się z czytelnikiem, buduje fabułę niejednoznaczną, na granicy jawy i snu. Po drodze podsuwa ewentualne rozwiązanie, po czym obala je w kolejnej części. Książka spodoba się fanom twórczości autorki i wszystkim, którzy lubią zagadkowe historie. Bardzo intrygująca propozycja z szerokim polem interpretacyjnym. Polecam, oprawa miękka, klejona.